SlideShare a Scribd company logo
1 of 6
Download to read offline
D




                                                                                                                                                 zdjęcie z okładki książki: a. libera, godot i jego cień, wydawnictwo znak, kraków 2009
            ługie, samotne spacery szeroką,
            białą plażą ciągnącą się w nie-
            skończoność wzdłuż granatowej
            toni. Bezkresna perspektywa,
bladoniebieska mgiełka, porosłe trzciną
wydmy i wystające z piasku, odarte z kory
gałęzie – jakby resztki szkieletów prehi-
storycznych zwierząt. I pustka, żywego
ducha. Jedynie szum fal i wiatru, i chrzęst
kamyków lub piasku pod podeszwą san-
dałów. I nagle w tej scenerii, w obliczu
ogromu wszystkiego – masy piasku i wody,
odległości, przestrzeni – epifania ułudy lub
przynajmniej względności tego, co jest... co
widać. Przemożna intuicja, że jest to iluzja,
fantom, powstałe – no właśnie, gdzie? Bo
powiedzieć, że w głowie, to popaść w błędne
koło. To, co dzieje się w głowie (co o tym
wiadomo z badań), to taka sama idea jak
reszta tej całej jawy; bo powzięta tak samo
– za pośrednictwem zmysłów. Więc w gło-
wie, lecz w innym wymiarze: „poniżej”
szarych komórek, „poniżej” biochemii,
„poniżej” nawet molekuł i cząstek elemen-
tarnych. Ale na tym nie koniec. Bo gdzie-        musi tak być, choćby nie miało trwać wiecz-   koszmar, uczłowiecza nieludzkie. Może
kolwiek tkwi źródło takiego obrazu świata,       nie. A więc jest w tym konieczność. Zresztą   świat śni o sobie z podobnego powodu – nie
to przecież jeszcze ważniejsza jest jego         nie tylko w tym, czyli w zasadzie i for-      mogąc znieść jawy nocy, bezgranicznej
praprzyczyna. Dlaczego to, co jest – czym-       mie owej pozornej jawności, lecz również      ciemności?
kolwiek jest i po co – jawi się, jak się jawi,   w samym byciu, w samym fakcie istnienia,
właśnie tak, nie inaczej, w tak gigantycznej     w niemożności nicości. „Wyjść” można          Antoni Libera, Godot i jego cień, Kraków 2009,
skali, dającej się w nieskończoność rozcią-      tylko z formy, z substancji wyjścia nie ma.   s. 37-38.
gać albo dzielić? Co powoduje, że świat...       Nie ma, bo nie ma dokąd. Ponieważ nie ma
majaczy sam o sobie? A skoro już majaczy,        granic. – Przerażająca myśl, od której się
a to jest nieodparte (bo oto właśnie to robi:    słabo robi. Tak że się mimowolnie zaczyna
we mnie – przeze mnie – mną – tym, co            do siebie mówić; cokolwiek, choćby i nawet
nazywam sobą) i nie do powstrzymania (bo         te obłędne rojenia. Bo głośna artykulacja     Powyżej: scena z prapremiery Czekając na Godota
nie da się tego powstrzymać), to znaczy, że      uśmierza czy tłumi lęk; bo język oswaja       Samuela Becketta




                                                        autoportret 3 [28] 2009 | 40
dwuznaczny obraz świata
                            z antonim liberą rozmawia dorota leśniak-rychlak




dorota leśniak-rychlak: Czytając                antoni libera: Beckett nie zajmuje się             rzeczywistość. Długo tego nie rozumiano. Jak
Pana najnowszą książkę, natrafiłam na           psychologią; nie opisuje takich czy innych na-     neutralny, zdawałoby się, akt obserwacji może
fragment zadziwiająco łączący się z tema-       strojów czy wrażeń. Nicuje je raczej, podważa.     wpływać na obserwowany obiekt? – zadawano
tem numeru, nad którym właśnie praco-           Demaskuje iluzje. Jedną z nich – podstawową        pytania. Oczywiście Einsteinowi nie chodziło
waliśmy. Wstępnie definiowaliśmy nasze          – jest czasoprzestrzeń i idąca w ślad za nią       o wpływ w sensie oddziaływania. Jemu cho-
zadanie jako opisanie relacji jednostki         idea nieskończoności. Dla Becketta, uważnego       dziło właśnie o to, o czym wcześniej w katego-
i przestrzeni, której granic nie ogarnia.       niegdyś czytelnika dzieł Kartezjusza, Kanta        riach logicznych pisali filozofowie, czyli o to,
Przy ponownej lekturze Godota i jego cienia     i Schopenhauera, przestrzeń i czas, a także        że rzecz-sama-w-sobie (substancja) przestaje
– Pańskiej, jeżeli można tak to określić,       rozciągłość (to, że można je w nieskończoność      być sobą w „optyce” podmiotu.
intelektualnej autobiografii i zarazem          dzielić lub mnożyć) to kategorie umysłu,
zapisu fascynacji Samuelem Beckettem –          a nie obiektywne cechy rzeczywistości. To,         Wracając do Pani pytania, odpowiedziałbym
znalazłam wiele wątków bardziej lub mniej       że świat jawi się nam w przestrzeni i czasie       na nie tak: Beckett nie mówi, co się dzieje ze
związanych z pojęciem bezkresu. Najbar-         jako nieskończenie wielki, świadczy jedynie        świadomością człowieka wobec „nieogarnio-
dziej uderzająca jest przeprowadzona na         o nas jako poznającym podmiocie, a nie o nim       nego”, jako że „nieogarnione” nie jest dlań
kartach książki analiza krótkiego tekstu        samym. Świat, jakim go znamy, jest tylko           obiektywne, lecz subiektywne. Beckett mówi
Becketta pt. Bez (zamieszczonego zresztą        projekcją, pewnym „wyglądem”, funkcją ludz-        raczej, że w ludzkiej świadomości, jako pew-
przez Pana w całości w aneksie publikacji)      kiej percepcji. Która nie oddaje świata takim,     nym szczególnym miejscu w świecie, dzieje
z powtarzającym się motywem „płaskiego          jakim on jest (jeśli w ogóle jest „jakiś” w spo-   się coś takiego, iż powstaje fantom „nieogar-
bezkresu” i ludzkiego ciała, które jako jedy-   sób bezwzględny), lecz tylko jego „powidok”,       nionego”.
ne w tym świecie jest w pozycji „na sztorc”.    będący reakcją czegoś, co pozostając rzeczą
Czy mógłby Pan opisać, co dzieje się ze         (mózgiem), wyradza się w nie-rzecz (jaźń),         d. l.-r.: Wydaje się, że taki obraz jest
świadomością człowieka wobec nieogarnio-        na rzecz-samą-w-sobie (substancję). Einstein       przez Becketta przywoływany w sposób
nego w twórczości Samuela Becketta?             mówił, że obserwator zmienia obserwowaną           szczególny... Fantom „ziemi nieba bez




                                                        autoportret 3 [28] 2009 | 41
końca” jest jednym z głównych motywów
                  w Bez, morze pojawia się w słuchowisku
                  Popioły, a także w Końcówce, widziane z jed-
                  nego z okien. Jednego z bohaterów Końcówki
                  otacza nierozjaśnialna ciemność – Hamm
                  jest niewidomy (ślepnie również Pozzo
                  w drugim akcie Czekając na Godota). Wreszcie
                  Didi i Gogo – „tragikomiczni włóczędzy
                  zagubieni w kosmosie”. Taki fantom jawi
                  się jednak również często bohaterowi Pana
                  opowieści. Opisana w Godocie i jego cieniu
                  Pańska pierwsza lektura utworu Bez ma
                  miejsce na promie, więc konfrontuje Pan
                  swoje intuicje z otaczającym przestworem
                  morza, a także z wcześniejszymi wakacyj-
                  nymi epifaniami podczas nadbałtyckich
                  przechadzek. Swą opowieść rozpoczyna
                  Pan obrazem narratora zawieszonego
                  w ciemności na pokładzie samolotu gdzieś
                  nad Atlantykiem i w tej „scenografii”
                  dokonującego bilansu swego życia. Na
                  kartach książki przeżywa Pan lądowa-
                  nie człowieka na Księżycu i kontempluje
                  Statek szaleńców Breughla. I jest jeszcze opis
                  nieszczęsnego losu Łajki... w zagadkowy
                  sposób spleciony z pierwszym Pańskim
                  spotkaniem z Beckettem – z obejrzeniem
                  warszawskiej inscenizacji Czekając na Godota.
                  Czemu służy przywoływanie obrazu bez-
                  kresu u Samuela Becketta?
                  a. l.: U Becketta są obrazy i pojęcia i każda
                  z tych kategorii pełni inną funkcję. Obrazy
                  pozornej nieskończoności, takie jak płaszczy-
                  zna morza ucięta linią horyzontu albo droga
                  ciągnąca się nie wiadomo dokąd, są realny-
                  mi sceneriami, które inspirują człowieka
                  do tworzenia abstrakcyjnych pojęć. Z kolei




                  David Warrilow w inscenizacji Wyludniacza Samuela
                  Becketta (Nowy Jork, 1977)
fot.: r. landry
pojęcia służą nazywaniu rzeczy niedających        d. l.-r.: Jeżeli nic innego nie ma, to           ona względne schronienie przed wyczuwaną
się uchwycić zmysłami. Wyrażenie „ziemia          świadomość tego obezwładnia, paraliżuje.         nieludzkością „drugiej strony”. Na ten temat
niebo jak jedno, we wszystkie strony bezkres”     Pojawia się paniczny lęk, doświadcze-            Zbigniew Herbert napisał jeden ze swych
powtarzające się wielokrotnie w Bez nie opisu-    nie absurdu egzystencji. O tym się bar-          najlepszych wierszy, Do Marka Aurelego:
je rzeczywistości widzianej ludzkimi oczami,      dzo trudno myśli – a myślenie to może
to nie jest żaden ziemski krajobraz. To jest      przyprawić o obłęd. Pisze Pan, że w tej          Dobranoc Marku lampę zgaś
koncept-model, wyrażający – nie przedsta-         sytuacji człowiek zaczyna do siebie mówić.       i zamknij książkę Już nad głową
wiający – jeden z trzech założonych przez         Dlaczego?                                        wznosi się srebrne larum gwiazd
pisarza aspektów bytu poza ludzką świadomo-       a. l.: Owszem, myśl, że z tego-co-jest nie ma    to niebo mówi obcą mową
ścią. Pojęcie nieskończoności, podobnie jak       ucieczki, bo nie ma dokąd zbiec, że świat jest   to barbarzyński okrzyk trwogi
wieczności, ma dwa znaczenia, w zależności        skazany na bycie (bo „raczej jest coś niż nic”   którego nie zna twa łacina
od tego, do czego się je odnosi. Jeśli odnosimy   – jak sformułował to Leibniz), czy to w formie   to lęk odwieczny ciemny lęk
je do świata zjawisk, czyli do świata postrze-    statycznej, ostatecznej entropii, czy w formie   o kruchy ludzki ląd zaczyna
ganego przez człowieka, to oznacza ono coś,       dynamicznej, wiecznego powrotu, napawa           bić [...]
co nie ma końca, co dłuży się w nieskończo-       człowieka lękiem. Pokazuje to, jak silna jest
ność, zarówno w sensie przestrzennym, jak         matryca czasu i przestrzeni: że mimo uzy-        d. l.-r.: Łacina Marka Aureliusza nie zna
i czasowym, co można w nieskończoność             skanej świadomości pozoru czy przynajmniej       tego okrzyku trwogi, gdyż świadomość
rozciągać. Jeśli zaś odnosimy je do rzeczy-sa-    względności tych kategorii nie możemy się        pozoru, o której Pan mówi, zyskał dopie-
mej-w-sobie, czyli do domniemanej substancji      radykalnie od nich oderwać i mimowolnie          ro człowiek XX wieku. Ów „ciemny lęk”
poza ludzkim doświadczeniem, to wówczas           przenosimy je w sferę, gdzie nie mają racji      jest dziedzictwem ostatniego stulecia. Czy
oznacza ono brak – jest pojęciem czysto           bytu. Racjonalnie rzecz biorąc, człowieka nie    u Becketta ważne jest tylko to, że człowiek
negatywnym. Należy je czytać: NIE-skończo-        powinna obchodzić wieczność, nicość lub jej      mówi, czy ważne jest też, co mówi? Czy są
ność, BEZ-czas. Taką funkcję ma, na przykład,     przeciwieństwo: niemożność nicości, ponie-       słowa, które koją samotność?
wyrażenie „prawdziwe schronienie nareszcie        waż mocą własnej dedukcji uznał je za nie-       a. l.: Ów „ciemny lęk” to jednak znamię
bez wyjścia”. W tym koncepcie-modelu nie          poznawalne. Tym bardziej więc nie powinien       nie tylko ostatniego stulecia czy dziedzictwo
chodzi o to, że coś nie ma wyjścia w sensie, że   mieć do nich jakiegokolwiek emocjonalnego        nowożytnej epoki. To coś znacznie głęb-
jest bezwzględnie zamknięte, że nie można         stosunku, ani się ich bać, ani o nich marzyć.    szego i, powiedziałbym, ponadczasowego.
tego czegoś opuścić wskutek niepokonalnej         A jednak nie może się on od tego w pełni         Zresztą proszę zwrócić uwagę: Herbert pisze
przeszkody. Tu chodzi o to, że coś nie ma wyj-    uwolnić. Trudno odpowiedzieć, dlaczego tak       „odwieczny”. Mnie się wydaje, że chodzi tu
ścia z natury rzeczy, która polega na tym, że     jest: czy jest to tylko wada egzystencji, czy    o pierwotny niepokój metafizyczny, mający
wyjścia w ogóle nie zakłada. Może to być, na      jednak jakieś znamię samego bytu, które          swe źródło w jakby instynktownej świadomo-
przykład, absolutna otwartość albo bezmier-       w ten sposób się ujawnia. W każdym razie         ści bycia cząstką nadrzędnej całości. Obojęt-
ność – punkt matematyczny albo wszystko-co-       antidotum na tę bolączkę jest mowa – jedyny      ne, jak człowiek wyobraża sobie i tłumaczy
-jest. Nie można „wyjść” z wszystkiego-co-        prawdziwie ludzki wynalazek, będący kamie-       swoje miejsce i rolę w kosmosie, czy w formie
-jest nie dlatego, że nie ma to „drzwi”, lecz     niem węgielnym jego kruchego domostwa            uprzywilejowanej (że jest koroną stworze-
dlatego, że... nie ma dokąd, bo poza tym nic      na ziemi. Człowiek ucieka przed lękiem           nia i centralnym punktem widzenia), czy
innego nie ma.                                    metafizycznym w mowę, ponieważ daje mu           w formie zdegradowanej (że jest przypadkową




                                                          autoportret 3 [28] 2009 | 43
hybrydą, jeśli nie upiornym nowotworem            różnicy pomiędzy podmiotem a przed-            sposób, w trybie autoregulacji. Oczywiście
w łonie bytu), nie może on zakwestionować         miotem, postrzegającym a postrzeganym.         można sobie powiedzieć, że to także będzie
podstawowej relacji zachodzącej między nim        Człowiek epok wcześniejszych doświad-          naturalne – bo czyż rozum człowieka nie jest
a resztą świata, która jest relacją części do     czał wobec bezkresu uczuć wzniosłych,          cząstką natury? – niemniej skutki tej autore-
całości. To właśnie od uzmysłowienia sobie        a wraz z nimi swoistej estetycznej przy-       gulacji są nieprzewidywalne. Mogą doprowa-
tej relacji wszystko się zaczyna. To właśnie      jemności. U bohaterów Becketta pozostała       dzić do niespodziewanej samozagłady albo
jej świadomość uruchamia lawinę następstw:        już tylko groza i poczucie zagubienia...       degeneracji. Ale mogą też doprowadzić do tak
powstawanie kosmogonii, mitów religijnych,        a. l.: Wzbraniałbym się przed hierarchi-       radykalnej przemiany, że owa zmutowana
teorii naukowych. Chodzi o to, czy i jak          zacją czy stopniowaniem metafizycznego         istota nie będzie już tożsama z tą, którą na-
człowiek może się pojednać ze światem; czy        lęku w perspektywie historycznej. No bo jak    zywamy homo sapiens. I teraz proszę zwrócić
i jak może odnaleźć modus vivendi. Narzędziem     to mierzyć? Owszem, człowiek współczesny       uwagę, jakie ta perspektywa budzi lęki. Otóż
tego procesu – poszukiwania, budowania,           przeżywa głęboki stres wskutek odkryć,         człowiek, choć zawsze, od zarania dziejów,
oswajania – jest mowa. Bo to wszystko dzieje      których sam dokonał, a które redukują go       narzekał na swój los i marzył o wybawieniu
się w języku i poprzez język. Dlatego też naj-    do nie wiadomo co oznaczającej kombinacji      – najwymowniejszym wyrazem tego jest mit
ważniejsze jest, ŻE się mówi, a dopiero potem     materialnej i czynią jego dawną świetność      wygnania z raju i nadziei powrotu do niego
– CO. Ale oczywiście od tego, co się powie – to   pozorną, czysto subiektywną. Cóż jednak        – to jednak zarówno w obliczu końca świata
znaczy, co się wymyśli i w co się uwierzy –       wiemy o lękach dawno minionych generacji,      (samozagłady), jak i w obliczu antykafkow-
zależy nasze samopoczucie. Jeśli wymyśli się      o lękach ludzi w starożytności, a zwłasz-      skiej przemiany (czyli nie w karalucha, lecz
przekonującą „bajkę” konsolacyjną, będzie         cza w czasach prehistorycznych? Przewa-        w coś jeśli nie lepszego, to przynajmniej
ono lepsze. Jeśli nie uda się takiej wymyślić     ga świata nad nimi, i to w skali lokalnej,     sterylniejszego i mniej cierpiącego) odczuwa
albo wymyśli się „bajkę” złowrogą, jak choćby     była po prostu miażdżąca. A powstające na      ogromny niepokój. I wcale nie dlatego, że
właśnie tę scjentystyczną, redukującą czło-       tym gruncie wierzenia również budziły          może się to nie udać, że zamiast zbiorowego
wieka do poziomu – owszem, bardzo skompli-        grozę, jak choćby przeraźliwa wizja piekła     samobójstwa lub ulepszenia siebie dojdzie
kowanej – niemniej jednak maszyny-rzeczy,         i wiekuistych mąk. W dzisiejszych czasach      do pogorszenia i jeszcze większej męki, lecz
to będzie ono zdecydowanie gorsze.                pojawiają się zupełnie nowe obawy, związa-     przede wszystkim dlatego, że... przestanie
                                                  ne ze świadomością ewolucji i możliwością      być sobą, że przeistoczy się w kogoś innego
d. l.-r.: Chciałabym jeszcze powrócić do          automodyfikacji człowieka. Ludzkość po         niż jest. A przecież tego, kim jest, nie akcep-
specyfiki trwogi człowieka XX wieku.              raz pierwszy w historii stanęła w obliczu      tuje, odrzuca...
Oczywiście ma Pan rację – „ciemny lęk”            stosunkowo szybkiej i w pewnym stopniu
w wierszu Herberta ma charakter egzy-             świadomej mutacji, a raczej automutacji.       d. l.-r.: To już fobie człowieka XXI wieku...
stencjalny, ogólnoludzki. Jednak strach,          Biologia molekularna, inżynieria genetycz-     Rozmawialiśmy głównie o świadomości
który pojawia się w cytacie z Pańskiej            na, klonowanie – to wszystko nieuchronnie      zbiorowej. Czy mogłabym na zakończenie
książki (przywołanym na początku roz-             zmierza ku wielkiemu eksperymentowi na         zapytać o doświadczenie jednostkowe? Co
mowy) i ten doświadczany przez bohate-            życiu, a zatem i na ludzkim gatunku. Dotych-   Pan odczuwa, spoglądając w rozgwieżdżone
rów Samuela Becketta, wydaje się jeszcze          czas gatunek ewoluował sam, na mocy nie-       niebo lub przechadzając się brzegiem Bałty-
„ciemniejszy”, to panika związana z tym,          znanych w pełni praw natury. W cywilizacji     ku? Czy Pan nadal do siebie mówi? A jeśli
o czym mówił Pan wcześniej – zatarciem            technicznej może zacząć ewoluować w inny       tak, i jeżeli wolno mi zapytać, to co?




                                                          autoportret 3 [28] 2009 | 44
a. l.: Patrząc w niebo czy na cokolwiek na
ziemi – na góry, rzeki, morza – coraz częściej
myślę o niepewności czy względności tych
obrazów, o ich uzależnieniu od właściwej
mi jako pewnej istocie percepcji. Nie żebym
przeczył istnieniu czegokolwiek poza mną,
nie wpadam w skrajny solipsyzm. Chodzi mi
tylko o to, że coraz ostrzej „widzę” nieosta-
teczność rzeczy. Rzeczy są, jakie są, jedynie
dla mnie, przez umysł. Poza nim są czymś
innym, pozbawionym wyglądu albo mogą-
cym się jawić na milion innych sposobów,
zależnych od warunków potencjalnego „od-
biorcy”. To, co widzę, to dziwna, zagadkowa
reakcja natury na samą siebie. Natura, nie
wiedzieć czemu, przybiera postać podmiotu
i otwiera się na siebie. Ale ten akt nie daje
obiektywnego obrazu czy też bezwzględnej
prawdy. Ten akt daje zaledwie powidok,
fantom, pozór: świat w kostiumie zrobionym
z czterech wymiarów i światła. Jego byt jest
dwuznaczny: jest i nie jest zarazem. Jest jako
coś, co jest; nie ma go w danej postaci. Po-
dobnie jak ze snem, który będąc złudzeniem,
działa jednak na zmysły (i to do tego stopnia,
że budzimy się z krzykiem) i nieraz zostaje
w pamięci.

Jeżeli w takich razach, gdy o tym wszystkim
myślę, zaczynam do siebie mówić, to jest to
przeznaczone – z natury rzeczy – dla mnie.




Ręka Davida Warrilowa w inscenizacji Wyludniacza
Samuela Becketta (Nowy Jork, 1977)




                                                   fot.: r. landry

More Related Content

More from Małopolski Instytut Kultury

More from Małopolski Instytut Kultury (20)

Oficyna Raczków- przewodnik.pdf
Oficyna Raczków- przewodnik.pdfOficyna Raczków- przewodnik.pdf
Oficyna Raczków- przewodnik.pdf
 
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
 
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
 
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
 
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
 
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
 
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
 
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
 
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
 
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
 
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
 
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni" (prezen...
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni"  (prezen...MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni"  (prezen...
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni" (prezen...
 
PARK KRAKOWSKI "Dla ciała i ducha " (wystawa)
PARK KRAKOWSKI "Dla ciała i ducha " (wystawa) PARK KRAKOWSKI "Dla ciała i ducha " (wystawa)
PARK KRAKOWSKI "Dla ciała i ducha " (wystawa)
 
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
 
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
 
BELUARD W ROŻNOWIE (przewodnik)
BELUARD W ROŻNOWIE (przewodnik)BELUARD W ROŻNOWIE (przewodnik)
BELUARD W ROŻNOWIE (przewodnik)
 
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
 
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
 
ZAMEK W CZCHOWIE (baner)
ZAMEK W CZCHOWIE (baner)ZAMEK W CZCHOWIE (baner)
ZAMEK W CZCHOWIE (baner)
 
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE (pocztówka)
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE (pocztówka)PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE (pocztówka)
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE (pocztówka)
 

Dwuznaczny obraz świata, z Antonim Liberą rozmawia Dorota Leśniak - Rychlak, Bezkres

  • 1. D zdjęcie z okładki książki: a. libera, godot i jego cień, wydawnictwo znak, kraków 2009 ługie, samotne spacery szeroką, białą plażą ciągnącą się w nie- skończoność wzdłuż granatowej toni. Bezkresna perspektywa, bladoniebieska mgiełka, porosłe trzciną wydmy i wystające z piasku, odarte z kory gałęzie – jakby resztki szkieletów prehi- storycznych zwierząt. I pustka, żywego ducha. Jedynie szum fal i wiatru, i chrzęst kamyków lub piasku pod podeszwą san- dałów. I nagle w tej scenerii, w obliczu ogromu wszystkiego – masy piasku i wody, odległości, przestrzeni – epifania ułudy lub przynajmniej względności tego, co jest... co widać. Przemożna intuicja, że jest to iluzja, fantom, powstałe – no właśnie, gdzie? Bo powiedzieć, że w głowie, to popaść w błędne koło. To, co dzieje się w głowie (co o tym wiadomo z badań), to taka sama idea jak reszta tej całej jawy; bo powzięta tak samo – za pośrednictwem zmysłów. Więc w gło- wie, lecz w innym wymiarze: „poniżej” szarych komórek, „poniżej” biochemii, „poniżej” nawet molekuł i cząstek elemen- tarnych. Ale na tym nie koniec. Bo gdzie- musi tak być, choćby nie miało trwać wiecz- koszmar, uczłowiecza nieludzkie. Może kolwiek tkwi źródło takiego obrazu świata, nie. A więc jest w tym konieczność. Zresztą świat śni o sobie z podobnego powodu – nie to przecież jeszcze ważniejsza jest jego nie tylko w tym, czyli w zasadzie i for- mogąc znieść jawy nocy, bezgranicznej praprzyczyna. Dlaczego to, co jest – czym- mie owej pozornej jawności, lecz również ciemności? kolwiek jest i po co – jawi się, jak się jawi, w samym byciu, w samym fakcie istnienia, właśnie tak, nie inaczej, w tak gigantycznej w niemożności nicości. „Wyjść” można Antoni Libera, Godot i jego cień, Kraków 2009, skali, dającej się w nieskończoność rozcią- tylko z formy, z substancji wyjścia nie ma. s. 37-38. gać albo dzielić? Co powoduje, że świat... Nie ma, bo nie ma dokąd. Ponieważ nie ma majaczy sam o sobie? A skoro już majaczy, granic. – Przerażająca myśl, od której się a to jest nieodparte (bo oto właśnie to robi: słabo robi. Tak że się mimowolnie zaczyna we mnie – przeze mnie – mną – tym, co do siebie mówić; cokolwiek, choćby i nawet nazywam sobą) i nie do powstrzymania (bo te obłędne rojenia. Bo głośna artykulacja Powyżej: scena z prapremiery Czekając na Godota nie da się tego powstrzymać), to znaczy, że uśmierza czy tłumi lęk; bo język oswaja Samuela Becketta autoportret 3 [28] 2009 | 40
  • 2. dwuznaczny obraz świata z antonim liberą rozmawia dorota leśniak-rychlak dorota leśniak-rychlak: Czytając antoni libera: Beckett nie zajmuje się rzeczywistość. Długo tego nie rozumiano. Jak Pana najnowszą książkę, natrafiłam na psychologią; nie opisuje takich czy innych na- neutralny, zdawałoby się, akt obserwacji może fragment zadziwiająco łączący się z tema- strojów czy wrażeń. Nicuje je raczej, podważa. wpływać na obserwowany obiekt? – zadawano tem numeru, nad którym właśnie praco- Demaskuje iluzje. Jedną z nich – podstawową pytania. Oczywiście Einsteinowi nie chodziło waliśmy. Wstępnie definiowaliśmy nasze – jest czasoprzestrzeń i idąca w ślad za nią o wpływ w sensie oddziaływania. Jemu cho- zadanie jako opisanie relacji jednostki idea nieskończoności. Dla Becketta, uważnego dziło właśnie o to, o czym wcześniej w katego- i przestrzeni, której granic nie ogarnia. niegdyś czytelnika dzieł Kartezjusza, Kanta riach logicznych pisali filozofowie, czyli o to, Przy ponownej lekturze Godota i jego cienia i Schopenhauera, przestrzeń i czas, a także że rzecz-sama-w-sobie (substancja) przestaje – Pańskiej, jeżeli można tak to określić, rozciągłość (to, że można je w nieskończoność być sobą w „optyce” podmiotu. intelektualnej autobiografii i zarazem dzielić lub mnożyć) to kategorie umysłu, zapisu fascynacji Samuelem Beckettem – a nie obiektywne cechy rzeczywistości. To, Wracając do Pani pytania, odpowiedziałbym znalazłam wiele wątków bardziej lub mniej że świat jawi się nam w przestrzeni i czasie na nie tak: Beckett nie mówi, co się dzieje ze związanych z pojęciem bezkresu. Najbar- jako nieskończenie wielki, świadczy jedynie świadomością człowieka wobec „nieogarnio- dziej uderzająca jest przeprowadzona na o nas jako poznającym podmiocie, a nie o nim nego”, jako że „nieogarnione” nie jest dlań kartach książki analiza krótkiego tekstu samym. Świat, jakim go znamy, jest tylko obiektywne, lecz subiektywne. Beckett mówi Becketta pt. Bez (zamieszczonego zresztą projekcją, pewnym „wyglądem”, funkcją ludz- raczej, że w ludzkiej świadomości, jako pew- przez Pana w całości w aneksie publikacji) kiej percepcji. Która nie oddaje świata takim, nym szczególnym miejscu w świecie, dzieje z powtarzającym się motywem „płaskiego jakim on jest (jeśli w ogóle jest „jakiś” w spo- się coś takiego, iż powstaje fantom „nieogar- bezkresu” i ludzkiego ciała, które jako jedy- sób bezwzględny), lecz tylko jego „powidok”, nionego”. ne w tym świecie jest w pozycji „na sztorc”. będący reakcją czegoś, co pozostając rzeczą Czy mógłby Pan opisać, co dzieje się ze (mózgiem), wyradza się w nie-rzecz (jaźń), d. l.-r.: Wydaje się, że taki obraz jest świadomością człowieka wobec nieogarnio- na rzecz-samą-w-sobie (substancję). Einstein przez Becketta przywoływany w sposób nego w twórczości Samuela Becketta? mówił, że obserwator zmienia obserwowaną szczególny... Fantom „ziemi nieba bez autoportret 3 [28] 2009 | 41
  • 3. końca” jest jednym z głównych motywów w Bez, morze pojawia się w słuchowisku Popioły, a także w Końcówce, widziane z jed- nego z okien. Jednego z bohaterów Końcówki otacza nierozjaśnialna ciemność – Hamm jest niewidomy (ślepnie również Pozzo w drugim akcie Czekając na Godota). Wreszcie Didi i Gogo – „tragikomiczni włóczędzy zagubieni w kosmosie”. Taki fantom jawi się jednak również często bohaterowi Pana opowieści. Opisana w Godocie i jego cieniu Pańska pierwsza lektura utworu Bez ma miejsce na promie, więc konfrontuje Pan swoje intuicje z otaczającym przestworem morza, a także z wcześniejszymi wakacyj- nymi epifaniami podczas nadbałtyckich przechadzek. Swą opowieść rozpoczyna Pan obrazem narratora zawieszonego w ciemności na pokładzie samolotu gdzieś nad Atlantykiem i w tej „scenografii” dokonującego bilansu swego życia. Na kartach książki przeżywa Pan lądowa- nie człowieka na Księżycu i kontempluje Statek szaleńców Breughla. I jest jeszcze opis nieszczęsnego losu Łajki... w zagadkowy sposób spleciony z pierwszym Pańskim spotkaniem z Beckettem – z obejrzeniem warszawskiej inscenizacji Czekając na Godota. Czemu służy przywoływanie obrazu bez- kresu u Samuela Becketta? a. l.: U Becketta są obrazy i pojęcia i każda z tych kategorii pełni inną funkcję. Obrazy pozornej nieskończoności, takie jak płaszczy- zna morza ucięta linią horyzontu albo droga ciągnąca się nie wiadomo dokąd, są realny- mi sceneriami, które inspirują człowieka do tworzenia abstrakcyjnych pojęć. Z kolei David Warrilow w inscenizacji Wyludniacza Samuela Becketta (Nowy Jork, 1977) fot.: r. landry
  • 4. pojęcia służą nazywaniu rzeczy niedających d. l.-r.: Jeżeli nic innego nie ma, to ona względne schronienie przed wyczuwaną się uchwycić zmysłami. Wyrażenie „ziemia świadomość tego obezwładnia, paraliżuje. nieludzkością „drugiej strony”. Na ten temat niebo jak jedno, we wszystkie strony bezkres” Pojawia się paniczny lęk, doświadcze- Zbigniew Herbert napisał jeden ze swych powtarzające się wielokrotnie w Bez nie opisu- nie absurdu egzystencji. O tym się bar- najlepszych wierszy, Do Marka Aurelego: je rzeczywistości widzianej ludzkimi oczami, dzo trudno myśli – a myślenie to może to nie jest żaden ziemski krajobraz. To jest przyprawić o obłęd. Pisze Pan, że w tej Dobranoc Marku lampę zgaś koncept-model, wyrażający – nie przedsta- sytuacji człowiek zaczyna do siebie mówić. i zamknij książkę Już nad głową wiający – jeden z trzech założonych przez Dlaczego? wznosi się srebrne larum gwiazd pisarza aspektów bytu poza ludzką świadomo- a. l.: Owszem, myśl, że z tego-co-jest nie ma to niebo mówi obcą mową ścią. Pojęcie nieskończoności, podobnie jak ucieczki, bo nie ma dokąd zbiec, że świat jest to barbarzyński okrzyk trwogi wieczności, ma dwa znaczenia, w zależności skazany na bycie (bo „raczej jest coś niż nic” którego nie zna twa łacina od tego, do czego się je odnosi. Jeśli odnosimy – jak sformułował to Leibniz), czy to w formie to lęk odwieczny ciemny lęk je do świata zjawisk, czyli do świata postrze- statycznej, ostatecznej entropii, czy w formie o kruchy ludzki ląd zaczyna ganego przez człowieka, to oznacza ono coś, dynamicznej, wiecznego powrotu, napawa bić [...] co nie ma końca, co dłuży się w nieskończo- człowieka lękiem. Pokazuje to, jak silna jest ność, zarówno w sensie przestrzennym, jak matryca czasu i przestrzeni: że mimo uzy- d. l.-r.: Łacina Marka Aureliusza nie zna i czasowym, co można w nieskończoność skanej świadomości pozoru czy przynajmniej tego okrzyku trwogi, gdyż świadomość rozciągać. Jeśli zaś odnosimy je do rzeczy-sa- względności tych kategorii nie możemy się pozoru, o której Pan mówi, zyskał dopie- mej-w-sobie, czyli do domniemanej substancji radykalnie od nich oderwać i mimowolnie ro człowiek XX wieku. Ów „ciemny lęk” poza ludzkim doświadczeniem, to wówczas przenosimy je w sferę, gdzie nie mają racji jest dziedzictwem ostatniego stulecia. Czy oznacza ono brak – jest pojęciem czysto bytu. Racjonalnie rzecz biorąc, człowieka nie u Becketta ważne jest tylko to, że człowiek negatywnym. Należy je czytać: NIE-skończo- powinna obchodzić wieczność, nicość lub jej mówi, czy ważne jest też, co mówi? Czy są ność, BEZ-czas. Taką funkcję ma, na przykład, przeciwieństwo: niemożność nicości, ponie- słowa, które koją samotność? wyrażenie „prawdziwe schronienie nareszcie waż mocą własnej dedukcji uznał je za nie- a. l.: Ów „ciemny lęk” to jednak znamię bez wyjścia”. W tym koncepcie-modelu nie poznawalne. Tym bardziej więc nie powinien nie tylko ostatniego stulecia czy dziedzictwo chodzi o to, że coś nie ma wyjścia w sensie, że mieć do nich jakiegokolwiek emocjonalnego nowożytnej epoki. To coś znacznie głęb- jest bezwzględnie zamknięte, że nie można stosunku, ani się ich bać, ani o nich marzyć. szego i, powiedziałbym, ponadczasowego. tego czegoś opuścić wskutek niepokonalnej A jednak nie może się on od tego w pełni Zresztą proszę zwrócić uwagę: Herbert pisze przeszkody. Tu chodzi o to, że coś nie ma wyj- uwolnić. Trudno odpowiedzieć, dlaczego tak „odwieczny”. Mnie się wydaje, że chodzi tu ścia z natury rzeczy, która polega na tym, że jest: czy jest to tylko wada egzystencji, czy o pierwotny niepokój metafizyczny, mający wyjścia w ogóle nie zakłada. Może to być, na jednak jakieś znamię samego bytu, które swe źródło w jakby instynktownej świadomo- przykład, absolutna otwartość albo bezmier- w ten sposób się ujawnia. W każdym razie ści bycia cząstką nadrzędnej całości. Obojęt- ność – punkt matematyczny albo wszystko-co- antidotum na tę bolączkę jest mowa – jedyny ne, jak człowiek wyobraża sobie i tłumaczy -jest. Nie można „wyjść” z wszystkiego-co- prawdziwie ludzki wynalazek, będący kamie- swoje miejsce i rolę w kosmosie, czy w formie -jest nie dlatego, że nie ma to „drzwi”, lecz niem węgielnym jego kruchego domostwa uprzywilejowanej (że jest koroną stworze- dlatego, że... nie ma dokąd, bo poza tym nic na ziemi. Człowiek ucieka przed lękiem nia i centralnym punktem widzenia), czy innego nie ma. metafizycznym w mowę, ponieważ daje mu w formie zdegradowanej (że jest przypadkową autoportret 3 [28] 2009 | 43
  • 5. hybrydą, jeśli nie upiornym nowotworem różnicy pomiędzy podmiotem a przed- sposób, w trybie autoregulacji. Oczywiście w łonie bytu), nie może on zakwestionować miotem, postrzegającym a postrzeganym. można sobie powiedzieć, że to także będzie podstawowej relacji zachodzącej między nim Człowiek epok wcześniejszych doświad- naturalne – bo czyż rozum człowieka nie jest a resztą świata, która jest relacją części do czał wobec bezkresu uczuć wzniosłych, cząstką natury? – niemniej skutki tej autore- całości. To właśnie od uzmysłowienia sobie a wraz z nimi swoistej estetycznej przy- gulacji są nieprzewidywalne. Mogą doprowa- tej relacji wszystko się zaczyna. To właśnie jemności. U bohaterów Becketta pozostała dzić do niespodziewanej samozagłady albo jej świadomość uruchamia lawinę następstw: już tylko groza i poczucie zagubienia... degeneracji. Ale mogą też doprowadzić do tak powstawanie kosmogonii, mitów religijnych, a. l.: Wzbraniałbym się przed hierarchi- radykalnej przemiany, że owa zmutowana teorii naukowych. Chodzi o to, czy i jak zacją czy stopniowaniem metafizycznego istota nie będzie już tożsama z tą, którą na- człowiek może się pojednać ze światem; czy lęku w perspektywie historycznej. No bo jak zywamy homo sapiens. I teraz proszę zwrócić i jak może odnaleźć modus vivendi. Narzędziem to mierzyć? Owszem, człowiek współczesny uwagę, jakie ta perspektywa budzi lęki. Otóż tego procesu – poszukiwania, budowania, przeżywa głęboki stres wskutek odkryć, człowiek, choć zawsze, od zarania dziejów, oswajania – jest mowa. Bo to wszystko dzieje których sam dokonał, a które redukują go narzekał na swój los i marzył o wybawieniu się w języku i poprzez język. Dlatego też naj- do nie wiadomo co oznaczającej kombinacji – najwymowniejszym wyrazem tego jest mit ważniejsze jest, ŻE się mówi, a dopiero potem materialnej i czynią jego dawną świetność wygnania z raju i nadziei powrotu do niego – CO. Ale oczywiście od tego, co się powie – to pozorną, czysto subiektywną. Cóż jednak – to jednak zarówno w obliczu końca świata znaczy, co się wymyśli i w co się uwierzy – wiemy o lękach dawno minionych generacji, (samozagłady), jak i w obliczu antykafkow- zależy nasze samopoczucie. Jeśli wymyśli się o lękach ludzi w starożytności, a zwłasz- skiej przemiany (czyli nie w karalucha, lecz przekonującą „bajkę” konsolacyjną, będzie cza w czasach prehistorycznych? Przewa- w coś jeśli nie lepszego, to przynajmniej ono lepsze. Jeśli nie uda się takiej wymyślić ga świata nad nimi, i to w skali lokalnej, sterylniejszego i mniej cierpiącego) odczuwa albo wymyśli się „bajkę” złowrogą, jak choćby była po prostu miażdżąca. A powstające na ogromny niepokój. I wcale nie dlatego, że właśnie tę scjentystyczną, redukującą czło- tym gruncie wierzenia również budziły może się to nie udać, że zamiast zbiorowego wieka do poziomu – owszem, bardzo skompli- grozę, jak choćby przeraźliwa wizja piekła samobójstwa lub ulepszenia siebie dojdzie kowanej – niemniej jednak maszyny-rzeczy, i wiekuistych mąk. W dzisiejszych czasach do pogorszenia i jeszcze większej męki, lecz to będzie ono zdecydowanie gorsze. pojawiają się zupełnie nowe obawy, związa- przede wszystkim dlatego, że... przestanie ne ze świadomością ewolucji i możliwością być sobą, że przeistoczy się w kogoś innego d. l.-r.: Chciałabym jeszcze powrócić do automodyfikacji człowieka. Ludzkość po niż jest. A przecież tego, kim jest, nie akcep- specyfiki trwogi człowieka XX wieku. raz pierwszy w historii stanęła w obliczu tuje, odrzuca... Oczywiście ma Pan rację – „ciemny lęk” stosunkowo szybkiej i w pewnym stopniu w wierszu Herberta ma charakter egzy- świadomej mutacji, a raczej automutacji. d. l.-r.: To już fobie człowieka XXI wieku... stencjalny, ogólnoludzki. Jednak strach, Biologia molekularna, inżynieria genetycz- Rozmawialiśmy głównie o świadomości który pojawia się w cytacie z Pańskiej na, klonowanie – to wszystko nieuchronnie zbiorowej. Czy mogłabym na zakończenie książki (przywołanym na początku roz- zmierza ku wielkiemu eksperymentowi na zapytać o doświadczenie jednostkowe? Co mowy) i ten doświadczany przez bohate- życiu, a zatem i na ludzkim gatunku. Dotych- Pan odczuwa, spoglądając w rozgwieżdżone rów Samuela Becketta, wydaje się jeszcze czas gatunek ewoluował sam, na mocy nie- niebo lub przechadzając się brzegiem Bałty- „ciemniejszy”, to panika związana z tym, znanych w pełni praw natury. W cywilizacji ku? Czy Pan nadal do siebie mówi? A jeśli o czym mówił Pan wcześniej – zatarciem technicznej może zacząć ewoluować w inny tak, i jeżeli wolno mi zapytać, to co? autoportret 3 [28] 2009 | 44
  • 6. a. l.: Patrząc w niebo czy na cokolwiek na ziemi – na góry, rzeki, morza – coraz częściej myślę o niepewności czy względności tych obrazów, o ich uzależnieniu od właściwej mi jako pewnej istocie percepcji. Nie żebym przeczył istnieniu czegokolwiek poza mną, nie wpadam w skrajny solipsyzm. Chodzi mi tylko o to, że coraz ostrzej „widzę” nieosta- teczność rzeczy. Rzeczy są, jakie są, jedynie dla mnie, przez umysł. Poza nim są czymś innym, pozbawionym wyglądu albo mogą- cym się jawić na milion innych sposobów, zależnych od warunków potencjalnego „od- biorcy”. To, co widzę, to dziwna, zagadkowa reakcja natury na samą siebie. Natura, nie wiedzieć czemu, przybiera postać podmiotu i otwiera się na siebie. Ale ten akt nie daje obiektywnego obrazu czy też bezwzględnej prawdy. Ten akt daje zaledwie powidok, fantom, pozór: świat w kostiumie zrobionym z czterech wymiarów i światła. Jego byt jest dwuznaczny: jest i nie jest zarazem. Jest jako coś, co jest; nie ma go w danej postaci. Po- dobnie jak ze snem, który będąc złudzeniem, działa jednak na zmysły (i to do tego stopnia, że budzimy się z krzykiem) i nieraz zostaje w pamięci. Jeżeli w takich razach, gdy o tym wszystkim myślę, zaczynam do siebie mówić, to jest to przeznaczone – z natury rzeczy – dla mnie. Ręka Davida Warrilowa w inscenizacji Wyludniacza Samuela Becketta (Nowy Jork, 1977) fot.: r. landry