SlideShare une entreprise Scribd logo
1  sur  228
Télécharger pour lire hors ligne
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
                      pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
e-booki .
w przygotowaniu:   Adrian Mole i broƒ masowego ra˝enia
Tytu³ orygina³u:
The Secret Diary of Adrian Mole Aged 13 3/4
    Copyright © 1982 by Sue Townsend
     Copyright © for the Polish edition
      by Wydawnictwo W.A.B., 2003
   Copyright © for the Polish translation
     by Wydawnictwo W.A.B., 2003
               Wydanie II
              Warszawa 2005
Dla Colina,
             a tak¿e dla Seana, Dana, Vicki oraz Elizabeth
                                z mi³oœci¹ i wdziêcznoœci¹




   Pawe³ek szed³ ze œciœniêtym sercem. (…) Mimo to pro-
wadzi³ z matk¹ w czasie drogi zwyk³¹ pogawêdkê. Za nic
na œwiecie nie przyzna³by siê jej, jak g³êboko cierpi w takich
chwilach, ona zaœ domyœla³a siê tego tylko czêœciowo.
                         D.H. Lawrence, Synowie i kochankowie,
                         przek³ad Zofii Sroczyñskiej
zima
czwartek 1 stycznia, œwiêto pañstwowe w Anglii, Irlandii,
Szkocji i Walii
   Oto moje postanowienia noworoczne:
   1. Bêdê przeprowadza³ œlepców przez ulicê.
   2. Bêdê wiesza³ spodnie.
   3. Bêdê wk³ada³ p³yty do ok³adek.
   4. Nie zacznê paliæ.
   5. Przestanê wyciskaæ pryszcze.
   6. Bêdê dobry dla psa.
   7. Bêdê pomaga³ ubogim i niedouczonym.
   8. Po wys³uchaniu odra¿aj¹cych odg³osów, które wczo-
raj wieczorem dobieg³y mnie z do³u, przysiêgam tak¿e, ¿e
nigdy nie wezmê do ust alkoholu.

   Na wczorajszym przyjêciu ojciec upi³ psa wiœniówk¹.
Bêdzie mia³ za swoje, je¿eli Królewskie Towarzystwo
Opieki nad Zwierzêtami siê o tym dowie. Od Bo¿ego
Narodzenia minê³o ju¿ osiem dni, a matka ani razu nie
w³o¿y³a fartucha z zielonego lureksu, który podarowa³em
jej na Gwiazdkê! W przysz³ym roku dostanie szyszki do
k¹pieli!
   Ale¿ mam pecha! W pierwszy dzieñ Nowego Roku
zrobi³ mi siê pryszcz na brodzie!

                            9
pi¹tek 2 stycznia, œwiêto pañstwowe Szkocji, pe³nia
ksiê¿yca
   Czujê siê dzisiaj fatalnie. Wszystko przez matkê, która
o drugiej w nocy zaczê³a œpiewaæ My Way, stoj¹c u szczytu
schodów. To po prostu pech mieæ tak¹ matkê. Ale jest na-
dzieja, ¿e moi rodzice oka¿¹ siê alkoholikami. W przysz³ym
roku móg³bym ju¿ byæ w domu dziecka.
   Pies odegra³ siê na ojcu. Podskoczy³ i str¹ci³ jego model
¿aglowca, po czym wybieg³ do ogrodu, pl¹cz¹c siê w takie-
lunku. Ojciec powtarza³ w kó³ko:
   – Trzy miesi¹ce pracy szlag trafi³.
   Pryszcz na moim podbródku robi siê coraz wiêkszy.
To wina matki, która nie ma pojêcia o witaminach.

sobota 3 stycznia
   Oszalejê z niewyspania! Ojciec zabroni³ psu wchodziæ
do domu, wiêc ten przez ca³¹ noc szczeka³ pod moim
oknem! Ale mam pecha! Ojciec krzycza³ i g³oœno prze-
klina³; jeœli nie bêdzie uwa¿a³, policja go zamknie za sianie
publicznego zgorszenia.
   Ten pryszcz to chyba wrzód. Ale mam pecha, ¿e mi
wyskoczy³ w takim widocznym miejscu. Zwróci³em matce
uwagê, ¿e nie dosta³em dzisiaj witaminy C. Powiedzia³a:
   – To idŸ i kup sobie pomarañczê.
   Typowe.
   Nadal nie nosi fartucha z lureksu.
   Z radoœci¹ wrócê do szko³y.

niedziela 4 stycznia, druga po Bo¿ym Narodzeniu
   Ojciec ma grypê. Wcale siê nie dziwiê, przy takiej
diecie! Matka wysz³a w deszcz, ¿eby kupiæ mu syrop z wita-
min¹ C, ale za póŸno, czego nie omieszka³em jej powie-

                             10
dzieæ. I tak cud, ¿e nie dostaliœmy szkorbutu. Matka twier-
dzi, ¿e nic nie widzi na moim podbródku, ale pewnie ma
poczucie winy z powodu naszej diety.
   Pies uciek³ na ulicê, bo matka nie zamknê³a furtki.
Zepsu³em ramiê gramofonu stereo. Nikt jeszcze o tym nie
wie; przy odrobinie szczêœcia ojciec d³ugo bêdzie chory,
a poza mn¹ tylko on go u¿ywa. Fartucha wci¹¿ ani œladu.


poniedzia³ek 5 stycznia
   Pies nie wróci³. Jakoœ spokojniej bez niego. Matka za-
dzwoni³a na policjê, ¿eby podaæ im opis, w którym pies
wypad³ jeszcze gorzej ni¿ w rzeczywistoœci, kud³y na
oczach i w ogóle. Moim zdaniem policja ma wa¿niejsze
sprawy na g³owie ni¿ szukanie psów, na przyk³ad ³apanie
morderców. Powiedzia³em to matce, ale i tak do nich za-
dzwoni³a. Bêdzie mia³a za swoje, jeœli zostanie zamor-
dowana z powodu psa.
   Ojciec wci¹¿ wyleguje siê w ³ó¿ku. Podobno jest chory,
lecz zauwa¿y³em, ¿e nadal pali!
   Dzisiaj wpad³ Nigel. Opali³ siê podczas ferii œwi¹-
tecznych. Uwa¿am, ¿e na pewno siê rozchoruje od tego
angielskiego zimna. Jego rodzice pope³nili b³¹d, zabieraj¹c
go za granicê.
   Nigel nie ma ani jednego pryszcza.


wtorek 6 stycznia, œwiêto Objawienia Pañskiego
(Trzech Króli), nów
   Pies ma niez³e k³opoty!
   Zrzuci³ z roweru stra¿nika, sprawdzaj¹cego parkometry,
i pomiesza³ mu wszystkie mandaty. Z pewnoœci¹ teraz
wszyscy wyl¹dujemy w s¹dzie. Policjant pouczy³ nas, ¿e
musimy pilnowaæ psa, i zapyta³, od kiedy kuleje. Matka

                            11
odpar³a, ¿e wcale nie kuleje, po czym go obejrza³a. W lewej
przedniej ³apie uwiêz³a mu ma³a figurka pirata.
   Pies, wyraŸnie zadowolony, ¿e matka usunê³a pirata,
skoczy³ na policjanta i pobrudzi³ mu mundur zab³oconymi
³apami. Matka przynios³a z kuchni œcierkê, w któr¹ przed-
tem wytar³em nó¿ po d¿emie truskawkowym, wiêc mundur
zacz¹³ wygl¹daæ jeszcze gorzej. W koñcu policjant poszed³
sobie. Jestem pewien, ¿e s³ysza³em, jak zakl¹³. Móg³bym
z³o¿yæ na niego doniesienie.
   Sprawdzê w nowym s³owniku, co znaczy „Objawienie”.


œroda 7 stycznia
   Dziœ rano przyjecha³ Nigel na nowym rowerze, wypo-
sa¿onym w bidon, licznik kilometrów, szybkoœciomierz,
¿ó³te siode³ko i bardzo cienkie ko³a wyœcigowe. Taki rower
marnuje siê u Nigela, który jeŸdzi tylko po zakupy i z po-
wrotem. Gdyby nale¿a³ do mnie, objecha³bym na nim ca³y
kraj i mia³ jakieœ prze¿ycia.
   Mój pryszcz czy wrzód osi¹gn¹³ szczyt wzrostu. Chyba
nie mo¿e ju¿ byæ wiêkszy!
   Znalaz³em w s³owniku wyraz, który opisuje mojego
ojca. To s y m u l a n t. Wci¹¿ le¿y w ³ó¿ku i opija siê
syropem z witamin¹ C.
   Pies zosta³ zamkniêty w sk³adziku na wêgiel.
   Objawienie ma coœ wspólnego z trzema królami. Wielkie
mi rzeczy!


czwartek 8 stycznia
  Teraz matka ma grypê, co oznacza, ¿e muszê siê zajmo-
waæ obojgiem rodziców. Ale mam pecha!
  Przez ca³y dzieñ biega³em tam i z powrotem po scho-
dach. Ugotowa³em dla nich porz¹dny obiad – dwa sadzone

                            12
jajka z fasol¹, a na deser kasza manna z puszki (dobrze,
¿e mia³em na sobie fartuch z zielonego lureksu, bo sadzone
jajka wymknê³y siê z patelni i rozmaza³y po mojej osobie).
Z trudem powstrzyma³em siê od uwag, widz¹c, ¿e rodzice
niczego nie tknêli. Przecie¿ nie s¹ a¿ tak chorzy! Zanios³em
wszystko psu do sk³adzika na wêgiel. Jutro przychodzi
babcia, wiêc musia³em wyszorowaæ przypalone garnki,
a potem zabraæ psa na spacer. Po³o¿y³em siê dopiero o wpó³
do dwunastej. Nic dziwnego, ¿e jestem niski jak na swój
wiek.
   Postanowi³em, ¿e nie poœwiêcê siê medycynie zawo-
dowo.


pi¹tek 9 stycznia
   Przez ca³¹ noc tylko kaszel, kaszel i kaszel. Jak nie jedno,
to drugie. Mogliby wykazaæ trochê zrozumienia, zwa¿yw-
szy, jaki ciê¿ki mia³em dzieñ.
   Przysz³a babcia. Stan domu napawa j¹ obrzydzeniem.
Pokaza³em jej swój pokój, gdzie zawsze panuje ³ad i po-
rz¹dek. Da³a mi piêædziesi¹t pensów. Pokaza³em jej puste
butelki po alkoholu w koszu na œmieci. By³a zniesma-
czona.
   Babcia wypuœci³a psa ze sk³adzika i oznajmi³a, ¿e zamy-
kaj¹c go, matka post¹pi³a okrutnie. Pies zwymiotowa³
na pod³ogê w kuchni, wiêc babcia znowu go zamknê³a.
   Próbowa³a wycisn¹æ mój pryszcz na brodzie, co tylko
pogorszy³o jego stan. Powiedzia³em jej o zielonym fartu-
chu; wyzna³a mi, ¿e co roku daje matce na Gwiazdkê
nowy sweter ze stuprocentowego akrylu, a matka ani razu
¿ a d n e g o nie w³o¿y³a!




                              13
sobota 10 stycznia, rano
   Teraz z kolei chory jest pies! Wci¹¿ wymiotuje, wiêc
musia³em wezwaæ weterynarza. Matka poprosi³a, ¿ebym
mu nie mówi³, ¿e pies przez dwa dni by³ zamkniêty w sk³a-
dziku na wêgiel.
   Zaklei³em pryszcz plastrem, ¿eby nie dosta³y siê do
niego zarazki z psa.
   Weterynarz zabra³ psa ze sob¹. Mówi, ¿e chyba ma
zaparcie i musi byæ natychmiast operowany.
   Babcia pok³óci³a siê z matk¹ i posz³a do domu. Znalaz³a
wszystkie swoje gwiazdkowe swetry pociête w torbie
ze szmatami. Coœ obrzydliwego, a tylu ludzi g³oduje.
   Nasz s¹siad pan Lucas przyszed³ odwiedziæ matkê i ojca,
którzy wci¹¿ le¿¹ w ³ó¿ku. Przyniós³ kartkê z ¿yczeniami
szybkiego powrotu do zdrowia oraz kwiaty dla matki.
Matka siedzia³a w poœcieli ubrana w koszulê, obna¿aj¹c¹
spory kawa³ek klatki piersiowej, i rozmawia³a z panem
Lucasem obleœnym g³osem. Ojciec udawa³, ¿e œpi.
   Nigel przyniós³ swoje p³yty. Krêci go punk, choæ ja nie
rozumiem, jaki to ma sens, skoro w ogóle nie s³ychaæ s³ów.
A poza tym odnoszê wra¿enie, ¿e stajê siê intelektualist¹.
To pewnie od tych wszystkich zmartwieñ.
po po³udniu
   Poszed³em zobaczyæ, jak siê czuje pies. Jest ju¿ po ope-
racji. Weterynarz pokaza³ mi plastikowy worek pe³en
ró¿nych obleœnych przedmiotów, wœród których dostrzeg-
³em kawa³ek wêgla, szyszkê z choinki oraz kilku piratów
z ojcowskiego ¿aglowca. Jeden z piratów wymachiwa³
szabl¹, co musia³o byæ dla psa bardzo bolesne. Teraz pies
wygl¹da znacznie lepiej. Pewnie za dwa dni wróci do nas,
niestety.
   Kiedy dotar³em do domu, ojciec k³óci³ siê z babci¹ przez
telefon o puste butelki w koszu na œmieci.

                            14
Pan Lucas rozmawia³ z matk¹ na górze. Po jego wyjœciu
ojciec poszed³ do sypialni i zrobi³ matce awanturê. Roz-
p³aka³a siê. Ojciec jest w z³ym humorze, co oznacza, ¿e
lepiej siê czuje. Zaparzy³em matce herbatê, chocia¿ mnie
o to nie prosi³a, ale znowu siê rozp³aka³a. Niektórym
ludziom nie mo¿na dogodziæ!
   Pryszcz wci¹¿ narywa.


niedziela 11 stycznia, pierwsza po Objawieniu Pañskim
   Teraz wiem na pewno, ¿e jestem intelektualist¹. Wczoraj
w telewizji ogl¹da³em Malcolma Muggeridge’a i rozumia-
³em prawie ka¿dy wyraz. Wszystko siê zgadza – nieudane
¿ycie rodzinne, marna dieta, brak upodobania do muzyki
punk. Chyba siê zapiszê do biblioteki i zobaczê, co z tego
wyniknie.
   Szkoda, ¿e w naszej okolicy nie mieszkaj¹ ¿adni intelek-
tualiœci. Pan Lucas co prawda nosi sztruksy, ale pracuje jako
agent ubezpieczeniowy. Ale mam pecha!
   Pierwsza c o po Objawieniu Pañskim?


poniedzia³ek 12 stycznia
   Pies wróci³. Ci¹gle li¿e sobie szwy, wiêc przy jedzeniu
siadam do niego ty³em.
   Dziœ rano matka wsta³a z ³ó¿ka, ¿eby przygotowaæ psu
miejsce do spania, dopóki nie wyzdrowieje. Zrobi³a je z kar-
tonowego pud³a po proszkach do prania. Ojciec ostrzeg³ j¹,
¿e z tego powodu pies mo¿e zacz¹æ kichaæ, a jeœli popêkaj¹
mu szwy, weterynarz za powtórne szycie policzy nam
jeszcze wiêcej. Pok³ócili siê o ten karton, a potem ojciec
przyczepi³ siê do pana Lucasa. Chocia¿ nie mam pojêcia,
co wspólnego ma pan Lucas z psim legowiskiem. Tajemni-
cza sprawa.

                             15
wtorek 13 stycznia
   Ojciec wróci³ do pracy. Dziêki Bogu! Nie mam pojêcia,
jak matka z nim wytrzymuje.
   Pan Lucas przyszed³ dziœ rano, ¿eby siê dowiedzieæ, czy
matce nie potrzeba pomocy. To bardzo mi³e z jego strony.
Pani Lucas my³a od zewn¹trz okna ich domu. Drabina, na
której sta³a, nie wygl¹da³a na zbyt bezpieczn¹. Napisa³em
do Malcolma Muggeridge’a p/g BBC z zapytaniem, co
robiæ, kiedy siê jest intelektualist¹. Oczekujê, ¿e szybko mi
odpisze, bo pod tym wzglêdem zaczyna mi doskwieraæ
samotnoœæ. Napisa³em wiersz, co zajê³o mi dwie minuty;
nawet s³awnym poetom idzie to znacznie wolniej. Wiersz
nosi tytu³ Kran, lecz jest bardzo g³êboki – tak naprawdê nie
chodzi w nim o kran, tylko o ¿ycie i te rzeczy.

        Kran, napisa³ Adrian Mole
        Z kranu ci¹gle kapie, znowu spaæ nie mogê,
        Do rana nam ca³kiem zaleje pod³ogê.
        Nie mamy zmywarki, dywan siê zmarnuje,
        Nie wiem, czy na nowy ojciec zapracuje.
        Mo¿e siê wykoñczyæ przez tê iloœæ pracy,
        Tato, kup zmywarkê, wtedy bêdzie cacy!

   Pokaza³em go matce, ale zaczê³a siê œmiaæ. Nie jest zbyt
bystra. Jeszcze nie wypra³a mi spodenek na WF, a jutro
zaczyna siê szko³a. W niczym nie przypomina matek z tele-
wizji.


œroda 14 stycznia
   Zapisa³em siê do biblioteki. Wypo¿yczy³em Jak dbaæ
o cerê, O powstawaniu gatunków oraz ksi¹¿kê tej baby,
o której matka bez przerwy glêdzi. Ksi¹¿ka nazywa siê
Duma i uprzedzenie, a napisa³a j¹ jakaœ Jane Austen.

                             16
Zauwa¿y³em, ¿e mój wybór zrobi³ wra¿enie na biblio-
tekarce; niewykluczone, ¿e te¿ jest intelektualistk¹, tak jak
ja. Nie zwróci³a uwagi na pryszcz, wiêc mo¿e siê zmniej-
szy³? Najwy¿szy czas!
    Pan Lucas pi³ z matk¹ kawê w kuchni. W pomieszczeniu
by³o pe³no dymu. Zanosili siê œmiechem, ale urwali, kiedy
wszed³em.
    W domu obok pani Lucas czyœci³a rynny. Odnios³em
wra¿enie, ¿e jest w z³ym humorze. Ma³¿eñstwo pañstwa
Lucasów chyba nie jest udane. Biedny pan Lucas!
    ¯aden z nauczycieli w szkole nie zauwa¿y³, ¿e sta³em
siê intelektualist¹. Po¿a³uj¹, kiedy bêdê s³awny. W klasie
pojawi³a siê nowa dziewczyna, siedzi ze mn¹ na geogra-
fii. Jest w porz¹dku. Na imiê ma Pandora, ale lubi, jak siê
na ni¹ mówi „Box”, nie pytajcie, dlaczego. Móg³bym siê
w niej zakochaæ. Pora, ¿ebym siê zakocha³, w koñcu mam
lat 13 i 3/4.


czwartek 15 stycznia
   Pandora ma w³osy koloru melasy, d³ugie, takie jak po-
winny byæ w³osy dziewczyny. Ma te¿ niez³¹ figurê. Widzia-
³em, jak przy grze w siatkówkê podrygiwa³a jej klatka
piersiowa. Poczu³em siê dziwnie. To chyba jest to!
   Psu usuniêto szwy. Ugryz³ weterynarza, ale s¹dzê, ¿e jest
do tego przyzwyczajony (to znaczy weterynarz; wiadomo,
¿e pies jest przyzwyczajony).
   Ojciec odkry³, ¿e zepsu³o siê ramiê gramofonu. Sk³a-
ma³em – powiedzia³em, ¿e pies na nie naskoczy³. Ojciec
zapowiedzia³, ¿e odczeka, a¿ pies dojdzie do siebie po ope-
racji, a potem go skopie. Mam nadziejê, ¿e ¿artowa³.
   Kiedy wróci³em ze szko³y, pan Lucas znowu siedzia³
w kuchni. Matka czuje siê lepiej, wiêc nie pojmujê, po co on
jeszcze przychodzi. Tajemnicza sprawa. Pani Lucas sadzi³a

                             17
drzewka po ciemku. Przeczyta³em kawa³ek Dumy i uprze-
dzenia; to bardzo staromodne, uwa¿am, ¿e Jane Austen
powinna napisaæ coœ nowoczeœniejszego.
    Pies ma oczy tego samego koloru co Pandora. Dostrzeg-
³em to tylko dlatego, ¿e matka podciê³a mu kud³y. Wygl¹da
gorzej ni¿ kiedykolwiek. Matka i pan Lucas naœmiewali siê
z jego nowej fryzury, co nie jest zbyt mi³e, bo pies nie mo¿e
pozwoliæ sobie na reakcjê, podobnie jak rodzina królewska.
    Idê wczeœniej do ³ó¿ka, ¿eby porozmyœlaæ o Pandorze
i poæwiczyæ rozci¹ganie pleców. Przez dwa tygodnie nic nie
uros³em. Zostanê kar³em, jak tak dalej pójdzie.
    Je¿eli pryszcz siê utrzyma, to w sobotê poradzê siê leka-
rza. Nie mogê tak ¿yæ, wszyscy siê na mnie gapi¹.


pi¹tek 16 stycznia
   Przyszed³ pan Lucas i zaproponowa³, ¿e zawiezie matkê
samochodem do sklepu. Podrzucili mnie do szko³y. Z przy-
jemnoœci¹ wysiad³em z samochodu, gdzie a¿ siê k³êbi³o
od chichotu i dymu tytoniowego. Po drodze widzieli-
œmy pani¹ Lucas, która nios³a wielkie torby z zakupami.
Matka jej pomacha³a, ale pani Lucas nie mia³a czym od-
machaæ.
   Dziœ by³a geografia, wiêc znów przez ca³¹ lekcjê siedzia-
³em z Pandor¹, która co dzieñ wygl¹da ³adniej. Powie-
dzia³em, ¿e ma takie same oczy jak mój pies. Zapyta³a, jaki
to pies. Odpar³em, ¿e kundel.
   Po¿yczy³em jej niebieski flamaster, ¿eby mog³a obry-
sowaæ kontur Wysp Brytyjskich.
   S¹dzê, ¿e docenia moje ma³e uprzejmoœci.
   Zacz¹³em dzisiaj czytaæ O powstawaniu gatunków, ale
ksi¹¿ka nie dorównuje serialowi telewizyjnemu. Za to
poradnik Jak dbaæ o cerê to strza³ w dziesi¹tkê! Otworzy-
³em go na stronach dotycz¹cych witamin. Mam nadziejê,

                             18
¿e matka zrozumie aluzjê; ksi¹¿ka le¿y na kuchennym stole
obok popielniczki, wiêc musi j¹ zauwa¿yæ.
   Zapisa³em siê do lekarza w sprawie pryszcza. Zrobi³ siê
fioletowy.


sobota 17 stycznia
   Dziœ rano obudzono mnie bardzo wczeœnie. Pani Lucas
betonowa³a podwórko od frontu i nie mog³a wy³¹czyæ
betoniarki, ¿eby beton nie zastyg³, kiedy go rozprowadza³a.
Pan Lucas poda³ jej herbatê. To naprawdê dobry cz³owiek.
   Nigel przyszed³, ¿eby zapytaæ, czy nie wybra³bym siê
do kina, ale oœwiadczy³em, ¿e nie mogê, bo idê do lekarza
w sprawie pryszcza. Powiedzia³, ¿e nie widzi ¿adnego
pryszcza, ale chyba przez uprzejmoϾ, bo dzisiaj pryszcz
jest bardzo rozleg³y.
   Doktor Taylor to z pewnoœci¹ jeden z tych przepra-
cowanych lekarzy, o których tyle siê czyta w prasie. Wcale
nie zbada³ pryszcza, tylko powiedzia³, ¿ebym siê nie mar-
twi³, po czym zapyta³, czy u nas wszystko dobrze. Opowie-
dzia³em mu o fatalnych stosunkach w domu oraz o swojej
marnej diecie, ale odpar³, ¿e jestem doskonale od¿ywiony
i ¿e mog³oby byæ gorzej. To ma byæ s³u¿ba zdrowia?
   Za³atwiê sobie pracê przy rozwo¿eniu gazet i pójdê
gdzieœ prywatnie.


niedziela 18 stycznia, druga po Objawieniu Pañskim,
w Oksfordzie zaczyna siê semestr wiosenny
   Pani Lucas pok³óci³a siê z moj¹ matk¹ o psa, który jakoœ
wydosta³ siê z domu i zostawi³ œlady na jej œwie¿ym beto-
nie. Ojciec zaproponowa³, ¿e odda psa do uœpienia, ale mat-
ka zaczê³a p³akaæ, wiêc obieca³, ¿e tego nie zrobi. Awantu-
rze przys³uchiwali siê wszyscy s¹siedzi, którzy akurat myli

                            19
samochody na ulicy. Czasami naprawdê nienawidzê tego
psa!
   Przypomnia³o mi siê, ¿e postanowi³em pomagaæ ubogim
i niedouczonym, wiêc zanios³em swoje roczniki pisemka
„Beano” niezamo¿nej rodzinie, mieszkaj¹cej na s¹siedniej
ulicy. Wiem, ¿e s¹ biedni, bo maj¹ tylko czarno-bia³y tele-
wizor. Drzwi otworzy³ mi jakiœ ch³opak, lecz gdy wyjaœ-
ni³em, po co przyszed³em, spojrza³ na roczniki, oznajmi³:
– Czyta³em to! – i zatrzasn¹³ mi drzwi przed nosem. Tak siê
koñczy pomaganie ubogim!


poniedzia³ek 19 stycznia
    Przy³¹czy³em siê do szkolnej grupy o nazwie Mi³osierni
Samarytanie. Chodzimy po okolicy z pomoc¹ i w ogóle.
Dziêki temu w poniedzia³ki po po³udniu omija nas matma.
    Dzisiaj rozdzielaliœmy zadania. Mnie skierowano do
sekcji emerytów, a Nigelowi dosta³o siê obleœne zajêcie
– musi opiekowaæ siê ma³ymi dzieæmi podczas zabaw.
Zemdli³o go jak kota.
    Nie mogê siê doczekaæ nastêpnego poniedzia³ku. Dosta-
nê kasetê, ¿eby nagraæ opowieœci staruszków o wojnie
i temu podobnych rzeczach. Miejmy nadziejê, ¿e przydziel¹
mi kogoœ z dobr¹ pamiêci¹.
    Pies znów by³ u weterynarza. Beton przyklei³ mu siê
do ³ap; nic dziwnego, ¿e w nocy tak ha³asowa³ na scho-
dach. Dziœ przy obiedzie w szkole Pandora uœmiechnê³a siê
do mnie, lecz w³aœnie d³awi³em siê chrz¹stk¹, wiêc nie mog-
³em odwzajemniæ uœmiechu. Ale mam pecha!




                            20
wtorek 20 stycznia, pe³nia ksiê¿yca
    Matka szuka pracy!
    Teraz ju¿ na pewno skoñczê jako m³odociany prze-
stêpca, wa³êsaj¹cy siê po ulicach i w ogóle. Co zrobiê
w ferie? Bêdê przesiadywa³ w pralni samoobs³ugowej, ¿eby
siê ogrzaæ? Albo zostanê dzieciakiem z kluczem na szyi,
cokolwiek to oznacza? I kto zajmie siê psem? Co bêdê jad³
przez ca³y dzieñ? Bêdê musia³ siê od¿ywiaæ chrupkami
i s³odyczami, od których zrujnujê sobie cerê i wypadn¹
mi zêby.
    Uwa¿am, ¿e matka zachowuje siê bardzo samolubnie.
A w pracy i tak siê nie sprawdzi – nie jest zbyt bystra
i za du¿o pije w œwiêta Bo¿ego Narodzenia.
    Zadzwoni³em do babci, ¿eby siê jej poskar¿yæ. Pocie-
szy³a mnie, ¿e w wakacje bêdê móg³ mieszkaæ u niej, a po
po³udniu chodziæ na spotkania w Klubie Seniora i tak dalej.
Teraz ¿a³ujê, ¿e zadzwoni³em.
    Na przerwie odby³o siê zebranie Samarytan. Podzie-
liliœmy siê emerytami. Mnie dosta³ siê staruszek, niejaki
Bert Baxter, który ma osiemdziesi¹t dziewiêæ lat, wiêc
pewnie nie bêdê siê nim d³ugo zajmowa³. Jutro idê do niego
w odwiedziny. Mam nadziejê, ¿e nie trzyma psa. Nie znoszê
psów. Albo s¹ u weterynarza, albo stoj¹ i zas³aniaj¹ tele-
wizor.

œroda 21 stycznia
   Pañstwo Lucas siê rozwodz¹! S¹ pierwsi na naszej ulicy.
Matka posz³a pocieszyæ pana Lucasa. Musia³ byæ bardzo
zdenerwowany, bo kiedy ojciec wróci³ z pracy, wci¹¿
jeszcze tam siedzia³a. Pani Lucas pojecha³a gdzieœ taksów-
k¹. Chyba odesz³a na zawsze, bo zabra³a ze sob¹ komplet
kluczy francuskich. Biedny pan Lucas, teraz bêdzie musia³
sam sobie robiæ pranie i w ogóle.

                            21
Ojciec przygotowa³ podwieczorek. Jedliœmy ry¿ z curry
z torebek; to wszystko, co znaleŸliœmy w lodówce, jeœli nie
liczyæ torby z czymœ zielonym, od czego odpad³a etykieta.
Ojciec za¿artowa³, ¿e wyœle to coœ do sanepidu. Matka jakoœ
siê nie œmia³a; mo¿e rozmyœla³a o biednym panu Lucasie,
który zosta³ ca³kiem sam.
   Po podwieczorku poszed³em odwiedziæ starego pana
Baxtera. Ojciec mnie podrzuci³ w drodze na mecz badmin-
tona. Dom pana Baxtera trudno dostrzec z ulicy, jest ca³y
obroœniêty ¿ywop³otem z ligustru. Kiedy zapuka³em,
w œrodku zawarcza³ pies, który zacz¹³ skakaæ do otworu
na listy. Zanim uciek³em, dobieg³ mnie brzêk przewraca-
nych butelek i mêski g³os ciskaj¹cy przekleñstwa. Mam
nadziejê, ¿e pomyli³em adres.
   W drodze powrotnej spotka³em Nigela. Powiedzia³ mi,
¿e ojciec Pandory jest mleczarzem! Trochê siê do niej znie-
chêci³em.
   Kiedy wróci³em, nikogo nie by³o w domu, wiêc nakarmi-
³em psa, obejrza³em pryszcz i poszed³em spaæ.


czwartek 22 stycznia
   To ohydne k³amstwo, ¿e ojciec Pandory jest mlecza-
rzem! Pracuje w mleczarni jako ksiêgowy. Pandora mówi,
¿e jeœli Nigel nadal bêdzie j¹ szkalowa³, to mu przy³o¿y.
Znowu jestem w niej zakochany.
   Nigel zaprosi³ mnie jutro do klubu m³odzie¿owego na
dyskotekê, zorganizowan¹ w celu zdobycia funduszy na no-
we pi³eczki do ping-ponga. Nie wiem, czy pójdê, bo Nigel
w weekendy jest punkiem. Jego matka na to pozwala, pod
warunkiem ¿e Nigel wk³ada siatkow¹ koszulkê pod T-shirt
z symbolami sado-maso.
   Matka wybiera siê na rozmowê w sprawie pracy. Bez
przerwy æwiczy maszynopisanie, wiêc nie ma czasu goto-

                            22
waæ. Co bêdzie, je¿eli naprawdê dostanie tê posadê? Ojciec
stanowczo powinien zrobiæ z tym porz¹dek, zanim nasza
rodzina siê rozpadnie.


pi¹tek 23 stycznia
   Nigdy wiêcej nie pójdê do dyskoteki. Oprócz mnie
i dzia³acza m³odzie¿owego Ricka Lemona byli tam sami
punkowcy. Nigel przez ca³¹ noc siê popisywa³. Skoñczy³o
siê tym, ¿e wpi¹³ sobie agrafkê w ucho, po czym mój ojciec
musia³ go zawieŸæ do szpitala naszym samochodem. Rodzi-
ce Nigela nie posiadaj¹ samochodu – jego ojciec ma
w g³owie stalow¹ p³ytkê, a matka mierzy zaledwie pó³tora
metra. W gruncie rzeczy, nic dziwnego, ¿e Nigel okaza³ siê
taki wredny, skoro jego rodzicami s¹ maniak i karlica.
   Wci¹¿ brak wieœci od Malcolma Muggeridge’a. Mo¿e
jest w z³ym nastroju? Intelektualiœci tacy jak on i ja czêsto
miewaj¹ depresjê. Zwykli ludzie nas nie rozumiej¹ i mówi¹,
¿e siê d¹samy, ale to nieprawda.
   Pandora posz³a do szpitala odwiedziæ Nigela. Dosta³
od agrafki lekkiego zaka¿enia. Pandora s¹dzi, ¿e Nigel
jest niesamowicie odwa¿ny; ja s¹dzê, ¿e jest niesamowicie
g³upi.
   Z powodu beznadziejnego maszynopisania matki przez
ca³y dzieñ bola³a mnie g³owa, ale nie narzekam. Teraz ju¿
muszê po³o¿yæ siê spaæ. Jutro mam iœæ z wizyt¹ do Berta
Baxtera. Adres okaza³ siê w³aœciwy, NIESTETY!


sobota 24 stycznia
   Dzisiaj by³ najgorszy dzieñ mojego ¿ycia. Matka dosta³a
posadê jako beznadziejna maszynistka w firmie ubezpie-
czeniowej! Zaczyna od poniedzia³ku! Pan Lucas, który
pracuje w tej samej firmie, bêdzie j¹ codziennie podwozi³.

                             23
Ojciec siê z³oœci – s¹dzi, ¿e wysiada mu g³owica.
   Co najgorsze, Bert Baxter wcale nie jest mi³ym emery-
tem! Pije, pali i ma owczarka alzackiego imieniem Szabla,
który siedzia³ zamkniêty w kuchni przez ca³y czas,
gdy strzyg³em potê¿ny ¿ywop³ot, lecz ani na chwilê nie
przestawa³ warczeæ.
   A co ju¿ zupe³nie najgorsze, Pandora umówi³a siê
z Nigelem!!! Chyba ju¿ nigdy nie otrz¹snê siê z szoku.


niedziela 25 stycznia, trzecia po Objawieniu Pañskim
10.00
   Jestem wrêcz chory ze zmartwienia i za s³aby, ¿eby du¿o
pisaæ. Nikt nawet nie zauwa¿y³, ¿e nie jad³em œniadania.
14.00
   W po³udnie za¿y³em dwie aspiryny dla dzieci, co tro-
chê podnios³o mnie na duchu. Niewykluczone, ¿e kiedy
bêdê s³awny i mój dziennik zostanie odkryty, ludzie wresz-
cie pojm¹, jaka to udrêka byæ nieodkrytym intelektualist¹
w wieku lat 13 i 3/4.
18.00
  Pandoro! Moja utracona mi³oœci!
  Nigdy ju¿ nie pog³aszczê twych w³osów barwy melasy!
(Ale mój niebieski flamaster jest wci¹¿ do twej dyspozycji.)
20.00
  Pandoro! Pandoro! Pandoro!
22.00
  Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?



                            24
pó³noc
   Zjad³em kanapkê z past¹ z krabów i mandarynkê sat-
suma (ze wzglêdu na cerê). Czujê siê trochê lepiej. Mam na-
dziejê, ¿e Nigel spadnie z roweru i jakaœ ciê¿arówka rozje-
dzie go na placek. Nigdy wiêcej siê do niego nie odezwê.
Wiedzia³, ¿e siê kocham w Pandorze! Gdybym na Gwiazd-
kê dosta³ rower wyœcigowy, a nie parszywy cyfrowy budzik
z radiem stereo, to wszystko by siê nie wydarzy³o.

poniedzia³ek 26 stycznia
   Musia³em opuœciæ ³o¿e boleœci, ¿eby przed pójœciem
do szko³y odwiedziæ Berta Baxtera. Czu³em siê tak s³abo,
¿e szed³em tam ca³e wieki, od czasu do czasu zatrzymu-
j¹c siê, aby odpocz¹æ, jednak dziêki pomocy starszej pani
z d³ugim czarnym w¹sem jakoœ uda³o mi siê dotrzeæ do
drzwi wejœciowych. Bert Baxter le¿a³ jeszcze w ³ó¿ku,
ale rzuci³ mi klucze przez okno. Kiedy dosta³em siê do œrod-
ka, zamkniêty w sypialni Szabla zacz¹³ warczeæ i wyda-
waæ odg³osy, jakby rozszarpywa³ rêczniki albo coœ w tym
rodzaju.
   Bert Baxter le¿a³ w ohydnym bar³ogu z papierosem
w ustach. W pokoju paskudnie cuchnê³o, myœlê, ¿e z po-
wodu samego Berta. Poœciel wygl¹da³a jak zalana krwi¹,
ale Bert wyjaœni³, ¿e to przez kanapki z burakami,
które jada tu¿ przed zaœniêciem. To by³ najobskurniejszy
pokój, jaki kiedykolwiek widzia³em (a przecie¿ nêdza
nie jest mi obca). Bert Baxter wrêczy³ mi dziesiêcio-
pensówkê i poprosi³, ¿ebym kupi³ mu w kiosku „Morning
Star”. A wiêc na domiar z³ego jest komunist¹! Zazwyczaj
gazetê przynosi mu Szabla, który teraz za karê pozostaje
w zamkniêciu, bo pogryz³ zlewozmywak.
   Kioskarz kaza³ mi oddaæ Bertowi Baxterowi rachu-
nek (za gazety jest winien ¤31,97), lecz gdy to uczyni³em,

                            25
Bert Baxter oœwiadczy³: – Lizusowaty gnojek w patrza³-
kach! – po czym podar³ rachunek, zanosz¹c siê œmiechem.
Nie zd¹¿y³em do szko³y, wiêc musia³em iœæ do sekretariatu,
¿eby mnie wpisano do ksi¹¿ki spóŸnieñ. Oto, jak mi siê
odwdziêczaj¹ za to, ¿e jestem Mi³osiernym Samarytani-
nem! A w dodatku musia³em odbêbniæ matmê! Widzia³em
Pandorê i Nigela, stoj¹cych blisko siebie w kolejce po
obiad, lecz postanowi³em ich zignorowaæ.
   Pan Lucas wskutek opuszczenia po³o¿y³ siê do ³ó¿ka.
Matka zajmuje siê nim po pracy. Jest jedyn¹ osob¹, z któr¹
pan Lucas chce siê widywaæ. Kiedy wiêc matka znajdzie
czas, by zaj¹æ siê mn¹ i ojcem?
   Ojciec siê obrazi³. Pewnie jest zazdrosny, ¿e pan Lucas
nie chce widywaæ siê z n i m.
pó³noc
  Dobranoc, Pandoro, moje melasow³ose kochanie.
  XXXXXXXXX


wtorek 27 stycznia
   Dzisiaj na zajêciach ze sztuki by³o niesamowicie fajnie.
Namalowa³em samotnego ch³opca, stoj¹cego na moœcie.
Ten ch³opiec w³aœnie utraci³ sw¹ pierwsz¹ mi³oœæ na rzecz
by³ego najlepszego przyjaciela. By³y najlepszy przyjaciel
walczy³ o ¿ycie we wzburzonym nurcie rzeki, a ch³opiec
przygl¹da³ siê, jak tonie. By³y najlepszy przyjaciel trochê
przypomina³ Nigela, a ch³opiec by³ odrobinê podobny
do mnie. Pani Fossington-Gore powiedzia³a, ¿e w moim
obrazie „jest g³êbia”. W rzece te¿! Ha! Ha! Ha!




                            26
œroda 28 stycznia
   Obudzi³em siê lekko przeziêbiony. Poprosi³em matkê,
¿eby napisa³a mi zwolnienie z WF-u, ale oznajmi³a, ¿e nie
zamierza pieœciæ siê ze mn¹ ani dnia d³u¿ej! Ciekawe,
czy ona lubi³aby biegaæ po b³ocie na boisku w marzn¹cej
m¿awce, ubrana tylko w koszulkê i szorty gimnastyczne?
Kiedy w zesz³ym roku przysz³a popatrzeæ na „wyœcig
na trzech nogach”, w którym bra³em udzia³, w³o¿y³a futro
o r a z okry³a nogi kocem, o r a z to by³ czerwiec! Tak czy
owak, teraz ¿a³uje swej decyzji, bo graliœmy w rugby i tak
zab³oci³em strój, ¿e zatka³a siê rura odp³ywowa od pralki!
   Zadzwoni³ weterynarz, ¿¹daj¹c, abyœmy zabrali psa
z jego gabinetu, gdzie przebywa ju¿ od dziewiêciu dni.
Ojciec twierdzi, ¿e bêdzie musia³ zaczekaæ do jutrzejszej
wyp³aty. Weterynarz przyjmuje wy³¹cznie gotówkê, a oj-
ciec nie ma ani grosza.
   Pandoro! Dlaczego?

czwartek 29 stycznia
   G³upi pies wróci³. Nie wyjdê z nim na spacer, dopóki
nie odroœnie mu sierœæ na ogolonych ³apach. Ojciec przy-
szed³ od weterynarza blady, bez przerwy powtarza³: „To
wyrzucone pieni¹dze”. Zapowiedzia³ te¿, ¿e odt¹d pies
bêdzie dostawa³ wy³¹cznie resztki z jego (ojca) talerza.
   To oznacza, ¿e pies wkrótce zdechnie z g³odu.

pi¹tek 30 stycznia
   Ten wstrêtny komuch Bert Baxter zadzwoni³ do szko³y,
¿eby siê poskar¿yæ, ¿e zostawi³em sekator na deszczu!
Twierdzi, ¿e ca³kowicie zardzewia³, i ¿¹da odszkodowa-
nia. Powiedzia³em panu Scrutonowi, który jest naszym
dyrektorem, ¿e sekator ju¿ przedtem by³ zardzewia³y, ale

                            27
widzê, ¿e pan Scruton mi nie wierzy. Uraczy³ mnie tyrad¹
o tym, jak trudno jest starym ludziom zwi¹zaæ koniec
z koñcem, po czym kaza³ mi wróciæ do Berta Baxtera, ¿eby
wyczyœciæ oraz naostrzyæ sekator. Chcia³em mu opowie-
dzieæ, jaki Bert Baxter jest okropny, ale pan Scruton ma
w sobie coœ, od czego robi siê pusto w g³owie. To chyba
przez te jego oczy, które wyba³usza, kiedy siê wœcieka.
   Id¹c do Berta Baxtera, zobaczy³em matkê, która wycho-
dzi³a od bukmachera w towarzystwie pana Lucasa. Macha-
³em i wo³a³em do nich, ale chyba mnie nie zauwa¿yli.
Cieszê siê, ¿e pan Lucas lepiej siê czuje. Bert Baxter nie
otworzy³ mi drzwi. Mo¿e ju¿ umar³?
   Pandoro, dziecino, wci¹¿ o tobie myœlê.


sobota 31 stycznia
  Ju¿ prawie luty, a ja nie mam komu wys³aæ kartki na
walentynki.


niedziela 1 lutego, czwarta po Objawieniu Pañskim
   Wczoraj póŸnym wieczorem z do³u dobieg³y mnie
okropne wrzaski. Przewróci³ siê kosz na œmieci w kuchni
i ktoœ bez przerwy trzaska³ tylnymi drzwiami. Szkoda,
¿e moi rodzice nie s¹ bardziej wra¿liwi; mam za sob¹
prze¿ycia emocjonalne i muszê siê wysypiaæ. Có¿, trudno
oczekiwaæ, by zrozumieli, co to znaczy byæ zakochanym.
S¹ ma³¿eñstwem od czternastu i pó³ roku.
   Po po³udniu poszed³em do Berta Baxtera, ale dziêki
Bogu pojecha³ do Skegness z Klubem Seniora. Szabla
wygl¹da³ przez okno bawialni, wiêc pokaza³em mu gest
Kozakiewicza. Mam nadziejê, ¿e go nie zapamiêta.




                           28
poniedzia³ek 2 lutego, Matki Boskiej Gromnicznej
   Pani Lucas wróci³a! Widzia³em, jak wyrywa³a z ziemi
drzewa i krzewy, po czym za³adowa³a je do furgonetki,
schowa³a narzêdzia i odjecha³a. Z boku furgonetki widnia³
napis „Schronienie Kobiet”. Pan Lucas przyszed³ pogadaæ
z matk¹. Zszed³em na dó³, ¿eby siê z nim przywitaæ, ale
ze zdenerwowania nie zwróci³ na mnie uwagi. Zapyta³em
matkê, czy mog³aby dziœ wróciæ wczeœniej z pracy, bo mam
dosyæ czekania na podwieczorek. Nie wróci³a.
   Nigel zosta³ wyrzucony ze sto³ówki za przekleñstwa
pod adresem zupy z wk³adk¹. Powiedzia³, ¿e to „sama
cholerna zupa i ¿adnej wk³adki”. Uwa¿am, ¿e pani Leech
mia³a ca³kowit¹ racjê, ¿e go wyrzuci³a – w koñcu dzia³o siê
to przy pierwszoklasistach! My, trzecioklasiœci, musimy
dawaæ im przyk³ad. Pandora przygotowa³a list protes-
tacyjny w sprawie zupy, lecz nie zamierzam go podpisy-
waæ.
   Dziœ by³ dzieñ Mi³osiernego Samarytanina, wiêc znowu
musia³em iœæ do Berta Baxtera. Ale za to unikn¹³em spraw-
dzianu z algebry! Ha! Ha! Ha! Bert podarowa³ mi laseczkê
wykonan¹ z t³ucznia ze Skegness oraz przeprosi³, ¿e na-
skar¿y³ w szkole z powodu sekatora. Powiedzia³, ¿e czu³ siê
samotny i chcia³ us³yszeæ jakiœ ludzki g³os. Ja tam nie
zadzwoni³bym do naszej szko³y, gdybym by³ najsamot-
niejsz¹ osob¹ na œwiecie. Lepiej ju¿ zadzwoniæ do zega-
rynki; ona siê odzywa co dziesiêæ sekund.

wtorek 3 lutego
   Matka od wielu dni nie sprz¹ta. Chodzi do pracy, pocie-
sza pana Lucasa, czyta i pali, to wszystko. G³owica w samo-
chodzie ojca ostatecznie wysiad³a. Musia³em mu pokazaæ,
w którym miejscu wsi¹œæ w autobus do miasta. ¯eby czter-
dziestoletni mê¿czyzna nie wiedzia³, gdzie jest przystanek

                            29
autobusowy! Ojciec wygl¹da³ tak niechlujnie, ¿e wstydzi-
³em siê z nim staæ; ucieszy³em siê, kiedy przyjecha³ auto-
bus. Krzykn¹³em jeszcze, ¿e na dole nie wolno paliæ, ale
tylko mi pomacha³, po czym natychmiast zapali³ papierosa.
Za to grozi piêædziesi¹t funtów grzywny! Gdybym to ja
zarz¹dza³ autobusami, kaza³bym ka¿demu palaczowi zap³a-
ciæ tysi¹c funtów, a w dodatku zjeœæ dwadzieœcia wood-
bine’ów.
   Matka czyta Kobiecego eunucha Germaine Greer.
Twierdzi, ¿e to ksi¹¿ka, która mo¿e odmieniæ ¿ycie. Mojego
jakoœ nie odmieni³a, ale ja tylko zerkn¹³em do œrodka. Pe³no
w niej nieprzyzwoitych wyrazów.


œroda 4 lutego, pe³nia
   Mia³em pierwsz¹ nocn¹ zmazê! A jednak w kwestii
Kobiecego eunucha matka mia³a racjê – ta ksi¹¿ka odmie-
ni³a moje ¿ycie.
   Pryszcz siê zmniejszy³.


czwartek 5 lutego
   Matka kupi³a sobie kombinezon, taki jakie nosz¹ mala-
rze i dekoratorzy. Odznaczaj¹ siê pod nim majtki – mam
nadziejê, ¿e nie wyjdzie w tym stroju na ulicê.
   Jutro matka zamierza przek³uæ sobie uszy. Chyba robi
siê rozrzutna. Matka Nigela jest rozrzutna – co tydzieñ
kupuje pantofle na obcasach, wiêc bez przerwy dostaj¹
zawiadomienia, ¿e odcinaj¹ im elektrycznoœæ i w ogóle.
   Chcia³bym wiedzieæ, gdzie siê podziewa dodatek rodzin-
ny. Wed³ug prawa nale¿y siê on mnie. Jutro zapytam o to
matkê.




                            30
pi¹tek 6 lutego, wst¹pienie królowej na tron, 1952 rok
   Parszywie jest mieæ pracuj¹c¹ matkê. Wpada z wielkimi
torbami zakupów, robi podwieczorek, po czym siê miota,
¿eby czym prêdzej siê wysztafirowaæ. Ale nadal nie sprz¹ta,
tylko pociesza pana Lucasa. O ile wiem, plasterek bekonu
miêdzy kuchenk¹ i lodówk¹ le¿y ju¿ trzy dni!
   Zapyta³em j¹ dzisiaj o dodatek rodzinny. Rozeœmia³a siê
i odpar³a, ¿e kupuje za niego d¿in i papierosy. Bêdzie mia³a
za swoje, kiedy opieka spo³eczna siê o tym dowie!

sobota 7 lutego
   Matka i ojciec krzyczeli na siebie przez kilka godzin
bez przerwy. Zaczê³o siê od plasterka bekonu obok lodów-
ki, po czym zmienili temat i zaczêli mówiæ o kosztach
naprawy samochodu ojca. Poszed³em na górê i w³¹czy³em
p³ytê Abby, ¿eby tego nie s³uchaæ. Ojciec mia³ czelnoœæ
z trzaskiem wtargn¹æ do mego pokoju i za¿¹daæ, bym
przyciszy³ gramofon! Przyciszy³em, ale kiedy zszed³ na dó³,
znowu zrobi³em g³oœniej.
   Nikt nie ugotowa³ obiadu, wiêc poszed³em do chiñskiej
frytkarni, gdzie kupi³em torbê frytek i opakowanie sosu
sojowego. Zjad³em je pod wiat¹ przystanku autobusowego,
a potem w³óczy³em siê smutny po mieœcie. Wróci³em
do domu. Nakarmi³em psa. Poczyta³em trochê Kobiecego
eunucha. Poczu³em siê dziwnie. Poszed³em spaæ.

niedziela 8 lutego, pi¹ta po Objawieniu Pañskim
   Ojciec przyszed³ rano do mojej sypialni, mówi¹c, ¿e
chce pogadaæ. Obejrza³ album z wycinkami o Kevinie Kee-
ganie, scyzorykiem przykrêci³ ga³kê do drzwi od szafy,
po czym zapyta³ o szko³ê. Nastêpnie oznajmi³, ¿e przy-
kro mu z powodu wczorajszej awantury, i wyjaœni³, ¿e

                            31
„przechodz¹ z matk¹ z³y okres”. Chcia³ siê dowiedzieæ, czy
mam coœ do powiedzenia. Powiedzia³em, ¿e jest mi winien
trzydzieœci dwa pensy za chiñskie frytki z sosem sojowym.
Da³ mi funta – szeœædziesi¹t osiem pensów czystego zysku!


poniedzia³ek 9 lutego
   Dziœ rano pod dom pañstwa Lucasów podjecha³a ciê-
¿arówka firmy przeprowadzkowej. Pani Lucas z jakimiœ
kobietami wynosi³a z domu meble i stawia³a je na chodniku,
a pan Lucas w tym czasie wygl¹da³ z okna sypialni. Robi³
wra¿enie wystraszonego. Pani Lucas rozeœmia³a siê i wska-
za³a go palcem, a pozosta³e kobiety zaczê³y siê œmiaæ
i zaœpiewa³y: Sk¹d on siê wzi¹³, taki œliczny?
   Matka zadzwoni³a do pana Lucasa i zapyta³a, czy
dobrze siê czuje. Pan Lucas odpar³, ¿e dziœ nie pójdzie
do pracy, bo musi broniæ p³yt i sprzêtu stereo przed swoj¹
¿on¹. Ojciec pomóg³ pani Lucas za³adowaæ na ciê¿arówkê
kuchenkê gazow¹, a potem wraz z matk¹ poszli pieszo
na przystanek. Wola³em iœæ z ty³u – matka mia³a d³ugie,
zwisaj¹ce kolczyki, ojciec zaœ spodnie z mankietami. Kiedy
zaczêli siê k³óciæ, przeszed³em na drug¹ stronê ulicy
i dotar³em do szko³y okrê¿n¹, d³u¿sz¹ drog¹.
   Dzisiaj u Berta Baxtera by³o fajnie. Opowiada³ mi
o I wojnie œwiatowej. Podobno Biblia, któr¹ zawsze nosi³
w kieszonce na piersi, ocali³a mu ¿ycie. Pokaza³ mi tê
Bibliê. Zosta³a wydrukowana w 1956 roku. Chyba Bert
ma pocz¹tki starczej demencji.
   Pandoro! Wci¹¿ mnie drêczy wspomnienie o tobie!


wtorek 10 lutego
  Pan Lucas zamieszka u nas, dopóki nie kupi sobie
nowych mebli.

                           32
Ojciec wyjecha³ do Matlock, ¿eby spróbowaæ sprzedaæ
wielkiemu hotelowi piece elektryczne. Nasz gazowy bojler
ca³kiem wysiad³. W domu panuje lodowate zimno.


œroda 11 lutego, pierwsza kwadra
   Ojciec zadzwoni³ z Matlock, ¿e nie zdo³a wróciæ na noc
do domu, bo zgubi³ kartê kredytow¹, wiêc matka i pan
Lucas przez ca³¹ noc usi³owali naprawiæ bojler. O dziesi¹tej
wieczorem zszed³em na dó³, ¿eby ich zapytaæ, czy nie
potrzebuj¹ pomocy, ale drzwi od kuchni siê zaciê³y. Pan
Lucas zawo³a³ do mnie, ¿e nie mo¿e otworzyæ, gdy¿ akurat
jest w kluczowym momencie, a matka mu pomaga i ma pe³-
ne rêce roboty.


czwartek 12 lutego, urodziny Lincolna
   Wieczorem nakry³em w ³azience matkê zajêt¹ farbowa-
niem w³osów. To dla mnie ca³kowity szok. Przez lat trzy-
naœcie i trzy czwarte ¿y³em w przekonaniu, ¿e moja matka
jest ruda, a teraz siê okazuje, ¿e ma w³osy jasnobr¹zowe!
Matka poprosi³a, bym nie mówi³ nic ojcu. Ma³¿eñstwo
moich rodziców musi byæ naprawdê w kiepskim stanie!
Jestem ciekaw, czy on wie, ¿e ona nosi wk³adki do biusto-
nosza? Co prawda nie suszy ich na sznurku, ale zauwa-
¿y³em, ¿e wepchnê³a je do szafki na bieliznê przy samej
œciance. Zastanawiam siê, jakie jeszcze tajemnice skrywa
moja matka?


pi¹tek 13 lutego
   Zaiste, by³ to dla mnie nieszczêœliwy dzieñ!
   Pandora ju¿ nie siedzi ze mn¹ na geografii. Zast¹pi³
j¹ Barry Kent. Bez przerwy ode mnie przepisuje i dmucha

                            33
mi w ucho gum¹ balonów¹. Poskar¿y³em siê pannie Elf,
ale ona równie¿ boi siê Barry’ego, wiêc ani s³owem nie
zwróci³a mu uwagi.
   Pandora wygl¹da³a rozkosznie w spódnicy z rozciêciem,
obna¿aj¹cym nogi. Ma strup na kolanie. Owinê³a ramiê
pi³karskim szalikiem Nigela, ale panna Elf kaza³a jej
go zdj¹æ. Panna Elf nie boi siê Pandory. Wys³a³em jej kartkê
walentynkow¹ (Pandorze, nie pannie Elf).


sobota 14 lutego, dzieñ œw. Walentego
   Dosta³em tylko jedn¹ kartkê z ¿yczeniami, lecz widnieje
na niej pismo matki, wiêc to siê nie liczy. Matce przys³ano
ogromn¹ walentynkê, tak wielk¹, ¿e furgonetka pocztowa
musia³a podjechaæ pod same drzwi. Matka okropnie siê
zaczerwieni³a, kiedy rozerwa³a kopertê. Kartka by³a niesa-
mowicie fajna; przedstawia³a jedwabnego s³onia, który
trzyma³ tr¹b¹ bukiet plastikowych kwiatów, a z jego pasz-
czy wychodzi³ balonik ze s³owami: „Czeœæ, s³odka! Nigdy
Ciê nie zapomnê!” Nie by³o ¿adnego podpisu, tylko serce
z imieniem „Pauline” poœrodku. Od ojca przysz³a bardzo
ma³a karteczka z bukiecikiem fioletowych kwiatków i napi-
sem: „Spróbujmy jeszcze raz”.
   Oto wiersz, który do³¹czy³em do ¿yczeñ dla Pandory:

                  Pandoro! Pandoro!
                  Wielbiê ciê z pokor¹!
                  To proœba namiêtna –
                  Nie b¹dŸ obojêtna!

  Napisa³em go lew¹ rêk¹, ¿eby siê nie domyœli³a, ¿e to
ode mnie.




                            34
niedziela 15 lutego, siedemdziesi¹tnica
   Wczoraj pan Lucas wróci³ do swego pustego domu.
Pewnie mia³ ju¿ dosyæ awantur o kartkê walentynkow¹
ze s³oniem. Powiedzia³em ojcu, ¿e matka nic nie poradzi
na to, ¿e jakiœ mê¿czyzna potajemnie j¹ adoruje. Ojciec
rozeœmia³ siê paskudnie i oœwiadczy³:
   – Synu, musisz siê jeszcze du¿o nauczyæ.
   W porze obiadu wynios³em siê do babci, która ugotowa³a
mi porz¹dny niedzielny posi³ek z sosem i oddzieln¹ porcj¹
wo³owiny w cieœcie. A poza tym babcia nigdy nie jest zbyt
zajêta, ¿eby zrobiæ prawdziwy budyñ.
   Zabra³em ze sob¹ psa, wiêc po obiedzie wszyscy poszli-
œmy na popo³udniow¹ przechadzkê, ¿eby nam siê w brzu-
chach u³o¿y³o.
   Od czasu awantury o swetry babcia nie odzywa siê do
mamy. Powiada, ¿e „jej noga nigdy wiêcej tam nie po-
stanie!”. Zapyta³a mnie, czy wierzê w ¿ycie po œmierci.
Odpar³em, ¿e nie, na co babcia oznajmi³a, ¿e wst¹pi³a
do Koœcio³a spirytualistów. Podobno s³ysza³a, jak dziadek
rozprawia o rabarbarze. Dziadek od czterech lat nie ¿yje!!!
W œrodê babcia znowu spróbuje nawi¹zaæ z nim kontakt.
Poprosi³a, ¿ebym z ni¹ poszed³; mówi, ¿e roztaczam wokó³
siebie aurê.
   Pies ud³awi³ siê koœci¹ kurczaka, ale odwróciliœmy go
g³ow¹ w dó³ i waliliœmy dot¹d, a¿ koœæ wypad³a. Zostawi-
³em go u babci, ¿eby doszed³ do siebie po tych przejœciach.
   Szuka³em has³a „siedemdziesi¹tnica” w kieszonkowym
s³owniku, ale go nie znalaz³em. Jutro zajrzê do s³ownika
w szkole.
   D³ugo le¿a³em bezsennie, rozmyœlaj¹c o Bogu, ¯yciu,
Œmierci i Pandorze.




                            35
poniedzia³ek 16 lutego, obchody urodzin Washingtona
   List z BBC!!!!! Bia³a, pod³u¿na koperta z czerwonymi,
grubymi literami „BBC” oraz moim nazwiskiem i adresem!
Czy¿ to mo¿liwe, ¿e moje wiersze siê spodoba³y? Niestety,
ach, niestety. Ale napisa³ do mnie facet nazwiskiem John
Tydeman:
    Drogi Adrianie Mole,
    dziêkujemy za wiersze, które przys³a³eœ do BBC i które
nie wiedzieæ czemu wyl¹dowa³y na moim biurku. Przeczy-
ta³em je z zainteresowaniem i muszê powiedzieæ, ¿e zwa-
¿ywszy Twój niedojrza³y wiek, s¹ doœæ obiecuj¹ce. Na razie
jednak nie s¹ tak wartoœciowe, byœmy mogli rozwa¿aæ
zaprezentowanie ich w którymœ z bie¿¹cych programów
o poezji. Czy myœla³eœ o tym, by zamieœciæ je w gazetce
szkolnej albo czasopiœmie parafialnym (jeœli macie tako-
we)?
    Je¿eli zechcesz w przysz³oœci proponowaæ swe utwory
BBC, podpowiadam, abyœ przepisywa³ je na maszynie
i zatrzymywa³ sobie kopiê, gdy¿ zazwyczaj nie rozpatrujemy
rêkopisów. Pomimo pozorów schludnoœci mia³em pewne
trudnoœci z odczytaniem wszystkich s³ów, zw³aszcza w za-
koñczeniu wiersza zatytu³owanego Kran, gdzie pojawia
siê paskudna plama, od której rozmaza³ siê atrament.
(Kleks od herbaty czy od ³ez? Niew¹tpliwie „twój zlew
przelewa siê”!)
    Skoro naprawdê chcesz siê poœwiêciæ karierze literac-
kiej, sugerujê równie¿, byœ wyhodowa³ sobie grub¹ skórê,
aby umieæ godnie i bez nadmiernej przykroœci pogodziæ siê
z odmowami, jakie z pewnoœci¹ jeszcze Ciê spotkaj¹.
    Z serdecznymi ¿yczeniami powodzenia w przysz³ych
próbach literackich – a przede wszystkim szczêœcia –
                                         Szczerze oddany
                                         John Tydeman

                           36
PS Za³¹czam wiersz niejakiego Johna Mole’a, opubli-
kowany w niedzielnym wydaniu „Times Literary Supple-
ment”. Czy to Twój krewny? Wiersz jest bardzo dobry.

   Na rodzicach list zrobi³ wra¿enie. W szkole nieustannie
wyci¹ga³em go i czyta³em. Mia³em nadziejê, ¿e któryœ z na-
uczycieli zechce siê z nim zapoznaæ, ale ¿aden nie wyrazi³
chêci.
   Da³em go do czytania Bertowi Baxterowi, kiedy odwala-
³em jego kretyñskie zmywanie. Powiedzia³, ¿e „BBC to
kupa narkomanów”! Wuj jego szwagra by³ kiedyœ s¹siadem
bufetowej z BBC, wiêc Bert wie wszystko o tej instytucji.
   Pandora dosta³a siedemnaœcie walentynek, a Nigel sie-
dem. Nawet znienawidzony przez wszystkich Barry Kent
dosta³ trzy! Zapytany, ile dosta³em, po prostu siê uœmiech-
n¹³em. Có¿, za to mogê siê za³o¿yæ, ¿e jestem jedyn¹ osob¹
w szkole, do której napisano z BBC.


wtorek 17 lutego
   Barry Kent powiedzia³, ¿e da mi wycisk, jeœli nie bêdê
mu p³aci³ dwudziestu piêciu pensów dziennie. Wyjaœni³em,
¿e traci czas, wymuszaj¹c ode mnie pieni¹dze, bo nie mam
¿adnej gotówki. Matka wp³aca moje kieszonkowe bez-
poœrednio na konto towarzystwa budowlanego i wydziela
mi po piêtnaœcie pensów na batony Mars. Barry Kent
oœwiadczy³, ¿e w takim razie muszê mu dawaæ pieni¹dze
na obiad! Odpar³em, ¿e od czasu, kiedy op³ata wzros³a
do szeœædziesiêciu pensów dziennie, ojciec p³aci za obiady
czekiem, ale Barry Kent tylko zdzieli³ mnie w jaja i oddali³
siê ze s³owami:
   – Nie myœl, ¿e na tym siê skoñczy.
   Zapisa³em siê do rozwo¿enia gazet.



                            37
œroda 18 lutego
   Obudzi³ mnie ból w jajach. Poskar¿y³em siê matce, która
chcia³a je obejrzeæ, ale nie dopuœci³em do tego. Oznajmi³a,
¿e w takim razie muszê zacisn¹æ zêby i wytrzymaæ. Ponie-
wa¿ nie chcia³a napisaæ mi usprawiedliwienia na WF, zno-
wu musia³em taplaæ siê w b³ocie. W zamieszaniu Barry
Kent nadepn¹³ mi na g³owê, ale pan Jones zauwa¿y³ to
i za karê przed czasem odes³a³ Barry’ego pod prysznic.
   Jak¿ebym chcia³ cierpieæ na jak¹œ bezbolesn¹ chorobê,
¿ebym nie musia³ chodziæ na WF – s³abe serce albo coœ
w tym rodzaju!
   Odebra³em psa od babci, która wyk¹pa³a go w szam-
ponie i ufryzowa³a. Pies œmierdzi jak stoisko z perfumami
u Woolwortha.
   Poszed³em z babci¹ na zebranie spirytualistów, gdzie
a¿ siê roi³o od niesamowitych staruchów. Jakiœ wariat wsta³
i oznajmi³, ¿e ma w g³owie radio, które mówi mu, co ma
robiæ. Nikt nie zwróci³ na niego uwagi, wiêc znowu usiad³.
Potem kobieta o nazwisku Alice Tonks zaczê³a chrz¹kaæ,
przewracaæ oczami i rozmawiaæ z niejakim Arthurem May-
fieldem. Niestety, dziadek siê nie odezwa³. Babcia trochê
posmutnia³a, wiêc po powrocie zrobi³em jej kubek od¿ywki
Horlick’s. Da³a mi piêædziesi¹t pensów, po czym zabra³em
psa i wróciliœmy piechot¹ do domu.
   Zacz¹³em czytaæ Folwark zwierzêcy George’a Orwella.
Chyba chcia³bym zostaæ weterynarzem, kiedy dorosnê.

czwartek 19 lutego, urodziny ksiêcia Andrzeja, 1960 rok
   Ksi¹¿ê Andrzej to ma dobrze, pilnuj¹ go ochroniarze.
¯aden Barry Kent nie oskubie go z pieniêdzy. Piêædzie-
si¹t centów wyrzucone w b³oto! ¯a³ujê, ¿e nie znam karate,
trzepn¹³bym Barry’ego Kenta prosto w krtañ.
   W domu spokój, rodzice nie rozmawiaj¹ ze sob¹.

                            38
pi¹tek 20 lutego
   Na geografii Barry Kent powiedzia³ pannie Elf, ¿eby „siê
wypcha³a”, i za karê zosta³ wys³any do pana Scrutona. Mam
nadziejê, ¿e pan Scruton wymierzy mu piêædziesi¹t razów
trzcink¹. Zamierzam zaprzyjaŸniæ siê z Craigiem Thoma-
sem, który jest jednym z najwiêkszych uczniów w trzeciej
klasie. Dziœ na przerwie kupi³em mu baton Mars; uda³em, ¿e
jestem chory i nie mam ochoty go zjeœæ. Craig powiedzia³:
   – Dziêki, Moley.
   Po raz pierwszy w ogóle siê do mnie odezwa³. Jeœli
dobrze to rozegram, Craig przyjmie mnie do swej bandy.
Wtedy Barry Kent nie oœmieli siê mnie tkn¹æ.
   Matka czyta kolejn¹ ksi¹¿kê o seksie pod tytu³em Druga
p³eæ, napisan¹ przez jak¹œ ¿abojadkê nazwiskiem Simone
de Beauvoir. Zostawi³a j¹ na stoliku do kawy w bawialni,
gdzie ka¿dy mo¿e j¹ zobaczyæ, nawet babcia!

sobota 21 lutego
   Mia³em niesamowicie piêkny sen – Szabla gryz³
Barry’ego Kenta jak wœciek³y, a pan Scruton i panna
Elf przygl¹dali siê temu. By³a tam równie¿ Pandora w roz-
ciêtej spódnicy; zarzuci³a mi rêce na szyjê i powiedzia³a:
   – Jestem z drugiej p³ci.
   Po przebudzeniu odkry³em, ¿e mia³em drug¹ Z.N.
Muszê wsadziæ pid¿amê do pralki, ¿eby matka nic nie
zauwa¿y³a.
   Uwa¿nie obejrza³em twarz w lustrze w ³azience. Oprócz
pryszcza, który mam na brodzie, zrobi³o mi siê piêæ
nastêpnych. Na górnej wardze dojrza³em kilka w³osków,
wygl¹da na to, ¿e nied³ugo zacznê siê goliæ.
   Pojecha³em z ojcem po samochód do warsztatu. Ojciec
spodziewa³ siê, ¿e dziœ go odbierze, jednak samochód wci¹¿
jest niegotowy, a wszystkie czêœci le¿¹ rozrzucone na stole

                            39
roboczym. Ojcu a¿ ³zy stanê³y w oczach, wstydzi³em siê
za niego. Poszliœmy pieszo do Sainsbury’ego, gdzie ojciec
naby³ kilka puszek ³ososia, krabów i krewetek, szwarc-
waldzki tort czekoladowy oraz obleœny bia³y ser posypany
pestkami winogron. Kiedy wróciliœmy do domu, matka
niesamowicie siê na niego wœciek³a, bo zapomnia³ o chle-
bie, maœle i papierze toaletowym. Powiedzia³a, ¿e nie mo¿-
na go wypuszczaæ samego. Ojciec trochê powesela³.


niedziela 22 lutego, szeœædziesi¹tnica
   Ojciec poszed³ z psem na ryby. Pan Lucas przyszed³
na obiad i zosta³ do podwieczorku. Zjad³ trzy kawa³ki
szwarcwaldzkiego tortu czekoladowego, po czym graliœmy
w monopol. Pan Lucas by³ bankierem, matka zaœ wci¹¿
trafia³a do wiêzienia. Wygra³em, bo ja jedyny porz¹dnie
skupia³em siê na grze. Potem frontowymi drzwiami wszed³
ojciec, a pan Lucas wyszed³ drzwiami od ty³u. Ojciec
oznajmi³, ¿e przez ca³y dzieñ cieszy³ siê na szwarcwaldzki
tort czekoladowy. Szkoda, ¿e nic dla niego nie zosta³o.
Powiedzia³, ¿e przez ca³y dzieñ nie mia³ nic w ustach ani
na haczyku, wiêc matka da³a mu na kolacjê chleb chrupki
z serem z pestkami winogron. Ojciec rzuci³ nim o œcianê,
wrzeszcz¹c, ¿e nie jest ***** mysz¹, tylko ***** mê¿-
czyzn¹, na co matka odpar³a, ¿e ju¿ od dawna nie zajmowa³
siê *****! W tym momencie zosta³em wyproszony z poko-
ju. To straszna rzecz s³yszeæ, jak w³asna matka klnie;
uwa¿am, ¿e to wina tych wszystkich ksi¹¿ek, które ostatnio
czyta. Dot¹d nie odprasowa³a mi mundurka szkolnego,
mam nadziejê, ¿e bêdzie o tym pamiêtaæ.
   Pozwoli³em dziœ psu spaæ u siebie, on te¿ nie znosi
k³ótni.




                            40
poniedzia³ek 23 lutego
   Dosta³em kartkê od pana Cherry, kioskarza, ¿e mogê
od jutra rozwoziæ gazety, niestety!
   Bert Baxter martwi siê o Szablê, który przesta³ jeœæ i nie
usi³uje nikogo ugryŸæ. Poprosi³ mnie, bym zaprowadzi³
go na badanie kontrolne do pogotowia weterynaryjnego.
Obieca³em, ¿e pójdê jutro, je¿eli stan Szabli siê nie poprawi.
   Mam dosyæ zmywania u Berta. Od¿ywia siê prawie
wy³¹cznie jajecznic¹, tote¿ mycie talerzy w zimnej wodzie
bez œrodka do zmywania naczyñ to robota nie na ¿arty. Poza
tym, Bert nigdy nie ma suchej œcierki. W³aœciwie nie ma
¿adnych œcierek, a poniewa¿ Szabla poszarpa³ wszystkie
rêczniki, to nie wiem, jak Bert w ogóle siê myje! Spróbujê
siê dowiedzieæ, czy mo¿na za³atwiæ mu kogoœ do pomocy.
   Je¿eli naprawdê chcê zostaæ weterynarzem, muszê siê
skupiæ na egzaminach koñcowych.


wtorek 24 lutego, œw. Mateusza
   Wsta³em o szóstej, ¿eby rozwieŸæ gazety. Obs³ugujê
alejê Wi¹zów, to niesamowicie wytworna okolica. Czytaj¹
tam same ciê¿kie gazety, „Timesa”, „Daily Telegraph” oraz
„Guardiana”. Ale mam pecha!
   Bert mówi, ¿e Szabla lepiej siê czuje, próbowa³ ugryŸæ
mleczarza.


œroda 25 lutego
   Po³o¿y³em siê wczeœniej spaæ, gdy¿ rano rozwo¿ê
gazety. Dzisiaj oprócz dzienników dostarczy³em dwa-
dzieœcia piêæ egzemplarzy „Puncha”.




                             41
czwartek 26 lutego
  Dzisiaj gazety siê pomiesza³y – w alei Wi¹zów dostali
„Sun” i „Daily Mirror”, a ciê¿kie dzienniki posz³y do zau³ka
Komunalnego.
  Nie rozumiem, czemu wszyscy tak siê wœciekli. A wyda-
wa³oby siê, ¿e bêdzie im przyjemnie od czasu do czasu
poczytaæ coœ innego.

pi¹tek 27 lutego, trzecia kwadra
   Dziœ rano pod szeœædziesi¹tym dziewi¹tym w alei
Wi¹zów zobaczy³em na podjeŸdzie Pandorê. By³a w bry-
czesach i toczku do konnej jazdy, wiêc na pewno nie sz³a
do szko³y. Ukry³em siê, by mnie nie zauwa¿y³a; nie chcê,
¿eby wiedzia³a, ¿e trudniê siê prac¹ fizyczn¹.
   A wiêc ju¿ wiem, gdzie mieszka Pandora! Uwa¿nie
obejrza³em jej dom. Jest znacznie wiêkszy od naszego,
we wszystkich oknach ma zwijane drewniane rolety, a z po-
wodu mnóstwa roœlin doniczkowych pokoje sprawiaj¹
wra¿enie d¿ungli. Zajrza³em przez otwór na listy i dostrzeg-
³em rudego kota, który jad³ coœ na kuchennym stole. Bior¹
„Guardiana”, „Puncha”, „Private Eye” oraz „New Society”.
Pandora czytuje komiks dla dziewcz¹t „Jackie” – w prze-
ciwieñstwie do mnie, wyraŸnie nie jest intelektualistk¹.
Ale pewnie ¿ona Malcolma Muggeridge’a te¿ ni¹ nie jest.

sobota 28 lutego
   Pandora ma ma³ego, t³ustego konika imieniem Kwiatek!
Codziennie przed pójœciem do szko³y karmi go i zmusza
do skakania przez beczki. Wiem o tym, gdy¿ œledzi³em
volvo jej ojca a¿ do pola przy nieu¿ywanym torze kole-
jowym. Obserwowa³em Pandorê, ukryty za porzuconym
w pobli¿u wrakiem samochodu. W stroju jeŸdzieckim

                            42
wygl¹da³a niesamowicie dobrze, a klatka piersiowa pod-
skakiwa³a jej jak szalona – nied³ugo bêdzie musia³a zacz¹æ
nosiæ stanik. Serce podesz³o mi do gard³a i wali³o tak
g³oœno, ¿e poczu³em siê jak g³oœnik stereofoniczny, wola-
³em wiêc odejœæ, zanim ktoœ mnie dostrze¿e.
   Klienci skar¿yli siê, ¿e za póŸno dostarczy³em gazety.
W torbie zosta³ mi jeden egzemplarz „Guardiana”, który
zabra³em do domu, ¿eby sobie poczytaæ. Pe³no w nim
b³êdów ortograficznych. To obrzydliwe, kiedy siê pomyœli,
ilu ludzi jest bez pracy, chocia¿ nie robi¹ b³êdów.


niedziela 1 marca, piêædziesi¹tnica, œw. Dawida
   Przed dostarczeniem gazet zawioz³em Kwiatkowi trochê
cukru. Dziêki temu czujê siê jakoœ bli¿ej Pandory.
   Nadwerê¿y³em krêgos³up, nosz¹c dodatki niedzielne.
Zabra³em do domu zbywaj¹cy egzemplarz „Sunday
People”, chc¹c zrobiæ matce prezent, ona jednak oœwiad-
czy³a, ¿e nadaje siê tylko do wy³o¿enia kosza na œmieci.
Za szeœæ dni pracy dosta³em dwa i pó³ funta! Czysty wy-
zysk! I w dodatku muszê oddaæ po³owê Barry’emu Ken-
towi! Pan Cherry powiedzia³, ¿e mia³ reklamacjê z alei
Wi¹zów 69, gdzie wczoraj nie dorêczono „Guardiana”.
W ramach przeprosin kaza³ zawieŸæ do nich „Daily Ex-
press”, lecz ojciec Pandory zwróci³ go ze s³owami, ¿e „w ta-
kim razie obejdzie siê”.
   Dzisiaj nie czyta³em gazety, mam kompletnie dosyæ
prasy. Na niedzielny obiad by³ chiñski ry¿ z fasolk¹ szpara-
gow¹.
   Kiedy ojciec poszed³ odwiedziæ babciê, zjawi³ siê pan
Lucas. Mia³ plastikowy ¿onkil wpiêty w sportow¹ mary-
narkê.
   Pryszcze ca³kiem zniknê³y. To zapewne wp³yw poran-
nego powietrza.

                            43
poniedzia³ek 2 marca
   Matka w³aœnie przysz³a do mojego pokoju i oznajmi³a,
¿e musi mi powiedzieæ coœ okropnego. Usiad³em na ³ó¿ku
i zrobi³em œmiertelnie powa¿n¹ minê na wypadek, gdyby
zosta³o jej tylko pó³ roku ¿ycia lub przy³apali j¹ na kra-
dzie¿y w sklepie, albo coœ w tym rodzaju. Matka najpierw
gmera³a przy zas³onach, potem obsypa³a popio³em z papie-
rosa mój model samolotu Concorde, a w koñcu zaczê³a
mamrotaæ o „dojrza³ych zwi¹zkach”, o tym, ¿e „¿ycie jest
skomplikowane”, oraz ¿e musi „siê odnaleŸæ”. Powie-
dzia³a, ¿e bardzo mnie lubi. Lubi!!! I ¿e za nic nie chcia³aby
mnie skrzywdziæ. A potem oœwiadczy³a, ¿e dla niektórych
kobiet ma³¿eñstwo jest wiêzieniem. I wysz³a.
   Ma³¿eñstwo w niczym nie przypomina wiêzienia!
Kobietom wolno co dzieñ robiæ zakupy i w ogóle, a wiele
z nich chodzi do pracy. Naprawdê, uwa¿am, ¿e matka dra-
matyzuje.
   Skoñczy³em Folwark zwierzêcy. To niesamowicie sym-
boliczna ksi¹¿ka. P³aka³em, kiedy odprowadzano Boksera
do weterynarza. Od dziœ bêdê traktowa³ œwinie z pogard¹, na
jak¹ zas³uguj¹. Bojkotujê wieprzowinê pod ka¿d¹ postaci¹.

wtorek 3 marca
   Zap³aci³em Barry’emu Kentowi za ochronê. Nie pojmu-
jê, jak w ogóle mo¿e istnieæ jakiœ Bóg; przecie¿ gdyby
istnia³, nie pozwoli³by osobnikom takim jak Barry Kent
przeœladowaæ intelektualistów.
   Dlaczego starsza m³odzie¿ jest taka niemi³a dla m³odszej
m³odzie¿y? Mo¿e starsze mózgi s¹ bardziej zu¿yte dodat-
kow¹ prac¹ przy robieniu wiêkszych koœci i takich tam?
A mo¿e uleg³y uszkodzeniu wskutek tych wszystkich
sportów, jakie uprawiaj¹ starsi? A mo¿e starsi ch³opcy
po prostu lubi¹ zastraszaæ i biæ innych?

                             44
Niewykluczone, ¿e zajmê siê tym problemem, kiedy pój-
dê na uniwersytet. Móg³bym nawet napisaæ o tym pracê
naukow¹. Pos³a³bym egzemplarz Barry’emu Kentowi –
niewykluczone, ¿e do tej pory nauczy siê czytaæ.
   Matka zapomnia³a, ¿e dzisiaj jest dzieñ sma¿enia
placków. Dochodzi³a 23.00, kiedy jej o tym przypomnia-
³em. Jestem pewien, ¿e umyœlnie je przypali³a. Za miesi¹c
koñczê czternaœcie lat.

œroda 4 marca, Popielec
   Dziœ rano prze¿y³em przykry wstrz¹s. Odnosz¹c pust¹
torbê na gazety do sklepiku pana Cherry’ego, ujrza³em pana
Lucasa, który przegl¹da³ czasopisma z górnej pó³ki. Stoj¹c
za stojakiem z romansami, wyraŸnie widzia³em, jak wzi¹³
„Jurne i Jêdrne”, zap³aci³, po czym opuœci³ sklep, ukrywaj¹c
pismo pod p³aszczem. „Jurne i Jêdrne” jest ogromnie
nieprzyzwoite, pe³no w nim obrzydliwych zdjêæ. Matka
powinna siê o tym dowiedzieæ.

czwartek 5 marca
   Ojciec odebra³ dziœ samochód z warsztatu, po czym my³
go i pieœci³ przez ca³e dwie godziny. Zauwa¿y³em, ¿e z tyl-
nej szyby zniknê³a nalepka z machaj¹c¹ rêk¹, któr¹ kupi³em
mu na Gwiazdkê. Powiedzia³em ojcu, ¿e powinien z³o¿yæ
w warsztacie reklamacjê, ale odpar³, ¿e nie bêdzie robiæ
zamieszania o byle co.
   Pojechaliœmy do babci, ¿eby wypróbowaæ samochód.
Babcia poczêstowa³a nas bulionem i obleœnym ciastem
z kminkiem. Nie zapyta³a, jak siê czuje matka, zauwa-
¿y³a jedynie, ¿e ojciec jest blady, chudy i najwyraŸniej
potrzebuje „dokarmiania”.



                            45
Babcia powiedzia³a, ¿e Bert Baxter zosta³ wyrzucony
z Klubu Seniora. Podobno na wycieczce w Skegness zacho-
wywa³ siê fatalnie. Przy odjeŸdzie autokar czeka³ na niego
dwie godziny na dworcu autobusowym, a kiedy wreszcie
wys³ano ekspedycjê, by poszuka³a go w pubach, zjawi³ siê
kompletnie pijany, niestety, zupe³nie sam. Wys³ano zatem
drug¹ grupê, ¿eby poszuka³a pierwszej, ale i tak w koñcu
trzeba by³o zawezwaæ policjê. Odnalezienie wszystkich
emerytów i doprowadzenie ich do autokaru zajê³o funkcjo-
nariuszom dobre kilka godzin.
   Babcia powiedzia³a, ¿e podró¿ powrotna to by³ koszmar.
Emeryci siê œciêli (pok³ócili siê, nie œcinali sobie g³ów!),
Bert Baxter zadeklamowa³ nieprzyzwoity wierszyk o Eski-
mosie, a pani Harriman poczu³a siê dziwnie i musiano jej
rozluŸniæ gorset.
   Babcia powiedzia³a, ¿e od czasu wycieczki zmar³o ju¿
dwoje emerytów, za co winê ponosi Bert Baxter, który
„w³aœciwie jakby ich zamordowa³”, ale mnie siê zdaje, ¿e
prêdzej wykoñczy³ ich zimny wiatr w Skegness.
   – Bert Baxter nie jest taki z³y, kiedy siê go lepiej pozna –
wtr¹ci³em, babcia jednak¿e oœwiadczy³a, ¿e nie pojmuje,
dlaczego dobry Bóg zabra³ do siebie dziadka, a zostawi³
przy ¿yciu takiego menela jak Bert Baxter. Potem zacisnê³a
usta i zaczê³a osuszaæ oczy chusteczk¹, wiêc poszliœmy
z ojcem do domu.
   Po powrocie nie zastaliœmy matki; podobno zapisa³a siê
do jakiejœ grupy kobiecej.
   S³ysza³em, jak ojciec mówi samochodowi: – Dobranoc!
   Chyba mu ca³kiem odbi³o!




                              46
pi¹tek 6 marca, nów
   Pan Cherry jest bardzo ze mnie zadowolony. Podniós³ mi
wynagrodzenie o dwa i pó³ pensa za godzinê oraz zapro-
ponowa³ wieczorny kurs do zau³ka Komunalnego. Od-
mówi³em – zau³ek Komunalny to miejsce, gdzie gmina
umieszcza wszystkich z³ych lokatorów, a pod numerem
trzynastym mieszka Barry Kent.
   Pan Cherry podarowa³ mi dwa stare numery „Jurnych
i Jêdrnych”, ostrzegaj¹c, bym nie mówi³ o tym matce.
Ukry³em je pod materacem. Intelektualistom takim jak ja
wolno interesowaæ siê seksem – wstydziæ powinni siê tylko
zwykli ludzie, jak pan Lucas.
   Zadzwoni³em dziœ do opieki spo³ecznej i poprosi³em,
¿eby przydzielono Bertowi Baxterowi opiekunkê. Sk³ama-
³em, ¿e jestem jego wnukiem. W poniedzia³ek odwiedzi go
pracownik socjalny.
   Skorzysta³em z karty bibliotecznej ojca, ¿eby wypo¿y-
czyæ Wojnê i pokój, bo gdzieœ zgubi³em swój egzemplarz.
   Zabra³em psa, ¿eby pozna³ Kwiatka. Chyba siê polu-
bili.

sobota 7 marca
   Po rozwiezieniu gazet wróci³em do ³ó¿ka, gdzie spêdzi-
³em ca³y ranek na lekturze „Jurnych i Jêdrnych”. Poczu³em
siê jak nigdy przedtem.
   Poszed³em z rodzicami do Sainsbury’ego, ale wszyst-
kie kobiety, które tam widzia³em – nawet te po trzy-
dziestce! – przywodzi³y mi na myœl „Jurne i Jêdrne”. Matka
orzek³a, ¿e chyba zgrza³em siê i pobudzi³em, wiêc odes³a³a
mnie na wielopoziomowy parking, ¿ebym dotrzyma³ towa-
rzystwa psu.
   Pies mia³ ju¿ towarzystwo – szczeka³ i wy³ tak g³oœno,
¿e wokó³ samochodu zgromadzi³ siê spory t³um. Ludzie

                           47
powtarzali w kó³ko: „Biedak” oraz: „To okrucieñstwo,
przywi¹zaæ go w taki sposób!”
   Rzeczywiœcie, pies wpl¹ta³ obro¿ê w dŸwigniê biegów,
a¿ oczy wysz³y mu na wierzch, a kiedy na mój widok
usi³owa³ podskoczyæ, niemal zadusi³ siê na œmieræ.
   Próbowa³em wyjaœniæ zebranym, ¿e zamierzam zostaæ
weterynarzem, kiedy dorosnê, ale nie chcieli s³uchaæ, tylko
mówili coœ o Królewskim Towarzystwie Opieki nad Zwie-
rzêtami. Samochód by³ zamkniêty – musia³em st³uc wy-
wietrznik, ¿eby wsadziæ rêkê do œrodka i otworzyæ drzwi.
Wypl¹ta³em psa, który oszala³ z radoœci, wiêc t³um siê
rozszed³.
   Ojciec, zobaczywszy uszkodzenia, równie¿ oszala³, ale
nie z radoœci, tylko z furii. Cisn¹³ o ziemiê torbami od Sains-
bury’ego, rozbi³ jajka, pogniót³ ciastka, a do domu wraca³
z nadmiern¹ prêdkoœci¹. Nikt nie odezwa³ siê ani s³owem,
tylko pies by³ uœmiechniêty.
   Skoñczy³em Wojnê i pokój. Ca³kiem niez³e.


niedziela 8 marca, pierwsza wielkiego postu
   Matka posz³a na trening asertywnoœci w grupie kobiecej.
Mê¿czyznom wstêp wzbroniony.
   Zapyta³em ojca, co to takiego „trening asertywnoœ-
ci”.
   – Bóg jeden wie, ale z pewnoœci¹ nic dobrego z tego
nie wyniknie.
   Na obiad zjedliœmy dorsza gotowanego w torebce z so-
sem maœlanym oraz brzoskwinie z puszki z bit¹ œmietan¹
w spreju. Ojciec otworzy³ butelkê bia³ego wina i da³ mi siê
trochê napiæ. Nie znam siê na winach, niemniej rocznik
wyda³ mi siê doœæ przyjemny.
   Obejrzeliœmy film w telewizji, po czym wróci³a matka
i zaczê³a nami komenderowaæ. Wci¹¿ powtarza³a:

                              48
– Nêdzny robak siê zbuntowa³ – a tak¿e: – Odt¹d zapa-
nuj¹ tu inne porz¹dki – i temu podobne.
   Nastêpnie uda³a siê do kuchni i sporz¹dzi³a grafik,
rozdzielaj¹c prace domowe na trzy czêœci. Zwróci³em jej
uwagê, ¿e mam ju¿ na g³owie rozwo¿enie gazet, opiekê
nad starym emerytem, karmienie psa, a tak¿e naukê
w szkole, ale nie chcia³a s³uchaæ, tylko powiesi³a grafik
na œcianie i oznajmi³a:
   – Zaczynamy od jutra.


poniedzia³ek 9 marca
   Wyszorowa³em sedes, umy³em wannê i umywalkê,
po czym dostarczy³em gazety. Wróciwszy do domu, zrobi-
³em œniadanie, uruchomi³em pralkê, poszed³em do szko³y,
wrêczy³em haracz Barry’emu Kentowi i uda³em siê do
Berta Baxtera, ¿eby zaczekaæ na opiekunkê spo³eczn¹,
która nie przysz³a. Zjad³em obiad w szkole, a na zajêciach
z gospodarstwa domowego upiek³em placek jab³kowy
z kruszonk¹. Wróci³em do domu. Odkurzy³em przedpokój,
bawialniê i pokój œniadaniowy. Obra³em ziemniaki, po-
sieka³em kapustê, zaci¹³em siê w palec, sp³uka³em krew
z kapusty. Upiek³em kotlety na grillu, zajrza³em do ksi¹¿ki
kucharskiej, szukaj¹c przepisu na sos. Zrobi³em sos. Prze-
tar³em grudki przez sito. Nakry³em do sto³u, poda³em
obiad, pozmywa³em. Namoczy³em przypalone garnki.
Wyj¹³em pranie z pralki – wszystko jest niebieskie, ³¹cz-
nie z bia³¹ bielizn¹ i chustkami do nosa. Rozwiesi³em
pranie na suszarce. Nakarmi³em psa. Wyprasowa³em strój
do WF-u, wyczyœci³em buty. Odrobi³em lekcje. Wyprowa-
dzi³em psa, wzi¹³em k¹piel. Zrobi³em trzy fili¿anki herbaty.
Umy³em fili¿anki. Poszed³em spaæ. Trafi³a mi siê asertyw-
na matka – ale mam pecha!


                            49
wtorek 10 marca, urodziny ksiêcia Edwarda, 1964 rok
   Czemu nie urodzi³em siê jako ksi¹¿ê Edward, a ksi¹¿ê
Edward nie urodzi³ siê jako Adrian Mole? Traktuj¹ mnie
tutaj jak ch³opa pañszczyŸnianego.


œroda 11 marca
   Rozwioz³em gazety i odwali³em prace domowe,
po czym powlok³em siê do szko³y. Matka nie chcia³a mi
daæ usprawiedliwienia na WF, wiêc umyœlnie nie wzi¹³em
z domu stroju gimnastycznego. Nie mog³em znieœæ myœli,
¿e bêdê musia³ biegaæ w kó³ko na przenikliwym wietrze.
   Ten sadysta pan Jones kaza³ mi lecieæ do domu po strój
do WF-u!
   Pies musia³ jakoœ wydostaæ siê za furtkê, gdy¿ kiedy
znów dotar³em do szko³y, zasta³em go pod bram¹. Mimo
moich protestów przecisn¹³ siê miêdzy sztachetami i po-
bieg³ za mn¹ na boisko. Zamkn¹³em siê w szatni, lecz jego
g³oœne szczekanie nios³o siê echem po ca³ej szkole, wiêc
spróbowa³em wymkn¹æ siê na dwór. Niestety, pies zauwa-
¿y³ mnie, a na widok pi³ki przy³¹czy³ siê do gry! Okazuje
siê, ¿e niesamowicie dobrze gra w nogê. Nawet pan Jones
siê œmia³, dopóki pies nie przedziurawi³ pi³ki zêbami.
   Nasz wy³upiastooki dyrektor, pan Scruton, œledzi³ przez
okno ca³e zajœcie i kaza³ mi odprowadziæ psa do domu.
Powiedzia³em, ¿e przez to nie zjem obiadu w szkole, ale
pan Scruton oznajmi³, ¿e nastêpnym razem dobrze siê
zastanowiê, zanim przyprowadzê do szko³y zwierzê.
   ¯yczliwa pani Leech, szefowa kuchni, w³o¿y³a do piecy-
ka mój ry¿ z curry, nakrapianego wacka i budyñ, ¿eby nie
ostyg³y. Pani Leech nie znosi pana Scrutona, wiêc da³a mi
jeszcze wielk¹ koœæ szpikow¹ dla psa.



                           50
czwartek 12 marca
   Dziœ rano po przebudzeniu odkry³em, ¿e mam twarz
upstrzon¹ ogromnymi czerwonymi krostami. Zdaniem
matki powsta³y na tle nerwowym, lecz ja jestem przeko-
nany, ¿e to skutek niew³aœciwej diety – ostatnio jadamy
du¿o potraw gotowanych w torebkach. Mo¿e jestem
uczulony na plastik?
   Matka zadzwoni³a do recepcjonistki doktora Graya,
¿eby umówiæ mnie na wizytê, ale przyjm¹ mnie naj-
wczeœniej w poniedzia³ek! A co by by³o, gdybym mia³
gor¹czkê Lassa i zarazi³ ca³¹ okolicê? Kaza³em matce
powiedzieæ, ¿e to nag³y przypadek, ale oœwiadczy³a, ¿e
„jak zwykle reagujê przesadnie”. Powiedzia³a, ¿e kilka
krost nie œwiadczy o tym, ¿e umieram! Kiedy oznajmi³a,
¿e wybiera siê do pracy, nie wierzy³em w³asnym uszom.
Chyba powinna przedk³adaæ w³asne dziecko ponad zajêcia
zarobkowe?
   Zadzwoni³em do babci, która przyjecha³a taksówk¹,
zabra³a mnie do siebie i po³o¿y³a do ³ó¿ka, gdzie siê obecnie
znajdujê. Panuje tu czystoœæ oraz spokój. Mam na sobie
pid¿amê zmar³ego dziadka. W³aœnie zjad³em miskê krup-
niku z wo³owin¹ – to mój pierwszy porz¹dny posi³ek
od wielu tygodni.
   Kiedy matka wróci do domu i zobaczy, ¿e mnie nie ma,
zapewne wybuchnie awantura. Ale szczerze mówi¹c, drogi
dzienniczku, nic mnie to nie obchodzi.

pi¹tek 13 marca
   Lekarz z pogotowia przyjecha³ do babci wczoraj o wpó³
do dwunastej w nocy. Stwierdzi³, ¿e cierpiê na Acne vulga-
ris, przypad³oœæ tak pospolit¹, ¿e wrêcz uwa¿an¹ za nor-
malny objaw dojrzewania. Uzna³, i¿ jest wielce nieprawdo-
podobne, bym chorowa³ na gor¹czkê Lassa, gdy¿ nie by³em

                             51
w tym roku w Afryce. Powiedzia³ babci, ¿e mo¿e zdj¹æ
zdezynfekowane przeœcierad³a z okien i drzwi. Jednak
kiedy babcia oœwiadczy³a, ¿e wola³aby zasiêgn¹æ opinii
innego lekarza, ostatecznie straci³ cierpliwoœæ i wrzasn¹³:
   – Na litoœæ bosk¹, ch³opak ma tylko kilka pryszczy!
   Babcia zapowiedzia³a, ¿e zaskar¿y go do Izby Lekar-
skiej, ale lekarz siê rozeœmia³, po czym wyszed³, trzaskaj¹c
drzwiami.
   Ojciec zajrza³ do mnie przed pójœciem do pracy, ¿eby
dostarczyæ mi materia³y z nauk spo³ecznych oraz psa.
Powiedzia³, ¿e jeœli po powrocie na obiad nie zastanie mnie
w domu, spierze mnie na kwaœne jab³ko.
   Zamkn¹³ siê z babci¹ w kuchni, gdzie przeprowadzi³
z ni¹ bardzo g³oœn¹ rozmowê. Us³ysza³em, jak mówi:
   – Sprawy miêdzy mn¹ i Pauline uk³adaj¹ siê fatalnie,
k³ócimy siê ju¿ tylko o to, które z nas nie bêdzie siê opie-
kowaæ Adrianem.
   Ojciec musia³ siê pomyliæ – chyba chodzi³o mu o to,
które z nich b ê d z i e siê mn¹ opiekowaæ?
   A wiêc sta³o siê najgorsze – moi rodzice siê rozchodz¹,
a cerê mam ca³kiem do niczego.


sobota 14 marca
   To oficjalna wiadomoœæ! Rodzice wystêpuj¹ o rozwód!
Na razie ¿adne nie chce siê wyprowadziæ, wiêc pokój
goœcinny zosta³ zamieniony na sypialniê ojca. Ta sytuacja
mo¿e fatalnie na mnie wp³yn¹æ, wrêcz uniemo¿liwiæ mi
karierê weterynarza.
   Matka da³a mi dzisiaj piêæ funtów, pod warunkiem ¿e nie
powiem ojcu. Kupi³em za nie bio-krem na pryszcze i now¹
p³ytê Abby.
   Zadzwoni³em do pana Cherry’ego, wyjaœniaj¹c, ¿e z po-
wodu problemów osobistych przez kilka tygodni nie bêdê

                            52
móg³ pracowaæ. Pan Cherry powiedzia³, ¿e wie o rozwo-
dzie moich rodziców, bo ojciec zlikwidowa³ prenumeratê
„Cosmopolitan” dla matki.
    Ojciec da³ mi piêæ funtów, prosz¹c, bym nie mówi³
matce. Wyda³em czêœæ na fioletow¹ papeteriê, ¿eby zrobiæ
wra¿enie na BBC i zachêciæ ich do czytania moich wierszy;
reszta pójdzie na haracz dla Barry’ego Kenta. Nie s¹dzê,
by na ca³ym œwiecie istnia³ ktoœ równie nieszczêœliwy jak
ja. Gdyby nie poezja, kompletnie bym zwariowa³.
    Poszed³em na smutny spacer i przy okazji zanios³em
koniowi Pandory dwa kilo kompotowych jab³ek. Do g³owy
przyszed³ mi wiersz o Kwiatku; zanotowa³em go po powro-
cie do domu, w którym mieszkam:

  Kwiatek, napisa³ Adrian Mole, lat prawie czternaœcie
  Ma³y Br¹zowy Konik
  Zjada jab³ka na ³¹ce,
  Mo¿e czas uleczy
  Moje serce cierpi¹ce.
  G³aszczê te miejsca, gdzie Pandora siedzia³a,
  W toczku oraz bryczesach widzê zarys jej cia³a.
  Do widzenia, koniku,
  Zbieram siê do drogi,
  Od deszczu i b³ota przemok³y mi nogi.

   Wys³a³em wiersz do BBC. Na kopercie zaznaczy³em
„Pilne”.


niedziela 15 marca, druga wielkiego postu
  W domu jest bardzo cicho. Ojciec siedzi i pali w pokoju
goœcinnym, a matka siedzi i pali w sypialni. Niewiele jedz¹.
  Pan Lucas ju¿ trzykrotnie dzwoni³ do matki, ale ona
powtarza jedynie:

                            53
– Jeszcze nie teraz, jeszcze za wczeœnie.
   Mo¿e chcia³ j¹ zaprosiæ do pubu na drinka, ¿eby odwró-
ciæ jej uwagê od k³opotów osobistych?
   Ojciec zabra³ sprzêt stereofoniczny do swego pokoju.
S³ucha p³yt Jima Reevesa i gapi siê w okno. Kiedy zanios-
³em mu herbatê, powiedzia³ zd³awionym g³osem:
   – Dziêkujê.
   Kiedy zanios³em herbatê matce, przegl¹da³a stare listy,
napisane rêk¹ ojca.
   – Adrianie, co ty sobie o nas pomyœlisz? – westchnê³a.
   Odpar³em, ¿e Rick Lemon, dzia³acz m³odzie¿owy,
uwa¿a, ¿e rozwody to wina spo³eczeñstwa.
   – Chrzaniæ spo³eczeñstwo – mruknê³a matka.
   Upra³em i wyprasowa³em mundurek szkolny na jutro.
Obowi¹zki domowe id¹ mi coraz lepiej.
   Mam tak okropne pryszcze, ¿e nie mogê nawet o nich
pisaæ. Bêdê poœmiewiskiem w szkole.
   Czytam Cz³owieka w ¿elaznej masce. Dok³adnie wiem,
jak on siê czu³.


poniedzia³ek 16 marca
   Poszed³em do szko³y. Okaza³o siê, ¿e jest zamkniêta;
w swej udrêce zapomnia³em, ¿e dzisiaj mamy wolne. Nie
chcia³o mi siê wracaæ do domu, wiêc uda³em siê w odwie-
dziny do Berta Baxtera. Powiedzia³, ¿e pracownica opieki
spo³ecznej ju¿ u niego by³a. Obieca³a za³atwiæ now¹ budê
dla Szabli, ale stwierdzi³a, ¿e opiekunka mu siê nie nale¿y
(Bertowi, nie Szabli).
   W zlewie znów sta³y brudne naczynia, chyba z ca³ego
tygodnia. Bert mówi, ¿e zostawia je dla mnie, bo zmywa-
nie œwietnie mi idzie. Przy pracy zwierzy³em siê Berto-
wi, ¿e rodzice siê rozstaj¹. Powiedzia³, ¿e nie popiera roz-
wodów; sam by³ ¿onaty przez trzydzieœci piêæ ponurych

                            54
lat, wiêc dlaczego komuœ innemu mia³oby siê upiec?
Oœwiadczy³, ¿e ma czworo dzieci i ¿adne z nich go nie
odwiedza. Dwoje mieszka w Australii, wiêc trudno mieæ
do nich pretensje, ale pozosta³ych dwoje powinno siê
wstydziæ. Pokaza³ mi zdjêcie zmar³ej ¿ony z czasów przed
wynalezieniem chirurgii plastycznej. Wyzna³, ¿e zawie-
raj¹c ma³¿eñstwo, by³ stajennym (stajenny to ktoœ, kto
robi przy koniach) i dopiero kiedy przeniós³ siê do pra-
cy na kolei, zauwa¿y³, ¿e jego ¿ona jest podobna do ko-
nia. Zapyta³em, czy chcia³by znów obejrzeæ jakiegoœ
konia. Powiedzia³, ¿e tak, wiêc zabra³em go na spacer
do Kwiatka.
    Droga zajê³a nam ca³e wieki – Bert niesamowicie wolno
chodzi i bez przerwy musi przysiadaæ na murkach ogrodo-
wych – ale w koñcu dotarliœmy na miejsce. Bert oœwiadczy³,
¿e Kwiatek to nie koñ, tylko kuc p³ci ¿eñskiej. Bez przerwy
j¹ g³adzi³ i pyta³: – Ale z nas œlicznotka, co?
    Potem Kwiatek posz³a pobiegaæ, a my usiedliœmy
na wraku samochodu; Bert zapali³ woodbine’a, ja zjad³em
baton Mars. Po powrocie do Berta poszed³em do sklepu
i kupi³em paczkowane chiñskie danie firmy Vesta oraz
b³yskawiczny deser karmelowy Instant Whip, ¿eby Bert
choæ raz zjad³ porz¹dny posi³ek. Potem obejrzeliœmy
w telewizji talk-show Pebble Mill at One. Bert pokaza³ mi
stare koñskie szczotki oraz zdjêcia wielkiego dworu, gdzie
pracowa³ jako ch³opiec. Powiedzia³, ¿e pobyt we dworze
zrobi³ z niego komunistê, ale zasn¹³, nim zd¹¿y³ mi wyjaœ-
niæ, jak to siê sta³o.
    Po powrocie do domu nikogo nie zasta³em, wiêc pusz-
cza³em p³yty Abby najg³oœniej, jak mog³em, a¿ g³ucha
s¹siadka zaczê³a waliæ w œcianê.




                            55
wtorek 17 marca, dzieñ œw. Patryka, œwiêto pañstwowe
Irlandii Pó³nocnej i Republiki Irlandii
   Ogl¹da³em „Jurne i Jêdrne”. Zmierzy³em swojego. Ma
jedenaœcie centymetrów d³ugoœci.
   Pan O’Leary z naprzeciwka by³ pijany ju¿ o dziesi¹tej
rano! Wyrzucono go od rzeŸnika za g³oœne œpiewy.


œroda 18 marca
  Ojciec i matka rozmawiaj¹ z adwokatami. Pewnie
walcz¹ o to, które z nich dostanie prawo do opieki nade
mn¹. Stanê siê ofiar¹ mi³oœci rodzicielskiej, a moje zdjêcie
uka¿e siê w gazetach. Mam nadziejê, ¿e do tej pory znikn¹
mi pryszcze.


czwartek 19 marca
    Pan Lucas wystawi³ swój dom na sprzeda¿. Matka mówi,
¿e na pocz¹tek chce trzydzieœci tysiêcy funtów! Co on zrobi
z tak¹ iloœci¹ pieniêdzy?
    Matka mówi, ¿e kupi inny, wiêkszy dom. Czy mo¿na
sobie wyobraziæ coœ g³upszego?
    Gdybym mia³ trzydzieœci tysiêcy funtów, wêdrowa³bym
po œwiecie i prze¿ywa³.
    Nie wzi¹³bym ze sob¹ prawdziwych banknotów, bo czy-
ta³em, ¿e wiêkszoœæ cudzoziemców to z³odzieje. Zaszy³-
bym w spodniach czeki podró¿ne wartoœci trzech tysiêcy
funtów, a przed wyjazdem zrobi³bym, co nastêpuje:
    a) pos³a³bym Pandorze trzy tuziny czerwonych ró¿,
    b) za piêædziesi¹t funtów naj¹³bym oprycha, ¿eby spuœci³
lanie Barry’emu Kentowi,
    c) kupi³bym najlepszy rower wyœcigowy na œwiecie
i jeŸdzi³bym przed domem Nigela,

                            56
d) zamówi³bym wielk¹ skrzyniê pokarmu dla psów,
¿eby pod moj¹ nieobecnoœæ pies porz¹dnie siê od¿y-
wia³,
    e) wynaj¹³bym pomoc domow¹ dla Berta Baxtera,
    f) zaproponowa³bym matce i ojcu tysi¹c funtów (na g³o-
wê), ¿eby siê nie rozstawali.
    Wróci³bym z dalekiego œwiata jako wysoki, opalony
mê¿czyzna, pe³en ironicznych doznañ. Pandora co wie-
czór p³aka³aby w poduszkê, ¿e przegapi³a okazjê zostania
pani¹ Adrianow¹ Mole. W rekordowym czasie zdoby³-
bym uprawnienia weterynarza, po czym kupi³bym farmê
z domem, w którym jeden pokój przeznaczy³bym na ga-
binet, ¿eby mieæ cichy k¹t, gdzie móg³bym byæ intelektua-
list¹.
    Nie marnowa³bym trzydziestu tysiêcy funtów, ¿eby
kupiæ pó³ bliŸniaka!


pi¹tek 20 marca, pierwszy dzieñ wiosny, pe³nia
  Pierwszy dzieñ wiosny. Gmina œciê³a wszystkie wi¹zy
w alei Wi¹zów.


sobota 21 marca
   Rodzice jadaj¹ ró¿ne rzeczy o ró¿nych porach dnia, wiêc
spo¿ywam szeœæ posi³ków dziennie, ¿eby nie uraziæ ¿ad-
nego z nich.
   Telewizor stoi w moim pokoju, bo nie potrafili zdecy-
dowaæ, komu siê nale¿y. Mogê teraz ogl¹daæ horrory, le¿¹c
w ³ó¿ku.
   Zaczynam coœ podejrzewaæ w kwestii uczuæ matki
do pana Lucasa. Znalaz³em kartkê, któr¹ od niego dosta³a:
„Pauline, jak d³ugo jeszcze? Na litoœæ bosk¹, wyjedŸ
ze mn¹. Twój na wieki Bimbuœ”.

                           57
Mimo podpisu „Bimbuœ” wiem, ¿e to liœcik od pana
Lucasa, bo zosta³ napisany na odwrocie jego monitu
za œwiat³o.
   Ojciec powinien siê o tym dowiedzieæ. Wsadzi³em
kartkê pod materac obok egzemplarzy „Jurnych i Jêdr-
nych”.


niedziela 22 marca, trzecia wielkiego postu, pocz¹tek
czasu letniego w Wielkiej Brytanii
   Dziœ s¹ urodziny babci; koñczy siedemdziesi¹t szeœæ lat
i na tyle wygl¹da. Zanios³em jej roœlinê doniczkow¹ o obcej
nazwie Dieffenbachia. W ziemiê wetkniêta by³a tabliczka
z napisem: „Sok tej roœliny jest truj¹cy, zachowaj ostro¿-
noœæ”. Babcia zapyta³a, kto wybra³ tê roœlinê. Odpar³em,
¿e matka.
   Babcia jest doœæ zadowolona, ¿e moi rodzice siê rozwo-
dz¹. Twierdzi, ¿e zawsze uwa¿a³a matkê za wszetecznicê,
a teraz siê okazuje, i¿ mia³a racjê.
   Nie spodoba³o mi siê, ¿e mówi o matce ten sposob,
wiêc poszed³em do domu. Przed babci¹ uda³em, ¿e umówi-
³em siê z koleg¹. Ale w³aœciwie nie mam ju¿ kolegów, pew-
nie dlatego, ¿e jestem intelektualist¹ – chyba trochê napa-
wam ich trwog¹. Zajrza³em do s³ownika, ¿eby sprawdziæ,
co oznacza „wszetecznica”. Niezbyt mi³e okreœlenie!


poniedzia³ek 23 marca
   Znów do szko³y, niestety! Na zajêciach z gospodarstwa
domowego robiliœmy dziœ pieczone ziemniaki z nadzieniem
serowym. Moje ziemniaki by³y wiêksze od innych, wiêc nie
zd¹¿y³y siê porz¹dnie upiec do koñca lekcji. Dokoñczy³em
je u Berta Baxtera. Znów chcia³ popatrzeæ na Kwiatek.
Trochê to uci¹¿liwe, bo dojœcie z nim gdziekolwiek trwa

                            58
okropnie d³ugo, ale dotrzyma³em mu towarzystwa. Wszyst-
ko jest lepsze ni¿ matma w szkole.
   Bert wzi¹³ ze sob¹ koñskie szczotki i porz¹dnie wyczyœ-
ci³ Kwiatek; kiedy skoñczy³, b³yszcza³a jak wy³uskany
kasztan. Zasapany Bert przysiad³ na wraku samochodu
i zapali³ woodbine’a. Potem odprowadzi³em go do domu.
   Od kiedy Szabla ma now¹ budê, jest w lepszym humo-
rze; dom Berta tak¿e jest w lepszym stanie, od kiedy Szabla
czêœciej przebywa na zewn¹trz. Bert powiedzia³, ¿e pra-
cownica opieki spo³ecznej uwa¿a, i¿ powinien pójœæ
do domu starców, gdzie bêdzie mia³ w³aœciw¹ opiekê.
Ale Bert nie chce, wiêc sk³ama³, ¿e co dzieñ odwiedza
go wnuk, który siê nim zajmuje. Pani z opieki spo³ecznej
ma to sprawdziæ, a ja mogê mieæ k³opoty za podszywanie
siê pod kogoœ innego!!! Nie wiem, ile jeszcze k³opotów
wytrzymam.


wtorek 24 marca
   Wczoraj póŸnym wieczorem widzia³em, jak matka
odje¿d¿a gdzieœ z panem Lucasem jego samochodem.
Chyba by³a to jakaœ specjalna okazja, bo matka mia³a
na sobie kombinezon z cekinami i wygl¹da³a odrobinê
wszetecznie. Pan Lucas w³o¿y³ najlepszy garnitur oraz
mnóstwo z³otej bi¿uterii. Faktycznie, staruszek umie siê
ubraæ.
   Gdyby ojciec bardziej dba³ o wygl¹d, nie dosz³oby
do tego wszystkiego. Ka¿da kobieta woli mê¿czyznê, który
nosi garnitur i mnóstwo z³otej bi¿uterii, od kogoœ takiego
jak ojciec, który prawie siê nie goli, chodzi w starym
ubraniu, a bi¿uterii nie ma wcale. To chyba jasne.
   Mam zamiar nie spaæ, ¿eby siê dowiedzieæ, o której
matka wróci.


                            59
pó³noc
   Matki wci¹¿ nie ma.
2 w nocy
   Matki ani œladu.

œroda 25 marca, Zwiastowanie N.M.P.
   Nie wiem, o której matka dotar³a do domu, bo zasn¹³em.
Ojciec mówi, ¿e posz³a na œwi¹teczny obiad z dansingiem,
organizowany przez firmê ubezpieczeniow¹. W marcu?
Tato, daj¿e spokój! Masz mnie za naiwnego? Dziœ na WF-ie
mieliœmy p³ywanie. Woda by³a lodowato zimna, kabiny
w szatni równie¿. Spróbujê zaraziæ siê grzybic¹, ¿eby nie iœæ
na basen w przysz³ym tygodniu.

czwartek 26 marca
   Policja dopad³a Barry’ego Kenta za je¿d¿enie rowerem
bez tylnego œwiat³a. Mam nadziejê, ¿e wyœl¹ go do popraw-
czaka. Krótka terapia szokowa dobrze by mu zrobi³a.

pi¹tek 27 marca
   Pandora i Nigel zerwali ze sob¹! Ca³a szko³a o tym mó-
wi. To najlepsza wiadomoœæ, jak¹ s³ysza³em od dawna.
   Czytam Pani¹ Bovary autorstwa kolejnego ¿abojada.

sobota 28 marca, ostatnia kwadra
   W³aœnie wyszed³ ode mnie Nigel. Ma z³amane serce.
Próbowa³em go pocieszyæ, mówi¹c, ¿e jest du¿o kamyków
na pla¿y i rybek w morzu. Ale by³ zbyt rozstrojony, by mnie
s³uchaæ.

                             60
Opowiedzia³em mu o swoich podejrzeniach, dotycz¹-
cych matki i pana Lucasa. Odpar³, ¿e to siê ci¹gnie ju¿
od dawna i ¿e wszyscy o tym wiedz¹, z wyj¹tkiem mnie
i mojego ojca!!!
   Odbyliœmy d³ug¹ rozmowê o rowerach wyœcigowych,
po czym Nigel uda³ siê do siebie rozmyœlaæ o Pandorze.
   Jutro Dzieñ Matki. Nie mogê siê zdecydowaæ, czy coœ jej
kupiæ, czy nie. Mam tylko szeœædziesi¹t osiem pensów.


niedziela 29 marca, czwarta wielkiego postu, Dzieñ Matki
   Ojciec da³ mi wczoraj trzy funty ze s³owami:
   – Kup matce coœ przyzwoitego, synu, to mo¿e ju¿ ostatni
raz.
   Z pewnoœci¹ nie zamierzam jechaæ z jej powodu a¿
do miasta! Poszed³em do trafiki pana Cherry’ego i kupi³em
pude³ko czekoladek Black Magic oraz kartkê z ¿yczeniami:
„Dla cudownej matki”.
   Producenci kartek pewnie s¹dz¹, ¿e wszystkie matki s¹
cudowne, gdy¿ s³owo „cudowna” pojawia siê na ka¿dej
kartce. Mia³em ochotê skreœliæ „cudowna” i wstawiæ
„wszeteczna”, ale nie zrobi³em tego. Podpisa³em ¿yczenia:
„Od syna Adriana”, i wrêczy³em jej wszystko dziœ rano.
   – Adrianie, nie powinieneœ by³ – powiedzia³a.
   Racja, nie powinienem by³.
   Muszê koñczyæ. Matka zarz¹dzi³a coœ, co okreœla mia-
nem „cywilizowanego spotkania”. Bêdzie na nim obecny
pan Lucas – ja oczywiœcie nie zosta³em zaproszony! Zamie-
rzam pods³uchiwaæ pod drzwiami.


poniedzia³ek 30 marca
  Wczoraj sta³o siê coœ strasznego. Ojciec i pan Lucas
pobili siê na oczach ca³ej ulicy w ogródku od frontu! Matka

                            61
próbowa³a ich rozdzieliæ, ale kazali jej siê „nie wtr¹caæ”.
Pan O’Leary chcia³ pomóc ojcu i ca³y czas krzycza³:
„George, przy³ó¿ ode mnie temu gnojowi!”, a pani O’Leary
okropnie ubli¿a³a mojej matce. Z jej s³ów wynika, ¿e obser-
wuje poczynania matki od œwi¹t Bo¿ego Narodzenia.
Cywilizowane spotkanie skoñczy³o siê o pi¹tej po po³udniu,
gdy ojciec dowiedzia³ siê, od kiedy trwa romans mojej
matki i pana Lucasa.
   Kolejne cywilizowane spotkanie zaczê³o siê oko³o siód-
mej, lecz gdy matka oœwiadczy³a, ¿e wyje¿d¿a z panem
Lucasem do Sheffield, ojciec zapomnia³ o cywilizacji i rzu-
ci³ siê do boju. Pan Lucas uciek³ do ogródka, ale ojciec
podci¹³ go obok krzaka wawrzynu, po czym bójka rozgo-
rza³a na dobre. W³aœciwie by³o to ogromnie emocjonuj¹ce,
z okna sypialni mia³em na wszystko œwietny widok.
   W pewnej chwili pani O’Leary zawo³a³a:
   – Tylko tego dzieciaka mi szkoda!
   Wszyscy spojrzeli w górê, aby na mnie popatrzeæ, wiêc
postara³em siê o szczególnie smutn¹ minê. Z pewnoœci¹
te prze¿ycia w przysz³oœci spowoduj¹ u mnie uraz. Na razie
czujê siê dobrze, ale nigdy nic nie wiadomo.


wtorek 31 marca
    Matka wyjecha³a do Sheffield z panem Lucasem. Musia-
³a sama prowadziæ, bo pan Lucas nie widzi na podbite oczy.
Gdy powiadomi³em sekretarkê w szkole, ¿e matka nas
opuœci³a, potraktowa³a mnie bardzo mi³o i wrêczy³a mi
ankietê. Chodzi o darmowe obiady w szkole – teraz ojciec
jest samotnym rodzicem.
    Nigel poprosi³ Barry’ego Kenta, ¿eby na kilka tygodni
przesta³ mnie przeœladowaæ. Barry Kent powiedzia³, ¿e siê
zastanowi.


                            62
wiosna
œroda 1 kwietnia, prima aprilis
   Rano zadzwoni³ Nigel, udaj¹c przedsiêbiorcê pogrzebo-
wego, i zapyta³, kiedy ma zabraæ cia³o. Telefon odebra³
ojciec. Doprawdy, on w ogóle nie ma poczucia humoru.
   Œwietnie siê bawi³em, wmawiaj¹c dziewczynom, ¿e
wystaj¹ im halki, chocia¿ nie by³a to prawda. Barry Kent
przyniós³ na zajêcia z malarstwa proszek wywo³uj¹cy swê-
dzenie i wsypa³ odrobinê do botków pani Fossington-Gore.
To kolejna osoba pozbawiona poczucia humoru. Barry
mnie równie¿ wsypa³ za ko³nierz trochê tego proszku. Nie
widzê w tym nic œmiesznego; musia³em iœæ do pielêgniarki,
¿eby go usunê³a.
   Dom wygl¹da wrêcz obskurnie, bo ojciec w ogóle nie
zajmuje siê sprz¹taniem. Pies usycha z têsknoty za matk¹.
   Urodzi³em siê dok³adnie trzynaœcie lat i trzysta szeœæ-
dziesi¹t cztery dni temu.


czwartek 2 kwietnia
    Dziœ skoñczy³em czternaœcie lat! Od ojca dosta³em dres
i pi³kê no¿n¹ (ojciec jest zupe³nie niewra¿liwy na moje po-
trzeby), od dziadka Mole’a Ma³ego Stolarza (bez komen-
tarza), od dziadka Sudgena kopertê z ¿yczeniami oraz

                             65
banknotem jednofuntowym (ostatni z wielkich rozrzut-
nych). Co najlepsze, matka da³a mi dziesiêæ funtów, a pan
Lucas piêæ (zapewne chcieli uspokoiæ swoje sumienia).
   Nigel przys³a³ mi ¿artobliw¹ kartkê; na wierzchu wid-
nia³ napis: „Kto jest seksowny, zdolny i przystojny?”,
a w œrodku odpowiedŸ: „Na pewno nie ty, koleœ!” Nigel
dopisa³: „Bez urazy, stary”, i w³o¿y³ do koperty dziesiêæ
pensów.
   Kartka od Berta Baxtera przysz³a na adres szko³y, bo
Bert nie wie, gdzie mieszkam. Ma niesamowicie ³adne
pismo, chyba nazywa siê „poligraficzne”. Kartka mia³a
na wierzchu zdjêcie owczarka alzackiego, wewn¹trz zaœ
napis: „Najlepsze ¿yczenia od Berta i Szabli. PS Zlew siê
zatka³”. Do kartki Bert do³¹czy³ bon ksi¹¿kowy za dziesiêæ
szylingów – co prawda jego wa¿noœæ wygas³a w grudniu
1958, ale licz¹ siê dobre intencje.
   A wiêc wreszcie mam czternaœcie lat! Wieczorem uwa¿-
nie przejrza³em siê w lustrze i muszê powiedzieæ, ¿e do-
strzegam oznaki pewnej dojrza³oœci (nie licz¹c tych parszy-
wych pryszczy).


pi¹tek 3 kwietnia
   Dziœ na teœcie z geografii zaliczy³em komplet punktów.
Tak! Z dum¹ donoszê, ¿e dosta³em dwadzieœcia punktów
na dwadzieœcia mo¿liwych! Moja praca zosta³a te¿ pochwa-
lona za schludny wygl¹d. Nie istnieje nic, czego bym nie
wiedzia³ o norweskim przemyœle garbarskim.
   Barry Kent wyraŸnie rozkoszuje siê swoj¹ ignorancj¹.
Kiedy panna Elf zapyta³a go, jakie jest po³o¿enie Norwegii
wzglêdem Wielkiej Brytanii, odpar³:
   – Jest oddalona o dwa stopnie pokrewieñstwa.
   Z przykroœci¹ stwierdzam, ¿e ca³a klasa siê rozeœmia³a,
nawet Pandora. Tylko ja i panna Elf zachowaliœmy powagê.

                            66
Przetka³em zlew Berta Baxtera. Odp³yw by³ pe³en sta-
rych koœci i fusów herbacianych. Powiedzia³em Bertowi, ¿e
naprawdê powinien u¿ywaæ torebek, b¹dŸ co b¹dŸ ¿yjemy
w dwudziestym wieku! Bert powiedzia³, ¿e spróbuje.
Us³yszawszy, ¿e moja matka uciek³a z agentem ubezpie-
czeniowym, zapyta³: „Czy to by³ palec bo¿y?” I tak siê
œmia³, ¿e ³zy stanê³y mu w oczach.


sobota 4 kwietnia, nów
   Dziœ sprz¹taliœmy z ojcem dom. Nie mieliœmy wyjœcia
– jutro babcia przychodzi na podwieczorek. Po po³udniu
pojechaliœmy do Sainsbury’ego. Ojciec wzi¹³ wózek,
którym nie dawa³o siê kierowaæ i który w dodatku piszcza³
niczym torturowane myszy. Wstydzi³em siê, ¿e mnie z nim
s³yszano. Ojciec wybiera³ wy³¹cznie niezdrowe jedzenie;
dopiero kiedy siê postawi³em, kupi³ œwie¿e owoce i sa³atê.
Przy kasie nie móg³ znaleŸæ karty kredytowej, a kasjerka
nie chcia³a przyj¹æ czeku. W koñcu zjawi³ siê kierownik
i przerwa³ k³ótniê. Musia³em po¿yczyæ ojcu trochê urodzi-
nowych pieniêdzy; jest mi winien osiem funtów, trzydzieœci
osiem i pó³ pensa; kaza³em mu wystawiæ rewers na rachun-
ku z kasy.
   Muszê jednak powiedzieæ, ¿e Sainsbury’emu nale¿y siê
uznanie; nareszcie przyci¹gaj¹ lepsz¹ klientelê. Widzia³em,
jak jakiœ pleban kupowa³ opakowanie papieru toaletowego
– cztery trójwarstwowe rolki w kolorze fioletowym! Temu
to szmal wychodzi nosem! Móg³ przecie¿ kupiæ szary,
szorstki papier, a ró¿nicê oddaæ biednym. Co za ob³uda!


niedziela 5 kwietnia, pi¹ta wielkiego postu
  Dziœ rano przyszed³ Nigel. Wci¹¿ siê wœcieka na Pan-
dorê. Próbowa³em zabawiæ go rozmow¹ o norweskim

                            67
przemyœle garbarskim, ale nie wiadomo dlaczego wcale
nie by³ zainteresowany.
   O pierwszej po po³udniu zmusi³em ojca, ¿eby wsta³
z ³ó¿ka. Nie rozumiem, z jakiej racji mia³by ca³y dzieñ siê
wylegiwaæ jak jakiœ œmierdz¹cy leñ, skoro ja od dawna
jestem na nogach. W koñcu ojciec siê podniós³ i po-
szed³ na dwór myæ samochód, ale znalaz³ kolczyk matki
za tylnym siedzeniem, wiêc usiad³ i wpatrzy³ siê w niego.
   – Têsknisz za matk¹, Adrianie? – zapyta³ wreszcie.
   – Oczywiœcie – odpar³em – ale trzeba ¿yæ dalej.
   – Nie widzê, po co – odpowiedzia³.
   Poj¹³em, ¿e myœli o samobójstwie, wiêc natychmiast
poszed³em na górê i usun¹³em z sypialni wszystkie nie-
bezpieczne przedmioty.
   Kiedy zmywa³em po spo¿yciu obiadu z mro¿onki (pie-
czeñ wo³owa), ojciec zawo³a³ do mnie, ¿e nie mo¿e znaleŸæ
brzytwy w ³azience. Sk³ama³em, ¿e nic o tym nie wiem,
a nastêpnie wyj¹³em z szuflady w kuchni wszystkie no¿e
i ostre narzêdzia. Ojciec usi³owa³ uruchomiæ elektryczn¹
golarkê, ale baterie pozielenia³y i wyciek³y.
   Mam wra¿enie, ¿e jestem doœæ wyrozumia³y, ale s³ow-
nictwo, jakiego w owej chwili u¿y³ mój ojciec, przekro-
czy³o wszelkie granice! Tylko dlatego, ¿e nie móg³ siê
ogoliæ!
   Podwieczorek ci¹gn¹³ siê bez koñca. Babcia bez przerwy
mówi³a wstrêtne rzeczy o matce, a ojciec jêcza³, jak bardzo
za ni¹ têskni. Mojej obecnoœci w pokoju nikt nie zauwa¿y³!
Nawet na psa zwracano wiêcej uwagi!
   Babcia skarci³a ojca za próbê zapuszczenia brody.
   – George, byæ mo¿e uwa¿asz, ¿e jako komunista wygl¹-
dasz zabawnie, ale ja jestem przeciwnego zdania – oznaj-
mi³a.
   Doda³a, ¿e dziadek nawet w okopach pod Ypres goli³ siê
codziennie, chocia¿ niekiedy musia³ odpêdzaæ szczury,

                            68
które chcia³y ze¿reæ myd³o do golenia. Powiedzia³a, ¿e
kiedy dziadek le¿a³ w trumnie, zosta³ ogolony przez
przedsiêbiorcê pogrzebowego, skoro wiêc martwi mog¹
byæ ogoleni, to dla ¿ywych nie ma ¿adnego usprawied-
liwienia. Ojciec usi³owa³ siê t³umaczyæ, ale napotka³ pew-
ne trudnoœci, bo babcia ani na chwilê nie przestawa³a
mówiæ.
   Obaj byliœmy zadowoleni, kiedy wreszcie sobie po-
sz³a.
   Przejrza³em „Jurne i Jêdrne”. W koñcu to pi¹ta niedziela
wielkiego postu!


poniedzia³ek 6 kwietnia
   Dosta³em od matki pocztówkê. Pisze, ¿e „oni” mieszkaj¹
u znajomych, dopóki nie znajd¹ sobie mieszkania. Zapro-
si³a mnie, bym przyjecha³ na weekend, kiedy siê urz¹dz¹.
   Nie pokaza³em kartki ojcu.


wtorek 7 kwietnia
   Moja najdro¿sza Pandora umawia siê z Craigiem
Thomasem. Thomasie, po raz ostatni da³em ci baton Mars!
   Barry Kent ma k³opoty, gdy¿ na malarstwie nary-
sowa³ go³¹ babê. Pani Fossington-Gore powiedzia³a, ¿e
nie tyle niepokoi j¹ temat wybrany przez Barry’ego,
ile jego nieznajomoœæ podstawowych faktów biologicz-
nych. Wykona³em niez³y rysunek, przedstawiaj¹cy zapaœ-
nika Niesamowitego Byka, który roznosi Craiga Thomasa
na strzêpy. Pani Fossington-Gore oceni³a, ¿e to „mocna
wypowiedŸ na temat monolitycznego ucisku”.
   Telefon od matki. Mia³a dziwny g³os, jakby by³a prze-
ziêbiona. Ca³y czas powtarza³a:
   – Pewnego dnia zrozumiesz, Adrianie.

                            69
W tle da³o siê s³yszeæ jakby siorbanie. Pewnie ten gnojek
Lucas ca³owa³ j¹ w szyjê, widzia³em, jak to robi¹ na
filmach.


œroda 8 kwietnia
   Ojciec nie chcia³ mi daæ usprawiedliwienia z WF-u, wiêc
prawie ca³y ranek spêdzi³em w pid¿amie, skacz¹c do base-
nu i wyci¹gaj¹c le¿¹c¹ na dnie ceg³ê. Po powrocie do domu
wyk¹pa³em siê, ale nadal cuchnê chlorem. Nie wiem, jaki
mia³by byæ cel takich lekcji jak wy¿ej opisana. Przecie¿
kiedy dorosnê, nie bêdê chodzi³ brzegiem rzeki w pid¿amie!
I tylko g³upi skaka³by do wody po jak¹œ kretyñsk¹ ceg³ê!
Ceg³y le¿¹ wszêdzie, gdzie spojrzeæ!


czwartek 9 kwietnia
   Pogadaliœmy sobie wczoraj z ojcem. Zapyta³ mnie, z kim
wola³bym mieszkaæ, z nim czy z matk¹. Powiedzia³em, ¿e
z obojgiem. Wyzna³, ¿e zaprzyjaŸni³ siê z kole¿ank¹ z pracy,
niejak¹ Doreen Slater, i ¿e chcia³by któregoœ dnia poznaæ
nas ze sob¹. Znów to samo! I to ma byæ opuszczony m¹¿
o z³amanym sercu, myœl¹cy o samobójstwie?


pi¹tek 10 kwietnia
   Zadzwoni³em do babci, ¿eby jej powiedzieæ o Doreen
Slater. Odnios³em wra¿enie, ¿e niezbyt siê ucieszy³a.
Oœwiadczy³a, ¿e to pospolite imiê. Jestem sk³onny siê z ni¹
zgodziæ.
   Po¿yczy³em z biblioteki Czekaj¹c na Godota, ale siê
rozczarowa³em – to sztuka teatralna. Niemniej, spróbujê.
Ostatnio zaniedbywa³em swój umys³.


                            70
Nigel zapyta³, czy chcia³bym spêdziæ u niego weekend;
jego rodzice jad¹ na wesele do Croydon. Ojciec mi pozwo-
li³, nawet siê ucieszy³. Idê do Nigela jutro rano.
    Dziœ zaczê³y siê ferie wielkanocne. Muszê zapewniæ
swemu mózgowi aktywnoœæ.


sobota 11 kwietnia, pierwsza kwadra
   Ten Nigel to ma szczêœcie! Jego dom jest absolutnie
fantastyczny, ca³kiem nowoczesny! Nie wiem, co on sobie
myœli o naszym domu – niektóre nasze meble licz¹ sobie
ponad sto lat!
   Nigel ma ogromn¹ sypialniê, sprzêt stereo, kolorowy
telewizor, magnetofon kasetowy, miniaturowy tor samo-
chodowy Scalextric, elektryczn¹ gitarê oraz wzmacniacz.
A tak¿e reflektory nad ³ó¿kiem, czarne œciany, bia³y dywan,
importowan¹ ko³drê w samochody wyœcigowe i ca³e sterty
„Jurnych i Jêdrnych”. Przejrzeliœmy je, po czym Nigel
poszed³ wzi¹æ zimny prysznic, a ja odgrza³em zupê i po-
kroi³em bagietkê. NieŸle siê uœmialiœmy przy lekturze
Czekaj¹c na Godota. Nigel dosta³ niemal ataku histerii,
gdy powiedzia³em, ¿e Vladimir i Estragon brzmi¹ jak
nazwy pigu³ek antykoncepcyjnych.
   Przejecha³em siê na rowerze wyœcigowym Nigela.
Strasznie bym chcia³ mieæ taki rower. Gdybym mia³
wybieraæ miêdzy Pandor¹ a rowerem wyœcigowym,
wybra³bym rower. Sorry, Pandoro, ale wiesz, jak jest.
   Poszliœmy na rybê z frytkami i zamówiliœmy pe³ny
zestaw – rybê, frytki, marynowane cebulki, korniszony,
zielony groszek. Dla Nigela nic nie jest zbyt kosztowne,
dostaje niesamowicie du¿e kieszonkowe. Trochê siê pow³ó-
czyliœmy, a potem wróciliœmy do domu i obejrzeliœmy
w telewizji film Wy³upiastooki potwór znów atakuje.
Kiedy powiedzia³em, ¿e potwór przypomina mi naszego

                            71
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook

Contenu connexe

Tendances

Kannka kwiecien 2017
Kannka kwiecien 2017Kannka kwiecien 2017
Kannka kwiecien 2017dorotax
 
Śmierć czeskiego psa Janusz Rudnicki - ebook
Śmierć czeskiego psa  Janusz Rudnicki - ebookŚmierć czeskiego psa  Janusz Rudnicki - ebook
Śmierć czeskiego psa Janusz Rudnicki - ebooke-booksweb.pl
 
Wiersze o misiu - autorstwa uczniów naszej szkoły.
Wiersze o  misiu - autorstwa uczniów naszej szkoły.Wiersze o  misiu - autorstwa uczniów naszej szkoły.
Wiersze o misiu - autorstwa uczniów naszej szkoły.Jolanta Tokarek
 
Kannka grudzien 2017
Kannka grudzien 2017Kannka grudzien 2017
Kannka grudzien 2017dorotax
 
Polish Saturday School employment
Polish Saturday School employment Polish Saturday School employment
Polish Saturday School employment Karolina Forbes
 

Tendances (8)

Kannka kwiecien 2017
Kannka kwiecien 2017Kannka kwiecien 2017
Kannka kwiecien 2017
 
Koty kotki koteczki
Koty kotki koteczkiKoty kotki koteczki
Koty kotki koteczki
 
Wierszyki o psach
Wierszyki o psachWierszyki o psach
Wierszyki o psach
 
Śmierć czeskiego psa Janusz Rudnicki - ebook
Śmierć czeskiego psa  Janusz Rudnicki - ebookŚmierć czeskiego psa  Janusz Rudnicki - ebook
Śmierć czeskiego psa Janusz Rudnicki - ebook
 
Oskar i-reszta
Oskar i-resztaOskar i-reszta
Oskar i-reszta
 
Wiersze o misiu - autorstwa uczniów naszej szkoły.
Wiersze o  misiu - autorstwa uczniów naszej szkoły.Wiersze o  misiu - autorstwa uczniów naszej szkoły.
Wiersze o misiu - autorstwa uczniów naszej szkoły.
 
Kannka grudzien 2017
Kannka grudzien 2017Kannka grudzien 2017
Kannka grudzien 2017
 
Polish Saturday School employment
Polish Saturday School employment Polish Saturday School employment
Polish Saturday School employment
 

Similaire à Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook

Detektyw kefirek i pierwszy trup - Małgorzata Strękowska-Zaremba - ebook
Detektyw kefirek i pierwszy trup - Małgorzata Strękowska-Zaremba - ebookDetektyw kefirek i pierwszy trup - Małgorzata Strękowska-Zaremba - ebook
Detektyw kefirek i pierwszy trup - Małgorzata Strękowska-Zaremba - ebooke-booksweb.pl
 
Amor i porywacze duchów - Liliana Fabisińska - ebook
Amor i porywacze duchów - Liliana Fabisińska - ebookAmor i porywacze duchów - Liliana Fabisińska - ebook
Amor i porywacze duchów - Liliana Fabisińska - ebooke-booksweb.pl
 
Tango ortodonto - Joanna Fabicka - ebook
Tango ortodonto - Joanna Fabicka - ebookTango ortodonto - Joanna Fabicka - ebook
Tango ortodonto - Joanna Fabicka - ebooke-booksweb.pl
 
Fałszywy trop Henning Mankell ebook
Fałszywy trop   Henning Mankell ebookFałszywy trop   Henning Mankell ebook
Fałszywy trop Henning Mankell ebooke-booksweb.pl
 
Dziennik ciężarowca - Tomasz Kwaśniewski - ebook
Dziennik ciężarowca - Tomasz Kwaśniewski - ebookDziennik ciężarowca - Tomasz Kwaśniewski - ebook
Dziennik ciężarowca - Tomasz Kwaśniewski - ebooke-booksweb.pl
 
Adrian Mole. Szczere wyznania Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Szczere wyznania   Sue Townsend ebookAdrian Mole. Szczere wyznania   Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Szczere wyznania Sue Townsend ebooke-booksweb.pl
 

Similaire à Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook (6)

Detektyw kefirek i pierwszy trup - Małgorzata Strękowska-Zaremba - ebook
Detektyw kefirek i pierwszy trup - Małgorzata Strękowska-Zaremba - ebookDetektyw kefirek i pierwszy trup - Małgorzata Strękowska-Zaremba - ebook
Detektyw kefirek i pierwszy trup - Małgorzata Strękowska-Zaremba - ebook
 
Amor i porywacze duchów - Liliana Fabisińska - ebook
Amor i porywacze duchów - Liliana Fabisińska - ebookAmor i porywacze duchów - Liliana Fabisińska - ebook
Amor i porywacze duchów - Liliana Fabisińska - ebook
 
Tango ortodonto - Joanna Fabicka - ebook
Tango ortodonto - Joanna Fabicka - ebookTango ortodonto - Joanna Fabicka - ebook
Tango ortodonto - Joanna Fabicka - ebook
 
Fałszywy trop Henning Mankell ebook
Fałszywy trop   Henning Mankell ebookFałszywy trop   Henning Mankell ebook
Fałszywy trop Henning Mankell ebook
 
Dziennik ciężarowca - Tomasz Kwaśniewski - ebook
Dziennik ciężarowca - Tomasz Kwaśniewski - ebookDziennik ciężarowca - Tomasz Kwaśniewski - ebook
Dziennik ciężarowca - Tomasz Kwaśniewski - ebook
 
Adrian Mole. Szczere wyznania Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Szczere wyznania   Sue Townsend ebookAdrian Mole. Szczere wyznania   Sue Townsend ebook
Adrian Mole. Szczere wyznania Sue Townsend ebook
 

Plus de e-booksweb.pl

Jak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebook
Jak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebookJak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebook
Jak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebooke-booksweb.pl
 
Jak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebook
Jak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebookJak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebook
Jak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebooke-booksweb.pl
 
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebookABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebooke-booksweb.pl
 
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebookŻycie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebooke-booksweb.pl
 
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebookżYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebooke-booksweb.pl
 
Zwielokrotnianie umysłu - ebook
Zwielokrotnianie umysłu - ebookZwielokrotnianie umysłu - ebook
Zwielokrotnianie umysłu - ebooke-booksweb.pl
 
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebookZrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebooke-booksweb.pl
 
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebookZostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebooke-booksweb.pl
 
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebookZnaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebooke-booksweb.pl
 
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebookZłote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebooke-booksweb.pl
 
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebookZłodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebooke-booksweb.pl
 
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebookZdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebooke-booksweb.pl
 
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebookZbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebooke-booksweb.pl
 
Zarządzanie pracą - ebook
Zarządzanie pracą - ebookZarządzanie pracą - ebook
Zarządzanie pracą - ebooke-booksweb.pl
 
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebookZakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebooke-booksweb.pl
 
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...e-booksweb.pl
 
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebook
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebookWypełnianie dokumentów ZUS - ebook
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebooke-booksweb.pl
 
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebook
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebookWymiar i rozkład czasu pracy - ebook
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebooke-booksweb.pl
 
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...e-booksweb.pl
 
Warsztaty edukacji teatralnej - ebook
Warsztaty edukacji teatralnej - ebookWarsztaty edukacji teatralnej - ebook
Warsztaty edukacji teatralnej - ebooke-booksweb.pl
 

Plus de e-booksweb.pl (20)

Jak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebook
Jak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebookJak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebook
Jak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebook
 
Jak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebook
Jak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebookJak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebook
Jak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebook
 
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebookABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
 
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebookŻycie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
 
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebookżYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
 
Zwielokrotnianie umysłu - ebook
Zwielokrotnianie umysłu - ebookZwielokrotnianie umysłu - ebook
Zwielokrotnianie umysłu - ebook
 
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebookZrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
 
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebookZostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
 
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebookZnaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
 
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebookZłote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
 
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebookZłodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
 
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebookZdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
 
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebookZbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
 
Zarządzanie pracą - ebook
Zarządzanie pracą - ebookZarządzanie pracą - ebook
Zarządzanie pracą - ebook
 
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebookZakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
 
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
 
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebook
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebookWypełnianie dokumentów ZUS - ebook
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebook
 
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebook
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebookWymiar i rozkład czasu pracy - ebook
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebook
 
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
 
Warsztaty edukacji teatralnej - ebook
Warsztaty edukacji teatralnej - ebookWarsztaty edukacji teatralnej - ebook
Warsztaty edukacji teatralnej - ebook
 

Adrian Mole. Sekretny dziennik lat 13 i 3 4 - Sue Townsend ebook

  • 1.
  • 2. Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu. Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio, e-booki .
  • 3.
  • 4. w przygotowaniu: Adrian Mole i broƒ masowego ra˝enia
  • 5.
  • 6. Tytu³ orygina³u: The Secret Diary of Adrian Mole Aged 13 3/4 Copyright © 1982 by Sue Townsend Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2003 Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2003 Wydanie II Warszawa 2005
  • 7. Dla Colina, a tak¿e dla Seana, Dana, Vicki oraz Elizabeth z mi³oœci¹ i wdziêcznoœci¹ Pawe³ek szed³ ze œciœniêtym sercem. (…) Mimo to pro- wadzi³ z matk¹ w czasie drogi zwyk³¹ pogawêdkê. Za nic na œwiecie nie przyzna³by siê jej, jak g³êboko cierpi w takich chwilach, ona zaœ domyœla³a siê tego tylko czêœciowo. D.H. Lawrence, Synowie i kochankowie, przek³ad Zofii Sroczyñskiej
  • 8.
  • 10.
  • 11. czwartek 1 stycznia, œwiêto pañstwowe w Anglii, Irlandii, Szkocji i Walii Oto moje postanowienia noworoczne: 1. Bêdê przeprowadza³ œlepców przez ulicê. 2. Bêdê wiesza³ spodnie. 3. Bêdê wk³ada³ p³yty do ok³adek. 4. Nie zacznê paliæ. 5. Przestanê wyciskaæ pryszcze. 6. Bêdê dobry dla psa. 7. Bêdê pomaga³ ubogim i niedouczonym. 8. Po wys³uchaniu odra¿aj¹cych odg³osów, które wczo- raj wieczorem dobieg³y mnie z do³u, przysiêgam tak¿e, ¿e nigdy nie wezmê do ust alkoholu. Na wczorajszym przyjêciu ojciec upi³ psa wiœniówk¹. Bêdzie mia³ za swoje, je¿eli Królewskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzêtami siê o tym dowie. Od Bo¿ego Narodzenia minê³o ju¿ osiem dni, a matka ani razu nie w³o¿y³a fartucha z zielonego lureksu, który podarowa³em jej na Gwiazdkê! W przysz³ym roku dostanie szyszki do k¹pieli! Ale¿ mam pecha! W pierwszy dzieñ Nowego Roku zrobi³ mi siê pryszcz na brodzie! 9
  • 12. pi¹tek 2 stycznia, œwiêto pañstwowe Szkocji, pe³nia ksiê¿yca Czujê siê dzisiaj fatalnie. Wszystko przez matkê, która o drugiej w nocy zaczê³a œpiewaæ My Way, stoj¹c u szczytu schodów. To po prostu pech mieæ tak¹ matkê. Ale jest na- dzieja, ¿e moi rodzice oka¿¹ siê alkoholikami. W przysz³ym roku móg³bym ju¿ byæ w domu dziecka. Pies odegra³ siê na ojcu. Podskoczy³ i str¹ci³ jego model ¿aglowca, po czym wybieg³ do ogrodu, pl¹cz¹c siê w takie- lunku. Ojciec powtarza³ w kó³ko: – Trzy miesi¹ce pracy szlag trafi³. Pryszcz na moim podbródku robi siê coraz wiêkszy. To wina matki, która nie ma pojêcia o witaminach. sobota 3 stycznia Oszalejê z niewyspania! Ojciec zabroni³ psu wchodziæ do domu, wiêc ten przez ca³¹ noc szczeka³ pod moim oknem! Ale mam pecha! Ojciec krzycza³ i g³oœno prze- klina³; jeœli nie bêdzie uwa¿a³, policja go zamknie za sianie publicznego zgorszenia. Ten pryszcz to chyba wrzód. Ale mam pecha, ¿e mi wyskoczy³ w takim widocznym miejscu. Zwróci³em matce uwagê, ¿e nie dosta³em dzisiaj witaminy C. Powiedzia³a: – To idŸ i kup sobie pomarañczê. Typowe. Nadal nie nosi fartucha z lureksu. Z radoœci¹ wrócê do szko³y. niedziela 4 stycznia, druga po Bo¿ym Narodzeniu Ojciec ma grypê. Wcale siê nie dziwiê, przy takiej diecie! Matka wysz³a w deszcz, ¿eby kupiæ mu syrop z wita- min¹ C, ale za póŸno, czego nie omieszka³em jej powie- 10
  • 13. dzieæ. I tak cud, ¿e nie dostaliœmy szkorbutu. Matka twier- dzi, ¿e nic nie widzi na moim podbródku, ale pewnie ma poczucie winy z powodu naszej diety. Pies uciek³ na ulicê, bo matka nie zamknê³a furtki. Zepsu³em ramiê gramofonu stereo. Nikt jeszcze o tym nie wie; przy odrobinie szczêœcia ojciec d³ugo bêdzie chory, a poza mn¹ tylko on go u¿ywa. Fartucha wci¹¿ ani œladu. poniedzia³ek 5 stycznia Pies nie wróci³. Jakoœ spokojniej bez niego. Matka za- dzwoni³a na policjê, ¿eby podaæ im opis, w którym pies wypad³ jeszcze gorzej ni¿ w rzeczywistoœci, kud³y na oczach i w ogóle. Moim zdaniem policja ma wa¿niejsze sprawy na g³owie ni¿ szukanie psów, na przyk³ad ³apanie morderców. Powiedzia³em to matce, ale i tak do nich za- dzwoni³a. Bêdzie mia³a za swoje, jeœli zostanie zamor- dowana z powodu psa. Ojciec wci¹¿ wyleguje siê w ³ó¿ku. Podobno jest chory, lecz zauwa¿y³em, ¿e nadal pali! Dzisiaj wpad³ Nigel. Opali³ siê podczas ferii œwi¹- tecznych. Uwa¿am, ¿e na pewno siê rozchoruje od tego angielskiego zimna. Jego rodzice pope³nili b³¹d, zabieraj¹c go za granicê. Nigel nie ma ani jednego pryszcza. wtorek 6 stycznia, œwiêto Objawienia Pañskiego (Trzech Króli), nów Pies ma niez³e k³opoty! Zrzuci³ z roweru stra¿nika, sprawdzaj¹cego parkometry, i pomiesza³ mu wszystkie mandaty. Z pewnoœci¹ teraz wszyscy wyl¹dujemy w s¹dzie. Policjant pouczy³ nas, ¿e musimy pilnowaæ psa, i zapyta³, od kiedy kuleje. Matka 11
  • 14. odpar³a, ¿e wcale nie kuleje, po czym go obejrza³a. W lewej przedniej ³apie uwiêz³a mu ma³a figurka pirata. Pies, wyraŸnie zadowolony, ¿e matka usunê³a pirata, skoczy³ na policjanta i pobrudzi³ mu mundur zab³oconymi ³apami. Matka przynios³a z kuchni œcierkê, w któr¹ przed- tem wytar³em nó¿ po d¿emie truskawkowym, wiêc mundur zacz¹³ wygl¹daæ jeszcze gorzej. W koñcu policjant poszed³ sobie. Jestem pewien, ¿e s³ysza³em, jak zakl¹³. Móg³bym z³o¿yæ na niego doniesienie. Sprawdzê w nowym s³owniku, co znaczy „Objawienie”. œroda 7 stycznia Dziœ rano przyjecha³ Nigel na nowym rowerze, wypo- sa¿onym w bidon, licznik kilometrów, szybkoœciomierz, ¿ó³te siode³ko i bardzo cienkie ko³a wyœcigowe. Taki rower marnuje siê u Nigela, który jeŸdzi tylko po zakupy i z po- wrotem. Gdyby nale¿a³ do mnie, objecha³bym na nim ca³y kraj i mia³ jakieœ prze¿ycia. Mój pryszcz czy wrzód osi¹gn¹³ szczyt wzrostu. Chyba nie mo¿e ju¿ byæ wiêkszy! Znalaz³em w s³owniku wyraz, który opisuje mojego ojca. To s y m u l a n t. Wci¹¿ le¿y w ³ó¿ku i opija siê syropem z witamin¹ C. Pies zosta³ zamkniêty w sk³adziku na wêgiel. Objawienie ma coœ wspólnego z trzema królami. Wielkie mi rzeczy! czwartek 8 stycznia Teraz matka ma grypê, co oznacza, ¿e muszê siê zajmo- waæ obojgiem rodziców. Ale mam pecha! Przez ca³y dzieñ biega³em tam i z powrotem po scho- dach. Ugotowa³em dla nich porz¹dny obiad – dwa sadzone 12
  • 15. jajka z fasol¹, a na deser kasza manna z puszki (dobrze, ¿e mia³em na sobie fartuch z zielonego lureksu, bo sadzone jajka wymknê³y siê z patelni i rozmaza³y po mojej osobie). Z trudem powstrzyma³em siê od uwag, widz¹c, ¿e rodzice niczego nie tknêli. Przecie¿ nie s¹ a¿ tak chorzy! Zanios³em wszystko psu do sk³adzika na wêgiel. Jutro przychodzi babcia, wiêc musia³em wyszorowaæ przypalone garnki, a potem zabraæ psa na spacer. Po³o¿y³em siê dopiero o wpó³ do dwunastej. Nic dziwnego, ¿e jestem niski jak na swój wiek. Postanowi³em, ¿e nie poœwiêcê siê medycynie zawo- dowo. pi¹tek 9 stycznia Przez ca³¹ noc tylko kaszel, kaszel i kaszel. Jak nie jedno, to drugie. Mogliby wykazaæ trochê zrozumienia, zwa¿yw- szy, jaki ciê¿ki mia³em dzieñ. Przysz³a babcia. Stan domu napawa j¹ obrzydzeniem. Pokaza³em jej swój pokój, gdzie zawsze panuje ³ad i po- rz¹dek. Da³a mi piêædziesi¹t pensów. Pokaza³em jej puste butelki po alkoholu w koszu na œmieci. By³a zniesma- czona. Babcia wypuœci³a psa ze sk³adzika i oznajmi³a, ¿e zamy- kaj¹c go, matka post¹pi³a okrutnie. Pies zwymiotowa³ na pod³ogê w kuchni, wiêc babcia znowu go zamknê³a. Próbowa³a wycisn¹æ mój pryszcz na brodzie, co tylko pogorszy³o jego stan. Powiedzia³em jej o zielonym fartu- chu; wyzna³a mi, ¿e co roku daje matce na Gwiazdkê nowy sweter ze stuprocentowego akrylu, a matka ani razu ¿ a d n e g o nie w³o¿y³a! 13
  • 16. sobota 10 stycznia, rano Teraz z kolei chory jest pies! Wci¹¿ wymiotuje, wiêc musia³em wezwaæ weterynarza. Matka poprosi³a, ¿ebym mu nie mówi³, ¿e pies przez dwa dni by³ zamkniêty w sk³a- dziku na wêgiel. Zaklei³em pryszcz plastrem, ¿eby nie dosta³y siê do niego zarazki z psa. Weterynarz zabra³ psa ze sob¹. Mówi, ¿e chyba ma zaparcie i musi byæ natychmiast operowany. Babcia pok³óci³a siê z matk¹ i posz³a do domu. Znalaz³a wszystkie swoje gwiazdkowe swetry pociête w torbie ze szmatami. Coœ obrzydliwego, a tylu ludzi g³oduje. Nasz s¹siad pan Lucas przyszed³ odwiedziæ matkê i ojca, którzy wci¹¿ le¿¹ w ³ó¿ku. Przyniós³ kartkê z ¿yczeniami szybkiego powrotu do zdrowia oraz kwiaty dla matki. Matka siedzia³a w poœcieli ubrana w koszulê, obna¿aj¹c¹ spory kawa³ek klatki piersiowej, i rozmawia³a z panem Lucasem obleœnym g³osem. Ojciec udawa³, ¿e œpi. Nigel przyniós³ swoje p³yty. Krêci go punk, choæ ja nie rozumiem, jaki to ma sens, skoro w ogóle nie s³ychaæ s³ów. A poza tym odnoszê wra¿enie, ¿e stajê siê intelektualist¹. To pewnie od tych wszystkich zmartwieñ. po po³udniu Poszed³em zobaczyæ, jak siê czuje pies. Jest ju¿ po ope- racji. Weterynarz pokaza³ mi plastikowy worek pe³en ró¿nych obleœnych przedmiotów, wœród których dostrzeg- ³em kawa³ek wêgla, szyszkê z choinki oraz kilku piratów z ojcowskiego ¿aglowca. Jeden z piratów wymachiwa³ szabl¹, co musia³o byæ dla psa bardzo bolesne. Teraz pies wygl¹da znacznie lepiej. Pewnie za dwa dni wróci do nas, niestety. Kiedy dotar³em do domu, ojciec k³óci³ siê z babci¹ przez telefon o puste butelki w koszu na œmieci. 14
  • 17. Pan Lucas rozmawia³ z matk¹ na górze. Po jego wyjœciu ojciec poszed³ do sypialni i zrobi³ matce awanturê. Roz- p³aka³a siê. Ojciec jest w z³ym humorze, co oznacza, ¿e lepiej siê czuje. Zaparzy³em matce herbatê, chocia¿ mnie o to nie prosi³a, ale znowu siê rozp³aka³a. Niektórym ludziom nie mo¿na dogodziæ! Pryszcz wci¹¿ narywa. niedziela 11 stycznia, pierwsza po Objawieniu Pañskim Teraz wiem na pewno, ¿e jestem intelektualist¹. Wczoraj w telewizji ogl¹da³em Malcolma Muggeridge’a i rozumia- ³em prawie ka¿dy wyraz. Wszystko siê zgadza – nieudane ¿ycie rodzinne, marna dieta, brak upodobania do muzyki punk. Chyba siê zapiszê do biblioteki i zobaczê, co z tego wyniknie. Szkoda, ¿e w naszej okolicy nie mieszkaj¹ ¿adni intelek- tualiœci. Pan Lucas co prawda nosi sztruksy, ale pracuje jako agent ubezpieczeniowy. Ale mam pecha! Pierwsza c o po Objawieniu Pañskim? poniedzia³ek 12 stycznia Pies wróci³. Ci¹gle li¿e sobie szwy, wiêc przy jedzeniu siadam do niego ty³em. Dziœ rano matka wsta³a z ³ó¿ka, ¿eby przygotowaæ psu miejsce do spania, dopóki nie wyzdrowieje. Zrobi³a je z kar- tonowego pud³a po proszkach do prania. Ojciec ostrzeg³ j¹, ¿e z tego powodu pies mo¿e zacz¹æ kichaæ, a jeœli popêkaj¹ mu szwy, weterynarz za powtórne szycie policzy nam jeszcze wiêcej. Pok³ócili siê o ten karton, a potem ojciec przyczepi³ siê do pana Lucasa. Chocia¿ nie mam pojêcia, co wspólnego ma pan Lucas z psim legowiskiem. Tajemni- cza sprawa. 15
  • 18. wtorek 13 stycznia Ojciec wróci³ do pracy. Dziêki Bogu! Nie mam pojêcia, jak matka z nim wytrzymuje. Pan Lucas przyszed³ dziœ rano, ¿eby siê dowiedzieæ, czy matce nie potrzeba pomocy. To bardzo mi³e z jego strony. Pani Lucas my³a od zewn¹trz okna ich domu. Drabina, na której sta³a, nie wygl¹da³a na zbyt bezpieczn¹. Napisa³em do Malcolma Muggeridge’a p/g BBC z zapytaniem, co robiæ, kiedy siê jest intelektualist¹. Oczekujê, ¿e szybko mi odpisze, bo pod tym wzglêdem zaczyna mi doskwieraæ samotnoœæ. Napisa³em wiersz, co zajê³o mi dwie minuty; nawet s³awnym poetom idzie to znacznie wolniej. Wiersz nosi tytu³ Kran, lecz jest bardzo g³êboki – tak naprawdê nie chodzi w nim o kran, tylko o ¿ycie i te rzeczy. Kran, napisa³ Adrian Mole Z kranu ci¹gle kapie, znowu spaæ nie mogê, Do rana nam ca³kiem zaleje pod³ogê. Nie mamy zmywarki, dywan siê zmarnuje, Nie wiem, czy na nowy ojciec zapracuje. Mo¿e siê wykoñczyæ przez tê iloœæ pracy, Tato, kup zmywarkê, wtedy bêdzie cacy! Pokaza³em go matce, ale zaczê³a siê œmiaæ. Nie jest zbyt bystra. Jeszcze nie wypra³a mi spodenek na WF, a jutro zaczyna siê szko³a. W niczym nie przypomina matek z tele- wizji. œroda 14 stycznia Zapisa³em siê do biblioteki. Wypo¿yczy³em Jak dbaæ o cerê, O powstawaniu gatunków oraz ksi¹¿kê tej baby, o której matka bez przerwy glêdzi. Ksi¹¿ka nazywa siê Duma i uprzedzenie, a napisa³a j¹ jakaœ Jane Austen. 16
  • 19. Zauwa¿y³em, ¿e mój wybór zrobi³ wra¿enie na biblio- tekarce; niewykluczone, ¿e te¿ jest intelektualistk¹, tak jak ja. Nie zwróci³a uwagi na pryszcz, wiêc mo¿e siê zmniej- szy³? Najwy¿szy czas! Pan Lucas pi³ z matk¹ kawê w kuchni. W pomieszczeniu by³o pe³no dymu. Zanosili siê œmiechem, ale urwali, kiedy wszed³em. W domu obok pani Lucas czyœci³a rynny. Odnios³em wra¿enie, ¿e jest w z³ym humorze. Ma³¿eñstwo pañstwa Lucasów chyba nie jest udane. Biedny pan Lucas! ¯aden z nauczycieli w szkole nie zauwa¿y³, ¿e sta³em siê intelektualist¹. Po¿a³uj¹, kiedy bêdê s³awny. W klasie pojawi³a siê nowa dziewczyna, siedzi ze mn¹ na geogra- fii. Jest w porz¹dku. Na imiê ma Pandora, ale lubi, jak siê na ni¹ mówi „Box”, nie pytajcie, dlaczego. Móg³bym siê w niej zakochaæ. Pora, ¿ebym siê zakocha³, w koñcu mam lat 13 i 3/4. czwartek 15 stycznia Pandora ma w³osy koloru melasy, d³ugie, takie jak po- winny byæ w³osy dziewczyny. Ma te¿ niez³¹ figurê. Widzia- ³em, jak przy grze w siatkówkê podrygiwa³a jej klatka piersiowa. Poczu³em siê dziwnie. To chyba jest to! Psu usuniêto szwy. Ugryz³ weterynarza, ale s¹dzê, ¿e jest do tego przyzwyczajony (to znaczy weterynarz; wiadomo, ¿e pies jest przyzwyczajony). Ojciec odkry³, ¿e zepsu³o siê ramiê gramofonu. Sk³a- ma³em – powiedzia³em, ¿e pies na nie naskoczy³. Ojciec zapowiedzia³, ¿e odczeka, a¿ pies dojdzie do siebie po ope- racji, a potem go skopie. Mam nadziejê, ¿e ¿artowa³. Kiedy wróci³em ze szko³y, pan Lucas znowu siedzia³ w kuchni. Matka czuje siê lepiej, wiêc nie pojmujê, po co on jeszcze przychodzi. Tajemnicza sprawa. Pani Lucas sadzi³a 17
  • 20. drzewka po ciemku. Przeczyta³em kawa³ek Dumy i uprze- dzenia; to bardzo staromodne, uwa¿am, ¿e Jane Austen powinna napisaæ coœ nowoczeœniejszego. Pies ma oczy tego samego koloru co Pandora. Dostrzeg- ³em to tylko dlatego, ¿e matka podciê³a mu kud³y. Wygl¹da gorzej ni¿ kiedykolwiek. Matka i pan Lucas naœmiewali siê z jego nowej fryzury, co nie jest zbyt mi³e, bo pies nie mo¿e pozwoliæ sobie na reakcjê, podobnie jak rodzina królewska. Idê wczeœniej do ³ó¿ka, ¿eby porozmyœlaæ o Pandorze i poæwiczyæ rozci¹ganie pleców. Przez dwa tygodnie nic nie uros³em. Zostanê kar³em, jak tak dalej pójdzie. Je¿eli pryszcz siê utrzyma, to w sobotê poradzê siê leka- rza. Nie mogê tak ¿yæ, wszyscy siê na mnie gapi¹. pi¹tek 16 stycznia Przyszed³ pan Lucas i zaproponowa³, ¿e zawiezie matkê samochodem do sklepu. Podrzucili mnie do szko³y. Z przy- jemnoœci¹ wysiad³em z samochodu, gdzie a¿ siê k³êbi³o od chichotu i dymu tytoniowego. Po drodze widzieli- œmy pani¹ Lucas, która nios³a wielkie torby z zakupami. Matka jej pomacha³a, ale pani Lucas nie mia³a czym od- machaæ. Dziœ by³a geografia, wiêc znów przez ca³¹ lekcjê siedzia- ³em z Pandor¹, która co dzieñ wygl¹da ³adniej. Powie- dzia³em, ¿e ma takie same oczy jak mój pies. Zapyta³a, jaki to pies. Odpar³em, ¿e kundel. Po¿yczy³em jej niebieski flamaster, ¿eby mog³a obry- sowaæ kontur Wysp Brytyjskich. S¹dzê, ¿e docenia moje ma³e uprzejmoœci. Zacz¹³em dzisiaj czytaæ O powstawaniu gatunków, ale ksi¹¿ka nie dorównuje serialowi telewizyjnemu. Za to poradnik Jak dbaæ o cerê to strza³ w dziesi¹tkê! Otworzy- ³em go na stronach dotycz¹cych witamin. Mam nadziejê, 18
  • 21. ¿e matka zrozumie aluzjê; ksi¹¿ka le¿y na kuchennym stole obok popielniczki, wiêc musi j¹ zauwa¿yæ. Zapisa³em siê do lekarza w sprawie pryszcza. Zrobi³ siê fioletowy. sobota 17 stycznia Dziœ rano obudzono mnie bardzo wczeœnie. Pani Lucas betonowa³a podwórko od frontu i nie mog³a wy³¹czyæ betoniarki, ¿eby beton nie zastyg³, kiedy go rozprowadza³a. Pan Lucas poda³ jej herbatê. To naprawdê dobry cz³owiek. Nigel przyszed³, ¿eby zapytaæ, czy nie wybra³bym siê do kina, ale oœwiadczy³em, ¿e nie mogê, bo idê do lekarza w sprawie pryszcza. Powiedzia³, ¿e nie widzi ¿adnego pryszcza, ale chyba przez uprzejmoœæ, bo dzisiaj pryszcz jest bardzo rozleg³y. Doktor Taylor to z pewnoœci¹ jeden z tych przepra- cowanych lekarzy, o których tyle siê czyta w prasie. Wcale nie zbada³ pryszcza, tylko powiedzia³, ¿ebym siê nie mar- twi³, po czym zapyta³, czy u nas wszystko dobrze. Opowie- dzia³em mu o fatalnych stosunkach w domu oraz o swojej marnej diecie, ale odpar³, ¿e jestem doskonale od¿ywiony i ¿e mog³oby byæ gorzej. To ma byæ s³u¿ba zdrowia? Za³atwiê sobie pracê przy rozwo¿eniu gazet i pójdê gdzieœ prywatnie. niedziela 18 stycznia, druga po Objawieniu Pañskim, w Oksfordzie zaczyna siê semestr wiosenny Pani Lucas pok³óci³a siê z moj¹ matk¹ o psa, który jakoœ wydosta³ siê z domu i zostawi³ œlady na jej œwie¿ym beto- nie. Ojciec zaproponowa³, ¿e odda psa do uœpienia, ale mat- ka zaczê³a p³akaæ, wiêc obieca³, ¿e tego nie zrobi. Awantu- rze przys³uchiwali siê wszyscy s¹siedzi, którzy akurat myli 19
  • 22. samochody na ulicy. Czasami naprawdê nienawidzê tego psa! Przypomnia³o mi siê, ¿e postanowi³em pomagaæ ubogim i niedouczonym, wiêc zanios³em swoje roczniki pisemka „Beano” niezamo¿nej rodzinie, mieszkaj¹cej na s¹siedniej ulicy. Wiem, ¿e s¹ biedni, bo maj¹ tylko czarno-bia³y tele- wizor. Drzwi otworzy³ mi jakiœ ch³opak, lecz gdy wyjaœ- ni³em, po co przyszed³em, spojrza³ na roczniki, oznajmi³: – Czyta³em to! – i zatrzasn¹³ mi drzwi przed nosem. Tak siê koñczy pomaganie ubogim! poniedzia³ek 19 stycznia Przy³¹czy³em siê do szkolnej grupy o nazwie Mi³osierni Samarytanie. Chodzimy po okolicy z pomoc¹ i w ogóle. Dziêki temu w poniedzia³ki po po³udniu omija nas matma. Dzisiaj rozdzielaliœmy zadania. Mnie skierowano do sekcji emerytów, a Nigelowi dosta³o siê obleœne zajêcie – musi opiekowaæ siê ma³ymi dzieæmi podczas zabaw. Zemdli³o go jak kota. Nie mogê siê doczekaæ nastêpnego poniedzia³ku. Dosta- nê kasetê, ¿eby nagraæ opowieœci staruszków o wojnie i temu podobnych rzeczach. Miejmy nadziejê, ¿e przydziel¹ mi kogoœ z dobr¹ pamiêci¹. Pies znów by³ u weterynarza. Beton przyklei³ mu siê do ³ap; nic dziwnego, ¿e w nocy tak ha³asowa³ na scho- dach. Dziœ przy obiedzie w szkole Pandora uœmiechnê³a siê do mnie, lecz w³aœnie d³awi³em siê chrz¹stk¹, wiêc nie mog- ³em odwzajemniæ uœmiechu. Ale mam pecha! 20
  • 23. wtorek 20 stycznia, pe³nia ksiê¿yca Matka szuka pracy! Teraz ju¿ na pewno skoñczê jako m³odociany prze- stêpca, wa³êsaj¹cy siê po ulicach i w ogóle. Co zrobiê w ferie? Bêdê przesiadywa³ w pralni samoobs³ugowej, ¿eby siê ogrzaæ? Albo zostanê dzieciakiem z kluczem na szyi, cokolwiek to oznacza? I kto zajmie siê psem? Co bêdê jad³ przez ca³y dzieñ? Bêdê musia³ siê od¿ywiaæ chrupkami i s³odyczami, od których zrujnujê sobie cerê i wypadn¹ mi zêby. Uwa¿am, ¿e matka zachowuje siê bardzo samolubnie. A w pracy i tak siê nie sprawdzi – nie jest zbyt bystra i za du¿o pije w œwiêta Bo¿ego Narodzenia. Zadzwoni³em do babci, ¿eby siê jej poskar¿yæ. Pocie- szy³a mnie, ¿e w wakacje bêdê móg³ mieszkaæ u niej, a po po³udniu chodziæ na spotkania w Klubie Seniora i tak dalej. Teraz ¿a³ujê, ¿e zadzwoni³em. Na przerwie odby³o siê zebranie Samarytan. Podzie- liliœmy siê emerytami. Mnie dosta³ siê staruszek, niejaki Bert Baxter, który ma osiemdziesi¹t dziewiêæ lat, wiêc pewnie nie bêdê siê nim d³ugo zajmowa³. Jutro idê do niego w odwiedziny. Mam nadziejê, ¿e nie trzyma psa. Nie znoszê psów. Albo s¹ u weterynarza, albo stoj¹ i zas³aniaj¹ tele- wizor. œroda 21 stycznia Pañstwo Lucas siê rozwodz¹! S¹ pierwsi na naszej ulicy. Matka posz³a pocieszyæ pana Lucasa. Musia³ byæ bardzo zdenerwowany, bo kiedy ojciec wróci³ z pracy, wci¹¿ jeszcze tam siedzia³a. Pani Lucas pojecha³a gdzieœ taksów- k¹. Chyba odesz³a na zawsze, bo zabra³a ze sob¹ komplet kluczy francuskich. Biedny pan Lucas, teraz bêdzie musia³ sam sobie robiæ pranie i w ogóle. 21
  • 24. Ojciec przygotowa³ podwieczorek. Jedliœmy ry¿ z curry z torebek; to wszystko, co znaleŸliœmy w lodówce, jeœli nie liczyæ torby z czymœ zielonym, od czego odpad³a etykieta. Ojciec za¿artowa³, ¿e wyœle to coœ do sanepidu. Matka jakoœ siê nie œmia³a; mo¿e rozmyœla³a o biednym panu Lucasie, który zosta³ ca³kiem sam. Po podwieczorku poszed³em odwiedziæ starego pana Baxtera. Ojciec mnie podrzuci³ w drodze na mecz badmin- tona. Dom pana Baxtera trudno dostrzec z ulicy, jest ca³y obroœniêty ¿ywop³otem z ligustru. Kiedy zapuka³em, w œrodku zawarcza³ pies, który zacz¹³ skakaæ do otworu na listy. Zanim uciek³em, dobieg³ mnie brzêk przewraca- nych butelek i mêski g³os ciskaj¹cy przekleñstwa. Mam nadziejê, ¿e pomyli³em adres. W drodze powrotnej spotka³em Nigela. Powiedzia³ mi, ¿e ojciec Pandory jest mleczarzem! Trochê siê do niej znie- chêci³em. Kiedy wróci³em, nikogo nie by³o w domu, wiêc nakarmi- ³em psa, obejrza³em pryszcz i poszed³em spaæ. czwartek 22 stycznia To ohydne k³amstwo, ¿e ojciec Pandory jest mlecza- rzem! Pracuje w mleczarni jako ksiêgowy. Pandora mówi, ¿e jeœli Nigel nadal bêdzie j¹ szkalowa³, to mu przy³o¿y. Znowu jestem w niej zakochany. Nigel zaprosi³ mnie jutro do klubu m³odzie¿owego na dyskotekê, zorganizowan¹ w celu zdobycia funduszy na no- we pi³eczki do ping-ponga. Nie wiem, czy pójdê, bo Nigel w weekendy jest punkiem. Jego matka na to pozwala, pod warunkiem ¿e Nigel wk³ada siatkow¹ koszulkê pod T-shirt z symbolami sado-maso. Matka wybiera siê na rozmowê w sprawie pracy. Bez przerwy æwiczy maszynopisanie, wiêc nie ma czasu goto- 22
  • 25. waæ. Co bêdzie, je¿eli naprawdê dostanie tê posadê? Ojciec stanowczo powinien zrobiæ z tym porz¹dek, zanim nasza rodzina siê rozpadnie. pi¹tek 23 stycznia Nigdy wiêcej nie pójdê do dyskoteki. Oprócz mnie i dzia³acza m³odzie¿owego Ricka Lemona byli tam sami punkowcy. Nigel przez ca³¹ noc siê popisywa³. Skoñczy³o siê tym, ¿e wpi¹³ sobie agrafkê w ucho, po czym mój ojciec musia³ go zawieŸæ do szpitala naszym samochodem. Rodzi- ce Nigela nie posiadaj¹ samochodu – jego ojciec ma w g³owie stalow¹ p³ytkê, a matka mierzy zaledwie pó³tora metra. W gruncie rzeczy, nic dziwnego, ¿e Nigel okaza³ siê taki wredny, skoro jego rodzicami s¹ maniak i karlica. Wci¹¿ brak wieœci od Malcolma Muggeridge’a. Mo¿e jest w z³ym nastroju? Intelektualiœci tacy jak on i ja czêsto miewaj¹ depresjê. Zwykli ludzie nas nie rozumiej¹ i mówi¹, ¿e siê d¹samy, ale to nieprawda. Pandora posz³a do szpitala odwiedziæ Nigela. Dosta³ od agrafki lekkiego zaka¿enia. Pandora s¹dzi, ¿e Nigel jest niesamowicie odwa¿ny; ja s¹dzê, ¿e jest niesamowicie g³upi. Z powodu beznadziejnego maszynopisania matki przez ca³y dzieñ bola³a mnie g³owa, ale nie narzekam. Teraz ju¿ muszê po³o¿yæ siê spaæ. Jutro mam iœæ z wizyt¹ do Berta Baxtera. Adres okaza³ siê w³aœciwy, NIESTETY! sobota 24 stycznia Dzisiaj by³ najgorszy dzieñ mojego ¿ycia. Matka dosta³a posadê jako beznadziejna maszynistka w firmie ubezpie- czeniowej! Zaczyna od poniedzia³ku! Pan Lucas, który pracuje w tej samej firmie, bêdzie j¹ codziennie podwozi³. 23
  • 26. Ojciec siê z³oœci – s¹dzi, ¿e wysiada mu g³owica. Co najgorsze, Bert Baxter wcale nie jest mi³ym emery- tem! Pije, pali i ma owczarka alzackiego imieniem Szabla, który siedzia³ zamkniêty w kuchni przez ca³y czas, gdy strzyg³em potê¿ny ¿ywop³ot, lecz ani na chwilê nie przestawa³ warczeæ. A co ju¿ zupe³nie najgorsze, Pandora umówi³a siê z Nigelem!!! Chyba ju¿ nigdy nie otrz¹snê siê z szoku. niedziela 25 stycznia, trzecia po Objawieniu Pañskim 10.00 Jestem wrêcz chory ze zmartwienia i za s³aby, ¿eby du¿o pisaæ. Nikt nawet nie zauwa¿y³, ¿e nie jad³em œniadania. 14.00 W po³udnie za¿y³em dwie aspiryny dla dzieci, co tro- chê podnios³o mnie na duchu. Niewykluczone, ¿e kiedy bêdê s³awny i mój dziennik zostanie odkryty, ludzie wresz- cie pojm¹, jaka to udrêka byæ nieodkrytym intelektualist¹ w wieku lat 13 i 3/4. 18.00 Pandoro! Moja utracona mi³oœci! Nigdy ju¿ nie pog³aszczê twych w³osów barwy melasy! (Ale mój niebieski flamaster jest wci¹¿ do twej dyspozycji.) 20.00 Pandoro! Pandoro! Pandoro! 22.00 Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? 24
  • 27. pó³noc Zjad³em kanapkê z past¹ z krabów i mandarynkê sat- suma (ze wzglêdu na cerê). Czujê siê trochê lepiej. Mam na- dziejê, ¿e Nigel spadnie z roweru i jakaœ ciê¿arówka rozje- dzie go na placek. Nigdy wiêcej siê do niego nie odezwê. Wiedzia³, ¿e siê kocham w Pandorze! Gdybym na Gwiazd- kê dosta³ rower wyœcigowy, a nie parszywy cyfrowy budzik z radiem stereo, to wszystko by siê nie wydarzy³o. poniedzia³ek 26 stycznia Musia³em opuœciæ ³o¿e boleœci, ¿eby przed pójœciem do szko³y odwiedziæ Berta Baxtera. Czu³em siê tak s³abo, ¿e szed³em tam ca³e wieki, od czasu do czasu zatrzymu- j¹c siê, aby odpocz¹æ, jednak dziêki pomocy starszej pani z d³ugim czarnym w¹sem jakoœ uda³o mi siê dotrzeæ do drzwi wejœciowych. Bert Baxter le¿a³ jeszcze w ³ó¿ku, ale rzuci³ mi klucze przez okno. Kiedy dosta³em siê do œrod- ka, zamkniêty w sypialni Szabla zacz¹³ warczeæ i wyda- waæ odg³osy, jakby rozszarpywa³ rêczniki albo coœ w tym rodzaju. Bert Baxter le¿a³ w ohydnym bar³ogu z papierosem w ustach. W pokoju paskudnie cuchnê³o, myœlê, ¿e z po- wodu samego Berta. Poœciel wygl¹da³a jak zalana krwi¹, ale Bert wyjaœni³, ¿e to przez kanapki z burakami, które jada tu¿ przed zaœniêciem. To by³ najobskurniejszy pokój, jaki kiedykolwiek widzia³em (a przecie¿ nêdza nie jest mi obca). Bert Baxter wrêczy³ mi dziesiêcio- pensówkê i poprosi³, ¿ebym kupi³ mu w kiosku „Morning Star”. A wiêc na domiar z³ego jest komunist¹! Zazwyczaj gazetê przynosi mu Szabla, który teraz za karê pozostaje w zamkniêciu, bo pogryz³ zlewozmywak. Kioskarz kaza³ mi oddaæ Bertowi Baxterowi rachu- nek (za gazety jest winien ¤31,97), lecz gdy to uczyni³em, 25
  • 28. Bert Baxter oœwiadczy³: – Lizusowaty gnojek w patrza³- kach! – po czym podar³ rachunek, zanosz¹c siê œmiechem. Nie zd¹¿y³em do szko³y, wiêc musia³em iœæ do sekretariatu, ¿eby mnie wpisano do ksi¹¿ki spóŸnieñ. Oto, jak mi siê odwdziêczaj¹ za to, ¿e jestem Mi³osiernym Samarytani- nem! A w dodatku musia³em odbêbniæ matmê! Widzia³em Pandorê i Nigela, stoj¹cych blisko siebie w kolejce po obiad, lecz postanowi³em ich zignorowaæ. Pan Lucas wskutek opuszczenia po³o¿y³ siê do ³ó¿ka. Matka zajmuje siê nim po pracy. Jest jedyn¹ osob¹, z któr¹ pan Lucas chce siê widywaæ. Kiedy wiêc matka znajdzie czas, by zaj¹æ siê mn¹ i ojcem? Ojciec siê obrazi³. Pewnie jest zazdrosny, ¿e pan Lucas nie chce widywaæ siê z n i m. pó³noc Dobranoc, Pandoro, moje melasow³ose kochanie. XXXXXXXXX wtorek 27 stycznia Dzisiaj na zajêciach ze sztuki by³o niesamowicie fajnie. Namalowa³em samotnego ch³opca, stoj¹cego na moœcie. Ten ch³opiec w³aœnie utraci³ sw¹ pierwsz¹ mi³oœæ na rzecz by³ego najlepszego przyjaciela. By³y najlepszy przyjaciel walczy³ o ¿ycie we wzburzonym nurcie rzeki, a ch³opiec przygl¹da³ siê, jak tonie. By³y najlepszy przyjaciel trochê przypomina³ Nigela, a ch³opiec by³ odrobinê podobny do mnie. Pani Fossington-Gore powiedzia³a, ¿e w moim obrazie „jest g³êbia”. W rzece te¿! Ha! Ha! Ha! 26
  • 29. œroda 28 stycznia Obudzi³em siê lekko przeziêbiony. Poprosi³em matkê, ¿eby napisa³a mi zwolnienie z WF-u, ale oznajmi³a, ¿e nie zamierza pieœciæ siê ze mn¹ ani dnia d³u¿ej! Ciekawe, czy ona lubi³aby biegaæ po b³ocie na boisku w marzn¹cej m¿awce, ubrana tylko w koszulkê i szorty gimnastyczne? Kiedy w zesz³ym roku przysz³a popatrzeæ na „wyœcig na trzech nogach”, w którym bra³em udzia³, w³o¿y³a futro o r a z okry³a nogi kocem, o r a z to by³ czerwiec! Tak czy owak, teraz ¿a³uje swej decyzji, bo graliœmy w rugby i tak zab³oci³em strój, ¿e zatka³a siê rura odp³ywowa od pralki! Zadzwoni³ weterynarz, ¿¹daj¹c, abyœmy zabrali psa z jego gabinetu, gdzie przebywa ju¿ od dziewiêciu dni. Ojciec twierdzi, ¿e bêdzie musia³ zaczekaæ do jutrzejszej wyp³aty. Weterynarz przyjmuje wy³¹cznie gotówkê, a oj- ciec nie ma ani grosza. Pandoro! Dlaczego? czwartek 29 stycznia G³upi pies wróci³. Nie wyjdê z nim na spacer, dopóki nie odroœnie mu sierœæ na ogolonych ³apach. Ojciec przy- szed³ od weterynarza blady, bez przerwy powtarza³: „To wyrzucone pieni¹dze”. Zapowiedzia³ te¿, ¿e odt¹d pies bêdzie dostawa³ wy³¹cznie resztki z jego (ojca) talerza. To oznacza, ¿e pies wkrótce zdechnie z g³odu. pi¹tek 30 stycznia Ten wstrêtny komuch Bert Baxter zadzwoni³ do szko³y, ¿eby siê poskar¿yæ, ¿e zostawi³em sekator na deszczu! Twierdzi, ¿e ca³kowicie zardzewia³, i ¿¹da odszkodowa- nia. Powiedzia³em panu Scrutonowi, który jest naszym dyrektorem, ¿e sekator ju¿ przedtem by³ zardzewia³y, ale 27
  • 30. widzê, ¿e pan Scruton mi nie wierzy. Uraczy³ mnie tyrad¹ o tym, jak trudno jest starym ludziom zwi¹zaæ koniec z koñcem, po czym kaza³ mi wróciæ do Berta Baxtera, ¿eby wyczyœciæ oraz naostrzyæ sekator. Chcia³em mu opowie- dzieæ, jaki Bert Baxter jest okropny, ale pan Scruton ma w sobie coœ, od czego robi siê pusto w g³owie. To chyba przez te jego oczy, które wyba³usza, kiedy siê wœcieka. Id¹c do Berta Baxtera, zobaczy³em matkê, która wycho- dzi³a od bukmachera w towarzystwie pana Lucasa. Macha- ³em i wo³a³em do nich, ale chyba mnie nie zauwa¿yli. Cieszê siê, ¿e pan Lucas lepiej siê czuje. Bert Baxter nie otworzy³ mi drzwi. Mo¿e ju¿ umar³? Pandoro, dziecino, wci¹¿ o tobie myœlê. sobota 31 stycznia Ju¿ prawie luty, a ja nie mam komu wys³aæ kartki na walentynki. niedziela 1 lutego, czwarta po Objawieniu Pañskim Wczoraj póŸnym wieczorem z do³u dobieg³y mnie okropne wrzaski. Przewróci³ siê kosz na œmieci w kuchni i ktoœ bez przerwy trzaska³ tylnymi drzwiami. Szkoda, ¿e moi rodzice nie s¹ bardziej wra¿liwi; mam za sob¹ prze¿ycia emocjonalne i muszê siê wysypiaæ. Có¿, trudno oczekiwaæ, by zrozumieli, co to znaczy byæ zakochanym. S¹ ma³¿eñstwem od czternastu i pó³ roku. Po po³udniu poszed³em do Berta Baxtera, ale dziêki Bogu pojecha³ do Skegness z Klubem Seniora. Szabla wygl¹da³ przez okno bawialni, wiêc pokaza³em mu gest Kozakiewicza. Mam nadziejê, ¿e go nie zapamiêta. 28
  • 31. poniedzia³ek 2 lutego, Matki Boskiej Gromnicznej Pani Lucas wróci³a! Widzia³em, jak wyrywa³a z ziemi drzewa i krzewy, po czym za³adowa³a je do furgonetki, schowa³a narzêdzia i odjecha³a. Z boku furgonetki widnia³ napis „Schronienie Kobiet”. Pan Lucas przyszed³ pogadaæ z matk¹. Zszed³em na dó³, ¿eby siê z nim przywitaæ, ale ze zdenerwowania nie zwróci³ na mnie uwagi. Zapyta³em matkê, czy mog³aby dziœ wróciæ wczeœniej z pracy, bo mam dosyæ czekania na podwieczorek. Nie wróci³a. Nigel zosta³ wyrzucony ze sto³ówki za przekleñstwa pod adresem zupy z wk³adk¹. Powiedzia³, ¿e to „sama cholerna zupa i ¿adnej wk³adki”. Uwa¿am, ¿e pani Leech mia³a ca³kowit¹ racjê, ¿e go wyrzuci³a – w koñcu dzia³o siê to przy pierwszoklasistach! My, trzecioklasiœci, musimy dawaæ im przyk³ad. Pandora przygotowa³a list protes- tacyjny w sprawie zupy, lecz nie zamierzam go podpisy- waæ. Dziœ by³ dzieñ Mi³osiernego Samarytanina, wiêc znowu musia³em iœæ do Berta Baxtera. Ale za to unikn¹³em spraw- dzianu z algebry! Ha! Ha! Ha! Bert podarowa³ mi laseczkê wykonan¹ z t³ucznia ze Skegness oraz przeprosi³, ¿e na- skar¿y³ w szkole z powodu sekatora. Powiedzia³, ¿e czu³ siê samotny i chcia³ us³yszeæ jakiœ ludzki g³os. Ja tam nie zadzwoni³bym do naszej szko³y, gdybym by³ najsamot- niejsz¹ osob¹ na œwiecie. Lepiej ju¿ zadzwoniæ do zega- rynki; ona siê odzywa co dziesiêæ sekund. wtorek 3 lutego Matka od wielu dni nie sprz¹ta. Chodzi do pracy, pocie- sza pana Lucasa, czyta i pali, to wszystko. G³owica w samo- chodzie ojca ostatecznie wysiad³a. Musia³em mu pokazaæ, w którym miejscu wsi¹œæ w autobus do miasta. ¯eby czter- dziestoletni mê¿czyzna nie wiedzia³, gdzie jest przystanek 29
  • 32. autobusowy! Ojciec wygl¹da³ tak niechlujnie, ¿e wstydzi- ³em siê z nim staæ; ucieszy³em siê, kiedy przyjecha³ auto- bus. Krzykn¹³em jeszcze, ¿e na dole nie wolno paliæ, ale tylko mi pomacha³, po czym natychmiast zapali³ papierosa. Za to grozi piêædziesi¹t funtów grzywny! Gdybym to ja zarz¹dza³ autobusami, kaza³bym ka¿demu palaczowi zap³a- ciæ tysi¹c funtów, a w dodatku zjeœæ dwadzieœcia wood- bine’ów. Matka czyta Kobiecego eunucha Germaine Greer. Twierdzi, ¿e to ksi¹¿ka, która mo¿e odmieniæ ¿ycie. Mojego jakoœ nie odmieni³a, ale ja tylko zerkn¹³em do œrodka. Pe³no w niej nieprzyzwoitych wyrazów. œroda 4 lutego, pe³nia Mia³em pierwsz¹ nocn¹ zmazê! A jednak w kwestii Kobiecego eunucha matka mia³a racjê – ta ksi¹¿ka odmie- ni³a moje ¿ycie. Pryszcz siê zmniejszy³. czwartek 5 lutego Matka kupi³a sobie kombinezon, taki jakie nosz¹ mala- rze i dekoratorzy. Odznaczaj¹ siê pod nim majtki – mam nadziejê, ¿e nie wyjdzie w tym stroju na ulicê. Jutro matka zamierza przek³uæ sobie uszy. Chyba robi siê rozrzutna. Matka Nigela jest rozrzutna – co tydzieñ kupuje pantofle na obcasach, wiêc bez przerwy dostaj¹ zawiadomienia, ¿e odcinaj¹ im elektrycznoœæ i w ogóle. Chcia³bym wiedzieæ, gdzie siê podziewa dodatek rodzin- ny. Wed³ug prawa nale¿y siê on mnie. Jutro zapytam o to matkê. 30
  • 33. pi¹tek 6 lutego, wst¹pienie królowej na tron, 1952 rok Parszywie jest mieæ pracuj¹c¹ matkê. Wpada z wielkimi torbami zakupów, robi podwieczorek, po czym siê miota, ¿eby czym prêdzej siê wysztafirowaæ. Ale nadal nie sprz¹ta, tylko pociesza pana Lucasa. O ile wiem, plasterek bekonu miêdzy kuchenk¹ i lodówk¹ le¿y ju¿ trzy dni! Zapyta³em j¹ dzisiaj o dodatek rodzinny. Rozeœmia³a siê i odpar³a, ¿e kupuje za niego d¿in i papierosy. Bêdzie mia³a za swoje, kiedy opieka spo³eczna siê o tym dowie! sobota 7 lutego Matka i ojciec krzyczeli na siebie przez kilka godzin bez przerwy. Zaczê³o siê od plasterka bekonu obok lodów- ki, po czym zmienili temat i zaczêli mówiæ o kosztach naprawy samochodu ojca. Poszed³em na górê i w³¹czy³em p³ytê Abby, ¿eby tego nie s³uchaæ. Ojciec mia³ czelnoœæ z trzaskiem wtargn¹æ do mego pokoju i za¿¹daæ, bym przyciszy³ gramofon! Przyciszy³em, ale kiedy zszed³ na dó³, znowu zrobi³em g³oœniej. Nikt nie ugotowa³ obiadu, wiêc poszed³em do chiñskiej frytkarni, gdzie kupi³em torbê frytek i opakowanie sosu sojowego. Zjad³em je pod wiat¹ przystanku autobusowego, a potem w³óczy³em siê smutny po mieœcie. Wróci³em do domu. Nakarmi³em psa. Poczyta³em trochê Kobiecego eunucha. Poczu³em siê dziwnie. Poszed³em spaæ. niedziela 8 lutego, pi¹ta po Objawieniu Pañskim Ojciec przyszed³ rano do mojej sypialni, mówi¹c, ¿e chce pogadaæ. Obejrza³ album z wycinkami o Kevinie Kee- ganie, scyzorykiem przykrêci³ ga³kê do drzwi od szafy, po czym zapyta³ o szko³ê. Nastêpnie oznajmi³, ¿e przy- kro mu z powodu wczorajszej awantury, i wyjaœni³, ¿e 31
  • 34. „przechodz¹ z matk¹ z³y okres”. Chcia³ siê dowiedzieæ, czy mam coœ do powiedzenia. Powiedzia³em, ¿e jest mi winien trzydzieœci dwa pensy za chiñskie frytki z sosem sojowym. Da³ mi funta – szeœædziesi¹t osiem pensów czystego zysku! poniedzia³ek 9 lutego Dziœ rano pod dom pañstwa Lucasów podjecha³a ciê- ¿arówka firmy przeprowadzkowej. Pani Lucas z jakimiœ kobietami wynosi³a z domu meble i stawia³a je na chodniku, a pan Lucas w tym czasie wygl¹da³ z okna sypialni. Robi³ wra¿enie wystraszonego. Pani Lucas rozeœmia³a siê i wska- za³a go palcem, a pozosta³e kobiety zaczê³y siê œmiaæ i zaœpiewa³y: Sk¹d on siê wzi¹³, taki œliczny? Matka zadzwoni³a do pana Lucasa i zapyta³a, czy dobrze siê czuje. Pan Lucas odpar³, ¿e dziœ nie pójdzie do pracy, bo musi broniæ p³yt i sprzêtu stereo przed swoj¹ ¿on¹. Ojciec pomóg³ pani Lucas za³adowaæ na ciê¿arówkê kuchenkê gazow¹, a potem wraz z matk¹ poszli pieszo na przystanek. Wola³em iœæ z ty³u – matka mia³a d³ugie, zwisaj¹ce kolczyki, ojciec zaœ spodnie z mankietami. Kiedy zaczêli siê k³óciæ, przeszed³em na drug¹ stronê ulicy i dotar³em do szko³y okrê¿n¹, d³u¿sz¹ drog¹. Dzisiaj u Berta Baxtera by³o fajnie. Opowiada³ mi o I wojnie œwiatowej. Podobno Biblia, któr¹ zawsze nosi³ w kieszonce na piersi, ocali³a mu ¿ycie. Pokaza³ mi tê Bibliê. Zosta³a wydrukowana w 1956 roku. Chyba Bert ma pocz¹tki starczej demencji. Pandoro! Wci¹¿ mnie drêczy wspomnienie o tobie! wtorek 10 lutego Pan Lucas zamieszka u nas, dopóki nie kupi sobie nowych mebli. 32
  • 35. Ojciec wyjecha³ do Matlock, ¿eby spróbowaæ sprzedaæ wielkiemu hotelowi piece elektryczne. Nasz gazowy bojler ca³kiem wysiad³. W domu panuje lodowate zimno. œroda 11 lutego, pierwsza kwadra Ojciec zadzwoni³ z Matlock, ¿e nie zdo³a wróciæ na noc do domu, bo zgubi³ kartê kredytow¹, wiêc matka i pan Lucas przez ca³¹ noc usi³owali naprawiæ bojler. O dziesi¹tej wieczorem zszed³em na dó³, ¿eby ich zapytaæ, czy nie potrzebuj¹ pomocy, ale drzwi od kuchni siê zaciê³y. Pan Lucas zawo³a³ do mnie, ¿e nie mo¿e otworzyæ, gdy¿ akurat jest w kluczowym momencie, a matka mu pomaga i ma pe³- ne rêce roboty. czwartek 12 lutego, urodziny Lincolna Wieczorem nakry³em w ³azience matkê zajêt¹ farbowa- niem w³osów. To dla mnie ca³kowity szok. Przez lat trzy- naœcie i trzy czwarte ¿y³em w przekonaniu, ¿e moja matka jest ruda, a teraz siê okazuje, ¿e ma w³osy jasnobr¹zowe! Matka poprosi³a, bym nie mówi³ nic ojcu. Ma³¿eñstwo moich rodziców musi byæ naprawdê w kiepskim stanie! Jestem ciekaw, czy on wie, ¿e ona nosi wk³adki do biusto- nosza? Co prawda nie suszy ich na sznurku, ale zauwa- ¿y³em, ¿e wepchnê³a je do szafki na bieliznê przy samej œciance. Zastanawiam siê, jakie jeszcze tajemnice skrywa moja matka? pi¹tek 13 lutego Zaiste, by³ to dla mnie nieszczêœliwy dzieñ! Pandora ju¿ nie siedzi ze mn¹ na geografii. Zast¹pi³ j¹ Barry Kent. Bez przerwy ode mnie przepisuje i dmucha 33
  • 36. mi w ucho gum¹ balonów¹. Poskar¿y³em siê pannie Elf, ale ona równie¿ boi siê Barry’ego, wiêc ani s³owem nie zwróci³a mu uwagi. Pandora wygl¹da³a rozkosznie w spódnicy z rozciêciem, obna¿aj¹cym nogi. Ma strup na kolanie. Owinê³a ramiê pi³karskim szalikiem Nigela, ale panna Elf kaza³a jej go zdj¹æ. Panna Elf nie boi siê Pandory. Wys³a³em jej kartkê walentynkow¹ (Pandorze, nie pannie Elf). sobota 14 lutego, dzieñ œw. Walentego Dosta³em tylko jedn¹ kartkê z ¿yczeniami, lecz widnieje na niej pismo matki, wiêc to siê nie liczy. Matce przys³ano ogromn¹ walentynkê, tak wielk¹, ¿e furgonetka pocztowa musia³a podjechaæ pod same drzwi. Matka okropnie siê zaczerwieni³a, kiedy rozerwa³a kopertê. Kartka by³a niesa- mowicie fajna; przedstawia³a jedwabnego s³onia, który trzyma³ tr¹b¹ bukiet plastikowych kwiatów, a z jego pasz- czy wychodzi³ balonik ze s³owami: „Czeœæ, s³odka! Nigdy Ciê nie zapomnê!” Nie by³o ¿adnego podpisu, tylko serce z imieniem „Pauline” poœrodku. Od ojca przysz³a bardzo ma³a karteczka z bukiecikiem fioletowych kwiatków i napi- sem: „Spróbujmy jeszcze raz”. Oto wiersz, który do³¹czy³em do ¿yczeñ dla Pandory: Pandoro! Pandoro! Wielbiê ciê z pokor¹! To proœba namiêtna – Nie b¹dŸ obojêtna! Napisa³em go lew¹ rêk¹, ¿eby siê nie domyœli³a, ¿e to ode mnie. 34
  • 37. niedziela 15 lutego, siedemdziesi¹tnica Wczoraj pan Lucas wróci³ do swego pustego domu. Pewnie mia³ ju¿ dosyæ awantur o kartkê walentynkow¹ ze s³oniem. Powiedzia³em ojcu, ¿e matka nic nie poradzi na to, ¿e jakiœ mê¿czyzna potajemnie j¹ adoruje. Ojciec rozeœmia³ siê paskudnie i oœwiadczy³: – Synu, musisz siê jeszcze du¿o nauczyæ. W porze obiadu wynios³em siê do babci, która ugotowa³a mi porz¹dny niedzielny posi³ek z sosem i oddzieln¹ porcj¹ wo³owiny w cieœcie. A poza tym babcia nigdy nie jest zbyt zajêta, ¿eby zrobiæ prawdziwy budyñ. Zabra³em ze sob¹ psa, wiêc po obiedzie wszyscy poszli- œmy na popo³udniow¹ przechadzkê, ¿eby nam siê w brzu- chach u³o¿y³o. Od czasu awantury o swetry babcia nie odzywa siê do mamy. Powiada, ¿e „jej noga nigdy wiêcej tam nie po- stanie!”. Zapyta³a mnie, czy wierzê w ¿ycie po œmierci. Odpar³em, ¿e nie, na co babcia oznajmi³a, ¿e wst¹pi³a do Koœcio³a spirytualistów. Podobno s³ysza³a, jak dziadek rozprawia o rabarbarze. Dziadek od czterech lat nie ¿yje!!! W œrodê babcia znowu spróbuje nawi¹zaæ z nim kontakt. Poprosi³a, ¿ebym z ni¹ poszed³; mówi, ¿e roztaczam wokó³ siebie aurê. Pies ud³awi³ siê koœci¹ kurczaka, ale odwróciliœmy go g³ow¹ w dó³ i waliliœmy dot¹d, a¿ koœæ wypad³a. Zostawi- ³em go u babci, ¿eby doszed³ do siebie po tych przejœciach. Szuka³em has³a „siedemdziesi¹tnica” w kieszonkowym s³owniku, ale go nie znalaz³em. Jutro zajrzê do s³ownika w szkole. D³ugo le¿a³em bezsennie, rozmyœlaj¹c o Bogu, ¯yciu, Œmierci i Pandorze. 35
  • 38. poniedzia³ek 16 lutego, obchody urodzin Washingtona List z BBC!!!!! Bia³a, pod³u¿na koperta z czerwonymi, grubymi literami „BBC” oraz moim nazwiskiem i adresem! Czy¿ to mo¿liwe, ¿e moje wiersze siê spodoba³y? Niestety, ach, niestety. Ale napisa³ do mnie facet nazwiskiem John Tydeman: Drogi Adrianie Mole, dziêkujemy za wiersze, które przys³a³eœ do BBC i które nie wiedzieæ czemu wyl¹dowa³y na moim biurku. Przeczy- ta³em je z zainteresowaniem i muszê powiedzieæ, ¿e zwa- ¿ywszy Twój niedojrza³y wiek, s¹ doœæ obiecuj¹ce. Na razie jednak nie s¹ tak wartoœciowe, byœmy mogli rozwa¿aæ zaprezentowanie ich w którymœ z bie¿¹cych programów o poezji. Czy myœla³eœ o tym, by zamieœciæ je w gazetce szkolnej albo czasopiœmie parafialnym (jeœli macie tako- we)? Je¿eli zechcesz w przysz³oœci proponowaæ swe utwory BBC, podpowiadam, abyœ przepisywa³ je na maszynie i zatrzymywa³ sobie kopiê, gdy¿ zazwyczaj nie rozpatrujemy rêkopisów. Pomimo pozorów schludnoœci mia³em pewne trudnoœci z odczytaniem wszystkich s³ów, zw³aszcza w za- koñczeniu wiersza zatytu³owanego Kran, gdzie pojawia siê paskudna plama, od której rozmaza³ siê atrament. (Kleks od herbaty czy od ³ez? Niew¹tpliwie „twój zlew przelewa siê”!) Skoro naprawdê chcesz siê poœwiêciæ karierze literac- kiej, sugerujê równie¿, byœ wyhodowa³ sobie grub¹ skórê, aby umieæ godnie i bez nadmiernej przykroœci pogodziæ siê z odmowami, jakie z pewnoœci¹ jeszcze Ciê spotkaj¹. Z serdecznymi ¿yczeniami powodzenia w przysz³ych próbach literackich – a przede wszystkim szczêœcia – Szczerze oddany John Tydeman 36
  • 39. PS Za³¹czam wiersz niejakiego Johna Mole’a, opubli- kowany w niedzielnym wydaniu „Times Literary Supple- ment”. Czy to Twój krewny? Wiersz jest bardzo dobry. Na rodzicach list zrobi³ wra¿enie. W szkole nieustannie wyci¹ga³em go i czyta³em. Mia³em nadziejê, ¿e któryœ z na- uczycieli zechce siê z nim zapoznaæ, ale ¿aden nie wyrazi³ chêci. Da³em go do czytania Bertowi Baxterowi, kiedy odwala- ³em jego kretyñskie zmywanie. Powiedzia³, ¿e „BBC to kupa narkomanów”! Wuj jego szwagra by³ kiedyœ s¹siadem bufetowej z BBC, wiêc Bert wie wszystko o tej instytucji. Pandora dosta³a siedemnaœcie walentynek, a Nigel sie- dem. Nawet znienawidzony przez wszystkich Barry Kent dosta³ trzy! Zapytany, ile dosta³em, po prostu siê uœmiech- n¹³em. Có¿, za to mogê siê za³o¿yæ, ¿e jestem jedyn¹ osob¹ w szkole, do której napisano z BBC. wtorek 17 lutego Barry Kent powiedzia³, ¿e da mi wycisk, jeœli nie bêdê mu p³aci³ dwudziestu piêciu pensów dziennie. Wyjaœni³em, ¿e traci czas, wymuszaj¹c ode mnie pieni¹dze, bo nie mam ¿adnej gotówki. Matka wp³aca moje kieszonkowe bez- poœrednio na konto towarzystwa budowlanego i wydziela mi po piêtnaœcie pensów na batony Mars. Barry Kent oœwiadczy³, ¿e w takim razie muszê mu dawaæ pieni¹dze na obiad! Odpar³em, ¿e od czasu, kiedy op³ata wzros³a do szeœædziesiêciu pensów dziennie, ojciec p³aci za obiady czekiem, ale Barry Kent tylko zdzieli³ mnie w jaja i oddali³ siê ze s³owami: – Nie myœl, ¿e na tym siê skoñczy. Zapisa³em siê do rozwo¿enia gazet. 37
  • 40. œroda 18 lutego Obudzi³ mnie ból w jajach. Poskar¿y³em siê matce, która chcia³a je obejrzeæ, ale nie dopuœci³em do tego. Oznajmi³a, ¿e w takim razie muszê zacisn¹æ zêby i wytrzymaæ. Ponie- wa¿ nie chcia³a napisaæ mi usprawiedliwienia na WF, zno- wu musia³em taplaæ siê w b³ocie. W zamieszaniu Barry Kent nadepn¹³ mi na g³owê, ale pan Jones zauwa¿y³ to i za karê przed czasem odes³a³ Barry’ego pod prysznic. Jak¿ebym chcia³ cierpieæ na jak¹œ bezbolesn¹ chorobê, ¿ebym nie musia³ chodziæ na WF – s³abe serce albo coœ w tym rodzaju! Odebra³em psa od babci, która wyk¹pa³a go w szam- ponie i ufryzowa³a. Pies œmierdzi jak stoisko z perfumami u Woolwortha. Poszed³em z babci¹ na zebranie spirytualistów, gdzie a¿ siê roi³o od niesamowitych staruchów. Jakiœ wariat wsta³ i oznajmi³, ¿e ma w g³owie radio, które mówi mu, co ma robiæ. Nikt nie zwróci³ na niego uwagi, wiêc znowu usiad³. Potem kobieta o nazwisku Alice Tonks zaczê³a chrz¹kaæ, przewracaæ oczami i rozmawiaæ z niejakim Arthurem May- fieldem. Niestety, dziadek siê nie odezwa³. Babcia trochê posmutnia³a, wiêc po powrocie zrobi³em jej kubek od¿ywki Horlick’s. Da³a mi piêædziesi¹t pensów, po czym zabra³em psa i wróciliœmy piechot¹ do domu. Zacz¹³em czytaæ Folwark zwierzêcy George’a Orwella. Chyba chcia³bym zostaæ weterynarzem, kiedy dorosnê. czwartek 19 lutego, urodziny ksiêcia Andrzeja, 1960 rok Ksi¹¿ê Andrzej to ma dobrze, pilnuj¹ go ochroniarze. ¯aden Barry Kent nie oskubie go z pieniêdzy. Piêædzie- si¹t centów wyrzucone w b³oto! ¯a³ujê, ¿e nie znam karate, trzepn¹³bym Barry’ego Kenta prosto w krtañ. W domu spokój, rodzice nie rozmawiaj¹ ze sob¹. 38
  • 41. pi¹tek 20 lutego Na geografii Barry Kent powiedzia³ pannie Elf, ¿eby „siê wypcha³a”, i za karê zosta³ wys³any do pana Scrutona. Mam nadziejê, ¿e pan Scruton wymierzy mu piêædziesi¹t razów trzcink¹. Zamierzam zaprzyjaŸniæ siê z Craigiem Thoma- sem, który jest jednym z najwiêkszych uczniów w trzeciej klasie. Dziœ na przerwie kupi³em mu baton Mars; uda³em, ¿e jestem chory i nie mam ochoty go zjeœæ. Craig powiedzia³: – Dziêki, Moley. Po raz pierwszy w ogóle siê do mnie odezwa³. Jeœli dobrze to rozegram, Craig przyjmie mnie do swej bandy. Wtedy Barry Kent nie oœmieli siê mnie tkn¹æ. Matka czyta kolejn¹ ksi¹¿kê o seksie pod tytu³em Druga p³eæ, napisan¹ przez jak¹œ ¿abojadkê nazwiskiem Simone de Beauvoir. Zostawi³a j¹ na stoliku do kawy w bawialni, gdzie ka¿dy mo¿e j¹ zobaczyæ, nawet babcia! sobota 21 lutego Mia³em niesamowicie piêkny sen – Szabla gryz³ Barry’ego Kenta jak wœciek³y, a pan Scruton i panna Elf przygl¹dali siê temu. By³a tam równie¿ Pandora w roz- ciêtej spódnicy; zarzuci³a mi rêce na szyjê i powiedzia³a: – Jestem z drugiej p³ci. Po przebudzeniu odkry³em, ¿e mia³em drug¹ Z.N. Muszê wsadziæ pid¿amê do pralki, ¿eby matka nic nie zauwa¿y³a. Uwa¿nie obejrza³em twarz w lustrze w ³azience. Oprócz pryszcza, który mam na brodzie, zrobi³o mi siê piêæ nastêpnych. Na górnej wardze dojrza³em kilka w³osków, wygl¹da na to, ¿e nied³ugo zacznê siê goliæ. Pojecha³em z ojcem po samochód do warsztatu. Ojciec spodziewa³ siê, ¿e dziœ go odbierze, jednak samochód wci¹¿ jest niegotowy, a wszystkie czêœci le¿¹ rozrzucone na stole 39
  • 42. roboczym. Ojcu a¿ ³zy stanê³y w oczach, wstydzi³em siê za niego. Poszliœmy pieszo do Sainsbury’ego, gdzie ojciec naby³ kilka puszek ³ososia, krabów i krewetek, szwarc- waldzki tort czekoladowy oraz obleœny bia³y ser posypany pestkami winogron. Kiedy wróciliœmy do domu, matka niesamowicie siê na niego wœciek³a, bo zapomnia³ o chle- bie, maœle i papierze toaletowym. Powiedzia³a, ¿e nie mo¿- na go wypuszczaæ samego. Ojciec trochê powesela³. niedziela 22 lutego, szeœædziesi¹tnica Ojciec poszed³ z psem na ryby. Pan Lucas przyszed³ na obiad i zosta³ do podwieczorku. Zjad³ trzy kawa³ki szwarcwaldzkiego tortu czekoladowego, po czym graliœmy w monopol. Pan Lucas by³ bankierem, matka zaœ wci¹¿ trafia³a do wiêzienia. Wygra³em, bo ja jedyny porz¹dnie skupia³em siê na grze. Potem frontowymi drzwiami wszed³ ojciec, a pan Lucas wyszed³ drzwiami od ty³u. Ojciec oznajmi³, ¿e przez ca³y dzieñ cieszy³ siê na szwarcwaldzki tort czekoladowy. Szkoda, ¿e nic dla niego nie zosta³o. Powiedzia³, ¿e przez ca³y dzieñ nie mia³ nic w ustach ani na haczyku, wiêc matka da³a mu na kolacjê chleb chrupki z serem z pestkami winogron. Ojciec rzuci³ nim o œcianê, wrzeszcz¹c, ¿e nie jest ***** mysz¹, tylko ***** mê¿- czyzn¹, na co matka odpar³a, ¿e ju¿ od dawna nie zajmowa³ siê *****! W tym momencie zosta³em wyproszony z poko- ju. To straszna rzecz s³yszeæ, jak w³asna matka klnie; uwa¿am, ¿e to wina tych wszystkich ksi¹¿ek, które ostatnio czyta. Dot¹d nie odprasowa³a mi mundurka szkolnego, mam nadziejê, ¿e bêdzie o tym pamiêtaæ. Pozwoli³em dziœ psu spaæ u siebie, on te¿ nie znosi k³ótni. 40
  • 43. poniedzia³ek 23 lutego Dosta³em kartkê od pana Cherry, kioskarza, ¿e mogê od jutra rozwoziæ gazety, niestety! Bert Baxter martwi siê o Szablê, który przesta³ jeœæ i nie usi³uje nikogo ugryŸæ. Poprosi³ mnie, bym zaprowadzi³ go na badanie kontrolne do pogotowia weterynaryjnego. Obieca³em, ¿e pójdê jutro, je¿eli stan Szabli siê nie poprawi. Mam dosyæ zmywania u Berta. Od¿ywia siê prawie wy³¹cznie jajecznic¹, tote¿ mycie talerzy w zimnej wodzie bez œrodka do zmywania naczyñ to robota nie na ¿arty. Poza tym, Bert nigdy nie ma suchej œcierki. W³aœciwie nie ma ¿adnych œcierek, a poniewa¿ Szabla poszarpa³ wszystkie rêczniki, to nie wiem, jak Bert w ogóle siê myje! Spróbujê siê dowiedzieæ, czy mo¿na za³atwiæ mu kogoœ do pomocy. Je¿eli naprawdê chcê zostaæ weterynarzem, muszê siê skupiæ na egzaminach koñcowych. wtorek 24 lutego, œw. Mateusza Wsta³em o szóstej, ¿eby rozwieŸæ gazety. Obs³ugujê alejê Wi¹zów, to niesamowicie wytworna okolica. Czytaj¹ tam same ciê¿kie gazety, „Timesa”, „Daily Telegraph” oraz „Guardiana”. Ale mam pecha! Bert mówi, ¿e Szabla lepiej siê czuje, próbowa³ ugryŸæ mleczarza. œroda 25 lutego Po³o¿y³em siê wczeœniej spaæ, gdy¿ rano rozwo¿ê gazety. Dzisiaj oprócz dzienników dostarczy³em dwa- dzieœcia piêæ egzemplarzy „Puncha”. 41
  • 44. czwartek 26 lutego Dzisiaj gazety siê pomiesza³y – w alei Wi¹zów dostali „Sun” i „Daily Mirror”, a ciê¿kie dzienniki posz³y do zau³ka Komunalnego. Nie rozumiem, czemu wszyscy tak siê wœciekli. A wyda- wa³oby siê, ¿e bêdzie im przyjemnie od czasu do czasu poczytaæ coœ innego. pi¹tek 27 lutego, trzecia kwadra Dziœ rano pod szeœædziesi¹tym dziewi¹tym w alei Wi¹zów zobaczy³em na podjeŸdzie Pandorê. By³a w bry- czesach i toczku do konnej jazdy, wiêc na pewno nie sz³a do szko³y. Ukry³em siê, by mnie nie zauwa¿y³a; nie chcê, ¿eby wiedzia³a, ¿e trudniê siê prac¹ fizyczn¹. A wiêc ju¿ wiem, gdzie mieszka Pandora! Uwa¿nie obejrza³em jej dom. Jest znacznie wiêkszy od naszego, we wszystkich oknach ma zwijane drewniane rolety, a z po- wodu mnóstwa roœlin doniczkowych pokoje sprawiaj¹ wra¿enie d¿ungli. Zajrza³em przez otwór na listy i dostrzeg- ³em rudego kota, który jad³ coœ na kuchennym stole. Bior¹ „Guardiana”, „Puncha”, „Private Eye” oraz „New Society”. Pandora czytuje komiks dla dziewcz¹t „Jackie” – w prze- ciwieñstwie do mnie, wyraŸnie nie jest intelektualistk¹. Ale pewnie ¿ona Malcolma Muggeridge’a te¿ ni¹ nie jest. sobota 28 lutego Pandora ma ma³ego, t³ustego konika imieniem Kwiatek! Codziennie przed pójœciem do szko³y karmi go i zmusza do skakania przez beczki. Wiem o tym, gdy¿ œledzi³em volvo jej ojca a¿ do pola przy nieu¿ywanym torze kole- jowym. Obserwowa³em Pandorê, ukryty za porzuconym w pobli¿u wrakiem samochodu. W stroju jeŸdzieckim 42
  • 45. wygl¹da³a niesamowicie dobrze, a klatka piersiowa pod- skakiwa³a jej jak szalona – nied³ugo bêdzie musia³a zacz¹æ nosiæ stanik. Serce podesz³o mi do gard³a i wali³o tak g³oœno, ¿e poczu³em siê jak g³oœnik stereofoniczny, wola- ³em wiêc odejœæ, zanim ktoœ mnie dostrze¿e. Klienci skar¿yli siê, ¿e za póŸno dostarczy³em gazety. W torbie zosta³ mi jeden egzemplarz „Guardiana”, który zabra³em do domu, ¿eby sobie poczytaæ. Pe³no w nim b³êdów ortograficznych. To obrzydliwe, kiedy siê pomyœli, ilu ludzi jest bez pracy, chocia¿ nie robi¹ b³êdów. niedziela 1 marca, piêædziesi¹tnica, œw. Dawida Przed dostarczeniem gazet zawioz³em Kwiatkowi trochê cukru. Dziêki temu czujê siê jakoœ bli¿ej Pandory. Nadwerê¿y³em krêgos³up, nosz¹c dodatki niedzielne. Zabra³em do domu zbywaj¹cy egzemplarz „Sunday People”, chc¹c zrobiæ matce prezent, ona jednak oœwiad- czy³a, ¿e nadaje siê tylko do wy³o¿enia kosza na œmieci. Za szeœæ dni pracy dosta³em dwa i pó³ funta! Czysty wy- zysk! I w dodatku muszê oddaæ po³owê Barry’emu Ken- towi! Pan Cherry powiedzia³, ¿e mia³ reklamacjê z alei Wi¹zów 69, gdzie wczoraj nie dorêczono „Guardiana”. W ramach przeprosin kaza³ zawieŸæ do nich „Daily Ex- press”, lecz ojciec Pandory zwróci³ go ze s³owami, ¿e „w ta- kim razie obejdzie siê”. Dzisiaj nie czyta³em gazety, mam kompletnie dosyæ prasy. Na niedzielny obiad by³ chiñski ry¿ z fasolk¹ szpara- gow¹. Kiedy ojciec poszed³ odwiedziæ babciê, zjawi³ siê pan Lucas. Mia³ plastikowy ¿onkil wpiêty w sportow¹ mary- narkê. Pryszcze ca³kiem zniknê³y. To zapewne wp³yw poran- nego powietrza. 43
  • 46. poniedzia³ek 2 marca Matka w³aœnie przysz³a do mojego pokoju i oznajmi³a, ¿e musi mi powiedzieæ coœ okropnego. Usiad³em na ³ó¿ku i zrobi³em œmiertelnie powa¿n¹ minê na wypadek, gdyby zosta³o jej tylko pó³ roku ¿ycia lub przy³apali j¹ na kra- dzie¿y w sklepie, albo coœ w tym rodzaju. Matka najpierw gmera³a przy zas³onach, potem obsypa³a popio³em z papie- rosa mój model samolotu Concorde, a w koñcu zaczê³a mamrotaæ o „dojrza³ych zwi¹zkach”, o tym, ¿e „¿ycie jest skomplikowane”, oraz ¿e musi „siê odnaleŸæ”. Powie- dzia³a, ¿e bardzo mnie lubi. Lubi!!! I ¿e za nic nie chcia³aby mnie skrzywdziæ. A potem oœwiadczy³a, ¿e dla niektórych kobiet ma³¿eñstwo jest wiêzieniem. I wysz³a. Ma³¿eñstwo w niczym nie przypomina wiêzienia! Kobietom wolno co dzieñ robiæ zakupy i w ogóle, a wiele z nich chodzi do pracy. Naprawdê, uwa¿am, ¿e matka dra- matyzuje. Skoñczy³em Folwark zwierzêcy. To niesamowicie sym- boliczna ksi¹¿ka. P³aka³em, kiedy odprowadzano Boksera do weterynarza. Od dziœ bêdê traktowa³ œwinie z pogard¹, na jak¹ zas³uguj¹. Bojkotujê wieprzowinê pod ka¿d¹ postaci¹. wtorek 3 marca Zap³aci³em Barry’emu Kentowi za ochronê. Nie pojmu- jê, jak w ogóle mo¿e istnieæ jakiœ Bóg; przecie¿ gdyby istnia³, nie pozwoli³by osobnikom takim jak Barry Kent przeœladowaæ intelektualistów. Dlaczego starsza m³odzie¿ jest taka niemi³a dla m³odszej m³odzie¿y? Mo¿e starsze mózgi s¹ bardziej zu¿yte dodat- kow¹ prac¹ przy robieniu wiêkszych koœci i takich tam? A mo¿e uleg³y uszkodzeniu wskutek tych wszystkich sportów, jakie uprawiaj¹ starsi? A mo¿e starsi ch³opcy po prostu lubi¹ zastraszaæ i biæ innych? 44
  • 47. Niewykluczone, ¿e zajmê siê tym problemem, kiedy pój- dê na uniwersytet. Móg³bym nawet napisaæ o tym pracê naukow¹. Pos³a³bym egzemplarz Barry’emu Kentowi – niewykluczone, ¿e do tej pory nauczy siê czytaæ. Matka zapomnia³a, ¿e dzisiaj jest dzieñ sma¿enia placków. Dochodzi³a 23.00, kiedy jej o tym przypomnia- ³em. Jestem pewien, ¿e umyœlnie je przypali³a. Za miesi¹c koñczê czternaœcie lat. œroda 4 marca, Popielec Dziœ rano prze¿y³em przykry wstrz¹s. Odnosz¹c pust¹ torbê na gazety do sklepiku pana Cherry’ego, ujrza³em pana Lucasa, który przegl¹da³ czasopisma z górnej pó³ki. Stoj¹c za stojakiem z romansami, wyraŸnie widzia³em, jak wzi¹³ „Jurne i Jêdrne”, zap³aci³, po czym opuœci³ sklep, ukrywaj¹c pismo pod p³aszczem. „Jurne i Jêdrne” jest ogromnie nieprzyzwoite, pe³no w nim obrzydliwych zdjêæ. Matka powinna siê o tym dowiedzieæ. czwartek 5 marca Ojciec odebra³ dziœ samochód z warsztatu, po czym my³ go i pieœci³ przez ca³e dwie godziny. Zauwa¿y³em, ¿e z tyl- nej szyby zniknê³a nalepka z machaj¹c¹ rêk¹, któr¹ kupi³em mu na Gwiazdkê. Powiedzia³em ojcu, ¿e powinien z³o¿yæ w warsztacie reklamacjê, ale odpar³, ¿e nie bêdzie robiæ zamieszania o byle co. Pojechaliœmy do babci, ¿eby wypróbowaæ samochód. Babcia poczêstowa³a nas bulionem i obleœnym ciastem z kminkiem. Nie zapyta³a, jak siê czuje matka, zauwa- ¿y³a jedynie, ¿e ojciec jest blady, chudy i najwyraŸniej potrzebuje „dokarmiania”. 45
  • 48. Babcia powiedzia³a, ¿e Bert Baxter zosta³ wyrzucony z Klubu Seniora. Podobno na wycieczce w Skegness zacho- wywa³ siê fatalnie. Przy odjeŸdzie autokar czeka³ na niego dwie godziny na dworcu autobusowym, a kiedy wreszcie wys³ano ekspedycjê, by poszuka³a go w pubach, zjawi³ siê kompletnie pijany, niestety, zupe³nie sam. Wys³ano zatem drug¹ grupê, ¿eby poszuka³a pierwszej, ale i tak w koñcu trzeba by³o zawezwaæ policjê. Odnalezienie wszystkich emerytów i doprowadzenie ich do autokaru zajê³o funkcjo- nariuszom dobre kilka godzin. Babcia powiedzia³a, ¿e podró¿ powrotna to by³ koszmar. Emeryci siê œciêli (pok³ócili siê, nie œcinali sobie g³ów!), Bert Baxter zadeklamowa³ nieprzyzwoity wierszyk o Eski- mosie, a pani Harriman poczu³a siê dziwnie i musiano jej rozluŸniæ gorset. Babcia powiedzia³a, ¿e od czasu wycieczki zmar³o ju¿ dwoje emerytów, za co winê ponosi Bert Baxter, który „w³aœciwie jakby ich zamordowa³”, ale mnie siê zdaje, ¿e prêdzej wykoñczy³ ich zimny wiatr w Skegness. – Bert Baxter nie jest taki z³y, kiedy siê go lepiej pozna – wtr¹ci³em, babcia jednak¿e oœwiadczy³a, ¿e nie pojmuje, dlaczego dobry Bóg zabra³ do siebie dziadka, a zostawi³ przy ¿yciu takiego menela jak Bert Baxter. Potem zacisnê³a usta i zaczê³a osuszaæ oczy chusteczk¹, wiêc poszliœmy z ojcem do domu. Po powrocie nie zastaliœmy matki; podobno zapisa³a siê do jakiejœ grupy kobiecej. S³ysza³em, jak ojciec mówi samochodowi: – Dobranoc! Chyba mu ca³kiem odbi³o! 46
  • 49. pi¹tek 6 marca, nów Pan Cherry jest bardzo ze mnie zadowolony. Podniós³ mi wynagrodzenie o dwa i pó³ pensa za godzinê oraz zapro- ponowa³ wieczorny kurs do zau³ka Komunalnego. Od- mówi³em – zau³ek Komunalny to miejsce, gdzie gmina umieszcza wszystkich z³ych lokatorów, a pod numerem trzynastym mieszka Barry Kent. Pan Cherry podarowa³ mi dwa stare numery „Jurnych i Jêdrnych”, ostrzegaj¹c, bym nie mówi³ o tym matce. Ukry³em je pod materacem. Intelektualistom takim jak ja wolno interesowaæ siê seksem – wstydziæ powinni siê tylko zwykli ludzie, jak pan Lucas. Zadzwoni³em dziœ do opieki spo³ecznej i poprosi³em, ¿eby przydzielono Bertowi Baxterowi opiekunkê. Sk³ama- ³em, ¿e jestem jego wnukiem. W poniedzia³ek odwiedzi go pracownik socjalny. Skorzysta³em z karty bibliotecznej ojca, ¿eby wypo¿y- czyæ Wojnê i pokój, bo gdzieœ zgubi³em swój egzemplarz. Zabra³em psa, ¿eby pozna³ Kwiatka. Chyba siê polu- bili. sobota 7 marca Po rozwiezieniu gazet wróci³em do ³ó¿ka, gdzie spêdzi- ³em ca³y ranek na lekturze „Jurnych i Jêdrnych”. Poczu³em siê jak nigdy przedtem. Poszed³em z rodzicami do Sainsbury’ego, ale wszyst- kie kobiety, które tam widzia³em – nawet te po trzy- dziestce! – przywodzi³y mi na myœl „Jurne i Jêdrne”. Matka orzek³a, ¿e chyba zgrza³em siê i pobudzi³em, wiêc odes³a³a mnie na wielopoziomowy parking, ¿ebym dotrzyma³ towa- rzystwa psu. Pies mia³ ju¿ towarzystwo – szczeka³ i wy³ tak g³oœno, ¿e wokó³ samochodu zgromadzi³ siê spory t³um. Ludzie 47
  • 50. powtarzali w kó³ko: „Biedak” oraz: „To okrucieñstwo, przywi¹zaæ go w taki sposób!” Rzeczywiœcie, pies wpl¹ta³ obro¿ê w dŸwigniê biegów, a¿ oczy wysz³y mu na wierzch, a kiedy na mój widok usi³owa³ podskoczyæ, niemal zadusi³ siê na œmieræ. Próbowa³em wyjaœniæ zebranym, ¿e zamierzam zostaæ weterynarzem, kiedy dorosnê, ale nie chcieli s³uchaæ, tylko mówili coœ o Królewskim Towarzystwie Opieki nad Zwie- rzêtami. Samochód by³ zamkniêty – musia³em st³uc wy- wietrznik, ¿eby wsadziæ rêkê do œrodka i otworzyæ drzwi. Wypl¹ta³em psa, który oszala³ z radoœci, wiêc t³um siê rozszed³. Ojciec, zobaczywszy uszkodzenia, równie¿ oszala³, ale nie z radoœci, tylko z furii. Cisn¹³ o ziemiê torbami od Sains- bury’ego, rozbi³ jajka, pogniót³ ciastka, a do domu wraca³ z nadmiern¹ prêdkoœci¹. Nikt nie odezwa³ siê ani s³owem, tylko pies by³ uœmiechniêty. Skoñczy³em Wojnê i pokój. Ca³kiem niez³e. niedziela 8 marca, pierwsza wielkiego postu Matka posz³a na trening asertywnoœci w grupie kobiecej. Mê¿czyznom wstêp wzbroniony. Zapyta³em ojca, co to takiego „trening asertywnoœ- ci”. – Bóg jeden wie, ale z pewnoœci¹ nic dobrego z tego nie wyniknie. Na obiad zjedliœmy dorsza gotowanego w torebce z so- sem maœlanym oraz brzoskwinie z puszki z bit¹ œmietan¹ w spreju. Ojciec otworzy³ butelkê bia³ego wina i da³ mi siê trochê napiæ. Nie znam siê na winach, niemniej rocznik wyda³ mi siê doœæ przyjemny. Obejrzeliœmy film w telewizji, po czym wróci³a matka i zaczê³a nami komenderowaæ. Wci¹¿ powtarza³a: 48
  • 51. – Nêdzny robak siê zbuntowa³ – a tak¿e: – Odt¹d zapa- nuj¹ tu inne porz¹dki – i temu podobne. Nastêpnie uda³a siê do kuchni i sporz¹dzi³a grafik, rozdzielaj¹c prace domowe na trzy czêœci. Zwróci³em jej uwagê, ¿e mam ju¿ na g³owie rozwo¿enie gazet, opiekê nad starym emerytem, karmienie psa, a tak¿e naukê w szkole, ale nie chcia³a s³uchaæ, tylko powiesi³a grafik na œcianie i oznajmi³a: – Zaczynamy od jutra. poniedzia³ek 9 marca Wyszorowa³em sedes, umy³em wannê i umywalkê, po czym dostarczy³em gazety. Wróciwszy do domu, zrobi- ³em œniadanie, uruchomi³em pralkê, poszed³em do szko³y, wrêczy³em haracz Barry’emu Kentowi i uda³em siê do Berta Baxtera, ¿eby zaczekaæ na opiekunkê spo³eczn¹, która nie przysz³a. Zjad³em obiad w szkole, a na zajêciach z gospodarstwa domowego upiek³em placek jab³kowy z kruszonk¹. Wróci³em do domu. Odkurzy³em przedpokój, bawialniê i pokój œniadaniowy. Obra³em ziemniaki, po- sieka³em kapustê, zaci¹³em siê w palec, sp³uka³em krew z kapusty. Upiek³em kotlety na grillu, zajrza³em do ksi¹¿ki kucharskiej, szukaj¹c przepisu na sos. Zrobi³em sos. Prze- tar³em grudki przez sito. Nakry³em do sto³u, poda³em obiad, pozmywa³em. Namoczy³em przypalone garnki. Wyj¹³em pranie z pralki – wszystko jest niebieskie, ³¹cz- nie z bia³¹ bielizn¹ i chustkami do nosa. Rozwiesi³em pranie na suszarce. Nakarmi³em psa. Wyprasowa³em strój do WF-u, wyczyœci³em buty. Odrobi³em lekcje. Wyprowa- dzi³em psa, wzi¹³em k¹piel. Zrobi³em trzy fili¿anki herbaty. Umy³em fili¿anki. Poszed³em spaæ. Trafi³a mi siê asertyw- na matka – ale mam pecha! 49
  • 52. wtorek 10 marca, urodziny ksiêcia Edwarda, 1964 rok Czemu nie urodzi³em siê jako ksi¹¿ê Edward, a ksi¹¿ê Edward nie urodzi³ siê jako Adrian Mole? Traktuj¹ mnie tutaj jak ch³opa pañszczyŸnianego. œroda 11 marca Rozwioz³em gazety i odwali³em prace domowe, po czym powlok³em siê do szko³y. Matka nie chcia³a mi daæ usprawiedliwienia na WF, wiêc umyœlnie nie wzi¹³em z domu stroju gimnastycznego. Nie mog³em znieœæ myœli, ¿e bêdê musia³ biegaæ w kó³ko na przenikliwym wietrze. Ten sadysta pan Jones kaza³ mi lecieæ do domu po strój do WF-u! Pies musia³ jakoœ wydostaæ siê za furtkê, gdy¿ kiedy znów dotar³em do szko³y, zasta³em go pod bram¹. Mimo moich protestów przecisn¹³ siê miêdzy sztachetami i po- bieg³ za mn¹ na boisko. Zamkn¹³em siê w szatni, lecz jego g³oœne szczekanie nios³o siê echem po ca³ej szkole, wiêc spróbowa³em wymkn¹æ siê na dwór. Niestety, pies zauwa- ¿y³ mnie, a na widok pi³ki przy³¹czy³ siê do gry! Okazuje siê, ¿e niesamowicie dobrze gra w nogê. Nawet pan Jones siê œmia³, dopóki pies nie przedziurawi³ pi³ki zêbami. Nasz wy³upiastooki dyrektor, pan Scruton, œledzi³ przez okno ca³e zajœcie i kaza³ mi odprowadziæ psa do domu. Powiedzia³em, ¿e przez to nie zjem obiadu w szkole, ale pan Scruton oznajmi³, ¿e nastêpnym razem dobrze siê zastanowiê, zanim przyprowadzê do szko³y zwierzê. ¯yczliwa pani Leech, szefowa kuchni, w³o¿y³a do piecy- ka mój ry¿ z curry, nakrapianego wacka i budyñ, ¿eby nie ostyg³y. Pani Leech nie znosi pana Scrutona, wiêc da³a mi jeszcze wielk¹ koœæ szpikow¹ dla psa. 50
  • 53. czwartek 12 marca Dziœ rano po przebudzeniu odkry³em, ¿e mam twarz upstrzon¹ ogromnymi czerwonymi krostami. Zdaniem matki powsta³y na tle nerwowym, lecz ja jestem przeko- nany, ¿e to skutek niew³aœciwej diety – ostatnio jadamy du¿o potraw gotowanych w torebkach. Mo¿e jestem uczulony na plastik? Matka zadzwoni³a do recepcjonistki doktora Graya, ¿eby umówiæ mnie na wizytê, ale przyjm¹ mnie naj- wczeœniej w poniedzia³ek! A co by by³o, gdybym mia³ gor¹czkê Lassa i zarazi³ ca³¹ okolicê? Kaza³em matce powiedzieæ, ¿e to nag³y przypadek, ale oœwiadczy³a, ¿e „jak zwykle reagujê przesadnie”. Powiedzia³a, ¿e kilka krost nie œwiadczy o tym, ¿e umieram! Kiedy oznajmi³a, ¿e wybiera siê do pracy, nie wierzy³em w³asnym uszom. Chyba powinna przedk³adaæ w³asne dziecko ponad zajêcia zarobkowe? Zadzwoni³em do babci, która przyjecha³a taksówk¹, zabra³a mnie do siebie i po³o¿y³a do ³ó¿ka, gdzie siê obecnie znajdujê. Panuje tu czystoœæ oraz spokój. Mam na sobie pid¿amê zmar³ego dziadka. W³aœnie zjad³em miskê krup- niku z wo³owin¹ – to mój pierwszy porz¹dny posi³ek od wielu tygodni. Kiedy matka wróci do domu i zobaczy, ¿e mnie nie ma, zapewne wybuchnie awantura. Ale szczerze mówi¹c, drogi dzienniczku, nic mnie to nie obchodzi. pi¹tek 13 marca Lekarz z pogotowia przyjecha³ do babci wczoraj o wpó³ do dwunastej w nocy. Stwierdzi³, ¿e cierpiê na Acne vulga- ris, przypad³oœæ tak pospolit¹, ¿e wrêcz uwa¿an¹ za nor- malny objaw dojrzewania. Uzna³, i¿ jest wielce nieprawdo- podobne, bym chorowa³ na gor¹czkê Lassa, gdy¿ nie by³em 51
  • 54. w tym roku w Afryce. Powiedzia³ babci, ¿e mo¿e zdj¹æ zdezynfekowane przeœcierad³a z okien i drzwi. Jednak kiedy babcia oœwiadczy³a, ¿e wola³aby zasiêgn¹æ opinii innego lekarza, ostatecznie straci³ cierpliwoœæ i wrzasn¹³: – Na litoœæ bosk¹, ch³opak ma tylko kilka pryszczy! Babcia zapowiedzia³a, ¿e zaskar¿y go do Izby Lekar- skiej, ale lekarz siê rozeœmia³, po czym wyszed³, trzaskaj¹c drzwiami. Ojciec zajrza³ do mnie przed pójœciem do pracy, ¿eby dostarczyæ mi materia³y z nauk spo³ecznych oraz psa. Powiedzia³, ¿e jeœli po powrocie na obiad nie zastanie mnie w domu, spierze mnie na kwaœne jab³ko. Zamkn¹³ siê z babci¹ w kuchni, gdzie przeprowadzi³ z ni¹ bardzo g³oœn¹ rozmowê. Us³ysza³em, jak mówi: – Sprawy miêdzy mn¹ i Pauline uk³adaj¹ siê fatalnie, k³ócimy siê ju¿ tylko o to, które z nas nie bêdzie siê opie- kowaæ Adrianem. Ojciec musia³ siê pomyliæ – chyba chodzi³o mu o to, które z nich b ê d z i e siê mn¹ opiekowaæ? A wiêc sta³o siê najgorsze – moi rodzice siê rozchodz¹, a cerê mam ca³kiem do niczego. sobota 14 marca To oficjalna wiadomoœæ! Rodzice wystêpuj¹ o rozwód! Na razie ¿adne nie chce siê wyprowadziæ, wiêc pokój goœcinny zosta³ zamieniony na sypialniê ojca. Ta sytuacja mo¿e fatalnie na mnie wp³yn¹æ, wrêcz uniemo¿liwiæ mi karierê weterynarza. Matka da³a mi dzisiaj piêæ funtów, pod warunkiem ¿e nie powiem ojcu. Kupi³em za nie bio-krem na pryszcze i now¹ p³ytê Abby. Zadzwoni³em do pana Cherry’ego, wyjaœniaj¹c, ¿e z po- wodu problemów osobistych przez kilka tygodni nie bêdê 52
  • 55. móg³ pracowaæ. Pan Cherry powiedzia³, ¿e wie o rozwo- dzie moich rodziców, bo ojciec zlikwidowa³ prenumeratê „Cosmopolitan” dla matki. Ojciec da³ mi piêæ funtów, prosz¹c, bym nie mówi³ matce. Wyda³em czêœæ na fioletow¹ papeteriê, ¿eby zrobiæ wra¿enie na BBC i zachêciæ ich do czytania moich wierszy; reszta pójdzie na haracz dla Barry’ego Kenta. Nie s¹dzê, by na ca³ym œwiecie istnia³ ktoœ równie nieszczêœliwy jak ja. Gdyby nie poezja, kompletnie bym zwariowa³. Poszed³em na smutny spacer i przy okazji zanios³em koniowi Pandory dwa kilo kompotowych jab³ek. Do g³owy przyszed³ mi wiersz o Kwiatku; zanotowa³em go po powro- cie do domu, w którym mieszkam: Kwiatek, napisa³ Adrian Mole, lat prawie czternaœcie Ma³y Br¹zowy Konik Zjada jab³ka na ³¹ce, Mo¿e czas uleczy Moje serce cierpi¹ce. G³aszczê te miejsca, gdzie Pandora siedzia³a, W toczku oraz bryczesach widzê zarys jej cia³a. Do widzenia, koniku, Zbieram siê do drogi, Od deszczu i b³ota przemok³y mi nogi. Wys³a³em wiersz do BBC. Na kopercie zaznaczy³em „Pilne”. niedziela 15 marca, druga wielkiego postu W domu jest bardzo cicho. Ojciec siedzi i pali w pokoju goœcinnym, a matka siedzi i pali w sypialni. Niewiele jedz¹. Pan Lucas ju¿ trzykrotnie dzwoni³ do matki, ale ona powtarza jedynie: 53
  • 56. – Jeszcze nie teraz, jeszcze za wczeœnie. Mo¿e chcia³ j¹ zaprosiæ do pubu na drinka, ¿eby odwró- ciæ jej uwagê od k³opotów osobistych? Ojciec zabra³ sprzêt stereofoniczny do swego pokoju. S³ucha p³yt Jima Reevesa i gapi siê w okno. Kiedy zanios- ³em mu herbatê, powiedzia³ zd³awionym g³osem: – Dziêkujê. Kiedy zanios³em herbatê matce, przegl¹da³a stare listy, napisane rêk¹ ojca. – Adrianie, co ty sobie o nas pomyœlisz? – westchnê³a. Odpar³em, ¿e Rick Lemon, dzia³acz m³odzie¿owy, uwa¿a, ¿e rozwody to wina spo³eczeñstwa. – Chrzaniæ spo³eczeñstwo – mruknê³a matka. Upra³em i wyprasowa³em mundurek szkolny na jutro. Obowi¹zki domowe id¹ mi coraz lepiej. Mam tak okropne pryszcze, ¿e nie mogê nawet o nich pisaæ. Bêdê poœmiewiskiem w szkole. Czytam Cz³owieka w ¿elaznej masce. Dok³adnie wiem, jak on siê czu³. poniedzia³ek 16 marca Poszed³em do szko³y. Okaza³o siê, ¿e jest zamkniêta; w swej udrêce zapomnia³em, ¿e dzisiaj mamy wolne. Nie chcia³o mi siê wracaæ do domu, wiêc uda³em siê w odwie- dziny do Berta Baxtera. Powiedzia³, ¿e pracownica opieki spo³ecznej ju¿ u niego by³a. Obieca³a za³atwiæ now¹ budê dla Szabli, ale stwierdzi³a, ¿e opiekunka mu siê nie nale¿y (Bertowi, nie Szabli). W zlewie znów sta³y brudne naczynia, chyba z ca³ego tygodnia. Bert mówi, ¿e zostawia je dla mnie, bo zmywa- nie œwietnie mi idzie. Przy pracy zwierzy³em siê Berto- wi, ¿e rodzice siê rozstaj¹. Powiedzia³, ¿e nie popiera roz- wodów; sam by³ ¿onaty przez trzydzieœci piêæ ponurych 54
  • 57. lat, wiêc dlaczego komuœ innemu mia³oby siê upiec? Oœwiadczy³, ¿e ma czworo dzieci i ¿adne z nich go nie odwiedza. Dwoje mieszka w Australii, wiêc trudno mieæ do nich pretensje, ale pozosta³ych dwoje powinno siê wstydziæ. Pokaza³ mi zdjêcie zmar³ej ¿ony z czasów przed wynalezieniem chirurgii plastycznej. Wyzna³, ¿e zawie- raj¹c ma³¿eñstwo, by³ stajennym (stajenny to ktoœ, kto robi przy koniach) i dopiero kiedy przeniós³ siê do pra- cy na kolei, zauwa¿y³, ¿e jego ¿ona jest podobna do ko- nia. Zapyta³em, czy chcia³by znów obejrzeæ jakiegoœ konia. Powiedzia³, ¿e tak, wiêc zabra³em go na spacer do Kwiatka. Droga zajê³a nam ca³e wieki – Bert niesamowicie wolno chodzi i bez przerwy musi przysiadaæ na murkach ogrodo- wych – ale w koñcu dotarliœmy na miejsce. Bert oœwiadczy³, ¿e Kwiatek to nie koñ, tylko kuc p³ci ¿eñskiej. Bez przerwy j¹ g³adzi³ i pyta³: – Ale z nas œlicznotka, co? Potem Kwiatek posz³a pobiegaæ, a my usiedliœmy na wraku samochodu; Bert zapali³ woodbine’a, ja zjad³em baton Mars. Po powrocie do Berta poszed³em do sklepu i kupi³em paczkowane chiñskie danie firmy Vesta oraz b³yskawiczny deser karmelowy Instant Whip, ¿eby Bert choæ raz zjad³ porz¹dny posi³ek. Potem obejrzeliœmy w telewizji talk-show Pebble Mill at One. Bert pokaza³ mi stare koñskie szczotki oraz zdjêcia wielkiego dworu, gdzie pracowa³ jako ch³opiec. Powiedzia³, ¿e pobyt we dworze zrobi³ z niego komunistê, ale zasn¹³, nim zd¹¿y³ mi wyjaœ- niæ, jak to siê sta³o. Po powrocie do domu nikogo nie zasta³em, wiêc pusz- cza³em p³yty Abby najg³oœniej, jak mog³em, a¿ g³ucha s¹siadka zaczê³a waliæ w œcianê. 55
  • 58. wtorek 17 marca, dzieñ œw. Patryka, œwiêto pañstwowe Irlandii Pó³nocnej i Republiki Irlandii Ogl¹da³em „Jurne i Jêdrne”. Zmierzy³em swojego. Ma jedenaœcie centymetrów d³ugoœci. Pan O’Leary z naprzeciwka by³ pijany ju¿ o dziesi¹tej rano! Wyrzucono go od rzeŸnika za g³oœne œpiewy. œroda 18 marca Ojciec i matka rozmawiaj¹ z adwokatami. Pewnie walcz¹ o to, które z nich dostanie prawo do opieki nade mn¹. Stanê siê ofiar¹ mi³oœci rodzicielskiej, a moje zdjêcie uka¿e siê w gazetach. Mam nadziejê, ¿e do tej pory znikn¹ mi pryszcze. czwartek 19 marca Pan Lucas wystawi³ swój dom na sprzeda¿. Matka mówi, ¿e na pocz¹tek chce trzydzieœci tysiêcy funtów! Co on zrobi z tak¹ iloœci¹ pieniêdzy? Matka mówi, ¿e kupi inny, wiêkszy dom. Czy mo¿na sobie wyobraziæ coœ g³upszego? Gdybym mia³ trzydzieœci tysiêcy funtów, wêdrowa³bym po œwiecie i prze¿ywa³. Nie wzi¹³bym ze sob¹ prawdziwych banknotów, bo czy- ta³em, ¿e wiêkszoœæ cudzoziemców to z³odzieje. Zaszy³- bym w spodniach czeki podró¿ne wartoœci trzech tysiêcy funtów, a przed wyjazdem zrobi³bym, co nastêpuje: a) pos³a³bym Pandorze trzy tuziny czerwonych ró¿, b) za piêædziesi¹t funtów naj¹³bym oprycha, ¿eby spuœci³ lanie Barry’emu Kentowi, c) kupi³bym najlepszy rower wyœcigowy na œwiecie i jeŸdzi³bym przed domem Nigela, 56
  • 59. d) zamówi³bym wielk¹ skrzyniê pokarmu dla psów, ¿eby pod moj¹ nieobecnoœæ pies porz¹dnie siê od¿y- wia³, e) wynaj¹³bym pomoc domow¹ dla Berta Baxtera, f) zaproponowa³bym matce i ojcu tysi¹c funtów (na g³o- wê), ¿eby siê nie rozstawali. Wróci³bym z dalekiego œwiata jako wysoki, opalony mê¿czyzna, pe³en ironicznych doznañ. Pandora co wie- czór p³aka³aby w poduszkê, ¿e przegapi³a okazjê zostania pani¹ Adrianow¹ Mole. W rekordowym czasie zdoby³- bym uprawnienia weterynarza, po czym kupi³bym farmê z domem, w którym jeden pokój przeznaczy³bym na ga- binet, ¿eby mieæ cichy k¹t, gdzie móg³bym byæ intelektua- list¹. Nie marnowa³bym trzydziestu tysiêcy funtów, ¿eby kupiæ pó³ bliŸniaka! pi¹tek 20 marca, pierwszy dzieñ wiosny, pe³nia Pierwszy dzieñ wiosny. Gmina œciê³a wszystkie wi¹zy w alei Wi¹zów. sobota 21 marca Rodzice jadaj¹ ró¿ne rzeczy o ró¿nych porach dnia, wiêc spo¿ywam szeœæ posi³ków dziennie, ¿eby nie uraziæ ¿ad- nego z nich. Telewizor stoi w moim pokoju, bo nie potrafili zdecy- dowaæ, komu siê nale¿y. Mogê teraz ogl¹daæ horrory, le¿¹c w ³ó¿ku. Zaczynam coœ podejrzewaæ w kwestii uczuæ matki do pana Lucasa. Znalaz³em kartkê, któr¹ od niego dosta³a: „Pauline, jak d³ugo jeszcze? Na litoœæ bosk¹, wyjedŸ ze mn¹. Twój na wieki Bimbuœ”. 57
  • 60. Mimo podpisu „Bimbuœ” wiem, ¿e to liœcik od pana Lucasa, bo zosta³ napisany na odwrocie jego monitu za œwiat³o. Ojciec powinien siê o tym dowiedzieæ. Wsadzi³em kartkê pod materac obok egzemplarzy „Jurnych i Jêdr- nych”. niedziela 22 marca, trzecia wielkiego postu, pocz¹tek czasu letniego w Wielkiej Brytanii Dziœ s¹ urodziny babci; koñczy siedemdziesi¹t szeœæ lat i na tyle wygl¹da. Zanios³em jej roœlinê doniczkow¹ o obcej nazwie Dieffenbachia. W ziemiê wetkniêta by³a tabliczka z napisem: „Sok tej roœliny jest truj¹cy, zachowaj ostro¿- noœæ”. Babcia zapyta³a, kto wybra³ tê roœlinê. Odpar³em, ¿e matka. Babcia jest doœæ zadowolona, ¿e moi rodzice siê rozwo- dz¹. Twierdzi, ¿e zawsze uwa¿a³a matkê za wszetecznicê, a teraz siê okazuje, i¿ mia³a racjê. Nie spodoba³o mi siê, ¿e mówi o matce ten sposob, wiêc poszed³em do domu. Przed babci¹ uda³em, ¿e umówi- ³em siê z koleg¹. Ale w³aœciwie nie mam ju¿ kolegów, pew- nie dlatego, ¿e jestem intelektualist¹ – chyba trochê napa- wam ich trwog¹. Zajrza³em do s³ownika, ¿eby sprawdziæ, co oznacza „wszetecznica”. Niezbyt mi³e okreœlenie! poniedzia³ek 23 marca Znów do szko³y, niestety! Na zajêciach z gospodarstwa domowego robiliœmy dziœ pieczone ziemniaki z nadzieniem serowym. Moje ziemniaki by³y wiêksze od innych, wiêc nie zd¹¿y³y siê porz¹dnie upiec do koñca lekcji. Dokoñczy³em je u Berta Baxtera. Znów chcia³ popatrzeæ na Kwiatek. Trochê to uci¹¿liwe, bo dojœcie z nim gdziekolwiek trwa 58
  • 61. okropnie d³ugo, ale dotrzyma³em mu towarzystwa. Wszyst- ko jest lepsze ni¿ matma w szkole. Bert wzi¹³ ze sob¹ koñskie szczotki i porz¹dnie wyczyœ- ci³ Kwiatek; kiedy skoñczy³, b³yszcza³a jak wy³uskany kasztan. Zasapany Bert przysiad³ na wraku samochodu i zapali³ woodbine’a. Potem odprowadzi³em go do domu. Od kiedy Szabla ma now¹ budê, jest w lepszym humo- rze; dom Berta tak¿e jest w lepszym stanie, od kiedy Szabla czêœciej przebywa na zewn¹trz. Bert powiedzia³, ¿e pra- cownica opieki spo³ecznej uwa¿a, i¿ powinien pójœæ do domu starców, gdzie bêdzie mia³ w³aœciw¹ opiekê. Ale Bert nie chce, wiêc sk³ama³, ¿e co dzieñ odwiedza go wnuk, który siê nim zajmuje. Pani z opieki spo³ecznej ma to sprawdziæ, a ja mogê mieæ k³opoty za podszywanie siê pod kogoœ innego!!! Nie wiem, ile jeszcze k³opotów wytrzymam. wtorek 24 marca Wczoraj póŸnym wieczorem widzia³em, jak matka odje¿d¿a gdzieœ z panem Lucasem jego samochodem. Chyba by³a to jakaœ specjalna okazja, bo matka mia³a na sobie kombinezon z cekinami i wygl¹da³a odrobinê wszetecznie. Pan Lucas w³o¿y³ najlepszy garnitur oraz mnóstwo z³otej bi¿uterii. Faktycznie, staruszek umie siê ubraæ. Gdyby ojciec bardziej dba³ o wygl¹d, nie dosz³oby do tego wszystkiego. Ka¿da kobieta woli mê¿czyznê, który nosi garnitur i mnóstwo z³otej bi¿uterii, od kogoœ takiego jak ojciec, który prawie siê nie goli, chodzi w starym ubraniu, a bi¿uterii nie ma wcale. To chyba jasne. Mam zamiar nie spaæ, ¿eby siê dowiedzieæ, o której matka wróci. 59
  • 62. pó³noc Matki wci¹¿ nie ma. 2 w nocy Matki ani œladu. œroda 25 marca, Zwiastowanie N.M.P. Nie wiem, o której matka dotar³a do domu, bo zasn¹³em. Ojciec mówi, ¿e posz³a na œwi¹teczny obiad z dansingiem, organizowany przez firmê ubezpieczeniow¹. W marcu? Tato, daj¿e spokój! Masz mnie za naiwnego? Dziœ na WF-ie mieliœmy p³ywanie. Woda by³a lodowato zimna, kabiny w szatni równie¿. Spróbujê zaraziæ siê grzybic¹, ¿eby nie iœæ na basen w przysz³ym tygodniu. czwartek 26 marca Policja dopad³a Barry’ego Kenta za je¿d¿enie rowerem bez tylnego œwiat³a. Mam nadziejê, ¿e wyœl¹ go do popraw- czaka. Krótka terapia szokowa dobrze by mu zrobi³a. pi¹tek 27 marca Pandora i Nigel zerwali ze sob¹! Ca³a szko³a o tym mó- wi. To najlepsza wiadomoœæ, jak¹ s³ysza³em od dawna. Czytam Pani¹ Bovary autorstwa kolejnego ¿abojada. sobota 28 marca, ostatnia kwadra W³aœnie wyszed³ ode mnie Nigel. Ma z³amane serce. Próbowa³em go pocieszyæ, mówi¹c, ¿e jest du¿o kamyków na pla¿y i rybek w morzu. Ale by³ zbyt rozstrojony, by mnie s³uchaæ. 60
  • 63. Opowiedzia³em mu o swoich podejrzeniach, dotycz¹- cych matki i pana Lucasa. Odpar³, ¿e to siê ci¹gnie ju¿ od dawna i ¿e wszyscy o tym wiedz¹, z wyj¹tkiem mnie i mojego ojca!!! Odbyliœmy d³ug¹ rozmowê o rowerach wyœcigowych, po czym Nigel uda³ siê do siebie rozmyœlaæ o Pandorze. Jutro Dzieñ Matki. Nie mogê siê zdecydowaæ, czy coœ jej kupiæ, czy nie. Mam tylko szeœædziesi¹t osiem pensów. niedziela 29 marca, czwarta wielkiego postu, Dzieñ Matki Ojciec da³ mi wczoraj trzy funty ze s³owami: – Kup matce coœ przyzwoitego, synu, to mo¿e ju¿ ostatni raz. Z pewnoœci¹ nie zamierzam jechaæ z jej powodu a¿ do miasta! Poszed³em do trafiki pana Cherry’ego i kupi³em pude³ko czekoladek Black Magic oraz kartkê z ¿yczeniami: „Dla cudownej matki”. Producenci kartek pewnie s¹dz¹, ¿e wszystkie matki s¹ cudowne, gdy¿ s³owo „cudowna” pojawia siê na ka¿dej kartce. Mia³em ochotê skreœliæ „cudowna” i wstawiæ „wszeteczna”, ale nie zrobi³em tego. Podpisa³em ¿yczenia: „Od syna Adriana”, i wrêczy³em jej wszystko dziœ rano. – Adrianie, nie powinieneœ by³ – powiedzia³a. Racja, nie powinienem by³. Muszê koñczyæ. Matka zarz¹dzi³a coœ, co okreœla mia- nem „cywilizowanego spotkania”. Bêdzie na nim obecny pan Lucas – ja oczywiœcie nie zosta³em zaproszony! Zamie- rzam pods³uchiwaæ pod drzwiami. poniedzia³ek 30 marca Wczoraj sta³o siê coœ strasznego. Ojciec i pan Lucas pobili siê na oczach ca³ej ulicy w ogródku od frontu! Matka 61
  • 64. próbowa³a ich rozdzieliæ, ale kazali jej siê „nie wtr¹caæ”. Pan O’Leary chcia³ pomóc ojcu i ca³y czas krzycza³: „George, przy³ó¿ ode mnie temu gnojowi!”, a pani O’Leary okropnie ubli¿a³a mojej matce. Z jej s³ów wynika, ¿e obser- wuje poczynania matki od œwi¹t Bo¿ego Narodzenia. Cywilizowane spotkanie skoñczy³o siê o pi¹tej po po³udniu, gdy ojciec dowiedzia³ siê, od kiedy trwa romans mojej matki i pana Lucasa. Kolejne cywilizowane spotkanie zaczê³o siê oko³o siód- mej, lecz gdy matka oœwiadczy³a, ¿e wyje¿d¿a z panem Lucasem do Sheffield, ojciec zapomnia³ o cywilizacji i rzu- ci³ siê do boju. Pan Lucas uciek³ do ogródka, ale ojciec podci¹³ go obok krzaka wawrzynu, po czym bójka rozgo- rza³a na dobre. W³aœciwie by³o to ogromnie emocjonuj¹ce, z okna sypialni mia³em na wszystko œwietny widok. W pewnej chwili pani O’Leary zawo³a³a: – Tylko tego dzieciaka mi szkoda! Wszyscy spojrzeli w górê, aby na mnie popatrzeæ, wiêc postara³em siê o szczególnie smutn¹ minê. Z pewnoœci¹ te prze¿ycia w przysz³oœci spowoduj¹ u mnie uraz. Na razie czujê siê dobrze, ale nigdy nic nie wiadomo. wtorek 31 marca Matka wyjecha³a do Sheffield z panem Lucasem. Musia- ³a sama prowadziæ, bo pan Lucas nie widzi na podbite oczy. Gdy powiadomi³em sekretarkê w szkole, ¿e matka nas opuœci³a, potraktowa³a mnie bardzo mi³o i wrêczy³a mi ankietê. Chodzi o darmowe obiady w szkole – teraz ojciec jest samotnym rodzicem. Nigel poprosi³ Barry’ego Kenta, ¿eby na kilka tygodni przesta³ mnie przeœladowaæ. Barry Kent powiedzia³, ¿e siê zastanowi. 62
  • 66.
  • 67. œroda 1 kwietnia, prima aprilis Rano zadzwoni³ Nigel, udaj¹c przedsiêbiorcê pogrzebo- wego, i zapyta³, kiedy ma zabraæ cia³o. Telefon odebra³ ojciec. Doprawdy, on w ogóle nie ma poczucia humoru. Œwietnie siê bawi³em, wmawiaj¹c dziewczynom, ¿e wystaj¹ im halki, chocia¿ nie by³a to prawda. Barry Kent przyniós³ na zajêcia z malarstwa proszek wywo³uj¹cy swê- dzenie i wsypa³ odrobinê do botków pani Fossington-Gore. To kolejna osoba pozbawiona poczucia humoru. Barry mnie równie¿ wsypa³ za ko³nierz trochê tego proszku. Nie widzê w tym nic œmiesznego; musia³em iœæ do pielêgniarki, ¿eby go usunê³a. Dom wygl¹da wrêcz obskurnie, bo ojciec w ogóle nie zajmuje siê sprz¹taniem. Pies usycha z têsknoty za matk¹. Urodzi³em siê dok³adnie trzynaœcie lat i trzysta szeœæ- dziesi¹t cztery dni temu. czwartek 2 kwietnia Dziœ skoñczy³em czternaœcie lat! Od ojca dosta³em dres i pi³kê no¿n¹ (ojciec jest zupe³nie niewra¿liwy na moje po- trzeby), od dziadka Mole’a Ma³ego Stolarza (bez komen- tarza), od dziadka Sudgena kopertê z ¿yczeniami oraz 65
  • 68. banknotem jednofuntowym (ostatni z wielkich rozrzut- nych). Co najlepsze, matka da³a mi dziesiêæ funtów, a pan Lucas piêæ (zapewne chcieli uspokoiæ swoje sumienia). Nigel przys³a³ mi ¿artobliw¹ kartkê; na wierzchu wid- nia³ napis: „Kto jest seksowny, zdolny i przystojny?”, a w œrodku odpowiedŸ: „Na pewno nie ty, koleœ!” Nigel dopisa³: „Bez urazy, stary”, i w³o¿y³ do koperty dziesiêæ pensów. Kartka od Berta Baxtera przysz³a na adres szko³y, bo Bert nie wie, gdzie mieszkam. Ma niesamowicie ³adne pismo, chyba nazywa siê „poligraficzne”. Kartka mia³a na wierzchu zdjêcie owczarka alzackiego, wewn¹trz zaœ napis: „Najlepsze ¿yczenia od Berta i Szabli. PS Zlew siê zatka³”. Do kartki Bert do³¹czy³ bon ksi¹¿kowy za dziesiêæ szylingów – co prawda jego wa¿noœæ wygas³a w grudniu 1958, ale licz¹ siê dobre intencje. A wiêc wreszcie mam czternaœcie lat! Wieczorem uwa¿- nie przejrza³em siê w lustrze i muszê powiedzieæ, ¿e do- strzegam oznaki pewnej dojrza³oœci (nie licz¹c tych parszy- wych pryszczy). pi¹tek 3 kwietnia Dziœ na teœcie z geografii zaliczy³em komplet punktów. Tak! Z dum¹ donoszê, ¿e dosta³em dwadzieœcia punktów na dwadzieœcia mo¿liwych! Moja praca zosta³a te¿ pochwa- lona za schludny wygl¹d. Nie istnieje nic, czego bym nie wiedzia³ o norweskim przemyœle garbarskim. Barry Kent wyraŸnie rozkoszuje siê swoj¹ ignorancj¹. Kiedy panna Elf zapyta³a go, jakie jest po³o¿enie Norwegii wzglêdem Wielkiej Brytanii, odpar³: – Jest oddalona o dwa stopnie pokrewieñstwa. Z przykroœci¹ stwierdzam, ¿e ca³a klasa siê rozeœmia³a, nawet Pandora. Tylko ja i panna Elf zachowaliœmy powagê. 66
  • 69. Przetka³em zlew Berta Baxtera. Odp³yw by³ pe³en sta- rych koœci i fusów herbacianych. Powiedzia³em Bertowi, ¿e naprawdê powinien u¿ywaæ torebek, b¹dŸ co b¹dŸ ¿yjemy w dwudziestym wieku! Bert powiedzia³, ¿e spróbuje. Us³yszawszy, ¿e moja matka uciek³a z agentem ubezpie- czeniowym, zapyta³: „Czy to by³ palec bo¿y?” I tak siê œmia³, ¿e ³zy stanê³y mu w oczach. sobota 4 kwietnia, nów Dziœ sprz¹taliœmy z ojcem dom. Nie mieliœmy wyjœcia – jutro babcia przychodzi na podwieczorek. Po po³udniu pojechaliœmy do Sainsbury’ego. Ojciec wzi¹³ wózek, którym nie dawa³o siê kierowaæ i który w dodatku piszcza³ niczym torturowane myszy. Wstydzi³em siê, ¿e mnie z nim s³yszano. Ojciec wybiera³ wy³¹cznie niezdrowe jedzenie; dopiero kiedy siê postawi³em, kupi³ œwie¿e owoce i sa³atê. Przy kasie nie móg³ znaleŸæ karty kredytowej, a kasjerka nie chcia³a przyj¹æ czeku. W koñcu zjawi³ siê kierownik i przerwa³ k³ótniê. Musia³em po¿yczyæ ojcu trochê urodzi- nowych pieniêdzy; jest mi winien osiem funtów, trzydzieœci osiem i pó³ pensa; kaza³em mu wystawiæ rewers na rachun- ku z kasy. Muszê jednak powiedzieæ, ¿e Sainsbury’emu nale¿y siê uznanie; nareszcie przyci¹gaj¹ lepsz¹ klientelê. Widzia³em, jak jakiœ pleban kupowa³ opakowanie papieru toaletowego – cztery trójwarstwowe rolki w kolorze fioletowym! Temu to szmal wychodzi nosem! Móg³ przecie¿ kupiæ szary, szorstki papier, a ró¿nicê oddaæ biednym. Co za ob³uda! niedziela 5 kwietnia, pi¹ta wielkiego postu Dziœ rano przyszed³ Nigel. Wci¹¿ siê wœcieka na Pan- dorê. Próbowa³em zabawiæ go rozmow¹ o norweskim 67
  • 70. przemyœle garbarskim, ale nie wiadomo dlaczego wcale nie by³ zainteresowany. O pierwszej po po³udniu zmusi³em ojca, ¿eby wsta³ z ³ó¿ka. Nie rozumiem, z jakiej racji mia³by ca³y dzieñ siê wylegiwaæ jak jakiœ œmierdz¹cy leñ, skoro ja od dawna jestem na nogach. W koñcu ojciec siê podniós³ i po- szed³ na dwór myæ samochód, ale znalaz³ kolczyk matki za tylnym siedzeniem, wiêc usiad³ i wpatrzy³ siê w niego. – Têsknisz za matk¹, Adrianie? – zapyta³ wreszcie. – Oczywiœcie – odpar³em – ale trzeba ¿yæ dalej. – Nie widzê, po co – odpowiedzia³. Poj¹³em, ¿e myœli o samobójstwie, wiêc natychmiast poszed³em na górê i usun¹³em z sypialni wszystkie nie- bezpieczne przedmioty. Kiedy zmywa³em po spo¿yciu obiadu z mro¿onki (pie- czeñ wo³owa), ojciec zawo³a³ do mnie, ¿e nie mo¿e znaleŸæ brzytwy w ³azience. Sk³ama³em, ¿e nic o tym nie wiem, a nastêpnie wyj¹³em z szuflady w kuchni wszystkie no¿e i ostre narzêdzia. Ojciec usi³owa³ uruchomiæ elektryczn¹ golarkê, ale baterie pozielenia³y i wyciek³y. Mam wra¿enie, ¿e jestem doœæ wyrozumia³y, ale s³ow- nictwo, jakiego w owej chwili u¿y³ mój ojciec, przekro- czy³o wszelkie granice! Tylko dlatego, ¿e nie móg³ siê ogoliæ! Podwieczorek ci¹gn¹³ siê bez koñca. Babcia bez przerwy mówi³a wstrêtne rzeczy o matce, a ojciec jêcza³, jak bardzo za ni¹ têskni. Mojej obecnoœci w pokoju nikt nie zauwa¿y³! Nawet na psa zwracano wiêcej uwagi! Babcia skarci³a ojca za próbê zapuszczenia brody. – George, byæ mo¿e uwa¿asz, ¿e jako komunista wygl¹- dasz zabawnie, ale ja jestem przeciwnego zdania – oznaj- mi³a. Doda³a, ¿e dziadek nawet w okopach pod Ypres goli³ siê codziennie, chocia¿ niekiedy musia³ odpêdzaæ szczury, 68
  • 71. które chcia³y ze¿reæ myd³o do golenia. Powiedzia³a, ¿e kiedy dziadek le¿a³ w trumnie, zosta³ ogolony przez przedsiêbiorcê pogrzebowego, skoro wiêc martwi mog¹ byæ ogoleni, to dla ¿ywych nie ma ¿adnego usprawied- liwienia. Ojciec usi³owa³ siê t³umaczyæ, ale napotka³ pew- ne trudnoœci, bo babcia ani na chwilê nie przestawa³a mówiæ. Obaj byliœmy zadowoleni, kiedy wreszcie sobie po- sz³a. Przejrza³em „Jurne i Jêdrne”. W koñcu to pi¹ta niedziela wielkiego postu! poniedzia³ek 6 kwietnia Dosta³em od matki pocztówkê. Pisze, ¿e „oni” mieszkaj¹ u znajomych, dopóki nie znajd¹ sobie mieszkania. Zapro- si³a mnie, bym przyjecha³ na weekend, kiedy siê urz¹dz¹. Nie pokaza³em kartki ojcu. wtorek 7 kwietnia Moja najdro¿sza Pandora umawia siê z Craigiem Thomasem. Thomasie, po raz ostatni da³em ci baton Mars! Barry Kent ma k³opoty, gdy¿ na malarstwie nary- sowa³ go³¹ babê. Pani Fossington-Gore powiedzia³a, ¿e nie tyle niepokoi j¹ temat wybrany przez Barry’ego, ile jego nieznajomoœæ podstawowych faktów biologicz- nych. Wykona³em niez³y rysunek, przedstawiaj¹cy zapaœ- nika Niesamowitego Byka, który roznosi Craiga Thomasa na strzêpy. Pani Fossington-Gore oceni³a, ¿e to „mocna wypowiedŸ na temat monolitycznego ucisku”. Telefon od matki. Mia³a dziwny g³os, jakby by³a prze- ziêbiona. Ca³y czas powtarza³a: – Pewnego dnia zrozumiesz, Adrianie. 69
  • 72. W tle da³o siê s³yszeæ jakby siorbanie. Pewnie ten gnojek Lucas ca³owa³ j¹ w szyjê, widzia³em, jak to robi¹ na filmach. œroda 8 kwietnia Ojciec nie chcia³ mi daæ usprawiedliwienia z WF-u, wiêc prawie ca³y ranek spêdzi³em w pid¿amie, skacz¹c do base- nu i wyci¹gaj¹c le¿¹c¹ na dnie ceg³ê. Po powrocie do domu wyk¹pa³em siê, ale nadal cuchnê chlorem. Nie wiem, jaki mia³by byæ cel takich lekcji jak wy¿ej opisana. Przecie¿ kiedy dorosnê, nie bêdê chodzi³ brzegiem rzeki w pid¿amie! I tylko g³upi skaka³by do wody po jak¹œ kretyñsk¹ ceg³ê! Ceg³y le¿¹ wszêdzie, gdzie spojrzeæ! czwartek 9 kwietnia Pogadaliœmy sobie wczoraj z ojcem. Zapyta³ mnie, z kim wola³bym mieszkaæ, z nim czy z matk¹. Powiedzia³em, ¿e z obojgiem. Wyzna³, ¿e zaprzyjaŸni³ siê z kole¿ank¹ z pracy, niejak¹ Doreen Slater, i ¿e chcia³by któregoœ dnia poznaæ nas ze sob¹. Znów to samo! I to ma byæ opuszczony m¹¿ o z³amanym sercu, myœl¹cy o samobójstwie? pi¹tek 10 kwietnia Zadzwoni³em do babci, ¿eby jej powiedzieæ o Doreen Slater. Odnios³em wra¿enie, ¿e niezbyt siê ucieszy³a. Oœwiadczy³a, ¿e to pospolite imiê. Jestem sk³onny siê z ni¹ zgodziæ. Po¿yczy³em z biblioteki Czekaj¹c na Godota, ale siê rozczarowa³em – to sztuka teatralna. Niemniej, spróbujê. Ostatnio zaniedbywa³em swój umys³. 70
  • 73. Nigel zapyta³, czy chcia³bym spêdziæ u niego weekend; jego rodzice jad¹ na wesele do Croydon. Ojciec mi pozwo- li³, nawet siê ucieszy³. Idê do Nigela jutro rano. Dziœ zaczê³y siê ferie wielkanocne. Muszê zapewniæ swemu mózgowi aktywnoœæ. sobota 11 kwietnia, pierwsza kwadra Ten Nigel to ma szczêœcie! Jego dom jest absolutnie fantastyczny, ca³kiem nowoczesny! Nie wiem, co on sobie myœli o naszym domu – niektóre nasze meble licz¹ sobie ponad sto lat! Nigel ma ogromn¹ sypialniê, sprzêt stereo, kolorowy telewizor, magnetofon kasetowy, miniaturowy tor samo- chodowy Scalextric, elektryczn¹ gitarê oraz wzmacniacz. A tak¿e reflektory nad ³ó¿kiem, czarne œciany, bia³y dywan, importowan¹ ko³drê w samochody wyœcigowe i ca³e sterty „Jurnych i Jêdrnych”. Przejrzeliœmy je, po czym Nigel poszed³ wzi¹æ zimny prysznic, a ja odgrza³em zupê i po- kroi³em bagietkê. NieŸle siê uœmialiœmy przy lekturze Czekaj¹c na Godota. Nigel dosta³ niemal ataku histerii, gdy powiedzia³em, ¿e Vladimir i Estragon brzmi¹ jak nazwy pigu³ek antykoncepcyjnych. Przejecha³em siê na rowerze wyœcigowym Nigela. Strasznie bym chcia³ mieæ taki rower. Gdybym mia³ wybieraæ miêdzy Pandor¹ a rowerem wyœcigowym, wybra³bym rower. Sorry, Pandoro, ale wiesz, jak jest. Poszliœmy na rybê z frytkami i zamówiliœmy pe³ny zestaw – rybê, frytki, marynowane cebulki, korniszony, zielony groszek. Dla Nigela nic nie jest zbyt kosztowne, dostaje niesamowicie du¿e kieszonkowe. Trochê siê pow³ó- czyliœmy, a potem wróciliœmy do domu i obejrzeliœmy w telewizji film Wy³upiastooki potwór znów atakuje. Kiedy powiedzia³em, ¿e potwór przypomina mi naszego 71