Zadomowienie, z Tomaszem Różyckim rozmawiają Aleksadra Gabriel i Łukasz Galusek, Przestrzenie kolonialne
1. T
ymczasem w ogródku, na jego wschodnich kresach, i najdalsze kresy. Jednak mieszkające na kresach mrówki
nic nie zapowiadało spokojnego lata. Znaki przedziwne z coraz większym niepokojem obracały głowy w kierunku
i częste ulewy były zwiastunem niezwyczajnych zdarzeń. dzikich pól pozarastanych trawą zaraz przy siatce,
Najpierw w okolice siatki i krzaków agrestu zaczęli się przenosić gdyż z tamtej strony dawał się wyczuć wciąż większy niepokój i hałas.
okoliczni żule, odkąd sklepowa zaczęła ich gonić spod sklepiku,
gdzie przesiadywali. Potem widziano na grządkach marchewki Wujka, […]
jak się rozglądał, a potem już poszedł. Zachorowały Czerwone mrówki, wygnane ze swych siedzib,
w ogromnej ilości mszyce i zupełnie się już nie nadawały do niczego, ruszyły wkrótce przez ulicę Drzymały i Placek z Jabłkami,
wreszcie papierówki zaczęły oblatywać już późną wiosną Bramę Pierwszego Maja na ogród i ganek, a tam napotkały
w ogromnej ilości, że mimo starań Babcia w dzień i w nocy zaraz przy furtce graniczną stanicę czarnego mrowiska,
nie nastarczała wcale ich obierać i wykorzystywać w swojej starej kuchni. obsadzoną przez młode mrówki-studentki, świeżo wyklute
z białawych kokonów, dzieci jeszcze, dopiero uczące się i z braku
[…] wojownic posłane w rozpaczy na pierwszą linię, podczas
Któregoś dnia ktoś nasikał pod furtką. Widziano w krzakach gdy już wynoszono larwy i zapasy, Szanowną Królową
kreta ze zwichniętą łapą. Wszystko to zdawało i jej małżonków w bezpieczne okolice. Młode mrówki,
się zapowiadać jakieś niebezpieczeństwo bez miary, zająwszy budynek stacyjki i budkę dróżnika opodal,
nadchodzące od wschodniej, zakrzaczonej strony. stanęły czułek w czułek z najdzikszym oddziałem mrówek
Tam też patrole czarnych mrówek dostrzegły wkrótce czerwonych, pędzących na złamanie karku od samych działek,
pierwsze oznaki nadchodzącej wojny: dwie czerwone mrówki, nazywanym Pierwszą Armią Mrówczą, wsławionym rzeziami mszyc
które uprowadziły bezczelnie biedronkę, a potem wróciły, i szczypawek.
by żreć papierówki. Tymczasem dla czarnych mrówek
wróciły na chwilę dobre czasy. Po straszliwych stratach Tomasz Różycki, Dwanaście stacji. Poemat, Kraków 2004, s. 48-49, 127-128.
spowodowanych najazdem ślimaków i deszczem papierówek,
nadeszły dni tłuste. Nie dość, że handel z mszycami rozkwitał, ilustracja: jakub woynarowski
to jeszcze zgniłe jabłka dostarczały pożywienia w wielkich ilościach.
Mrówki zaczęły budować na nowo swoje siedziby w miejscach
im niegdyś zabranych przez żuczki-gnojki i grządki marchewki,
pietruszki i cebuli. Powoli kraj się zaczął podnosić z ruiny,
powstawały osady i metry korytarzy łączących centrum
2. zadomowienie
Z Tomaszem Różyckim rozmawiają Aleksandra Gabriel i Łukasz Galusek
aleksandra gabriel: W pierwszej Jak się kształtowały relacje między tymi którego ta społeczność bardzo się zamykała
części Dwunastu stacji pisze Pan: „Był ma- grupami? W jaki sposób te grupy nauczyły na nowych, na Polaków, którzy przyjeżdżali
rzec, bardzo ciemny i bardzo szalony, taki, się z sobą współżyć? i uważali się za lepszych Polaków niż miej-
jakie bywają / często w tej części Europy t. r.: Te zagadnienia na pewno w sposób scowi. To jest jedna rzecz.
nad Odrą, w przedwcześnie poszarzałym bardzo dokładny przebadali socjologowie
mieście, / które nazywało się Opole, po i etnologowie i być może wszystkie moje Z kolei społeczność Kresowiaków była rów-
niemiecku Oppeln”. Czy dzisiaj jest to obserwacje czy spostrzeżenia okażą się ama- nież zamknięta, oni także przeżyli swoje
bardziej Opole, czy Oppeln? torskie i łatwe do podważenia, ale wydaje traumy – zostali wysiedleni, w związku
tomasz różycki: Chyba jednak Opole, mi się, że na początku musiał być między z tym zakładali tutaj, można by to nazwać,
chociaż nie wiem, czy ta druga nazwa mimo tymi grupami dosyć mocny, może nie wyspy lub kolonie albo rozpraszali się w ja-
wszystko nie żyje w pamięci części mieszkań- konflikt, ale jednak trudność w odnalezie- kimś zupełnie obcym środowisku. I wtedy
ców regionu; myślę tutaj przede wszystkim niu się wynikająca z całej masy przyczyn, ujawniała się obcość, rozmaite różnice,
o mniejszości niemieckiej. Ta nazwa być może niekoniecznie charakterologicznych czy które przez lata się nawarstwiały, różnice
funkcjonuje też wciąż dla byłych, przed- społecznych. W wypadku Kresowiaków i Ślą- w charakterze lokalnym, regionalnym tych
wojennych mieszkańców Opola. Ja miałem zaków wynikało to przede wszystkim z bar- grup. Kresowiacy, gdyby sporządzić statysty-
raczej na myśli nazwę związaną z historią, dzo trudnych warunków, w jakich obydwu kę, byli inni niż Ślązacy, więc z pewnością
tak jak ona funkcjonowała jeszcze przed grupom przyszło się spotkać. Z jednej strony miejscowym nie podobała się cała masa ich
wojną, i myślę, że ten typ istnienia historii Ślązacy wciąż przeżywali wojenną traumę cech. Stąd na przykład wzięła się nazwa
w mieście ciągle trwa, ciągle gdzieś tam tkwi, tego, że byli traktowani, na przykład przez „chadziaje”, wskazująca, że przybysze ze
jesteśmy zmuszeni z nim przebywać i albo na Armię Czerwoną, jak Niemcy, w związ- wschodu są mniej porządni, mniej czyści,
to w ogóle nie zwracamy uwagi, albo jakoś się ku z czym mieli bardzo ciężkie przeżycia mniej zorganizowani, dużo piją i tak dalej,
tym przejmujemy, zajmujemy. powojenne. Później musieli niejednokrot- co w pewnym sensie kojarzyło się Ślązakom
nie ukrywać tę niemieckość, powiązanie z tym, co widzieli, kiedy przechodziła Armia
a. g.: Na Opolszczyźnie są obecne przy- z niemiecką kulturą (które było oczywiste, Czerwona. Ci ze wschodu widzieli natomiast
najmniej trzy społeczności. Przybyli ze ponieważ ludzie ci przez wiele lat mieszkali osoby bardzo podobne do typowych Niem-
wschodu Kresowiacy oraz – można powie- w Niemczech, toteż trudno żeby nie uczest- ców. Można powiedzieć, że tutaj się spotkały
dzieć – rdzenni Ślązacy. Ponadto w dru- niczyli w życiu tego kraju), albo byli z tego dwa bieguny. I musiały się one w nowej
giej połowie XX wieku do tego regionu powodu prześladowani w ten czy inny spo- sytuacji jakoś odnaleźć, co było na pewno
przybywało wiele osób z centralnej Polski. sób. Był to poważny problem i powód, dla trudne. Pewnie niejednokrotnie zdarzały się
autoportret 4 [29] 2009 | 73
3. historie w stylu Romea i Julii – nawet jeśli zaczęło się to bardzo powoli zmieniać. Myślę, Myślę, że termin „kolonializm” może być ade-
młodzi mieli się ku sobie, to rodzina nie że Kresowiacy byli uprzywilejowaną grupą kwatny tylko w takim, powiedzmy: paradok-
pozwalała na znajomość. Pamiętam doskona- w tym sensie, natomiast w poszczególnych salnym, zastosowaniu. Jest trochę bardziej
le, że jeszcze w tym starszym pokoleniu, gdy miejscowościach, w konkretnych relacjach skomplikowany, może to jest re-kolonizacja
ktoś ze Ślązaków żenił się z Polką czy wycho- sąsiedzkich, wówczas kiedy byli w mniej- czy swego rodzaju odbicie. Pewne cechy
dził za mąż za Polaka, była to duża sensacja szości, na pewno wyglądało to bardzo różnie kolonializmu można wyodrębnić, oczywiście,
i kontrowersja. Natomiast dla Kresowiaków i często trudno było im znaleźć nawet akcep- podobnie jak w każdej formie ekspansji tery-
też było bardzo istotne, czy przyszły małżo- tację, nie mówiąc o jakimkolwiek dobrym torialnej, nawet przy każdej formie migracji.
nek był „od nas” czy „stamtąd”. Kwestia, kto przyjęciu – nie można generalizować. Status kolonialisty mogą otrzymać wówczas
skąd pochodzi, zawsze była bardzo ważna, nawet wypędzeni ze swoich domów uchodźcy.
ale wydaje mi się, że uwidaczniało się to a. g.: Można zatem mówić o Śląsku Myślę, że w wypadku działań polskiego pań-
przede wszystkim w najstarszym pokoleniu, Opolskim jako o przestrzeni kolonialnej? stwa w ramach administracyjnego zagospoda-
kolejne generacje już coraz mniej zwracały Czy Pana zdaniem termin „kolonializm” rowania tych ziem po wojnie coś takiego jak
uwagę na ten aspekt. Myślę, że w przy- znajduje zastosowanie w wypadku tego kolonializm miało miejsce (jednak w porów-
wiązanych do tradycji społecznościach, na regionu? naniu z innymi państwami był on delikatny).
wsiach, to może wciąż być dosyć istotne, ale t. r.: W paradoksalny sposób – można. Jeże-
w mieście już nie. Podziały przesuwają się li byśmy tę sprawę przełożyli na wcześniejsze łukasz galusek: Tak jak w najeździe
raczej w stronę folkloru, na temat którego lata, czyli okres do roku 1945, i przeanalizo- mrówek czerwonych na czarne, który
można opowiadać żarty, ale nie jest to, przy- wali stosunki polsko-niemieckie, wtedy na obserwuje Wnuk – bohater Dwunastu stacji
najmniej mam nadzieję, poważny problem pewno można powiedzieć o jakiejś formie – w ogrodzie Babci? Zapewne można to
społeczny. kolonializmu, podobnie jak mówi się o pol- starcie interpretować według znanego
skim kolonializmie na wschodzie. To jest i z historii, i z rodzinnych opowieści klu-
a. g.: Czy któraś z grup dominowała nad niesłychanie modne słowo ostatnio i nie ma cza? I to równolegle w obu planach – czyli
drugą? Czy też żyły one zupełnie obok mowy, by bez niego obyła się jakakolwiek w kontekście wygnanych ze swych domów
siebie, w zamkniętych społecznościach? dyskusja mniej lub bardziej akademicka. Kresowiaków i podobnie wygnanych stąd
t. r.: Myślę, że można mówić zarówno Z tym że jest to kolonializm zupełnie inny Ślązaków, ale też i tych, którzy na Śląsku
o pewnej izolacji, jak i o próbach domina- od tego, z którego wziął się nurt istniejący pozostali, choć nie zdołali się oprzeć „pod-
cji. Kresowiakom łatwiej było się dostać do obecnie w środowiskach akademickich (bo bojowi” nowo przybyłych uciekinierów ze
wszelkich instytucji, nie musieli udowadniać ten wziął się z poszukiwania analogii do wschodu.
nikomu, że są Polakami. Zajmowali różne kolonii zachodnioeuropejskich w Afryce czy t. r.: Można, chociaż dlatego jest to o mrów-
decyzyjne stanowiska, a z tym wiąże się Ameryce Południowej i jest to z pewnością kach, a nie o ludziach, żeby te interpretacje
dominacja. Osobami odpowiedzialnymi za zupełnie inna historia). Trudno mówić o ty- były nieoczywiste, żeby za każdym razem
mnóstwo decyzji byli przesiedleńcy ze wscho- powych kolonialistach w wypadku rodzin, było miejsce na coś nowego. Jednakże na
du, znaczną część elit stanowili Kresowiacy. które się zasymilowały albo wybrały jakąś pewno można interpretować tę scenę w ten
Społeczność Śląska była w dużej mierze spo- kulturę dominującą, co jest dużo bardziej sposób, ale uwaga – każda polityczna in-
łecznością wiejską, więc nie miała dostępu złożone niż w prostym podziale na koloniza- terpretacja będzie nadużyciem. Wolałbym
do instytucji państwowych, dopiero później torów i tubylców. jednak nie odnosić tego bezpośrednio do
autoportret 4 [29] 2009 | 74
4. warunków śląskich, bo się zanadto pogubię. problemy z zadomowieniem, ze znalezie- tory. I chociaż sztywne łącze wiąże mnie
Pisząc to, myślałem bardziej o Kresach. To ma niem swojego miejsca odnoszę do tamtej, z Rzymem, na szczęście wszystkie drogi
też inne sensy, znaczenie symboliczne odno- fikcyjnej już w tej chwili, legendarnej, są zasypane”. Niczym Pessoa tworzy Pan
szące się bezpośrednio do bardzo konkretnych mitycznej rzeczywistości. Co ważniejsze, heteronimy, tyle że dla miasta, a więc
wypadków historycznych. Nie chciałem mó- ta latająca kraina nie ma wiele wspólnego mamy już nie tylko Oppeln, stolicę Śląska
wić o tych konkretnych sytuacjach, ale jakoś z prawdziwym Lwowem, który mogłem Podolskiego, ale i Tomi. O jakiej ambiwa-
przenieść to w taką parabolę mrówkową. kilka razy zwiedzać – Lwów jest inny, lencji ono mówi, kogo skrywa? Wygnańca
Jedne mrówki próbują zdominować drugie miasto moich wierszy przynależy raczej do na dalekiej prowincji, poetę wrzuconego
mrówki, czerwoni – czarnych, wojownicy opowieści zapamiętanych w dzieciństwie, w obcy, niechętny mu świat; czy spogląda-
– tych nastawionych bardziej pokojowo. do tych historii, kiedy wszystko było tam nie z Tomi to zesłanie, czy może przywilej?
niesamowicie piękne, wielkie, radosne, lub t. r.: Dobre pytanie, zawierające w sobie
ł. g.: Kolonie kojarzą się z podbojem i pły- odwrotnie – przerażające i straszne, ale wszelkie odpowiedzi... Na pewno jest to gra
nącymi zeń zyskami, ale dla nas w swoim przerażającym kształcie (opowieści literacka, która coś skrywa, jakąś wiadomość
– Polaków, i szerzej: Środkowoeuropejczy- wojenne), jak również w tym radosnym, o mojej relacji z tym miastem. Jest tu więc
ków – wiążą się przede wszystkim z utra- pięknym kształcie (anegdoty i krajobrazy) mowa o obcości tego miejsca, którą próbuję
tą, tęsknotą, rozpamiętywaniem. Można przekraczało wielokrotnie granice mojego przezwyciężyć, ale i pielęgnuję ją dla wła-
powiedzieć, że wiersze czy eseje są naszymi ówczesnego świata, było tym niezbędnym snych celów. Prowincja daje niesłychany
„towarami kolonialnymi”, które pachną naddatkiem, tym fantastycznym krajem, przywilej bycia „poza”. Co może znaczyć
„tamtym światem”, a mówiąc bardziej se- który kształtował moją wyobraźnię. pisanie w prowincjonalnym mieście, możemy
rio – żyją poniekąd jego mitem, rekonstru- zobaczyć w przypadku Schulza, genialnego
ują go, kultywują tak swoiście rozumiany Moja „korespondencja” z innymi pisarzami prowincjusza, najjaśniejszej i równocześnie
topos. Przed oczami stają więc Wilno odbywa się na dziwnych zasadach. Jestem najciemniejszej gwiazdy w moim literackim
Miłosza, Lwów i Czerniowce Herberta… poniekąd pogrobowcem tych tematów. Nie gwiazdozbiorze.
Powinowactwa z poetami podejmującymi urodziłem się tam, nie mam żadnych, nawet
taki wysiłek nie są dla Pana obojętne, choć najsłabszych wspomnień. Wszystko dotyczy Mowa tu również o innym biegunie wszelkich
zapewne szczególnie rozumiane? Jednym wyobraźni i wyboru, mówiąc bardzo górno- moich literackich i duchowych pielgrzymek
z fundamentów polskiej wyobraźni kultu- lotnie, duchowej ojczyzny, której te właśnie – o Morzu Śródziemnym i kulturze śródziem-
rowej są przecież słowa „Litwo! Ojczyzno terytoria są ważną częścią. nomorskiej. Wspomniane wino na przykład
moja! ty jesteś jak zdrowie. / Ile cię trzeba to moja wielka miłość. W Opolu jest wzgórze
cenić, ten tylko się dowie, / Kto cię stra- ł. g.: I jeszcze raz poeta i jego miasto. o nazwie Winów. Kiedyś, przed zmianą klima-
cił”, na co Pan odpowiada niejako inwoka- W publikowanych w „Dwutygodniku” tu, były tam podobno winnice i robiono wino
cją do Opola–Oppeln: „To miasto, choroba [www.dwutygodnik.com – przyp. red.] – jedną butelką takiego wina można było za-
moja! Prątek czarnej żółci, smutny tumor Notatkach z miejsca postoju pojawia się Tomi, bić konia, nie z powodu mocy, ale dlatego, że
[…] – jakże cię nienawidzę, miasto!”. w którym „nikt nie mówi po łacinie, było tak kwaśne. Jestem z pewnością jedyną
t. r.: Oczywiście, to jest mityczna kraina, a wino zamarza w butelkach, ale wszyscy osobą na Ziemi oczekującą z niecierpliwością
do której się odnoszę, rodzaj mojej lite- w swoich dialektach przeklinają zimę, globalnego ocieplenia. Zasadzę wtedy winnicę
rackiej, napowietrznej ojczyzny. Wszelkie odśnieżają pojazdy i rozmrażają akumula- w Opolu.
autoportret 4 [29] 2009 | 75