SlideShare une entreprise Scribd logo
1  sur  32
Télécharger pour lire hors ligne
Dym i ogieo
Deszcz z wielką siłą uderzał o szyby małej chatki, znajdującej się w środku
lasu. Padało od kilku dni i nie zanosiło się na to, aby w najbliższym czasie miało
przestad. Nagle niebo przecięła błyskawica, a po chwili dało się słyszed odległy
grzmot.
Elena przerwała na chwilę czytanie książki. Lubiła deszcz, ale wiedziała, że w
takiej pogodzie Sabrina, jej opiekunka, na pewno nie wróci do domu. Jej
mentorka nie miała w zwyczaju podróżowad w czasie burzy.
Nagle rozległo się ciche pukanie. Elena ściągnęła brwi. Chwyciła leżący na stole
sztylet. Miał on zdobioną rękojeśd, oraz srebrne ostrze. Była to jedyna pamiątka
Eleny po jej ojcu. Po matce została jej natomiast torba na ramię. Dlatego
dziewczyna zawsze miała te przedmioty pod ręką.
Tak uzbrojona otworzyła drzwi. Do izby od razu wbiegł wysoki chłopak.
Brązowe włosy przykleiły mu się do czoła zasłaniając oczy. Mokre ubrana
przyległy do ciała, podkreślając wyrzeźbione mięśnie.
-Ukryj mnie. Proszę- wyszeptał, nerwowo zerkając przez ramię.
Elena zamknęła drzwi. Następnie zaczęła gasid światła. Zdążyła w ostatniej
chwili. Minutę później dało się słyszed tętent kopyt nieopodal chatki.
Dziewczyna ostrożnie wyjrzała przez okno. Zauważyła grupkę jeźdźców. Jeden z
nich zeskoczył z wierzchowca i przywarł do ziemi, szukając śladów. Po chwili z
powrotem usiadł na koniu. Powiedział coś do swoich wspólników, a potem
ruszyli przed siebie.
Czemu nas nie zauważyli?- pomyślała dziewczyna. I nagle przypomniała sobie
jak zeszłego lata poszła do lasu i nie zdążyła wrócid do domu przed zmrokiem .
Próbowała po ciemku znaleźd chatę, lecz nie udało jej się, dlatego spędziła noc
w lesie. Rano okazało się, że zasnęła pod chatą. W nocy bardzo trudno było
zobaczyd ten budynek.
Elena odczekała chwile, następnie zapaliła jedną lampkę, tym samym
rozpraszając mrok panujący w pomieszczeniu. Jej oczy czujnie lustrowały całe
pomieszczenie, w poszukiwaniu chłopaka. Siedział on w kącie, dysząc ciężko.
Jego czoło zrosił pot. Lewą ręką trzymał się za brzuch. Palce miał ubrudzone od
własnej krwi.
-Zdejmuj koszulę-powiedziała do niego spokojnie.- Opatrzę cię.
Chłopak posłuchał jej. Kilka minut później siedział już na krześle. Rana na
brzuchu przestała krwawid. Chłopak natomiast z ciekawością przyglądał się
dziewczynie krzątającej się po kuchni.
-Nazywam się Markus-odezwał się, aby przerwad milczenie.
Liczył, że dziewczyna mu odpowie, lecz ona dalej z wielką zawziętością kroiła
warzywa. Po chwili podeszła do stołu z miską pełną zupy, którą postawiła w
milczeniu przed Markusem.
-Dziękuję- chłopak popatrzył z wdzięcznością na dziewczynę. –Czy mogę
poznad twoje imię?
-Jestem Elena- odpowiedziała dziewczyna, siadając przy stole.
Patrzyła jak zawartośd miski znika w ustach Markusa. Lecz nie to zaprzątało jej
myśli. Miała tak wiele pytao dotyczących jego osoby, ale nie miała zamiaru ich
zadad. Jeśli będzie chciał, to sam jej powie.
Markus też spoglądał co jakiś czas na dziewczynę. Intrygowała go. Była
kompletnym przeciwieostwem dziewczyn, które do tej pory poznał. Tamte w
kółko gadały i zadawały mu setki pytao. Ona zaś siedziała chicho, prawie się nie
odzywając. Nie bała się też go ukryd, chociaż nie wiedziała kim jest. Opatrzyła
mu także ranę.
Markus spojrzał jeszcze raz na Elenę.
Powinienem jej wyjaśnid – zastanawiał się.
Wiedział, że gdyby opowiedział dziewczynie, co mu się przydarzyło, naraziłby ją
na wielkie niebezpieczeostwo. Postanowił więc milczed i szybko skooczyd jeśd. I
tak spędził już za dużo czasu w tej chatce. Łowcy niedługo zorientują się, gdzie
Markus się schował i spróbują go dopaśd.
Kilka minut później talerz świecił pustkami. Markus spojrzał ostatni raz na
Elenę.
- Ponownie dziękuje. Jestem ci bardzo wdzięczny, lecz teraz muszę zobaczyd
się z królem.
-Musisz odpocząd-powiedziała Elena.
Markus nie posłuchał jej. Wstając od stołu poczuł silny ból, który z powrotem
powalił go na krzesło. Jasne plamy zaświtały mu przed oczami.
-Mówiłam. Rana jest jeszcze świeża, więc musisz poleżed w łóżku, chociaż
jeden dzieo. W tym czasie twój organizm powinien zregenerowad utracone siły.
Mam akurat wolne posłanie. Zaraz ci je przygotuje- i nie czekając na odpowiedź,
Elena opuściła pokój.
-Ale…
Markus próbował protestowad, lecz dziewczyna zaraz mu przerwała.
-Jeśli jeszcze nie zrozumiałeś, to jesteś ranny i musisz wypocząd. Po drugie jest
ciemno i pada deszcz, a las nie jest wtedy najbezpieczniejszym miejscem. Po
trzecie ci ludzie, którzy cię śledzili, mogą się chowad gdzieś w krzakach. Po
czwarte, król nie zając, nie ucieknie. Tym bardziej w środku nocy. Zrozumiałeś,
czy mam powtórzyd?
Markus wbił wzrok w szybę. Nieważne jakich argumentów by użył, ona i tak
znajdzie coś żeby go zatrzymad. A musiał jej przyznad, że miała rację w tym, co
mówiła. Dlatego, gdy łóżko było już gotowe, Markus padł na nie i zasnął.
Koło godziny siódmej rano zaczęło świtad. To właśnie wtedy Markus został
zbudzony. Otworzywszy szeroko oczy, ujrzał Elenę, szarpiącą go za ramię.
Wszędzie dookoła unosił się gęsty dym. Dziewczyna podała mu jakąś szmatkę
do zasłonięcia twarzy. Następnie kazała mu podążad za sobą, do tylnej sieni.
Tam odsunęła dywan, zasłaniający ukryte w podłodze drzwi. Markus pomógł
Elenie podnieśd ciężką klapę, która głośno opadła na ziemię.
Oczom chłopaka ukazał się głęboki tunel, w który śmiało wskoczyła
dziewczyna. Idąc przodem oświetlała drogę trzymaną w ręce lampką. Sekretne
przejście prowadziło do stajni, która na szczęście nie została podpalona.
-Wsiadaj.
Elena pokazała Markusowi czarną klacz stojącą w boksie. Chłopak podszedł do
wierzchowca z obawą. Nie zbyt ufał koniom, lecz przełamał się i zajął miejsce w
siodle.
-Stajnia jest trochę oddalona od chatki, i dośd dobrze ukryta. Ci idioci na
pewno jej nie dostrzegli, więc może uda ci się prześlizgnąd niezauważenie. W
razie czego, będę ubezpieczad twoje tyły- powiedziała ściągając łuk wiszący na
ścianie.
Chłopak chciał zaprotestowad, lecz Elena szepnęła coś do ucha klaczy, a ta
galopem wybiegła ze stajni. Narobiła przy tym tyle hałasu, że zwróciła uwagę
zwiadowców, którzy ruszyli w pościg za Markusem.
I wtedy do akcji wkroczyła Elena. Celnie mierzyła do przeciwników, którzy
padali na ziemię. Lecz jeden z nich niezauważenie zaatakował ją od tyłu.
Dziewczyna upadła, a łuk wypadł jej z ręki.
Widząc to, Markus zawrócił galopującą klacz. Sprawnie ominął przeciwników
zatrzymując się tuż obok Eleny, która powoli stawała na nogi. Obydwoje
wiedzieli, że ich sytuacja jest krytyczna. Jedyną bronią jaką posiadali był sztylet
dziewczyny.
I nagle gdzieś z boku poszybowała strzała, która celnie trafiła w szyję jednego
z jeźdźców. Reszta bandy nerwowo rozglądała się po zaroślach, szykując się na
kolejny atak. Po chwili z krzaków zaczęli wyłaniad się jeźdźcy. Lecz nie była to ta
sama grupka, która więziła Elenę i Markusa. Miedzy nimi widad było wyraźną
różnice. Szaty nowoprzybyłych były białe, zdobione na piersi herbem króla.
Jednak ubiór jednego z nich był bardziej strojny. Widad było w nim bogactwo.
Do wykonania jego użyto drogocennych kamieni oraz złotych nitek. Elena od
razu domyśliła się, że jest ich dowódcą. Jego błękitne oczy czujnie lustrowały
przeciwników, czekając na dogodny moment do ataku. Wiedział, że jakikolwiek
błąd będzie kosztowad go życie dziewczyny i chłopaka.
Ktoś musiałby odwrócid ich uwagę-pomyślał.
Na co on czeka?- głowiła się Elena. Nagle ją olśniło. Jej dłoo powędrowała w
stronę sztyletu. Nikt nawet tego nie zauważył. Zaciskając palce na rękojeści,
Elena wybrała cel, następnie rzuciła się, zadając celny cios w brzuch
przeciwnika. Dziewczyna nie chciała go zabid. To nie leżało w jej naturze. Jednak
to co zrobiła, odwróciło uwagę zwiadowców i dało okazje do ataku drugiej
drużynie. Po chwili na polanie nie pozostał już żaden żywy członek wrogiej
bandy. Ci, którzy przeżyli, uciekli do lasu, pozostali leżeli martwi na ziemi.
Elena nie zwracała uwagi na toczącą się dookoła niej walkę.
Spędziłam w tym domu siedemnaście lat. Wszystkie moje najważniejsze
wspomnienia związane są z tym miejscem. Jak ja wyjaśnię to Sabrinie.
Nagle poczuła czyjąś dłoo na ramieniu. Wystraszona odruchowo zadała cios
łokciem w brzuch, następnie podstawiając nogę przeciwnikowi powaliła go na
ziemię.
-Podnieś się, a wbiję ci ten sztylet w sam środek gardła- zagroziła Elena, lecz
gdy zobaczyła kogo powaliła na ziemię, bezzwłocznie schowała sztylet.-
Przepraszam, wzięłam cię …
-Nic nie szkodzi- przerwał jej chłopak uśmiechając się przyjaźnie. –Mój błąd.
Na przyszłośd będę wiedzied, aby cię nie zachodzid od tyłu. Przy okazji, jestem
Heath.
-Elena- powiedziała dziewczyna, pomagając wstad chłopakowi.- A ten tam, to
Markus- wskazała na szatyna.
Chłopacy skinęli sobie głowami w geście powitalnym. Heath omiótł
wzrokiem trupy. Jego spojrzenie zatrzymało się na mężczyźnie, którego
zaatakowała Elena.
Ta dziewczyna jest bardzo odważna- pomyślał.
Nagle wielki sokół przeleciał po niebie, rzucając cieo na polanę oraz
zgromadzonych na niej ludzi. Zrobił kilka kółek, a potem dumnie wylądował na
ramieniu Eleny.
-To twój ptak?- spytał Heath, ruchem głowy wskazując zwierzę. Dziewczyna
przytaknęła.
– To lepiej podziękuj temu złodziejowi, bo to on praktycznie uratował wam
życie. Gdyby nie ukradł mi rano śniadania, nigdy bym się za nim nie ruszył, a tak
to zauważyłem dym i postanowiłem to sprawdzid.
Elena spojrzała z wdzięcznością na ptaka. Sokół przez chwilę siedział jej
jeszcze na ramieniu, potem odleciał.
-Czy może wiecie, czego ci ludzie chcieli od was?- spytał Heath.
-Przypuszczam- odezwał się Markus- że szukali mnie. Posiadam informacje,
które niezwłocznie powinny dotrzed do króla.
-Skoro tak, to musimy się pospieszyd.
Na zamku-małe zamieszanie
Elena pierwszy raz widziała zamek króla od wewnątrz. Grube mury
ozdobiono kosztownymi obrazami oraz gobelinami. Co kilka metrów stały
srebrne zbroje. Podłoga była wyłożona czerwonym dywanem. Lecz Elenie
najbardziej podobały się obrazy. Kiedy przechodziła obok nich, nie mogła
oderwad oczu.
-Jesteśmy- powiedział Heath, zatrzymując się przed masywnymi drzwiami. Ich
framuga była pięknie zdobiona scenami z bitew i nie tylko. Elena domyśliła się,
iż drzwi upamiętniały ważne wydarzenia z życia miasta: budowę zamku,
coroczne żniwa oraz wiele innych.
-Gotowi?
Elena spojrzała na Markusa. Przecież to on uważał, że musi skontaktowad się z
władcą. Chłopak najwyraźniej zauważył, że wszyscy czekają na jego reakcję,
dlatego skinął głową na znak gotowości. Heath pchnął drzwi.
Ich oczom ukazała się ogromna sala wykonana z białego marmuru. Wysokie
sklepienie wykonano z kolorowych witraży, które rzucały cienie na podłogę.
Naprzeciw dwuskrzydłowych drzwi znajdował się królewski tron. Po bokach dwa
mniejsze, jeden dla królowej, drugi dla następcy tronu. Pod ścianami
znajdowały się długie ławy, miejsca dla lordów, baronów, doradców oraz innych
ważnych osób na zamku.
-Witaj ojcze- chłopiec zwrócił się do króla, a następnie zajął miejsce po jego
prawicy.
Słowa wypowiedziane przez Heatha oszołomiły Elenę. Dopiero po chwili do
dziewczyny dotarło, że stoi przed królem oraz księciem, dlatego niezwłocznie
uklękła. Markus zrobił to samo.
-Pozdrawiamy Cię panie – powiedzieli jednocześnie.
-Darujcie sobie te ceregiele i od razu mówcie co was sprowadza.
-Władco, nazywam się Markus. Przybyłem z Joldeni, aby ostrzec Cię, iż król
Masylijski szykuje się do ataku na twoje królestwo.
-To jakiś absurd, panie. Nie masz chyba zamiaru wierzyd temu chłopakowi. To
jeszcze dziecko.-Z tyłu sali odezwał się jakiś głos. Należał on do brodatego
mężczyzny. Elena od razu stwierdziła, że nie lubi tego typa.
- Po drugie pochodzi z Joldenii- kontynuował- a z tego, co wiem, to nie należy
ona do naszych ziem, więc jaki interes ma ten chłopak, że informuje nas o
ataku? A może to pułapka?
Wszystkie spojrzenia zatrzymały się na Markusie. Każdy czekał na jego
odpowiedź, jednak chłopak milczał. Król okazał się jednak wyrozumiałą osobą.
-Sir Nicolasie, wierzę temu chłopcu. Już raz zignorowałem ostrzeżenie o
czyhającym niebezpieczeostwie i do dziś żałuję, dlatego mów dalej, jak duża jest
armia przeciwnika.
- Nie umiem zbytnio oszacowad ich liczby, ale rycerze zbiegają się z każdej
części cesarstwa Masylijskiego. W ich planach leży zdobycie całego królestwa.
Nie mają zamiaru oszczędzid nikogo poza dziedmi.
-Jeśli ci się coś nie podoba, to możesz wyjśd- fuknęła Elena.- On ryzykował
życie, aby dostarczyd te informacje na królewski dwór. Został przy tym ranny, a i
tak upierał się aby tu iśd. Skoro ty uważasz to za bzdury, to możesz wyjśd.
Dziewczyna przez chwilę patrzyła z furią na Nicolasa. Dopiero po chwili
doszło do niej, że na sali panuje cisza i wszyscy patrzą na nią.
-Przepraszam- bąknęła.
-Wręcz przeciwnie- oburzył się król.- Nicolasie, ta dziewczyna ma rację. Jeśli ci
się coś nie podoba, to możesz opuścid salę.
-Ależ pan…
-Nie przerywaj mi. Masz niezwłocznie opuścid tę komnatę i zająd się swoimi
sprawami.
Na sali powstało małe zamieszanie, gdyż królewski doradca nie chciał wyjśd za
drzwi. Musiała mu w tym pomóc królewska straż.
-Dziękuję- wyszeptał Markus do ucha Eleny wykorzystując chwilowy brak
zainteresowania jego osobą.
-Nie ma za co- odpowiedziała mu dziewczyna. Gdy spojrzała w stronę tronu,
Heath uśmiechał się do niej.
Życie w luksusie- Magdalena
Przez kolejne dni Markus spędzał cały czas z królem. Opowiadał mu o planach
wroga. Obmyślał wraz ze strategami plan działao.
Elena w tym czasie zwiedzała zamek. Dużo czasu spędzała też z Heathem. Lecz
nie zawsze. Książę musiał przebywad w towarzystwie Magdaleny.
Magdalena była piękną blondynką o błękitnych oczach. Ubrana była w białe
szaty, w których wyglądała jak anioł. Miała też zostad przyszłą żoną księcia.
Elena nie za bardzo ją lubiła. Zawsze, gdy spędzała czas z Heathem, pojawiała
się ona i zabierała go. Oczywiście obrzucała przy tym Elenę złym spojrzeniem.
Kiedy obok niej był Heath stawała się niezwykle miłą osobą, lecz gdy tylko
znikał jej z oczu, ujawniała swoją prawdziwą naturę. Krzyczała na służące, a gdy
coś robiły źle, to nie wahała się ich uderzyd. Elena nigdy nie widziała, jak
Magdalena kogoś bije, ale Clair sama opowiedziała jej o tym, jak kiedyś
oberwała za to, że podała jej za zimną kaczkę.
Elena często siedziała w kuchni, gdzie przyglądała się jak Clair gotuje różne
dania dla króla. Czasami tez jej pomagała, ale częściej po prostu siadała przy
stole i prowadziła z nią długie rozmowy. Clair opowiadała jej o życiu na
królewskim dworze. Rzucała też co jakiś czas mimowolnie pytania dotyczące
Markusa. Elena od razu domyśliła się, że ten muskularny chłopak podoba się
dziewczynie., dlatego chętnie odpowiadała jej na pytania, o ile mogła. Sama
przecież nie znała chłopaka za dobrze. Lecz zdarzały się dni, gdy Clair była
strasznie zajęta. Nie miała wtedy czasu na pogaduszki z Eleną.
Ten dzieo też zanosił się na samotny, dlatego uczennica zielarki zabrała z
zamkowej biblioteki opasłą książkę i zaszyła się z nią w swojej komnacie. Była to
bardzo ciekawa lektura. Zawierała zbiór baśni dla dzieci. Sabrina nigdy nie
dawała Elenie do czytania takich książek, dlatego była to jakaś miła odmiana.
Normalnie Elena musiałaby czytad jakiś zakurzony zielnik lub książkę
zawierającą opisy chorób. Elena była już w połowie książki, gdy usłyszała
pukanie do drzwi. Niechętnie odkładając lekturę, poszła otworzyd drzwi, za
którymi stał Heath i … Magdalena.
W drogę
Stojąc na wzgórzu, Elena patrzyła na wędrujące dzieci. Nie mogła uwierzyd, że
minęły już dwa tygodnie odkąd po raz pierwszy spotkała Markusa.
-Chodź- Markus podszedł do niej, zabierając jej wodze od Koniczynki. Elena
niechętnie dogoniła towarzysza oraz klacz. Nie podobał się jej ten cały plan
króla.
Według informacji Markusa, cesarz Masylijski zamierzał podbid całe królestwo
Olcjielhemu, mordując po drodze wszystkich mężczyzn oraz kobiety. Przy życiu
miały pozostad jedynie dzieci, które po odpowiednim przeszkoleniu, wcielanoby
do armii.
Dlatego król postanowił, że dzieci z całego królestwa udadzą się do Szarej
Skały, twierdzy znajdującej się w najtrudniej dostępnym miejscu w królestwie.
Podróż potrwa ponad miesiąc. Podróżnicy mieli uzupełniad zapasy jedzenia w
miastach, w których się zatrzymają. Jednak mieszkaocom nie za bardzo podobał
się ten pomysł, dlatego już po pięciu dniach dużo dzieciaków głodowało.
Głównie mali chłopcy i dziewczyny, którym starszaki podbierały jedzenie.
Jedynymi osobami, które cały czas miały jedzenie była elita, w skład której
wchodziły dzieciaki baronów oraz książę. Zawsze podróżowali wozem, a noce
spędzali w dużym namiocie. Reszta dzieciaków nie miała tak dużo szczęścia.
Spanie na dworze podczas deszczu, osłabiło bardzo odpornośd niektórych
dzieci, dlatego po paru dniach ponad połowę obozu bolało gardło. Niektóre
dzieciaki miały gorączkę.
Elena i Markus starali się nimi opiekowad. Jeśli dziecko nie mogło już iśd,
siadało na Koniczynce, jednak po kilku dniach na koniu brakowało już miejsca i
Markus musiał też nosid dzieciaki na plecach . Elena podawała natomiast
chorym różne herbatki. Co jakiś czas rzucał się jej też w oczy ciemnowłosy
chłopak, który każdego dnia podczas postoju przynosił głodnym dzieciakom coś
do jedzenia. Chciała kiedyś nawet podejśd do niego i pogadad, ale zawsze znikał
jej z oczu. Trzeciego dnia do Eleny i Markusa podeszła piątka chłopaków, którzy
zaoferowali im pomoc. Lecz Elena wiedziała, że długo tak nie wytrzymają,
dlatego zamierzała coś z tym zrobid. Kiedy wieczorem grupa zatrzymała się na
odpoczynek, dziewczyna ruszyła śmiałym krokiem w stronę namiotu elity. Przy
wejściu zatrzymał ją strażnik. Był to chłopak mniej więcej w wieku Eleny.
Dziewczyna często widziała go, kręcącego się z Nicolasem.
-Dokąd?- spytał, lecz zanim dostał odpowiedź padł na ziemię nieprzytomny.
-Dzięki- powiedziała Elena do klęczącego nad strażnikiem Markusa. Chłopak
wyciągnął kawałek liny i zaczął związywad mu ręce.- Po co to robisz?
-Mam z nim na pieoku, a po drugie usiłuje ci pomóc wejśd do środka.
Elena poczekała na Markusa i weszli razem. Gdy tylko zebrani zauważyli ich
obecnośd, nastała cisza. Rozmowy ustały, a spojrzenia wszystkich spoczęły na
przybyłych.
-Elena! Markus ! Co was sprowadza? –spytał Heath.
-Rozumiem, iż jest to coś pilnego skoro nie mogliście poczekad aż zjemy –
dodała Magdalena. W jej głosie czud było nienawiśd.
-Spokojnie kochanie, nie denerwuj się- uspokoił ja książę.
Magdalena uśmiechnęła się. Na każdym kroku musiała podkreślad, że jest
narzeczoną księcia, i że po śmierci króla to ona będzie stad u jego boku jako
nowa królowa.
Elena zignorowała jej zachowanie i zaczęła mówid.
-Przepraszam że przerwałam ci kolację - Elena zwróciła się do Magdaleny.- Ale
przyszłam tu, aby powiedzied, że na zewnątrz znajdują się tysiące chorych
dzieci, które nie mają co jeśd, a ty w tym czasie się opychasz.
Magdalena poczerwieniała na twarzy. W pewnym momencie wyglądała, jakby
miała zamiar rzucid się na Elenę, lecz książę zauważył to i położył swoją dłoo na
jej dłoni.
W namiocie zapanował ogólny harmider. Każdy gadał między sobą, patrząc
przy tym co jakiś czas na Elenę. Lecz dziewczynie to nie przeszkadzało. W
pewnym momencie do namiotu wszedł Nicolas. Gdy tylko ujrzał Elenę, stanął
jak zamurowany.
-Ty- krzyknął, wskazując palcem.- Co ty tu robisz?
-Ja? Ja uświadamiam wszystkim tu zebranym ich głupotę. Zaczęłam od
Magdaleny, ale jeśli masz zamiar mi przerywad to możesz byd następny.
Elena spokojnie czekała na odpowiedź z jego strony, jednak Nicolas odszedł
zrezygnowany, aby stanąd za fotelem księcia. Dziewczyna dopiero teraz
zobaczyła, że Heath siedzi spokojnie na swoim miejscu. Nie był oburzony jak
cała reszta. Bawiła go ta cała farsa, lecz w pewnym momencie uznał, że to już
przesada, dlatego wstał.
W namiocie od razu zapadła cisza. Każdy czekał na jego reakcję, szczególnie
Magdalena, które myślała, że jej narzeczony ukarze Elenę. Zamiast tego, chłopak
spokojnie przemówił.
-Kontynuuj.
-Tak jak mówiłam, na zewnątrz głodują tysiące dzieci, a taka ilośd racji
żywnościowych jaką dysponujemy nie wystarczy nam na całą podróż.
-Jakbyś zapomniała, to zapasy uzupełniamy w miastach-wtrąciła Magdalena.
-Tylko mamy jeden problem. Mieszkaocy niezbyt chętnie oddają nam swoje
plony. Dlatego uważam, iż sami powinniśmy zorganizowad sobie jakoś jedzenie.
Moglibyśmy podzielid obóz na kilka oddziałów. Jedne zbierałyby jagody i inne
owoce leśne. Grupa złożona z raczej silniejszych chłopaków mogłaby polowad
na zwierzynę. Przydałby się też oddział zaopatrujący nas w drewno.
-Oraz jakiś zapewniający spokój w obozie- dodał chłopak siedzący po prawicy
Heatha. Miał czarne włosy, które spiął w kucyk. Elena często widziała go, jak
pomagał innym dzieciakom. Tylko wtedy miał ubrany ciemny, brudny strój, a
teraz był odziany w piękne, błękitne szaty.
-Eleno, a oddział medyczny?- spytał Heath.- Sama mówiłaś, że mamy dużą
liczbę osób chorych. Mogłabyś przecież kierowad grupą medyczną.
-Wybacz wasza wysokośd, ale muszę odmówid. Opuszczam obóz. Nie chcę
patrzed na cierpienie tych dzieci. Dobrze wiem, ze żaden z tych pomysłów nie
zostanie wykorzystany, a ja marnuję tylko mój cenny czas. Żegnam.
Porwanie
Przez następne kilka dni Elena podążała za grupą. Dziewczyna dobrze
wiedziała, że podróż w pojedynkę jest ryzykowna, dlatego postanowiła, że
zatrzyma się w najbliższym mieście, a potem obmyśli, co zrobid dalej.
Jedyną towarzyszka Eleny była Szpon, która siedziała na ramieniu dziewczyny.
Początkowo chciała wziąd jeszcze Koniczynkę, ale stwierdziła, że klacz bardziej
przyda się w obozie, dlatego powierzyła Markusowi opiekę nad nią. Elena miała
także jeszcze jednego towarzysza podróży, każdego ranka z obozu wylatywał
sokół, który wracał wieczorem. Zawsze miał coś przyczepionego do nogi. Elena
postanowiła to sprawdzid. Wezwała Szpon, która zaatakowała ptaka i powaliła
go na ziemię. Elena rzuciła się na walczące ptaki, aby zabrad drugiemu sokołowi
kartkę. Kiedy ją odczytała , momentalnie pobladła.
Nagle zza pleców dziewczyny dało się słyszed trzask suchej gałęzi. Gdy
dziewczyna się odwróciła, zobaczyła wielgachny drąg, który z wielką prędkością
leciał w stronę jej głowy.
***
Elena ocknęła się na zimnej podłodze, w metalowej klatce. Ręce i nogi miała
skrępowane. Gdy próbowała się poruszyd, poczuła przeszywający ból. Jakby
ktoś rozsadzał jej głowę od środka. W oczach pojawiły się łzy.
Nagle stanął przed nią jakiś mężczyzna. Miał gęstą, brązową brodę, zaś
policzek zdobiła głęboka blizna. Uśmiechnął się, odsłaniając rząd krzywych
zębów.
-Widzę, ze nasz wścibski aniołek wreszcie się obudził.
Elena skrzywiła się, ale nie z bólu, ani nie dlatego, że czud było od niego
alkohol. Wnerwiło ją porównanie do anioła. Z jej włosami mogła uchodzid co
najwyżej za rudego diabła.
-Dobrze słoneczko, skoro się ocknęłaś, to sobie pogadamy.
Mężczyzna wyciągnął Elenę z klatki i posadził ją pod drzewem. Przez chwilę
patrzył na nią przepitymi oczami.
-Gadaj, kto cię przysłał?
Dziewczyna spojrzała na niego jak na idiotę. Nie wiedziała w ogóle o co mu
chodzi.
-Głucha jesteś, czy co? Pytam się ciebie, kto cię nasłał- wrzasnął.
-Nie rozumiem pytania-odpowiedziała spokojnie dziewczyna.
Brodacz wymierzył jej siarczysty policzek. Gdy zamierzał się, aby uderzyd ją
drugi raz, ktoś złapał go za rękę.
-Brad, przestao.
Elena spojrzała ze zdziwieniem na swojego wybawcę. Był to opalony brunet.
W uchu miał kolczyk. Zaś przy pasie pochwę ze sztyletem. Gdy mówił, dało się
wyczud zamorski akcent.
-Ona nic nie wie. Nikt jej nawet nie szuka. Zapewne odłączyła się od grupy,
nieprawdaż?
Elena szybko skinęła głową.
-Dobrze-kontynuował brunet. Skoro to mamy już wyjaśnione, przejdźmy do
następnej sprawy-mówiąc to spojrzał na Brada. W jego oczach pojawiła się
nienawiśd.
-Gregory-odezwał się brodacz.
-Milcz! Kazałem ci ją porwad? Nie! Wiec dlaczego to zrobiłeś? Chciałeś coś tym
samym udowodnid? A może podważasz mój autorytet?
-Ja ni…
Lecz Brad nie dokooczył. Padł martwy na ziemię. Z jego boku wystawał sztylet.
Elena patrzyła, jak Gregory wyciąga ostrze z ciała. Następnie odwrócił się do
niej. Dziewczyna poczuła jak krew odbiega jej z twarzy. Mężczyzna
najwidoczniej zauważył jej dziwną bladośd, bo powiedział:
-Nie bój się. Nie zabiję cię, lecz nie puszczę cię też wolno.
***
Przez następne dni Elena była więziona przez rozbójników. Warunki miała
dobre, i gdyby nie to, że tysiącom dzieci grozi niebezpieczeostwo, zapewne by z
nimi została. Gregory, albo Greg, jak pozwalał mówid na siebie herszt bandy
tylko Elenie, troszczył się o nią. Pilnował, by nikt jej nie dokuczał oraz by nie była
głodna. Traktował ją jak członka rodziny.
Elena zaprzyjaźniła się też ze Smithem, chłopakiem, który pilnował, aby
dziewczyna nie uciekła. Miał brązowe włosy, które pod wpływem wilgoci się
kręciły. I tak samo jak Greg, miał kolczyk w uchu. Elena postanowiła wykorzystad
przyjaźo Smitha do ucieczki.
Pewnej nocy, gdy wszyscy spali, Elena obudziła nastolatka. Ten spojrzał na nią
półprzytomnym wzrokiem.
-Czego?- spytał sennie.
-Musisz mnie wypuścid. Grupie, z która podążałam grozi niebezpieczeostwo i
tylko ja mogę im pomóc.
-Nie rozumiesz, że jeśli to zrobię, oni mnie zabiją.
-Możesz pójśd ze mną. Nie będzie problemem jeżeli dołączysz do naszej grupy.
Chłopak niechętnie zgodził się. Powoli zakradł się po klucz, który Greg miał
przyczepiony do pasa, następnie otworzył klatkę, w której Elena była zamykana
na noc.
-Dobra, teraz musimy biec- powiedziała dziewczyna.
-Po co biec, jak można jechad. Poczekaj chwilę, zaraz załatwię nam transport.
Po chwili wrócił z pięknym, siwym ogierem. Elena usiadła z tyłu, obejmując
Smitha w pasie. Chłopak ruszył, a dziewczyna dopiero wtedy odkryła, że zgubiła
swoją torbę oraz znajdujący się w niej sztylet. Poczuła, że łzy napływają jej do
oczu. Wtulając się mocniej w Smitha, pozwoliła, by łzy spływały jej po
policzkach. Oboje wiedzieli, że będą musieli podróżowad dzieo i noc, aby
dogonid obóz. Nie mogli też podążad widocznymi drogami, gdyż banda Georga
będzie ich szukad.
Po dwóch dniach jazdy Elena zauważyła płonące ognisko. Nachyliła się by
powiedzied Smithowi, aby przyspieszył i wtedy poczuła silny ból z tyłu czaszki.
Oczy zaszły jej mgłą, i spadła z konia na ziemię.
***
Elena czuła ogłuszający ból w czaszce, lecz pomimo tego otworzyła oczy.
Zobaczyła Heatha. Chciała mu powiedzied, o niebezpieczeostwie, lecz gdy
poruszyła ustami wydobył się z nich ledwo słyszalny dźwięk. Heath nachylił się
nad nią, by lepiej słyszed.
-Jesteśmy w niebezpieczeostwie- wyszeptała.- Ktoś podmienił mapę.
Kierujemy się do Obozu Samotnej Damy, a tam czyha na nas zasadzka.
Gdy do Heatha dotarło to, co powiedziała mu dziewczyna, niezwłocznie
wybiegł z namiotu. Elena została sama. Cieszyła się z tego, gdyż nie chciała
nikogo oglądad. Bolała ją głowa i gardło. A jedyną rzeczą jaką pragnęła była
cisza.
W pewnym momencie ktoś wszedł do namiotu. Elena chciała spojrzed kto to,
lecz wtedy ktoś przykrył jej twarz poduszką. Dziewczyna zaczęła panikowad. W
płucach zaczęło brakowad jej tlenu. Zaczęła walczyd o powietrze.
Przeciwnik czuł, jak Elena słabnie, a jej ciało wiotczeje.
Jeszcze chwilę
***
Elena łapczywie wciągnęła powietrze. Obok jej łóżka klęczał brunet. Ten sam,
którego widziała podczas kolacji w namiocie elity.
-Żyjesz?- spytał troskliwie.
Dziewczyna przytaknęła ruchem głowy. Wciąż była w szoku. I nagle coś w niej
pękło. Słone łzy spływały po jej twarzy, powoli opadając na pościel. Chłopak
zauważył to. Ostrożnie przytulił ją do siebie, gładząc powoli jej głowę.
-Wszystko będzie dobrze- szeptał jej do ucha. – Przy okazji, jestem Arthur.
-Elena- wydukała przez łzy dziewczyna.
Nagle do namiotu zajrzał Heath, lecz gdy zobaczył Elenę w ramionach swego
przyjaciela, wyszedł niepostrzeżenie.
- W porządku?- spytał po chwili Arthur.
Elena milczała. Chłopak nagle wyczuł jej spokojny oddech, i zrozumiał ,że
dziewczyna zasnęła. Powoli odsunął ją od siebie, kładąc jej głowę na poduszce.
Chłopak chciał już wyjśd, kiedy uświadomił sobie, że napastnik może wrócid i
dokooczyd to, co zaczął. Dlatego Arthur postanowił spędzid cała noc w namiocie,
pilnując dziewczyny.
Więzy krwi
Od czasu kiedy Elena opuściła obóz, dużo się zmieniło. Pomysły dziewczyny
zostały wprowadzone w życie. Arthur prowadził oddział patrolujący, którego
głównym zadaniem było pilnowanie spokoju. Heath i Markus wraz z kilkoma
chłopakami byli odpowiedzialni za zdobywanie mięsa. Elena zajmowała się
chorymi dziedmi. Miała przy tym kilka dziewczyn do pomocy, które zbierały
potrzebne zioła na lekarstwa. Magdalena też chciała pokazad, ze potrafi coś
robid, dlatego wraz z kilkoma dziewczynami z elity gotowały dania dla całej
grupy. Elena niechętnie musiała przyznad, że ich dania były zarazem smaczne i
sycące. Lecz pomimo lepszej organizacji, wciąż dzieci chorowały.
-Musimy zatrzymad się gdzieś na odpoczynek. Chociaż na trzy dni. Ciągła
wędrówka tylko je osłabia- powiedziała Elena pewnego wieczoru.
-Najbliższe miasto znajduje się dwadzieścia kilometrów stąd- powiedział
Arthur.
-A baron Freshed, lennik tych ziem, pokłócił się z moim ojcem dawno temu. -
dodał Heath.-Wiec raczej nie będziemy mogli się u niego zatrzymad.
-Ale sam mówiłeś, że to było dawno temu. Może już zapomniał, albo
wybaczył.
-Wątpię Eleno. Siedemnaście lat temu, do mojego ojca przybył goniec. Wysłał
go baron Freshed, aby powiedzied, że jego ziemie zostały zaatakowane i
potrzebuje wsparcia. Jednak na zamku nie było wystarczającej liczny wojska,
dlatego doradca ojca zadecydował, aby nikogo nie wysyład. Baron Freshed w
koocu pokonał najeźdźców, ale stracił przy tym córkę i zięcia.
-Oraz wnuczkę-wtrącił Arthur.- Nie zapominaj, ze jego córka była w ciąży.
-Ale nie zaszkodzi spróbowad- dodał sennym głosem Markus.
***
Następnego dnia, gdy obóz zbierał się do wymarszu, Arthur zaczepił Elenę.
-To chyba twoje- powiedział chłopak, podając jej skórzaną torbę.- Znalazłem ją
w lesie, dzieo po tym jak odeszłaś. Chciałem cię poszukad, ale Nicolas upierał
się, że musimy iśd.
-Dziękuję-odpowiedziała Elena, przytulając się do chłopaka, lecz on delikatnie
odsunął ją do siebie i pocałował czule w usta.
-Chciałem to zrobid odkąd cię zobaczyłem. Widziałem, jak wraz z Markusem
pomagacie innym, a kiedy weszłaś do namiotu- Arthur zaczął mówid coraz
szybciej, dlatego Elena przerwała mu pocałunkiem.
-Dobrze, zrozumiałam. Ty też mi się podobasz. A teraz chodź, musimy dogonid
resztę.
Elena ruszyła powolnym krokiem. Gdy Arthur dogonił ją, splótł jej palce ze
swoimi. Szli tak cała drogę, aż dotarli do Shehli, miasta będącego główną
siedzibą barona Fresheda. Tam ustalono, że grupa reprezentacyjna, złożona z
Heatha, Markusa, Eleny i Arthura, uda się na zamek, aby z nim porozmawiad.
Freshed siedział w sadzie, rozkoszując się widokiem oraz zapachem
kwitnących drzew i roślin. Między rudymi włosami pojawiły się siwe pasma.
Pomarszczona twarz zdradzała sędziwy wiek barona, lecz bystre oczy uważnie
lustrujące otoczenie, wskazywały, że w tym starym człowieku drzemie jeszcze
siła.
-Czego wam potrzeba?- spytał zwracając się do przybyłych.
-Panie-rozpoczął Heath.- Chcieliśmy poprosid cię o pożywienie oraz o
możliwośd przenocowania przez kilka dni w twoim zamku.
-A czemu miałbym to zrobid? Twój ojciec odmówił mi, kiedy prosiłem go o
pomoc.
Zapadła nieprzyjemna cisza, którą po chwili przerwała Elena.
-Dlatego, że twoja wnuczka mogła byd wśród tych dzieci. Mogłaby, tak samo
jak one cierpied głodem. Mogłaby, tak samo jak inne dzieci, chorowad. Mogłaby
każdego dnia martwid się, że bliskie jej sercu osoby zginą. Sama nie wiem, jak to
jest, bo jestem sierotą, ale potrafię to sobie wyobrazid. Codziennie sama
zastanawiam się, kim byli moi rodzice, i czy byliby ze mnie dumni. Ale twoja
rodzina na pewno nie jest z ciebie dumna. Wiesz czemu? Bo zachowujesz się jak
stary, zgorzkniały dziad. To, że straciłeś bliską osobę, nie upoważnia cię do
zachowywania się jak …
-Przestao- przerwał jej Freshed
-A co?- krzyknęła buoczucznie dziewczyna.- Prawda boli?
-Nie, ale twoje słowa uświadomiły mi coś. I jeśli chcecie, to możecie się tu
zatrzymad tak długo jak chcecie oraz korzystad z mojej spiżarni do woli. No, a
teraz ledcie po te dzieciaki. Nie zaszkodzi mi trochę młodszego towarzystwa. Ale
ty młoda damo zostao. Chciałbym z tobą zamienid jeszcze słówko.
Elena poczekała, aż reszta delegacji oddali się.
-Przepraszam za moje słowa. Czasami mnie ponosi.
-Nie szkodzi. Nie o tym chciałem z tobą porozmawiad. Ta torba, którą
posiadasz, skąd ją masz?
-Ta torba to jedna z dwóch pamiątek, jakie mi zostały po rodzicach. Drugą jest
sztylet.
-Czy mógłbym go zobaczyd?
Elena podała mu ukryty w torbie sztylet. Baron dokładnie go oglądał.
Dziewczyna zobaczyła też, że w jego oczach pojawiły się łzy.
-Chodź za mną. Chcę ci coś pokazad-powiedział, oddając jej broo.
Zaprowadził ją do zamku. Nie robił on tak dużego wrażenie jak królewski, ale
Elena dokładnie chłonęła każdy widok. Lecz największe wrażenie zrobił na niej
obraz przedstawiający zakochaną parę. Kobieta miała rude włosy, tak samo jak
Elena, oraz tą samą skórzana torbę. Mężczyzna czule obejmował kobietę. Jego
zielone oczy, tonęły w błękicie jej tęczówek.
-To twoi rodzice-powiedział po chwili Freshed.
Elena spojrzała ze zdziwieniem na barona. Nie mogła uwierzyd w jego słowa.
Przez siedemnaście lat żyła w przekonaniu, że nikt jej nie chciał, nie kochał. A
teraz dowiaduje się, że jej rodzice zginęli podczas wojny, a jedyną rodziną jaką
posiada jest Freshed. Dziewczyna nie wiedziała co robid. Rzucając ostatnie
spojrzenie na obraz, wybiegła z zamku. Nie chciała teraz z nikim rozmawiad.
Musiała trochę pobyd sama. Włócząc się przez następne godziny po mieście,
Elena rozmyślała o wszystkim. Nagle ktoś złapał ją za rękę.
-Tu jesteś- powiedział Arthur.- Szukałem cię.
Lecz Elena nie chciała z nikim rozmawiad, dlatego wyplątawszy swoja rękę z
jego uścisku, ruszyła dalej. I wtedy chłopak zrobił coś, czego dziewczyna się nie
spodziewała. Złapał ją w pasie, i przerzuciwszy sobie przez ramię, ruszył przez
miasto. Nie przeszkadzały mu krzyki Eleny oraz zdumione spojrzenia jakie rzucali
mu przechodnie. Pragnął tylko, aby dziewczyna poświęciła mu trochę uwagi
oraz wyjaśniła swoje dziwne zachowanie.
-Dobra. A teraz mów o co ci chodzi-powiedział kładąc ją pod jabłonią, na
wielkim polu za miastem. Jednak Elena milczała. Arthur usiadł obok niej.
-Jeśli chodzi ci o to, co powiedziałaś wcześniej, to chcę, abyś wiedziała, że
masz we mnie wsparcie.
Chłopak spojrzał na nią, ale ona odwróciła tylko wzrok mrużąc lekko oczy.
-Kiedy tylko odeszliście, Freshed zabrał mnie do zamku. Tam pokazał mi obraz
przedstawiający zakochaną parę i powiedział, że to mi rodzice-wydusiła Elena
na jednym oddechu.
Arthur pochylając się pocałował ją w czoło.
-Powinnaś porozmawiad z Freshedem. On na pewno czuje to samo. Myślał, że
stracił wszystko, na czym mu zależało, a tu nagle pojawiasz się ty. Jesteś jedyną
drogą mu osobą, jego wnuczką.
***
W zamkowym sadzie szalała cała banda dzieci. Wchodziły na drzewa. Zrywały
owoce. Niektóre po prostu leżały na trawie, rozkoszując się promieniami słooca.
Lecz najbardziej radosną osobą był Freshed. Siedział na trawie otoczony grupką
około siedmioletnich dzieci, które z wielką uwagą słuchały historii o jego
wojennych wojażach.
Arthur wraz z Eleną usiedli nieopodal. Chłopak objął ją w pasie i mocno
przytulił do siebie. Dziewczyna jednym uchem chłonęła historie opowiadane
przez jej dziadka, w drugie co jakiś czas Arthur szeptał czułe słówka.
Gdy zrobiło się już późno, baron wraz z chorymi dziedmi wrócił do zamku.
Reszta została na zewnątrz, gdyż budynek nie miał dostatecznej ilości wolnych
miejsc, aby wszystkich pomieścid.
Arthur zaproponował Elenie wolne miejsce w namiocie elity, lecz dziewczyna
stwierdziła, ze noc jest piękna, i że prześpi się na dworze.
Następny dzieo Elena spędziła z Freshedem. Opowiedział jej wiele o jej
rodzicach. Powiedział też, że gdy wojna się skooczy, to chciałby, aby dziewczyna
została z nim na zamku. Elena opowiedziała mu też dużo o swoim życiu. O
Sabrinie i małej chatce w środku lasu, która spłonęła. Oboje obiecali sobie, że
na razie nie wyjawią nikomu sekretu o tym, że są rodziną. Kiedy rozstali się
wieczorem, Elena czuła rozpierającą ją od wewnątrz radośd, która znikła od razu
gdy zobaczyła Nicolasa. Facet złapał ją za nadgarstki, przysuwając się do niej
blisko.
-Może inni nie widzą tego co z nimi robisz, ale ja tak. Owinęłaś sobie dokoła
palca księcia, barona i Arthura, ale ze mną nie pójdzie ci tak łatwo-wysyczał
dziewczynie prosto w twarz. Elena poczuła od niego gorzkawy zapach alkoholu.-
Przejrzałem cię i te twoje gierki. Daję ci jeden dzieo byś opuściła obóz. Jeśli tego
nie zrobisz, pożałujesz.
-Auł. Puśd to boli-krzyknęła dziewczyna. Jednak facet trzymał ją dalej. Nagle
pojawił się Heath.
-Co tu się dzieje? -spytał.
Nicolas od razu puścił Elenę.
-Ależ nic. Tylko sobie rozmawiamy-powiedział odchodząc.-Jeden dzieo- dodał
patrząc na Elenę.
-O co mu chodziło?
-Nieważne. Ty i tak widzisz tylko tę swoją Magdalenę-stwierdziła oddalając się.
Książę chciał za nią pobiec i pogadad, ale zrezygnował. Sam był na nią zły.
Zawsze, gdy tylko na nią patrzył, widział ją przytulającą się do Arthura.
Jesteś zazdrosny? I to o co? Przecież sam masz narzeczoną-skarcił się w
myślach.
***
Podczas następnych dni spędzonych na zamku, Elena zauważyła Clair. Zdziwił
ją lekko ten widok, gdyż myślała, że dziewczyna została z królem. Ale okazało
się, że władca nie chciał ryzykowad jej życia, i postanowił, że będzie lepiej, jeśli
dziewczyna wyruszy z resztą do Szarej Skały. Elena chciała do niej podejśd i
pogadad, ale gdy zobaczyła, kto jej towarzyszy, zrezygnowała. Clair chodziła po
całym obozie trzymając Markusa za ramię. Elena uśmiechnęła się pod nosem.
A jednak przełamała się-przebiegło jej przez myśl.
-Z czego się cieszysz ?-spytał Arthur, obejmując ją w pasie.
-Popatrz- Elena wskazała Markusa i Clair.
-Tworzą ładną parę-stwierdził.- A teraz chodź. Musimy się spakowad. Heath
stwierdził, że jutro rano wyruszamy.
Kiedy Elena pakowała swoje rzeczy, usłyszała za swoimi plecami cichy głos.
-To się już nawet ze mną nie przywitasz?- spytała Clair stojąc z otwartymi
ramionami.
Elena bezzwłocznie padł w ramiona przyjaciółki.
-Dużo się u ciebie zmieniło?- spytała Clair
-Nie więcej niż u ciebie-powiedziała śmiejąc się Elena.- Chociaż nie
przypuszczałam, ze przystąpisz do tak bezpośredniego ataku.
-O czym ty mówisz?
-O tobie i Markusie. Uroczo razem wyglądacie.
-Ale nas nic nie łączy.
Chociaż słowa Clair zabrzmiały szczerze, zdradził ją rumieniec, który wykwitł
na jej twarzy.
-Oj nie musisz tego przede mną ukrywad. Już dawno zauważyłam, że on ci się
podoba.
Zdobywanie informacji-bójka
-Gadaj, gdzie oni się udali- wycedziła drobna blondynka w twarz strażnika,
którego teraz przypierała do ściany.
Mężczyzna wyglądał na zdezorientowanego, lecz nie tylko on. Większośd osób
w tawernie nie posądzała tej kobiety o taką siłę.
-To co, dostanę odpowiedź, czy chcesz skooczyd jak twój kolega?
Spojrzenie strażnika mimowolnie powędrowało w stronę jego towarzysza,
który leżał nieprzytomnie na ziemi.
-Ja nic nie pamiętam. Przysięgam-wydukał plącząc się.
-To sobie lepiej przypomnij. Mała chatka w środku lasu.
-Ale ja naprawdę nic nie wiem.
-Moje źródła mówią co innego- powiedziała Sabrina, przyciskając strażnika
jeszcze bardziej do ściany. –A teraz gadaj. Gdzie ona jest?!
-Kto?
-Rudowłosa dziewczyna! Była tam! Podobno zabraliście ją na zamek !-
wrzasnęła blondynka.
-Pamiętam już. Był z nią taki chłopak. Odeskortowaliśmy ich na zamek.
-To już wiem. Lepiej, żebyś powiedział mi coś, czego nie wiem.
-Hej paniusiu, chyba mogę ci pomóc-rzucił wysoki brunet, siedzący przy
jednym ze stołów.
-Tak, to zamieniam się w słuch- powiedziała Sabrina, puszczając strażnika,
który upadł na ziemię.
-Czekaj, proszę jedna gorzałkę dla tej pani-krzyknął w stronę karczmarza, który
pospiesznie przyniósł napój. Blondynka nieufnie przysiadła się do
nieznajomego.
-Gregory, ale ty możesz mi mówid Greg-dodał, pomiędzy jednym a drugim
łykiem piwa.
-Ta nieważne. Gadaj lepiej, co wiesz.
-Hm. Widzę, że jesteś konkretna- stwierdził, dokładnie wymawiając każdy
wyraz, jak to robią osoby, które wiedzą, że trochę za dużo wypiły.- No, ale co ja
na to poradzę. Dobrze, załóżmy, że byłem kiedyś hersztem zbirów i jeden z
moich ludzi porwał kiedyś pewną rudowłosą dziewczynę, ale ona nam zwiała. I
kiedy moi ludzie zaczęli ją ścigad, ja skorzystałem z okazji i porzuciłem ich.
Uwierz mi nie chciałabyś byd przywódcą bandytów. Oni tylko knują, jak wbid ci
sztylet w plecy.
Sabrina patrzyła przez pewien czas z niedowierzaniem na Grega. Lecz gdy
zorientowała się, że skooczył, odezwała się sceptycznym tonem:
-Rozumiem. A czy powiesz mi, ile już takich kieliszków wypiłeś?
-Wypraszam sobie, jestem trzeźwy.
-Tak jak my wszyscy- rzuciła sarkastycznie Sabrina, odchodząc od stołu.
-Ej czekaj- krzyknął za nią, ostrożnie wstając z miejsca. Postawił kilka
chwiejnych kroków, potem stracił równowagę i upadł na ziemię, przewracając
przy tym kilka kieliszków i wszczynając bójkę.
Próba samobójstwa?
Następnego dnia z samego rana dzieciaki opuściły Shehli i udały się w dalszą
drogę. Na pożegnanie baron Freshed podarował im dwa wozy. Jeden pełen
jedzenia, drugi dla chorych osób. Elena też podróżowała w wozie z chorymi
osobami, gdyż jako uczennica zielarki miała duże doświadczenie medyczne.
Liczba chorych wszakże zmalała o połowę , ale i tak wciąż był ich dużo. I chod
Elena bardzo się starała, kilkoro dzieci zmarło na jej oczach.
Arthur widział, że pobyt wśród chorych osób osłabia Elenę. Dziewczynie
zdarzało się przecież spotykad ze śmiercią, ale nigdy w takiej ilości. To wszystko
ją po prostu dołowało. Chłopak widział to na każdym postoju, gdy Elena tylko
opuszczała wóz. Zawsze wtedy stawała się zamyślona i zamknięta w sobie.
Wcale się nie odzywała. Zdarzało się też, że unikała towarzystwa przyjaciół.
Dziewczyna często zaszywała się w lesie, gdzie uzupełniała zapasy ziół. Podczas
jednej z takich wypraw, Elena prawie wpadła na Nicolasa. Stał na wzgórzu. Na
jego ramieniu siedział sokół, do którego nóżki przyczepiono biały zwitek
papieru.
Czyli to on jest szpiegiem- przebiegło Elenie przez myśl.
Powoli wycofując się, Elena wróciła do obozu. Zaczęło się ściemniad, i
dziewczyna wiedziała, że gdyby za chwilę nie wróciła, to Arthur z Markusem
zaczęliby jej szukad. Wychodząc z lasu, Elena ciągle myślała o Nicolasie. Skoro to
on był szpiegiem, to na pewno też próbował ją wtedy zabid w namiocie. Elena
nagle przypomniała sobie o jego groźbie na dworze barona Fresheda.
Mogłabym powiedzied Heathowi, że to on jest szpiegiem. Ale kto mi uwierzy.
Magdalena na pewno będzie przeciwko mnie i tak samo nastawi inne dzieciaki.
Nie ma rady. Musze dalej udawad, ze nic nie wiem.
-Mam wieści od ojca- ogłosił Heath podchodząc do ogniska przy, którym
siedzieli Arthur, Markus i Clair. Chod Elena była jeszcze daleko, to wyraźnie
słyszała głos chłopaka.
-Tak jak powiedziałeś, Markusie, wrogowie zaatakowali od północy. Na razie
rozegrało się kilka niewielkich bitew, a prawdziwa wojna dopiero się rozpocznie,
ale mój ojciec przypuszcza, że cesarz Masylijski ukrywa jakiegoś asa w rękawie.
Elena była już w zasięgu wzroku swoich przyjaciół, gdy zmieniła zdanie i
ruszyła w przeciwnym kierunku. Usiadłszy na skraju lasu pod wielkim drzewem,
zamknęła oczy nurkując w rzece wspomnieo.
Widziała teraz małą chatkę w środku lasu, oraz Sabrinę, jej mentorkę, która
przez te wszystkie lata zastępowała jej rodzinę. Uczyła mówid i chodzid.
Wtajemniczyła on też Elenę w sztukę zielarstwa.
Dziewczynie bardzo brakował jej towarzystwa. Jej ciągłych pouczeo oraz
pocieszeo. Brakowało jej tez zapachu, jaki panował w chatce, ale gdy tylko
próbowała go sobie przypomnied, czuła jedynie dym.
Wspominając, Elena zrobiła się bardzo senna. Powieki jej ciążyły, a oddech stał
się ciężki. Kiedy próbowała wstad, zakręciło jej się w głowie i dziewczyna upadła
na ziemię. Nagle usłyszała , że ktoś wychodzi z lasu. Próbowała stwierdzid kto
to, ale widziała jedynie niewyraźny kontur twarzy. Słyszała też, że ktoś do niej
mówi, ale dźwięk dochodził jakby z daleka. Pomimo, iż była przytomna, nie
wiedziała co się dookoła niej dzieje. Ktoś podsunął jej do ust czarkę z płynem
do wypicia. Elena zrobiła się po nim jeszcze bardziej senna, i nie mogąc się już
dłużej powstrzymywad, usnęła.
***
-Mogę wiedzied co ty kombinowałaś?- spytał karcącym tonem Heath
-Nie krzycz na nią- wtrącił Arthur, stając w obronie Eleny.- To twoja wina.
Gdyby nie musiała pracowad w wozie medycznym, to nie chciałaby się zabid.
-Ale ja…- Elena chciała coś powiedzied, lecz nikt jej nie pozwalał.
-Moja wina tak- uniósł się książę. – Trzeba jej było bardziej pilnowad.
Elena miała już dośd słuchania kłócących się przyjaciół, dlatego dyskretnie
opuściła namiot. Gdy tylko poczuła świeże nocne powietrze na twarzy, zrobiło
się jej lepiej.
-Tu jesteś- powiedział Markus, gdy tylko ujrzał dziewczynę.
-Też masz zamiar się mnie czepiad!- wybuchła dziewczyna.
Była zła. Cała afera dotyczyła jej, a nikt nie pozwolił się jej nawet odezwad we
własnej obronie.
-Czy też masz zamiar się wypowiadad za mnie?- kontynuowała jeszcze głośniej.
– Proszę bardzo! Heath i Arthur już to robią! Jeśli chcesz się przyłączyd to droga
wolna! Bo przecież wy o wiele lepiej wiecie!- dodała sarkastycznie.
Markus chciał jej przerwad, ale dziewczyna powstrzymała go ruchem ręki.
-Na pewno już zapomnieliście, że w obozie jest szpieg! A po tym jak
zrujnowałam jego zasadzkę, to chciał się zemścid! Skąd wiecie, że to on nie
podał mi truciznę?! Od razu przecież założyliście, ze chciałam się zabid! I wiecie
co?! Żałuję, że mnie wtedy uratowaliście. Wolałabym już zginąd pod tym
drzewem, niż wysłuchiwad waszych oskarżeo.
Wrzaski Eleny zbudziły kilkoro śpiących dzieciaków, które z zaciekawieniem
przyglądały się tej scenie. Heath uważał, że lepiej, aby nikt nie wiedział, że w
obozie jest szpieg, dlatego ta informacja zaintrygowała wszystkich. Zaraz zaczęło
się wymienianie informacji, oraz rzucanie nieufnych spojrzeo.
Pomoc
-Co tu się stało?- spytała Elena wychylając się z wozu medycznego.
To, co zobaczyła, przeraziło ją. Płonące domy oraz sterty trupów, spod których
wypływały kałuże krwi.
-Nie wiem, ale robi się już późno i musimy zatrzymad się gdzieś na noc.
-Nie chcesz chyba się tu zatrzymad?- głoś Arthura brzmiał niepewnie.
-Nie, ale niedaleko powinno znajdowad się Aregul. Musimy tylko tam dotrzed.
-Chyba już dotarliśmy- powiedziała Elena, wskazując ręką na tabliczkę
wystającą spod sterty gruzów. Dziewczyna pochyliła się lekko, aby zetrzed kurz
zasłaniający napis. - Karczma pod śmiałym Aregulaoczkiem -odczytała. Już miała
wstad na nogi, gdy spod gruzu wyłoniła się ręka, która złapała ją za przeguby.
Przerażona dziewczyna wrzasnęła. Wyrwawszy rękę z uścisku, usłyszała cichy
szept dobiegający spod gruzu.
-Pomóż… mi… pomóż…
-Ej, tu ktoś jest-krzyknęła rozgarniając rumowisko. Markus, Heath i Artur
ruszyli jej z pomocą. Pracowali razem przez dłuższą chwilę, gdy ich oczom
ukazała się stara i wychudzona twarz. Z licznych ran sączyła się krew. Elena
słyszała rzężący oddech i wiedziała, że jeśli chce uratowad tego człowieka musi
bezzwłocznie przystąpid do pracy.
***
-Co z nim?- spytał Heath wchodząc do namiotu.
-Lepiej, ale ma złamaną lewą nogę- odpowiedziała mu Elena unikając jego
spojrzenia. Chod przebaczyła reszcie swoich przyjaciół, to jemu nie potrafiła.
Chłopak zauważył jej dziwne zachowanie. Sam miał żal do siebie, o posądzanie
jej. Wiedział, ze musi dad czas dziewczynie, a wtedy ona mu wybaczy.
-Gdzie jestem?- wycharczał mężczyzna.
-W obozie.-poinformował Heath.- Wyciągnęliśmy cię spod gruzów.
-A co się stało z nimi?
-Z kim?
-Oni tu przyjdą. ZNOWU !!!
-Kto?
-Masylijczycy. Przybyli tu dziś rano. Zaatakowali wioskę. Większośd
mieszkaoców uciekła, ale ci, co nie zdążyli – głos mu się załamał.
-Już dobrze. Tu jesteś bezpieczny – pocieszyła go Elena.
-Och. Jakie z ciebie dobre dziecko.
Nagle na dworze zrobiło się głośno. Elena z Heathem pospiesznie wyszli z
namiotu, aby zobaczyd co się stało.
Dzieci podzielono na grupki, które zostały otoczone przez bandę uzbrojonych
mieszczan.
-Przykro mi dzieciaki-powiedział starzec, podpierając się na prowizorycznych
kulach.- Masylijczycy powiedzieli, że jeśli im was oddamy, to dadzą nam spokój.
***
-Musimy stąd jakoś uciec-szepnął Heath.
Elena przytaknęła mu ruchem głowy. Fert, człowiek, którego uratowała spod
gruzów kazał ją zakneblowad, gdyż jej ciągłe pyskówki zaczęły działad mu na
nerwy.
-Może nasza panna wspaniała nas uwolni, skoro ostatnio uciekła zbirom-
rzuciła cynicznie Magdalena. Elena zignorowała ją.
Jeśli tylko uwolnię ręce to…
-Hej zaraz cię wypuszczę- powiedział Arthur, wsadzając klucz do zamka od
klatki.
-A ty skąd się tu wziąłeś?- spytała go Elena, gdy zdjęto jej knebel.
-Ja go uwolniłam.
-Sabrina!
Elena rzuciła się na szyję swojej mentorki.
-Ej, ale nie zapominajcie o mnie.
-Co on tu robi ?- lodowaty ton głosu Eleny wskazywał na to, że dziewczyna nie
za bardzo cieszyła się z obecności Grega.
-To on pomógł mi was znaleźd. Ale nie to jest teraz najważniejsze. Musimy
uwolnid dzieciaki, a potem bezpiecznie odprowadzid was do Szarej Skały. Greg i
ja będziemy otwierad klatki. Nicolas z Markusem poprowadzą dzieciaki do
twierdzy. Arthur wraz z oddziałem porządkowym będą ubezpieczad tyły. Ty z
Heathem dopilnujecie, aby nikt się nie dowiedział co tu wyprawiamy. Musicie
nam dad tyle czasu, żebyśmy spokojnie zdążyli dojśd na miejsce. Czy się
zrozumieliśmy?
-Tak-odpowiedzieli jednocześnie
-Proszę, to dla was- powiedział Greg.
Elena dostała z powrotem swój sztylet i torbę oraz łuk z kołczanem pełnym
strzał. Heath natomiast otrzymał srebrny miecz.
***
-Ej, Desh idź zobacz co z naszym łupem- rozkazał Fert.
Mężczyzna ostrożnie wstał z miejsca. Po stawianych przez niego chwiejnych
krokach, Elena domyśliła się, iż jest kompletnie pijany.
-Ty go zdejmujesz, czy ja mam to zrobid? –spytała.
-Mogę ja- powiedział chłopak.
Ostrożnie wyszedł z ich kryjówki, która zarazem dawała im idealny widok.
Skradając się cicho na paluszkach, schował się w krzakach. Gdy Desh je mijał,
Heath wyskoczył i szybkim ruchem poderżnął mu gardło. Następnie upewniając
się, że nikt nie patrzy, ukrył ciało. Była to na razie pierwsza osoba, którą musieli
zdjąd .
-Załatwione- powiedział chłopak zajmując z powrotem swoje miejsce.
-Szczerze, mam ochotę go zabid- powiedziała Elena, mierząc prosto w głowę
Ferta. – My mu pomogliśmy, a on zachował się jak świnia.
-Bądź cicho. Coś się dzieje- szepnął Heath.
Zza drzew wyłoniła się grupa jeźdźców. Mieli piękne czarne zbroje oraz pełne
uzbrojenie, lecz nie byli to rycerze Olcjelhelmscy. Elena poczuła nieprzyjemny
dreszcz, który przeszył jej ciało. Identyczne herby dziewczyna widziała podczas
jej pierwszego spotkania z Markusem.
-Masylijczycy- wyszeptała.
-Mieliście jakieś problemy? -spytał Fert mężczyznę, który wydawał się ich
dowódcą.
-Tylko grupa jakiś niedorostków. Ale szybko daliśmy sobie z nimi radę. Pełnią
teraz funkcję ostrzeżenia, dla tych, którzy z nami zadrą. A teraz zaprowadź nas
do jeoców.
-I co teraz robimy? Nie przypuszczaliśmy, ze oni przybędą jeszcze dziś w nocy-
szepnęła Elena. Pomimo iż przedtem mogli sobie pozwalad na trochę głośniejsze
rozmowy, tak teraz musieli zachowywad się jak myszy pod miotłą.
-Daliśmy naszym dośd dużo czasu, ale oni mają konie. Z łatwością ich dogonią.
-Czyli skupiamy całą ich uwagę na nas.
Elena kucnęła. Wyciągnąwszy z torby hubkę z krzesiwem, zrobiła mały ogieo,
za pomocą którego podpaliła grot jednej ze strzał. Następnie puściła ją w jeden
z namiotów, który natychmiast zajął się ogniem. Druga strzała trafiła jednego z
Masylijczyków. Spanikowani mieszkaocy Aregulu rzucili się do gaszenia namiotu.
Natomiast jeźdźcy uważnie lustrowali otaczające ich zarośla, poszukując
miejsca, z których wylatywały strzały.
-Co ty wyprawiasz?- syknął Heath.
-Odwracam uwagę- odpowiedziała spokojnie dziewczyna, napinając strzałę na
cięciwie.- Oni muszą myśled, że uciekła im tylko dwójka jeoców. Areguleoczycy
są teraz zbyt zajęci gaszeniem ognia. A Masylijczycy zaraz zaczną nas ścigad-
powiedziała Elena puszczając trzecią strzałę.
-Tam- krzyknął przywódca jeźdźców, wskazując miejsce, w którym stała
dziewczyna.
-Biegnij.
Dziewczyna rzuciła się pędem przez krzaki. Tuż za nią biegł Heath.
-Zgubiliśmy ich- wydyszał chłopak.
Oboje zwolnili wtedy tempa. Szli ostrożnie, stawiając kroki jak najciszej.
-Przyznaję, że plan miałaś ryzykowny, ale udało się. Nasi na pewno dotarli już
do Szarej Skały.
-Tak, ale my przy okazji zabłądziliśmy.
-Spokojnie. Na pewno wyślą kogoś na poszukiwania.
***
-Nie!- krzyknęła Elena.
Stała z Heathem na niewielkiej polanie. W jej centrum rósł potężny dąb, na
którego konarach wisiał martwy oddział Arthura, wraz z nim samym. Ich ciała
zostały paskudnie oszpecone.
Elena poczuła, że traci kontrolę nad własnym ciałem. Upadła na kolana
ukrywając twarz w dłoniach.
Równie przerażony był Heath. W jego oczach pojawiły się łzy, które chłopak
szybko starł. Nie chciał, aby ona widziała go w takim stanie. Był dowódcą, nie
mógł okazywad słabości. Powoli podszedł do dziewczyny.
-Chodź. Arthur na pewno nie chciałby, abyś go takim zapamiętała.
Pomógłszy jej wstad, opuścili polanę. Chod Elena była przybita i zdawała się
nie reagowad na nic, to jej mózg pracował na podwójnych obrotach, tworząc
plan zemsty.
Nagle coś świsnęło tuż koło jej twarzy. Jeźdźcy ich odnaleźli, a teraz próbowali
ich zabid, zasypując ich deszczem strzał. Kilka z nich trafiło Heatha, lecz to nie
powstrzymało go od dalszej ucieczki.
***
-Moja głowa- syknęła Elena, delikatnie masując skronie.
Czuła potworny ból w wielu miejscach na ciele, ale szybko o nim zapomniała,
gdyż zobaczyła Heatha. Chłopak był blady. Jego czoło lśniło od kropel potu.
Twarz co jakiś czas wykrzywiała się w grymasie cierpienia. Jego białą koszulę
zdobiły czerwone plamy.
Dziewczyna ostrożnie przewróciła księcia na bok, aby zobaczyd jego plecy, z
których wystawało sześd strzał. Elena szybko przystąpiła do pracy. Nazbierała
trochę drewna, na którym rozpaliła ognisko. Gdy płomieo stał się mocniejszy,
zagrzała wodę. Z trwogą zauważyła tez, że zostało jej już niewiele. Gdy woda
była wrząca, dodała do niej kilka ziół. Teraz trzeba było przejśd do
najboleśniejszej części .
Elena niepewnie wyciągnęła pierwszą strzałę. Ciało chłopaka wygięło się w
łuk. Dziewczyna szybko odkaziła ranę przygotowanym wcześniej naparem.
Następnie dokładnie ją opatrzyła. Te czynności, trzeba było powtórzyd jeszcze
pięd razy, ale po skooczeniu, Elena była dumna z efektów. I chod plecy chłopaka
przestały już krwawid, to jego stan wciąż był ciężki. Pomimo różnych naparów
podawanych, aby obniżyd temperaturę, Heath wciąż miał gorączkę.
Zrobiłam już wszystko co mogę. Teraz wszystko zależy od niego. Musi tylko
przeżyd dzisiejszą noc.
Elena niepewnie spojrzała na skarpę, z której wczoraj wraz Heathem spadli.
Była ona zbyt stroma, aby wspiąd się z powrotem.
Będziemy musieli znaleźd inna drogę powrotną-przebiegło jej przez myśl.
***
Zaczęło się ściemniad. Elena przygotowała duży zapas drewna na całą noc.
Skonstruowała też kilka prowizorycznych pochodni.
Gdy zrobiło się już kompletnie ciemno, wszystko wyglądało inaczej. Drzewa
rzucały złowrogie cienie. Najmniejszy chodby trzask gałęzi sprawiał, że Elenie
włosy stawały dęba. Lecz najbardziej przerażały ją wilki, które wyły do księżyca.
Po kilku godzinach Elena zdała sobie sprawę, że ktoś przygląda się jej z zarośli.
Wielkie, żółte ślepia uważnie śledziły każdy jej ruch. Nagle zza krzaków wyłoniła
się wataha wilków. Z ich pysków wydobywało się ciche warczenie. Drobne palce
zacisnęły się mocniej na trzonie pochodni.
-Ogieo odstrasza zwierzęta- wmawiała sobie, chod ręka drżała jej ze strachu.
Nagle futra zwierzaków zjeżyły się, a one same uciekły piszcząc.
***
-Eleno jesteś- powiedział Arthur. Jego głos brzmiał bulgocząco, zaś z ust
wypływała krew. Odcięty język, który leżał pod drzewem poruszał się przy
każdym wymawianym przez niego słowie. Jedno oko pusto patrzyło się w jej
drobną postad. Chłopak powoli podszedł do niej, wyciągając umazaną w krwi
dłoo.
-Nie!
Elena zaczęła uciekad. Biegła przez las krzycząc. Błagając o pomoc. Lecz nikt
nie słyszał jej głosu, który odbijał się echem. Gdziekolwiek by nie spojrzała, on
tam był. Mówił do niej, lecz ona go nie słuchała. W pewnym momencie
potknęła się o wystający pieo, upadając na twarz. Gdy podniosła się, on znowu
był koło niej.
-Odejdź!- krzyknęła.
-Eleno, obudź się!- Markus gwałtownie szarpał ją za ramię. Dziewczyna
niepewnie otworzyła oczy budząc się z koszmaru.- Musisz uciekad. Nie jesteś tu
bezpieczna. Nicolas właśnie spiera się z Sabriną o to, czy cię zabid czy też nie.
-Ale ja nie jestem szpiegiem.
-Wiem, dlatego tu jestem. Proszę to twoje przedmioty. Zabrałem je, gdyż
wiem ile dla ciebie znaczą. A teraz znikaj.
Elena szybko wybiegła z celi. Była wdzięczna Nicolasowi za to, iż uratował ich
przed wilkami, ale nie mogła zrozumied jego bezpodstawnych zarzutów.
Ostrożnie omijając strażników, weszła na mury obronne. Naglę drogę zastąpiła
jej szczupła postad.
-W koocu. Czekałam na to od dłuższego czasu. Muszę przyznad, iż trudno cię
zabid- stwierdziła Magdalena.- Ale skoro Arthur, twój obrooca, nie żyje, to już
nic nie stoi mi na przeszkodzie.
Srebrne ostrze, które pojawiło się w dłoni blondynki, zabłysło w blasku
księżyca. Elena odruchowo cofnęła się o kilka kroków.
-To będzie przyjemnośd- wysyczała Magdalena.
-Dlaczego to robisz?- spytała Elena.
Jej przeciwniczka zaśmiała się.
-Jak myślisz, głuptasie. Dlaczego mam byd władczynią tylko tego królestwa,
skoro mogę władad Masylią i Olcjelhelmem wraz z moim przyszłym mężem.
Cesarz zwrócił się do mnie jakiś czas temu. Obiecał mi, że jeśli pomogę mu
podbid tą ziemię, to nic nie będzie stało na przeszkodzie, abym wyszła za jego
syna.
-A co z Heathem?
-To była tylko gra, bardzo zabawna, ale zabawniej było patrzed jak twoje
kochanie ginie. Mój Tysh wykonał kawał dobrej roboty.
Nagle Elenę ogarnęła niepohamowania wściekłośd. Wyciągnęła sztylet
swojego ojca i ruszyła do ataku. Atakowała na oślep, ale wkładała w to tyle siły,
że Magdalena miała problem z obroną. Nagle jeden z ciosów trafił ją, szpecąc jej
twarz podłużnym rozcięciem na policzku. Blondynka pobladła, ale nie przestała
się bronid. Jednak z każdym kolejnym ciosem Eleny słabła.
Teraz- pomyślała, oddając celny cios, którym wybiła Elenie broo z ręki.
-Widzę, że szala zwycięstwa przechyliła się na moją stronę-stwierdziła,
rzucając Elenie mściwe spojrzenie. Jednak ona nie zamierzała się poddad.
Zacisnęła dłonie w pięści, rzucając się z powrotem na Magdalenę. Sprawnie
omijała ciosy blondynki, sama celnie przy tym atakując.
Po chwili Magdalena słaniała się na nogach. Ze spuchniętej wargi ciekła krew.
Dziewczyna trzymała się za brzuch, w który kilka razy boleśnie oberwała.
-Pomocy!- wrzasnęła, gdy zdała sobie sprawę, że nie wygra. Nagle otoczyła ich
banda strażników. Jeden z nich powalił Elenę na ziemię. Leżąc, dziewczyna
przyjmowała kolejne ciosy.
-Zostawcie ją- powiedział stanowczy głos.
Oczom Eleny ukazał się Heath. Chłopak ledwo stał, ale wspierał się na
ramieniu Markusa. Zobaczyła, że dojście na mur było dla niego bardzo męczące.
***
-Co ci strzeliło do głowy?- spytała Sabrina. Opatrywała właśnie rozcięcie na
ręce Eleny i chod była zła na swoją uczennicę, to martwiła się o nią. Bała się, że
mogło stad się jej coś złego.
-Ej, nie martw się- dodała odgarniając jej włosy z czoła. Dziewczyna milczała
odkąd weszła do komnaty. Nie chciała jeśd, ani pid.
-Dobrze, skoro nie chcesz nic mówid, to zostawiam cię w spokoju. Prześpij się.
Jutro będzie lepiej.
Elena cierpliwie odczekała, aż Sabrina wyjdzie. Następnie odczekała chwilę i
wyszła na zewnątrz. Szara Skała przypominała duży zamek z dziedziocem w
centrum. Wszyscy już spali, łącznie ze strażnikami.
-Też nie możesz zasnąd?
Elena odwróciła się o mały włos nie wpadając na Heatha.
-Przykro mi- wyszeptał chłopak. –Wiem, ile znaczył dla ciebie Arthur. Sam też
to odczułem, przecież straciłem najlepszego przyjaciela.
-Ty nie rozumiesz!- wrzasnęła Elena.- Tobie jego morderczyni nie powiedziała
o tym prosto w twarz.
-Nie, nie powiedziała, ale wszystko słyszałem z mojej komnaty.
Nagle Elena uświadomiła sobie, że poza Arthurem, Heath stracił jeszcze jedną
osobę.
-Przepraszam- bąknęła.- Ty i Magdalena byliście zaręczeni. Osoba, którą
kochałeś, okazała się zdrajcą, prowadzącym podwójną grę.
-Wiesz, ja jej wcale nie kochałem. To miał byd ślub z rozsądku. Ale inna osoba
raniła mnie cały czas podczas tej podróży, i ja ją też- odchodząc, rzucił
dziewczynie spojrzenie pełne bólu, żalu i współczucia.
Elena została sama. Czuła chłodne, nocne powietrze czeszące jej rude włosy.
Wpatrywała się w spokojny obraz uśpionego lasu. Nagle jej uwagę przykuło
jasne światło prześwitujące przez drzewa.
***
-Mogłem się tego spodziewad po tej dwulicowej zdrajczyni –warknął Heath,
uderzając pięścią w stół.
Był środek nocy. Do głównej sali wezwano tylko kilka osób, między innymi
Elenę, Markusa, Clairę, Nicolasa, Sabrinę oraz Grega. Postanowiono, że na razie
nie będą informowad reszty obozu, gdyż zdradziliby tym samym, że wiedzą o
obecności Masylijczyków.
-I co teraz?- spytał Nicolas..
-Na razie są daleko. Zaatakują najpóźniej za dwa dni. My w tym czasie
przygotujemy się do obrony. Eleno, ty będziesz dowodzid łucznikami. Już nieraz
udowodniłaś, ze masz celne oko. Greg z Sabriną zajmą się obroną murów.
Nicolas przejmie lewe skrzydło, Markus prawe, a ja środek. Jakieś pytania?
Każdego z zebranych nurtowało jedno pytanie.
Co, jeśli przegramy?
Jednak każdy bał się zapytad, obawiając się odpowiedzi.
-Jeśli nie, możecie się rozjeśd.
Nicolas pierwszy wyszedł ze spotkania. Szedł szybko, ale Elenie udało się go
dogonid.
-Sir Nicolasie, chciałabym cię przeprosid. Uważałam, że to ty jesteś szpiegiem.
-Nie szkodzi -odpowiedział jej. – Ja tak samo myślałem o tobie.
-A czy mogę zapytad z kim komunikowałeś się za pomocą sokoła?
Z ust mężczyzny wydobyło się ciche westchnięcie.
-Skoro i tak wiesz. Mam pewien problem z gorzałką. Kiedy się stresuję, to piję
ją w nadmiarze. Ale nic na to nie poradzę. Mój syn jest jednym z głównych
dowódców wojskowych. Martwię się, czy nic mu się nie stało. Chciałbym, żeby
to wszystko już się skooczyło.
-Ja chciałam, aby się w ogóle nie zaczęło- stwierdziła Elena.
Bitwa
-Gotowi?
Grupka łuczników odkrzyknęła bojowo. Elena była pełna podziwu dla ich
zapału. Nagle poczuła czyjąś dłoo na ramieniu.
-Wszystko w porządku? – Heath pytał ją o to już trzeci raz w ciągu dzisiejszego
dnia. Pomimo lekkiego niewyspania z powodu koszmarów, dziewczyna trzymała
się dobrze. Była zdecydowana i konsekwentna w swoich decyzjach. Chod, im
bliżej były wojska Masylijska, tym ona czuła coraz większy niepokój. Nie
spodziewała się, iż będą musieli walczyd.
Wszystko to wina tej zdrajczyni. To ona kierowała ich bezpiecznymi drogami do
Szarej Skały. Będąc w namiocie elity, miała dostęp do najświeższych informacji i
dokładnie wiedziała gdzie stacjonuje Olcjelhelmskie wojsko.
Ciche westchnienie wydobyło się z piersi dziewczyny.
Musimy liczyd tylko na siebie.
Elena ostatni raz spojrzała z nadzieją na północ, oczekując jakiejkolwiek
pomocy. Następnie spojrzała na szykujące się wojska Masylijskie.
***
-Teraz!- wrzasnęła Elena, dając łucznikom sygnał do ataku. Deszcz strzał
zaatakował wojska Masylijskie. Wiele z nich trafiły do celu, ale wróg po prostu
mnożył się w oczach.
-Pamiętajcie. Mierzcie celnie-krzyczała, próbując przekrzyczed hałas.
Pomimo, iż mała armia walczyła dzielnie, Masylijczycy mieli przewagę liczebną.
Pospiesz się.
I nagle jakby za sprawą jej myśli, pojawiła się ogromna armia białych jeźdźców.
-Zdążył – ucieszyła się dziewczyna, widząc własnego dziadka mężnie
dowodzącego wojskiem. Masylijczycy nie wiedzieli co robid. Ugrzęźli w pułapce.
Olcjelhmcycy atakowali ich od przodu i tyłu. Widząc, że nie mają szans, zaczęli
uciekad, chowając się w lesie. Wojska Fresheda ruszyły za nimi, lecz po chwili
wrócili, gdyż wiedzieli, że to nie koniec.
Masylijczycy zaatakują, gdy będziemy się tego najmniej spodziewad-stwierdził
Heath.
-Byłaś wspaniała- powiedział przytulając Elenę.
-Jesteś ranny- stwierdziła dziewczyna, widząc jego ramię.- Chod, muszę ci to
opatrzyd .
W obozie było wiele rannych dzieci, dlatego Elena wraz z Sabriną miały dużo
roboty. W większości wypadków nie było to nic poważnego, chod znalazło się
kilka wyjątków.
-Skąd się tu wziąłeś?- spytał Heath, gdy tylko Elena go opatrzyła.
-Moja wnuczka przysłała do mnie sokoła z prośbą o pomoc- odparł Freshed,
patrząc na Elenę.
-Ona jest… Czyli… Czemu mi nie powiedziała?
-Nie wiem. Uwierz mi. Mózg kobiety może zrozumied tylko inna kobieta. A
gdzie się podziewa Arthur? Chciałbym zamienid z nim słówko.
-On nie żyje- wydusił z siebie książę.
-A jak przyjęła to Elena?
-Zależy jakby na to spojrzed.
***
Głośny huk na korytarzu obudził Elenę. Dziewczyna ostrożnie otworzyła drzwi,
aby sprawdzid co się dzieje. Naglę obok przebiegł Markus.
-Chod- krzyknął, ciągnąc ją za rękę.
-O co tu chodzi?- spytała.
-Zaatakowali nas w nocy.
-A co z wartownikami?
-Tu masz swoich wartowników- odpowiedział jej mijając dwa trupy.- Heath
kazał mi cię znaleźd. Weź młodsze dzieciaki i ukryj się z nimi w Dziupli.
-O nie-zaprotestowała.- Będę walczyd
-Uwierz mi. Heath by nie przeżył, gdyby stracił jeszcze ciebie. Dlatego zrób to
co każe. Tu masz broo-powiedział wręczając jej miecz.
-Ale ja nie umiem nim walczyd.
-To na wszelki wypadek. W razie gdyby ktoś po drodze was zaatakował. Na
miejscu znajdziecie tego więcej. Miejmy nadzieję, że nie będziecie musieli ich
użyd. Clair pójdzie z tobą. A teraz ruszaj. Dzieciaki czekają we wschodnim
skrzydle.
Gdy Elena znalazła się na miejscu zobaczyła sporą grupę. Wytężywszy wzrok,
odnalazła Clair. Dały sobie sygnał głową i mały pochód ruszył. Elena była z
przodu. Natomiast Clair zamykała kolumnę.
Pomimo kilku niebezpiecznych sytuacji, dziewczynom udało się dojśd na
miejsce.
Dziupla była dużą salą z wysoko umieszczonym sufitem oraz ze wzmocnionymi
ścianami. Wejścia do środka broniły masywne dwuskrzydłowe, dębowe drzwi.
Słabe światło rzucane przez księżyc wpadało przez małe okna, zbyt małe, aby
można było się przez nie przecisnąd. Elena zapaliła też kilka pochodni, następnie
zajęła się rozdawaniem broni.
Gdy każde dziecko zostało już uzbrojone, dziewczyna chwaciła swój łuk i
zaczęła się mozolnie męczyd z drzwiami.
-Co ty wyprawiasz?- głos Clair odbił się echem.
-Muszę im pomóc, ale zarazem pragnę się zemścid.
Clair westchnęła.
-Przesuo się. Pomogę ci.
-Dzięki- rzuciła Elena, przeciskając się przez skrzydła drzwi.
-Tylko uważaj na siebie- krzyknęła za nią Clair, ale dziewczyna już tego nie
usłyszała. Biegła szybko przed siebie. Zabiła po drodze kilku Masylijskich
żołnierzy, ale to nie o nich jej chodziło, lecz o dowódcę- Tysh’a .Gdy mijała cele
więzienne, poczuła nieprzyjemny dreszcz. Jeszcze kilka dni temu, sama
zajmowała jedną z izolatek.
-Jak to wszystko się zmienia-wyszeptała do siebie, myśląc o Magdalenie. Nagle
zdała sobie sprawę, iż żadna z cel nie była zajęta przez drobną blondynkę. I
wtedy coś przebiegło tuż koło niej. Do uszu Eleny doszedł jeszcze niesiony
echem śmiech.
-Pamiętaj to jeszcze nie koniec- wrzasnęła Magdalena.
Elena już chciała za nią pobiec, ale zrezygnowała w ostatniej chwili.
To nie na niej chcesz się zemścid- szeptał głos w jej głowie.
Dziewczyna puściła się pędem na dziedziniec, gdzie toczyła się już zażarta
walka. Dziewczyna pewnie włączyła się w jej wir. Pomimo, iż nie posiadała
uzbrojenia jak jej przeciwnicy, to była od nich zwinniejsza i z łatwością
odnajdywała luki w ich pancerzach. Nagle ktoś złapał ją za ramię i silnym ciosem
powalił na ziemię. Sztylet, którym walczyła, wypadł jej z ręki i potoczył się dalej.
Elena spojrzała w twarz przeciwnika. Pomimo kilku blizn szpecących jego
twarz, był przystojny. Stalowe oczy patrzyły na nią z nienawiścią, zaś skóra na
gładko ogolonej głowie odbijała promienie porannego słooca. Dziewczyna od
razu rozpoznała w tym człowieku Tysh’a. Gniew rozpalił ją od środka. Ręka
mimowolnie powędrowała do w połowie pustego kołczanu.
-Mam cię, wiewiórko-wysyczał jej w twarz.- Ciągle stajesz na drodze mnie i
mojej ukochanej, ale dziś mam zamiar to zakooczyd.
Mężczyzna uniósł do góry miecz przez chwilę zastanawiając się, w które
miejsce uderzyd. I ta krótka chwila wystarczyła Elenie do ataku. Szybkim ruchem
ręki dziewczyna wbiła strzałę w pierś Tysh’a. Jego zdziwione spojrzenie mówiło,
iż nie może on uwierzyd w to, co się właśnie wydarzyło. Podnosząc się, Elena
wbijała grot jeszcze głębiej.
-Nie myliłeś się. Zakooczymy to dzisiaj. Tu i teraz- wycedziła ostatni raz
wbijając strzałę, która przebiła serce i płuco.
Tysh upadł na ziemię. Próbował złapad resztki powietrza, ale wiedział, że to
bezsensowne. Z każdym oddechem czuł potworny ból.
Na dziedziocu zapadła cisza. Walki ustały. Nikt nie mógł uwierzyd, że ta młoda
dziewczyna zabiła dowódcę Masylijczyków. Każdy rzucał sobie spojrzenia pełne
zwątpienia.
- Odwrót- wrzasnął jeden z żołnierzy przerywając ciszę. Wojska Masylijske
pędem puściły się w stronę głównej bramy, i wtedy zdarzyło się coś
nieoczekiwanego. Drogę zastąpiło im wojsko na którego czele stał król.
-Poddajcie się, a oszczędzimy was- huknął tak, aby wszyscy go słyszeli.
Dźwięk spadających mieczy, sztyletów, łuków oraz innych rodzajów broni stał
się sygnałem zwycięstwa Olcjelhelmu. Kilku młodych chłopaków poleciało do
lochów po liny, którymi później skrępowano jeoców.
Zaczęło się wspólne poklepywanie, wymienianie uścisków, orz przechwalanie
się tym ile, kto osób zabił. Jedyną osobą, która nie włączyła się w ten radosny
rytuał zwycięstwa była Elena, która dalej stała nad trupem Tysh’a.
Gdy już opadły emocje, nadszedł czas sprzątania po bitwie. Pomimo
zwycięstwa, zginęło wiele osób. Gdzieniegdzie stały grupki dzieciaków,
opłakujących zmarłych kolegów. Gdzie indziej brat z siostrą przytulali się do
siebie, ciesząc się, że żyją. Jednak ten widok nie pocieszał Eleny. Dziewczyna
schyliła się po swój sztylet. Następnie ruszyła na poszukiwania swojego dziadka.
Idąc do niego zobaczyła Nicolasa, który przytulał swojego syna.
-Dziadku, chciałabym już wrócid do Szehli- powiedziała cicho tak, by nie
zwrócid niczyjej uwagi.
-Dobrze. Zaraz poproszę kogoś, aby przyprowadził ci konia. I nie martw się.
Moja służba już wie. Wpuszczą cie na zamek.
Po chwili do Eleny podszedł młody chłopak prowadząc na uprzęży piękną
klacz. Dziewczyna od razu rozpoznała w niej Koniczynkę. Sprawnie zajęła
miejsce w siodle. I ostrożnie, aby nikogo nie potrącid, opuściła Szarą Skałę. Gdy
znalazła się już na otwartej przestrzeni, rzuciła jeszcze ostatnie spojrzenie na
twierdzę, a potem galopem ruszyła do zamku.
***
-Jestem z ciebie dumny synu- powiedział król.
-Dziękuję, ojcze. Ale to wszystko, to głównie zasługa Eleny- stwierdził Heath.
-Od razu wiedziałem, że ta dziewczyna jest niezwykła. Swoją drogą, kto by się
spodziewał, że to Magdalena jest szpiegiem.
Heath słuchał swojego ojca tylko jednym uchem. Bardziej zależało mu na
wypatrzeniu w tłumie Eleny. Ostatni raz widział ją obok zwłok Tysh’a, lecz teraz
pozostała tam tylko czerwona plama zaschniętej krwi.
-Dobrze, nie będę cię trzymał. Poszukaj jej- powiedział król, delikatnie
popychając swojego syna.
Heath pędem puścił się przez tłum. Co jakiś czas zatrzymywał przypadkowe
osoby, aby spytad się, czy nie widzieli Eleny, lecz za każdym razem dostawał taką
samą odpowiedź.
- Przepraszam baronie, ale czy nie widziałeś gdzieś swojej wnuczki?- spytał
Fresheda.
-Tak. Podeszła do mnie i powiedziała, ze chce już wracad do Shehli.
Heath nie mógł w to uwierzyd. Po tym, co przeszli, ona tak po prostu odeszła.
Nawet się nie pożegnawszy.
-Musisz mi szybko sprowadzid konia- powiedział książę, do jakiegoś młodego
chłopaka.
-Przykro mi mój synu, ale musisz na razie zostad tu w twierdzy. Dopiero, gdy
załatwimy wszystkie ważne sprawy, będziesz mógł udad się do Shehli.
-Ale ojcze…
-Przykro mi-przerwał mu król.- Najważniejsze są obowiązki.
***
Od wielkiej bitwy w Szarej Skale minęły dwa tygodnie. Od tamtego dnia baron
Freshed ani razu nie pojawił się w Shehli. Udał się natomiast do Gerdwash,
stolicy Olcjelhelmu. Jako powód podał, iż musi nadrobid stracone lata przyjaźni.
Pomimo samotnych dni, Elena cieszyła się iż jej dziadek w koocu wybaczył
królowi.
Ją samą kilka razy odwiedziła Sabrina wraz z Gregiem. Pomimo, iż Elena dalej
chowała urazę do byłego herszta zbirów, to bardzo ucieszyła się z ich
towarzystwa. Zdziwiła ją też informacja o ich ślubie, który planowali na
początku lata. Pierwotnie miał byd szybciej, ale zielarka stwierdziła, iż woli
poczekad, aż jej chatka zostanie odbudowana. Pracami budowlanymi osobiście
dowodził jeden z najlepszych ludzi króla. Miał byd to dowód wdzięczności za
pomoc, jakiej udzieliła mu ta dwójka.
Trzy dni później, Elena postanowiła udad się na krótki spacer do lasu. Pomimo
ogromnych kałuż, które powstały po wczorajszym deszczu, dziewczyna śmiało
brnęła do przodu. Brakowało jej świeżego powietrza oraz drzew.
-Mam cię- krzyknęła Magdalena, zarzucając Elenie pętle na szyję. Dziewczyna
nie spodziewała się tego ataku, gdyż jej rywalka poruszała się nadzwyczaj cicho.
-Wiesz, ile dni spędziłam w tym lesie, czekając aż się w koocu pojawisz? Ale
opłaciło się- mówiła, ciągnąc Elenę w stronę drzewa. Sprawnie przerzuciła linę
przez gruby konar. A potem przy użyciu siły, o jaką nikt by jej nie podejrzewał,
podciągnęła dziewczynę do góry.
Pętla na szyi Eleny zacisnęła się uniemożliwiając Elenie oddychanie.
-I co? Wygodnie? Wiesz... - spytała Magdalena, a potem zaśmiała się swoim
dziecinnym śmiechem, lecz nagle jej rysy stały się nadzwyczaj poważne.-
Zniszczyłaś mój idealny plan. Przez ciebie muszę się ukrywad. Nie mogę
pozwolid, aby ktokolwiek mnie rozpoznał. Ale teraz dostaniesz to, na co
zasłużyłaś. Może to oduczy cię wciskania wścibskiego nochala w nieswoje
sprawy. Jak to mówią, do trzech razy sztuka. Ale teraz dopilnuję, aby ten trzeci
raz był twoim ostatnim.
Elena poczuła, że słabnie. Obraz przed jej oczami stał się niewyraźny.
Zamknęła oczy w geście rezygnacji.
***
Elena czuła ból, przeszywający je płuca. Wilgotne leśne powietrze, którym
jeszcze kilka minut temu oddychała, zastąpiono suchym, ulicznym. Dziewczyna
wiedziała, że posuwa się do przodu, chod nie ruszała nogami. Niepewnie
otworzyła oczy, bojąc się, co zobaczy.
Leżała w ramionach Heatha. Chłopak ostrożnie niósł ją przez miasto. Po jego
twarzy spływały łzy, które lądowały na jej policzkach.
-Heath- wychrypiała dziewczyna. Ostrożnie podniosła rękę, próbując dotknąd
jego twarzy. Gdy chłopak poczuł dotyk jej dłoni, zatrzymał się. Nie mógł
uwierzyd w to co się stało.
To niemożliwe. Przecież ona umarła. Sam widziałem.

Contenu connexe

En vedette

Rownolegle historie
Rownolegle historie Rownolegle historie
Rownolegle historie Yukkino
 
Carpe diem by p.s.
Carpe diem  by p.s.Carpe diem  by p.s.
Carpe diem by p.s.Yukkino
 
Dziesiec sekund przed smiercia
Dziesiec sekund przed smiercia Dziesiec sekund przed smiercia
Dziesiec sekund przed smiercia Yukkino
 
Rysunki i obrazy
Rysunki i obrazyRysunki i obrazy
Rysunki i obrazyYukkino
 
Iga bielińska
Iga bielińska Iga bielińska
Iga bielińska Yukkino
 
Bielwzglednosc
BielwzglednoscBielwzglednosc
BielwzglednoscYukkino
 
Weronika Gdaniec
Weronika GdaniecWeronika Gdaniec
Weronika GdaniecYukkino
 
Tyle minut już minęło
Tyle minut już minęło Tyle minut już minęło
Tyle minut już minęło Yukkino
 
Olga Burczyk
Olga BurczykOlga Burczyk
Olga BurczykYukkino
 
Oskar Knut
Oskar KnutOskar Knut
Oskar KnutYukkino
 

En vedette (11)

Rownolegle historie
Rownolegle historie Rownolegle historie
Rownolegle historie
 
Carpe diem by p.s.
Carpe diem  by p.s.Carpe diem  by p.s.
Carpe diem by p.s.
 
Dziesiec sekund przed smiercia
Dziesiec sekund przed smiercia Dziesiec sekund przed smiercia
Dziesiec sekund przed smiercia
 
Rysunki i obrazy
Rysunki i obrazyRysunki i obrazy
Rysunki i obrazy
 
Iga bielińska
Iga bielińska Iga bielińska
Iga bielińska
 
Bielwzglednosc
BielwzglednoscBielwzglednosc
Bielwzglednosc
 
Czarny
CzarnyCzarny
Czarny
 
Weronika Gdaniec
Weronika GdaniecWeronika Gdaniec
Weronika Gdaniec
 
Tyle minut już minęło
Tyle minut już minęło Tyle minut już minęło
Tyle minut już minęło
 
Olga Burczyk
Olga BurczykOlga Burczyk
Olga Burczyk
 
Oskar Knut
Oskar KnutOskar Knut
Oskar Knut
 

Plus de Yukkino

Oskar knut
Oskar knut Oskar knut
Oskar knut Yukkino
 
Ewelina jaszczerska
Ewelina jaszczerska Ewelina jaszczerska
Ewelina jaszczerska Yukkino
 
Rownolegle historie
Rownolegle historieRownolegle historie
Rownolegle historieYukkino
 
Nauczycielka
NauczycielkaNauczycielka
NauczycielkaYukkino
 
Dym i ogien
Dym i ogien Dym i ogien
Dym i ogien Yukkino
 
Oskar Knut
Oskar KnutOskar Knut
Oskar KnutYukkino
 
Iga bielinska
Iga bielinskaIga bielinska
Iga bielinskaYukkino
 
Rysunki i obrazy
Rysunki i obrazy Rysunki i obrazy
Rysunki i obrazy Yukkino
 
Kinga Bielińska
Kinga BielińskaKinga Bielińska
Kinga BielińskaYukkino
 

Plus de Yukkino (9)

Oskar knut
Oskar knut Oskar knut
Oskar knut
 
Ewelina jaszczerska
Ewelina jaszczerska Ewelina jaszczerska
Ewelina jaszczerska
 
Rownolegle historie
Rownolegle historieRownolegle historie
Rownolegle historie
 
Nauczycielka
NauczycielkaNauczycielka
Nauczycielka
 
Dym i ogien
Dym i ogien Dym i ogien
Dym i ogien
 
Oskar Knut
Oskar KnutOskar Knut
Oskar Knut
 
Iga bielinska
Iga bielinskaIga bielinska
Iga bielinska
 
Rysunki i obrazy
Rysunki i obrazy Rysunki i obrazy
Rysunki i obrazy
 
Kinga Bielińska
Kinga BielińskaKinga Bielińska
Kinga Bielińska
 

Dym i ogien

  • 1. Dym i ogieo Deszcz z wielką siłą uderzał o szyby małej chatki, znajdującej się w środku lasu. Padało od kilku dni i nie zanosiło się na to, aby w najbliższym czasie miało przestad. Nagle niebo przecięła błyskawica, a po chwili dało się słyszed odległy grzmot. Elena przerwała na chwilę czytanie książki. Lubiła deszcz, ale wiedziała, że w takiej pogodzie Sabrina, jej opiekunka, na pewno nie wróci do domu. Jej mentorka nie miała w zwyczaju podróżowad w czasie burzy. Nagle rozległo się ciche pukanie. Elena ściągnęła brwi. Chwyciła leżący na stole sztylet. Miał on zdobioną rękojeśd, oraz srebrne ostrze. Była to jedyna pamiątka Eleny po jej ojcu. Po matce została jej natomiast torba na ramię. Dlatego dziewczyna zawsze miała te przedmioty pod ręką. Tak uzbrojona otworzyła drzwi. Do izby od razu wbiegł wysoki chłopak. Brązowe włosy przykleiły mu się do czoła zasłaniając oczy. Mokre ubrana przyległy do ciała, podkreślając wyrzeźbione mięśnie. -Ukryj mnie. Proszę- wyszeptał, nerwowo zerkając przez ramię. Elena zamknęła drzwi. Następnie zaczęła gasid światła. Zdążyła w ostatniej chwili. Minutę później dało się słyszed tętent kopyt nieopodal chatki. Dziewczyna ostrożnie wyjrzała przez okno. Zauważyła grupkę jeźdźców. Jeden z nich zeskoczył z wierzchowca i przywarł do ziemi, szukając śladów. Po chwili z powrotem usiadł na koniu. Powiedział coś do swoich wspólników, a potem ruszyli przed siebie. Czemu nas nie zauważyli?- pomyślała dziewczyna. I nagle przypomniała sobie jak zeszłego lata poszła do lasu i nie zdążyła wrócid do domu przed zmrokiem . Próbowała po ciemku znaleźd chatę, lecz nie udało jej się, dlatego spędziła noc w lesie. Rano okazało się, że zasnęła pod chatą. W nocy bardzo trudno było zobaczyd ten budynek. Elena odczekała chwile, następnie zapaliła jedną lampkę, tym samym rozpraszając mrok panujący w pomieszczeniu. Jej oczy czujnie lustrowały całe pomieszczenie, w poszukiwaniu chłopaka. Siedział on w kącie, dysząc ciężko. Jego czoło zrosił pot. Lewą ręką trzymał się za brzuch. Palce miał ubrudzone od własnej krwi. -Zdejmuj koszulę-powiedziała do niego spokojnie.- Opatrzę cię. Chłopak posłuchał jej. Kilka minut później siedział już na krześle. Rana na brzuchu przestała krwawid. Chłopak natomiast z ciekawością przyglądał się dziewczynie krzątającej się po kuchni. -Nazywam się Markus-odezwał się, aby przerwad milczenie. Liczył, że dziewczyna mu odpowie, lecz ona dalej z wielką zawziętością kroiła warzywa. Po chwili podeszła do stołu z miską pełną zupy, którą postawiła w milczeniu przed Markusem.
  • 2. -Dziękuję- chłopak popatrzył z wdzięcznością na dziewczynę. –Czy mogę poznad twoje imię? -Jestem Elena- odpowiedziała dziewczyna, siadając przy stole. Patrzyła jak zawartośd miski znika w ustach Markusa. Lecz nie to zaprzątało jej myśli. Miała tak wiele pytao dotyczących jego osoby, ale nie miała zamiaru ich zadad. Jeśli będzie chciał, to sam jej powie. Markus też spoglądał co jakiś czas na dziewczynę. Intrygowała go. Była kompletnym przeciwieostwem dziewczyn, które do tej pory poznał. Tamte w kółko gadały i zadawały mu setki pytao. Ona zaś siedziała chicho, prawie się nie odzywając. Nie bała się też go ukryd, chociaż nie wiedziała kim jest. Opatrzyła mu także ranę. Markus spojrzał jeszcze raz na Elenę. Powinienem jej wyjaśnid – zastanawiał się. Wiedział, że gdyby opowiedział dziewczynie, co mu się przydarzyło, naraziłby ją na wielkie niebezpieczeostwo. Postanowił więc milczed i szybko skooczyd jeśd. I tak spędził już za dużo czasu w tej chatce. Łowcy niedługo zorientują się, gdzie Markus się schował i spróbują go dopaśd. Kilka minut później talerz świecił pustkami. Markus spojrzał ostatni raz na Elenę. - Ponownie dziękuje. Jestem ci bardzo wdzięczny, lecz teraz muszę zobaczyd się z królem. -Musisz odpocząd-powiedziała Elena. Markus nie posłuchał jej. Wstając od stołu poczuł silny ból, który z powrotem powalił go na krzesło. Jasne plamy zaświtały mu przed oczami. -Mówiłam. Rana jest jeszcze świeża, więc musisz poleżed w łóżku, chociaż jeden dzieo. W tym czasie twój organizm powinien zregenerowad utracone siły. Mam akurat wolne posłanie. Zaraz ci je przygotuje- i nie czekając na odpowiedź, Elena opuściła pokój. -Ale… Markus próbował protestowad, lecz dziewczyna zaraz mu przerwała. -Jeśli jeszcze nie zrozumiałeś, to jesteś ranny i musisz wypocząd. Po drugie jest ciemno i pada deszcz, a las nie jest wtedy najbezpieczniejszym miejscem. Po trzecie ci ludzie, którzy cię śledzili, mogą się chowad gdzieś w krzakach. Po czwarte, król nie zając, nie ucieknie. Tym bardziej w środku nocy. Zrozumiałeś, czy mam powtórzyd? Markus wbił wzrok w szybę. Nieważne jakich argumentów by użył, ona i tak znajdzie coś żeby go zatrzymad. A musiał jej przyznad, że miała rację w tym, co mówiła. Dlatego, gdy łóżko było już gotowe, Markus padł na nie i zasnął. Koło godziny siódmej rano zaczęło świtad. To właśnie wtedy Markus został zbudzony. Otworzywszy szeroko oczy, ujrzał Elenę, szarpiącą go za ramię.
  • 3. Wszędzie dookoła unosił się gęsty dym. Dziewczyna podała mu jakąś szmatkę do zasłonięcia twarzy. Następnie kazała mu podążad za sobą, do tylnej sieni. Tam odsunęła dywan, zasłaniający ukryte w podłodze drzwi. Markus pomógł Elenie podnieśd ciężką klapę, która głośno opadła na ziemię. Oczom chłopaka ukazał się głęboki tunel, w który śmiało wskoczyła dziewczyna. Idąc przodem oświetlała drogę trzymaną w ręce lampką. Sekretne przejście prowadziło do stajni, która na szczęście nie została podpalona. -Wsiadaj. Elena pokazała Markusowi czarną klacz stojącą w boksie. Chłopak podszedł do wierzchowca z obawą. Nie zbyt ufał koniom, lecz przełamał się i zajął miejsce w siodle. -Stajnia jest trochę oddalona od chatki, i dośd dobrze ukryta. Ci idioci na pewno jej nie dostrzegli, więc może uda ci się prześlizgnąd niezauważenie. W razie czego, będę ubezpieczad twoje tyły- powiedziała ściągając łuk wiszący na ścianie. Chłopak chciał zaprotestowad, lecz Elena szepnęła coś do ucha klaczy, a ta galopem wybiegła ze stajni. Narobiła przy tym tyle hałasu, że zwróciła uwagę zwiadowców, którzy ruszyli w pościg za Markusem. I wtedy do akcji wkroczyła Elena. Celnie mierzyła do przeciwników, którzy padali na ziemię. Lecz jeden z nich niezauważenie zaatakował ją od tyłu. Dziewczyna upadła, a łuk wypadł jej z ręki. Widząc to, Markus zawrócił galopującą klacz. Sprawnie ominął przeciwników zatrzymując się tuż obok Eleny, która powoli stawała na nogi. Obydwoje wiedzieli, że ich sytuacja jest krytyczna. Jedyną bronią jaką posiadali był sztylet dziewczyny. I nagle gdzieś z boku poszybowała strzała, która celnie trafiła w szyję jednego z jeźdźców. Reszta bandy nerwowo rozglądała się po zaroślach, szykując się na kolejny atak. Po chwili z krzaków zaczęli wyłaniad się jeźdźcy. Lecz nie była to ta sama grupka, która więziła Elenę i Markusa. Miedzy nimi widad było wyraźną różnice. Szaty nowoprzybyłych były białe, zdobione na piersi herbem króla. Jednak ubiór jednego z nich był bardziej strojny. Widad było w nim bogactwo. Do wykonania jego użyto drogocennych kamieni oraz złotych nitek. Elena od razu domyśliła się, że jest ich dowódcą. Jego błękitne oczy czujnie lustrowały przeciwników, czekając na dogodny moment do ataku. Wiedział, że jakikolwiek błąd będzie kosztowad go życie dziewczyny i chłopaka. Ktoś musiałby odwrócid ich uwagę-pomyślał. Na co on czeka?- głowiła się Elena. Nagle ją olśniło. Jej dłoo powędrowała w stronę sztyletu. Nikt nawet tego nie zauważył. Zaciskając palce na rękojeści, Elena wybrała cel, następnie rzuciła się, zadając celny cios w brzuch przeciwnika. Dziewczyna nie chciała go zabid. To nie leżało w jej naturze. Jednak
  • 4. to co zrobiła, odwróciło uwagę zwiadowców i dało okazje do ataku drugiej drużynie. Po chwili na polanie nie pozostał już żaden żywy członek wrogiej bandy. Ci, którzy przeżyli, uciekli do lasu, pozostali leżeli martwi na ziemi. Elena nie zwracała uwagi na toczącą się dookoła niej walkę. Spędziłam w tym domu siedemnaście lat. Wszystkie moje najważniejsze wspomnienia związane są z tym miejscem. Jak ja wyjaśnię to Sabrinie. Nagle poczuła czyjąś dłoo na ramieniu. Wystraszona odruchowo zadała cios łokciem w brzuch, następnie podstawiając nogę przeciwnikowi powaliła go na ziemię. -Podnieś się, a wbiję ci ten sztylet w sam środek gardła- zagroziła Elena, lecz gdy zobaczyła kogo powaliła na ziemię, bezzwłocznie schowała sztylet.- Przepraszam, wzięłam cię … -Nic nie szkodzi- przerwał jej chłopak uśmiechając się przyjaźnie. –Mój błąd. Na przyszłośd będę wiedzied, aby cię nie zachodzid od tyłu. Przy okazji, jestem Heath. -Elena- powiedziała dziewczyna, pomagając wstad chłopakowi.- A ten tam, to Markus- wskazała na szatyna. Chłopacy skinęli sobie głowami w geście powitalnym. Heath omiótł wzrokiem trupy. Jego spojrzenie zatrzymało się na mężczyźnie, którego zaatakowała Elena. Ta dziewczyna jest bardzo odważna- pomyślał. Nagle wielki sokół przeleciał po niebie, rzucając cieo na polanę oraz zgromadzonych na niej ludzi. Zrobił kilka kółek, a potem dumnie wylądował na ramieniu Eleny. -To twój ptak?- spytał Heath, ruchem głowy wskazując zwierzę. Dziewczyna przytaknęła. – To lepiej podziękuj temu złodziejowi, bo to on praktycznie uratował wam życie. Gdyby nie ukradł mi rano śniadania, nigdy bym się za nim nie ruszył, a tak to zauważyłem dym i postanowiłem to sprawdzid. Elena spojrzała z wdzięcznością na ptaka. Sokół przez chwilę siedział jej jeszcze na ramieniu, potem odleciał. -Czy może wiecie, czego ci ludzie chcieli od was?- spytał Heath. -Przypuszczam- odezwał się Markus- że szukali mnie. Posiadam informacje, które niezwłocznie powinny dotrzed do króla. -Skoro tak, to musimy się pospieszyd. Na zamku-małe zamieszanie Elena pierwszy raz widziała zamek króla od wewnątrz. Grube mury ozdobiono kosztownymi obrazami oraz gobelinami. Co kilka metrów stały srebrne zbroje. Podłoga była wyłożona czerwonym dywanem. Lecz Elenie
  • 5. najbardziej podobały się obrazy. Kiedy przechodziła obok nich, nie mogła oderwad oczu. -Jesteśmy- powiedział Heath, zatrzymując się przed masywnymi drzwiami. Ich framuga była pięknie zdobiona scenami z bitew i nie tylko. Elena domyśliła się, iż drzwi upamiętniały ważne wydarzenia z życia miasta: budowę zamku, coroczne żniwa oraz wiele innych. -Gotowi? Elena spojrzała na Markusa. Przecież to on uważał, że musi skontaktowad się z władcą. Chłopak najwyraźniej zauważył, że wszyscy czekają na jego reakcję, dlatego skinął głową na znak gotowości. Heath pchnął drzwi. Ich oczom ukazała się ogromna sala wykonana z białego marmuru. Wysokie sklepienie wykonano z kolorowych witraży, które rzucały cienie na podłogę. Naprzeciw dwuskrzydłowych drzwi znajdował się królewski tron. Po bokach dwa mniejsze, jeden dla królowej, drugi dla następcy tronu. Pod ścianami znajdowały się długie ławy, miejsca dla lordów, baronów, doradców oraz innych ważnych osób na zamku. -Witaj ojcze- chłopiec zwrócił się do króla, a następnie zajął miejsce po jego prawicy. Słowa wypowiedziane przez Heatha oszołomiły Elenę. Dopiero po chwili do dziewczyny dotarło, że stoi przed królem oraz księciem, dlatego niezwłocznie uklękła. Markus zrobił to samo. -Pozdrawiamy Cię panie – powiedzieli jednocześnie. -Darujcie sobie te ceregiele i od razu mówcie co was sprowadza. -Władco, nazywam się Markus. Przybyłem z Joldeni, aby ostrzec Cię, iż król Masylijski szykuje się do ataku na twoje królestwo. -To jakiś absurd, panie. Nie masz chyba zamiaru wierzyd temu chłopakowi. To jeszcze dziecko.-Z tyłu sali odezwał się jakiś głos. Należał on do brodatego mężczyzny. Elena od razu stwierdziła, że nie lubi tego typa. - Po drugie pochodzi z Joldenii- kontynuował- a z tego, co wiem, to nie należy ona do naszych ziem, więc jaki interes ma ten chłopak, że informuje nas o ataku? A może to pułapka? Wszystkie spojrzenia zatrzymały się na Markusie. Każdy czekał na jego odpowiedź, jednak chłopak milczał. Król okazał się jednak wyrozumiałą osobą. -Sir Nicolasie, wierzę temu chłopcu. Już raz zignorowałem ostrzeżenie o czyhającym niebezpieczeostwie i do dziś żałuję, dlatego mów dalej, jak duża jest armia przeciwnika. - Nie umiem zbytnio oszacowad ich liczby, ale rycerze zbiegają się z każdej części cesarstwa Masylijskiego. W ich planach leży zdobycie całego królestwa. Nie mają zamiaru oszczędzid nikogo poza dziedmi.
  • 6. -Jeśli ci się coś nie podoba, to możesz wyjśd- fuknęła Elena.- On ryzykował życie, aby dostarczyd te informacje na królewski dwór. Został przy tym ranny, a i tak upierał się aby tu iśd. Skoro ty uważasz to za bzdury, to możesz wyjśd. Dziewczyna przez chwilę patrzyła z furią na Nicolasa. Dopiero po chwili doszło do niej, że na sali panuje cisza i wszyscy patrzą na nią. -Przepraszam- bąknęła. -Wręcz przeciwnie- oburzył się król.- Nicolasie, ta dziewczyna ma rację. Jeśli ci się coś nie podoba, to możesz opuścid salę. -Ależ pan… -Nie przerywaj mi. Masz niezwłocznie opuścid tę komnatę i zająd się swoimi sprawami. Na sali powstało małe zamieszanie, gdyż królewski doradca nie chciał wyjśd za drzwi. Musiała mu w tym pomóc królewska straż. -Dziękuję- wyszeptał Markus do ucha Eleny wykorzystując chwilowy brak zainteresowania jego osobą. -Nie ma za co- odpowiedziała mu dziewczyna. Gdy spojrzała w stronę tronu, Heath uśmiechał się do niej. Życie w luksusie- Magdalena Przez kolejne dni Markus spędzał cały czas z królem. Opowiadał mu o planach wroga. Obmyślał wraz ze strategami plan działao. Elena w tym czasie zwiedzała zamek. Dużo czasu spędzała też z Heathem. Lecz nie zawsze. Książę musiał przebywad w towarzystwie Magdaleny. Magdalena była piękną blondynką o błękitnych oczach. Ubrana była w białe szaty, w których wyglądała jak anioł. Miała też zostad przyszłą żoną księcia. Elena nie za bardzo ją lubiła. Zawsze, gdy spędzała czas z Heathem, pojawiała się ona i zabierała go. Oczywiście obrzucała przy tym Elenę złym spojrzeniem. Kiedy obok niej był Heath stawała się niezwykle miłą osobą, lecz gdy tylko znikał jej z oczu, ujawniała swoją prawdziwą naturę. Krzyczała na służące, a gdy coś robiły źle, to nie wahała się ich uderzyd. Elena nigdy nie widziała, jak Magdalena kogoś bije, ale Clair sama opowiedziała jej o tym, jak kiedyś oberwała za to, że podała jej za zimną kaczkę. Elena często siedziała w kuchni, gdzie przyglądała się jak Clair gotuje różne dania dla króla. Czasami tez jej pomagała, ale częściej po prostu siadała przy stole i prowadziła z nią długie rozmowy. Clair opowiadała jej o życiu na królewskim dworze. Rzucała też co jakiś czas mimowolnie pytania dotyczące Markusa. Elena od razu domyśliła się, że ten muskularny chłopak podoba się dziewczynie., dlatego chętnie odpowiadała jej na pytania, o ile mogła. Sama przecież nie znała chłopaka za dobrze. Lecz zdarzały się dni, gdy Clair była strasznie zajęta. Nie miała wtedy czasu na pogaduszki z Eleną.
  • 7. Ten dzieo też zanosił się na samotny, dlatego uczennica zielarki zabrała z zamkowej biblioteki opasłą książkę i zaszyła się z nią w swojej komnacie. Była to bardzo ciekawa lektura. Zawierała zbiór baśni dla dzieci. Sabrina nigdy nie dawała Elenie do czytania takich książek, dlatego była to jakaś miła odmiana. Normalnie Elena musiałaby czytad jakiś zakurzony zielnik lub książkę zawierającą opisy chorób. Elena była już w połowie książki, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Niechętnie odkładając lekturę, poszła otworzyd drzwi, za którymi stał Heath i … Magdalena. W drogę Stojąc na wzgórzu, Elena patrzyła na wędrujące dzieci. Nie mogła uwierzyd, że minęły już dwa tygodnie odkąd po raz pierwszy spotkała Markusa. -Chodź- Markus podszedł do niej, zabierając jej wodze od Koniczynki. Elena niechętnie dogoniła towarzysza oraz klacz. Nie podobał się jej ten cały plan króla. Według informacji Markusa, cesarz Masylijski zamierzał podbid całe królestwo Olcjielhemu, mordując po drodze wszystkich mężczyzn oraz kobiety. Przy życiu miały pozostad jedynie dzieci, które po odpowiednim przeszkoleniu, wcielanoby do armii. Dlatego król postanowił, że dzieci z całego królestwa udadzą się do Szarej Skały, twierdzy znajdującej się w najtrudniej dostępnym miejscu w królestwie. Podróż potrwa ponad miesiąc. Podróżnicy mieli uzupełniad zapasy jedzenia w miastach, w których się zatrzymają. Jednak mieszkaocom nie za bardzo podobał się ten pomysł, dlatego już po pięciu dniach dużo dzieciaków głodowało. Głównie mali chłopcy i dziewczyny, którym starszaki podbierały jedzenie. Jedynymi osobami, które cały czas miały jedzenie była elita, w skład której wchodziły dzieciaki baronów oraz książę. Zawsze podróżowali wozem, a noce spędzali w dużym namiocie. Reszta dzieciaków nie miała tak dużo szczęścia. Spanie na dworze podczas deszczu, osłabiło bardzo odpornośd niektórych dzieci, dlatego po paru dniach ponad połowę obozu bolało gardło. Niektóre dzieciaki miały gorączkę. Elena i Markus starali się nimi opiekowad. Jeśli dziecko nie mogło już iśd, siadało na Koniczynce, jednak po kilku dniach na koniu brakowało już miejsca i Markus musiał też nosid dzieciaki na plecach . Elena podawała natomiast chorym różne herbatki. Co jakiś czas rzucał się jej też w oczy ciemnowłosy chłopak, który każdego dnia podczas postoju przynosił głodnym dzieciakom coś do jedzenia. Chciała kiedyś nawet podejśd do niego i pogadad, ale zawsze znikał jej z oczu. Trzeciego dnia do Eleny i Markusa podeszła piątka chłopaków, którzy zaoferowali im pomoc. Lecz Elena wiedziała, że długo tak nie wytrzymają, dlatego zamierzała coś z tym zrobid. Kiedy wieczorem grupa zatrzymała się na
  • 8. odpoczynek, dziewczyna ruszyła śmiałym krokiem w stronę namiotu elity. Przy wejściu zatrzymał ją strażnik. Był to chłopak mniej więcej w wieku Eleny. Dziewczyna często widziała go, kręcącego się z Nicolasem. -Dokąd?- spytał, lecz zanim dostał odpowiedź padł na ziemię nieprzytomny. -Dzięki- powiedziała Elena do klęczącego nad strażnikiem Markusa. Chłopak wyciągnął kawałek liny i zaczął związywad mu ręce.- Po co to robisz? -Mam z nim na pieoku, a po drugie usiłuje ci pomóc wejśd do środka. Elena poczekała na Markusa i weszli razem. Gdy tylko zebrani zauważyli ich obecnośd, nastała cisza. Rozmowy ustały, a spojrzenia wszystkich spoczęły na przybyłych. -Elena! Markus ! Co was sprowadza? –spytał Heath. -Rozumiem, iż jest to coś pilnego skoro nie mogliście poczekad aż zjemy – dodała Magdalena. W jej głosie czud było nienawiśd. -Spokojnie kochanie, nie denerwuj się- uspokoił ja książę. Magdalena uśmiechnęła się. Na każdym kroku musiała podkreślad, że jest narzeczoną księcia, i że po śmierci króla to ona będzie stad u jego boku jako nowa królowa. Elena zignorowała jej zachowanie i zaczęła mówid. -Przepraszam że przerwałam ci kolację - Elena zwróciła się do Magdaleny.- Ale przyszłam tu, aby powiedzied, że na zewnątrz znajdują się tysiące chorych dzieci, które nie mają co jeśd, a ty w tym czasie się opychasz. Magdalena poczerwieniała na twarzy. W pewnym momencie wyglądała, jakby miała zamiar rzucid się na Elenę, lecz książę zauważył to i położył swoją dłoo na jej dłoni. W namiocie zapanował ogólny harmider. Każdy gadał między sobą, patrząc przy tym co jakiś czas na Elenę. Lecz dziewczynie to nie przeszkadzało. W pewnym momencie do namiotu wszedł Nicolas. Gdy tylko ujrzał Elenę, stanął jak zamurowany. -Ty- krzyknął, wskazując palcem.- Co ty tu robisz? -Ja? Ja uświadamiam wszystkim tu zebranym ich głupotę. Zaczęłam od Magdaleny, ale jeśli masz zamiar mi przerywad to możesz byd następny. Elena spokojnie czekała na odpowiedź z jego strony, jednak Nicolas odszedł zrezygnowany, aby stanąd za fotelem księcia. Dziewczyna dopiero teraz zobaczyła, że Heath siedzi spokojnie na swoim miejscu. Nie był oburzony jak cała reszta. Bawiła go ta cała farsa, lecz w pewnym momencie uznał, że to już przesada, dlatego wstał. W namiocie od razu zapadła cisza. Każdy czekał na jego reakcję, szczególnie Magdalena, które myślała, że jej narzeczony ukarze Elenę. Zamiast tego, chłopak spokojnie przemówił. -Kontynuuj.
  • 9. -Tak jak mówiłam, na zewnątrz głodują tysiące dzieci, a taka ilośd racji żywnościowych jaką dysponujemy nie wystarczy nam na całą podróż. -Jakbyś zapomniała, to zapasy uzupełniamy w miastach-wtrąciła Magdalena. -Tylko mamy jeden problem. Mieszkaocy niezbyt chętnie oddają nam swoje plony. Dlatego uważam, iż sami powinniśmy zorganizowad sobie jakoś jedzenie. Moglibyśmy podzielid obóz na kilka oddziałów. Jedne zbierałyby jagody i inne owoce leśne. Grupa złożona z raczej silniejszych chłopaków mogłaby polowad na zwierzynę. Przydałby się też oddział zaopatrujący nas w drewno. -Oraz jakiś zapewniający spokój w obozie- dodał chłopak siedzący po prawicy Heatha. Miał czarne włosy, które spiął w kucyk. Elena często widziała go, jak pomagał innym dzieciakom. Tylko wtedy miał ubrany ciemny, brudny strój, a teraz był odziany w piękne, błękitne szaty. -Eleno, a oddział medyczny?- spytał Heath.- Sama mówiłaś, że mamy dużą liczbę osób chorych. Mogłabyś przecież kierowad grupą medyczną. -Wybacz wasza wysokośd, ale muszę odmówid. Opuszczam obóz. Nie chcę patrzed na cierpienie tych dzieci. Dobrze wiem, ze żaden z tych pomysłów nie zostanie wykorzystany, a ja marnuję tylko mój cenny czas. Żegnam. Porwanie Przez następne kilka dni Elena podążała za grupą. Dziewczyna dobrze wiedziała, że podróż w pojedynkę jest ryzykowna, dlatego postanowiła, że zatrzyma się w najbliższym mieście, a potem obmyśli, co zrobid dalej. Jedyną towarzyszka Eleny była Szpon, która siedziała na ramieniu dziewczyny. Początkowo chciała wziąd jeszcze Koniczynkę, ale stwierdziła, że klacz bardziej przyda się w obozie, dlatego powierzyła Markusowi opiekę nad nią. Elena miała także jeszcze jednego towarzysza podróży, każdego ranka z obozu wylatywał sokół, który wracał wieczorem. Zawsze miał coś przyczepionego do nogi. Elena postanowiła to sprawdzid. Wezwała Szpon, która zaatakowała ptaka i powaliła go na ziemię. Elena rzuciła się na walczące ptaki, aby zabrad drugiemu sokołowi kartkę. Kiedy ją odczytała , momentalnie pobladła. Nagle zza pleców dziewczyny dało się słyszed trzask suchej gałęzi. Gdy dziewczyna się odwróciła, zobaczyła wielgachny drąg, który z wielką prędkością leciał w stronę jej głowy. *** Elena ocknęła się na zimnej podłodze, w metalowej klatce. Ręce i nogi miała skrępowane. Gdy próbowała się poruszyd, poczuła przeszywający ból. Jakby ktoś rozsadzał jej głowę od środka. W oczach pojawiły się łzy. Nagle stanął przed nią jakiś mężczyzna. Miał gęstą, brązową brodę, zaś policzek zdobiła głęboka blizna. Uśmiechnął się, odsłaniając rząd krzywych zębów. -Widzę, ze nasz wścibski aniołek wreszcie się obudził.
  • 10. Elena skrzywiła się, ale nie z bólu, ani nie dlatego, że czud było od niego alkohol. Wnerwiło ją porównanie do anioła. Z jej włosami mogła uchodzid co najwyżej za rudego diabła. -Dobrze słoneczko, skoro się ocknęłaś, to sobie pogadamy. Mężczyzna wyciągnął Elenę z klatki i posadził ją pod drzewem. Przez chwilę patrzył na nią przepitymi oczami. -Gadaj, kto cię przysłał? Dziewczyna spojrzała na niego jak na idiotę. Nie wiedziała w ogóle o co mu chodzi. -Głucha jesteś, czy co? Pytam się ciebie, kto cię nasłał- wrzasnął. -Nie rozumiem pytania-odpowiedziała spokojnie dziewczyna. Brodacz wymierzył jej siarczysty policzek. Gdy zamierzał się, aby uderzyd ją drugi raz, ktoś złapał go za rękę. -Brad, przestao. Elena spojrzała ze zdziwieniem na swojego wybawcę. Był to opalony brunet. W uchu miał kolczyk. Zaś przy pasie pochwę ze sztyletem. Gdy mówił, dało się wyczud zamorski akcent. -Ona nic nie wie. Nikt jej nawet nie szuka. Zapewne odłączyła się od grupy, nieprawdaż? Elena szybko skinęła głową. -Dobrze-kontynuował brunet. Skoro to mamy już wyjaśnione, przejdźmy do następnej sprawy-mówiąc to spojrzał na Brada. W jego oczach pojawiła się nienawiśd. -Gregory-odezwał się brodacz. -Milcz! Kazałem ci ją porwad? Nie! Wiec dlaczego to zrobiłeś? Chciałeś coś tym samym udowodnid? A może podważasz mój autorytet? -Ja ni… Lecz Brad nie dokooczył. Padł martwy na ziemię. Z jego boku wystawał sztylet. Elena patrzyła, jak Gregory wyciąga ostrze z ciała. Następnie odwrócił się do niej. Dziewczyna poczuła jak krew odbiega jej z twarzy. Mężczyzna najwidoczniej zauważył jej dziwną bladośd, bo powiedział: -Nie bój się. Nie zabiję cię, lecz nie puszczę cię też wolno. *** Przez następne dni Elena była więziona przez rozbójników. Warunki miała dobre, i gdyby nie to, że tysiącom dzieci grozi niebezpieczeostwo, zapewne by z nimi została. Gregory, albo Greg, jak pozwalał mówid na siebie herszt bandy tylko Elenie, troszczył się o nią. Pilnował, by nikt jej nie dokuczał oraz by nie była głodna. Traktował ją jak członka rodziny. Elena zaprzyjaźniła się też ze Smithem, chłopakiem, który pilnował, aby dziewczyna nie uciekła. Miał brązowe włosy, które pod wpływem wilgoci się
  • 11. kręciły. I tak samo jak Greg, miał kolczyk w uchu. Elena postanowiła wykorzystad przyjaźo Smitha do ucieczki. Pewnej nocy, gdy wszyscy spali, Elena obudziła nastolatka. Ten spojrzał na nią półprzytomnym wzrokiem. -Czego?- spytał sennie. -Musisz mnie wypuścid. Grupie, z która podążałam grozi niebezpieczeostwo i tylko ja mogę im pomóc. -Nie rozumiesz, że jeśli to zrobię, oni mnie zabiją. -Możesz pójśd ze mną. Nie będzie problemem jeżeli dołączysz do naszej grupy. Chłopak niechętnie zgodził się. Powoli zakradł się po klucz, który Greg miał przyczepiony do pasa, następnie otworzył klatkę, w której Elena była zamykana na noc. -Dobra, teraz musimy biec- powiedziała dziewczyna. -Po co biec, jak można jechad. Poczekaj chwilę, zaraz załatwię nam transport. Po chwili wrócił z pięknym, siwym ogierem. Elena usiadła z tyłu, obejmując Smitha w pasie. Chłopak ruszył, a dziewczyna dopiero wtedy odkryła, że zgubiła swoją torbę oraz znajdujący się w niej sztylet. Poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Wtulając się mocniej w Smitha, pozwoliła, by łzy spływały jej po policzkach. Oboje wiedzieli, że będą musieli podróżowad dzieo i noc, aby dogonid obóz. Nie mogli też podążad widocznymi drogami, gdyż banda Georga będzie ich szukad. Po dwóch dniach jazdy Elena zauważyła płonące ognisko. Nachyliła się by powiedzied Smithowi, aby przyspieszył i wtedy poczuła silny ból z tyłu czaszki. Oczy zaszły jej mgłą, i spadła z konia na ziemię. *** Elena czuła ogłuszający ból w czaszce, lecz pomimo tego otworzyła oczy. Zobaczyła Heatha. Chciała mu powiedzied, o niebezpieczeostwie, lecz gdy poruszyła ustami wydobył się z nich ledwo słyszalny dźwięk. Heath nachylił się nad nią, by lepiej słyszed. -Jesteśmy w niebezpieczeostwie- wyszeptała.- Ktoś podmienił mapę. Kierujemy się do Obozu Samotnej Damy, a tam czyha na nas zasadzka. Gdy do Heatha dotarło to, co powiedziała mu dziewczyna, niezwłocznie wybiegł z namiotu. Elena została sama. Cieszyła się z tego, gdyż nie chciała nikogo oglądad. Bolała ją głowa i gardło. A jedyną rzeczą jaką pragnęła była cisza. W pewnym momencie ktoś wszedł do namiotu. Elena chciała spojrzed kto to, lecz wtedy ktoś przykrył jej twarz poduszką. Dziewczyna zaczęła panikowad. W płucach zaczęło brakowad jej tlenu. Zaczęła walczyd o powietrze. Przeciwnik czuł, jak Elena słabnie, a jej ciało wiotczeje. Jeszcze chwilę
  • 12. *** Elena łapczywie wciągnęła powietrze. Obok jej łóżka klęczał brunet. Ten sam, którego widziała podczas kolacji w namiocie elity. -Żyjesz?- spytał troskliwie. Dziewczyna przytaknęła ruchem głowy. Wciąż była w szoku. I nagle coś w niej pękło. Słone łzy spływały po jej twarzy, powoli opadając na pościel. Chłopak zauważył to. Ostrożnie przytulił ją do siebie, gładząc powoli jej głowę. -Wszystko będzie dobrze- szeptał jej do ucha. – Przy okazji, jestem Arthur. -Elena- wydukała przez łzy dziewczyna. Nagle do namiotu zajrzał Heath, lecz gdy zobaczył Elenę w ramionach swego przyjaciela, wyszedł niepostrzeżenie. - W porządku?- spytał po chwili Arthur. Elena milczała. Chłopak nagle wyczuł jej spokojny oddech, i zrozumiał ,że dziewczyna zasnęła. Powoli odsunął ją od siebie, kładąc jej głowę na poduszce. Chłopak chciał już wyjśd, kiedy uświadomił sobie, że napastnik może wrócid i dokooczyd to, co zaczął. Dlatego Arthur postanowił spędzid cała noc w namiocie, pilnując dziewczyny. Więzy krwi Od czasu kiedy Elena opuściła obóz, dużo się zmieniło. Pomysły dziewczyny zostały wprowadzone w życie. Arthur prowadził oddział patrolujący, którego głównym zadaniem było pilnowanie spokoju. Heath i Markus wraz z kilkoma chłopakami byli odpowiedzialni za zdobywanie mięsa. Elena zajmowała się chorymi dziedmi. Miała przy tym kilka dziewczyn do pomocy, które zbierały potrzebne zioła na lekarstwa. Magdalena też chciała pokazad, ze potrafi coś robid, dlatego wraz z kilkoma dziewczynami z elity gotowały dania dla całej grupy. Elena niechętnie musiała przyznad, że ich dania były zarazem smaczne i sycące. Lecz pomimo lepszej organizacji, wciąż dzieci chorowały. -Musimy zatrzymad się gdzieś na odpoczynek. Chociaż na trzy dni. Ciągła wędrówka tylko je osłabia- powiedziała Elena pewnego wieczoru. -Najbliższe miasto znajduje się dwadzieścia kilometrów stąd- powiedział Arthur. -A baron Freshed, lennik tych ziem, pokłócił się z moim ojcem dawno temu. - dodał Heath.-Wiec raczej nie będziemy mogli się u niego zatrzymad. -Ale sam mówiłeś, że to było dawno temu. Może już zapomniał, albo wybaczył. -Wątpię Eleno. Siedemnaście lat temu, do mojego ojca przybył goniec. Wysłał go baron Freshed, aby powiedzied, że jego ziemie zostały zaatakowane i potrzebuje wsparcia. Jednak na zamku nie było wystarczającej liczny wojska, dlatego doradca ojca zadecydował, aby nikogo nie wysyład. Baron Freshed w koocu pokonał najeźdźców, ale stracił przy tym córkę i zięcia.
  • 13. -Oraz wnuczkę-wtrącił Arthur.- Nie zapominaj, ze jego córka była w ciąży. -Ale nie zaszkodzi spróbowad- dodał sennym głosem Markus. *** Następnego dnia, gdy obóz zbierał się do wymarszu, Arthur zaczepił Elenę. -To chyba twoje- powiedział chłopak, podając jej skórzaną torbę.- Znalazłem ją w lesie, dzieo po tym jak odeszłaś. Chciałem cię poszukad, ale Nicolas upierał się, że musimy iśd. -Dziękuję-odpowiedziała Elena, przytulając się do chłopaka, lecz on delikatnie odsunął ją do siebie i pocałował czule w usta. -Chciałem to zrobid odkąd cię zobaczyłem. Widziałem, jak wraz z Markusem pomagacie innym, a kiedy weszłaś do namiotu- Arthur zaczął mówid coraz szybciej, dlatego Elena przerwała mu pocałunkiem. -Dobrze, zrozumiałam. Ty też mi się podobasz. A teraz chodź, musimy dogonid resztę. Elena ruszyła powolnym krokiem. Gdy Arthur dogonił ją, splótł jej palce ze swoimi. Szli tak cała drogę, aż dotarli do Shehli, miasta będącego główną siedzibą barona Fresheda. Tam ustalono, że grupa reprezentacyjna, złożona z Heatha, Markusa, Eleny i Arthura, uda się na zamek, aby z nim porozmawiad. Freshed siedział w sadzie, rozkoszując się widokiem oraz zapachem kwitnących drzew i roślin. Między rudymi włosami pojawiły się siwe pasma. Pomarszczona twarz zdradzała sędziwy wiek barona, lecz bystre oczy uważnie lustrujące otoczenie, wskazywały, że w tym starym człowieku drzemie jeszcze siła. -Czego wam potrzeba?- spytał zwracając się do przybyłych. -Panie-rozpoczął Heath.- Chcieliśmy poprosid cię o pożywienie oraz o możliwośd przenocowania przez kilka dni w twoim zamku. -A czemu miałbym to zrobid? Twój ojciec odmówił mi, kiedy prosiłem go o pomoc. Zapadła nieprzyjemna cisza, którą po chwili przerwała Elena. -Dlatego, że twoja wnuczka mogła byd wśród tych dzieci. Mogłaby, tak samo jak one cierpied głodem. Mogłaby, tak samo jak inne dzieci, chorowad. Mogłaby każdego dnia martwid się, że bliskie jej sercu osoby zginą. Sama nie wiem, jak to jest, bo jestem sierotą, ale potrafię to sobie wyobrazid. Codziennie sama zastanawiam się, kim byli moi rodzice, i czy byliby ze mnie dumni. Ale twoja rodzina na pewno nie jest z ciebie dumna. Wiesz czemu? Bo zachowujesz się jak stary, zgorzkniały dziad. To, że straciłeś bliską osobę, nie upoważnia cię do zachowywania się jak … -Przestao- przerwał jej Freshed -A co?- krzyknęła buoczucznie dziewczyna.- Prawda boli?
  • 14. -Nie, ale twoje słowa uświadomiły mi coś. I jeśli chcecie, to możecie się tu zatrzymad tak długo jak chcecie oraz korzystad z mojej spiżarni do woli. No, a teraz ledcie po te dzieciaki. Nie zaszkodzi mi trochę młodszego towarzystwa. Ale ty młoda damo zostao. Chciałbym z tobą zamienid jeszcze słówko. Elena poczekała, aż reszta delegacji oddali się. -Przepraszam za moje słowa. Czasami mnie ponosi. -Nie szkodzi. Nie o tym chciałem z tobą porozmawiad. Ta torba, którą posiadasz, skąd ją masz? -Ta torba to jedna z dwóch pamiątek, jakie mi zostały po rodzicach. Drugą jest sztylet. -Czy mógłbym go zobaczyd? Elena podała mu ukryty w torbie sztylet. Baron dokładnie go oglądał. Dziewczyna zobaczyła też, że w jego oczach pojawiły się łzy. -Chodź za mną. Chcę ci coś pokazad-powiedział, oddając jej broo. Zaprowadził ją do zamku. Nie robił on tak dużego wrażenie jak królewski, ale Elena dokładnie chłonęła każdy widok. Lecz największe wrażenie zrobił na niej obraz przedstawiający zakochaną parę. Kobieta miała rude włosy, tak samo jak Elena, oraz tą samą skórzana torbę. Mężczyzna czule obejmował kobietę. Jego zielone oczy, tonęły w błękicie jej tęczówek. -To twoi rodzice-powiedział po chwili Freshed. Elena spojrzała ze zdziwieniem na barona. Nie mogła uwierzyd w jego słowa. Przez siedemnaście lat żyła w przekonaniu, że nikt jej nie chciał, nie kochał. A teraz dowiaduje się, że jej rodzice zginęli podczas wojny, a jedyną rodziną jaką posiada jest Freshed. Dziewczyna nie wiedziała co robid. Rzucając ostatnie spojrzenie na obraz, wybiegła z zamku. Nie chciała teraz z nikim rozmawiad. Musiała trochę pobyd sama. Włócząc się przez następne godziny po mieście, Elena rozmyślała o wszystkim. Nagle ktoś złapał ją za rękę. -Tu jesteś- powiedział Arthur.- Szukałem cię. Lecz Elena nie chciała z nikim rozmawiad, dlatego wyplątawszy swoja rękę z jego uścisku, ruszyła dalej. I wtedy chłopak zrobił coś, czego dziewczyna się nie spodziewała. Złapał ją w pasie, i przerzuciwszy sobie przez ramię, ruszył przez miasto. Nie przeszkadzały mu krzyki Eleny oraz zdumione spojrzenia jakie rzucali mu przechodnie. Pragnął tylko, aby dziewczyna poświęciła mu trochę uwagi oraz wyjaśniła swoje dziwne zachowanie. -Dobra. A teraz mów o co ci chodzi-powiedział kładąc ją pod jabłonią, na wielkim polu za miastem. Jednak Elena milczała. Arthur usiadł obok niej. -Jeśli chodzi ci o to, co powiedziałaś wcześniej, to chcę, abyś wiedziała, że masz we mnie wsparcie. Chłopak spojrzał na nią, ale ona odwróciła tylko wzrok mrużąc lekko oczy.
  • 15. -Kiedy tylko odeszliście, Freshed zabrał mnie do zamku. Tam pokazał mi obraz przedstawiający zakochaną parę i powiedział, że to mi rodzice-wydusiła Elena na jednym oddechu. Arthur pochylając się pocałował ją w czoło. -Powinnaś porozmawiad z Freshedem. On na pewno czuje to samo. Myślał, że stracił wszystko, na czym mu zależało, a tu nagle pojawiasz się ty. Jesteś jedyną drogą mu osobą, jego wnuczką. *** W zamkowym sadzie szalała cała banda dzieci. Wchodziły na drzewa. Zrywały owoce. Niektóre po prostu leżały na trawie, rozkoszując się promieniami słooca. Lecz najbardziej radosną osobą był Freshed. Siedział na trawie otoczony grupką około siedmioletnich dzieci, które z wielką uwagą słuchały historii o jego wojennych wojażach. Arthur wraz z Eleną usiedli nieopodal. Chłopak objął ją w pasie i mocno przytulił do siebie. Dziewczyna jednym uchem chłonęła historie opowiadane przez jej dziadka, w drugie co jakiś czas Arthur szeptał czułe słówka. Gdy zrobiło się już późno, baron wraz z chorymi dziedmi wrócił do zamku. Reszta została na zewnątrz, gdyż budynek nie miał dostatecznej ilości wolnych miejsc, aby wszystkich pomieścid. Arthur zaproponował Elenie wolne miejsce w namiocie elity, lecz dziewczyna stwierdziła, ze noc jest piękna, i że prześpi się na dworze. Następny dzieo Elena spędziła z Freshedem. Opowiedział jej wiele o jej rodzicach. Powiedział też, że gdy wojna się skooczy, to chciałby, aby dziewczyna została z nim na zamku. Elena opowiedziała mu też dużo o swoim życiu. O Sabrinie i małej chatce w środku lasu, która spłonęła. Oboje obiecali sobie, że na razie nie wyjawią nikomu sekretu o tym, że są rodziną. Kiedy rozstali się wieczorem, Elena czuła rozpierającą ją od wewnątrz radośd, która znikła od razu gdy zobaczyła Nicolasa. Facet złapał ją za nadgarstki, przysuwając się do niej blisko. -Może inni nie widzą tego co z nimi robisz, ale ja tak. Owinęłaś sobie dokoła palca księcia, barona i Arthura, ale ze mną nie pójdzie ci tak łatwo-wysyczał dziewczynie prosto w twarz. Elena poczuła od niego gorzkawy zapach alkoholu.- Przejrzałem cię i te twoje gierki. Daję ci jeden dzieo byś opuściła obóz. Jeśli tego nie zrobisz, pożałujesz. -Auł. Puśd to boli-krzyknęła dziewczyna. Jednak facet trzymał ją dalej. Nagle pojawił się Heath. -Co tu się dzieje? -spytał. Nicolas od razu puścił Elenę. -Ależ nic. Tylko sobie rozmawiamy-powiedział odchodząc.-Jeden dzieo- dodał patrząc na Elenę.
  • 16. -O co mu chodziło? -Nieważne. Ty i tak widzisz tylko tę swoją Magdalenę-stwierdziła oddalając się. Książę chciał za nią pobiec i pogadad, ale zrezygnował. Sam był na nią zły. Zawsze, gdy tylko na nią patrzył, widział ją przytulającą się do Arthura. Jesteś zazdrosny? I to o co? Przecież sam masz narzeczoną-skarcił się w myślach. *** Podczas następnych dni spędzonych na zamku, Elena zauważyła Clair. Zdziwił ją lekko ten widok, gdyż myślała, że dziewczyna została z królem. Ale okazało się, że władca nie chciał ryzykowad jej życia, i postanowił, że będzie lepiej, jeśli dziewczyna wyruszy z resztą do Szarej Skały. Elena chciała do niej podejśd i pogadad, ale gdy zobaczyła, kto jej towarzyszy, zrezygnowała. Clair chodziła po całym obozie trzymając Markusa za ramię. Elena uśmiechnęła się pod nosem. A jednak przełamała się-przebiegło jej przez myśl. -Z czego się cieszysz ?-spytał Arthur, obejmując ją w pasie. -Popatrz- Elena wskazała Markusa i Clair. -Tworzą ładną parę-stwierdził.- A teraz chodź. Musimy się spakowad. Heath stwierdził, że jutro rano wyruszamy. Kiedy Elena pakowała swoje rzeczy, usłyszała za swoimi plecami cichy głos. -To się już nawet ze mną nie przywitasz?- spytała Clair stojąc z otwartymi ramionami. Elena bezzwłocznie padł w ramiona przyjaciółki. -Dużo się u ciebie zmieniło?- spytała Clair -Nie więcej niż u ciebie-powiedziała śmiejąc się Elena.- Chociaż nie przypuszczałam, ze przystąpisz do tak bezpośredniego ataku. -O czym ty mówisz? -O tobie i Markusie. Uroczo razem wyglądacie. -Ale nas nic nie łączy. Chociaż słowa Clair zabrzmiały szczerze, zdradził ją rumieniec, który wykwitł na jej twarzy. -Oj nie musisz tego przede mną ukrywad. Już dawno zauważyłam, że on ci się podoba. Zdobywanie informacji-bójka -Gadaj, gdzie oni się udali- wycedziła drobna blondynka w twarz strażnika, którego teraz przypierała do ściany. Mężczyzna wyglądał na zdezorientowanego, lecz nie tylko on. Większośd osób w tawernie nie posądzała tej kobiety o taką siłę. -To co, dostanę odpowiedź, czy chcesz skooczyd jak twój kolega? Spojrzenie strażnika mimowolnie powędrowało w stronę jego towarzysza, który leżał nieprzytomnie na ziemi.
  • 17. -Ja nic nie pamiętam. Przysięgam-wydukał plącząc się. -To sobie lepiej przypomnij. Mała chatka w środku lasu. -Ale ja naprawdę nic nie wiem. -Moje źródła mówią co innego- powiedziała Sabrina, przyciskając strażnika jeszcze bardziej do ściany. –A teraz gadaj. Gdzie ona jest?! -Kto? -Rudowłosa dziewczyna! Była tam! Podobno zabraliście ją na zamek !- wrzasnęła blondynka. -Pamiętam już. Był z nią taki chłopak. Odeskortowaliśmy ich na zamek. -To już wiem. Lepiej, żebyś powiedział mi coś, czego nie wiem. -Hej paniusiu, chyba mogę ci pomóc-rzucił wysoki brunet, siedzący przy jednym ze stołów. -Tak, to zamieniam się w słuch- powiedziała Sabrina, puszczając strażnika, który upadł na ziemię. -Czekaj, proszę jedna gorzałkę dla tej pani-krzyknął w stronę karczmarza, który pospiesznie przyniósł napój. Blondynka nieufnie przysiadła się do nieznajomego. -Gregory, ale ty możesz mi mówid Greg-dodał, pomiędzy jednym a drugim łykiem piwa. -Ta nieważne. Gadaj lepiej, co wiesz. -Hm. Widzę, że jesteś konkretna- stwierdził, dokładnie wymawiając każdy wyraz, jak to robią osoby, które wiedzą, że trochę za dużo wypiły.- No, ale co ja na to poradzę. Dobrze, załóżmy, że byłem kiedyś hersztem zbirów i jeden z moich ludzi porwał kiedyś pewną rudowłosą dziewczynę, ale ona nam zwiała. I kiedy moi ludzie zaczęli ją ścigad, ja skorzystałem z okazji i porzuciłem ich. Uwierz mi nie chciałabyś byd przywódcą bandytów. Oni tylko knują, jak wbid ci sztylet w plecy. Sabrina patrzyła przez pewien czas z niedowierzaniem na Grega. Lecz gdy zorientowała się, że skooczył, odezwała się sceptycznym tonem: -Rozumiem. A czy powiesz mi, ile już takich kieliszków wypiłeś? -Wypraszam sobie, jestem trzeźwy. -Tak jak my wszyscy- rzuciła sarkastycznie Sabrina, odchodząc od stołu. -Ej czekaj- krzyknął za nią, ostrożnie wstając z miejsca. Postawił kilka chwiejnych kroków, potem stracił równowagę i upadł na ziemię, przewracając przy tym kilka kieliszków i wszczynając bójkę. Próba samobójstwa? Następnego dnia z samego rana dzieciaki opuściły Shehli i udały się w dalszą drogę. Na pożegnanie baron Freshed podarował im dwa wozy. Jeden pełen jedzenia, drugi dla chorych osób. Elena też podróżowała w wozie z chorymi osobami, gdyż jako uczennica zielarki miała duże doświadczenie medyczne.
  • 18. Liczba chorych wszakże zmalała o połowę , ale i tak wciąż był ich dużo. I chod Elena bardzo się starała, kilkoro dzieci zmarło na jej oczach. Arthur widział, że pobyt wśród chorych osób osłabia Elenę. Dziewczynie zdarzało się przecież spotykad ze śmiercią, ale nigdy w takiej ilości. To wszystko ją po prostu dołowało. Chłopak widział to na każdym postoju, gdy Elena tylko opuszczała wóz. Zawsze wtedy stawała się zamyślona i zamknięta w sobie. Wcale się nie odzywała. Zdarzało się też, że unikała towarzystwa przyjaciół. Dziewczyna często zaszywała się w lesie, gdzie uzupełniała zapasy ziół. Podczas jednej z takich wypraw, Elena prawie wpadła na Nicolasa. Stał na wzgórzu. Na jego ramieniu siedział sokół, do którego nóżki przyczepiono biały zwitek papieru. Czyli to on jest szpiegiem- przebiegło Elenie przez myśl. Powoli wycofując się, Elena wróciła do obozu. Zaczęło się ściemniad, i dziewczyna wiedziała, że gdyby za chwilę nie wróciła, to Arthur z Markusem zaczęliby jej szukad. Wychodząc z lasu, Elena ciągle myślała o Nicolasie. Skoro to on był szpiegiem, to na pewno też próbował ją wtedy zabid w namiocie. Elena nagle przypomniała sobie o jego groźbie na dworze barona Fresheda. Mogłabym powiedzied Heathowi, że to on jest szpiegiem. Ale kto mi uwierzy. Magdalena na pewno będzie przeciwko mnie i tak samo nastawi inne dzieciaki. Nie ma rady. Musze dalej udawad, ze nic nie wiem. -Mam wieści od ojca- ogłosił Heath podchodząc do ogniska przy, którym siedzieli Arthur, Markus i Clair. Chod Elena była jeszcze daleko, to wyraźnie słyszała głos chłopaka. -Tak jak powiedziałeś, Markusie, wrogowie zaatakowali od północy. Na razie rozegrało się kilka niewielkich bitew, a prawdziwa wojna dopiero się rozpocznie, ale mój ojciec przypuszcza, że cesarz Masylijski ukrywa jakiegoś asa w rękawie. Elena była już w zasięgu wzroku swoich przyjaciół, gdy zmieniła zdanie i ruszyła w przeciwnym kierunku. Usiadłszy na skraju lasu pod wielkim drzewem, zamknęła oczy nurkując w rzece wspomnieo. Widziała teraz małą chatkę w środku lasu, oraz Sabrinę, jej mentorkę, która przez te wszystkie lata zastępowała jej rodzinę. Uczyła mówid i chodzid. Wtajemniczyła on też Elenę w sztukę zielarstwa. Dziewczynie bardzo brakował jej towarzystwa. Jej ciągłych pouczeo oraz pocieszeo. Brakowało jej tez zapachu, jaki panował w chatce, ale gdy tylko próbowała go sobie przypomnied, czuła jedynie dym. Wspominając, Elena zrobiła się bardzo senna. Powieki jej ciążyły, a oddech stał się ciężki. Kiedy próbowała wstad, zakręciło jej się w głowie i dziewczyna upadła na ziemię. Nagle usłyszała , że ktoś wychodzi z lasu. Próbowała stwierdzid kto to, ale widziała jedynie niewyraźny kontur twarzy. Słyszała też, że ktoś do niej mówi, ale dźwięk dochodził jakby z daleka. Pomimo, iż była przytomna, nie
  • 19. wiedziała co się dookoła niej dzieje. Ktoś podsunął jej do ust czarkę z płynem do wypicia. Elena zrobiła się po nim jeszcze bardziej senna, i nie mogąc się już dłużej powstrzymywad, usnęła. *** -Mogę wiedzied co ty kombinowałaś?- spytał karcącym tonem Heath -Nie krzycz na nią- wtrącił Arthur, stając w obronie Eleny.- To twoja wina. Gdyby nie musiała pracowad w wozie medycznym, to nie chciałaby się zabid. -Ale ja…- Elena chciała coś powiedzied, lecz nikt jej nie pozwalał. -Moja wina tak- uniósł się książę. – Trzeba jej było bardziej pilnowad. Elena miała już dośd słuchania kłócących się przyjaciół, dlatego dyskretnie opuściła namiot. Gdy tylko poczuła świeże nocne powietrze na twarzy, zrobiło się jej lepiej. -Tu jesteś- powiedział Markus, gdy tylko ujrzał dziewczynę. -Też masz zamiar się mnie czepiad!- wybuchła dziewczyna. Była zła. Cała afera dotyczyła jej, a nikt nie pozwolił się jej nawet odezwad we własnej obronie. -Czy też masz zamiar się wypowiadad za mnie?- kontynuowała jeszcze głośniej. – Proszę bardzo! Heath i Arthur już to robią! Jeśli chcesz się przyłączyd to droga wolna! Bo przecież wy o wiele lepiej wiecie!- dodała sarkastycznie. Markus chciał jej przerwad, ale dziewczyna powstrzymała go ruchem ręki. -Na pewno już zapomnieliście, że w obozie jest szpieg! A po tym jak zrujnowałam jego zasadzkę, to chciał się zemścid! Skąd wiecie, że to on nie podał mi truciznę?! Od razu przecież założyliście, ze chciałam się zabid! I wiecie co?! Żałuję, że mnie wtedy uratowaliście. Wolałabym już zginąd pod tym drzewem, niż wysłuchiwad waszych oskarżeo. Wrzaski Eleny zbudziły kilkoro śpiących dzieciaków, które z zaciekawieniem przyglądały się tej scenie. Heath uważał, że lepiej, aby nikt nie wiedział, że w obozie jest szpieg, dlatego ta informacja zaintrygowała wszystkich. Zaraz zaczęło się wymienianie informacji, oraz rzucanie nieufnych spojrzeo. Pomoc -Co tu się stało?- spytała Elena wychylając się z wozu medycznego. To, co zobaczyła, przeraziło ją. Płonące domy oraz sterty trupów, spod których wypływały kałuże krwi. -Nie wiem, ale robi się już późno i musimy zatrzymad się gdzieś na noc. -Nie chcesz chyba się tu zatrzymad?- głoś Arthura brzmiał niepewnie. -Nie, ale niedaleko powinno znajdowad się Aregul. Musimy tylko tam dotrzed. -Chyba już dotarliśmy- powiedziała Elena, wskazując ręką na tabliczkę wystającą spod sterty gruzów. Dziewczyna pochyliła się lekko, aby zetrzed kurz zasłaniający napis. - Karczma pod śmiałym Aregulaoczkiem -odczytała. Już miała wstad na nogi, gdy spod gruzu wyłoniła się ręka, która złapała ją za przeguby.
  • 20. Przerażona dziewczyna wrzasnęła. Wyrwawszy rękę z uścisku, usłyszała cichy szept dobiegający spod gruzu. -Pomóż… mi… pomóż… -Ej, tu ktoś jest-krzyknęła rozgarniając rumowisko. Markus, Heath i Artur ruszyli jej z pomocą. Pracowali razem przez dłuższą chwilę, gdy ich oczom ukazała się stara i wychudzona twarz. Z licznych ran sączyła się krew. Elena słyszała rzężący oddech i wiedziała, że jeśli chce uratowad tego człowieka musi bezzwłocznie przystąpid do pracy. *** -Co z nim?- spytał Heath wchodząc do namiotu. -Lepiej, ale ma złamaną lewą nogę- odpowiedziała mu Elena unikając jego spojrzenia. Chod przebaczyła reszcie swoich przyjaciół, to jemu nie potrafiła. Chłopak zauważył jej dziwne zachowanie. Sam miał żal do siebie, o posądzanie jej. Wiedział, ze musi dad czas dziewczynie, a wtedy ona mu wybaczy. -Gdzie jestem?- wycharczał mężczyzna. -W obozie.-poinformował Heath.- Wyciągnęliśmy cię spod gruzów. -A co się stało z nimi? -Z kim? -Oni tu przyjdą. ZNOWU !!! -Kto? -Masylijczycy. Przybyli tu dziś rano. Zaatakowali wioskę. Większośd mieszkaoców uciekła, ale ci, co nie zdążyli – głos mu się załamał. -Już dobrze. Tu jesteś bezpieczny – pocieszyła go Elena. -Och. Jakie z ciebie dobre dziecko. Nagle na dworze zrobiło się głośno. Elena z Heathem pospiesznie wyszli z namiotu, aby zobaczyd co się stało. Dzieci podzielono na grupki, które zostały otoczone przez bandę uzbrojonych mieszczan. -Przykro mi dzieciaki-powiedział starzec, podpierając się na prowizorycznych kulach.- Masylijczycy powiedzieli, że jeśli im was oddamy, to dadzą nam spokój. *** -Musimy stąd jakoś uciec-szepnął Heath. Elena przytaknęła mu ruchem głowy. Fert, człowiek, którego uratowała spod gruzów kazał ją zakneblowad, gdyż jej ciągłe pyskówki zaczęły działad mu na nerwy. -Może nasza panna wspaniała nas uwolni, skoro ostatnio uciekła zbirom- rzuciła cynicznie Magdalena. Elena zignorowała ją. Jeśli tylko uwolnię ręce to… -Hej zaraz cię wypuszczę- powiedział Arthur, wsadzając klucz do zamka od klatki.
  • 21. -A ty skąd się tu wziąłeś?- spytała go Elena, gdy zdjęto jej knebel. -Ja go uwolniłam. -Sabrina! Elena rzuciła się na szyję swojej mentorki. -Ej, ale nie zapominajcie o mnie. -Co on tu robi ?- lodowaty ton głosu Eleny wskazywał na to, że dziewczyna nie za bardzo cieszyła się z obecności Grega. -To on pomógł mi was znaleźd. Ale nie to jest teraz najważniejsze. Musimy uwolnid dzieciaki, a potem bezpiecznie odprowadzid was do Szarej Skały. Greg i ja będziemy otwierad klatki. Nicolas z Markusem poprowadzą dzieciaki do twierdzy. Arthur wraz z oddziałem porządkowym będą ubezpieczad tyły. Ty z Heathem dopilnujecie, aby nikt się nie dowiedział co tu wyprawiamy. Musicie nam dad tyle czasu, żebyśmy spokojnie zdążyli dojśd na miejsce. Czy się zrozumieliśmy? -Tak-odpowiedzieli jednocześnie -Proszę, to dla was- powiedział Greg. Elena dostała z powrotem swój sztylet i torbę oraz łuk z kołczanem pełnym strzał. Heath natomiast otrzymał srebrny miecz. *** -Ej, Desh idź zobacz co z naszym łupem- rozkazał Fert. Mężczyzna ostrożnie wstał z miejsca. Po stawianych przez niego chwiejnych krokach, Elena domyśliła się, iż jest kompletnie pijany. -Ty go zdejmujesz, czy ja mam to zrobid? –spytała. -Mogę ja- powiedział chłopak. Ostrożnie wyszedł z ich kryjówki, która zarazem dawała im idealny widok. Skradając się cicho na paluszkach, schował się w krzakach. Gdy Desh je mijał, Heath wyskoczył i szybkim ruchem poderżnął mu gardło. Następnie upewniając się, że nikt nie patrzy, ukrył ciało. Była to na razie pierwsza osoba, którą musieli zdjąd . -Załatwione- powiedział chłopak zajmując z powrotem swoje miejsce. -Szczerze, mam ochotę go zabid- powiedziała Elena, mierząc prosto w głowę Ferta. – My mu pomogliśmy, a on zachował się jak świnia. -Bądź cicho. Coś się dzieje- szepnął Heath. Zza drzew wyłoniła się grupa jeźdźców. Mieli piękne czarne zbroje oraz pełne uzbrojenie, lecz nie byli to rycerze Olcjelhelmscy. Elena poczuła nieprzyjemny dreszcz, który przeszył jej ciało. Identyczne herby dziewczyna widziała podczas jej pierwszego spotkania z Markusem. -Masylijczycy- wyszeptała. -Mieliście jakieś problemy? -spytał Fert mężczyznę, który wydawał się ich dowódcą.
  • 22. -Tylko grupa jakiś niedorostków. Ale szybko daliśmy sobie z nimi radę. Pełnią teraz funkcję ostrzeżenia, dla tych, którzy z nami zadrą. A teraz zaprowadź nas do jeoców. -I co teraz robimy? Nie przypuszczaliśmy, ze oni przybędą jeszcze dziś w nocy- szepnęła Elena. Pomimo iż przedtem mogli sobie pozwalad na trochę głośniejsze rozmowy, tak teraz musieli zachowywad się jak myszy pod miotłą. -Daliśmy naszym dośd dużo czasu, ale oni mają konie. Z łatwością ich dogonią. -Czyli skupiamy całą ich uwagę na nas. Elena kucnęła. Wyciągnąwszy z torby hubkę z krzesiwem, zrobiła mały ogieo, za pomocą którego podpaliła grot jednej ze strzał. Następnie puściła ją w jeden z namiotów, który natychmiast zajął się ogniem. Druga strzała trafiła jednego z Masylijczyków. Spanikowani mieszkaocy Aregulu rzucili się do gaszenia namiotu. Natomiast jeźdźcy uważnie lustrowali otaczające ich zarośla, poszukując miejsca, z których wylatywały strzały. -Co ty wyprawiasz?- syknął Heath. -Odwracam uwagę- odpowiedziała spokojnie dziewczyna, napinając strzałę na cięciwie.- Oni muszą myśled, że uciekła im tylko dwójka jeoców. Areguleoczycy są teraz zbyt zajęci gaszeniem ognia. A Masylijczycy zaraz zaczną nas ścigad- powiedziała Elena puszczając trzecią strzałę. -Tam- krzyknął przywódca jeźdźców, wskazując miejsce, w którym stała dziewczyna. -Biegnij. Dziewczyna rzuciła się pędem przez krzaki. Tuż za nią biegł Heath. -Zgubiliśmy ich- wydyszał chłopak. Oboje zwolnili wtedy tempa. Szli ostrożnie, stawiając kroki jak najciszej. -Przyznaję, że plan miałaś ryzykowny, ale udało się. Nasi na pewno dotarli już do Szarej Skały. -Tak, ale my przy okazji zabłądziliśmy. -Spokojnie. Na pewno wyślą kogoś na poszukiwania. *** -Nie!- krzyknęła Elena. Stała z Heathem na niewielkiej polanie. W jej centrum rósł potężny dąb, na którego konarach wisiał martwy oddział Arthura, wraz z nim samym. Ich ciała zostały paskudnie oszpecone. Elena poczuła, że traci kontrolę nad własnym ciałem. Upadła na kolana ukrywając twarz w dłoniach.
  • 23. Równie przerażony był Heath. W jego oczach pojawiły się łzy, które chłopak szybko starł. Nie chciał, aby ona widziała go w takim stanie. Był dowódcą, nie mógł okazywad słabości. Powoli podszedł do dziewczyny. -Chodź. Arthur na pewno nie chciałby, abyś go takim zapamiętała. Pomógłszy jej wstad, opuścili polanę. Chod Elena była przybita i zdawała się nie reagowad na nic, to jej mózg pracował na podwójnych obrotach, tworząc plan zemsty. Nagle coś świsnęło tuż koło jej twarzy. Jeźdźcy ich odnaleźli, a teraz próbowali ich zabid, zasypując ich deszczem strzał. Kilka z nich trafiło Heatha, lecz to nie powstrzymało go od dalszej ucieczki. *** -Moja głowa- syknęła Elena, delikatnie masując skronie. Czuła potworny ból w wielu miejscach na ciele, ale szybko o nim zapomniała, gdyż zobaczyła Heatha. Chłopak był blady. Jego czoło lśniło od kropel potu. Twarz co jakiś czas wykrzywiała się w grymasie cierpienia. Jego białą koszulę zdobiły czerwone plamy. Dziewczyna ostrożnie przewróciła księcia na bok, aby zobaczyd jego plecy, z których wystawało sześd strzał. Elena szybko przystąpiła do pracy. Nazbierała trochę drewna, na którym rozpaliła ognisko. Gdy płomieo stał się mocniejszy, zagrzała wodę. Z trwogą zauważyła tez, że zostało jej już niewiele. Gdy woda była wrząca, dodała do niej kilka ziół. Teraz trzeba było przejśd do najboleśniejszej części . Elena niepewnie wyciągnęła pierwszą strzałę. Ciało chłopaka wygięło się w łuk. Dziewczyna szybko odkaziła ranę przygotowanym wcześniej naparem. Następnie dokładnie ją opatrzyła. Te czynności, trzeba było powtórzyd jeszcze pięd razy, ale po skooczeniu, Elena była dumna z efektów. I chod plecy chłopaka przestały już krwawid, to jego stan wciąż był ciężki. Pomimo różnych naparów podawanych, aby obniżyd temperaturę, Heath wciąż miał gorączkę. Zrobiłam już wszystko co mogę. Teraz wszystko zależy od niego. Musi tylko przeżyd dzisiejszą noc. Elena niepewnie spojrzała na skarpę, z której wczoraj wraz Heathem spadli. Była ona zbyt stroma, aby wspiąd się z powrotem. Będziemy musieli znaleźd inna drogę powrotną-przebiegło jej przez myśl. *** Zaczęło się ściemniad. Elena przygotowała duży zapas drewna na całą noc. Skonstruowała też kilka prowizorycznych pochodni.
  • 24. Gdy zrobiło się już kompletnie ciemno, wszystko wyglądało inaczej. Drzewa rzucały złowrogie cienie. Najmniejszy chodby trzask gałęzi sprawiał, że Elenie włosy stawały dęba. Lecz najbardziej przerażały ją wilki, które wyły do księżyca. Po kilku godzinach Elena zdała sobie sprawę, że ktoś przygląda się jej z zarośli. Wielkie, żółte ślepia uważnie śledziły każdy jej ruch. Nagle zza krzaków wyłoniła się wataha wilków. Z ich pysków wydobywało się ciche warczenie. Drobne palce zacisnęły się mocniej na trzonie pochodni. -Ogieo odstrasza zwierzęta- wmawiała sobie, chod ręka drżała jej ze strachu. Nagle futra zwierzaków zjeżyły się, a one same uciekły piszcząc. *** -Eleno jesteś- powiedział Arthur. Jego głos brzmiał bulgocząco, zaś z ust wypływała krew. Odcięty język, który leżał pod drzewem poruszał się przy każdym wymawianym przez niego słowie. Jedno oko pusto patrzyło się w jej drobną postad. Chłopak powoli podszedł do niej, wyciągając umazaną w krwi dłoo. -Nie! Elena zaczęła uciekad. Biegła przez las krzycząc. Błagając o pomoc. Lecz nikt nie słyszał jej głosu, który odbijał się echem. Gdziekolwiek by nie spojrzała, on tam był. Mówił do niej, lecz ona go nie słuchała. W pewnym momencie potknęła się o wystający pieo, upadając na twarz. Gdy podniosła się, on znowu był koło niej. -Odejdź!- krzyknęła. -Eleno, obudź się!- Markus gwałtownie szarpał ją za ramię. Dziewczyna niepewnie otworzyła oczy budząc się z koszmaru.- Musisz uciekad. Nie jesteś tu bezpieczna. Nicolas właśnie spiera się z Sabriną o to, czy cię zabid czy też nie. -Ale ja nie jestem szpiegiem. -Wiem, dlatego tu jestem. Proszę to twoje przedmioty. Zabrałem je, gdyż wiem ile dla ciebie znaczą. A teraz znikaj. Elena szybko wybiegła z celi. Była wdzięczna Nicolasowi za to, iż uratował ich przed wilkami, ale nie mogła zrozumied jego bezpodstawnych zarzutów. Ostrożnie omijając strażników, weszła na mury obronne. Naglę drogę zastąpiła jej szczupła postad. -W koocu. Czekałam na to od dłuższego czasu. Muszę przyznad, iż trudno cię zabid- stwierdziła Magdalena.- Ale skoro Arthur, twój obrooca, nie żyje, to już nic nie stoi mi na przeszkodzie. Srebrne ostrze, które pojawiło się w dłoni blondynki, zabłysło w blasku księżyca. Elena odruchowo cofnęła się o kilka kroków. -To będzie przyjemnośd- wysyczała Magdalena. -Dlaczego to robisz?- spytała Elena. Jej przeciwniczka zaśmiała się.
  • 25. -Jak myślisz, głuptasie. Dlaczego mam byd władczynią tylko tego królestwa, skoro mogę władad Masylią i Olcjelhelmem wraz z moim przyszłym mężem. Cesarz zwrócił się do mnie jakiś czas temu. Obiecał mi, że jeśli pomogę mu podbid tą ziemię, to nic nie będzie stało na przeszkodzie, abym wyszła za jego syna. -A co z Heathem? -To była tylko gra, bardzo zabawna, ale zabawniej było patrzed jak twoje kochanie ginie. Mój Tysh wykonał kawał dobrej roboty. Nagle Elenę ogarnęła niepohamowania wściekłośd. Wyciągnęła sztylet swojego ojca i ruszyła do ataku. Atakowała na oślep, ale wkładała w to tyle siły, że Magdalena miała problem z obroną. Nagle jeden z ciosów trafił ją, szpecąc jej twarz podłużnym rozcięciem na policzku. Blondynka pobladła, ale nie przestała się bronid. Jednak z każdym kolejnym ciosem Eleny słabła. Teraz- pomyślała, oddając celny cios, którym wybiła Elenie broo z ręki. -Widzę, że szala zwycięstwa przechyliła się na moją stronę-stwierdziła, rzucając Elenie mściwe spojrzenie. Jednak ona nie zamierzała się poddad. Zacisnęła dłonie w pięści, rzucając się z powrotem na Magdalenę. Sprawnie omijała ciosy blondynki, sama celnie przy tym atakując. Po chwili Magdalena słaniała się na nogach. Ze spuchniętej wargi ciekła krew. Dziewczyna trzymała się za brzuch, w który kilka razy boleśnie oberwała. -Pomocy!- wrzasnęła, gdy zdała sobie sprawę, że nie wygra. Nagle otoczyła ich banda strażników. Jeden z nich powalił Elenę na ziemię. Leżąc, dziewczyna przyjmowała kolejne ciosy. -Zostawcie ją- powiedział stanowczy głos. Oczom Eleny ukazał się Heath. Chłopak ledwo stał, ale wspierał się na ramieniu Markusa. Zobaczyła, że dojście na mur było dla niego bardzo męczące. *** -Co ci strzeliło do głowy?- spytała Sabrina. Opatrywała właśnie rozcięcie na ręce Eleny i chod była zła na swoją uczennicę, to martwiła się o nią. Bała się, że mogło stad się jej coś złego. -Ej, nie martw się- dodała odgarniając jej włosy z czoła. Dziewczyna milczała odkąd weszła do komnaty. Nie chciała jeśd, ani pid. -Dobrze, skoro nie chcesz nic mówid, to zostawiam cię w spokoju. Prześpij się. Jutro będzie lepiej. Elena cierpliwie odczekała, aż Sabrina wyjdzie. Następnie odczekała chwilę i wyszła na zewnątrz. Szara Skała przypominała duży zamek z dziedziocem w centrum. Wszyscy już spali, łącznie ze strażnikami. -Też nie możesz zasnąd? Elena odwróciła się o mały włos nie wpadając na Heatha.
  • 26. -Przykro mi- wyszeptał chłopak. –Wiem, ile znaczył dla ciebie Arthur. Sam też to odczułem, przecież straciłem najlepszego przyjaciela. -Ty nie rozumiesz!- wrzasnęła Elena.- Tobie jego morderczyni nie powiedziała o tym prosto w twarz. -Nie, nie powiedziała, ale wszystko słyszałem z mojej komnaty. Nagle Elena uświadomiła sobie, że poza Arthurem, Heath stracił jeszcze jedną osobę. -Przepraszam- bąknęła.- Ty i Magdalena byliście zaręczeni. Osoba, którą kochałeś, okazała się zdrajcą, prowadzącym podwójną grę. -Wiesz, ja jej wcale nie kochałem. To miał byd ślub z rozsądku. Ale inna osoba raniła mnie cały czas podczas tej podróży, i ja ją też- odchodząc, rzucił dziewczynie spojrzenie pełne bólu, żalu i współczucia. Elena została sama. Czuła chłodne, nocne powietrze czeszące jej rude włosy. Wpatrywała się w spokojny obraz uśpionego lasu. Nagle jej uwagę przykuło jasne światło prześwitujące przez drzewa. *** -Mogłem się tego spodziewad po tej dwulicowej zdrajczyni –warknął Heath, uderzając pięścią w stół. Był środek nocy. Do głównej sali wezwano tylko kilka osób, między innymi Elenę, Markusa, Clairę, Nicolasa, Sabrinę oraz Grega. Postanowiono, że na razie nie będą informowad reszty obozu, gdyż zdradziliby tym samym, że wiedzą o obecności Masylijczyków. -I co teraz?- spytał Nicolas.. -Na razie są daleko. Zaatakują najpóźniej za dwa dni. My w tym czasie przygotujemy się do obrony. Eleno, ty będziesz dowodzid łucznikami. Już nieraz udowodniłaś, ze masz celne oko. Greg z Sabriną zajmą się obroną murów. Nicolas przejmie lewe skrzydło, Markus prawe, a ja środek. Jakieś pytania? Każdego z zebranych nurtowało jedno pytanie. Co, jeśli przegramy? Jednak każdy bał się zapytad, obawiając się odpowiedzi. -Jeśli nie, możecie się rozjeśd. Nicolas pierwszy wyszedł ze spotkania. Szedł szybko, ale Elenie udało się go dogonid. -Sir Nicolasie, chciałabym cię przeprosid. Uważałam, że to ty jesteś szpiegiem. -Nie szkodzi -odpowiedział jej. – Ja tak samo myślałem o tobie. -A czy mogę zapytad z kim komunikowałeś się za pomocą sokoła? Z ust mężczyzny wydobyło się ciche westchnięcie. -Skoro i tak wiesz. Mam pewien problem z gorzałką. Kiedy się stresuję, to piję ją w nadmiarze. Ale nic na to nie poradzę. Mój syn jest jednym z głównych
  • 27. dowódców wojskowych. Martwię się, czy nic mu się nie stało. Chciałbym, żeby to wszystko już się skooczyło. -Ja chciałam, aby się w ogóle nie zaczęło- stwierdziła Elena. Bitwa -Gotowi? Grupka łuczników odkrzyknęła bojowo. Elena była pełna podziwu dla ich zapału. Nagle poczuła czyjąś dłoo na ramieniu. -Wszystko w porządku? – Heath pytał ją o to już trzeci raz w ciągu dzisiejszego dnia. Pomimo lekkiego niewyspania z powodu koszmarów, dziewczyna trzymała się dobrze. Była zdecydowana i konsekwentna w swoich decyzjach. Chod, im bliżej były wojska Masylijska, tym ona czuła coraz większy niepokój. Nie spodziewała się, iż będą musieli walczyd. Wszystko to wina tej zdrajczyni. To ona kierowała ich bezpiecznymi drogami do Szarej Skały. Będąc w namiocie elity, miała dostęp do najświeższych informacji i dokładnie wiedziała gdzie stacjonuje Olcjelhelmskie wojsko. Ciche westchnienie wydobyło się z piersi dziewczyny. Musimy liczyd tylko na siebie. Elena ostatni raz spojrzała z nadzieją na północ, oczekując jakiejkolwiek pomocy. Następnie spojrzała na szykujące się wojska Masylijskie. *** -Teraz!- wrzasnęła Elena, dając łucznikom sygnał do ataku. Deszcz strzał zaatakował wojska Masylijskie. Wiele z nich trafiły do celu, ale wróg po prostu mnożył się w oczach. -Pamiętajcie. Mierzcie celnie-krzyczała, próbując przekrzyczed hałas. Pomimo, iż mała armia walczyła dzielnie, Masylijczycy mieli przewagę liczebną. Pospiesz się. I nagle jakby za sprawą jej myśli, pojawiła się ogromna armia białych jeźdźców. -Zdążył – ucieszyła się dziewczyna, widząc własnego dziadka mężnie dowodzącego wojskiem. Masylijczycy nie wiedzieli co robid. Ugrzęźli w pułapce. Olcjelhmcycy atakowali ich od przodu i tyłu. Widząc, że nie mają szans, zaczęli uciekad, chowając się w lesie. Wojska Fresheda ruszyły za nimi, lecz po chwili wrócili, gdyż wiedzieli, że to nie koniec. Masylijczycy zaatakują, gdy będziemy się tego najmniej spodziewad-stwierdził Heath. -Byłaś wspaniała- powiedział przytulając Elenę. -Jesteś ranny- stwierdziła dziewczyna, widząc jego ramię.- Chod, muszę ci to opatrzyd .
  • 28. W obozie było wiele rannych dzieci, dlatego Elena wraz z Sabriną miały dużo roboty. W większości wypadków nie było to nic poważnego, chod znalazło się kilka wyjątków. -Skąd się tu wziąłeś?- spytał Heath, gdy tylko Elena go opatrzyła. -Moja wnuczka przysłała do mnie sokoła z prośbą o pomoc- odparł Freshed, patrząc na Elenę. -Ona jest… Czyli… Czemu mi nie powiedziała? -Nie wiem. Uwierz mi. Mózg kobiety może zrozumied tylko inna kobieta. A gdzie się podziewa Arthur? Chciałbym zamienid z nim słówko. -On nie żyje- wydusił z siebie książę. -A jak przyjęła to Elena? -Zależy jakby na to spojrzed. *** Głośny huk na korytarzu obudził Elenę. Dziewczyna ostrożnie otworzyła drzwi, aby sprawdzid co się dzieje. Naglę obok przebiegł Markus. -Chod- krzyknął, ciągnąc ją za rękę. -O co tu chodzi?- spytała. -Zaatakowali nas w nocy. -A co z wartownikami? -Tu masz swoich wartowników- odpowiedział jej mijając dwa trupy.- Heath kazał mi cię znaleźd. Weź młodsze dzieciaki i ukryj się z nimi w Dziupli. -O nie-zaprotestowała.- Będę walczyd -Uwierz mi. Heath by nie przeżył, gdyby stracił jeszcze ciebie. Dlatego zrób to co każe. Tu masz broo-powiedział wręczając jej miecz. -Ale ja nie umiem nim walczyd. -To na wszelki wypadek. W razie gdyby ktoś po drodze was zaatakował. Na miejscu znajdziecie tego więcej. Miejmy nadzieję, że nie będziecie musieli ich użyd. Clair pójdzie z tobą. A teraz ruszaj. Dzieciaki czekają we wschodnim skrzydle. Gdy Elena znalazła się na miejscu zobaczyła sporą grupę. Wytężywszy wzrok, odnalazła Clair. Dały sobie sygnał głową i mały pochód ruszył. Elena była z przodu. Natomiast Clair zamykała kolumnę. Pomimo kilku niebezpiecznych sytuacji, dziewczynom udało się dojśd na miejsce. Dziupla była dużą salą z wysoko umieszczonym sufitem oraz ze wzmocnionymi ścianami. Wejścia do środka broniły masywne dwuskrzydłowe, dębowe drzwi. Słabe światło rzucane przez księżyc wpadało przez małe okna, zbyt małe, aby można było się przez nie przecisnąd. Elena zapaliła też kilka pochodni, następnie zajęła się rozdawaniem broni.
  • 29. Gdy każde dziecko zostało już uzbrojone, dziewczyna chwaciła swój łuk i zaczęła się mozolnie męczyd z drzwiami. -Co ty wyprawiasz?- głos Clair odbił się echem. -Muszę im pomóc, ale zarazem pragnę się zemścid. Clair westchnęła. -Przesuo się. Pomogę ci. -Dzięki- rzuciła Elena, przeciskając się przez skrzydła drzwi. -Tylko uważaj na siebie- krzyknęła za nią Clair, ale dziewczyna już tego nie usłyszała. Biegła szybko przed siebie. Zabiła po drodze kilku Masylijskich żołnierzy, ale to nie o nich jej chodziło, lecz o dowódcę- Tysh’a .Gdy mijała cele więzienne, poczuła nieprzyjemny dreszcz. Jeszcze kilka dni temu, sama zajmowała jedną z izolatek. -Jak to wszystko się zmienia-wyszeptała do siebie, myśląc o Magdalenie. Nagle zdała sobie sprawę, iż żadna z cel nie była zajęta przez drobną blondynkę. I wtedy coś przebiegło tuż koło niej. Do uszu Eleny doszedł jeszcze niesiony echem śmiech. -Pamiętaj to jeszcze nie koniec- wrzasnęła Magdalena. Elena już chciała za nią pobiec, ale zrezygnowała w ostatniej chwili. To nie na niej chcesz się zemścid- szeptał głos w jej głowie. Dziewczyna puściła się pędem na dziedziniec, gdzie toczyła się już zażarta walka. Dziewczyna pewnie włączyła się w jej wir. Pomimo, iż nie posiadała uzbrojenia jak jej przeciwnicy, to była od nich zwinniejsza i z łatwością odnajdywała luki w ich pancerzach. Nagle ktoś złapał ją za ramię i silnym ciosem powalił na ziemię. Sztylet, którym walczyła, wypadł jej z ręki i potoczył się dalej. Elena spojrzała w twarz przeciwnika. Pomimo kilku blizn szpecących jego twarz, był przystojny. Stalowe oczy patrzyły na nią z nienawiścią, zaś skóra na gładko ogolonej głowie odbijała promienie porannego słooca. Dziewczyna od razu rozpoznała w tym człowieku Tysh’a. Gniew rozpalił ją od środka. Ręka mimowolnie powędrowała do w połowie pustego kołczanu. -Mam cię, wiewiórko-wysyczał jej w twarz.- Ciągle stajesz na drodze mnie i mojej ukochanej, ale dziś mam zamiar to zakooczyd. Mężczyzna uniósł do góry miecz przez chwilę zastanawiając się, w które miejsce uderzyd. I ta krótka chwila wystarczyła Elenie do ataku. Szybkim ruchem ręki dziewczyna wbiła strzałę w pierś Tysh’a. Jego zdziwione spojrzenie mówiło, iż nie może on uwierzyd w to, co się właśnie wydarzyło. Podnosząc się, Elena wbijała grot jeszcze głębiej. -Nie myliłeś się. Zakooczymy to dzisiaj. Tu i teraz- wycedziła ostatni raz wbijając strzałę, która przebiła serce i płuco. Tysh upadł na ziemię. Próbował złapad resztki powietrza, ale wiedział, że to bezsensowne. Z każdym oddechem czuł potworny ból.
  • 30. Na dziedziocu zapadła cisza. Walki ustały. Nikt nie mógł uwierzyd, że ta młoda dziewczyna zabiła dowódcę Masylijczyków. Każdy rzucał sobie spojrzenia pełne zwątpienia. - Odwrót- wrzasnął jeden z żołnierzy przerywając ciszę. Wojska Masylijske pędem puściły się w stronę głównej bramy, i wtedy zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Drogę zastąpiło im wojsko na którego czele stał król. -Poddajcie się, a oszczędzimy was- huknął tak, aby wszyscy go słyszeli. Dźwięk spadających mieczy, sztyletów, łuków oraz innych rodzajów broni stał się sygnałem zwycięstwa Olcjelhelmu. Kilku młodych chłopaków poleciało do lochów po liny, którymi później skrępowano jeoców. Zaczęło się wspólne poklepywanie, wymienianie uścisków, orz przechwalanie się tym ile, kto osób zabił. Jedyną osobą, która nie włączyła się w ten radosny rytuał zwycięstwa była Elena, która dalej stała nad trupem Tysh’a. Gdy już opadły emocje, nadszedł czas sprzątania po bitwie. Pomimo zwycięstwa, zginęło wiele osób. Gdzieniegdzie stały grupki dzieciaków, opłakujących zmarłych kolegów. Gdzie indziej brat z siostrą przytulali się do siebie, ciesząc się, że żyją. Jednak ten widok nie pocieszał Eleny. Dziewczyna schyliła się po swój sztylet. Następnie ruszyła na poszukiwania swojego dziadka. Idąc do niego zobaczyła Nicolasa, który przytulał swojego syna. -Dziadku, chciałabym już wrócid do Szehli- powiedziała cicho tak, by nie zwrócid niczyjej uwagi. -Dobrze. Zaraz poproszę kogoś, aby przyprowadził ci konia. I nie martw się. Moja służba już wie. Wpuszczą cie na zamek. Po chwili do Eleny podszedł młody chłopak prowadząc na uprzęży piękną klacz. Dziewczyna od razu rozpoznała w niej Koniczynkę. Sprawnie zajęła miejsce w siodle. I ostrożnie, aby nikogo nie potrącid, opuściła Szarą Skałę. Gdy znalazła się już na otwartej przestrzeni, rzuciła jeszcze ostatnie spojrzenie na twierdzę, a potem galopem ruszyła do zamku. *** -Jestem z ciebie dumny synu- powiedział król. -Dziękuję, ojcze. Ale to wszystko, to głównie zasługa Eleny- stwierdził Heath. -Od razu wiedziałem, że ta dziewczyna jest niezwykła. Swoją drogą, kto by się spodziewał, że to Magdalena jest szpiegiem. Heath słuchał swojego ojca tylko jednym uchem. Bardziej zależało mu na wypatrzeniu w tłumie Eleny. Ostatni raz widział ją obok zwłok Tysh’a, lecz teraz pozostała tam tylko czerwona plama zaschniętej krwi. -Dobrze, nie będę cię trzymał. Poszukaj jej- powiedział król, delikatnie popychając swojego syna.
  • 31. Heath pędem puścił się przez tłum. Co jakiś czas zatrzymywał przypadkowe osoby, aby spytad się, czy nie widzieli Eleny, lecz za każdym razem dostawał taką samą odpowiedź. - Przepraszam baronie, ale czy nie widziałeś gdzieś swojej wnuczki?- spytał Fresheda. -Tak. Podeszła do mnie i powiedziała, ze chce już wracad do Shehli. Heath nie mógł w to uwierzyd. Po tym, co przeszli, ona tak po prostu odeszła. Nawet się nie pożegnawszy. -Musisz mi szybko sprowadzid konia- powiedział książę, do jakiegoś młodego chłopaka. -Przykro mi mój synu, ale musisz na razie zostad tu w twierdzy. Dopiero, gdy załatwimy wszystkie ważne sprawy, będziesz mógł udad się do Shehli. -Ale ojcze… -Przykro mi-przerwał mu król.- Najważniejsze są obowiązki. *** Od wielkiej bitwy w Szarej Skale minęły dwa tygodnie. Od tamtego dnia baron Freshed ani razu nie pojawił się w Shehli. Udał się natomiast do Gerdwash, stolicy Olcjelhelmu. Jako powód podał, iż musi nadrobid stracone lata przyjaźni. Pomimo samotnych dni, Elena cieszyła się iż jej dziadek w koocu wybaczył królowi. Ją samą kilka razy odwiedziła Sabrina wraz z Gregiem. Pomimo, iż Elena dalej chowała urazę do byłego herszta zbirów, to bardzo ucieszyła się z ich towarzystwa. Zdziwiła ją też informacja o ich ślubie, który planowali na początku lata. Pierwotnie miał byd szybciej, ale zielarka stwierdziła, iż woli poczekad, aż jej chatka zostanie odbudowana. Pracami budowlanymi osobiście dowodził jeden z najlepszych ludzi króla. Miał byd to dowód wdzięczności za pomoc, jakiej udzieliła mu ta dwójka. Trzy dni później, Elena postanowiła udad się na krótki spacer do lasu. Pomimo ogromnych kałuż, które powstały po wczorajszym deszczu, dziewczyna śmiało brnęła do przodu. Brakowało jej świeżego powietrza oraz drzew. -Mam cię- krzyknęła Magdalena, zarzucając Elenie pętle na szyję. Dziewczyna nie spodziewała się tego ataku, gdyż jej rywalka poruszała się nadzwyczaj cicho. -Wiesz, ile dni spędziłam w tym lesie, czekając aż się w koocu pojawisz? Ale opłaciło się- mówiła, ciągnąc Elenę w stronę drzewa. Sprawnie przerzuciła linę przez gruby konar. A potem przy użyciu siły, o jaką nikt by jej nie podejrzewał, podciągnęła dziewczynę do góry. Pętla na szyi Eleny zacisnęła się uniemożliwiając Elenie oddychanie. -I co? Wygodnie? Wiesz... - spytała Magdalena, a potem zaśmiała się swoim dziecinnym śmiechem, lecz nagle jej rysy stały się nadzwyczaj poważne.- Zniszczyłaś mój idealny plan. Przez ciebie muszę się ukrywad. Nie mogę
  • 32. pozwolid, aby ktokolwiek mnie rozpoznał. Ale teraz dostaniesz to, na co zasłużyłaś. Może to oduczy cię wciskania wścibskiego nochala w nieswoje sprawy. Jak to mówią, do trzech razy sztuka. Ale teraz dopilnuję, aby ten trzeci raz był twoim ostatnim. Elena poczuła, że słabnie. Obraz przed jej oczami stał się niewyraźny. Zamknęła oczy w geście rezygnacji. *** Elena czuła ból, przeszywający je płuca. Wilgotne leśne powietrze, którym jeszcze kilka minut temu oddychała, zastąpiono suchym, ulicznym. Dziewczyna wiedziała, że posuwa się do przodu, chod nie ruszała nogami. Niepewnie otworzyła oczy, bojąc się, co zobaczy. Leżała w ramionach Heatha. Chłopak ostrożnie niósł ją przez miasto. Po jego twarzy spływały łzy, które lądowały na jej policzkach. -Heath- wychrypiała dziewczyna. Ostrożnie podniosła rękę, próbując dotknąd jego twarzy. Gdy chłopak poczuł dotyk jej dłoni, zatrzymał się. Nie mógł uwierzyd w to co się stało. To niemożliwe. Przecież ona umarła. Sam widziałem.