1. Olga Słowiakowska
Kogo cieszy wolontariat w MIKu
Niektórzy filozofowie twierdzą, że altruizm jest najwyższą forma egoizmu. Nawet
jeśli pomagamy, nie oczekując niczego w zamian, motywy naszego działania i tak są
ukierunkowane na nas. To my czujemy się lepiej mogąc powiedzieć: Jestem bezinteresowny i
nie żyję tylko dla siebie. Tylko po co te dywagacje? Oceniamy fakty i działania, a nie ich
podłoże psychologiczne, którego zazwyczaj i tak nie poznamy. Ważne jest to, że wbrew
pogłoskom o szerzącym się konsumpcjonizmie i skrajnym indywidualizmie, nadal możemy
badać zjawisko wolontariatu wśród młodych ludzi, którzy – wedle krytyków postmoderny –
z powodu zagubienia w relatywistycznej rzeczywistości stają się nihilistami. Czas spędzony
na spotkaniach z wolontariuszami Małopolskiego Instytutu Kultury poucza jednak o czymś
zupełnie innym.
Wolontariat to dobrowolna, bezpłatna, świadoma działalność na rzecz innych,
wykraczająca poza związki rodzinno-koleżeńsko-przyjacielskie. Wolontariusz jest osobą,
która ochotniczo i bez wynagrodzenia wykonuje świadczenia na zasadach określonych w
ustawie (Ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie). Z wolontariatu
korzysta wiele organizacji pozarządowych. Motywacje wolontariuszy są różnorodne i trudne
do jednoznacznej oceny.
Zachowania innych zawsze oceniamy przez pryzmat własnych motywów. Pisząc ten
artykuł, piszę też o sobie, sama przecież jestem wolontariuszką. Do MIK-u, w którym badam
zjawisko wolontariatu, trafiłam poszukując możliwości rozwoju poza studiami. Przerzucałam
strony internetowe krakowskich instytucji kulturalnych i MIK wydał mi się ośrodkiem
wyjątkowo otwartym na nowe inicjatywy. Nie pomyliłam się. Już na pierwszym spotkaniu
otrzymałam od koordynatorki wolontariatu, wyjątkowo serdecznej pani Anny Miodyńskiej,
tak wiele propozycji, że z powodu natłoku innych zajęć, przyjęłam tylko jedną – jej owocem
jest niniejszy artykuł. W rozmowie ze mną pani Miodyńska zastanawiała się nad tym, jak to
jest, że, krótko mówiąc, l u d z i o m s i ę c h c e . Chcą prowadzić bezpłatne warsztaty,
spędzać całe godziny na organizacji wydarzeń kulturalnych. Bo przecież jakiś motyw musi
być – pytanie tylko jaki. Moim pierwszym zadaniem było zbadać ten problem. Pomagała mi
w tym druga z nowych wolontariuszek MIK-u.
Już z pierwszych reakcji na moje pytania mogłam wyciągnąć wstępne wnioski
dotyczące osób związanych z Instytutem. Niektórzy byli moimi prośbami zaskoczeni,
2. niektórzy potraktowali je jako coś naturalnego i bardzo szybko mi pomogli, dzieląc się
swoimi doświadczeniami. Spotkania z pracownikami pozwoliły mi na stworzenie portretu
MIK-owskich wolontariuszy.
Ochotnicy pracujący na rzecz Instytutu nie trafili tu z przypadku. Przychodząc do
MIK-u, od razu znaleźli się we właściwym miejscu. Profil MIK-u jest bardzo rozbudowany i
daje duże możliwości, ale też wybór programu, w którym zamierzamy działać, wymaga
przemyślanej decyzji. Na stronie internetowej Instytutu, w zakładce poświęconej
wolontariatowi wymienia się kilka rodzajów ochotniczej pracy: jednorazowy udział w
konkretnym wydarzeniu, współpracę długofalową, sprawdzenie swoich kompetencji.
Następnie możemy wybrać interesujący nas program, a wśród nich między innymi:
„Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego”, „Muzeobranie”, „Autoportret. Debaty”.
Jak już wspomniałam wcześniej, motywacje młodych ludzi związanych z Instytutem
są różne. Osoby, z którymi się spotykałam, podzieliłabym na trzy grupy: pierwsza to
społecznicy, którzy chcą wypełnić swój wolny czas działaniem na rzecz ogółu, druga – ludzie
ambitni i aktywni, traktujący wolontariat jako etap rozwoju własnego lub element kariery
zawodowej i wreszcie trzecia – ci, którzy przyszli do MIK-u dzięki pośrednictwu innej
instytucji, np. uczelni. Jest jeszcze spora grupa wolontariuszy znajdujących się na
przeciwstawnym biegunie: chcą tylko zdobyć zaświadczenie o odbytym wolontariacie i się
nie przemęczyć. Z tymi wolontariuszami nie miałam do czynienia, ale ich motywacje są jasno
określone i nie potrzeba ich wyjaśniać szerzej ani koordynatorom, ani pozostałym
zainteresowanym.
Wolontariusze często podkreślali, że są w wieku, gdy nie myśli się jeszcze o życiu na
własny rachunek, o potrzebie zapewnienia utrzymania rodzinie, kiedy można pracować za
darmo. Należy więc ten czas wykorzystać póki studiujemy, mieszkamy w akademiku, mamy
stypendium, pomagają nam rodzice… Wolontariat daje szansę na samorealizację, dzięki
niemu możemy odkryć nowe obszary i żyć pełnią życia. Możemy uczyć się bez poczucia
presji, nienarażeni na surowe spojrzenie zwykłego pracodawcy. W przypadku osób łączących
swoją edukację czy pracę zawodową z wolontariatem, istotna może okazać się możliwość
kontynuowania własnego rozwoju zawodowego, jak również sposobność sprawdzenia swoich
umiejętności w pracy zespołowej. Kilka osób, z którymi rozmawiałam, w MIK-u zajmowało
się dokładnie tym, czego nauczyło się na swoich studiach. Historycy sztuki mogli pracować w
muzeach i przy oprowadzaniu wycieczek w ramach „Dni Dziedzictwa”, a architekci pomagać
w planowaniu przestrzeni miejskiej podczas warsztatów „Autoportret. Debaty”.
3. Ważnym aspektem rozważań na temat wolontariatu są nie tylko motywy i odczucia
koordynatorów, ale także samych wolontariuszy. Co osiągnęli dla siebie? Jak oceniają
organizację instytucji? Jakie wynoszą stąd wspomnienia?
Dla MIK-u bilans wypada bardzo korzystnie. Wszyscy moi rozmówcy zgodnie
twierdzili, że Instytut to świetny zespół otwartych i pomocnych ludzi. Nie widać, by tworzyli
sformalizowaną organizację, są bardzo elastyczni i dbają o swoich wolontariuszy – nie
wykorzystują ich w żaden sposób i dają duże pole do popisu. Aż mam ochotę tam przychodzić
– mówi Joanna Wowczko, zajmująca się „Dniami Dziedzictwa” oraz „Muzeobraniem”.
Pracownicy MIK-u podsuwają pomysły, które wolontariusze mogą twórczo rozwijać,
obdarzają swoich młodych współpracowników sporym zaufaniem. Poprzeczkę stawiają
jednak dość wysoko – mobilizują przede wszystkim te osoby, które naprawdę chcą pracować.
Tutaj każdy robi tyle, ile sam chce. Wolontariusze są traktowani na równi z pracownikami,
nie daje się im odczuć, że są mniej ważni czy mniej przydatni. Jednocześnie dzięki dobremu
przygotowaniu merytorycznemu pracowników mogą uczyć się od ludzi z większym
doświadczeniem. Długofalowa współpraca nie jest nudna. Zespół MIK-u ciągle przygotowuje
coraz to nowe projekty, dlatego od uczestnictwa w jednym możemy płynnie przejść do
prowadzenia kolejnego. Dzięki takiemu podejściu możemy dość szybko spróbować naszych
sił w różnych rolach. A przy tym – jak zauważyła jedna z moich rozmówczyń – dzięki pracy
w MIK-u można nauczyć się rozwiązywać problemy traktując je jako element tworzenia
czegoś nowego i wyciągać stąd wnioski na przyszłość.
Wszystkie osoby, z którymi miałam okazję się spotkać, pozwoliły mi ocenić MIK jako
miejsce, pozwalające im naprawdę rozwinąć skrzydła. Na zakończenie przytoczę słowa, które
chyba najlepiej oddają charakter Małopolskiego Instytutu Kultury: Właściwie to oni są
idealni, tylko wiesz, możesz im przekazać, że mają beznadziejne śrubokręty.