SlideShare une entreprise Scribd logo
1  sur  8
Télécharger pour lire hors ligne
Kwantologia stosowana - kto ma rację?
Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).
Część 10.6 - Wszechświat.
Tak, o wszechświecie - na ostatniej lekcji mówiliśmy o tym tutaj i
naokoło, czyli wszystkim. To tak do końca wszystko nie jest, ale w
fizyce to wszystko, dla fizyka, mówiliśmy, to wszystko i niczego w
jego przyrządzie już ponad ten wszechświat nie ma. A nawet i to też
nie jest jeszcze tak zupełne wszystko, bo tylko wystające nad taką
powierzchnię tego tła. Tak mówiliśmy. Albo też to jest widoczne w
tym wszechświecie dla fizyka tylko, co się pokawałkowało, czyli się
zebrało w sobie i zbryliło, i opadło na dno świata. I my tak żyjemy
na ocenie i w tym ocenianie, i na dnie. I takie właśnie fizyk bada.
Albo inny w sobie laboratoryjny osobnik.
I kiedyś tam było o Kosmosie - a teraz o tym właśnie wszechświecie,
takim w sobie i wobec tego kosmicznego niższe, wewnętrzne, lokalne,
i w ogóle. Takim skończonym w czasie i przestrzeni, mówiliśmy. Jako
że Kosmos to w sobie jeden i jedyny, i nieskończony - a wszechświat
to już skończoność. Ten czas się kiedyś tam zaczął, to dawno było,
ale kosmicznie tuż co, mówiliśmy. - I ta przestrzeń też się była w
tej przeszłości wyłoniła z niczego.
Tak mówiliśmy - nie zmyślam. Że z niczego to wszystko tutejsze było
się dla fizyka tak pokazało. Było sobie nic, ale takie fałszywe to w
sobie było nic, pole nie pole - a może i łąka, kto to wie - i się z
tego wykluło gdzieś w zakamarku takie i podobne, czyli namacalne. I
wszechświatowe.
I dalej to się kluje, niekiedy się to nawet życiem pokaże albo tam
jakoś inaczej, też to mówiliśmy. I nie tylko na ostatniej pogadance
lekcyjnej, ale i na biologi, bo i biologia się w tym wszechświecie
wykazuje, pokazuje się i sama pokazuje, i także obserwuje.
A ten Kosmos, mówiliśmy, to nie ten wszechświat - to dalej jest. A
i wyżej - tak to można przedstawić.
Choć po prawdzie, tak mi tata w domku to opowiadał, to żadna prawda
głębsza, tylko tak sobie nasze pomyślunki to pokazują - bo nie jest
dokładnie tak. Ten kosmiczny i wyższy obszar to ani obszar jest po
prawdzie, ani wyżej czy niżej nawet, on jest wszędzie wokoło - a i
nawet w tu i nas. Bo na takie kosmiczne to się coś i nic składa, o
tym kiedyś było - tu to samo coś i nic się znajduje, więc nie można
powiedzieć, że to dalsze albo i tam bliskie, bo to we wszystkim tak
fizyczności służy. Tylko ta taka fizyczna masa, co jej podobno tyle
brakuje, ona się pokazuje i pozwala się pokazywać. Że to tylko, tak
mi tata wieczorem mówił, jak lekcje sprawdzał, że to tak inaczej w
sobie zbiegnięte - znaczy się skupione, znaczy się skondensowane i
spakowane. Czy jak to tam jeszcze by nie nazywać.
Takie, mówił, stany skupienia to są, i one są inne, od tego do tego
punktu są takie, a od tu do tamtego w sobie inne. - I te skupienia,
bryłki czegoś, może i na przykład kamyk to być, a może i atom albo
komórka, że to jest już widoczne w tym naszym świecie - czyli takim
wszechświecie.
I ten tak poskupiany w kamyczki i inne zgęstki taki wszechświat to
już jedyny w tym Kosmosie jest. - Niby taki sam zawsze i wszędzie w
tym kosmicznym bezkresie, bo Kosmos nie ma początku i końca, ale w
jedynym zawsze wydaniu taki wszechświat się buduje, to zawsze jest
w bezkresności jeden punktowy fakt na prostej, tak mówiliśmy. Nic
się dwa razy nie trafia, choć się co rusz powtarza.
Choć, tak to opisywaliśmy, to nie do końca tak jest, ponieważ to się
powtarza w tej nieskończonej nieskończoności. Ona sobie jest i jest
- i jeszcze w dalsze jest, i tak jest nieskończona nieskończenie. A
skoro taka, to nie ma znaczenia, jak się to długo i daleko ciągnie
i jak to się w tym coś skończonego buduje. Bo tego nieskończonego i
tak nie można w to zbiegające się zaliczyć, to jest tłem dla takiego
zbiegniętego. Bo to i nawet nieskończony etap może się dziać między
jednym a drugim czymś takim, i to nie ma żadnego znaczenia.
I w tym zbiegającym się i później rozbiegającym się wszechświecie,
tu w tym takim i dla takiego kogoś, to nie ma nic a nic znaczenia,
co najwyżej go w zadziwienie wpędzi przed zaśnięciem, nic to takiego,
bo dla niego nie istnieje. Jak on nie istnieje, ten analizujący to,
to dla niego ten nieskończony etap nie ma znaczenia, on sobie o tym
myśli, a że było przed tym nieskończenie wiele, to jest poza nim. W
jego obserwacji nieskończenie wielki etap zmian to nieskończenie w
sobie mały etap, nie wchodzi w jego pojmowanie.
Jak już sobie takie myślenie uprawia, to tamto nie ma nic dla niego
ważnego.
Ale ten wszechświat, taki w kosmicznym jeden lub liczny, to nie ma
już znaczenia. Co najwyżej można sobie o tym pogadać, czy są jeszcze
w tym bezkresie obok inne, bo to generalnie ciekawe. Ale bez sensu.
Bo to poza obserwacją zupełną.
Więc jak ten nasz wszechświat się zaczął, to się zmienia. A też się
oczywiście kiedyś skończy. Bo jak coś się było zaczęło, to musi się
obowiązkowo skończyć. I podobno to daleko ma być w tym tak nazwanym
czasie, kiedyś tam daleko to ma być. Ale to pewne tak do tego końca
nie jest. Są i tacy, mówiliśmy o tym, co to mówią, że i koniec taki
może biec w nieskończoność - a są inni, co to koniec już za bliskim
zakrętem widzą. Nie wiem, jak to ma być, ale ma być, to pewne tak w
sobie na sto procent.
Choć z tych stu procent, też takie mówiliśmy w detalach, to jedynie
cztery się daje jakoś zauważyć. Tu czy tam. I po każdym kącie tego
wszechświata tak jest. Jest niby sto procent, policzone i bilans we
wzorze się zgadza, ale kiedy tego szukać na niebie, kiedy zderzać w
machinach - to brakuje, i to solidnie brakuje. Bo jak tu ma się to
zgadzać, jak widać cztery, a brakuje dalszych procentów ze stu? No,
nie może się zgadzać.
Więc ten wszelaki element wszechświatowy się tak od siebie oddala i
oddala - rozrzedza się i rozrzedza - że kiedyś tam już nic prawie z
tego nie będzie. Ale jednak, tak mówiliśmy, bo inni tak mówią - ale
że to dalej ma być i robić za ten wszechświat. - Już nic nie będzie
widać od jednej wysepki czegoś do innej, i się będzie to tak działo
długo i dłużej, że nawet to trudno pojąć. Ale dla nich dalej to ma
tutejsze być, dalej wszechświat, dalej to samo, choć takie już też
okropnie inne. Zimne i nijakie.
Ja tam nie wiem, może, skoro tak mówią, to może w tym jakaś głębsza
nawet myśl się znajduje, może to tak się będzie działo, nie powiem,
nie wiem. Ale mi się to nie podoba. Zupełnie mi się nie podoba. To
dziwne tłumaczenie, choć pewnie z logiką w takim środku - może i z
ziarnkiem sensu. Może szczątkowo z sensem.
A inni jeszcze mówią tak, że to tak już teraz jest - czyli że w dal
się oddala. Bo musi. Że to się z wzorów bierze. Znaczy się, że wzory
przeróżne tak to podpowiadają. Że tego obserwowanego jest też tylko
maleńki fragmencik, który jakoś tam fizyczny osobnik widzi i mierzy.
I nie wiem, czy to samo w tym się tak kryje, to nie ma znaczenia, ale
i tak wiadomo, że w tym jest taki sens informujący, że obecne jakoś
widziane to pyłek z tej skończonej wszechświatowej budowli. Że jest
całe sto, ale widać z tego cztery. A czym jest dalsze, to najstarsi
nawet nie wiedzą, i pani też mówiła, że nie wie. Nawet tata, co wie
wszystko, też tak się zgodził, że nie wie. I ja też nie wiem. Choć
to pewnie coś tam w sobie jest, bo jak jest - to znaczy, że to coś
jest. Bo to nie może przecież być nic.
Niby tacy jedni gadają, że może być coś bez tego czegoś w sobie, ale
to tacy jedni są, że lepiej się nimi nie zajmować - tacy obeznani z
matematyką i podobnymi nienormalnymi rzeczami. Oni nawet powiadają,
że te konstrukta poza już wszechświatem sobie bytują i się ze sobą
wymieniają czym tam popadnie, nawet się informują tak o nie wiedzieć
czym - i że one czasami tutaj są obecne oraz że to wszystko w takim
wszechświecie oznaczają.
Ja tam nie wiem, tak to mówią, ale mi to wygląda na niezbyt, a nawet
przemyślane. Może i zabawne, może nawet coś o tej tu wszechświatowej
części bezkresu to opowiada, ale generalnie w sobie mało poważne to
jest, a wręcz zupełnie bez powagi.
Bo jak może być w sobie coś, co nie ma żadnego coś w sobie - mówię,
że nie może. To niemożliwe i bez znaczenia.
Bo przecież jak jest we wszechświecie kamyk albo inny osobnik, to on
na pewno ma w sobie coś. Można takie pomacać, można na takie sobie
spojrzeć - i rękę można podać, fakt, można. A na takie bez czegoś w
sobie, jak na takie spojrzeć, jak rękę podać? Nie można i nigdy nie
można.
Więc jak można mówić, że jednak coś takiego sobie bytuje w tej tam
i gdzieś pozaczasowości? Nie można. Nie uchodzi. Ale oni gadają, ci
tacy jedni, tak rozprawiają tu i tam.
Na pustce te swoje możliwości budują i się chwalą, że coś obmyślili
- dziwne.
W głowie mają zawsze fizyką napędzany etap zmiany w toku zachodzenia
- opisują fizyczną i zawsze zmienną w czasie i przestrzeni ewolucję,
zawsze to odnosi się do materii w jej różnym zgęszczeniu, więc jakim
tam cudem czy inną dziwnością, jakim logicznym sposobem dla nich ta
niematerialność się w tej zawsze fizycznej całości - lub i poza tą
całością - pokazuje, tego nie wiem. To bardzo dziwne jest i wielce w
sobie nieodgadnione. - Ale tak jest, niestety.
Gadają owi, że to jakieś "duszne" jest, że to inne od wszelkiego, że
to trzecie i dopełniające do obserwowanego. Mówią, że materia jest,
że promieniowanie - i że to inne, niematerialne albo matematyczne,
tak to się wyrażają. Coś jest i nic jest, mówią - i duchowe, znaczy
się bez nośnika, bez szkieletu, czyli lepsze, czyli wieczne, czyli
pożądane. Żeby ich.
Jak tacy coś takiego mogą mówić, nie wiem - to dla mnie absolutnie,
kosmicznie, nieskończenie niepojęte. Jak taki jeden z drugim takim
samym coś podobnego może głosić - nie wiem. Jak można pokazywać, że
takie bezcielesne bytuje, bo jak to ma tak bytować, w czym oraz na
czym? - Na lub w pustce bytuje, próżnia mędrkuje i informacyjnie się
zmienia? Nic, to kosmiczne i zupełne nic się w tym jakoś odmienia?
Ech, powiem, że to dziwne mi się wydaje, że tym i takim coś takiego
się zdaje. Wielce to dziwaczne.
Widać z tego, że w tym skończonym wszechświecie dziwy nieskończenie
dziwne mogą się w zalęgnąć w pomyślunku, że tu taka swoboda w stanie
chwilowym i wolna wola kreacyjna się zawiera, że nawet byty wolne
od materii mogą zaistnieć. Że i tak zawsze materialnie, że to zawsze
przecież w materialnej głowie się pokazuje? A czy to ma znaczenie w
takim brzegowym pomyśliwaniu dla takiego kogoś, kto abstrakcją tak
sobie tu i tam rzuca? Wyuczy się żonglerki pojęciami, świata w jego
realnie fizycznym stanie nie dotyka na co dzień - bo się pobrudzi i
w ogóle źle kontakt z namacalnym znosi - to później w bezcielesne i
podobnie nieobyczajnie może zawierzyć, taka jego owaka.
Trzeba jednak powiedzieć, mówiliśmy o tym, że w tej wszechświatowej
procedurze jest inne dziwne - i to się w tym obrazie znajduje.
Czyli że w tym ciągu zmiennie istniejącym są ograniczenia i wartości,
które mocno się rzucają w pomyślunek - szczera prawda.
Że jak jaką bardzo daleką jedną cyferkę tak o jedynkę zwiększyć albo
i zmniejszyć, to już cała wieża elementów się sypie w ten tam proch
i pył.
A po prawdzie to nawet i prochu ani tego pyłu by nie było, ponieważ
ten wszechświat tak się zestroił w swoim zmienianiu, że tylko takie
a nie inne zestawienie tych cyferek się zgadza z rzeczywistością. I
jak to poruszyć, to niczego nie ma - i jest zaskoczenie. Bowiem to
wygląda dziwnie, trzeba przyznać, też o tym mówiliśmy. Tylko że to
dziwne nie jest, też mówiliśmy. To takie w sobie niby zaskakujące,
a to takie proste w sumie jest.
Jak się temu dokładnie przyjrzeć, to żadna w tym zaskakująca mieścić
się nie mieści okoliczność to tylko tak się materialnie i fizycznie
dzieje, bo tak się to musi dziać w tej pokawałkowanej oraz kwantami
nasiąkniętej ewolucji.
Czyli, mówiliśmy, to się zbiega, dociska w sobie, jedno do drugiego
się zbliża i jest dopychane w pompowaniu tej światowej zmiany. I w
efekcie, takimi szczebelkami drabiny tworzącej się, w tym procesie
wytrąca się ten myślący na końcu osad. Gęstnieje, tak do maksimum to
możliwego gęstnieje - i jest atom albo człowiek. Takie coś zawsze w
tym wszechświecie na chwilę - zawsze w takim dociskaniu i w trakcie
stawania się - zawsze nabiera ciała lub go traci - jednak zawsze na
chwilę tylko.
Owszem i prawda w tym, że możliwość takiego atomu była w przeszłości
historycznej się pojawiła, i dawno to było. Tylko że na codziennym
etapie to zawsze jednostkowa jednostka i konkretna się tu dzieje -
możliwość kiedyś i tam zaistniała, ale tu tylko ten osobniczy fakt
się od ziemi odrywa i rozgląda po okolicy.
A rozgląda się dlatego, że może. I dlatego, że jest tło, które takie
widzenie umożliwia. Bo przecież jak jest jednolite, jak wszystko w
dal jednakowe i niewyróżniające się w żaden sposób - czyli całość
to jedne i jedyne tło, jak w tym Kosmosie - to bez zbiegnięcia się
w coś większego, w tej nieskończonej jednolitości niczego dojrzeć
się nie daje, bo jak? Jedno w jedno takie identyczne, to jak w tym
coś zauważyć, nie można.
Ale jak się jedno do drugiego zbliży, jak zbiegnie w kupkę, jak się
zetknie, aż ciarki po plecach zejdą - to takie coś już można doznać
i nawet poznać, i nawet pomierzyć. I to się już liczy w tym ogólnym
bilansie, to już faktem rzeczywistym po świecie widać. I jest też ta
wzmiankowana obserwacja.
I jest tło, takie eteryczne tło z jego podprogowym zakresem dziania
się i odmieniania - i jest to widoczne, już zbrylone w dowolne coś
dużego. I to duże jest dostępne dla fizyka, dla wszystkich.
To tło sobie tam jest, a tu widać. I fala się informacyjna wówczas
we wszechświecie rozchodzi, bo tych elementów nośnikowych tej fali
powstało dużo, a nawet bardzo dużo. One się wybudowały i narodziły,
przeszły z etapu podprogowego - i się pokazały. I cisną na otoczenie
już takie duże - i tym samym ten nacisk istnienia przekazują dalej
w takim po brzegi i maksimum zapełnionym świecie wszechświatowym. I
ten nacisk o krok dalej kolejne do zaistnienia powołuje, gęstnieje
lokalnie w tym dociskaniu i naciskaniu kwantowe tło, zbiega się oraz
wiruje tak w lewo, tak w prawo. Zależnie od postrzegania to wyż lub
niż się z tego patrzącemu pokazuje, ale ważne, że sygnał i wiadomość
są przeniesione. I znów mogą, w nowym już punkcie, kolejną ewolucję
tworzyć.
I trwa to tak długo, aż przerwa się nie zrobi w sztafecie, nim nie
zabraknie albo siły naciskającej, albo elementów do ściskania i tego
zbrylania. A to długo może trać. Albo i krótko.
Jak małe, na przykład jaki foton, to biegnie taki nacisk i biegnie,
tworzy i tworzy szereg aż po horyzont obserwowalny tych fotonowych
wypiętrzeń z tła. Ale jak duże takie i skomplikowane w sobie, to ten
nacisk jest, owszem, ale w nieodległe rejony sięga - tak do zakrętu
najbliższego. A jak się to w zakresie biologicznie mokrym a bardzo
rozbudowanym dzieje, to już bardzo blisko to się dzieje. Więc trzeba
się mocno ścisnąć i docisnąć w sobie, co by z tego ten następny rzut
ewolucyjny zaistniał. To się na styk dzieje, na jednostkę oddalenia
kwantowego.
Ale jak się tak zadzieje, to się później można krzykiem rozglądać po
światowej okolicy, a nawet w bezkreśnie kosmicznej wieczności swoje
obserwacje prowadzić.
I w tym wszechświecie to się różne do różnego tak dociska, ponieważ
to eteryczne tło na każdym poziomie występuje, taka reguła jest. Na
najdalszym etapie, tym okolicznym wobec wszechświata, tam jest tło
mocno i bardzo rzadkie, takie do maksimum rozrzedzone, teoretycznie
nawet aż do nieskończoności. Ale to tak nie jest, przecież tego coś
w tym kosmicznym nic jest tak w nieskończoność, więc co rusz w tej
nieskończoności coś się o coś w tym wiecznym ruchu potyka, zderza,
a nawet niekiedy, jak są do tego okoliczności statystyczne i regułą
odwieczną napędzane, to się tam coś z czymś zbiega w ten wszechświat.
Albo inny. Ale owo tło, co widzenie i istnienie umożliwia, to jest w
każdym przypadku, każda w obserwacji realna faktyczność czy podobna
osobniczość, to zawsze ma wobec siebie tło - i z niego powstaje, i
w im się znajduje.
Czego by sobie do popatrywania i obrabiania nie chwycić do ręki, to
zawsze takie coś jest w tle i do tła musi być odniesione, inaczej w
analitycznym zapale może okazać się niewyjaśnialne. - Albo i gorzej
się to zaprezentuje, na przykład niematerialnym bytem, żeby to.
Ale tak głupio to nie biegnie i to tło jest zawsze, i się odnosi do
widzianego logicznie, bo przecież nie fizycznie. W fizycznym badaniu
tło jest eterem nieistniejącym, ono znajduje się poniżej progowego
stanu, zawsze w ciemności jest skryte - wpływa i oddziałuje, jednak w
badaniu żadnym elementem się nie pokazuje. Mocno, zasadniczo wpływa
na wszystko, ale się nie pokazuje - tak owo tło ma, tak wygląda. W
żadnym badaniu nie wygląda, ale jest. I to zawsze.
Dajmy na to, taki przykład omawialiśmy, jest sobie społeczność i my
ją oglądamy od środka, jako istoty ten zbiór tworzące. Dla nas, tu
i wewnętrznie - jak wszystko we wszechświecie - dostępna jest tylko
"fizyka społeczeństwa", mechanika elementów tę strefę i ten zakres
opisująca. Bo przecież nic taki fizyczny w tym swoim spojrzeniu nie
obejmie więcej, jak tu widoczne i namacalnie - a więc ponad progiem
istniejące. Tak a tak, to do tego lub tamtego - tu jest fizyka dla
niego dostępna, tylko te jednostki może badać i mierzyć. Bo w tym
badaniu nie ma przecież zakresu przed - przed zaistnieniem wewnątrz
świata człowieczego. Fizyka obejmuje tylko to, co może do badania
pozyskać, nie więcej. - Cały i w tle znajdujący się etap, w którym
gromadziła się energia w jednostkę, całość zjawisk dziejących się
poniżej progu poznania, więc w czasie "ciążenia", więc przed chwilą
narodzin - to jest mu niedostępne z zasady, nie istnieje, to czas i
na zawsze ciemny, i skryty, i nieoznaczony, i z losowością, kiedy to
opisywać w jego aktualnym stawaniu się. I w jego splątaniu z całym
w okolicy wszechświatowym tłem, co zrozumiałe. Tu jest tło jedynie w
formule "prenatalnej", ale to jest jak najbardziej tło - zakres nie
do poznania badaniem. - Że przy rozwinięciu technicznym może lekarz
w to swoje łapska wsadzić, nawet manipulować kwantami, to nic w tym
poglądzie nie zmienia, to jest logicznie niepoznawalne tło - zawsze
w takim ujęciu to jest tło do wyróżnionej ewolucji. Ono dopełnia i
warunkuje, ale jest eterem, który fizyka musi odrzucić, ponieważ w
eksperymencie to się nie mieści. Fizyka tło i jego elementy odrzuca
lub istnienie tła nie jest uświadamiane, ale dopiero z otoczeniem,
z pozorną pustką, która otacza fakt - tylko w takim poszerzonym już
postrzeganiu można dojrzeć element. Albo też i świat, to już nie ma
znaczenia. Na pewno się zobaczy.
Bo w tym wszechświecie, powtarzam, nie ma pustki, jej jest tylko w
takim stopniu, żeby był zakres na drgania - na jedno drgnienie tej
jednostki kwantowej czegoś w bok i z powrotem. Taka struna się na
jednostkę kwantową rozedrga - a w efekcie jest coś, co się styka z
innym i też dalszym. I razem budują element. Tu wszystko zapchane a
to kwantami, a to fizycznymi kwantami - a to słowami, też przecież
kwantami. I w tym oceanie elementów czy słów, w takim dociskaniu i
ściskaniu, w tym słowotoku przyrody coś powstaje. Proces biegnie od
maksymalnego rozproszenia i skupia się, tak skupia pod naciskiem sił
zewnętrznych, aż osiąga punkt - zapada się w osobliwość na końcu. I
później to biegnie dalej - teraz się rozprężą i oddala, aż ponownie
osiągnie brzeg i stan maksymalnego rozproszenia. I tak to kołuje w
tę i ponownie wewnętrzną stronę - i tak zapętla się raz, drugi - i
po wiele, wiele razy. A gdzieś ubocznie i jako skutek takiego się
we wszechświecie przemieszczania kolejnych fal od brzegu do brzegu
- w tym wnętrzu, na kolejnych okrążeniach, w kolejnych ściskaniach
zaistniałego, tworzą się kolejne składniki osadu światowego. Już i
wspomniane elektrony, i atomy, i komórki takie lub owakie, a też i
osobnik myślący w samym środku tego zapętlania się. W takim już po
maksymalnie pojmowanie środku, w tym namotanym po wielekroć, aż po
nieskończoność wymiarów, w tym środku środka buduje się element, a
w nim takie skomplikowanie, że aż największe, że żadnego i nigdzie
więcej podobnego teraz nie ma. Takie tylko w kolejnym wszechświecie
może być, w ramach tej wiecznej nieskończoności. Jeżeli definiować
to z tutejszej perspektywy, to podobne jest tylko teoretyczną, i to
niebywale małą potencjalnością. Gdzieś-kiedyś zaistnieje - ale może
i za nieskończony etap to będzie się pokazywało.
Jednak tu-i-teraz to tak tylko w tym jednym punkcie. Co nie znaczy,
jak mówiliśmy, że tylko tu się dzieje. Ale pewnie tylko tu - tak mi
się wydaje.
I takich linii energetycznych biegnących poprzez wszechświat, które
swoje zamocowanie mają w brzegu początkowym tego układu, ale również
w poprzednich wszechświatach, i w nieskończoności maksymalnie - no,
tych linii budujących tutejsze skończone jest osiem. Dokładnie tak
tyle, ponieważ sfera świata, czy dowolnie innej jednostki pełnej w
sobie i stabilnej, to musi być dociśnięte z każdej strony. Bańka w
postaci wszechświata nie może mieć w żadnym kierunku wolnego toru
do ucieczki elementów tworzących - bo one tam się skierują. Jak nic
w ruchu nie ogranicza, to kwantowe jednostki tam się kierują. Musi
być pełny nacisk i docisk, a w efekcie może coś stabilnego i okresowo
trwałego zaistnieć. Dowolnie już pojęte coś. - I dlatego takich w
tworzenie bytu zaangażowanych linii jest osiem, nie mniej, ale nie
więcej.
I dalej to już biegnie spokojnie, pompuje się elementami, w cielesną
strukturę się obleka, proces zmiany biegnie od brzegu do brzegu po
wielokroć - i tka się tkanina czasoprzestrzeni. Tej po całości już
wszechświata pojętej, ale i każdej ewolucji, każdego dowolnie jakoś
wyróżnionego w tle procesu. - I choć każdy fakt jest wpisany w taką
nadrzędną procedurę zmiany, aż po wspomnianą nieskończoność wraz z
wiecznością, to zarazem posiada własną, tylko do niej sprowadzoną -
to zawsze indywidualność w zbiorze, ale indywidualność.
Więc jak już ta indywidualna osobowość się usamodzielni, jak w tym
środku wszechświatowej ewolucji się pokaże - to zaczyna. Zaczyna w
tym świecie szukać zależności i powiązań, pytać o sens i regułę. I
w ogóle o wszystko pytać.
A dlatego tak może się to dziać, że ewolucja abstrakcji w głowie tej
zmyślnej konstrukcji biegnie. Biegnie, bo teraz za tło całą fizykę
i jej przyległości ma - wszystko jest podprogowe wobec tego zakresu,
gdzie lęgnie się abstrakcyjny konkret. Abstrakcyjna ewolucja pojęć
całość wszechświata i kosmosu zawiera w przedziale ciemnym, a przez
to się usamodzielnia i odrywa od nośnika. Użytkownik abstrakcji nic
o tym skrytym zakresie nie wie, a nawet jak ma tego świadomość, to
tylko logiczną, przecież poznać tego nie może. Ale doznaje w każdej
operacji na pojęciach, doznaje zmiany w toku - jednak poznać tego w
żaden sposób nie może. Przecież w tym oraz na tym zawiera się jego
osobowość - całość zachodzących zmian to on w detalu. A podprogowe
to niepoznawalne. Konieczne jako tło i dopełnienie do jasnego, ale
zarazem zakryte, przykryte tym jasnym i obecnym nadpowierzchniowo.
Widać ponad linią graniczną wszystko, to fizyka - tylko że dalsze i
głębsze też jest składnikiem postrzeganego.
I dlatego na koniec doznający wszechświata oraz poznający go byt, w
swoje widzenie musi - musi wprowadzić wszystko, czyli fizykę wraz z
tłem. Czyli do nadprogowej i fizycznej abstrakcji, więc konkretu w
jego skomplikowanej i rozbudowanej postaci - musi dodać abstrakcje
również fizyczne, ale podprogowe, i też konkrety. Podprogowe oraz
nadprogowe etapy zmiany to funkcjonalna jedność - fizycznie mocno
ograniczona badaniem, logicznie poznawalna w całości. Ale żeby ten
brzeg logiczno-fizyczny osiągnąć, obserwator musi w nadbudowę, więc
w zakres dalszy wobec tła fizycznego i tutejszego świata, wprowadzić
tło ostateczne, absolutne, kosmiczne - nieskończone-wieczne tło.
I to takie tło, składające się z jednorodnych, niepodzielnych już do
niczego elementów - ono jest punktem odniesienia, które już nie ma
odniesień. Ale które wszystko warunkuje.
I musi tak zrobić, ponieważ inaczej tego kawałka nie zrozumie. Gdy
pomija tło, to widoczne jest takim nie wiedzieć czemu i skąd, wydaje
się nie z tego świata.
Tak, na końcu wszystko, obserwowane lub skryte, jasne lub ciemne -
lub dopełniające w postaci tła - to wyłania się z wiekuistej strefy
ciemności.
I jest jasność.
cdn.
Janusz Łozowski

Contenu connexe

Tendances

Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.Łozowski Janusz
 
Obserwator brzegowy.
Obserwator brzegowy.Obserwator brzegowy.
Obserwator brzegowy.kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5SUPLEMENT
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9SUPLEMENT
 
Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.
Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.
Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.Łozowski Janusz
 
Jak rozległy jest kosmos.
Jak rozległy jest kosmos.Jak rozległy jest kosmos.
Jak rozległy jest kosmos.kwantologia2
 
Kwantologia 4.9 nic, fundament.
Kwantologia 4.9   nic, fundament.Kwantologia 4.9   nic, fundament.
Kwantologia 4.9 nic, fundament.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 3.6 osobliwość niejedno ma imię.
Kwantologia 3.6   osobliwość niejedno ma imię.Kwantologia 3.6   osobliwość niejedno ma imię.
Kwantologia 3.6 osobliwość niejedno ma imię.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 5.3 jednostka czy zbiór.
Kwantologia 5.3   jednostka czy zbiór.Kwantologia 5.3   jednostka czy zbiór.
Kwantologia 5.3 jednostka czy zbiór.Łozowski Janusz
 
Jednostka czy zbiór.
Jednostka czy zbiór.Jednostka czy zbiór.
Jednostka czy zbiór.kwantologia2
 
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.Łozowski Janusz
 
początek-środek-koniec.
początek-środek-koniec.początek-środek-koniec.
początek-środek-koniec.kwantologia2
 
Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.
Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.
Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.Łozowski Janusz
 

Tendances (16)

Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
 
Obserwator brzegowy.
Obserwator brzegowy.Obserwator brzegowy.
Obserwator brzegowy.
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
 
Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9
 
Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9
 
Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.
Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.
Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.
 
Jak rozległy jest kosmos.
Jak rozległy jest kosmos.Jak rozległy jest kosmos.
Jak rozległy jest kosmos.
 
Kwantologia 4.9 nic, fundament.
Kwantologia 4.9   nic, fundament.Kwantologia 4.9   nic, fundament.
Kwantologia 4.9 nic, fundament.
 
NIC, fundament.
NIC, fundament.NIC, fundament.
NIC, fundament.
 
Kwantologia 3.6 osobliwość niejedno ma imię.
Kwantologia 3.6   osobliwość niejedno ma imię.Kwantologia 3.6   osobliwość niejedno ma imię.
Kwantologia 3.6 osobliwość niejedno ma imię.
 
Kwantologia 5.3 jednostka czy zbiór.
Kwantologia 5.3   jednostka czy zbiór.Kwantologia 5.3   jednostka czy zbiór.
Kwantologia 5.3 jednostka czy zbiór.
 
Jednostka czy zbiór.
Jednostka czy zbiór.Jednostka czy zbiór.
Jednostka czy zbiór.
 
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
 
początek-środek-koniec.
początek-środek-koniec.początek-środek-koniec.
początek-środek-koniec.
 
Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.
Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.
Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.
 

En vedette

Cząstki elementarne.
Cząstki elementarne.Cząstki elementarne.
Cząstki elementarne.kwantologia2
 
Pompowanie wszechświata.
Pompowanie wszechświata.Pompowanie wszechświata.
Pompowanie wszechświata.kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 11
Kwantologia stosowana 11Kwantologia stosowana 11
Kwantologia stosowana 11kwantologia2
 
Widmo promieniowania.
Widmo promieniowania.Widmo promieniowania.
Widmo promieniowania.kwantologia2
 

En vedette (8)

NIC-i-COŚ.
NIC-i-COŚ.NIC-i-COŚ.
NIC-i-COŚ.
 
Zasada analogii.
Zasada analogii.Zasada analogii.
Zasada analogii.
 
Cząstki elementarne.
Cząstki elementarne.Cząstki elementarne.
Cząstki elementarne.
 
Religia i świat.
Religia i świat.Religia i świat.
Religia i świat.
 
Pompowanie wszechświata.
Pompowanie wszechświata.Pompowanie wszechświata.
Pompowanie wszechświata.
 
Dusza-i-ciało.
Dusza-i-ciało.Dusza-i-ciało.
Dusza-i-ciało.
 
Kwantologia stosowana 11
Kwantologia stosowana 11Kwantologia stosowana 11
Kwantologia stosowana 11
 
Widmo promieniowania.
Widmo promieniowania.Widmo promieniowania.
Widmo promieniowania.
 

Similaire à wszechświat.

Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 9.7 – Ufoludki.
Kwantologia 9.7 – Ufoludki.Kwantologia 9.7 – Ufoludki.
Kwantologia 9.7 – Ufoludki.Łozowski Janusz
 
Wielowymiarowa płaszczyzna.
Wielowymiarowa płaszczyzna.Wielowymiarowa płaszczyzna.
Wielowymiarowa płaszczyzna.kwantologia2
 
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.Łozowski Janusz
 
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.SUPLEMENT
 
Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9kwantologia2
 
Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4SUPLEMENT
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4kwantologia2
 

Similaire à wszechświat. (17)

COŚ.
COŚ.COŚ.
COŚ.
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
 
Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.
 
Ufoludki.
Ufoludki.Ufoludki.
Ufoludki.
 
Kwantologia 9.7 – Ufoludki.
Kwantologia 9.7 – Ufoludki.Kwantologia 9.7 – Ufoludki.
Kwantologia 9.7 – Ufoludki.
 
Czas.
Czas.Czas.
Czas.
 
Kwantologia 9.8 – Czas.
Kwantologia 9.8 – Czas.Kwantologia 9.8 – Czas.
Kwantologia 9.8 – Czas.
 
Wielowymiarowa płaszczyzna.
Wielowymiarowa płaszczyzna.Wielowymiarowa płaszczyzna.
Wielowymiarowa płaszczyzna.
 
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
 
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
 
Bezkres.
Bezkres.Bezkres.
Bezkres.
 
Kwantologia 1.2 bezkres.
Kwantologia 1.2   bezkres.Kwantologia 1.2   bezkres.
Kwantologia 1.2 bezkres.
 
Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9
 
Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4
 

wszechświat.

  • 1. Kwantologia stosowana - kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 10.6 - Wszechświat. Tak, o wszechświecie - na ostatniej lekcji mówiliśmy o tym tutaj i naokoło, czyli wszystkim. To tak do końca wszystko nie jest, ale w fizyce to wszystko, dla fizyka, mówiliśmy, to wszystko i niczego w jego przyrządzie już ponad ten wszechświat nie ma. A nawet i to też nie jest jeszcze tak zupełne wszystko, bo tylko wystające nad taką powierzchnię tego tła. Tak mówiliśmy. Albo też to jest widoczne w tym wszechświecie dla fizyka tylko, co się pokawałkowało, czyli się zebrało w sobie i zbryliło, i opadło na dno świata. I my tak żyjemy na ocenie i w tym ocenianie, i na dnie. I takie właśnie fizyk bada. Albo inny w sobie laboratoryjny osobnik. I kiedyś tam było o Kosmosie - a teraz o tym właśnie wszechświecie, takim w sobie i wobec tego kosmicznego niższe, wewnętrzne, lokalne, i w ogóle. Takim skończonym w czasie i przestrzeni, mówiliśmy. Jako że Kosmos to w sobie jeden i jedyny, i nieskończony - a wszechświat to już skończoność. Ten czas się kiedyś tam zaczął, to dawno było, ale kosmicznie tuż co, mówiliśmy. - I ta przestrzeń też się była w tej przeszłości wyłoniła z niczego. Tak mówiliśmy - nie zmyślam. Że z niczego to wszystko tutejsze było się dla fizyka tak pokazało. Było sobie nic, ale takie fałszywe to w sobie było nic, pole nie pole - a może i łąka, kto to wie - i się z tego wykluło gdzieś w zakamarku takie i podobne, czyli namacalne. I wszechświatowe. I dalej to się kluje, niekiedy się to nawet życiem pokaże albo tam jakoś inaczej, też to mówiliśmy. I nie tylko na ostatniej pogadance lekcyjnej, ale i na biologi, bo i biologia się w tym wszechświecie wykazuje, pokazuje się i sama pokazuje, i także obserwuje. A ten Kosmos, mówiliśmy, to nie ten wszechświat - to dalej jest. A i wyżej - tak to można przedstawić. Choć po prawdzie, tak mi tata w domku to opowiadał, to żadna prawda głębsza, tylko tak sobie nasze pomyślunki to pokazują - bo nie jest dokładnie tak. Ten kosmiczny i wyższy obszar to ani obszar jest po prawdzie, ani wyżej czy niżej nawet, on jest wszędzie wokoło - a i nawet w tu i nas. Bo na takie kosmiczne to się coś i nic składa, o tym kiedyś było - tu to samo coś i nic się znajduje, więc nie można powiedzieć, że to dalsze albo i tam bliskie, bo to we wszystkim tak fizyczności służy. Tylko ta taka fizyczna masa, co jej podobno tyle brakuje, ona się pokazuje i pozwala się pokazywać. Że to tylko, tak mi tata wieczorem mówił, jak lekcje sprawdzał, że to tak inaczej w sobie zbiegnięte - znaczy się skupione, znaczy się skondensowane i spakowane. Czy jak to tam jeszcze by nie nazywać. Takie, mówił, stany skupienia to są, i one są inne, od tego do tego punktu są takie, a od tu do tamtego w sobie inne. - I te skupienia, bryłki czegoś, może i na przykład kamyk to być, a może i atom albo komórka, że to jest już widoczne w tym naszym świecie - czyli takim wszechświecie. I ten tak poskupiany w kamyczki i inne zgęstki taki wszechświat to już jedyny w tym Kosmosie jest. - Niby taki sam zawsze i wszędzie w
  • 2. tym kosmicznym bezkresie, bo Kosmos nie ma początku i końca, ale w jedynym zawsze wydaniu taki wszechświat się buduje, to zawsze jest w bezkresności jeden punktowy fakt na prostej, tak mówiliśmy. Nic się dwa razy nie trafia, choć się co rusz powtarza. Choć, tak to opisywaliśmy, to nie do końca tak jest, ponieważ to się powtarza w tej nieskończonej nieskończoności. Ona sobie jest i jest - i jeszcze w dalsze jest, i tak jest nieskończona nieskończenie. A skoro taka, to nie ma znaczenia, jak się to długo i daleko ciągnie i jak to się w tym coś skończonego buduje. Bo tego nieskończonego i tak nie można w to zbiegające się zaliczyć, to jest tłem dla takiego zbiegniętego. Bo to i nawet nieskończony etap może się dziać między jednym a drugim czymś takim, i to nie ma żadnego znaczenia. I w tym zbiegającym się i później rozbiegającym się wszechświecie, tu w tym takim i dla takiego kogoś, to nie ma nic a nic znaczenia, co najwyżej go w zadziwienie wpędzi przed zaśnięciem, nic to takiego, bo dla niego nie istnieje. Jak on nie istnieje, ten analizujący to, to dla niego ten nieskończony etap nie ma znaczenia, on sobie o tym myśli, a że było przed tym nieskończenie wiele, to jest poza nim. W jego obserwacji nieskończenie wielki etap zmian to nieskończenie w sobie mały etap, nie wchodzi w jego pojmowanie. Jak już sobie takie myślenie uprawia, to tamto nie ma nic dla niego ważnego. Ale ten wszechświat, taki w kosmicznym jeden lub liczny, to nie ma już znaczenia. Co najwyżej można sobie o tym pogadać, czy są jeszcze w tym bezkresie obok inne, bo to generalnie ciekawe. Ale bez sensu. Bo to poza obserwacją zupełną. Więc jak ten nasz wszechświat się zaczął, to się zmienia. A też się oczywiście kiedyś skończy. Bo jak coś się było zaczęło, to musi się obowiązkowo skończyć. I podobno to daleko ma być w tym tak nazwanym czasie, kiedyś tam daleko to ma być. Ale to pewne tak do tego końca nie jest. Są i tacy, mówiliśmy o tym, co to mówią, że i koniec taki może biec w nieskończoność - a są inni, co to koniec już za bliskim zakrętem widzą. Nie wiem, jak to ma być, ale ma być, to pewne tak w sobie na sto procent. Choć z tych stu procent, też takie mówiliśmy w detalach, to jedynie cztery się daje jakoś zauważyć. Tu czy tam. I po każdym kącie tego wszechświata tak jest. Jest niby sto procent, policzone i bilans we wzorze się zgadza, ale kiedy tego szukać na niebie, kiedy zderzać w machinach - to brakuje, i to solidnie brakuje. Bo jak tu ma się to zgadzać, jak widać cztery, a brakuje dalszych procentów ze stu? No, nie może się zgadzać. Więc ten wszelaki element wszechświatowy się tak od siebie oddala i oddala - rozrzedza się i rozrzedza - że kiedyś tam już nic prawie z tego nie będzie. Ale jednak, tak mówiliśmy, bo inni tak mówią - ale że to dalej ma być i robić za ten wszechświat. - Już nic nie będzie widać od jednej wysepki czegoś do innej, i się będzie to tak działo długo i dłużej, że nawet to trudno pojąć. Ale dla nich dalej to ma tutejsze być, dalej wszechświat, dalej to samo, choć takie już też okropnie inne. Zimne i nijakie. Ja tam nie wiem, może, skoro tak mówią, to może w tym jakaś głębsza nawet myśl się znajduje, może to tak się będzie działo, nie powiem, nie wiem. Ale mi się to nie podoba. Zupełnie mi się nie podoba. To dziwne tłumaczenie, choć pewnie z logiką w takim środku - może i z
  • 3. ziarnkiem sensu. Może szczątkowo z sensem. A inni jeszcze mówią tak, że to tak już teraz jest - czyli że w dal się oddala. Bo musi. Że to się z wzorów bierze. Znaczy się, że wzory przeróżne tak to podpowiadają. Że tego obserwowanego jest też tylko maleńki fragmencik, który jakoś tam fizyczny osobnik widzi i mierzy. I nie wiem, czy to samo w tym się tak kryje, to nie ma znaczenia, ale i tak wiadomo, że w tym jest taki sens informujący, że obecne jakoś widziane to pyłek z tej skończonej wszechświatowej budowli. Że jest całe sto, ale widać z tego cztery. A czym jest dalsze, to najstarsi nawet nie wiedzą, i pani też mówiła, że nie wie. Nawet tata, co wie wszystko, też tak się zgodził, że nie wie. I ja też nie wiem. Choć to pewnie coś tam w sobie jest, bo jak jest - to znaczy, że to coś jest. Bo to nie może przecież być nic. Niby tacy jedni gadają, że może być coś bez tego czegoś w sobie, ale to tacy jedni są, że lepiej się nimi nie zajmować - tacy obeznani z matematyką i podobnymi nienormalnymi rzeczami. Oni nawet powiadają, że te konstrukta poza już wszechświatem sobie bytują i się ze sobą wymieniają czym tam popadnie, nawet się informują tak o nie wiedzieć czym - i że one czasami tutaj są obecne oraz że to wszystko w takim wszechświecie oznaczają. Ja tam nie wiem, tak to mówią, ale mi to wygląda na niezbyt, a nawet przemyślane. Może i zabawne, może nawet coś o tej tu wszechświatowej części bezkresu to opowiada, ale generalnie w sobie mało poważne to jest, a wręcz zupełnie bez powagi. Bo jak może być w sobie coś, co nie ma żadnego coś w sobie - mówię, że nie może. To niemożliwe i bez znaczenia. Bo przecież jak jest we wszechświecie kamyk albo inny osobnik, to on na pewno ma w sobie coś. Można takie pomacać, można na takie sobie spojrzeć - i rękę można podać, fakt, można. A na takie bez czegoś w sobie, jak na takie spojrzeć, jak rękę podać? Nie można i nigdy nie można. Więc jak można mówić, że jednak coś takiego sobie bytuje w tej tam i gdzieś pozaczasowości? Nie można. Nie uchodzi. Ale oni gadają, ci tacy jedni, tak rozprawiają tu i tam. Na pustce te swoje możliwości budują i się chwalą, że coś obmyślili - dziwne. W głowie mają zawsze fizyką napędzany etap zmiany w toku zachodzenia - opisują fizyczną i zawsze zmienną w czasie i przestrzeni ewolucję, zawsze to odnosi się do materii w jej różnym zgęszczeniu, więc jakim tam cudem czy inną dziwnością, jakim logicznym sposobem dla nich ta niematerialność się w tej zawsze fizycznej całości - lub i poza tą całością - pokazuje, tego nie wiem. To bardzo dziwne jest i wielce w sobie nieodgadnione. - Ale tak jest, niestety. Gadają owi, że to jakieś "duszne" jest, że to inne od wszelkiego, że to trzecie i dopełniające do obserwowanego. Mówią, że materia jest, że promieniowanie - i że to inne, niematerialne albo matematyczne, tak to się wyrażają. Coś jest i nic jest, mówią - i duchowe, znaczy się bez nośnika, bez szkieletu, czyli lepsze, czyli wieczne, czyli pożądane. Żeby ich. Jak tacy coś takiego mogą mówić, nie wiem - to dla mnie absolutnie, kosmicznie, nieskończenie niepojęte. Jak taki jeden z drugim takim samym coś podobnego może głosić - nie wiem. Jak można pokazywać, że takie bezcielesne bytuje, bo jak to ma tak bytować, w czym oraz na
  • 4. czym? - Na lub w pustce bytuje, próżnia mędrkuje i informacyjnie się zmienia? Nic, to kosmiczne i zupełne nic się w tym jakoś odmienia? Ech, powiem, że to dziwne mi się wydaje, że tym i takim coś takiego się zdaje. Wielce to dziwaczne. Widać z tego, że w tym skończonym wszechświecie dziwy nieskończenie dziwne mogą się w zalęgnąć w pomyślunku, że tu taka swoboda w stanie chwilowym i wolna wola kreacyjna się zawiera, że nawet byty wolne od materii mogą zaistnieć. Że i tak zawsze materialnie, że to zawsze przecież w materialnej głowie się pokazuje? A czy to ma znaczenie w takim brzegowym pomyśliwaniu dla takiego kogoś, kto abstrakcją tak sobie tu i tam rzuca? Wyuczy się żonglerki pojęciami, świata w jego realnie fizycznym stanie nie dotyka na co dzień - bo się pobrudzi i w ogóle źle kontakt z namacalnym znosi - to później w bezcielesne i podobnie nieobyczajnie może zawierzyć, taka jego owaka. Trzeba jednak powiedzieć, mówiliśmy o tym, że w tej wszechświatowej procedurze jest inne dziwne - i to się w tym obrazie znajduje. Czyli że w tym ciągu zmiennie istniejącym są ograniczenia i wartości, które mocno się rzucają w pomyślunek - szczera prawda. Że jak jaką bardzo daleką jedną cyferkę tak o jedynkę zwiększyć albo i zmniejszyć, to już cała wieża elementów się sypie w ten tam proch i pył. A po prawdzie to nawet i prochu ani tego pyłu by nie było, ponieważ ten wszechświat tak się zestroił w swoim zmienianiu, że tylko takie a nie inne zestawienie tych cyferek się zgadza z rzeczywistością. I jak to poruszyć, to niczego nie ma - i jest zaskoczenie. Bowiem to wygląda dziwnie, trzeba przyznać, też o tym mówiliśmy. Tylko że to dziwne nie jest, też mówiliśmy. To takie w sobie niby zaskakujące, a to takie proste w sumie jest. Jak się temu dokładnie przyjrzeć, to żadna w tym zaskakująca mieścić się nie mieści okoliczność to tylko tak się materialnie i fizycznie dzieje, bo tak się to musi dziać w tej pokawałkowanej oraz kwantami nasiąkniętej ewolucji. Czyli, mówiliśmy, to się zbiega, dociska w sobie, jedno do drugiego się zbliża i jest dopychane w pompowaniu tej światowej zmiany. I w efekcie, takimi szczebelkami drabiny tworzącej się, w tym procesie wytrąca się ten myślący na końcu osad. Gęstnieje, tak do maksimum to możliwego gęstnieje - i jest atom albo człowiek. Takie coś zawsze w tym wszechświecie na chwilę - zawsze w takim dociskaniu i w trakcie stawania się - zawsze nabiera ciała lub go traci - jednak zawsze na chwilę tylko. Owszem i prawda w tym, że możliwość takiego atomu była w przeszłości historycznej się pojawiła, i dawno to było. Tylko że na codziennym etapie to zawsze jednostkowa jednostka i konkretna się tu dzieje - możliwość kiedyś i tam zaistniała, ale tu tylko ten osobniczy fakt się od ziemi odrywa i rozgląda po okolicy. A rozgląda się dlatego, że może. I dlatego, że jest tło, które takie widzenie umożliwia. Bo przecież jak jest jednolite, jak wszystko w dal jednakowe i niewyróżniające się w żaden sposób - czyli całość to jedne i jedyne tło, jak w tym Kosmosie - to bez zbiegnięcia się w coś większego, w tej nieskończonej jednolitości niczego dojrzeć się nie daje, bo jak? Jedno w jedno takie identyczne, to jak w tym coś zauważyć, nie można. Ale jak się jedno do drugiego zbliży, jak zbiegnie w kupkę, jak się
  • 5. zetknie, aż ciarki po plecach zejdą - to takie coś już można doznać i nawet poznać, i nawet pomierzyć. I to się już liczy w tym ogólnym bilansie, to już faktem rzeczywistym po świecie widać. I jest też ta wzmiankowana obserwacja. I jest tło, takie eteryczne tło z jego podprogowym zakresem dziania się i odmieniania - i jest to widoczne, już zbrylone w dowolne coś dużego. I to duże jest dostępne dla fizyka, dla wszystkich. To tło sobie tam jest, a tu widać. I fala się informacyjna wówczas we wszechświecie rozchodzi, bo tych elementów nośnikowych tej fali powstało dużo, a nawet bardzo dużo. One się wybudowały i narodziły, przeszły z etapu podprogowego - i się pokazały. I cisną na otoczenie już takie duże - i tym samym ten nacisk istnienia przekazują dalej w takim po brzegi i maksimum zapełnionym świecie wszechświatowym. I ten nacisk o krok dalej kolejne do zaistnienia powołuje, gęstnieje lokalnie w tym dociskaniu i naciskaniu kwantowe tło, zbiega się oraz wiruje tak w lewo, tak w prawo. Zależnie od postrzegania to wyż lub niż się z tego patrzącemu pokazuje, ale ważne, że sygnał i wiadomość są przeniesione. I znów mogą, w nowym już punkcie, kolejną ewolucję tworzyć. I trwa to tak długo, aż przerwa się nie zrobi w sztafecie, nim nie zabraknie albo siły naciskającej, albo elementów do ściskania i tego zbrylania. A to długo może trać. Albo i krótko. Jak małe, na przykład jaki foton, to biegnie taki nacisk i biegnie, tworzy i tworzy szereg aż po horyzont obserwowalny tych fotonowych wypiętrzeń z tła. Ale jak duże takie i skomplikowane w sobie, to ten nacisk jest, owszem, ale w nieodległe rejony sięga - tak do zakrętu najbliższego. A jak się to w zakresie biologicznie mokrym a bardzo rozbudowanym dzieje, to już bardzo blisko to się dzieje. Więc trzeba się mocno ścisnąć i docisnąć w sobie, co by z tego ten następny rzut ewolucyjny zaistniał. To się na styk dzieje, na jednostkę oddalenia kwantowego. Ale jak się tak zadzieje, to się później można krzykiem rozglądać po światowej okolicy, a nawet w bezkreśnie kosmicznej wieczności swoje obserwacje prowadzić. I w tym wszechświecie to się różne do różnego tak dociska, ponieważ to eteryczne tło na każdym poziomie występuje, taka reguła jest. Na najdalszym etapie, tym okolicznym wobec wszechświata, tam jest tło mocno i bardzo rzadkie, takie do maksimum rozrzedzone, teoretycznie nawet aż do nieskończoności. Ale to tak nie jest, przecież tego coś w tym kosmicznym nic jest tak w nieskończoność, więc co rusz w tej nieskończoności coś się o coś w tym wiecznym ruchu potyka, zderza, a nawet niekiedy, jak są do tego okoliczności statystyczne i regułą odwieczną napędzane, to się tam coś z czymś zbiega w ten wszechświat. Albo inny. Ale owo tło, co widzenie i istnienie umożliwia, to jest w każdym przypadku, każda w obserwacji realna faktyczność czy podobna osobniczość, to zawsze ma wobec siebie tło - i z niego powstaje, i w im się znajduje. Czego by sobie do popatrywania i obrabiania nie chwycić do ręki, to zawsze takie coś jest w tle i do tła musi być odniesione, inaczej w analitycznym zapale może okazać się niewyjaśnialne. - Albo i gorzej się to zaprezentuje, na przykład niematerialnym bytem, żeby to. Ale tak głupio to nie biegnie i to tło jest zawsze, i się odnosi do widzianego logicznie, bo przecież nie fizycznie. W fizycznym badaniu
  • 6. tło jest eterem nieistniejącym, ono znajduje się poniżej progowego stanu, zawsze w ciemności jest skryte - wpływa i oddziałuje, jednak w badaniu żadnym elementem się nie pokazuje. Mocno, zasadniczo wpływa na wszystko, ale się nie pokazuje - tak owo tło ma, tak wygląda. W żadnym badaniu nie wygląda, ale jest. I to zawsze. Dajmy na to, taki przykład omawialiśmy, jest sobie społeczność i my ją oglądamy od środka, jako istoty ten zbiór tworzące. Dla nas, tu i wewnętrznie - jak wszystko we wszechświecie - dostępna jest tylko "fizyka społeczeństwa", mechanika elementów tę strefę i ten zakres opisująca. Bo przecież nic taki fizyczny w tym swoim spojrzeniu nie obejmie więcej, jak tu widoczne i namacalnie - a więc ponad progiem istniejące. Tak a tak, to do tego lub tamtego - tu jest fizyka dla niego dostępna, tylko te jednostki może badać i mierzyć. Bo w tym badaniu nie ma przecież zakresu przed - przed zaistnieniem wewnątrz świata człowieczego. Fizyka obejmuje tylko to, co może do badania pozyskać, nie więcej. - Cały i w tle znajdujący się etap, w którym gromadziła się energia w jednostkę, całość zjawisk dziejących się poniżej progu poznania, więc w czasie "ciążenia", więc przed chwilą narodzin - to jest mu niedostępne z zasady, nie istnieje, to czas i na zawsze ciemny, i skryty, i nieoznaczony, i z losowością, kiedy to opisywać w jego aktualnym stawaniu się. I w jego splątaniu z całym w okolicy wszechświatowym tłem, co zrozumiałe. Tu jest tło jedynie w formule "prenatalnej", ale to jest jak najbardziej tło - zakres nie do poznania badaniem. - Że przy rozwinięciu technicznym może lekarz w to swoje łapska wsadzić, nawet manipulować kwantami, to nic w tym poglądzie nie zmienia, to jest logicznie niepoznawalne tło - zawsze w takim ujęciu to jest tło do wyróżnionej ewolucji. Ono dopełnia i warunkuje, ale jest eterem, który fizyka musi odrzucić, ponieważ w eksperymencie to się nie mieści. Fizyka tło i jego elementy odrzuca lub istnienie tła nie jest uświadamiane, ale dopiero z otoczeniem, z pozorną pustką, która otacza fakt - tylko w takim poszerzonym już postrzeganiu można dojrzeć element. Albo też i świat, to już nie ma znaczenia. Na pewno się zobaczy. Bo w tym wszechświecie, powtarzam, nie ma pustki, jej jest tylko w takim stopniu, żeby był zakres na drgania - na jedno drgnienie tej jednostki kwantowej czegoś w bok i z powrotem. Taka struna się na jednostkę kwantową rozedrga - a w efekcie jest coś, co się styka z innym i też dalszym. I razem budują element. Tu wszystko zapchane a to kwantami, a to fizycznymi kwantami - a to słowami, też przecież kwantami. I w tym oceanie elementów czy słów, w takim dociskaniu i ściskaniu, w tym słowotoku przyrody coś powstaje. Proces biegnie od maksymalnego rozproszenia i skupia się, tak skupia pod naciskiem sił zewnętrznych, aż osiąga punkt - zapada się w osobliwość na końcu. I później to biegnie dalej - teraz się rozprężą i oddala, aż ponownie osiągnie brzeg i stan maksymalnego rozproszenia. I tak to kołuje w tę i ponownie wewnętrzną stronę - i tak zapętla się raz, drugi - i po wiele, wiele razy. A gdzieś ubocznie i jako skutek takiego się we wszechświecie przemieszczania kolejnych fal od brzegu do brzegu - w tym wnętrzu, na kolejnych okrążeniach, w kolejnych ściskaniach zaistniałego, tworzą się kolejne składniki osadu światowego. Już i wspomniane elektrony, i atomy, i komórki takie lub owakie, a też i osobnik myślący w samym środku tego zapętlania się. W takim już po maksymalnie pojmowanie środku, w tym namotanym po wielekroć, aż po
  • 7. nieskończoność wymiarów, w tym środku środka buduje się element, a w nim takie skomplikowanie, że aż największe, że żadnego i nigdzie więcej podobnego teraz nie ma. Takie tylko w kolejnym wszechświecie może być, w ramach tej wiecznej nieskończoności. Jeżeli definiować to z tutejszej perspektywy, to podobne jest tylko teoretyczną, i to niebywale małą potencjalnością. Gdzieś-kiedyś zaistnieje - ale może i za nieskończony etap to będzie się pokazywało. Jednak tu-i-teraz to tak tylko w tym jednym punkcie. Co nie znaczy, jak mówiliśmy, że tylko tu się dzieje. Ale pewnie tylko tu - tak mi się wydaje. I takich linii energetycznych biegnących poprzez wszechświat, które swoje zamocowanie mają w brzegu początkowym tego układu, ale również w poprzednich wszechświatach, i w nieskończoności maksymalnie - no, tych linii budujących tutejsze skończone jest osiem. Dokładnie tak tyle, ponieważ sfera świata, czy dowolnie innej jednostki pełnej w sobie i stabilnej, to musi być dociśnięte z każdej strony. Bańka w postaci wszechświata nie może mieć w żadnym kierunku wolnego toru do ucieczki elementów tworzących - bo one tam się skierują. Jak nic w ruchu nie ogranicza, to kwantowe jednostki tam się kierują. Musi być pełny nacisk i docisk, a w efekcie może coś stabilnego i okresowo trwałego zaistnieć. Dowolnie już pojęte coś. - I dlatego takich w tworzenie bytu zaangażowanych linii jest osiem, nie mniej, ale nie więcej. I dalej to już biegnie spokojnie, pompuje się elementami, w cielesną strukturę się obleka, proces zmiany biegnie od brzegu do brzegu po wielokroć - i tka się tkanina czasoprzestrzeni. Tej po całości już wszechświata pojętej, ale i każdej ewolucji, każdego dowolnie jakoś wyróżnionego w tle procesu. - I choć każdy fakt jest wpisany w taką nadrzędną procedurę zmiany, aż po wspomnianą nieskończoność wraz z wiecznością, to zarazem posiada własną, tylko do niej sprowadzoną - to zawsze indywidualność w zbiorze, ale indywidualność. Więc jak już ta indywidualna osobowość się usamodzielni, jak w tym środku wszechświatowej ewolucji się pokaże - to zaczyna. Zaczyna w tym świecie szukać zależności i powiązań, pytać o sens i regułę. I w ogóle o wszystko pytać. A dlatego tak może się to dziać, że ewolucja abstrakcji w głowie tej zmyślnej konstrukcji biegnie. Biegnie, bo teraz za tło całą fizykę i jej przyległości ma - wszystko jest podprogowe wobec tego zakresu, gdzie lęgnie się abstrakcyjny konkret. Abstrakcyjna ewolucja pojęć całość wszechświata i kosmosu zawiera w przedziale ciemnym, a przez to się usamodzielnia i odrywa od nośnika. Użytkownik abstrakcji nic o tym skrytym zakresie nie wie, a nawet jak ma tego świadomość, to tylko logiczną, przecież poznać tego nie może. Ale doznaje w każdej operacji na pojęciach, doznaje zmiany w toku - jednak poznać tego w żaden sposób nie może. Przecież w tym oraz na tym zawiera się jego osobowość - całość zachodzących zmian to on w detalu. A podprogowe to niepoznawalne. Konieczne jako tło i dopełnienie do jasnego, ale zarazem zakryte, przykryte tym jasnym i obecnym nadpowierzchniowo. Widać ponad linią graniczną wszystko, to fizyka - tylko że dalsze i głębsze też jest składnikiem postrzeganego. I dlatego na koniec doznający wszechświata oraz poznający go byt, w swoje widzenie musi - musi wprowadzić wszystko, czyli fizykę wraz z tłem. Czyli do nadprogowej i fizycznej abstrakcji, więc konkretu w
  • 8. jego skomplikowanej i rozbudowanej postaci - musi dodać abstrakcje również fizyczne, ale podprogowe, i też konkrety. Podprogowe oraz nadprogowe etapy zmiany to funkcjonalna jedność - fizycznie mocno ograniczona badaniem, logicznie poznawalna w całości. Ale żeby ten brzeg logiczno-fizyczny osiągnąć, obserwator musi w nadbudowę, więc w zakres dalszy wobec tła fizycznego i tutejszego świata, wprowadzić tło ostateczne, absolutne, kosmiczne - nieskończone-wieczne tło. I to takie tło, składające się z jednorodnych, niepodzielnych już do niczego elementów - ono jest punktem odniesienia, które już nie ma odniesień. Ale które wszystko warunkuje. I musi tak zrobić, ponieważ inaczej tego kawałka nie zrozumie. Gdy pomija tło, to widoczne jest takim nie wiedzieć czemu i skąd, wydaje się nie z tego świata. Tak, na końcu wszystko, obserwowane lub skryte, jasne lub ciemne - lub dopełniające w postaci tła - to wyłania się z wiekuistej strefy ciemności. I jest jasność. cdn. Janusz Łozowski