SlideShare une entreprise Scribd logo
1  sur  76
Télécharger pour lire hors ligne
album fotograficzny
Koprzywnica w archiwalnych fotografiach i wspomnieniach mieszkańców
Koprzywnica Patrzy/My
8
album fotograficzny
Koprzywnica 2018
Koprzywnica w archiwalnych fotografiach i wspomnieniach mieszkańców
Koprzywnica Patrzy/My
2
Koncepcja i opracowanie materiałów:
Pola Rożek, Kazimierz Brzeziński
Wsparcie w pozyskiwaniu i opracowywaniu materiałów:
Aleksandra Olszewska, Małgorzata Sarzyńska, Alicja Stępień, Lucyna Zwolska
Fotografie z prywatnych archiwów mieszkańców i przyjaciół Koprzywnicy oraz z archiwum Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej w Koprzywnicy.
Materiał dostępny na licencji Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 4.0 International z wyłączeniem archiwalnych fotografii i wspomnień mieszkańców.
Wydawca:
Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Koprzywnicy
27-660 Koprzywnica, ul. Rynek 39
tel: 15 8476322
www.koprzywnica.naszdomkultury.pl
mail: kpatrzymy@gmail.com, kdk39@op.pl
fb: Koprzywnica PatrzyMy, Miejsko Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Koprzywnicy
Seria: Koprzyviana 9
ISBN: 978-83-934961-6-7
Opracowanie techniczne, graficzne i skład:
dk@grafbit.net
Druk:
Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu
27-600 Sandomierz, ul. Żeromskiego 4
tel: 15 6499700
Projekt „Koprzywnica Patrzy/My kontynuacje” dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach Programu „Patriotyzm Jutra”.
3
Ku wspomnieniom, ku pamięci
Album fotograficzny „Koprzywnica Patrzy/My. Koprzywnica
w archiwalnych fotografiach i wspomnieniach mieszkańców”,
który Państwu prezentujemy, jest wynikiem naszej trzyletniej
współpracy z mieszkańcami Koprzywnicy i okolic.
Pracę rozpoczęliśmy w 2016 roku, we współpracy z Miejsko-
-Gminnym Ośrodkiem Kultury i Sportu w Koprzywnicy, pod
hasłem „Koprzywnica Patrzy/My”. Postanowiliśmy przyjrzeć
się historiom lokalnym przez pryzmat archiwalnych fotogra-
fii i wspomnień mieszkańców. Rozpoczęliśmy poszukiwania
rozmówców i archiwaliów. Najskuteczniejszą metodą okazał
się bezpośredni kontakt z koprzywniczanami, zagadywanie
i dopytywanie o to, do kogo warto pójść, z kim porozmawiać,
kto może posiadać archiwalne fotografie. Jednym z powodów
skorzystania z tej metody było to, że część z naszych rozmów-
ców nie wychodzi już z domów albo robi to bardzo rzadko
i nie korzysta z nowych mediów. W domu za to mogą czuć
się swobodnie: spokojnie poszukać zdjęć, zastanowić się nad
odpowiedzią. To my jesteśmy ich gośćmi. W rezultacie udało
nam się zeskanować i opisać prawie tysiąc fotografii i znaleźć
osoby, które zechciały się z nami podzielić swoimi wspomnie-
niami. Posłużyło nam to do warsztatów fotograficznych z mło-
dzieżą, podczas których porównywaliśmy współczesną Ko-
przywnicę z tą sprzed 60-70 lat. Zależało nam, by pokazać, że
historii, przede wszystkim tej lokalnej, opowiadającej o życiu
codziennym, o miejscowych wydarzeniach i tradycjach, moż-
na uczyć się nie tylko w szkole, ale przede wszystkim poprzez
uważne i krytyczne przyglądanie się dawnym zdjęciom oraz
rozmowy z sąsiadami i bliskimi. Te spotkania z mieszkańca-
mi, seniorami i młodzieżą zaowocowały zaufaniem, którym
obdarowali nas rozmówcy. Wymagało to czasu, ale przyniosło
wiele pozytywnych emocji i relacji. Najbardziej cieszymy się,
że udało nam się przekonać naszych rozmówców, że to, co
mają nam do przekazania, jest ważne i wartościowe. Że ich
wspomnienia o wiejskim czy małomiasteczkowym życiu są
podstawą do odkrywania lokalnej tożsamości, a tym samym
częścią historii polskiego państwa.
W 2017 roku powróciliśmy do naszych rozmówców z kolejnym
wyzwaniem, tym razem w ramach projektu „Koprzywnica
Odkrywa/My”. Szukaliśmy najstarszych przekazów ustnych,
rodzinnych opowieści i archiwalnych dokumentów o Ko-
przywnicy sprzed stu lat. Zaufanie i radość, które wywołał
nasz poprzedni projekt, spowodowały że udało nam się do-
trzeć do nowych rozmówców, nowych archiwalnych zdjęć
4
i dokumentów. Tym razem zanurzaliśmy się w opowieściach
o zaborze rosyjskim, niedalekiej Galicji i granicy na Wiśle.
Sprawdzaliśmy, ile osób umiało czytać, ilu było wyznania moj-
żeszowego, kto walczył podczas wojny rosyjsko-japońskiej, kto
podczas polsko-bolszewickiej i jak ucierpiała Koprzywnica po
przejściu frontu w 1915 roku. Poznaliśmy Henryka Goryckiego
- amatora pieszych wędrówek „celem poznania Polski”, pierw-
szych założycieli Ochotniczej Straży Pożarnej w Koprzywnicy,
chłopców ze Związku Strzeleckiego i nauczycieli, którzy przy-
jechali tu uczyć po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
Chcieliśmy dowiedzieć się, w jaki sposób te wszystkie lokalne
wątki, osoby, instytucje i miejsca sprzed stu lat wpłynęły na
kształtowanie patriotyzmu i poczucia wspólnoty narodowej ko-
przywniczan. Białą plamą w tych poszukiwaniach okazała się
przedwojenna społeczność żydowska, która stanowiła przed
wybuchem II wojny światowej 1/3 mieszkańców Koprzywni-
cy, a po której zostały znikome ślady w postaci paru zdjęć
rynku z 1915 roku i zdjęć szkolnych z lat 30. XX wieku oraz
wzmianki w dokumentach archiwalnych. Rezultatem naszych
działań była wystawa, na którą składały się zdjęcia, doku-
menty, wspomnienia, pocztówki-historii (zdjęcia opisane przez
mieszkańców) oraz gra wokół historii lokalnej dla młodzieży.
W tym roku postanowiliśmy zebrać zdjęcia i lokalne opowie-
ści w formie publikacji. Ten pomysł jest, po pierwsze, odpo-
wiedzią na prośbę mieszkańców uczestniczących w projek-
cie w 2016 roku. Po drugie, jest podziękowaniem za godziny
rozmów i za zaufanie jakim nas obdarzyli użyczając swoich
prywatnych, archiwalnych zdjęć. Po trzecie, realizacja ko-
przywnickich projektów była dla nas samych wielką przygodą
i lekcją odkrywania lokalnej historii, którą chcieliśmy podsu-
mować.
W związku z tym podjęliśmy próbę uchwycenia tych opo-
wieści w formie albumu ze zdjęciami i wspomnieniami oraz
ponownie w formie pocztówek-historii. Skupiliśmy się na roz-
mowach i szukaniu historii wokół wybranych zdjęć. Zauwa-
żyliśmy, że nic tak dobrze nie budzi wspomnień i nic tak nie
otwiera drzwi do prywatnych opowieści jak przechowywane
w domach, stare fotografie.
Spośród wcześniej zeskanowanych zdjęć wybraliśmy te, które po-
kazywały fragment rzeczywistości związanej z życiem codzien-
nym w Koprzywnicy. Najwięcej zdjęć pochodzi z lat 40. i 50. XX
wieku, ponieważ, po pierwsze, to wtedy fotografia zaczęła się
upowszechniać na wsi i w małych miasteczkach, a po drugie
jest to moment, w którym na fotografiach można wychwycić
zachodzące w życiu codziennym mieszkańców zmiany – sprzętu,
sposobu zarobkowania, ubioru, elektryfikacji, krajobrazu.
Następnie, z wybranymi zdjęciami i pytaniami wróciliśmy
do naszych rozmówców. Nagle okazało się, że opisane już
5
wcześniej fotografie przywołały nowe wspomnienia i opowie-
ści: tym razem o Żydach, o rzece, o młynach, o animozjach,
o upaństwawianiu pracy rzemieślniczej, lokalnych fotografach
i wiele, wiele innych. Mamy przekonanie, że te nowe lokalne
historie nie pojawiłyby się, gdyby nie trzyletni proces rozmów,
dopytywań i poszukiwań. Z drugiej strony praca z lokalną hi-
storią, to ciągła wędrówka po labiryncie opowieści, postaci
i wydarzeń. Jest to też wędrówka po ludzkiej pamięci, po tym
co jest zapamiętywane i o czym się zapomina.
Nasze poszukiwania krążyły nie tylko wokół wspomnień, ale
też wokół fotografów, tych, którzy na przestrzeni lat doku-
mentowali mieszkańców i życie w Koprzywnicy. Im też po-
święcony jest ten album, to dzięki nim, możemy te opowieści
odkrywać.
Myśląc o Koprzywnicy nie ograniczaliśmy się tylko do terenu
współczesnego miasta Koprzywnica czy dawnej osady. Oko-
liczne wsie: te zlewające się z Koprzywnicą jak Zarzecze czy
Cegielnia, jak i te dalsze jak Gnieszowice, Błonie czy nie-
istniejący już Radowąż z przeprawą na Wiśle również były
przedmiotem zdjęć i naszego zainteresowania, ze względu na
wzajemne powiązania tych miejsc i ich mieszkańców.
Niniejsza publikacja nie wyczerpuje wszystkich tematów, któ-
re poruszaliśmy z naszymi rozmówcami. Nie wszystkie hi-
storie zostały sfotografowane. Nie mamy zdjęć „wojennych”,
choć mamy zdjęcia robione „za Niemców”. Oprócz paru poje-
dynczych zdjęć nie mamy dokumentacji fotograficznej doty-
czącej Żydów, choć pojawiają się przy okazji opowieści o in-
nych zdjęciach. Brak zdjęć konkretnych grup czy wydarzeń
jest też częścią koprzywnickiej historii, tego co było warte lub
niewarte zachowania, ale też po prostu rozwoju fotografii czy
elektryfikacji. Nikt w przeszłości nie fotografował wieczorne-
go dmuchania ogni, tzw. bziuków, podczas sobotniej rezurek-
cji. Nie mamy zdjęć z wnętrz domów z lat wcześniejszych niż
lata 60., czy z rutynowych zajęć, jak niesienie wody ze studni.
Tym bardziej wartościowe są zdjęcia Adama Antończyka z lat
50. i 60., który fotografował bliskich i przyjaciół w bardzo co-
dziennych, domowych sytuacjach. 	
Niektóre historie pojawiają się w albumie w formie jednego
zdania, wtrącenia. Niektóre są niedopowiedziane, niektóre są
do odczytania tylko między wierszami, z kolei na niektóre
zabrakło miejsca. To tylko pokazuje jak trzeba być uważnym
w poznawaniu historii swoich przodków, sąsiadów oraz swo-
jej miejscowości. Te opowieści układają się w fascynujący
i niekończący się labirynt.
Pola Rożek
6
Patrząc na stare fotografie
Fotografia to obraz. Czy niemy? Zdecydowanie nie. Można
śmiało powiedzieć, że jest to lustro, w którym odbija się życie
i działalność człowieka.
Przeglądając stare fotografie, uważny obserwator bez trudu
zauważy, że są tam zapisane zmiany będące wynikiem po-
stępu cywilizacyjnego. Jeżeli porównamy najstarsze fotogra-
fie, wykonane w różnych miejscach Koprzywnicy, włączając
w to dzisiejsze osiedla, dostrzeżemy różnicę w zabudowie
i w materiałach, z których budowano. Z jednej strony mamy
murowane kamienice w centrum Koprzywnicy, a z drugiej
drewniane czy gliniane budynki często kryte strzechą, choćby
na Cegielni i na Zarzeczu. Na zdjęciach powojennych, a szcze-
gólne od lat 70. XX w. opisany wyżej obraz ulega zmianie.
Murowane domy stają się powszechne, bez względu na miej-
sce, w którym stoją.
Podobnie wygląda kwestia mody, sposobu ubierania się lu-
dzi. Na starszych fotografiach możemy łatwo dostrzec różnice
w ubiorze wynikające z wykonywanego zawodu czy miejsca
zamieszkania. Z jednej strony, na przykład, mamy kapelusze,
toczki i berety powszechnie noszone w Koprzywnicy, a z dru-
giej kaszkiety i chustki, charakterystyczne dla mieszkańców
okolicznych wsi. Z biegiem czasu różnice, choć nie całkowi-
cie, zacierają się, a kapelusze na późniejszych zdjęciach nie
są już powszechne. Zmieniał się także krój mundurków szkol-
nych czy rodzaj dziecięcych strojów okolicznościowych. Kilka
powojennych dziesięcioleci to królestwo strojów krakowskich,
bez których nie było uroczystości szkolnej, państwowej czy
kościelnej, co wielokrotnie zostało sfotografowane. Z czasem
stawały się one coraz mniej popularne, aż zniknęły.
Bardzo wyraźnie zachodzące zmiany widać również w przy-
padku działalności stanowiącej podstawę bytu mieszkańców
Koprzywnicy. Początkowo widzimy głównie rolnictwo i rzemio-
sło, które tutaj często się ze sobą splatały. Jest jeszcze, choć
mniej udokumentowany, handel będący pokłosiem rzemiosła
i rolnictwa. Rzemiosło kwitnie, funkcjonują m.in. zakłady szew-
skie, krawieckie. Wraz z upaństwowieniem wszystkich gałęzi
gospodarki, rozwojem przemysłu i masową produkcją zakłady
rzemieślnicze zanikają, jednocześnie pojawiają się nowe formy
pracy zarobkowej, jak praca w kopalniach siarki. Rolnictwo
wprawdzie funkcjonuje cały czas, jednak i tu można zauwa-
żyć zmiany. Wszechobecne na najstarszych fotografiach sierpy,
kosy czy wozy konne zastępowane są na późniejszych zdję-
ciach przez ciągniki i maszyny rolnicze. Z koprzywnickiego
7
krajobrazu znikają kuźnie. To samo dotyczy hodowli i upraw.
Na przykład po pasących się krowach i uprawie tytoniu, dziś
jedynym śladem pozostały fotografie.
Zmiany widać również w sposobie przemieszczania się ludzi.
Początkowo rowery i wozy, później motocykle i samochody.
Pojazdów mechanicznych początkowo jest niewiele, budzą za-
ciekawienie, podobnie jak wcześniej rowery. Ludzie przycho-
dzą je oglądać i fotografują się z nimi, bo to nie lada gratka.
Z biegiem czasu pojazdy mechaniczne coraz bardziej wkra-
czają w życie codzienne mieszkańców, pojawiają się również
w Ochotniczej Straży Pożarnej, wypierając wozy. Nadal są
wdzięcznym tematem dla fotografii. Ale teraz to już są przede
wszystkim pojazdy prywatne. Razem z samochodami pojawia
się w Koprzywnicy nowy zawód – kierowca.
Fotografia opowiada też o samej sobie. Warto zauważyć, że
fotografowie obecni są w Koprzywnicy niemal przez cały
XX wiek. Opowieść zaczyna się od przedwojennego zakładu
fotograficznego przy dzisiejszej ul. 11 Listopada, po którym
pozostało jedynie trochę zdjęć i strzępy informacji o właści-
cielu/właścicielach. Po wojnie zjawiają się w Koprzywnicy:
Adam Antończyk i Tadeusz Partyka, którzy uczyli się zawodu
w Tarnobrzegu. Później fotografów przybywa, nie tylko zawo-
dowych, ale i pasjonatów fotografii. To dzięki nim możemy
oglądać obrazy z przeszłości Koprzywnicy.
W obrazach odnajdujemy również medycynę, zarówno w oso-
bach personelu medycznego, jak i w pomieszczeniach ośrodka
zdrowia czy porodówek. Pojawiają się również: apteka i skle-
py, uroczystości państwowe, religijne i rodzinne, działalność
społeczna, szkoła i aktywność fizyczna, elementy przyrody
oraz innych dziedzin życia.
Na koprzywnickich fotografiach widoczne są także niezmien-
ne elementy życia. Bo czy płynący czas, może wpływać na
szczęście rodziców po narodzinach dziecka, na radość dziec-
ka na widok bożonarodzeniowej choinki, na błysk w oczach
zakochanych, na wzruszenie młodej pary, na dumę z efektów
własnej pracy, na smutek po śmierci człowieka? To wszystko
jest ponadczasowe, niezmienne, tak samo przeżywane przez
kolejne pokolenia.
Fotografie w albumie stanowią tylko niewielką część zbioru
zgromadzonego przez nas w ciągu ostatnich trzech lat. Zbiór
ten z kolei jest tylko cząstką koprzywnickich archiwów ro-
dzinnych. Mając to na uwadze, jak również ograniczony roz-
miar samego albumu, zdajemy sobie sprawę, że nie wszystkie
elementy życia zostały ujęte w albumie, a te pokazane - jedy-
nie zarysowują temat, nie wyczerpując go.
Kazimierz Brzeziński
8
9
Widok z odbudowywanej wieży kościoła pw. św.
Floriana w Koprzywnicy, 1959 r.; fot. ks. Grzywka,
z archiwum Jana Ordona
Tu jest widoczna plebania, wikariat i szkoła, da-
lej była opatówka-organistówka, tam organista
mieszkał. W tym budynku starym, co była szko-
ła, to we wszystkich salach się uczyłem, w ogro-
dzie była agronomówka, takie szkolenia rolnicze
tam się odbywały. Za szkołą te takie baraki, to
za Niemców postawili.
Dzwonnica była najpierw drewniana, potem,
za księdza Wiącka, była taka konstrukcja sta-
lowa. Felczyński przetopił stare dzwony i one
służą do dziś. A dzwonnica z kamienia po-
wstała za księdza Golińskiego.
Tu to chyba dom Lisa, miał sklepik koło Bzdu-
cha, a potem przeciągnęli ten sklepik, na belach
takich, trochę dalej. A tu dom Nowińskich, jesz-
cze drewniany.
Tam, jak się jedzie na Gnieszowice, Mozal miał
domek. To był sekretarz gminy przed wojną,
potem wyjechali na Kresy Wschodnie, on był
trochę taki jak szlachta.
ze wspomnień Jana Ordona
10
Warsztat szewski
Wincentego
Tosia, 1935 r.,
Koprzywnica, od
lewej: Marian Toś,
Marianna Toś,
Wincenty Toś,
Józef Zwolski,
Anna Toś, Marian
Jarecki;
fot. z archiwum
Wacławy Stelmach
Jan Ordon jako uczeń u kamasznika, Klimontów
1952/3 r.; fot. z archiwum Jana Ordona
Zdjęcie zrobione w 1935 roku, to tatuś podpisał, poznaję jego pismo.
Bardzo dobrze pokazuje pracę szewców, każdy na nim robi coś innego: wyj-
muje gwoździe, wyrównuje podeszwę. Bo podeszwę łączyło się z cholewką
za pomocą drewnianych szpilek, by dobrze przylegała, bo nie było kleju. Moja
mama na zdjęciu siedzi na maszynie do szycia, to była maszyna do grubych
rzeczy – cholewek. Zakład mieścił się na rogu Osieckiej i Tarnobrzeskiej,
działał od zawsze. To była podstawa bytu w Koprzywnicy – albo ktoś był
szewcem albo masarzem, bo z ziemi przecież nie dało się wyżyć.
ze wspomnień Wacławy Stelmach
Codziennie rano jeździłem rowerem z Cegielni do Klimontowa do mi-
strza na naukę cholewkarstwa, a na wieczór wracałem. Nauka trwała
do 3 lat, potem był egzamin na czeladnika, jeszcze mam te papiery
gdzieś... i potem czeladnikiem byłem, płacił mi za robotę, a wcześniej
to jemu – mistrzowi się płaciło za naukę.
Potem w domu robiłem cholewki, szewców w Koprzywnicy było dużo,
Leśniak był na Cegielni, jeszcze mam buty oficerki, które zrobiłem 60
lat temu i prawidła mam jeszcze na strychu.
	 ze wspomnień Jana Ordona
Tatuś – Marian Jarecki przed wojną był czeladnikiem w zakładzie szewskim
Wincentego Tosia. Później miał w domu swój zakład i zatrudniał czeladników.
Szyli solidne, wysokie buty ze skóry, podeszwa też była skórzana. Sprzedawali
je na targach, w Sandomierzu, w Tarnobrzegu.
ze wspomnień Marii Tokarskiej
11
Warsztat szewski w prywatnym domu, lata 40. XX w.,
Koprzywnica, po prawej, z młotkiem szewskim w ręku,
Aleksander Gawroński; fot. z archiwum Elżbiety Głąb
Szewcy z Zakładu Szewskiego w Koprzywnicy, lata 60. XX w., na zdjęciu m.in. Marian
Lipczyński i Walenty Gawroński - kierownik tegoż Zakładu i Punktu Szewskiego;
fot. z archiwum Elżbiety Głąb
W Koprzywnicy było dużo szewców, w domach mieli warsztaty,
robili buty i nimi handlowali. Po wojnie wprowadzono przepisy,
które zabraniały prywatnej działalności i takowe warsztaty mu-
siały przestać istnieć. Otworzono w Koprzywnicy Zakład Szewski
zatrudniający kilkudziesięciu szewców, który znajdował się przy
ul. Cmentarnej (obecnie Szkolnej). Robiono tam ręcznie buty, które
były kute i szyte. Kucie polegało na robieniu szpilorkiem dziurki
w podeszwie buta i wbijaniu w nią drewnianej szpilki okrągłym
szewskim młotkiem; szycie polegało na robieniu dziurek szydłem
szewskim i przez nie przeciągano dratwę, która na końcu miała
wplecioną szczecinę z dzika. Później cholewki szyto na maszynach.
Pod koniec istnienia zakładu szewskiego zaprzestano szyć ręcznie
i kuć, bo wprowadzono klejenie. Klej był śmierdzący i toksyczny.
Wielu szewców nabawiło się alergii i egzemy od tego kleju.
Na Przedmieściu w jednym z domów utworzono Punkt Szewski
i tam pracowało kilku szewców, którzy zajmowali się naprawą bu-
tów. Szewcy w Zakładzie pracowali na dwie zmiany: 6-14 i 14-22.
Obecnie tu, gdzie był Zakład Szewski, jest przedszkole.
ze wspomnień Elżbiety Głąb
12
Krawcowa pani Gawrońska z córką Ireną i swoimi czeladniczkami, od lewej
m.in. Stysiowa, Marczewska, Matylda Ćwiertniewska (po mężu Jarecka),
Maryla Gawrońska, ok. 1927 r., Koprzywnica; fot. z archiwum Marii Tokarskiej
ul. 11 Listopada w Koprzywnicy, ok. 1946 r., od lewej: Alfreda Gorycka, Anna
Kalinowska, Maryla Gawrońska z Cegielni, Kazimiera Zwolska; fot. Jan Wolanin,
z archiwum Kazimiery Modras
Przed wojną najlepszą krawcową była pani Gawrońska, miała własny
zakład krawiecki obok kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej. Jej klientami
była śmietanka koprzywnicka np. starsza pani doktorowa Zarodzińska
i okoliczni ziemianie. Można powiedzieć, że u Gawrońskiej to był taki dom
mody. Miała uczennice, czeladniczki, jedną z nich w latach panieńskich
była moja mama – Matylda Jarecka. Gdy wyszła za mąż w 1937 roku,
szyła już sama, w domu.
Jako panna miałam piękne sukienki, które uszyła mi mama, ale skroiła
je Gawrońska.
ze wspomnień Marii Tokarskiej
Był taki głuchawy fotograf z Tarnobrzegu Jan Wolanin, on nam zrobił to zdjęcie,
tuż po wojnie. Wracałyśmy z kościoła św. Floriana, był odpust na św. Anny lub
Floriana, na pewno nie Walentego, bo to w zimę wypada. Ten dom ze zdjęcia
jeszcze stoi... tu pod domem siedzi pan Marszałowicz, to był taki malarz.
Sukienki były szyte z materiału, nie było gotowych sukienek, mnie szyła taka ciot-
ka Majkowska z Cegielni. Torebeczki przywoziły skądś takie handlary, można było
kupić na targu. Buty miałam robione, Fredzi ojciec był szewcem galanteryjnym,
bardzo ładne pantofelki robił i on mi robił takie na płasko, a tamta miała na korku
bucik. Do tego pończoszki, nie było rajstop, był taki pas i takie przączki i się zapi-
nało te pończochy, bardzo to niewygodne było, tylko od święta się nosiło. Biusto-
nosze były szyte ze zwykłego płótna, miski okrągłe i sznurowane na plecach, jak
się je założyło, to ktoś musiał zawiązać z tyłu. Jak krawcowa dobrze uszyła, to
było dobrze, jak nie, to było niedobrze, tak mniej więcej na miarę się robiło.
ze wspomnień Kazimiery Modras
13
Ojciec – Henryk Gorycki lubił nosić kapelusze, nawet w pole zakładał kapelusz. Miał ich dużo:
letni, wiosenny, zimowy, z materiału, słomianych nie miał. Nosił go zawsze lekko przekrzywiony.
Ogólnie w Koprzywnicy – przed wojną, w czasie wojny – noszono kapelusze, teraz tego nie ma.
Po ślubie, gdy mężczyzna stawał się stateczny, chodził w kapeluszu. Jeśli chodzi o kawalerkę, to
gdy ktoś już stawał w konkury albo się oświadczył, to kapelusz był podstawą. Kapelusz oznaczał,
że mężczyzna był elegancki.
Kobiety nosiły toczki albo berety, taka była moda. Kobiety zazwyczaj były eleganckie.
ze wspomnień Krystyny Bokwy
Rynek w Koprzywnicy, 1942-43 r., po lewej Balbina i Henryk Goryccy; fot. z archiwum Krystyny Bokwy
Plac kościelny przed starą szkołą, Franciszek Turbak z kolegą,
początek lat 40. XX w.; fot. z archiwum Danuty Turbak
14
Franciszek Turbak, początek lat 40. XX w., Koprzywnica;
fot. z archiwum Danuty Turbak
Franciszek Turbak (drugi
z lewej) jako czeladnik
u mistrza krawiectwa
w Tarnobrzegu, koniec lat 30.
XX w.; fot. z archiwum Danuty
Turbak
Krawiec Franciszek Turbak ze swoimi uczniami, pierwszy
z prawej Władysław Toś, lata 40. XX w., Koprzywnica.;
fot. z archiwum Danuty Turbak
Takie specjalne spodnie tata miał, nazwę miały, takie na gumce czy na
paskach. Człowiek oglądał zdjęcia, ale żeby pytał... już się nie dowiemy.
ze wspomnień Danuty Turbak
15
Krawiec Franciszek Turbak (w oknie) ze swoimi uczniami,
pierwszy z prawej Stanisław Jarecki, lata 40. XX w.,
Koprzywnica; fot. z archiwum Danuty Turbak
Franciszek Turbak, lata 40. XX w., Koprzywnica;
fot. z archiwum Danuty Turbak
Mój tata - Franciszek Turbak - pocho-
dził z Dąbrowicy, z Galicji, krawiectwa
uczył się u mistrza w Tarnobrzegu, jego
brat też był krawcem. Do Koprzywnicy
przyjechał chyba jeszcze przed wojną.
Specjalizował się w ciężkim krawiec-
twie, zakład miał na ul. 11 Listopada,
tam szył, ten dom już chyba nie istnie-
je. Dużo młodych się u niego uczyło,
Staś Jarecki, Władek Toś, taki chłopak
z Gnieszowic. Potem zaczął pracować
w siarce w Piasecznie, to były lata 60,
już się nie dało wyżyć z szycia. Jak za-
czął tam pracować, to już nie prowadził
zakładu, tylko tu szył, w domu. O tu,
w kącie maszyna stała, to była duża
taka maszyna, do ciężkiego, stół taki
duży krawiecki był. Każdy swój mate-
riał przynosił, jak chciał coś uszyć. Tata
uszył jedno i wtedy przyjmował kolejne
zlecenia. Najczęściej szył... a no wszyst-
ko, garnitury, spodnie i damski płaszcz
też uszył, ale przeważnie szył męskie.
Zbierał miarę i szył, tak dziubał, że
trudno było po nim popruć. Jak zaczę-
ły wchodzić gotowe rzeczy do kupienia
w sklepie, to już tylko przeróbki robił.
Tatuś miał taki zwyczaj, że jak nam szył,
to robił zapasy, takie listwy, bo jak się
przytyje... chyba że było mało materiału,
to nie. Ta obszyta dziurka, to wszystko
było ręcznie robione, nie maszynowo.
Był taki manekin - taki człowieka tułów,
na jednej nodze, na tym się poprawiało,
naciągało, a jak już było gotowe – wie-
szało.
ze wspomnień Danuty Turbak
16
Zakład fotograficzny w Koprzywnicy przy ul.
11 Listopada, Marianna i Henryka Zelik z kuzynem
z Warszawy, 1934 r.; fot. z archiwum Marianny
Antończyk
Zakład fotograficzny w Koprzywnicy przy ul.
11 Listopada, Stanisław, Kazimiera, Henryk,
Franciszka Majkowscy, Jan Ostrowski, ok. 1920 r.;
fot. z archiwum Marka Majkowskiego
Zdjęcie wykonano w zakładzie fo-
tograficznym przy ul. 11 Listopada,
nikt nie pamięta już jak nazywał
się fotograf, który tam pracował.
Tata, za namową fotografa, przy-
niósł zboże do dekoracji, w rękach
trzymamy sierpy. Powiedział: bę-
dzie pamiątka, że było lato.
ze wspomnień Marianny Antończyk
Ten fotograf miał szklany pokój,
na południową stronę. Konstrukcja
była żelazna i to było szkłem wy-
kładane, bo przecież nie było prą-
du. Jak słońce było, to robił zdjęcie.
Tło było takie, niby kwiaty w do-
niczkach, liście duże, paprocie. Nie
pamiętam jak się nazywał fotograf
i co się z nim stało.
ze wspomnień Jana Materkowskiego
Przed II wojną światową w Ko-
przywnicy był zakład fotograficzny,
którego właścicielem był Żyd. Mie-
ścił się w drewnianym budynku,
przy 11 listopada.
ze wspomnień Marka Majkowskiego
17
Zakład fotograficzny Stanisława Pazia w Tarnobrzegu, Marianna
Zelik z koleżankami: Józefą i Anną Jasińską, ok 1947 r.;
fot. z archiwum Marianny Antończyk
Zakład fotograficzny Józefa Antończyka w Tarnobrzegu;
zdjęcie ślubne Anny Judy i Eugeniusza Zawady, 1953 r.;
fot. z archiwum Jana Ordona
Tu 15, może 16 lat mam. Ra-
zem z koleżankami poszłyśmy
sobie zrobić zdjęcie na rynku
w Tarnobrzegu. Paź to był
dobry fotograf. Namówiłyśmy
się i specjalnie pojechałyśmy.
Rano wstałyśmy, poczesa-
łyśmy się i na piechotę po-
szłyśmy do Tarnobrzega, 5
kilometrów. Przez Wisłę na
tych łódkach się jeździło, bo
jak tylko ludzie – to na łódce,
a jak koń, krowa, rower – to
promem się płynęło.
ze wspomnień
Marianny Antończyk
Zdjęcie zrobili w Tarnobrzegu
u Antończyka, ta serwetka po-
jawia się na różnych zdjęciach
ślubnych. Tu w Koprzywnicy
nie było takiego, żeby zrobił
takie zdjęcie, trzeba było wy-
brać się albo do Sandomie-
rza albo na Wisłę. Końmi się
jechało kilka dni po ślubie
i przeprawiało przez Wisłę.
Brało się rzeczy i u fotografa
przebierało.
ze wspomnień Marianny Ordon
18
Przy statywie fotograficznym - Franciszek Turbak z kolegami,
lata 40. XX w, Koprzywnica; fot. z archiwum Danuty Turbak
Od lewej: Florian Marczewski, Franciszek Turbak, Kazimiera Lipińska, ok. 1940 r., Koprzywnica;
fot. z archiwum Danuty Turbak
Turbak do mojej siostry przychodził, ożenił się z nią, jego przyjaciel Marczewski, prowadził
kino, mieszkał za obecnym domem kultury. Tych dwóch nie pamiętam, panowie szukali
żon, lubili się fotografować. Tak mnie namówili, żebym wzięła papierosa do zdjęcia, ale
nie paliłam. Byłam młodsza od mojej siostry, to takie żarty sobie ze mną robili. Oni palili
papierosy, ale by kobieta paliła, rzadko się spotykało.
ze wspomnień Kazimiery Drzałowskiej
Franciszek Turbak bardzo lubił zdjęcia, miał swój własny album, moja mamusia, jego żona – Maria z domu Lipińska też miała swój. Ale sam nie był fotografem. Zdjęcia
robił jego przyjaciel Jan Wolanin, który przyjeżdżał do Koprzywnicy i robił mu zdjęcia z kolegami. Poznali się zapewne w Tarnobrzegu - Jan Wolanin pracował tam
jako fotograf, Franciszek Turbak uczył się na krawca.
ze wspomnień Danuty Turbak i Kazimiery Modras
19
Ojciec – Tadeusz Partyka
przyjechał do Koprzywnicy
z  Tarnobrzega pod koniec lat
40. Kolega go tutaj sprowa-
dził, w kawalerkę się wybrali
na tę stronę. Fotografii uczył
się w  zakładzie fotograficz-
nym u  Stanisława Pazia w
Tarnobrzegu. W Koprzywnicy
nie otworzył zakładu, tylko
w domu na ul. Sandomierskiej,
w łazience miał ciemnię. Robił
zdjęcia na zamówienie, przy
różnych okazjach. Brał aparat
i szedł, dużo zdjęć robił na ryn-
ku, bo był pod ręką, w plene-
rze. Miał do tego dryg. Rodzinie
to on robił wszystkie zdjęcia.
Jego córka – Teresa Gach też
była uczniem tego Pazia, potem
w Koprzywnicy, na Przedmie-
ściu miała zakład fotograficzny
w latach 60/70. Miała tam tła
malowane do pozowania. Po
wojnie Gach i Paź to byli tacy
fotografowie, że nawet Sando-
mierz się nie umywał do nich.
Ojciec bardzo długo robił zdję-
cia, bo do lat 80. Myśmy potem
to kontynuowali, korzystaliśmy
z  jego sprzętów, z aparatów,
nawet z tego mieszkowego, ale
potem nie mogliśmy już dostać
papieru. Aż weszły te kolorowe
zdjęcia, cyfrówki.
ze wspomnień Ewy i Zygmunta
Partyków
Od prawej: Kazimiera Partyka z mamą Anielą Chmielowiec
i córką Teresą (w chustce); fot. Tadeusz Partyka, z archiwum
Ewy Partyki
Zygmunt Partyka (syn Tadeusza), podczas Świąt Bożego
Narodzenia, ok. 1962/3 r.; fot. Tadeusz Partyka, z archiwum
Ewy Partyki
Po prawej: Kazimiera Partyka (żona Tadeusza) z córką Teresą
(po mężu Gach) i siostrą oraz jej dziećmi, ok. 1954 r.;
fot. Tadeusz Partyka, z archiwum Ewy Partyki
20
Na tym zdjęciu jest mój piesek
Bukiet - taki czarny z białym
krawatem. Mój tatuś lubił psy
i koty, zawsze w domu musiał
być. A tę piłkę to mąż położył,
do zdjęcia. Mój Antończyk robił
wszystkie te zdjęcia. Bez prze-
rwy mi robił, miałam tyle tych
zdjęć, gdzie mu się spodobało,
to mi robił. Jak było coś cieka-
wego, to mówił: chodź, zrobię
ci. Tak on lubiał robić te zdję-
cia, ten mój mąż.
Wcześniej to różni, obcy foto-
grafowie przyjeżdżali i wszyst-
kich znałam, bo tak chodzili
i robili zdjęcia, a mojego nigdy
nie widziałam, nie znałam! I są-
siadka mi mówiła, że jest taki.
Jeździ, robi zdjęcia. Aż go po-
znałam w marcu 1950 roku, jak
przyjechał spóźniony fotografo-
wać pogrzeb i zaczepił mnie
przy studni.
Tu po wojnie fotografowie
z Tarnobrzega, z Sandomierza,
jak chcieli zarobić, przyjeżdżali
i robili zdjęcia.
ze wspomnień Marianny Antończyk
Swój taki był fotograf Adam Antończyk. W pole przyleciał i po weselach wszędzie chodził.
Antończyk zrobił nam mnóstwo rodzinnych zdjęć. W odwiedziny przychodził, nie to, że
czlowiek był przygotowany na zdjęcia, naturalnie.
ze wspomnień Jana i Marianny Ordonów
Marianna Antończyk, 1950 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum
Marianny Antończyk
Marianna Antończyk z kuzynką Haliną z Radomia, lasek
koło obecnej ul. Szkolnej w Koprzywnicy, 1952 r.;
fot. Adam Antończyk, z archiwum Marianny Antończyk
Marianna Antończyk z kuzynką Haliną pod drewnianym mostem na
Koprzywiance, koło młyna, 1950 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum
Marianny Antończyk
21
Jan Ordon senior, dom Ordonów na Cegielni, 1960 r.;
fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona
Jan Ordon, dom Ordonów na Cegielni, 1960 r.;
fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona
Jan, Jan senior i Marianna Ordon z córką Elżbietą, dom Ordonów na
Cegielni, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona
Jan Ordon senior i Marianna Ordon z córką Elżbietą, dom Ordonów na
Cegielni, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona
22
Od lewej: Stanisław Gawroński, Jan Lipiński, Barbara Klubińska, Słabowski,
Małgorzata Lipińska, lata 50. XX w.; fot. Kazimierz Klubiński, z archiwum Jana
Lipińskiego
Dom rodziny Lipińskich na Krzywdach, od lewej: Kazimiera, Jan i Zygmunt
Lipińscy; lata 60. XX w.; fot. Kazimierz Klubiński, z archiwum Jana Lipińskiego
Pamiętam, że Kazimierz Klubiński z Zarzecza miał aparat,
chyba to był Druh, i fotografował. Nie miał zakładu, zdjęcia
robił dla przyjemności. Część naszych zdjęć rodzinnych jest
właśnie jego autorstwa.
ze wspomnień Jana Lipińskiego
23
Maria Beksińska, sierpień 1973 r., Zarzecze; fot z archiwum Marii Płanety
Zofia i Maria Beksińskie, sierpień 1973 r.,
Zarzecze; fot z archiwum Marii Płanety
Któregoś dnia w sierpniu noco-
wał u nas w stodole autostopo-
wicz. Zrobił nam zdjęcia, nawet
nie wiedziałyśmy kiedy. To były
żniwa, mama robiła powrósła
ze słomy, taki sznur do wiąza-
nia snopków. A tu siedzę na
kosiarce do zboża, to się pod-
pinało pod konie, wszystko się
wtedy końmi robiło.
Ten autostopowicz przysłał
nam potem te zdjęcia, ale po-
mylił nazwisko. Na poczcie od-
pieczętowali list i poznali, kto
jest na zdjęciu.
Kiedyś u nas często się zatrzy-
mywali na nocleg. Raz dwóch
szło na Mazury, też nocowali,
myśmy się zastanawiali czy
w  ogóle dojdą, obiecali przy-
stać pocztówkę i przysłali! To
było też w żniwa, do ciemnej
nocy woziliśmy te snopki i oni
byli na podwórku. Mama im coś
robiła do jedzenia, to były chło-
paki z miasta. Potem pojechali
wozem drabiniastym pomagać
w pole, jak się cieszyli!
ze wspomnień Marii Płanety
24
Jan i Marianna Ordonowie podczas żniw, 1960 r.; fot. Adam Antończyk,
z archiwum Jana Ordona
Józefa Krakowiak, Jan i Marianna Ordonowie, z tyłu Franciszek Wiącek,
żniwa, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona
Kosiliśmy kosami i żona zbierała takie garście, a potem na snopki, na snopek się 2-3
garści brało. Jak się potem zwiozło, to się w domu cepami młóciło, trzeba było młó-
cić i wytrzepytać słomę. Jak trochę odparowała, to wtedy do młyna. Zboże musiało
wcześniej wydobrzeć, wyparować z wody, bo za świeże ziarno jest napęczniałe, to by
się kleiło. Poszycie dachu z żytniej słomy się robiło. Myśmy mieli 10 hektarów, stodoła
pełniutka była, po sam dach, to było w czym robić. Takie stajonka były porobione,
zboże, ziemniaki, jare, po pół hektara ziemniaków, pszenicy. Do piwnicy ziemniaki
się przywoziło, ze 100 metrów i do drugiej też, to w sumie 200 było. Jak były krowy,
świnie, to trzeba było im je parować.
Krakowiaczka i Wiącek, oni nam pomagali w polu, za opłatą, wtedy się płaciło dniów-
ką. O 7 się szło w pole, do 12, potem obiad i po obiedzie od 14 do 19-21 się pracowało.
Zdjęcia zrobił nam Antończyk. Wpadł rowerem albo simsonkiem, bo jeździł takim
motorkiem, jego żona to nasza kuzynka.
ze wspomnień Jana i Marianny Ordonów
25
Jan Ordon, przerwa na obiad podczas żniw, 1960 r.;
fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona
Jan i Marianna Ordonowie, przerwa na obiad podczas żniw, 1960 r.; fot. Adam Antończyk,
z archiwum Jana Ordona
Przerwę obiadową się spędzało w polu, bo z domu
w pole szło się 45 minut. Furmanką się nie jechało,
bo wtedy trzeba by było za końmi patrzeć. Rodzi-
ce zostawali w domu, robili obiad i powrósła, a my
w  polu. Powrósłami się wiązało zboże, jeczmień,
pszenicę, owies. Na obiad w polu najczęśniej się ja-
dało barszcz z ziemniakami, rodzice furmanką ciepły
przywozili z domu, w kance była czarna kawa. Kosze
wyplatało się z pałki wodnej, co rosła przy stawie.
To pole to koło Łoniowa, tam było lepsze, bo tu na
Cegielni za bardzo piaszczyste.
ze wspomnień Jana i Marianny Ordonów
26
Kuźnia Józefa Lipińskiego przy ul. 3 Maja w Koprzywnicy,
kowal Józef Lipiński z synem Zygmuntem, lata 40. XX w.;
fot. z archiwum Jana Lipińskiego
Kucie konia w kuźni przy ul. 3 Maja w Koprzywnicy, przy pracy kowal Józef Lipiński, lata 40. XX w.;
fot. z archiwum Jana Lipińskiego
Mój dziadek Józef i ojciec Zygmunt byli kowalami.
Zakład należał do dziadka i mieścił się przy obecnej
ulicy 3 Maja, ojciec tu się uczył zawodu. Do kuźni
na podkucie koni przybywali mieszkańcy okolicznych
wsi. Na zdjęciu widoczny jest stołek na narzędzia
kowalskie.
ze wspomnień Jana Lipińskiego
Kuźnia kowala, pana Zygmunta, sąsiadowała z domem moich dziadków Jasińskich. Lubiłem tam biegać i jak tylko kowal zezwalał, pomagałem mu, poruszając miechem,
który wdmuchiwał tlen do paleniska. Z tego paleniska kowal wyciągał gorące pręty i z tych prętów na moich oczach powstawały podkowy. Praca w kuźni trwała cały
dzień. Jak nie podkuwał, to przygotowywał lemiesze do pługów, obręcze do kół wozów, do beczek. Przed kuźnią stały konie, furmanki. Cały czas był ruch, zawsze
coś się działo. Byłem świadkiem podkuwania konia, którego musiało trzymać trzech dorosłych mężczyzn, tak był narowisty. Fascynujący był zapach i odgłos kucia
i hartowania metalu. Rozgrzany do czerwoności metal był wielokrotnie podgrzewany i nurzany w wodzie.
To był jedyny kowal w Koprzywnicy. Druga kuźnia była w Błoniu, brata mojego ojca, Jana Rożka. Też już nie istnieje. Była podobnie zbudowana: szeroka, niewysoka
chatka, z paleniskiem w środku i kominem. Narzędzia zawsze były po obu stronach, na drewnianych prowadnicach: młotki, obcęgi, dłuta, pilniki, gwoździe.
ze wspomnień Franciszka Rożka
27
Młoda para - Maria i Marian Starzyńscy oraz woźnica - Piotr
Bartosik (ojciec panny młodej) na wozie z plecionką obok
Opatówki przy kościele pw. św. Floriana w Koprzywnicy,
1951 r.; fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej
Podwórko w gospodarstwie Kapuścińskich w Gnieszowicach, przy
wozie stoi Jan Kapuściński, koniec lat 30. XX w.; fot. z archiwum
Małgorzaty Sarzyńskiej
Jan i Maria Ordonowie na wozie drabiniastym ze zbożem
zwożonym z pola, 1960 r.; fot. z archiwum Jana Ordona
Do Sandomierza się
jeździło furmanką, nie
było asfaltu, tylko była
droga bita, kamien-
na, dziura na dziurze.
Chodził taki dróżnik
Krakowiak i zasypy-
wał, ale co z tego jak
furmanka przejecha-
ła i... Ale wtedy były
wozy na żelaznych ko-
łach. Drabiniaste były
na żniwa, potem się te
lgi zdejmowało i mon-
towało się latry – ta-
kie deski po bokach
i siedzenia ze słomy
i koca.
ze wspomnień
Alfreda Knapa
Na specjalne oka-
zje, takie jak wesele,
chrzciny, odpust, ma-
jówki czy święta na
wozy nakładano taką
plecionkę. Robiono to
po to, aby było bar-
dziej uroczyście, od-
świętnie.
ze wspomnień
Krystyny Bokwy
28
Smażenie powideł w ogródku państwa Skrzypczaków, Marianna Ordon – siedzi
na stołku, z tyłu jej siostra, Janina Skrzypczak; 1960 r.; fot. Adam Antończyk,
z archiwum Jana Ordona
Kierat na podwórzu u Ordonów na Cegielni, z rowerem Jan Ordon, 1945 r.;
fot. z archiwum Jana Ordona
Powidła ze śliwek smażyliśmy w specjalnym bania-
ku, pod nim palił się ogień w specjalnie do tego
wykopanym palenisku. Ogień trzeba było cały czas
utrzymywać, regulować jego intensywność, czasem
posypując go piaskiem.
ze wspomnień Marianny Ordon
Mieliśmy na podwórku kierat do napędzania młockarni. Mechanizm kiera-
tu w ruch wprowadzała, chodząca w koło, para koni, dalej była przystaw-
ka połączona pasem transmisyjnym z młockarnią. I ja musiałem te konie
ganiać, by chodziły w kieracie. I tak do 1956 roku to pracowało, potem
kupiliśmy maszynę, która to napędzała.
ze wspomnień Jana Ordona
29
Wacław Nowiński, Zofia Kosińska i Marianna Kosińska
(po mężu Dziubek) przy stawach, ok. 1943 r., Koprzywnica;
fot. z archiwum Janiny Materkowskiej
Władysław Dziubek (po środku) z kolegami, okolice
rzeki Koprzywianki, początek lat 40. XX w.;
fot. z archiwum Janiny Materkowskiej
Zosia Kosińska była sanita-
riuszką w AK, została ranna
w Opatowie, po wojnie UB ją
prześladowało, wyjechała na
Dolny Śląsk. Wacław Nowiński
ożenił się z jej siostrą Stefanią,
po wojnie byli właścicielami
młyna w Koprzywnicy.
ze wspomnień Janiny
Materkowskiej i Stefanii Nowińskiej
Władysław Dziubek w 1943
roku mając 18 lat został za-
strzelony przez Niemca, z kolei
jego brat Marian przed wojną
pracował w masarni w War-
szawie i w czasie okupacji nie-
mieckiej woził mięso do getta
warszawskiego, zginął w 1945
roku po powikłaniach, po tym
jak przejechał go wóz.
ze wspomnień
Janiny Materkowskiej
30
Pani Marczewska z pasącą się krową na łące przy stawach, lata 30. XX w.;
fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej
Jan Ordon (senior) trzymający buhaja, z synem Kazimierzem, gospodarstwo
Ordonów na Cegielni, 1941 r.; fot. z archiwum Jana Ordona
Pamiętam, że Marczewska, która pochodziła chyba z Suli-
sławic, często pasała krowę na łąkach koło stawów. Tam
Marczewscy mieli dom.
ze wspomnień Józefa Starzyńskiego
Tata – Henryk Gorycki dbał o to, aby zawsze była krowa.
Dbał o nią, pasał na polu, z rzeki piła wodę, tam też ją
mył. Kiedyś, pamiętam, krowy pasało się po rowach. Dzieci
pasały, ja też.
ze wspomnień Krystyny Bokwy
To zdjęcie powstało za Niemców, to musiał robić ten foto-
graf, co był lokatorem u Marców, co na stawach mieszkali.
My mieliśmy byka – buhaja. Za opłatą chłopi do niego przy-
prowadzali krowy, aby je zapłodnić. Potem Fredek Knap już
inseminatorem zapładniał.
ze wspomnień Jana Ordona
31
Praca przy wywózce obornika na pole, od lewej: Kazimierz Beksiński, Emilia Starzyńska,
Kamila i Stanisław Beksińscy, Koprzywnica, ok. 1940 r.; fot. z archiwum Marii Tokarskiej
Kopanie studni, Zofia Śliwińska (z wiadrem) z bratem Władysławem
Śliwińskim (z łopatą), Sośniczany, ok. 1936 r.; fot. z archiwum Marii
Płanety
Mój dom rodzinny to był właściwie dom wujka Stanisława Beksińskiego, ale to były jakby
dwa domy, bo i my tam mieszkaliśmy. W 1943 r. po sąsiedzku zaczęło się palić, a że było
lato, w stodołach dopiero co zwiezione zboże, to pożar szybko się rozprzestrzeniał. Spalił się
również nasz dom i cała zabudowa. Zostaliśmy bez dachu nad głową. Tego samego roku
przed zimą dostaliśmy dom przy ul. Sandomierskiej opuszczony przez żydowską rodzinę.
ze wspomnień Edwarda Tokarskiego
W Koprzywnicy było 5 osadowych studni, tzn. publicznych: na
przedmieściu, na rynku, na ul. Rzecznej, Sandomierskiej i Tarno-
brzeskiej. Nie we wszystkich gospodarstwach były dobre stud-
nie, wystarczająco głębokie. Nie we wszystkich domostwach
była woda. Z tych studni noszono wodę w drewnianych prawi-
dełkach, zakładało się je na ramiona i po bokach zawieszało się
wiaderka.
Pod koniec lat 50, jak zaczęli wydobywać siarkę w Piasecznie
i Machowie, wody gruntowe samoistnie opadły. Woda opadła
nie tylko w Koprzywnicy, ale w całej okolicy. U dziadka Jasiń-
skiego, który miał bardzo głęboką studnię, o metr lub o dwa
opadła.
ze wspomnień Tadeusza Jasińskiego i Franciszka Rożka
32
Mój dziadek – Stefan Józefczak, w międzywojniu wydzierżawił prom wiślany
od hr. Czarnowskiego i prowadził go na podstawie patentu żeglarskiego
wydanego w Krakowie. Zatrudniał ok. 12 pracowników, pracujących codzien-
nie w systemie zmianowym. Przeprawa odbywała się drewnianymi łodziami,
które obsługiwały dwie osoby oraz drewnianym promem, do którego obsługi
potrzebnych było więcej przewoźników. Na łodziach ludzie siadali rzędami
wzdłuż obu burt. Na promie panował z góry ustalony porządek, konie wy-
przęgano i ustawiano w jednym miejscu, wozy w drugim. Na obu brzegach,
przy przystankach, znajdował się drewniany pomost ułatwiający dostanie
się na i zejście z promu. W Radowążu stał budynek poczekalni. Ludzie naj-
częściej przeprawiali się z drzewem przewożonym z prawobrzeżnej strony
albo do Tarnobrzega na targ. W taki sposób m.in. przeprawiały się kobiety
z nabiałem. Kobiety przewoziły nabiał w białych chustach, na plecach, a rogi
chust zawiązywane były na piersiach. Tarnobrzeżanie nazywali te kobiety
spadochroniarzami, ponieważ siedzące rzędami na łodziach wyglądały ni-
czym żołnierze ze spadochronami. Z tego powodu raczej nikt się nie obrażał.
ze wspomnień Janusza Błachowicza
Przeprawa łodzią przez Wisłę, w tle prom, lata 30. XX w., Radowąż; fot. z archiwum
Janusza Błachowicza
Przeprawa przez Wisłę,
okres międzywojenny,
Radowąż. Pierwszy
z lewej, w służbowej
czapce – przewoźnik
Jan Mianowski; fot.
z archiwum Janusza
Błachowicza
Maria Józefczak
i Henryk Mianowski
na betonowej tamie
w Radowążu, lata 40.
XX w.; fot. z archiwum
Janusza Błachowicza
33
Maria Zelik na rowerze Adama
Antończyka, 13 marca 1950 r.,
Cegielnia; fot. Adam Antończyk,
z archiwum Marianny Antończyk
Do Koprzywnicy przyjeżdżał taki fotograf Adam Antończyk z Tarnobrzega robić zdję-
cia, ale go nie znałam. Tego dnia przeprawił się z rowerem łódką przez Wisłę i spóźnio-
ny przyjechał fotografować pogrzeb, kondukt był już na cmentarzu. Szłam właśnie do
studni, a że mieszkaliśmy niedaleko cmentarza, spytał czy może zostawić rower u nas
na podwórku. Zgodziłam się. Wtedy pierwszy raz siedziałam na rowerze. Trzy miesiące
później się pobraliśmy, miałam 18 lat.
ze wspomnień Marii Antończyk
Pierwszy z prawej Władysław Śliwiński, pierwszy
z lewej, jego kolega Paruch, lata 40. XX; fot z
archiwum Marii Płanety
Kazimierz Ordon, 1940 r., Cegielnia, w tle
prawdopodobnie gnieszowickie pola;
fot z archiwum Jana Ordona
To było za Niemców robione, bo rowerów przed wojną nie było.
Ten rower to od Żydów z Krzcina kupiliśmy, jak ich wyganiali, było
takich dwóch i mieszkali tu na Cegielni, to od nich taki rower był.
ze wspomnień Jana Ordona
Rowery pojawiły się już przed wojną, przed 1939 r. Te o rawkach
drewnianych były tańsze niż te żelazne.
ze wspomnień Alfreda Knapa
Na zabawę jeździło się
rowerami, na zdjęciu jest
mój wujek z Sośniczan z
kolegami, to mogło być
zrobione wszędzie.
ze wspomnień Marii Płanety
Pierwsze rowery to tzw. kozy z zawi-
janą kierownicą. Ojciec przed wojną
też miał rower. Bo czym pojechałby
na zabawę? Piechotą by nie poszedł.
Oczyszczone buty by się zakurzyły.
ze wspomnień Krystyny Bokwy
34
Ojciec był troszeczkę nietypowy
jak na tamte czasy. Zimą jeździł
na nartach po okolicznych wsiach,
lubił to. Opowiadała mi ciotka, że
w Świężycach biegły za nim dzie-
ci wołając, że diabeł na deskach
jedzie. Narty sam sobie zrobił w
wieku 16-17 lat. Miał w sobie krew
włóczykija, był typem wędrowca.
Przed wojną dwa razy wybrał się
w piesze wędrówki po kraju. To
zdjęcie zrobił sobie w zakładzie
fotograficznym w Koprzywnicy,
przed wyjściem na jedną z tych
wypraw. W takim właśnie stroju
maszerował od miejscowości do
miejscowości, gdzie zbierał podpi-
sy poświadczające dotarcie w  to
miejsce, do dziś mamy jego pa-
miętnik z tych wędrówek. Przed
wyjściem dał pieniądze swojej
matce, aby na czas wędrówki wy-
najęła kogoś do pracy w gospo-
darstwie.
ze wspomnień Krystyny Bokwy
Z nartami Henryk Gorycki, Julia i Jan Goryccy, Maria Dziubek
z synem, ok. 1932 r.; fot. z archiwum Krystyny Bokwy Henryk Gorycki przed pieszą wędrówką, kwiecień
1934 r.; fot. z archiwum Krystyny Bokwy
35
Fryzjer – Henryk Gorycki, lata 40. XX w.;
fot. z archiwum Krystyny Bokwy
Ojciec z zawodu był fryzjerem, przed woj-
ną miał zakład fryzjerski, strzygł mężczyzn
i dzieci. Fachu uczył się w Koprzywnicy
u fryzjera w rynku – fryzjer mógł być Ży-
dem – pracował u niego jako czeladnik.
Zdobył papiery i należał do cechu. Po
wojnie porzucił fryzjerstwo na rzecz pra-
cy w gospodarstwie, strzyżeniem jedynie
dorabiał.
ze wspomnień Krystyny Bokwy
36
Zarzecze, przed domem Marców, Władysław Marzec i Bolesław Woźniak (na
drzewie), lata 30. XX w.; fot. z archiwum Anny Motyl
Bolesław Marzec na koniu, lata 30. XX w.; fot. z archiwum Marii Płanety
Ludzie w Koprzywnicy byli rzemieślnika-
mi, a Zarzecze to byli rolnicy, porządni go-
spodarze, tam były duże, eleganckie domy
kryte słomą, a w Koprzywnicy domeczki.
ze wspomnień Krystyny Bokwy
Koprzywnicaki jak się żenili, to tylko tak
z rodzinami, nie było tak, by pojechał na
wieś się żenić. Zarzecze to wieś była. Ta-
kie było powiedzenie. W rodzinach się że-
nili. Koprzywnica się uważała za miasto,
bo za cara zlikwidowali miasto. Teraz Ce-
gielnia i Zarzecze połączone są, to już są
dzielnice, nie wsie.
ze wspomnień Jana Materkowskiego
37
Krzywdy, dom rodziny Lipińskich, od lewej: Kazimiera
Lipińska z dziećmi Małgorzatą, Grażyną i Janem, lata
50. XX w.; fot. z archiwum Jana Lipińskiego
Kondukt pogrzebowy, ul. Cmentarna (obecnie Szkolna), prawd. lata 30. XX w.; fot. z archiwum Marii
Kalinowskiej
Na Krzywdach kiedyś był bagni-
sty teren, ludzie łowili piskorze.
Pamiętam z dzieciństwa, że gdy
kosiło się łąkę - mieliśmy ją tam
– siano trzeba było wynosić, aby
wyschło. Gdy powstała kopalnia
siarki w Piasecznie, teren się osu-
szył, bo wypompowywali wodę.
ze wspomnień Krystyny Bokwy
Kondukt pogrzebowy otwierał krzyż i sztandar, dalej szedł
ksiądz, za nim dwa rzędy mężczyzn, ewentualnie nieśli wień-
ce. Za nimi była trumna niesiona przez znajomych, przyjaciół.
Pogrzeb był zawsze trzeciego dnia. Wcześniej, w dniu śmierci,
było nocne czuwanie i modlitwy przy trumnie, okna i lustra
w domu były zasłonięte, paliły się tylko świeczki. Jeśli było
gorąco stawiano miednice z wodą pod trumną i wrzucano do
niej żelastwo np. młotki – by chłodziła pomieszczenie.
ze wspomnień Marii Kalinowskiej
38
Józef Misiak nad rzeką Koprzywianką,
przełom lat 60./70. XX w.; fot. z archiwum
Urszuli Misiak
Po lewej Jerzy Zwolski z kolegami nad Koprzywianką, przełom
lat 60./70. XX w., Zarzecze; fot. z archiwum Luizy Kurosad
Zygmunt Lipiński i Mieczysław Starzyński
nad rzeką Koprzywianką, niedziela, lata 40.
XX w.; fot. z archiwum Jana Lipińskiego
W 1938 roku zmieniali koryto, pamiętam
to, uroczystość była na Zarzeczu, Koprzy-
wianka została skierowana na Sando-
mierz, bo tu wioski zawsze były zalane,
nie mogli się ludzie budować.
ze wspomnień Jana Materkowskiego
Koprzywianka była niejednolita, kręta, dopiero przed wojną ją
wyprostowali od Zarzecza do Wisły. To było kopane rękami, nie
koparką. Taka praca sezonowa, letnią porą, w zimie była przerwa.
Przy tym wykopie pracował Maciąg, miał na okrągło pracę przy
kopaniu. Jak kopali, to płynęła starym korytem, a jak przekopali
całość, to puścili rzekę na nowe koryto. W brzegi wbijane były
pale i było faszyną wykładane z jednej i drugiej strony. Ale już
spróchniała i już jej nie ma. Oprócz wyprostowania, trzeba ją było
jeszcze obwałować, gro ludzi pracowało przy tym wale, furmanka-
mi dowożowo ziemię. Jak puścili wodę na nowe koryto, Nowińscy
zlikwidowali młyn na łąkach dworskich, bo już było po interesie.
ze wspomnień Alfreda Knapa
Nad rzekę się chodziło tu koło rynku, na Zarzecze, bo koryto tędy szło, na Tarnobrzeg, na łąki. Na Łysą Górę
się chodziło, tam była rzeka, tam był piasek. Ale ta rzeka bardzo zalewała, mój tata przy tej rzece robił, jak
przekopywali koryto, koniem woził. Potem było poświęcenie tej rzeki, oj taka babcia szła, mówiła: Będziecie
pamiętać to wykręcenie tej rzeki! i grała muzyka, było przyjęcie, dawali bułeczki dzieciom. I tacy panowie puścili
tę wodę w nowe koryto i popłynęli.
ze wspomnień Kazimiery Modras
39
Kąpiel w Koprzywiance, druga z lewej Marianna Kosińska, lata 40. XX w.; fot z
archiwum Janiny Materkowskiej
Od lewej: Marian Gawroński, Marian Stylski, Kazimierz Sroczyński, w rzece
Koprzywiance, lata 40. XX w.; fot z archiwum Beaty Sarzyńskiej
Dwie rzeki były, młyn szedł na jednej rzece. Ludzie się kąpali i tu i tu. Jak
byłam starsza to się kąpałyśmy w Koprzywiance, a jako dzieci w tej Młynów-
ce. Ona była szeroka i tam dalej była taka wysokość i ta woda szła na młyn,
potem skasowali to po wojnie. Ta woda była zamykana, nie zawsze płynęła,
wtedy tworzyło się rozlewisko.
Pamiętam jak na Zarzeczu wyłączali wodę, przenosili koryto rzeki.
ze wspomnień Marianny Antończyk
Tu koło nas, na Cegielni, Młynówka była, taki piach. Tu się kąpaliśmy,
plażowaliśmy, dalej łąki były. Zawsze na jesieni Żydzi oczyszczali tę rzekę,
szlamowali, by woda lepiej na stawek podchodziła przed młynem.
ze wspomnień Jana Ordona
Most był drzewiany, później przerobili na cementowy. Kąpaliśmy się koło
mostu, skakaliśmy z niego do wody. Koło młyna była rzeczka od Beszyc, co
poruszała walce. Ta rzeka Koprzywianka, która teraz jest, to ona była i jest.
A tamtą rzeczkę zlikwidowali. Rzeczkę wykopali Żydzi, najmowali chłopów,
płacili im za kopanie. To był wysoki koszt.
ze wspomnień Józefa Starzyńskiego
Jak były wakacje, to cały dzień siedziałyśmy nad rzeką, przy tym moście na
Zarzeczu. Pamiętam jak był drewniany, tam był obniżony teren, ludzie tam
konie i krowy poili. I tam siedziałyśmy nad tą rzeką, teraz jest zarośnięte,
nikt nad rzekę nie chodzi, tylko nad zalew.
ze wspomnień Marii Płanety
40
Przy zmianie koryta w 1938 r. zlikwidowali parę młynów, m.in. Skrzeka, oprócz tego młyn wodny Nowińskich
na łąkach tzw. dworskich, kilometr od Koprzywnicy i taki na Sperandzie, też wodą poruszany, Piotrowicz
chyba był właścicielem. Tych młynów trochę było... Nowych młynów już nie robili, bo musi być różnica terenu.
Tu w Koprzywnicy, to jeszcze Cystersi robili, tu było wzniesienie, spadek, ze 3-4 metry wody, w Trzykosach
rozdzielili rzeki. Młyn był duży, na 4 pary walców, żuber, kamień, turbina wodna była. Kąpaliśmy się koło tej
turbiny. Most był, pod mostem woda szła i zaraz był młyn. Tam stawy były. Ten młyn kamienny postawili Żydzi
w międzywojniu, bo był kiedyś jeszcze młynek za Cystersów, stawidła, takie pale drewniane wbite, jeszcze
są ze 200 metrów od tego młyna w dół. Teraz pewnie zamulone. Nowińscy kupili potem od Żydów ten dom
drewniany, plac, młyn. Jak Żydów wypędzili, właściciele po wojnie się zgłosili i na tej podstawie mogli kupić.
Tu przenieśli swoje maszyny. Turbina została po Żydach. W Trzykosach kupił młyn Skrzek, z Błonia, co stracił
młyn po zmianie koryta, też przewieźli maszyny. Tu był taki wodospad, puszczało się wodę na młyn, a jak jej za
dużo było, to taką rynną wodę puszczali i spadała do rzeki. Tu były dwa stawy takie duże, one gromadziły wodę
na turbiny. Na tych stawach była łódka. Żydzi mieli na stawach ryby, to tam gdzie to kąpielisko dzisiaj jest.
Zboże na ospę, na mąkę się mieliło, ze 2-3 metry zboża, jak się zrobiło to już swoje było. Na ospę to dla bydła,
dla świni, takie gorsze zboże, jęczmień. Mąkę to z żyta, z pszenicy. Kaszę z jęczmienia się robiło, najpierw na
żuber, łuskało, potem z tego był pęczak, potem przez obroty, przetrącone i kasza wychodziła, mąka jęczmienna.
Później, w latach 50, szosę zbudowali, zlikwidowali turbinę i zrobili młyn na silnik elektryczny.
ze wspomnień Jana Materkowskiego
Czesław Nowiński, brat Wacława, przy młynie
w Koprzywnicy, lata 40. XX w.; fot. z archiwum
Stefanii Nowińskiej
Wacław
Nowiński –
powojenny
właściciel młyna
w Koprzywnicy,
przy zaporze
wodnej, lata
50. XX w.; fot.
z archiwum
Stefanii
Nowińskiej
Ten młyn, Nowińskich, w 1944 r. był spalo-
ny. Po wyzwoleniu odbudowali tylko jedną
część i uruchomili. Na kamieniu ospę się ro-
biło, był żuber, oczyściło się, potem na wal-
ce szło i mąka się robiła. Na jesieni i zimą
młyn miał najwięcej roboty. Za Niemców
komisarz tam rządził, od każdego przemiału
zboża trzeba było oddać kontyngent.
Młyn był wodny, dopiero potem elektryczny,
to wszystko żydowskie było przed wojną,
i te łąki, te stawy.
ze wspomnień Jana Ordona
41
Stanisław Żołądek na tle stawu i młyna w Koprzywnicy,
lata 40. XX w.; z archiwum Marii Tokarskiej
Łódka Wacława Nowińskiego (ostatni, z tyłu łódki)
na stawie w Koprzywnicy, z kijkiem Marian Dziubek,
początek lat 40. XX w.; fot. z archiwum Janiny
Materkowskiej
Były dwa stawy, jeden mniejszy, za nim był wałek, dopiero za nim był drugi. Oba stawy były po
zachodniej stronie drogi. Koło stawów szła rzeka. nie było szosy jak dzisiaj, był mostek. Za rzeką
mieszkało wielu Żydów. Młyn należał do Żydów, robili mąkę, byli bogaci.
ze wspomnień Józefa Starzyńskiego
Nowińscy mieli tzw. zagórny młyn, ale jak wyprostowali Koprzywiankę, nie było wody i zrezygnowali.
Po froncie kupili ruiny młyna przy drodze Krakowskiej, a jak już go uruchomili, to im go upaństwowi-
li... W latach 90 odkupili z powrotem, swój młyn odkupili od państwa! Teraz stoi, ale nieczynny. Tu
gdzie jest zalew, cała ta połać, to był zbiornik wody, jak zastawił stawidła, ta woda nie szła pędem,
tylko gdzieś pomiędzy deskami, wstrzymywali wodę, żeby była na młyn. I woda zasilała młyn.
ze wspomnień Alfreda Knapa
Janina Marczewska (po mężu
Uchańska) z Barbarą Zachary na
łódce na stawach, ok. 1941 r.; fot.
z archiwum Krystyny Drzałowskiej
42
Łąka przy stawach, od lewej: siostry Marczewskie: Krystyna Ciecierska
i Wiktoria Zachary z córką Barbarą oraz Maria Ostrowska z synem Arkiem,
ok. 1941 r.; fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej
Wiktoria Marczewska na tle domu Marczewskich (Marców) na
stawach, ok. 1941 r.; fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej
Zaraz za stawami mieszkał Marczewski,
miał brata na ulicy Kopra, cała rodzina tu
mieszkała. Miał dwie córki, które bawiły się
na łąkach, bo tam dookoła były łąki, potem
wyjechały. Bardzo ładne były. Zuch dziewu-
chy były. Ich dom w 1944 r. się spalił.
	 ze wspomnień Józefa Starzyńskiego
Na stawach, pomiędzy obecnym brodzi-
kiem a zalewem, mieszkał Marczewski, on
tu pilnował tych żydowskich stawów, mie-
li tam Żydzi karpie, był stróżem, by nikt
nie wykradał tych ryb. Mówili na niego
Marzec, a pewnie był Marczewski, bo tak
wołali na to nazwisko.
ze wspomnień Alfreda Knapa
Pamiętam jak cór-
ka jednej z sióstr
Marczewskich, po
latach, wróciła na
stawy, wtedy już
był tu zalew. Bie-
gała i opowiadała:
„Tu gdzie teraz
brzeg małego za-
lewu, były kwia-
ty, tu malwy, tam
piękne drzewo ro-
sło – morwa”.
ze wspomnień
Krystyny Drzałowskiej
Tam gdzie teraz jest zalew, był dom Marców, Marczewskich, tam był też fotograf. Miałam tam
zdjęcie z siostrą robione, on potem się ożenił i wyjechał.
ze wspomnień Marianny Antończyk
43
Janina Rączkowska nad rzeką Koprzywianką, ok. 1940 r.,
Cegielnia; fot. z archiwum Krystyny Chodyry
Józef Rączkowski, Zarzecze, ok. 1949 r.; fot. z archiwum
Krystyny Chodyry
Moja ciocia – Janina Rączkow-
ska – ok. roku 1942 została za-
brana na przymusowe roboty do
Niemiec, miała wówczas 16 lat.
Najpierw pracowała u bauera –
niemieckiego gospodarza, później
w fabryce żelaza, tam pracowała
8 godzin dziennie ręcznie kręcąc
maszyną, dostawała za to połowę
chleba. Z Niemiec wyjechała do
Kanady, już tam została. To zdję-
cie jest z początku lat 40, może
15 lat tu ma. Dzieci chodziły nad
Koprzywiankę, wtedy stare kory-
to jeszcze było, niesprostowane,
były rozlewiska. Jak miała 5 lat,
to mama ją zabierała ze sobą do
dziedzica do Łoniowa, gdzie cho-
dziła pielić.
ze wspomnień Krystyny Chodyry
Pamiętam, że ojciec miał gramo-
fon, słuchał z niego muzyki, ro-
biło się potańcówki, po domach
młodzież się zbierała i bawiła.
Popularny był wtedy Mieczysław
Fogg. Bawiono się również przy
dźwiękach harmonijki ustnej. Oj-
ciec umiał na niej grać „Głęboką
studzienkę”.
ze wspomnień Krystyny Chodyry
44
Majówka w lasku chobrzańskim, lata 30. XX w., m.in. nauczyciele: Maria i Władysław Dobijowie, pani Zięć;
fot. z archiwum Krystyny Bokwy
Prawdopodobnie lasek chobrzański, ok. 1942 r., drugi
z lewej Władysław Śliwiński; fot. z achiwum Marii
Płanety
Ojciec mi opowiadał, że pod Choinami - między Koprzywnicą a Chobrzanami - w wiosenne niedziele bar-
dzo często odbywały się majówki, na które zjeżdżała młodzież z okolicy. Jeśli jechano wozem, to zakłada-
no plecionkę, aby było odświętnie. Siedziało się, jadło, rozmawiało, tańczyło, śpiewało się przy dźwiękach
harmonii – ojciec na niej grał. Zawsze był drożdżowy placek, mleko, robiło się czarną zbożową kawę, cza-
sem ktoś przyniósł wino. Piwa i wódki na majówkach raczej się nie piło. Tam było ładnie, drzewa, piasek.
ze wspomnień Krystyny Bokwy
45
Orkiestra Knapów na czele pochodu weselnego
z panem młodym Janem Ordonem na ul. Krakowskiej,
23.10.1954 r.; fot. z archiwum Jana Ordona
Orkiestra Knapów na ślubie Marianny i Jana Ordonów,
Cegielnia, 23.10.1954 r.; fot. z archiwum Jana Ordona
W zespole Knapów grało dwóch braci
Knapów, Niziołek, Bryliński, nieraz grał
z nimi i Bargiel. Grali i śpiewali różne ka-
wałki, były też przyśpiewki - na zabawach
inne, na weselu inne. Tańczyliśmy walczy-
ki, polki, fokstroty…
Dobrą muzykę grali, oprócz nich na za-
bawach grali też Paruchowie ze Krzcina
i mój chrzestny Ostrowski. Załatwienie
orkiestry na wesele należało do pana mło-
dego.
ze wspomnień Marianny Ordon
Orkiestra Paruchów z Krzcina, lata 50/60 XX w.; fot. z archiwum Miejsko-Gminnej
Biblioteki Publicznej w Koprzywnicy
W orkiestrze Paruchów grali m.in. Michał Paruch (ojciec) – saksofon, Marek Pa-
ruch (syn) i Ryszard Zdunek – saksofon, Bernyś – perkusja, Władysław Knap –
trąbka, Stanisław Wiśniewski i Knap – akordeon.
ze wspomnień Jana Lipińskiego
Gra w zespole muzycznym to dla niektórych była dodatkowa, poza rolnictwem,
praca. Grywali głównie na zabawach, festynach, weselach – oberki, polki, czasem
śpiewali, ale zazwyczaj była tylko muzyka. Niekiedy kogoś najmowano do śpie-
wania przyśpiewek. Mój teść, Władysław Ostrowski, grał w orkiestrze górniczej
z Machowa na puzonie. Z Knapami też grywał i jak czasem nad ranem wracał
i zagrał na cały głos na ulicy!
ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej
46
Orszak ślubny Marianny i Adama Antończyków, Cegielnia, ul. Sportowa,
czerwiec 1950 r.; fot. Józef Antończyk, z archiwum Marianny Antończyk
Fotografia ślubna Marii i Mariana Starzyńskich, na lewo od nich świadkowie: Julia Kurosad
i Adam Bartosik, Skrzypaczowice, 1951 r.; fot. z archiwum Julii Kurosad
Do ślubu miałam długi welon i suknię ozdobioną asparagusem –
taki zielony kwiatek. Niektóre panny młode miały i cały dół sukni
zielony, a ja chciałam, aby było skromnie. To było zamiast kwiatów.
Wesele było przy naszym domu – obecnie to ulica Sportowa, pod-
łoga do tańczenia zbita była z desek. Zdjęcia robił stryj męża, ten
z Tarnobrzega, co u niego się uczył.
ze wspomnień Marianny Antończyk
Do sukni ślubnej przyczepiało się asparagus - na znak niewinności.
ze wspomnień Małgorzaty Sarzyńskiej
Panna młoda pochodziła ze Skrzypaczowic, tam było wesele u nich
w domu. W trakcie ktoś wpadł na pomysł, aby zrobić sobie zdjęcie
w kapuście.
ze wspomnień Julii Kurosad
47
Na zimę przy ścianach domów układano
zagaty - wbijane były pale, które przytrzy-
mywały słomę, trzcinę lub siano, którymi
ocieplano domy. Chroniło to przed mro-
zem, a najbardziej przed wiatrem. Mówiło
się na to: ogacanie domu.
ze wspomnień Małgorzaty Sarzyńskiej
Ślub Rozalii Twaróg i Jana Kapuścińskiego, w tle widoczne
słomiane ocieplenie domu, Trzykosy, ok. 1940 r.; fot. z archiwum
Małgorzaty Sarzyńskiej.
Ślub Rozalii Twaróg i Jana Kapuścińskiego, Trzykosy, styczeń ok. 1940 r.;
fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej.
48
Zaczęłam pracę w aptece mając 14-15 lat. Moich rodziców nie stać było na gimnazjum, to była wojna i dom
spalony, więc doktór Zarodziński i moja wychowawczyni znaleźli mi pracę w aptece. Kiedyś leki robiło się
w aptece, a że ja byłam bystra, szybko nauczyłam się tych łacińskich nazw. W aptece był magazynek ze słojami
i jak była recepta, to pan Maliński mi ją dawał i ja ją odczytywałam i z magazynku przynosiłam leki. Pan Ma-
liński je ważył, a ja potem je mieszałam, ucierałam proszki, ukręcałam maści. Po 10-12 porcji robiłam zazwyczaj,
każda osobno w papier zapakowana. Robiliśmy też wodę utlenioną, borową. Tam na korytarzu był piecyk i ta
parowana woda ściekała do naczynia i myśmy utleniali tę wodę, ona była do lekarstw używana. Na lekarstwa
w płynie były butelki, ludzie butelki przynosili, myśmy je po naszemu myły i suszyły.
W czwartki był targ w Koprzywnicy i dużo ludzi przychodziło do apteki. Najbardziej popularne lekarstwa: maść
ichtiolowa, maść cynkowa, maść do oczu albo wywar do picia - zaparzaliśmy zioła i do buteleczek. Nie było
elektryczności, apteka była na lampę naftową, wisiała przy suficie.
Lubiłam tam pracować, to była ciekawa praca, byłam zadowolona, że mogłam takie rzeczy robić, że potrafiłam,
ze Malińscy mieli dla mnie takie uznanie. Parę lat tam pracowałam. Przestałam pracować, jak wyszłam za mąż.
ze wspomnień Kazimiery Drzałowskiej
Apteka w Koprzywnicy istniała od 1876
roku. Jest jeszcze dzwonek do apteki. Wi-
siał w środku, przechodził drut za zewnątrz
i pociągając dzwoniło się. W drzwiach był
zamykany lufcik, przez który nocą wydawa-
ło się leki. To była jedyna apteka w Ko-
przywnicy. Najbliższe w Sandomierzu i Tar-
nobrzegu. Przed Jerzym Malińskim aptekę
prowadziła Helena Wieczorek. Maliński był
tu od lat 30 do 60. XX w. Po wojnie apte-
ka należała do Cefarmu, była państwowa.
Potem aptekę do 1989 r. prowadził Mieczy-
sław Bień.
ze wspomnień Marka Majkowskiego
Apteka przy ul. 11 Listopada w Koprzywnicy,
Jerzy Maliński z rodziną i pracownicami apteki,
ok. 1939 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej
Aptekarz Jerzy Maliński z pracownicą Kazimierą Lipińską,
ok. 1939 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej
Od prawej: aptekarz Jerzy Maliński, Kazimiera
Lipińska z pieskiem, Jadwiga Malińska z siostrą
i siostrzenicą Hanią i sprzątaczka Stasia
z Gnieszowic, ok. 1939 r.; fot. z archiwum Kazimiery
Drzałowskiej
49
Chrzest Władysława Durdy, na zdjęciu z babcią Katarzyną Kowalską,
z tyłu chrzestni Anna Szwed i Piotr Kowalski, zdjęcie zrobione
w zakładzie fotograficznym przy ul. 11 Listopada w Koprzywnicy,
1935/1936 r.; fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej
Janina Skrzypczak z synem Kazimierzem, porodówka w Koprzywnicy przy ul. 11 Listopada,
1951 r.; fot. z archiwum Jana Ordona
Katarzyna Kowalska była akuszerką, przyjmowała wszystkie porody w okolicy. Odbierała je
w domach, bo jeszcze wtedy nie było porodówki. W razie potrzeby przyjeżdżano po nią wozem,
nawet w nocy. Odebrała wszystkie swoje wnuki.
ze wspomnień Małgorzaty Sarzyńskiej
W miejscu, gdzie teraz jest urząd gminy, kiedyś była porodówka w mieszkaniu, pracowały
tam dwie położne, to było już państwowe. To zdjęcie siostrze na pewno zrobił Antończyk!
ze wspomnień Marianny Ordon
50
Szkolne Kółko P.C.K. w szkole w Koprzywnicy, na zdjęciu m.in. Stanisława Jasińska,
Kazimiera Lipińska, Halina Kicińska, Henryk Zwolski, Tadeusz Marczewski,
nauczycielka Maria Dobija, ok. 1937 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej
Wszystkich ich pamiętam – ta była Żydóweczka, ta Stasia, ta Kazia, pani Dobijowa, ta Zo-
sia, ta Krysia, ta 	Irena, ta Halina, a chłopcy to Zwolski Heniek, Tadek Marczewski. Nie
przypominam sobie imienia Żydóweczki, ona taka kulturalna była, fajna, mądra, zawsze
taka ładnie ubrana, lubiana była przez wszystkich, to była ulubiona nasza koleżanka. I stro-
jem i rozmową i nauką się wyróżniała. Nie wiem, co się z nią stało, jakoś nie zapamiętałam.
Ona się nie wyróżniała, że jest Żydówka, ona raczej pasowała do nas.
A na tym zdjęciu, to wszystko, to nasza klasa, ponad 40 osób, dużo nas było. O, ta jest
Żydóweczka, ta, ta, to są... A ten Żyd i ten i chyba ten.
Moja matka była krawcową, zawsze ładnie byłam ubrana, jak usłyszałam, że będzie zdję-
cie, poleciałam do domu się przebrać. Później żałowałam, mogłam na lekko się ubrać, bo 	
wszystkie są w letnich sukieneczkach, a ja w tej granatowej.
ze wspomnień Kazimiery Drzałowskiej
Najpierw Żydów z wiosek pozganiali do Koprzywnicy i coraz to większe
getto robili. Tu była tablica na początku Cegielni, że nie wolno dalej Żydom
wchodzić. Zanim Niemcy Żydów wygnali jesienią 1942 r., to Żydzi chodzili
z brodami, z opaskami. Ale jechał Niemiec na koniu, wziął bagnet i złapał
Żyda za brodę i siup. Potem wszyscy się golili.
ze wspomnień Jana Ordona
Zdjęcie klasowe przy kościele pw. św. Floriana, na zdjęciu m.in. Stanisława
Jasińska, Kazimiera Lipińska, nauczyciele Maria i Władysław Dobijowie, pani Zięć,
ok. 1931 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej
Pamiętam dobrze tych nauczycieli: pani Dobijowa i jej mąż, kierownik szkoły,
pan Władysław Dobija - przyjechali tu po I wojnie światowej z Galicji. Tam
była lepsza edukacja podczas zaborów. Tu przed I wojną światową, pod zabo-
rem rosyjskim, była raptem jedna klasa. Mój ojciec uczył się tylko 3 miesiące,
podczas zimy.
ze wspomnień Kazimiery Modras
51
Koleżanki z 5 klasy, od lewej: Kazimiera Lipińska, Krystyna Zięć,
Stanisława Jasińska, ok. 1936 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej
Przedstawienie w szkole podstawowej w Koprzywnicy, ok. 1930 r., na zdjęciu m.in. nauczyciele
Bazyli Pazdrij, Maria i Władysław Dobijowie, na dole po prawej: Kazimiera Lipińska i Stanisława
Jasińska; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej
Z moją koleżanką Stasią siedziałyśmy w jednej ławce, w pierwszej ławce.
Bardzo się lubiłyśmy, razem na spacery chodziłyśmy, bawiłyśmy się. A Krysi
Zięciówny mama była nauczycielką. W szkole miałyśmy granatowe mundurki,
ale nie jednakowe. Nauczycielka, pani Dobijowa, bardzo lubiła robić przed-
stawienia. Tu byłyśmy przebrane za kwiatki, pamiętam, że to był słonecznik.
ze wspomnień Kazimiery Drzałowskiej
52
Tadeusz
Jaczkowski na
tle starej szkoły
i wikariatu,
początek lat 40.
XX w.; fot. z
archiwym Teresy
Kwaseckiej
Na zdjęciu widoczne są niemieckie znaki drogowe – na Sandomierz, Jarosław, Lubliniec,
Jędrzejów. Na placu leży kamień, pewnie do brukowania dróg. Tadeusz Jaczkowski na-
leżał do partyzantki, ale nie wiem jakiej, wyjechał z Koprzywnicy chyba w 1945 roku.
Kochał się w Zosi Kosińskiej. Mieszkał w domu, w którym ja obecnie mieszkam, stąd to
zdjęcie.
ze wspomnień Teresy Kwaseckiej
W starej szkole kwaterowali Niemcy, więc podczas okupacji w naszym domu na Cegielni,
na Górkach była szkoła. Aby było ciepło w zimie, to każde dziecko 2, 3 drewienka przy-
nosiło z sobą i był piec z cegły i to było ogrzewane. Potem szkoła została przeniesiona
do Ślimakowskich, na ul. 11 Listopada, tam koło starej apteki i tam była dłuższy czas.
Potem była tam za mostem, za młynem, w pożydowskim domu, ale kolejności nie pomnę.
Jak Niemcy Żydów wygnali, to został budynek drewniany, potem został rozebrany po
froncie. Były dwa pomieszczenia w tym pożydowskim, kuchnia, pokój i drugi pokój. Tam
chodziłem do szkoły.
ze wspomnień Alfreda Knapa
Zdjęcie szkolne Jana Materkowskiego, nauczyciel Antoni Żgutowicz,
1947 r.; fot. z archiwym Jana Materkowskiego
Niemcy zajęli szkołę i my w takim prywatnym domu się uczyliśmy. Na podło-
dze był piasek, ławki były. Nauczyciel był co drugi dzień, dwie godziny mieli-
śmy, to tak przez dwa lata trwało. Pierwszą klasę miałem jeszcze za sanacji,
przed wojną, to było w tej starej szkole.
Jan Bokwa był wójtem, był taki dom po wartowni austriackiej, potem tam
gmina była - wójt, sekretarz i stójka. Żydzi byli, udzielali się, pamiętam ich, bo
jako lokatorzy byli w naszym domu. Były trzy dziewczyny, dwóch mężczyzn
i kobieta, ale jak się nazywali, nie wiem. Jeden z nich, młody Żyd ze Staszo-
wa, szył cholewki do sandałków, wyrabiał sam skóry. Śmierdziało strasznie,
bo to w chlewiku naszym robił, kwas siarkowy - używał tego do wyrabiania
tych skór. Dwie izby mieli, oddzielne wejście z ulicy, już przed wojną u nas
mieszkali, parę lat. Potem ich Niemcy wygnali.
ze wspomnień Jana Materkowskiego
53
Stara szkoła w Koprzywnicy, sala lekcyjna na górze, nauczycielka Kazimiera
Nowakowska, lata 50. XX w.; fot. z archiwum Mirosławy Ostrowskiej
Kazimiera Nowakowska ze swoimi uczniami z klasy 4 na placu przed budynkiem starej
szkoły w Koprzywnicy, 1963 r.; fot. z archiwum Krystyny Bokwy
Moja mama, Kazimierza Nowakowska uczyła klasy 1-4. Poszła do pracy
w szkole w Koprzywnicy, mając 19 lat, zaraz po skończeniu liceum na-
uczycielskiego. Potem robiła jeszcze studium w Busku. W szkole paliło
się w piecu, na dole była tzw. duża sala, na górze mieszkał kierownik
szkoły – Antoni Żgutowicz i tam były jeszcze dwie sale. Na stole widocz-
ny jest dzwonek, którym ogłaszano koniec lekcji.
ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej
Każdego roku do szkoły przyjeżdżał fotograf spoza Ko-
przywnicy, ponieważ potrzebne były zdjęcia do legity-
macji. Przy okazji robiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia
grupowe i klasowe.
ze wspomnień Krystyny Bokwy
54
Dziewczynki w strojach krakowskich przy kościele pw. św. Floriana,
Boże Ciało, ok. 1967 r.; fot. z archiwum Anny Ćwiertniewskiej
Rynek w Koprzywnicy, od lewej: Alicja Bochyńska, Mirosława Nowakowska, Elżbieta
i Małgorzata Kurosad, ok. 1960 r.; fot. z archiwum Mirosławy Ostrowskiej
Przedszkolaki w strojach krakowskich, stare przedszkole przy ul. 11 Listopada
w Koprzywnicy, od lewej: Maria Toś, Adam Łopatka, Zofia Kurosad, Grażyna Zawada
(w środku), pierwszy z prawej: Jacek Ostrowski, ok. 1958 r.;
fot. z archiwum Mirosławy Ostrowskiej
Strój krakowski – to było niemal obowiązkiem, aby córki występowały
w takim stroju. Nie było uroczystości, żeby nie było stroju krakowskie-
go i tańca krakowiaka. Występowanie w takim stroju było zaszczytem.
Kupowało się stroje, haftowało, dopinało wstążki. Teraz już tego nie ma.
ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej
55
Ośrodek Nowoczesna Gospodyni, ul. 11 Listopada róg Miodowej,
od lewej: Monika Toś (krawcowa), Janina Liśkiewicz, Barbara
Stylska, 1968/69 r.; fot. z archiwum Miejsko-Gminnej Biblioteki
Publicznej w Koprzywnicy
Ośrodek Nowoczesna Gospodyni, ul. 11 Listopada róg Miodowej, pierwsza z lewej: Anna
Gawrońska, 1968/69 r.; fot z archiwum Anny Ćwiertniewskiej
W Koprzywnicy, przy dzisiejszej ul. 11 Listopada, w prywatnym domu pani Liśkiewicz, mieścił
się Ośrodek Praktyczna Gospodyni. Odbywały się w nim cotygodniowe popołudniowo-wie-
czorne zajęcia dla dzieci i młodzieży. Przychodziły na nie dziewczyny, ja też w nich uczestni-
czyłam. Na zajęciach było nas zawsze ponad dziesięć. Uczyłyśmy się gotować. Przyrządzały-
śmy potrawy na podstawie konkretnych przepisów, były zupy, drugie dania, czasem ciasta,
pączki. Zajęcia prowadziła pani Liśkiewicz. Na koniec wszystko zjadałyśmy, wspólny posiłek
był bardzo przyjemny. Pamiętam, że na zajęcia chodziłyśmy bardzo chętnie i zawsze było
ciekawie. Uczyłyśmy się również szyć.
ze wspomnień Anny Ćwiertniewskiej
56
Czwartkowy targ na rynku w Koprzywnicy, lata 50./60. XX w.;
fot. Włodzimierz Susfał, z archiwum Agnieszki Żwirek
Na rynku w Koprzywnicy, od lewej: Elżbieta Lipczyńska z mamą
Marianną, 1958 r.; fot. z archiwum Elżbiety Głąb
Moi dziadkowie Wincenty i Waleria Gawrońscy mieszkali w Rynku. Tu odbywały
się targi. Ta drewniana konstrukcja - to stragany do handlowania z zadaszeniem.
ze wspomnień Elżbiety Głąb
Przed II wojna światową w Koprzywnicy były wielkie targi, rynek był zastawio-
ny furmankami, było dużo Żydów, którzy mieli własne stragany. Do Koprzywnicy
przyjeżdżali handlować klimontowscy Żydzi szyjący czapki, sprzedawali też futra.
Żydzi, właściciele zakładów, byli bogaci, ale była też biedota żydowska.
Żydzi nie jedli razowego chleba, chleb musiał być pytlowy, mieli własne piekarnie,
również sklepy, gdzie sprzedawali pieczywo.
ze wspomnień Józefa Starzyńskiego
Na przedmieściu był targ drzewem, po wojnie Galicjaki przywoziły na
wozach długie takie drzewo. Na rynku handlowało się zbożem, wszystko
kto, co miał, spożywcze, rolnicze płody tam były sprzedawane.
ze wspomnień Jana Materkowskiego
W rynku znajdowały się żydowskie sklepy, pamiętam, że niedaleko dzi-
siejszej ul. Sandomierskiej znajdował się sklep z guzikami.
ze wspomnień Edwarda Tokarskiego
57
Rynek w Koprzywnicy, południowa pierzeja, Zygmunt
Lipiński i Mieczysław Starzyński, lata 40. XX w.;
fot. z archiwum Jana Lipińskiego
Niedziela na rynku w
Koprzywnicy, północna
pierzeja, z prawej
Antoni Siwecki; fot.
z archiwum Teresy
Kwaseckiej
W latach 50 na rynku był
targ, pod remizą były na-
biały, owoce, warzywa,
handel taki ciuchami,
straganiki, konie były, na
wozach towar. Na koniec
był taki, co zamiatał ry-
nek. A  na targowicy koło
cmentarza handlowano
krowami, końmi, świniami.
Targ był co czwartek, duże
jarmarki były.
ze wspomnień
Kazimiery Modras
Targi na rynku zakończyły
się około 1965 roku, chyba
ze względów sanitarnych.
Pamiętam, bo mieszkałam
przy rynku.
ze wspomnień
Teresy Kwaseckiej
Na rynek czasami się przychodziło. Była tu kawiarnia, chyba nie miała nazwy, po prostu
Kawiarnia. Kierowniczką była Danuta Stylska. Nie sprzedawano piwa, była kawa, były gry
stołowe, np. warcaby. Był też adapter i płyty, można było włączyć muzykę, posłuchać, po-
tańczyć. Z mężem bardzo lubiliśmy tańczyć, więc dużo czasu tu spędzaliśmy, było wesoło.
ze wspomnień Marii Tokarskiej
Mój dziadek, Antoni Jasiński, często zabierał mnie w czwartek
na targ, poniżej cmentarza. Jak dochodziło do zakupu konia, to
odbywała się tzw. próba siły konia. Koń był zaprzęgany do wozu,
wszyscy chętni trzymali za sprychy kół, natomiast woźnica robił
wszystko, by koń zwyciężył. Batożył go, by pokonał opór, poka-
zał siłę, by go sprzedać. Mężczyźni blokowali wóz, koń stawał
dęba, zapierał się, próbował iść. Tam pod górkę był próbowany,
tam był piasek, grząski teren, musiał wyciągnąć ten wóz.
Ważnym elementem było też dobijanie targu - faceci się klepali
w dłonie na zgodę zawarcia kontraktu. Ten mówił, że dwa tysią-
ce, tamten że tysiąc osiemset. I dopóki się nie klepnęli po rękach,
targu nie było. Zazwyczaj były to trzykrotne klepnięcia dłoni.
ze wspomnień Franciszka Rożka
58
Rynek, przed kościołem pw. Matki Bożej Różańcowej, drugi lewej: Marian
Gawroński, od prawej: Gach, Józef Stylski, Jan Bochyński, lata 40. XX w.;
fot. z archiwum Beaty Sarzyńskiej
Teren kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej, od prawej: Edward i Kazimierz
Tokarscy, Kazimierz Klubiński, lata 40./50. XX w.; fot. z archiwum Marii
Tokarskiej
W czasach gdy nie było parafii na rynku, w niedziele ksiądz przychodził do kościoła
Matki Bożej Różańcowej odprawiać wieczorną mszę. Tradycją było, że odbywały się
tu śluby okolicznych mieszkańców. Kościółek otaczany był czcią, nikt nie minął go
obojętnie. Były oczywiście bziuki w czasie sobotniej rezurekcji. Mawiano w Koprzywni-
cy: „Kiedy zmartwychwstał Pan Jezus? W niedziele rano? A nieprawda, bo na rynku
w Koprzywnicy już w sobotę”.
ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej
Przed laty w kościele Matki Bożej Różańcowej, w święto patronki
były wielkie odpusty. Ludzie oczywiście nie mieścili się w kościele,
dlatego ksiądz kazanie wygłaszał na zewnątrz ze specjalnie ustawio-
nej ambony, po czym wracał do kościoła i kończył odprawiać mszę.
Zawsze byli kramarze, stragany. Mężczyźni obowiązkowo szli do knaj-
py, a kobiety w swoim gronie jadły placek, plotkowały.
ze wspomnień Krystyny Bokwy
Święto Najświętszej Maryi Panny Różańcowej przypada 7 październi-
ka, ale odpust przenoszo na niedzielę.
ze wspomnień Marii Tokarskiej
59
Strażacy pozują do zdjęcia, lata 30. XX w.,
prawdopodobnie Gnieszowice;
fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej
Marianna Bargiel z koleżankami: Kasprzycką i Ostrowską, rynek w
Koprzywnicy, w tle widoczna wieża strażacka, pocz. lat 50. XX w.;
fot. z archiwum Marianny Ordon
Przy rynku stała wieża – tzw. patrolka. Konstrukcję miała drewnianą,
na górę prowadziła drabinka podzielona na trzy części, rozdzielone
pomostami. Można z niej było prowadzić obserwacje, ale pamiętam
też, że suszono na niej węże strażackie. W młodości często wchodzi-
łem na górę, nawet na samych rękach, przez co stałem się bardzo
sprawny.
ze wspomnień Edwarda Tokarskiego
Dawniej strażacy byli bardzo liczni,
eleganccy kawalerowie w mundurach.
Było ich tylu, że gdy maszerowali, to
kolumna rozciągała się od kościoła św.
Floriana prawie do rynku.
ze wspomnień Józefa Starzyńskiego
Mój ojciec był w straży. W czasie
wojny wielu się zapisało, ponie-
waż strażak nie był zagrożony
wyjazdem na roboty do Niemiec.
ze wspomnień Edwarda Tokarskiego
Mój ojciec, Stanisław Lipczyński miał 14 lat jak wstąpił. Tu jak się rynek palił, za
Niemców, to jak strażacy gasili, to Niemcy klepali ich po ramionach i mówili: cha-
raszo, że gaszą. Cały ten rynek był spalony. Ojciec przez wiele lat puszczał ognie
podczas rezurekcji w sobotę. Też Zawłocki, Cichoń. Pili naftę, trzymali ją w ustach,
w rękach mieli pochodnie i na te pochodnie naftę wypuszczali. Ojciec zazwyczaj był
przy ołtarzu, prowadzili księdza, dla nas to było coś, bo mój tato dmuchał te ognie,
dla niego też to było ważne, że Bogu okazywał wdzięczność.
ze wspomnień Stanisławy Beksińskiej
60
Kino Jutrzenka na rynku w Koprzywnicy, prawdopodobnie lata 60. XX w.;
fot. z archiwum Doroty Milarskiej
Z prawej Florian Marczewski, który prowadził kino Jutrzenka, Maria Turbak, Stefania
Kalinowska, Irena Marczewska i Franciszek Turbak, lata 40. XX w.; fot. Jan Wolanin,
z archiwum Danuty Turbak
Tu na rynku od prawej patrząc była straż pożarna, sklep metalowy, klub rolnika i na-
sze kino Jutrzenka. W niedzielę z kościoła się biegiem leciało na poranki, był duży
ekran. Kino było czynne popołudniami i w niedziele: o 9 poranek, a potem jakieś
filmy, „Czterech Pancernych”. To prowadził pan Marczewski, ale na niego wszyscy
mówili Salceson. Wchodziło się do kina i mówiło: Panie Salcesonie, poproszę bilet.
A on odpowiadał: Ja wiem dziecko, że ty nie wiesz, ale nazywam się Marczewski.
A on bardzo lubił salceson, a że był grubasek... Ale nie obrażał się. Bilet na poranek
był za 2 złote, bardzo dużo ludzi chodziło do kina.
ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej
61
Przy kościele pw. św. Floriana, na zdjęciu m.in. Maria Stylska, lata 40. XX w.;
fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej
Kiermasz koło młyna na kościół pw. św. Floriana, po lewej Florian Materkowski
w czapce, koniec lat 40. XX w.; fot. z archiwum Julii Kurosad
Między kościołem św. Floriana a młynem odbywały się kiermasze, zabawy,
loterie z fantami. Mój tata, Florian Materkowski, tam często chodził.
ze wspomnień Julii Kurosad
W niedzielę, po sumie, koło Nowińskich, zagrała muzyka. Wyznaczone były
takie okazje, kiermasze: strażacki, szkolny, loteria była, były fanty, króliki,
gołębie, a pod wieczór muzyka grała.
ze wspomnień Kazimiery Modras
Tutaj, gdzie Nowińscy mieszkają, było kiedyś boisko szkolne, tam gdzie bar
był, koło rzeki. Tam robiono kiermasze, zabawy. Na początku lat 60 - sensacja
na Koprzywnicę! Z mamą poszłam tam na wyświetlanie „Krzyżaków”. Płótno
było takie wielkie, taki panoramiczny ekran. Zaczęło się po zmierzchu, każdy
ze swoim stołkiem przyszedł, wrażenie było ogromne.
ze wspomnień Marii Płanety
W Koprzywnicy zabawy były najczęściej nad rzeką, przy młynie, na placu,
który był miejski. Najczęściej młodzież się zbierała i szła grupą. Była orkiestra,
obowiązkowo harmonia. Jesienią już nie było zabaw, za chłodno.
ze wspomnień Krystyny Bokwy
62
Podwórze domu rodzinnego Majkowskich przy ul. 11 Listopada 42, ok. 1957 r., od lewej: Genowefa, Zygmunt, Danuta,
Marianna, Stanisław, Marian, Henryka Majkowscy; fot. z archiwum Marka Majkowskiego
Po wojnie moja rodzina
przeniosła się z ul. Miodo-
wej na 11 Listopada (wów-
czas 1 Maja). Pierwotnie
ten dom należał do Maj-
kowskich, jednak w okresie
zaboru rosyjskiego został im
odebrany za niepłacenie po-
datków. Dom odkupili Żydzi
i mieszkali tam aż do wy-
pędzenia w czasie II wojny
światowej. Po wojnie stał
się mieniem opuszczonym.
Specjalna rozprawa o mie-
nie odbywała się w Łodzi,
w jej wyniku Majkowscy
dom odkupili i otrzymali
prawo własności.
ze wspomnień
Marka Majkowskiego
63
Skup owoców w Koprzywnicy, w środku, w chustce Julia Kurosad, ok. 1947 r.;
fot. z archiwum Julii Kurosad
Podwórze domu Marianny i Mariana Lipczyńskich z widocznym suszącym
się tytoniem, ul. Błonie 28, ok. 1969 r.; fot. z archiwum Elżbiety Głąb
W Koprzywnicy zaraz po wojnie otwarto skup owoców,
czynny sezonowo, od maja do grudnia, pracowałam w
nim. Prowadziła go Spółdzielnia Owocarska.
ze wspomnień Julii Kurosad
Kiedyś bardzo popularną uprawą w gminie Koprzywnica był ty-
toń, sadzili go prawie wszyscy. Po zbiorze liście nawlekane były na
druty i suszone na słońcu. Tytoń rozwieszało się na płotach i na
budynkach.
ze wspomnień Elżbiety Głąb
Pamiętam, jak chodziłam do Misiaków na Cegielnię i tam ten ty-
toń nabijaliśmy na druciki. Mieli murowaną suszarnię, tam suszyli
tytoń. Nabijało się na drucik, tak pykały te liście, jak się nabijało!
Tytoń zostawiał takie czarne ślady na dłoniach, jak sok puszczał,
trudno było domyć.
ze wspomnień Mirosławy Krawczyk
64
Budowa drogi w czynie społecznym, ul. Szkolna, 1955 r., pierwszy z lewej:
Franciszek Bajorski, z przodu stoi Florian Gorycki, po prawej: Marian Chamerski,
Stanisław Pawlikowski, Marian Toś, jest też m.in. Danuta Modras;
fot. z archiwum Kazimiery Modras
Budowa drogi w czynie społecznym z okazji święta 22 lipca,
ul. Floriańska, Cegielnia, 1957 r.; fot. z archiwum Jana Ordona
Przy ul. Szkolnej kiedyś był zakład szewski, ale nie było drogi. Tam-
tejsi szewcy zorganizowali czyn społeczny i razem z brukarzami
wybudowali drogę. Mój ojciec też tam pracował.
ze wspomnień Kazimiery Modras
Jeden odcinek drogi na Cegielni był piaszczysty, trudno było prze-
jechać. Mój ojciec, Jan, zrobił naradę mieszkańców, zebrano pie-
niądze, zakupiono bruk i czynem społecznym wybudowano szosę.
ze wspomnień Jana Ordona
65
Tata, Józef Misiak, miał takie radyjko, wszędzie z nim chodził. Jesz-
cze na strychu długo to radyjko było, dopiero brat je rozebrał na
zajęcia w szkole.
ze wspomnień Justyny Oleksiak
Na placu przed kościołem pw. św. Floriana, od prawej: Józef Nowakowski, Stanisław
Bochyński, przyjezdny z Kielc, Bogdan Tokarski, weterynarz z Kielc, między 1957 a 1959 r.;
fot. z archiwum Mirosławy Ostrowskiej
Józef Misiak, Jerzy Niekurzak i Wiesław Lichtoń na placu kościelnym,
przełom lat 60/70 XX w.; fot. z archiwum Urszuli Misiak
Jak byłam mała, nie było posadzki w kościele, tylko piach. Lubiłam
to, bo w piachu można się było bawić. To za księdza Jana Wiącka
było, więc możliwe, że ten piach był ze względu na jakiś remont, bo
on dużo remontował w kościele.
ze wspomnień Marii Płanety
Jeszcze w latach 1955/56 samochód - to była sensancja. Mało kto
miał auto, jeszcze furmankami do kościoła przyjeżdżali. I ksiądz Wią-
cek zrobił takie metalowe barierki, by nie niszczyli ogrodzenia, bo
okręcali wodze wokół sztachet.
ze wspomnień Jana Ordona
66
Od lewej: Józef Kwasecki, Władysław Bochyński, dr Zdzisław Kapka,
10.06.1959 r. koło młyna, na wprost kościoła pw. św. Floriana, przy
sklepiku p. Lisa; fot z archiwum Teresy Kwaseckiej
Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Koprzywnicy przy wozie strażackim - Star, od lewej
u góry: kierowca Tadeusz Podlewski, komendant Skrzypczyński, Jan Materkowski, Ostrowski,
Józef Starzyński, Stanisław Gorycki, Antoni Łopatka, Władysław Jasiński, Kalinowski; od lewej
po środku: Edward Gorycki, Lucjan Jasiński, Stanisław Lipczyński, Stanisław Modras, Krupa;
od lewej na dole: Marian Zawłocki, Zaręba (z Cegielni), Wacław Bzduch, Józef Bochyński,
Władysław Modras, Zbigniew Cichoń, Kazimierz Gawroński, Mieczysław Klubiński; chłopcy:
Aleksander i Kazimierz Kitlińscy, lata 60. XX w.; fot z archiwum Stanisławy Beksińskiej
Teść, Józef Kwasecki, od 1952 r. jeździł na ambulansie, praco-
wał w szpitalu w Sandomierzu, który był wtedy przy bramie
Opatowskiej. Kochał samochody, skończył szkołę samochodową
w Kielcach, nawet odpoczywał w aucie. W nim spał, w nim
rozwiązywał krzyżówki.
Tu prawdopodobnie, jako pogotowie, obstawiają wyścig kolar-
ski, który co roku przejeżdżał przez Koprzywnicę, ku czci płk.
Skopenki. Z lewej jest widoczny sklep Stefana Lisa, to był taki
spożywczy, robiłam tam remanenty, ale najczęściej panowie tam
pili piwo. Po prawej, koło młyna, widoczny jest transformator,
była już elektryczność zrobiona.
ze wspomnień Teresy Kwaseckiej
Ten napis na samochodzie, ja kredą napisałem do zdjęcia, dopiero dostaliśmy ten samochód,
to ok. 1962/3 rok. Wcześniej były tylko drabiny Szczerbowskiego, lekkie, ciężkie. Do poża-
rów jeździło się wozami zaprzęgniętymi w konie i w galop! Konie brało się od miejscowych
gospodarzy, tacy ochotnicy, to nie było wtedy płatne. Na zdjęciu jest sprzęt: toporki, gaśni-
ce, prądownica, wąż...
ze wspomnień Jana Materkowkiego
67
Andrzej Tokarski i Jacek Stylski na motorze, na podwórku przy ul.
Tarnobrzeskiej 13, ok. 1973 r.; fot. z archiwum Marii Tokarskiej
Mieliśmy z mężem - Edwardem motor, WSK. Niedługo po zakupie pojechaliśmy do Klimon-
towa na Jacki, budziliśmy zainteresowanie, bo motocykli było mało. Miałam prawo jazdy,
prowadziłam motor, samochód też.
ze wspomnień Marii Tokarskiej
Kierowca autobusu - Jan Surowiecki (po prawej) i Zygmunt Gawroński
w czasie postoju między kursami, ul. Piaskowa w Koprzywnicy, koniec
lat 60. XX w.; fot. z archiwum Anny Ćwiertniewskiej
Jan Surowiecki był
zawodowym kierowcą
PKS, prowadził auto-
bus kursowy marki
Jelcz. Jeździł również
autobusem pracowni-
czym wożącym pra-
cowników do i z ko-
palni siarki.
ze wspomnień Anny
Ćwiertniewskiej
Stałe połączenia autobusowe do Sandomierza powstały w latach 60. Wtedy jeździło się
czerwonym autobusem, zwanym stonką. Na rynku Starego Miasta był postój, poczekalnia.
Z dzieciństwa pamiętam jedną taką podróż, gdy wracałyśmy z mamą z Sandomierza. Tłok
był potworny, zaduch, mężczyźni palili papierosy – Sporty. Mama, która nie znosiła dymu
tytoniowego, umierała, ale jakoś dojechałyśmy. Samochód miał z tyłu drabinki, ponieważ
na dachu przewożone były zakupy.
ze wspomnień Krystyny Bokwy
Nie było skąd wziąć samochodu, więc jak PKS przyjeżdżał na
rynek (kursował do Sandomierza), to ludzie kości łamali, by się
dostać do środka. To była katorga, kto pierwszy ten lepszy, pchali
się na siłę.
Gienek Zawada był tu pierwszym kierowcą, pierwszy miał pry-
watną taksówkę, jeździł na zamówienia.
ze wspomnień Alfreda Knapa
68
Boże Narodzenie, przy choince Jan i Maria Ordonowie z wnukami:
Jadzią, Kazikiem, Mietkiem i Walkiem, 1957 lub 1958 r., Cegielnia;
fot. z archiwum Jana Ordona
Marian Gawroński, dom Marczewskich przy ul.
Sandomierskiej, lata 60. XX w., Koprzywnica;
fot. z archiwum Anny Ćwiertniewskiej
Początkowo każdą wigilię spędzaliśmy u dziadków, przy ul. Sandomierskiej, bywały tam też siostry mojej mamy. Pamiętam
długi wigilijny stół z sianem pod obrusem. Choinka stała w drugim pokoju, była żywa, ozdobiona bombkami, ręcznie ro-
bionymi łańcuchami, jabłkami, orzechami…
ze wspomnień Anny Ćwiertniewskiej
Choinkę kupowało się zawsze w czwartek na jarmarku. Czasami kupowało się po kryjomu. Prezentów nie było.
Kogo było na to stać? Prezentem była choinka ozdobiona cukierkami, ciastkami, jabłkami i łańcuchami, które
sami robiliśmy z bibuły zwijanej na nożyczkach, z watą, ze słomą. Choinkę ubierało się przed Wigilią i stała do
Trzech Króli.
ze wspomnień Marianny Ordon
Na choinki dopinało się świecz-
ki. Tych choinek tyle się przez
to napaliło! Wieszało się ozdo-
by z  waty, jabłka, orzechy
w  złotkach, łańcuchy z papieru,
z bibuły. Choinki się brało z lasu,
ale to była nielegalna sprzedaż,
więc trzeba się było dowiady-
wać. Zazwyczaj to był świerk.
Raz miałam sosnę, pachniała tak
pięknie, namówiłam tatę, bo ni-
gdzie nie można było kupić. Ach,
jaka była piękna!
ze wspomnień Marii Płanety
Mama na wigilię zawsze przygo-
towywała 12 potraw, a w każde
święta jedliśmy indyka pieczone-
go w piecu chlebowym. Pamię-
tam, że stół był zastawiony przez
całe święta, przy nim zasiadała
cała rodzina.
ze wspomnień Marii Tokarskiej
69
Boże Narodzenie, w domu u Kalinowskich na Przedmieściu, ul. 11
Listopada, od lewej: Krzysztof Marzec, Andrzej Kalinowski, Jadwiga
Kalinowska, Janina Dziubek, Barbara Pietrzyk, 1966/1967 r.;
fot. z archiwum Janiny Materkowskiej
Od lewej: jedna z sióstr Stylskich, Maria Beksińska
i Dorota Zawada, 1969 r., ul. Krakowska, Zarzecze;
fot. z archiwum Marii Płanety
U Jagodzi był telewizor,
chodziliśmy tam oglą-
dać serial „Czterej pan-
cerni i pies” oraz dobra-
nocki: „Jacek i Agatka”,
„Reksio”.
ze wspomnień Janiny
Materkowskiej
Tu od Zawadów szłyśmy, może to była niedziela, bo jesteśmy tak względnie ubrane? Do Zawadów na
telewizję chodziłam, bo nikt nie miał telewizora, nigdzie w okolicy nie było. Jak samochód jechał, to go
było słychać z daleka, wtedy schodziłyśmy, a tak to na asfalcie w klasy grałyśmy. W rzece się kąpały-
śmy, miałyśmy takie dętki od furmanek napompowane, jak nie raz woda była wysoka, na nich pływa-
łyśmy. Jak był tytoń, to z niego się strzałki robiło i ganiałyśmy po polach, w podchody się bawiłyśmy.
Łyżwy wtedy były takie dokręcane do butów, mąż z Sośniczan jeździł zimą na łyżwach do szkoły
w Koprzywnicy ul. Krakowską, tam jak nawiało tego śniegu..! Koniec lat 50, wtedy nie było takiego
ruchu, rzadko jakiś samochód jechał, zasypane ulice były, czasami w czynie społecznym się je łopatami
oczyszczało.
ze wspomnień Marii i Ignacego Płanetów
70
Dzieci na odbudowanej w latach 1959/60 wieży kościoła pw. św. Floriana, m.in. Anna Zwolska,
Barbara Stylska, Jarosz, Mirosława Bokwa, Krystyna Uchańska, lata 60. XX w.; fot. z archiwum
Beaty Sarzyńskiej
Siostry zakonne mieszkały na celach przy kościele św. Floriana, tam dzieci, zawsze
w niedziele, chodziły na religię. Była też scena i kurtyna, robiliśmy tam przedstawienia,
jasełka.
ze wspomnień Jana Ordona
W roku 1953/54 razem z Józefem Sulickim z Zarzecza występowaliśmy w jasełkach.
Z księdzem Kotlarzem graliśmy „Wodę życia”, a inny zespół, m.in. Jan Ordon, Henryk
Skrzypczak, grał „Świętą Genowefę”. To było grane na celach, jak w teatrze.
ze wspomnień Alfreda Knapa
Członkowie orkiestry Knapów zawsze w maju o szóstej rano wchodzili na wieżę kościo-
ła św. Floriana i grali pieśni maryjne. Pięknie grali.
ze wspomnień Krystyny Drzałowskiej
71
Drodzy mieszkańcy i sympatycy Koprzywnicy! Ta publikacja
nie powstałaby bez Waszej otwartości i uczynności. Rozmowy
z Wami to była ogromna przyjemność i radość. Dziękujemy za
zaufanie, za wypożyczanie Waszych archiwalnych fotografii,
za dzielenie się wspomnieniami. Dziękujemy wszystkim, któ-
rzy nas wspierali, doradzali, pomagali szukać odpowiedzi na
pojawiające się pytania. Dzięki temu projektowi lepiej pozna-
liśmy historię Koprzywnicy, nie tylko miasta, ale i okolicznych
miejscowości. Dziękujemy za trzy lata współpracy.
Osoby i instytucje z którymi mieliśmy przyjemność współpra-
cować:
Marianna Antończyk, Anna Babiak, Joanna Beksińska, Stani-
sława Beksińska, Jan Beksiński, Janusz Błachowicz, Krystyna
Bokwa, ks. Jerzy Burek z parafii pw. św. Floriana w Koprzywni-
cy, Krystyna Chodyra, Anna Ćwiertniewska, Kazimiera Drza-
łowska, Krystyna Drzałowska, Elżbieta Floras, Wiktor Fudala,
Adam Gawroński, Elżbieta Głąb, Balbina Gorycka, Agnieszka
i Szymon Jasińscy, Maria i Tadeusz Jasińscy, Maria Kalinow-
ska, Małgorzata Kępa, Alfred Knap, Mirosława Komaniecka
z Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej w Koprzywnicy, Iwona
Kopeć, Janina Kosińska, Władysław Kosiński, Dawid Kozioł,
Mirosława Krawczyk, Daria Kurosad, Julia Kurosad, Luiza Kuro-
sad, Teresa Kwasecka, Jan Lipiński, Walenty Lipczyński, Teresa
Majczak, Marek Majkowski, Marian Marzec, Janina Materkow-
ska, Kazimiera Materkowska, Grzegorz Materkowski, Jan Ma-
terkowski, Dorota Milarska, Urszula Misiak, Kazimiera Modras,
Anna Motyl, Tomasz Niezgoda, Stefania Nowińska, Jan Lipiń-
ski, Justyna Oleksiak, Julia Olszewska, Maria Olszewska, Ma-
rianna i Jan Ordonowie, Halina Ostrowska, Mirosława Ostrow-
ska, Ochotnicza Straż Pożarna w Koprzywnicy, Ewa i Zygmunt
Partykowie, Maria i Ignacy Płanetowie, Dorota i  Franciszek
Rożkowie, Beata Sarzyńska, Małgorzata Sarzyńska, Spółka
Wspólnoty Gruntowej w Koprzywnicy, Państwo Sroczyńscy,
Maria Starzyńska, Józef Starzyński, Antonina Staszczak, Wa-
cława Stelmach, Józef Stylski, ks. Wiesław Surma z parafii pw.
Matki Bożej Różańcowej w Koprzywnicy, Maria i Edward To-
karscy, Anna Toś, Danuta Turbak, Teresa Wach, Zespół Placó-
wek Oświatowych w Koprzywnicy, Agnieszka Żwirek.
Jeśli kogoś przypadkowo pominęliśmy, to przepraszamy i pro-
simy, aby ta osoba również czuła się wyróżniona. W albumie
nazwiska kobiet zapisane są dwojako. W opisie zdjęć zazwy-
czaj używamy ówcześnie przez nie noszonych, zaś wspomnie-
nia i archiwalia podpisujemy ich obecnymi nazwiskami.
Dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Koprzywnicy Alicja Stępień
wraz z pracownikami i współpracownikami: Kazimierzem Brzezińskim, Aleksandrą
Olszewską, Polą Rożek, Małgorzatą Sarzyńską, Lucyną Zwolską.
72
Chciałabym na koniec wspomnieć te osoby, których już z nami nie ma, a które były
moimi pierwszymi rozmówcami, moją inspiracją do tego trzyletniego projektu: moje
babcie Annę Zawadę i Stanisławę Rożek, moją wielokrotną rozmówczynię Stefanię
Nowińską, Aleksandrę Wąsik, z którą miałam okazję rozmawiać raz, ale była to dla
mnie bardzo ważna rozmowa oraz nasze rozmówczynie z 2016 roku Balbinę Goryc-
ką oraz Julię Kurosad.
Dziękuję, Pola Rożek
8
ISBN 978-83-934961-6-7
KOPRZYWNICA

Contenu connexe

Tendances

P-4 [14]=Ch.2=HIRA---(43)--Nov.2011.ppt
P-4 [14]=Ch.2=HIRA---(43)--Nov.2011.pptP-4 [14]=Ch.2=HIRA---(43)--Nov.2011.ppt
P-4 [14]=Ch.2=HIRA---(43)--Nov.2011.pptKrishna Yadav
 
A Part 18 Puwer By J Mc Cann
A  Part 18 Puwer By J Mc CannA  Part 18 Puwer By J Mc Cann
A Part 18 Puwer By J Mc CannJames McCann
 
нарны цахилгаан тэжээлийн үүсгэвэр
нарны цахилгаан тэжээлийн үүсгэвэр нарны цахилгаан тэжээлийн үүсгэвэр
нарны цахилгаан тэжээлийн үүсгэвэр Dalaikhuu Nandin-erdene
 
Αμπελόκηποι Αθήνας: Συνέντευξη με τον κύριο Χρήστο Αρώνη
Αμπελόκηποι Αθήνας: Συνέντευξη με τον κύριο  Χρήστο ΑρώνηΑμπελόκηποι Αθήνας: Συνέντευξη με τον κύριο  Χρήστο Αρώνη
Αμπελόκηποι Αθήνας: Συνέντευξη με τον κύριο Χρήστο ΑρώνηTassos Karampinis
 
56871230 ð›ð°ð±ð¾ñ€ð°ñ‚ð¾ñ€ð¸ð¹ð½-ð°ð¶ð»ñ‹ð½-ð´ñð²ñ‚ññ€-ð¤ð¸ð·ð¸ðº-2
56871230 ð›ð°ð±ð¾ñ€ð°ñ‚ð¾ñ€ð¸ð¹ð½-ð°ð¶ð»ñ‹ð½-ð´ñð²ñ‚ññ€-ð¤ð¸ð·ð¸ðº-256871230 ð›ð°ð±ð¾ñ€ð°ñ‚ð¾ñ€ð¸ð¹ð½-ð°ð¶ð»ñ‹ð½-ð´ñð²ñ‚ññ€-ð¤ð¸ð·ð¸ðº-2
56871230 ð›ð°ð±ð¾ñ€ð°ñ‚ð¾ñ€ð¸ð¹ð½-ð°ð¶ð»ñ‹ð½-ð´ñð²ñ‚ññ€-ð¤ð¸ð·ð¸ðº-2tumurmunkh
 
Tower climber safety feb 2010
Tower climber safety feb 2010Tower climber safety feb 2010
Tower climber safety feb 2010John Newquist
 
AUXILIARY CRANE INSPECTION CHECKLIST Form # HSEQ - AC Rev 2.docx
AUXILIARY CRANE INSPECTION CHECKLIST Form # HSEQ - AC  Rev 2.docxAUXILIARY CRANE INSPECTION CHECKLIST Form # HSEQ - AC  Rev 2.docx
AUXILIARY CRANE INSPECTION CHECKLIST Form # HSEQ - AC Rev 2.docxDwarika Bhushan Sharma
 
Eia project (solar power plant)
Eia project (solar power plant)Eia project (solar power plant)
Eia project (solar power plant)AmiraAbdulWanis
 
JSA-Piling or Concreting for Foundations & Building
JSA-Piling or Concreting for Foundations & Building JSA-Piling or Concreting for Foundations & Building
JSA-Piling or Concreting for Foundations & Building Alvin160771
 

Tendances (18)

Busduct
BusductBusduct
Busduct
 
P-4 [14]=Ch.2=HIRA---(43)--Nov.2011.ppt
P-4 [14]=Ch.2=HIRA---(43)--Nov.2011.pptP-4 [14]=Ch.2=HIRA---(43)--Nov.2011.ppt
P-4 [14]=Ch.2=HIRA---(43)--Nov.2011.ppt
 
A Part 18 Puwer By J Mc Cann
A  Part 18 Puwer By J Mc CannA  Part 18 Puwer By J Mc Cann
A Part 18 Puwer By J Mc Cann
 
нарны цахилгаан тэжээлийн үүсгэвэр
нарны цахилгаан тэжээлийн үүсгэвэр нарны цахилгаан тэжээлийн үүсгэвэр
нарны цахилгаан тэжээлийн үүсгэвэр
 
E.ktiria axaias-56
E.ktiria axaias-56E.ktiria axaias-56
E.ktiria axaias-56
 
Underground cables (1)
Underground cables  (1)Underground cables  (1)
Underground cables (1)
 
محاضرة تدريبية عن تصاريح العمل
محاضرة تدريبية عن تصاريح العملمحاضرة تدريبية عن تصاريح العمل
محاضرة تدريبية عن تصاريح العمل
 
Αμπελόκηποι Αθήνας: Συνέντευξη με τον κύριο Χρήστο Αρώνη
Αμπελόκηποι Αθήνας: Συνέντευξη με τον κύριο  Χρήστο ΑρώνηΑμπελόκηποι Αθήνας: Συνέντευξη με τον κύριο  Χρήστο Αρώνη
Αμπελόκηποι Αθήνας: Συνέντευξη με τον κύριο Χρήστο Αρώνη
 
56871230 ð›ð°ð±ð¾ñ€ð°ñ‚ð¾ñ€ð¸ð¹ð½-ð°ð¶ð»ñ‹ð½-ð´ñð²ñ‚ññ€-ð¤ð¸ð·ð¸ðº-2
56871230 ð›ð°ð±ð¾ñ€ð°ñ‚ð¾ñ€ð¸ð¹ð½-ð°ð¶ð»ñ‹ð½-ð´ñð²ñ‚ññ€-ð¤ð¸ð·ð¸ðº-256871230 ð›ð°ð±ð¾ñ€ð°ñ‚ð¾ñ€ð¸ð¹ð½-ð°ð¶ð»ñ‹ð½-ð´ñð²ñ‚ññ€-ð¤ð¸ð·ð¸ðº-2
56871230 ð›ð°ð±ð¾ñ€ð°ñ‚ð¾ñ€ð¸ð¹ð½-ð°ð¶ð»ñ‹ð½-ð´ñð²ñ‚ññ€-ð¤ð¸ð·ð¸ðº-2
 
FAQs on solar inverters
FAQs on solar invertersFAQs on solar inverters
FAQs on solar inverters
 
Solar O&M Presentation Intersolar 2013
Solar O&M Presentation Intersolar 2013Solar O&M Presentation Intersolar 2013
Solar O&M Presentation Intersolar 2013
 
Tower climber safety feb 2010
Tower climber safety feb 2010Tower climber safety feb 2010
Tower climber safety feb 2010
 
Lifting Guide.pdf
Lifting Guide.pdfLifting Guide.pdf
Lifting Guide.pdf
 
AUXILIARY CRANE INSPECTION CHECKLIST Form # HSEQ - AC Rev 2.docx
AUXILIARY CRANE INSPECTION CHECKLIST Form # HSEQ - AC  Rev 2.docxAUXILIARY CRANE INSPECTION CHECKLIST Form # HSEQ - AC  Rev 2.docx
AUXILIARY CRANE INSPECTION CHECKLIST Form # HSEQ - AC Rev 2.docx
 
Eia project (solar power plant)
Eia project (solar power plant)Eia project (solar power plant)
Eia project (solar power plant)
 
JSA-Piling or Concreting for Foundations & Building
JSA-Piling or Concreting for Foundations & Building JSA-Piling or Concreting for Foundations & Building
JSA-Piling or Concreting for Foundations & Building
 
Mns 3757-16-2007
Mns 3757-16-2007Mns 3757-16-2007
Mns 3757-16-2007
 
EET-303
EET-303EET-303
EET-303
 

Similaire à Koprzywnica PatrzyMy - album fotograficzny

Ścieżki Opowieści - Stalowa Wola
Ścieżki Opowieści - Stalowa WolaŚcieżki Opowieści - Stalowa Wola
Ścieżki Opowieści - Stalowa Wolamivent
 
Czasopis №343 Сакавік 2021
Czasopis №343 Сакавік 2021Czasopis №343 Сакавік 2021
Czasopis №343 Сакавік 2021JahorViniacki
 
Ścieżki Opowieści - Grodzisk
Ścieżki Opowieści - GrodziskŚcieżki Opowieści - Grodzisk
Ścieżki Opowieści - Grodziskmivent
 
Stanowisko oblawy augustowskiej
Stanowisko oblawy augustowskiejStanowisko oblawy augustowskiej
Stanowisko oblawy augustowskiejsuwalki24.pl
 
Prezentacja regionalizm w szkole
Prezentacja regionalizm w szkolePrezentacja regionalizm w szkole
Prezentacja regionalizm w szkolesp-28
 
Koncepcja plansz Koprzywnica Odkrywa/My
Koncepcja plansz Koprzywnica Odkrywa/MyKoncepcja plansz Koprzywnica Odkrywa/My
Koncepcja plansz Koprzywnica Odkrywa/MyKoprzywnica_PatrzyMy
 
KLub Wnuka Sybiraka III LO 2016 -2018.ppt
KLub Wnuka Sybiraka III LO 2016 -2018.pptKLub Wnuka Sybiraka III LO 2016 -2018.ppt
KLub Wnuka Sybiraka III LO 2016 -2018.pptArkadiuszCwirko
 
Cięcina, kościół, parafia, gmina - Leon Figura
Cięcina, kościół, parafia, gmina - Leon FiguraCięcina, kościół, parafia, gmina - Leon Figura
Cięcina, kościół, parafia, gmina - Leon Figuraciecinaeu
 
XIV Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego (2012). Sprawozdanie merytoryczne
XIV Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego (2012). Sprawozdanie merytoryczne XIV Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego (2012). Sprawozdanie merytoryczne
XIV Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego (2012). Sprawozdanie merytoryczne Małopolski Instytut Kultury
 
Tygodniówka nr 26
Tygodniówka nr 26Tygodniówka nr 26
Tygodniówka nr 26B G
 
Topografie - Raport z działań 2010
Topografie - Raport z działań 2010Topografie - Raport z działań 2010
Topografie - Raport z działań 2010Topografie
 
Cmentarz zwierciadłem społecznosci lokalnej
Cmentarz zwierciadłem społecznosci lokalnejCmentarz zwierciadłem społecznosci lokalnej
Cmentarz zwierciadłem społecznosci lokalnejstaweczek
 
Cyfrowe Archiwa Tradycji Lokalnej - podsumowanie 2012 (runda I)
Cyfrowe Archiwa Tradycji Lokalnej - podsumowanie 2012 (runda I)Cyfrowe Archiwa Tradycji Lokalnej - podsumowanie 2012 (runda I)
Cyfrowe Archiwa Tradycji Lokalnej - podsumowanie 2012 (runda I)catl_ok
 
14. ruchomy widnokrąg. z jerzym jarzębskim rozmawia aleksandra wojda
14. ruchomy widnokrąg. z jerzym jarzębskim rozmawia aleksandra wojda14. ruchomy widnokrąg. z jerzym jarzębskim rozmawia aleksandra wojda
14. ruchomy widnokrąg. z jerzym jarzębskim rozmawia aleksandra wojdaMałopolski Instytut Kultury
 
Pazdziernik 12
Pazdziernik 12Pazdziernik 12
Pazdziernik 12lamelli
 

Similaire à Koprzywnica PatrzyMy - album fotograficzny (20)

Ścieżki Opowieści - Stalowa Wola
Ścieżki Opowieści - Stalowa WolaŚcieżki Opowieści - Stalowa Wola
Ścieżki Opowieści - Stalowa Wola
 
Czasopis №343 Сакавік 2021
Czasopis №343 Сакавік 2021Czasopis №343 Сакавік 2021
Czasopis №343 Сакавік 2021
 
Ścieżki Opowieści - Grodzisk
Ścieżki Opowieści - GrodziskŚcieżki Opowieści - Grodzisk
Ścieżki Opowieści - Grodzisk
 
Ukraina 2006 - część druga
Ukraina 2006 - część drugaUkraina 2006 - część druga
Ukraina 2006 - część druga
 
Stanowisko oblawy augustowskiej
Stanowisko oblawy augustowskiejStanowisko oblawy augustowskiej
Stanowisko oblawy augustowskiej
 
Prezentacja regionalizm w szkole
Prezentacja regionalizm w szkolePrezentacja regionalizm w szkole
Prezentacja regionalizm w szkole
 
Koncepcja plansz Koprzywnica Odkrywa/My
Koncepcja plansz Koprzywnica Odkrywa/MyKoncepcja plansz Koprzywnica Odkrywa/My
Koncepcja plansz Koprzywnica Odkrywa/My
 
KLub Wnuka Sybiraka III LO 2016 -2018.ppt
KLub Wnuka Sybiraka III LO 2016 -2018.pptKLub Wnuka Sybiraka III LO 2016 -2018.ppt
KLub Wnuka Sybiraka III LO 2016 -2018.ppt
 
Cięcina, kościół, parafia, gmina - Leon Figura
Cięcina, kościół, parafia, gmina - Leon FiguraCięcina, kościół, parafia, gmina - Leon Figura
Cięcina, kościół, parafia, gmina - Leon Figura
 
XIV Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego (2012). Sprawozdanie merytoryczne
XIV Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego (2012). Sprawozdanie merytoryczne XIV Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego (2012). Sprawozdanie merytoryczne
XIV Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego (2012). Sprawozdanie merytoryczne
 
A co dla czterdziestolatków? - Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna w Żninie
A co dla czterdziestolatków? - Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna w ŻninieA co dla czterdziestolatków? - Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna w Żninie
A co dla czterdziestolatków? - Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna w Żninie
 
Inspiracja - opis działań Krotoszyńskiej Biblioteki Publicznej
Inspiracja - opis działań Krotoszyńskiej Biblioteki PublicznejInspiracja - opis działań Krotoszyńskiej Biblioteki Publicznej
Inspiracja - opis działań Krotoszyńskiej Biblioteki Publicznej
 
Tygodniówka nr 26
Tygodniówka nr 26Tygodniówka nr 26
Tygodniówka nr 26
 
Topografie - Raport z działań 2010
Topografie - Raport z działań 2010Topografie - Raport z działań 2010
Topografie - Raport z działań 2010
 
Cmentarz zwierciadłem społecznosci lokalnej
Cmentarz zwierciadłem społecznosci lokalnejCmentarz zwierciadłem społecznosci lokalnej
Cmentarz zwierciadłem społecznosci lokalnej
 
Cyfrowe Archiwa Tradycji Lokalnej - podsumowanie 2012 (runda I)
Cyfrowe Archiwa Tradycji Lokalnej - podsumowanie 2012 (runda I)Cyfrowe Archiwa Tradycji Lokalnej - podsumowanie 2012 (runda I)
Cyfrowe Archiwa Tradycji Lokalnej - podsumowanie 2012 (runda I)
 
Co mówią stare fotografie prezentacja
Co mówią stare fotografie    prezentacjaCo mówią stare fotografie    prezentacja
Co mówią stare fotografie prezentacja
 
14. ruchomy widnokrąg. z jerzym jarzębskim rozmawia aleksandra wojda
14. ruchomy widnokrąg. z jerzym jarzębskim rozmawia aleksandra wojda14. ruchomy widnokrąg. z jerzym jarzębskim rozmawia aleksandra wojda
14. ruchomy widnokrąg. z jerzym jarzębskim rozmawia aleksandra wojda
 
Sprawozdanie z realizacji budżetu 2010 MIK
Sprawozdanie z realizacji budżetu 2010 MIKSprawozdanie z realizacji budżetu 2010 MIK
Sprawozdanie z realizacji budżetu 2010 MIK
 
Pazdziernik 12
Pazdziernik 12Pazdziernik 12
Pazdziernik 12
 

Plus de Koprzywnica_PatrzyMy

Koncepcja warsztatów wokół historii lokalnej
Koncepcja warsztatów wokół historii lokalnejKoncepcja warsztatów wokół historii lokalnej
Koncepcja warsztatów wokół historii lokalnejKoprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 32
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 32Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 32
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 32Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 31
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 31Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 31
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 31Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 30
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 30Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 30
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 30Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 29
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 29Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 29
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 29Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 28
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 28Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 28
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 28Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 27
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 27Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 27
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 27Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 26
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 26Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 26
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 26Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 25
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 25Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 25
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 25Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 24
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 24Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 24
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 24Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 23
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 23Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 23
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 23Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 22
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 22Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 22
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 22Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 21
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 21Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 21
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 21Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 20
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 20Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 20
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 20Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 19
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 19Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 19
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 19Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 18
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 18Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 18
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 18Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 17
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 17Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 17
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 17Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica OdkrywaMy_pocztowki historii
Koprzywnica OdkrywaMy_pocztowki historiiKoprzywnica OdkrywaMy_pocztowki historii
Koprzywnica OdkrywaMy_pocztowki historiiKoprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 16
Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 16Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 16
Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 16Koprzywnica_PatrzyMy
 
Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 15
Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 15Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 15
Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 15Koprzywnica_PatrzyMy
 

Plus de Koprzywnica_PatrzyMy (20)

Koncepcja warsztatów wokół historii lokalnej
Koncepcja warsztatów wokół historii lokalnejKoncepcja warsztatów wokół historii lokalnej
Koncepcja warsztatów wokół historii lokalnej
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 32
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 32Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 32
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 32
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 31
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 31Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 31
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 31
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 30
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 30Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 30
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 30
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 29
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 29Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 29
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 29
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 28
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 28Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 28
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 28
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 27
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 27Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 27
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 27
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 26
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 26Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 26
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 26
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 25
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 25Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 25
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 25
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 24
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 24Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 24
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 24
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 23
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 23Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 23
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 23
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 22
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 22Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 22
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 22
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 21
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 21Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 21
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 21
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 20
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 20Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 20
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 20
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 19
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 19Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 19
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 19
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 18
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 18Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 18
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 18
 
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 17
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 17Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 17
Koprzywnica Patrzy/My - kontynuacje. Pocztówka nr 17
 
Koprzywnica OdkrywaMy_pocztowki historii
Koprzywnica OdkrywaMy_pocztowki historiiKoprzywnica OdkrywaMy_pocztowki historii
Koprzywnica OdkrywaMy_pocztowki historii
 
Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 16
Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 16Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 16
Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 16
 
Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 15
Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 15Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 15
Koprzywnica Odkrywa/My_Pocztowka 15
 

Koprzywnica PatrzyMy - album fotograficzny

  • 1. album fotograficzny Koprzywnica w archiwalnych fotografiach i wspomnieniach mieszkańców Koprzywnica Patrzy/My
  • 2. 8
  • 3. album fotograficzny Koprzywnica 2018 Koprzywnica w archiwalnych fotografiach i wspomnieniach mieszkańców Koprzywnica Patrzy/My
  • 4. 2 Koncepcja i opracowanie materiałów: Pola Rożek, Kazimierz Brzeziński Wsparcie w pozyskiwaniu i opracowywaniu materiałów: Aleksandra Olszewska, Małgorzata Sarzyńska, Alicja Stępień, Lucyna Zwolska Fotografie z prywatnych archiwów mieszkańców i przyjaciół Koprzywnicy oraz z archiwum Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej w Koprzywnicy. Materiał dostępny na licencji Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 4.0 International z wyłączeniem archiwalnych fotografii i wspomnień mieszkańców. Wydawca: Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Koprzywnicy 27-660 Koprzywnica, ul. Rynek 39 tel: 15 8476322 www.koprzywnica.naszdomkultury.pl mail: kpatrzymy@gmail.com, kdk39@op.pl fb: Koprzywnica PatrzyMy, Miejsko Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Koprzywnicy Seria: Koprzyviana 9 ISBN: 978-83-934961-6-7 Opracowanie techniczne, graficzne i skład: dk@grafbit.net Druk: Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu 27-600 Sandomierz, ul. Żeromskiego 4 tel: 15 6499700 Projekt „Koprzywnica Patrzy/My kontynuacje” dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach Programu „Patriotyzm Jutra”.
  • 5. 3 Ku wspomnieniom, ku pamięci Album fotograficzny „Koprzywnica Patrzy/My. Koprzywnica w archiwalnych fotografiach i wspomnieniach mieszkańców”, który Państwu prezentujemy, jest wynikiem naszej trzyletniej współpracy z mieszkańcami Koprzywnicy i okolic. Pracę rozpoczęliśmy w 2016 roku, we współpracy z Miejsko- -Gminnym Ośrodkiem Kultury i Sportu w Koprzywnicy, pod hasłem „Koprzywnica Patrzy/My”. Postanowiliśmy przyjrzeć się historiom lokalnym przez pryzmat archiwalnych fotogra- fii i wspomnień mieszkańców. Rozpoczęliśmy poszukiwania rozmówców i archiwaliów. Najskuteczniejszą metodą okazał się bezpośredni kontakt z koprzywniczanami, zagadywanie i dopytywanie o to, do kogo warto pójść, z kim porozmawiać, kto może posiadać archiwalne fotografie. Jednym z powodów skorzystania z tej metody było to, że część z naszych rozmów- ców nie wychodzi już z domów albo robi to bardzo rzadko i nie korzysta z nowych mediów. W domu za to mogą czuć się swobodnie: spokojnie poszukać zdjęć, zastanowić się nad odpowiedzią. To my jesteśmy ich gośćmi. W rezultacie udało nam się zeskanować i opisać prawie tysiąc fotografii i znaleźć osoby, które zechciały się z nami podzielić swoimi wspomnie- niami. Posłużyło nam to do warsztatów fotograficznych z mło- dzieżą, podczas których porównywaliśmy współczesną Ko- przywnicę z tą sprzed 60-70 lat. Zależało nam, by pokazać, że historii, przede wszystkim tej lokalnej, opowiadającej o życiu codziennym, o miejscowych wydarzeniach i tradycjach, moż- na uczyć się nie tylko w szkole, ale przede wszystkim poprzez uważne i krytyczne przyglądanie się dawnym zdjęciom oraz rozmowy z sąsiadami i bliskimi. Te spotkania z mieszkańca- mi, seniorami i młodzieżą zaowocowały zaufaniem, którym obdarowali nas rozmówcy. Wymagało to czasu, ale przyniosło wiele pozytywnych emocji i relacji. Najbardziej cieszymy się, że udało nam się przekonać naszych rozmówców, że to, co mają nam do przekazania, jest ważne i wartościowe. Że ich wspomnienia o wiejskim czy małomiasteczkowym życiu są podstawą do odkrywania lokalnej tożsamości, a tym samym częścią historii polskiego państwa. W 2017 roku powróciliśmy do naszych rozmówców z kolejnym wyzwaniem, tym razem w ramach projektu „Koprzywnica Odkrywa/My”. Szukaliśmy najstarszych przekazów ustnych, rodzinnych opowieści i archiwalnych dokumentów o Ko- przywnicy sprzed stu lat. Zaufanie i radość, które wywołał nasz poprzedni projekt, spowodowały że udało nam się do- trzeć do nowych rozmówców, nowych archiwalnych zdjęć
  • 6. 4 i dokumentów. Tym razem zanurzaliśmy się w opowieściach o zaborze rosyjskim, niedalekiej Galicji i granicy na Wiśle. Sprawdzaliśmy, ile osób umiało czytać, ilu było wyznania moj- żeszowego, kto walczył podczas wojny rosyjsko-japońskiej, kto podczas polsko-bolszewickiej i jak ucierpiała Koprzywnica po przejściu frontu w 1915 roku. Poznaliśmy Henryka Goryckiego - amatora pieszych wędrówek „celem poznania Polski”, pierw- szych założycieli Ochotniczej Straży Pożarnej w Koprzywnicy, chłopców ze Związku Strzeleckiego i nauczycieli, którzy przy- jechali tu uczyć po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Chcieliśmy dowiedzieć się, w jaki sposób te wszystkie lokalne wątki, osoby, instytucje i miejsca sprzed stu lat wpłynęły na kształtowanie patriotyzmu i poczucia wspólnoty narodowej ko- przywniczan. Białą plamą w tych poszukiwaniach okazała się przedwojenna społeczność żydowska, która stanowiła przed wybuchem II wojny światowej 1/3 mieszkańców Koprzywni- cy, a po której zostały znikome ślady w postaci paru zdjęć rynku z 1915 roku i zdjęć szkolnych z lat 30. XX wieku oraz wzmianki w dokumentach archiwalnych. Rezultatem naszych działań była wystawa, na którą składały się zdjęcia, doku- menty, wspomnienia, pocztówki-historii (zdjęcia opisane przez mieszkańców) oraz gra wokół historii lokalnej dla młodzieży. W tym roku postanowiliśmy zebrać zdjęcia i lokalne opowie- ści w formie publikacji. Ten pomysł jest, po pierwsze, odpo- wiedzią na prośbę mieszkańców uczestniczących w projek- cie w 2016 roku. Po drugie, jest podziękowaniem za godziny rozmów i za zaufanie jakim nas obdarzyli użyczając swoich prywatnych, archiwalnych zdjęć. Po trzecie, realizacja ko- przywnickich projektów była dla nas samych wielką przygodą i lekcją odkrywania lokalnej historii, którą chcieliśmy podsu- mować. W związku z tym podjęliśmy próbę uchwycenia tych opo- wieści w formie albumu ze zdjęciami i wspomnieniami oraz ponownie w formie pocztówek-historii. Skupiliśmy się na roz- mowach i szukaniu historii wokół wybranych zdjęć. Zauwa- żyliśmy, że nic tak dobrze nie budzi wspomnień i nic tak nie otwiera drzwi do prywatnych opowieści jak przechowywane w domach, stare fotografie. Spośród wcześniej zeskanowanych zdjęć wybraliśmy te, które po- kazywały fragment rzeczywistości związanej z życiem codzien- nym w Koprzywnicy. Najwięcej zdjęć pochodzi z lat 40. i 50. XX wieku, ponieważ, po pierwsze, to wtedy fotografia zaczęła się upowszechniać na wsi i w małych miasteczkach, a po drugie jest to moment, w którym na fotografiach można wychwycić zachodzące w życiu codziennym mieszkańców zmiany – sprzętu, sposobu zarobkowania, ubioru, elektryfikacji, krajobrazu. Następnie, z wybranymi zdjęciami i pytaniami wróciliśmy do naszych rozmówców. Nagle okazało się, że opisane już
  • 7. 5 wcześniej fotografie przywołały nowe wspomnienia i opowie- ści: tym razem o Żydach, o rzece, o młynach, o animozjach, o upaństwawianiu pracy rzemieślniczej, lokalnych fotografach i wiele, wiele innych. Mamy przekonanie, że te nowe lokalne historie nie pojawiłyby się, gdyby nie trzyletni proces rozmów, dopytywań i poszukiwań. Z drugiej strony praca z lokalną hi- storią, to ciągła wędrówka po labiryncie opowieści, postaci i wydarzeń. Jest to też wędrówka po ludzkiej pamięci, po tym co jest zapamiętywane i o czym się zapomina. Nasze poszukiwania krążyły nie tylko wokół wspomnień, ale też wokół fotografów, tych, którzy na przestrzeni lat doku- mentowali mieszkańców i życie w Koprzywnicy. Im też po- święcony jest ten album, to dzięki nim, możemy te opowieści odkrywać. Myśląc o Koprzywnicy nie ograniczaliśmy się tylko do terenu współczesnego miasta Koprzywnica czy dawnej osady. Oko- liczne wsie: te zlewające się z Koprzywnicą jak Zarzecze czy Cegielnia, jak i te dalsze jak Gnieszowice, Błonie czy nie- istniejący już Radowąż z przeprawą na Wiśle również były przedmiotem zdjęć i naszego zainteresowania, ze względu na wzajemne powiązania tych miejsc i ich mieszkańców. Niniejsza publikacja nie wyczerpuje wszystkich tematów, któ- re poruszaliśmy z naszymi rozmówcami. Nie wszystkie hi- storie zostały sfotografowane. Nie mamy zdjęć „wojennych”, choć mamy zdjęcia robione „za Niemców”. Oprócz paru poje- dynczych zdjęć nie mamy dokumentacji fotograficznej doty- czącej Żydów, choć pojawiają się przy okazji opowieści o in- nych zdjęciach. Brak zdjęć konkretnych grup czy wydarzeń jest też częścią koprzywnickiej historii, tego co było warte lub niewarte zachowania, ale też po prostu rozwoju fotografii czy elektryfikacji. Nikt w przeszłości nie fotografował wieczorne- go dmuchania ogni, tzw. bziuków, podczas sobotniej rezurek- cji. Nie mamy zdjęć z wnętrz domów z lat wcześniejszych niż lata 60., czy z rutynowych zajęć, jak niesienie wody ze studni. Tym bardziej wartościowe są zdjęcia Adama Antończyka z lat 50. i 60., który fotografował bliskich i przyjaciół w bardzo co- dziennych, domowych sytuacjach. Niektóre historie pojawiają się w albumie w formie jednego zdania, wtrącenia. Niektóre są niedopowiedziane, niektóre są do odczytania tylko między wierszami, z kolei na niektóre zabrakło miejsca. To tylko pokazuje jak trzeba być uważnym w poznawaniu historii swoich przodków, sąsiadów oraz swo- jej miejscowości. Te opowieści układają się w fascynujący i niekończący się labirynt. Pola Rożek
  • 8. 6 Patrząc na stare fotografie Fotografia to obraz. Czy niemy? Zdecydowanie nie. Można śmiało powiedzieć, że jest to lustro, w którym odbija się życie i działalność człowieka. Przeglądając stare fotografie, uważny obserwator bez trudu zauważy, że są tam zapisane zmiany będące wynikiem po- stępu cywilizacyjnego. Jeżeli porównamy najstarsze fotogra- fie, wykonane w różnych miejscach Koprzywnicy, włączając w to dzisiejsze osiedla, dostrzeżemy różnicę w zabudowie i w materiałach, z których budowano. Z jednej strony mamy murowane kamienice w centrum Koprzywnicy, a z drugiej drewniane czy gliniane budynki często kryte strzechą, choćby na Cegielni i na Zarzeczu. Na zdjęciach powojennych, a szcze- gólne od lat 70. XX w. opisany wyżej obraz ulega zmianie. Murowane domy stają się powszechne, bez względu na miej- sce, w którym stoją. Podobnie wygląda kwestia mody, sposobu ubierania się lu- dzi. Na starszych fotografiach możemy łatwo dostrzec różnice w ubiorze wynikające z wykonywanego zawodu czy miejsca zamieszkania. Z jednej strony, na przykład, mamy kapelusze, toczki i berety powszechnie noszone w Koprzywnicy, a z dru- giej kaszkiety i chustki, charakterystyczne dla mieszkańców okolicznych wsi. Z biegiem czasu różnice, choć nie całkowi- cie, zacierają się, a kapelusze na późniejszych zdjęciach nie są już powszechne. Zmieniał się także krój mundurków szkol- nych czy rodzaj dziecięcych strojów okolicznościowych. Kilka powojennych dziesięcioleci to królestwo strojów krakowskich, bez których nie było uroczystości szkolnej, państwowej czy kościelnej, co wielokrotnie zostało sfotografowane. Z czasem stawały się one coraz mniej popularne, aż zniknęły. Bardzo wyraźnie zachodzące zmiany widać również w przy- padku działalności stanowiącej podstawę bytu mieszkańców Koprzywnicy. Początkowo widzimy głównie rolnictwo i rzemio- sło, które tutaj często się ze sobą splatały. Jest jeszcze, choć mniej udokumentowany, handel będący pokłosiem rzemiosła i rolnictwa. Rzemiosło kwitnie, funkcjonują m.in. zakłady szew- skie, krawieckie. Wraz z upaństwowieniem wszystkich gałęzi gospodarki, rozwojem przemysłu i masową produkcją zakłady rzemieślnicze zanikają, jednocześnie pojawiają się nowe formy pracy zarobkowej, jak praca w kopalniach siarki. Rolnictwo wprawdzie funkcjonuje cały czas, jednak i tu można zauwa- żyć zmiany. Wszechobecne na najstarszych fotografiach sierpy, kosy czy wozy konne zastępowane są na późniejszych zdję- ciach przez ciągniki i maszyny rolnicze. Z koprzywnickiego
  • 9. 7 krajobrazu znikają kuźnie. To samo dotyczy hodowli i upraw. Na przykład po pasących się krowach i uprawie tytoniu, dziś jedynym śladem pozostały fotografie. Zmiany widać również w sposobie przemieszczania się ludzi. Początkowo rowery i wozy, później motocykle i samochody. Pojazdów mechanicznych początkowo jest niewiele, budzą za- ciekawienie, podobnie jak wcześniej rowery. Ludzie przycho- dzą je oglądać i fotografują się z nimi, bo to nie lada gratka. Z biegiem czasu pojazdy mechaniczne coraz bardziej wkra- czają w życie codzienne mieszkańców, pojawiają się również w Ochotniczej Straży Pożarnej, wypierając wozy. Nadal są wdzięcznym tematem dla fotografii. Ale teraz to już są przede wszystkim pojazdy prywatne. Razem z samochodami pojawia się w Koprzywnicy nowy zawód – kierowca. Fotografia opowiada też o samej sobie. Warto zauważyć, że fotografowie obecni są w Koprzywnicy niemal przez cały XX wiek. Opowieść zaczyna się od przedwojennego zakładu fotograficznego przy dzisiejszej ul. 11 Listopada, po którym pozostało jedynie trochę zdjęć i strzępy informacji o właści- cielu/właścicielach. Po wojnie zjawiają się w Koprzywnicy: Adam Antończyk i Tadeusz Partyka, którzy uczyli się zawodu w Tarnobrzegu. Później fotografów przybywa, nie tylko zawo- dowych, ale i pasjonatów fotografii. To dzięki nim możemy oglądać obrazy z przeszłości Koprzywnicy. W obrazach odnajdujemy również medycynę, zarówno w oso- bach personelu medycznego, jak i w pomieszczeniach ośrodka zdrowia czy porodówek. Pojawiają się również: apteka i skle- py, uroczystości państwowe, religijne i rodzinne, działalność społeczna, szkoła i aktywność fizyczna, elementy przyrody oraz innych dziedzin życia. Na koprzywnickich fotografiach widoczne są także niezmien- ne elementy życia. Bo czy płynący czas, może wpływać na szczęście rodziców po narodzinach dziecka, na radość dziec- ka na widok bożonarodzeniowej choinki, na błysk w oczach zakochanych, na wzruszenie młodej pary, na dumę z efektów własnej pracy, na smutek po śmierci człowieka? To wszystko jest ponadczasowe, niezmienne, tak samo przeżywane przez kolejne pokolenia. Fotografie w albumie stanowią tylko niewielką część zbioru zgromadzonego przez nas w ciągu ostatnich trzech lat. Zbiór ten z kolei jest tylko cząstką koprzywnickich archiwów ro- dzinnych. Mając to na uwadze, jak również ograniczony roz- miar samego albumu, zdajemy sobie sprawę, że nie wszystkie elementy życia zostały ujęte w albumie, a te pokazane - jedy- nie zarysowują temat, nie wyczerpując go. Kazimierz Brzeziński
  • 10. 8
  • 11. 9 Widok z odbudowywanej wieży kościoła pw. św. Floriana w Koprzywnicy, 1959 r.; fot. ks. Grzywka, z archiwum Jana Ordona Tu jest widoczna plebania, wikariat i szkoła, da- lej była opatówka-organistówka, tam organista mieszkał. W tym budynku starym, co była szko- ła, to we wszystkich salach się uczyłem, w ogro- dzie była agronomówka, takie szkolenia rolnicze tam się odbywały. Za szkołą te takie baraki, to za Niemców postawili. Dzwonnica była najpierw drewniana, potem, za księdza Wiącka, była taka konstrukcja sta- lowa. Felczyński przetopił stare dzwony i one służą do dziś. A dzwonnica z kamienia po- wstała za księdza Golińskiego. Tu to chyba dom Lisa, miał sklepik koło Bzdu- cha, a potem przeciągnęli ten sklepik, na belach takich, trochę dalej. A tu dom Nowińskich, jesz- cze drewniany. Tam, jak się jedzie na Gnieszowice, Mozal miał domek. To był sekretarz gminy przed wojną, potem wyjechali na Kresy Wschodnie, on był trochę taki jak szlachta. ze wspomnień Jana Ordona
  • 12. 10 Warsztat szewski Wincentego Tosia, 1935 r., Koprzywnica, od lewej: Marian Toś, Marianna Toś, Wincenty Toś, Józef Zwolski, Anna Toś, Marian Jarecki; fot. z archiwum Wacławy Stelmach Jan Ordon jako uczeń u kamasznika, Klimontów 1952/3 r.; fot. z archiwum Jana Ordona Zdjęcie zrobione w 1935 roku, to tatuś podpisał, poznaję jego pismo. Bardzo dobrze pokazuje pracę szewców, każdy na nim robi coś innego: wyj- muje gwoździe, wyrównuje podeszwę. Bo podeszwę łączyło się z cholewką za pomocą drewnianych szpilek, by dobrze przylegała, bo nie było kleju. Moja mama na zdjęciu siedzi na maszynie do szycia, to była maszyna do grubych rzeczy – cholewek. Zakład mieścił się na rogu Osieckiej i Tarnobrzeskiej, działał od zawsze. To była podstawa bytu w Koprzywnicy – albo ktoś był szewcem albo masarzem, bo z ziemi przecież nie dało się wyżyć. ze wspomnień Wacławy Stelmach Codziennie rano jeździłem rowerem z Cegielni do Klimontowa do mi- strza na naukę cholewkarstwa, a na wieczór wracałem. Nauka trwała do 3 lat, potem był egzamin na czeladnika, jeszcze mam te papiery gdzieś... i potem czeladnikiem byłem, płacił mi za robotę, a wcześniej to jemu – mistrzowi się płaciło za naukę. Potem w domu robiłem cholewki, szewców w Koprzywnicy było dużo, Leśniak był na Cegielni, jeszcze mam buty oficerki, które zrobiłem 60 lat temu i prawidła mam jeszcze na strychu. ze wspomnień Jana Ordona Tatuś – Marian Jarecki przed wojną był czeladnikiem w zakładzie szewskim Wincentego Tosia. Później miał w domu swój zakład i zatrudniał czeladników. Szyli solidne, wysokie buty ze skóry, podeszwa też była skórzana. Sprzedawali je na targach, w Sandomierzu, w Tarnobrzegu. ze wspomnień Marii Tokarskiej
  • 13. 11 Warsztat szewski w prywatnym domu, lata 40. XX w., Koprzywnica, po prawej, z młotkiem szewskim w ręku, Aleksander Gawroński; fot. z archiwum Elżbiety Głąb Szewcy z Zakładu Szewskiego w Koprzywnicy, lata 60. XX w., na zdjęciu m.in. Marian Lipczyński i Walenty Gawroński - kierownik tegoż Zakładu i Punktu Szewskiego; fot. z archiwum Elżbiety Głąb W Koprzywnicy było dużo szewców, w domach mieli warsztaty, robili buty i nimi handlowali. Po wojnie wprowadzono przepisy, które zabraniały prywatnej działalności i takowe warsztaty mu- siały przestać istnieć. Otworzono w Koprzywnicy Zakład Szewski zatrudniający kilkudziesięciu szewców, który znajdował się przy ul. Cmentarnej (obecnie Szkolnej). Robiono tam ręcznie buty, które były kute i szyte. Kucie polegało na robieniu szpilorkiem dziurki w podeszwie buta i wbijaniu w nią drewnianej szpilki okrągłym szewskim młotkiem; szycie polegało na robieniu dziurek szydłem szewskim i przez nie przeciągano dratwę, która na końcu miała wplecioną szczecinę z dzika. Później cholewki szyto na maszynach. Pod koniec istnienia zakładu szewskiego zaprzestano szyć ręcznie i kuć, bo wprowadzono klejenie. Klej był śmierdzący i toksyczny. Wielu szewców nabawiło się alergii i egzemy od tego kleju. Na Przedmieściu w jednym z domów utworzono Punkt Szewski i tam pracowało kilku szewców, którzy zajmowali się naprawą bu- tów. Szewcy w Zakładzie pracowali na dwie zmiany: 6-14 i 14-22. Obecnie tu, gdzie był Zakład Szewski, jest przedszkole. ze wspomnień Elżbiety Głąb
  • 14. 12 Krawcowa pani Gawrońska z córką Ireną i swoimi czeladniczkami, od lewej m.in. Stysiowa, Marczewska, Matylda Ćwiertniewska (po mężu Jarecka), Maryla Gawrońska, ok. 1927 r., Koprzywnica; fot. z archiwum Marii Tokarskiej ul. 11 Listopada w Koprzywnicy, ok. 1946 r., od lewej: Alfreda Gorycka, Anna Kalinowska, Maryla Gawrońska z Cegielni, Kazimiera Zwolska; fot. Jan Wolanin, z archiwum Kazimiery Modras Przed wojną najlepszą krawcową była pani Gawrońska, miała własny zakład krawiecki obok kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej. Jej klientami była śmietanka koprzywnicka np. starsza pani doktorowa Zarodzińska i okoliczni ziemianie. Można powiedzieć, że u Gawrońskiej to był taki dom mody. Miała uczennice, czeladniczki, jedną z nich w latach panieńskich była moja mama – Matylda Jarecka. Gdy wyszła za mąż w 1937 roku, szyła już sama, w domu. Jako panna miałam piękne sukienki, które uszyła mi mama, ale skroiła je Gawrońska. ze wspomnień Marii Tokarskiej Był taki głuchawy fotograf z Tarnobrzegu Jan Wolanin, on nam zrobił to zdjęcie, tuż po wojnie. Wracałyśmy z kościoła św. Floriana, był odpust na św. Anny lub Floriana, na pewno nie Walentego, bo to w zimę wypada. Ten dom ze zdjęcia jeszcze stoi... tu pod domem siedzi pan Marszałowicz, to był taki malarz. Sukienki były szyte z materiału, nie było gotowych sukienek, mnie szyła taka ciot- ka Majkowska z Cegielni. Torebeczki przywoziły skądś takie handlary, można było kupić na targu. Buty miałam robione, Fredzi ojciec był szewcem galanteryjnym, bardzo ładne pantofelki robił i on mi robił takie na płasko, a tamta miała na korku bucik. Do tego pończoszki, nie było rajstop, był taki pas i takie przączki i się zapi- nało te pończochy, bardzo to niewygodne było, tylko od święta się nosiło. Biusto- nosze były szyte ze zwykłego płótna, miski okrągłe i sznurowane na plecach, jak się je założyło, to ktoś musiał zawiązać z tyłu. Jak krawcowa dobrze uszyła, to było dobrze, jak nie, to było niedobrze, tak mniej więcej na miarę się robiło. ze wspomnień Kazimiery Modras
  • 15. 13 Ojciec – Henryk Gorycki lubił nosić kapelusze, nawet w pole zakładał kapelusz. Miał ich dużo: letni, wiosenny, zimowy, z materiału, słomianych nie miał. Nosił go zawsze lekko przekrzywiony. Ogólnie w Koprzywnicy – przed wojną, w czasie wojny – noszono kapelusze, teraz tego nie ma. Po ślubie, gdy mężczyzna stawał się stateczny, chodził w kapeluszu. Jeśli chodzi o kawalerkę, to gdy ktoś już stawał w konkury albo się oświadczył, to kapelusz był podstawą. Kapelusz oznaczał, że mężczyzna był elegancki. Kobiety nosiły toczki albo berety, taka była moda. Kobiety zazwyczaj były eleganckie. ze wspomnień Krystyny Bokwy Rynek w Koprzywnicy, 1942-43 r., po lewej Balbina i Henryk Goryccy; fot. z archiwum Krystyny Bokwy Plac kościelny przed starą szkołą, Franciszek Turbak z kolegą, początek lat 40. XX w.; fot. z archiwum Danuty Turbak
  • 16. 14 Franciszek Turbak, początek lat 40. XX w., Koprzywnica; fot. z archiwum Danuty Turbak Franciszek Turbak (drugi z lewej) jako czeladnik u mistrza krawiectwa w Tarnobrzegu, koniec lat 30. XX w.; fot. z archiwum Danuty Turbak Krawiec Franciszek Turbak ze swoimi uczniami, pierwszy z prawej Władysław Toś, lata 40. XX w., Koprzywnica.; fot. z archiwum Danuty Turbak Takie specjalne spodnie tata miał, nazwę miały, takie na gumce czy na paskach. Człowiek oglądał zdjęcia, ale żeby pytał... już się nie dowiemy. ze wspomnień Danuty Turbak
  • 17. 15 Krawiec Franciszek Turbak (w oknie) ze swoimi uczniami, pierwszy z prawej Stanisław Jarecki, lata 40. XX w., Koprzywnica; fot. z archiwum Danuty Turbak Franciszek Turbak, lata 40. XX w., Koprzywnica; fot. z archiwum Danuty Turbak Mój tata - Franciszek Turbak - pocho- dził z Dąbrowicy, z Galicji, krawiectwa uczył się u mistrza w Tarnobrzegu, jego brat też był krawcem. Do Koprzywnicy przyjechał chyba jeszcze przed wojną. Specjalizował się w ciężkim krawiec- twie, zakład miał na ul. 11 Listopada, tam szył, ten dom już chyba nie istnie- je. Dużo młodych się u niego uczyło, Staś Jarecki, Władek Toś, taki chłopak z Gnieszowic. Potem zaczął pracować w siarce w Piasecznie, to były lata 60, już się nie dało wyżyć z szycia. Jak za- czął tam pracować, to już nie prowadził zakładu, tylko tu szył, w domu. O tu, w kącie maszyna stała, to była duża taka maszyna, do ciężkiego, stół taki duży krawiecki był. Każdy swój mate- riał przynosił, jak chciał coś uszyć. Tata uszył jedno i wtedy przyjmował kolejne zlecenia. Najczęściej szył... a no wszyst- ko, garnitury, spodnie i damski płaszcz też uszył, ale przeważnie szył męskie. Zbierał miarę i szył, tak dziubał, że trudno było po nim popruć. Jak zaczę- ły wchodzić gotowe rzeczy do kupienia w sklepie, to już tylko przeróbki robił. Tatuś miał taki zwyczaj, że jak nam szył, to robił zapasy, takie listwy, bo jak się przytyje... chyba że było mało materiału, to nie. Ta obszyta dziurka, to wszystko było ręcznie robione, nie maszynowo. Był taki manekin - taki człowieka tułów, na jednej nodze, na tym się poprawiało, naciągało, a jak już było gotowe – wie- szało. ze wspomnień Danuty Turbak
  • 18. 16 Zakład fotograficzny w Koprzywnicy przy ul. 11 Listopada, Marianna i Henryka Zelik z kuzynem z Warszawy, 1934 r.; fot. z archiwum Marianny Antończyk Zakład fotograficzny w Koprzywnicy przy ul. 11 Listopada, Stanisław, Kazimiera, Henryk, Franciszka Majkowscy, Jan Ostrowski, ok. 1920 r.; fot. z archiwum Marka Majkowskiego Zdjęcie wykonano w zakładzie fo- tograficznym przy ul. 11 Listopada, nikt nie pamięta już jak nazywał się fotograf, który tam pracował. Tata, za namową fotografa, przy- niósł zboże do dekoracji, w rękach trzymamy sierpy. Powiedział: bę- dzie pamiątka, że było lato. ze wspomnień Marianny Antończyk Ten fotograf miał szklany pokój, na południową stronę. Konstrukcja była żelazna i to było szkłem wy- kładane, bo przecież nie było prą- du. Jak słońce było, to robił zdjęcie. Tło było takie, niby kwiaty w do- niczkach, liście duże, paprocie. Nie pamiętam jak się nazywał fotograf i co się z nim stało. ze wspomnień Jana Materkowskiego Przed II wojną światową w Ko- przywnicy był zakład fotograficzny, którego właścicielem był Żyd. Mie- ścił się w drewnianym budynku, przy 11 listopada. ze wspomnień Marka Majkowskiego
  • 19. 17 Zakład fotograficzny Stanisława Pazia w Tarnobrzegu, Marianna Zelik z koleżankami: Józefą i Anną Jasińską, ok 1947 r.; fot. z archiwum Marianny Antończyk Zakład fotograficzny Józefa Antończyka w Tarnobrzegu; zdjęcie ślubne Anny Judy i Eugeniusza Zawady, 1953 r.; fot. z archiwum Jana Ordona Tu 15, może 16 lat mam. Ra- zem z koleżankami poszłyśmy sobie zrobić zdjęcie na rynku w Tarnobrzegu. Paź to był dobry fotograf. Namówiłyśmy się i specjalnie pojechałyśmy. Rano wstałyśmy, poczesa- łyśmy się i na piechotę po- szłyśmy do Tarnobrzega, 5 kilometrów. Przez Wisłę na tych łódkach się jeździło, bo jak tylko ludzie – to na łódce, a jak koń, krowa, rower – to promem się płynęło. ze wspomnień Marianny Antończyk Zdjęcie zrobili w Tarnobrzegu u Antończyka, ta serwetka po- jawia się na różnych zdjęciach ślubnych. Tu w Koprzywnicy nie było takiego, żeby zrobił takie zdjęcie, trzeba było wy- brać się albo do Sandomie- rza albo na Wisłę. Końmi się jechało kilka dni po ślubie i przeprawiało przez Wisłę. Brało się rzeczy i u fotografa przebierało. ze wspomnień Marianny Ordon
  • 20. 18 Przy statywie fotograficznym - Franciszek Turbak z kolegami, lata 40. XX w, Koprzywnica; fot. z archiwum Danuty Turbak Od lewej: Florian Marczewski, Franciszek Turbak, Kazimiera Lipińska, ok. 1940 r., Koprzywnica; fot. z archiwum Danuty Turbak Turbak do mojej siostry przychodził, ożenił się z nią, jego przyjaciel Marczewski, prowadził kino, mieszkał za obecnym domem kultury. Tych dwóch nie pamiętam, panowie szukali żon, lubili się fotografować. Tak mnie namówili, żebym wzięła papierosa do zdjęcia, ale nie paliłam. Byłam młodsza od mojej siostry, to takie żarty sobie ze mną robili. Oni palili papierosy, ale by kobieta paliła, rzadko się spotykało. ze wspomnień Kazimiery Drzałowskiej Franciszek Turbak bardzo lubił zdjęcia, miał swój własny album, moja mamusia, jego żona – Maria z domu Lipińska też miała swój. Ale sam nie był fotografem. Zdjęcia robił jego przyjaciel Jan Wolanin, który przyjeżdżał do Koprzywnicy i robił mu zdjęcia z kolegami. Poznali się zapewne w Tarnobrzegu - Jan Wolanin pracował tam jako fotograf, Franciszek Turbak uczył się na krawca. ze wspomnień Danuty Turbak i Kazimiery Modras
  • 21. 19 Ojciec – Tadeusz Partyka przyjechał do Koprzywnicy z  Tarnobrzega pod koniec lat 40. Kolega go tutaj sprowa- dził, w kawalerkę się wybrali na tę stronę. Fotografii uczył się w  zakładzie fotograficz- nym u  Stanisława Pazia w Tarnobrzegu. W Koprzywnicy nie otworzył zakładu, tylko w domu na ul. Sandomierskiej, w łazience miał ciemnię. Robił zdjęcia na zamówienie, przy różnych okazjach. Brał aparat i szedł, dużo zdjęć robił na ryn- ku, bo był pod ręką, w plene- rze. Miał do tego dryg. Rodzinie to on robił wszystkie zdjęcia. Jego córka – Teresa Gach też była uczniem tego Pazia, potem w Koprzywnicy, na Przedmie- ściu miała zakład fotograficzny w latach 60/70. Miała tam tła malowane do pozowania. Po wojnie Gach i Paź to byli tacy fotografowie, że nawet Sando- mierz się nie umywał do nich. Ojciec bardzo długo robił zdję- cia, bo do lat 80. Myśmy potem to kontynuowali, korzystaliśmy z  jego sprzętów, z aparatów, nawet z tego mieszkowego, ale potem nie mogliśmy już dostać papieru. Aż weszły te kolorowe zdjęcia, cyfrówki. ze wspomnień Ewy i Zygmunta Partyków Od prawej: Kazimiera Partyka z mamą Anielą Chmielowiec i córką Teresą (w chustce); fot. Tadeusz Partyka, z archiwum Ewy Partyki Zygmunt Partyka (syn Tadeusza), podczas Świąt Bożego Narodzenia, ok. 1962/3 r.; fot. Tadeusz Partyka, z archiwum Ewy Partyki Po prawej: Kazimiera Partyka (żona Tadeusza) z córką Teresą (po mężu Gach) i siostrą oraz jej dziećmi, ok. 1954 r.; fot. Tadeusz Partyka, z archiwum Ewy Partyki
  • 22. 20 Na tym zdjęciu jest mój piesek Bukiet - taki czarny z białym krawatem. Mój tatuś lubił psy i koty, zawsze w domu musiał być. A tę piłkę to mąż położył, do zdjęcia. Mój Antończyk robił wszystkie te zdjęcia. Bez prze- rwy mi robił, miałam tyle tych zdjęć, gdzie mu się spodobało, to mi robił. Jak było coś cieka- wego, to mówił: chodź, zrobię ci. Tak on lubiał robić te zdję- cia, ten mój mąż. Wcześniej to różni, obcy foto- grafowie przyjeżdżali i wszyst- kich znałam, bo tak chodzili i robili zdjęcia, a mojego nigdy nie widziałam, nie znałam! I są- siadka mi mówiła, że jest taki. Jeździ, robi zdjęcia. Aż go po- znałam w marcu 1950 roku, jak przyjechał spóźniony fotografo- wać pogrzeb i zaczepił mnie przy studni. Tu po wojnie fotografowie z Tarnobrzega, z Sandomierza, jak chcieli zarobić, przyjeżdżali i robili zdjęcia. ze wspomnień Marianny Antończyk Swój taki był fotograf Adam Antończyk. W pole przyleciał i po weselach wszędzie chodził. Antończyk zrobił nam mnóstwo rodzinnych zdjęć. W odwiedziny przychodził, nie to, że czlowiek był przygotowany na zdjęcia, naturalnie. ze wspomnień Jana i Marianny Ordonów Marianna Antończyk, 1950 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Marianny Antończyk Marianna Antończyk z kuzynką Haliną z Radomia, lasek koło obecnej ul. Szkolnej w Koprzywnicy, 1952 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Marianny Antończyk Marianna Antończyk z kuzynką Haliną pod drewnianym mostem na Koprzywiance, koło młyna, 1950 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Marianny Antończyk
  • 23. 21 Jan Ordon senior, dom Ordonów na Cegielni, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona Jan Ordon, dom Ordonów na Cegielni, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona Jan, Jan senior i Marianna Ordon z córką Elżbietą, dom Ordonów na Cegielni, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona Jan Ordon senior i Marianna Ordon z córką Elżbietą, dom Ordonów na Cegielni, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona
  • 24. 22 Od lewej: Stanisław Gawroński, Jan Lipiński, Barbara Klubińska, Słabowski, Małgorzata Lipińska, lata 50. XX w.; fot. Kazimierz Klubiński, z archiwum Jana Lipińskiego Dom rodziny Lipińskich na Krzywdach, od lewej: Kazimiera, Jan i Zygmunt Lipińscy; lata 60. XX w.; fot. Kazimierz Klubiński, z archiwum Jana Lipińskiego Pamiętam, że Kazimierz Klubiński z Zarzecza miał aparat, chyba to był Druh, i fotografował. Nie miał zakładu, zdjęcia robił dla przyjemności. Część naszych zdjęć rodzinnych jest właśnie jego autorstwa. ze wspomnień Jana Lipińskiego
  • 25. 23 Maria Beksińska, sierpień 1973 r., Zarzecze; fot z archiwum Marii Płanety Zofia i Maria Beksińskie, sierpień 1973 r., Zarzecze; fot z archiwum Marii Płanety Któregoś dnia w sierpniu noco- wał u nas w stodole autostopo- wicz. Zrobił nam zdjęcia, nawet nie wiedziałyśmy kiedy. To były żniwa, mama robiła powrósła ze słomy, taki sznur do wiąza- nia snopków. A tu siedzę na kosiarce do zboża, to się pod- pinało pod konie, wszystko się wtedy końmi robiło. Ten autostopowicz przysłał nam potem te zdjęcia, ale po- mylił nazwisko. Na poczcie od- pieczętowali list i poznali, kto jest na zdjęciu. Kiedyś u nas często się zatrzy- mywali na nocleg. Raz dwóch szło na Mazury, też nocowali, myśmy się zastanawiali czy w  ogóle dojdą, obiecali przy- stać pocztówkę i przysłali! To było też w żniwa, do ciemnej nocy woziliśmy te snopki i oni byli na podwórku. Mama im coś robiła do jedzenia, to były chło- paki z miasta. Potem pojechali wozem drabiniastym pomagać w pole, jak się cieszyli! ze wspomnień Marii Płanety
  • 26. 24 Jan i Marianna Ordonowie podczas żniw, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona Józefa Krakowiak, Jan i Marianna Ordonowie, z tyłu Franciszek Wiącek, żniwa, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona Kosiliśmy kosami i żona zbierała takie garście, a potem na snopki, na snopek się 2-3 garści brało. Jak się potem zwiozło, to się w domu cepami młóciło, trzeba było młó- cić i wytrzepytać słomę. Jak trochę odparowała, to wtedy do młyna. Zboże musiało wcześniej wydobrzeć, wyparować z wody, bo za świeże ziarno jest napęczniałe, to by się kleiło. Poszycie dachu z żytniej słomy się robiło. Myśmy mieli 10 hektarów, stodoła pełniutka była, po sam dach, to było w czym robić. Takie stajonka były porobione, zboże, ziemniaki, jare, po pół hektara ziemniaków, pszenicy. Do piwnicy ziemniaki się przywoziło, ze 100 metrów i do drugiej też, to w sumie 200 było. Jak były krowy, świnie, to trzeba było im je parować. Krakowiaczka i Wiącek, oni nam pomagali w polu, za opłatą, wtedy się płaciło dniów- ką. O 7 się szło w pole, do 12, potem obiad i po obiedzie od 14 do 19-21 się pracowało. Zdjęcia zrobił nam Antończyk. Wpadł rowerem albo simsonkiem, bo jeździł takim motorkiem, jego żona to nasza kuzynka. ze wspomnień Jana i Marianny Ordonów
  • 27. 25 Jan Ordon, przerwa na obiad podczas żniw, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona Jan i Marianna Ordonowie, przerwa na obiad podczas żniw, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona Przerwę obiadową się spędzało w polu, bo z domu w pole szło się 45 minut. Furmanką się nie jechało, bo wtedy trzeba by było za końmi patrzeć. Rodzi- ce zostawali w domu, robili obiad i powrósła, a my w  polu. Powrósłami się wiązało zboże, jeczmień, pszenicę, owies. Na obiad w polu najczęśniej się ja- dało barszcz z ziemniakami, rodzice furmanką ciepły przywozili z domu, w kance była czarna kawa. Kosze wyplatało się z pałki wodnej, co rosła przy stawie. To pole to koło Łoniowa, tam było lepsze, bo tu na Cegielni za bardzo piaszczyste. ze wspomnień Jana i Marianny Ordonów
  • 28. 26 Kuźnia Józefa Lipińskiego przy ul. 3 Maja w Koprzywnicy, kowal Józef Lipiński z synem Zygmuntem, lata 40. XX w.; fot. z archiwum Jana Lipińskiego Kucie konia w kuźni przy ul. 3 Maja w Koprzywnicy, przy pracy kowal Józef Lipiński, lata 40. XX w.; fot. z archiwum Jana Lipińskiego Mój dziadek Józef i ojciec Zygmunt byli kowalami. Zakład należał do dziadka i mieścił się przy obecnej ulicy 3 Maja, ojciec tu się uczył zawodu. Do kuźni na podkucie koni przybywali mieszkańcy okolicznych wsi. Na zdjęciu widoczny jest stołek na narzędzia kowalskie. ze wspomnień Jana Lipińskiego Kuźnia kowala, pana Zygmunta, sąsiadowała z domem moich dziadków Jasińskich. Lubiłem tam biegać i jak tylko kowal zezwalał, pomagałem mu, poruszając miechem, który wdmuchiwał tlen do paleniska. Z tego paleniska kowal wyciągał gorące pręty i z tych prętów na moich oczach powstawały podkowy. Praca w kuźni trwała cały dzień. Jak nie podkuwał, to przygotowywał lemiesze do pługów, obręcze do kół wozów, do beczek. Przed kuźnią stały konie, furmanki. Cały czas był ruch, zawsze coś się działo. Byłem świadkiem podkuwania konia, którego musiało trzymać trzech dorosłych mężczyzn, tak był narowisty. Fascynujący był zapach i odgłos kucia i hartowania metalu. Rozgrzany do czerwoności metal był wielokrotnie podgrzewany i nurzany w wodzie. To był jedyny kowal w Koprzywnicy. Druga kuźnia była w Błoniu, brata mojego ojca, Jana Rożka. Też już nie istnieje. Była podobnie zbudowana: szeroka, niewysoka chatka, z paleniskiem w środku i kominem. Narzędzia zawsze były po obu stronach, na drewnianych prowadnicach: młotki, obcęgi, dłuta, pilniki, gwoździe. ze wspomnień Franciszka Rożka
  • 29. 27 Młoda para - Maria i Marian Starzyńscy oraz woźnica - Piotr Bartosik (ojciec panny młodej) na wozie z plecionką obok Opatówki przy kościele pw. św. Floriana w Koprzywnicy, 1951 r.; fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej Podwórko w gospodarstwie Kapuścińskich w Gnieszowicach, przy wozie stoi Jan Kapuściński, koniec lat 30. XX w.; fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej Jan i Maria Ordonowie na wozie drabiniastym ze zbożem zwożonym z pola, 1960 r.; fot. z archiwum Jana Ordona Do Sandomierza się jeździło furmanką, nie było asfaltu, tylko była droga bita, kamien- na, dziura na dziurze. Chodził taki dróżnik Krakowiak i zasypy- wał, ale co z tego jak furmanka przejecha- ła i... Ale wtedy były wozy na żelaznych ko- łach. Drabiniaste były na żniwa, potem się te lgi zdejmowało i mon- towało się latry – ta- kie deski po bokach i siedzenia ze słomy i koca. ze wspomnień Alfreda Knapa Na specjalne oka- zje, takie jak wesele, chrzciny, odpust, ma- jówki czy święta na wozy nakładano taką plecionkę. Robiono to po to, aby było bar- dziej uroczyście, od- świętnie. ze wspomnień Krystyny Bokwy
  • 30. 28 Smażenie powideł w ogródku państwa Skrzypczaków, Marianna Ordon – siedzi na stołku, z tyłu jej siostra, Janina Skrzypczak; 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona Kierat na podwórzu u Ordonów na Cegielni, z rowerem Jan Ordon, 1945 r.; fot. z archiwum Jana Ordona Powidła ze śliwek smażyliśmy w specjalnym bania- ku, pod nim palił się ogień w specjalnie do tego wykopanym palenisku. Ogień trzeba było cały czas utrzymywać, regulować jego intensywność, czasem posypując go piaskiem. ze wspomnień Marianny Ordon Mieliśmy na podwórku kierat do napędzania młockarni. Mechanizm kiera- tu w ruch wprowadzała, chodząca w koło, para koni, dalej była przystaw- ka połączona pasem transmisyjnym z młockarnią. I ja musiałem te konie ganiać, by chodziły w kieracie. I tak do 1956 roku to pracowało, potem kupiliśmy maszynę, która to napędzała. ze wspomnień Jana Ordona
  • 31. 29 Wacław Nowiński, Zofia Kosińska i Marianna Kosińska (po mężu Dziubek) przy stawach, ok. 1943 r., Koprzywnica; fot. z archiwum Janiny Materkowskiej Władysław Dziubek (po środku) z kolegami, okolice rzeki Koprzywianki, początek lat 40. XX w.; fot. z archiwum Janiny Materkowskiej Zosia Kosińska była sanita- riuszką w AK, została ranna w Opatowie, po wojnie UB ją prześladowało, wyjechała na Dolny Śląsk. Wacław Nowiński ożenił się z jej siostrą Stefanią, po wojnie byli właścicielami młyna w Koprzywnicy. ze wspomnień Janiny Materkowskiej i Stefanii Nowińskiej Władysław Dziubek w 1943 roku mając 18 lat został za- strzelony przez Niemca, z kolei jego brat Marian przed wojną pracował w masarni w War- szawie i w czasie okupacji nie- mieckiej woził mięso do getta warszawskiego, zginął w 1945 roku po powikłaniach, po tym jak przejechał go wóz. ze wspomnień Janiny Materkowskiej
  • 32. 30 Pani Marczewska z pasącą się krową na łące przy stawach, lata 30. XX w.; fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej Jan Ordon (senior) trzymający buhaja, z synem Kazimierzem, gospodarstwo Ordonów na Cegielni, 1941 r.; fot. z archiwum Jana Ordona Pamiętam, że Marczewska, która pochodziła chyba z Suli- sławic, często pasała krowę na łąkach koło stawów. Tam Marczewscy mieli dom. ze wspomnień Józefa Starzyńskiego Tata – Henryk Gorycki dbał o to, aby zawsze była krowa. Dbał o nią, pasał na polu, z rzeki piła wodę, tam też ją mył. Kiedyś, pamiętam, krowy pasało się po rowach. Dzieci pasały, ja też. ze wspomnień Krystyny Bokwy To zdjęcie powstało za Niemców, to musiał robić ten foto- graf, co był lokatorem u Marców, co na stawach mieszkali. My mieliśmy byka – buhaja. Za opłatą chłopi do niego przy- prowadzali krowy, aby je zapłodnić. Potem Fredek Knap już inseminatorem zapładniał. ze wspomnień Jana Ordona
  • 33. 31 Praca przy wywózce obornika na pole, od lewej: Kazimierz Beksiński, Emilia Starzyńska, Kamila i Stanisław Beksińscy, Koprzywnica, ok. 1940 r.; fot. z archiwum Marii Tokarskiej Kopanie studni, Zofia Śliwińska (z wiadrem) z bratem Władysławem Śliwińskim (z łopatą), Sośniczany, ok. 1936 r.; fot. z archiwum Marii Płanety Mój dom rodzinny to był właściwie dom wujka Stanisława Beksińskiego, ale to były jakby dwa domy, bo i my tam mieszkaliśmy. W 1943 r. po sąsiedzku zaczęło się palić, a że było lato, w stodołach dopiero co zwiezione zboże, to pożar szybko się rozprzestrzeniał. Spalił się również nasz dom i cała zabudowa. Zostaliśmy bez dachu nad głową. Tego samego roku przed zimą dostaliśmy dom przy ul. Sandomierskiej opuszczony przez żydowską rodzinę. ze wspomnień Edwarda Tokarskiego W Koprzywnicy było 5 osadowych studni, tzn. publicznych: na przedmieściu, na rynku, na ul. Rzecznej, Sandomierskiej i Tarno- brzeskiej. Nie we wszystkich gospodarstwach były dobre stud- nie, wystarczająco głębokie. Nie we wszystkich domostwach była woda. Z tych studni noszono wodę w drewnianych prawi- dełkach, zakładało się je na ramiona i po bokach zawieszało się wiaderka. Pod koniec lat 50, jak zaczęli wydobywać siarkę w Piasecznie i Machowie, wody gruntowe samoistnie opadły. Woda opadła nie tylko w Koprzywnicy, ale w całej okolicy. U dziadka Jasiń- skiego, który miał bardzo głęboką studnię, o metr lub o dwa opadła. ze wspomnień Tadeusza Jasińskiego i Franciszka Rożka
  • 34. 32 Mój dziadek – Stefan Józefczak, w międzywojniu wydzierżawił prom wiślany od hr. Czarnowskiego i prowadził go na podstawie patentu żeglarskiego wydanego w Krakowie. Zatrudniał ok. 12 pracowników, pracujących codzien- nie w systemie zmianowym. Przeprawa odbywała się drewnianymi łodziami, które obsługiwały dwie osoby oraz drewnianym promem, do którego obsługi potrzebnych było więcej przewoźników. Na łodziach ludzie siadali rzędami wzdłuż obu burt. Na promie panował z góry ustalony porządek, konie wy- przęgano i ustawiano w jednym miejscu, wozy w drugim. Na obu brzegach, przy przystankach, znajdował się drewniany pomost ułatwiający dostanie się na i zejście z promu. W Radowążu stał budynek poczekalni. Ludzie naj- częściej przeprawiali się z drzewem przewożonym z prawobrzeżnej strony albo do Tarnobrzega na targ. W taki sposób m.in. przeprawiały się kobiety z nabiałem. Kobiety przewoziły nabiał w białych chustach, na plecach, a rogi chust zawiązywane były na piersiach. Tarnobrzeżanie nazywali te kobiety spadochroniarzami, ponieważ siedzące rzędami na łodziach wyglądały ni- czym żołnierze ze spadochronami. Z tego powodu raczej nikt się nie obrażał. ze wspomnień Janusza Błachowicza Przeprawa łodzią przez Wisłę, w tle prom, lata 30. XX w., Radowąż; fot. z archiwum Janusza Błachowicza Przeprawa przez Wisłę, okres międzywojenny, Radowąż. Pierwszy z lewej, w służbowej czapce – przewoźnik Jan Mianowski; fot. z archiwum Janusza Błachowicza Maria Józefczak i Henryk Mianowski na betonowej tamie w Radowążu, lata 40. XX w.; fot. z archiwum Janusza Błachowicza
  • 35. 33 Maria Zelik na rowerze Adama Antończyka, 13 marca 1950 r., Cegielnia; fot. Adam Antończyk, z archiwum Marianny Antończyk Do Koprzywnicy przyjeżdżał taki fotograf Adam Antończyk z Tarnobrzega robić zdję- cia, ale go nie znałam. Tego dnia przeprawił się z rowerem łódką przez Wisłę i spóźnio- ny przyjechał fotografować pogrzeb, kondukt był już na cmentarzu. Szłam właśnie do studni, a że mieszkaliśmy niedaleko cmentarza, spytał czy może zostawić rower u nas na podwórku. Zgodziłam się. Wtedy pierwszy raz siedziałam na rowerze. Trzy miesiące później się pobraliśmy, miałam 18 lat. ze wspomnień Marii Antończyk Pierwszy z prawej Władysław Śliwiński, pierwszy z lewej, jego kolega Paruch, lata 40. XX; fot z archiwum Marii Płanety Kazimierz Ordon, 1940 r., Cegielnia, w tle prawdopodobnie gnieszowickie pola; fot z archiwum Jana Ordona To było za Niemców robione, bo rowerów przed wojną nie było. Ten rower to od Żydów z Krzcina kupiliśmy, jak ich wyganiali, było takich dwóch i mieszkali tu na Cegielni, to od nich taki rower był. ze wspomnień Jana Ordona Rowery pojawiły się już przed wojną, przed 1939 r. Te o rawkach drewnianych były tańsze niż te żelazne. ze wspomnień Alfreda Knapa Na zabawę jeździło się rowerami, na zdjęciu jest mój wujek z Sośniczan z kolegami, to mogło być zrobione wszędzie. ze wspomnień Marii Płanety Pierwsze rowery to tzw. kozy z zawi- janą kierownicą. Ojciec przed wojną też miał rower. Bo czym pojechałby na zabawę? Piechotą by nie poszedł. Oczyszczone buty by się zakurzyły. ze wspomnień Krystyny Bokwy
  • 36. 34 Ojciec był troszeczkę nietypowy jak na tamte czasy. Zimą jeździł na nartach po okolicznych wsiach, lubił to. Opowiadała mi ciotka, że w Świężycach biegły za nim dzie- ci wołając, że diabeł na deskach jedzie. Narty sam sobie zrobił w wieku 16-17 lat. Miał w sobie krew włóczykija, był typem wędrowca. Przed wojną dwa razy wybrał się w piesze wędrówki po kraju. To zdjęcie zrobił sobie w zakładzie fotograficznym w Koprzywnicy, przed wyjściem na jedną z tych wypraw. W takim właśnie stroju maszerował od miejscowości do miejscowości, gdzie zbierał podpi- sy poświadczające dotarcie w  to miejsce, do dziś mamy jego pa- miętnik z tych wędrówek. Przed wyjściem dał pieniądze swojej matce, aby na czas wędrówki wy- najęła kogoś do pracy w gospo- darstwie. ze wspomnień Krystyny Bokwy Z nartami Henryk Gorycki, Julia i Jan Goryccy, Maria Dziubek z synem, ok. 1932 r.; fot. z archiwum Krystyny Bokwy Henryk Gorycki przed pieszą wędrówką, kwiecień 1934 r.; fot. z archiwum Krystyny Bokwy
  • 37. 35 Fryzjer – Henryk Gorycki, lata 40. XX w.; fot. z archiwum Krystyny Bokwy Ojciec z zawodu był fryzjerem, przed woj- ną miał zakład fryzjerski, strzygł mężczyzn i dzieci. Fachu uczył się w Koprzywnicy u fryzjera w rynku – fryzjer mógł być Ży- dem – pracował u niego jako czeladnik. Zdobył papiery i należał do cechu. Po wojnie porzucił fryzjerstwo na rzecz pra- cy w gospodarstwie, strzyżeniem jedynie dorabiał. ze wspomnień Krystyny Bokwy
  • 38. 36 Zarzecze, przed domem Marców, Władysław Marzec i Bolesław Woźniak (na drzewie), lata 30. XX w.; fot. z archiwum Anny Motyl Bolesław Marzec na koniu, lata 30. XX w.; fot. z archiwum Marii Płanety Ludzie w Koprzywnicy byli rzemieślnika- mi, a Zarzecze to byli rolnicy, porządni go- spodarze, tam były duże, eleganckie domy kryte słomą, a w Koprzywnicy domeczki. ze wspomnień Krystyny Bokwy Koprzywnicaki jak się żenili, to tylko tak z rodzinami, nie było tak, by pojechał na wieś się żenić. Zarzecze to wieś była. Ta- kie było powiedzenie. W rodzinach się że- nili. Koprzywnica się uważała za miasto, bo za cara zlikwidowali miasto. Teraz Ce- gielnia i Zarzecze połączone są, to już są dzielnice, nie wsie. ze wspomnień Jana Materkowskiego
  • 39. 37 Krzywdy, dom rodziny Lipińskich, od lewej: Kazimiera Lipińska z dziećmi Małgorzatą, Grażyną i Janem, lata 50. XX w.; fot. z archiwum Jana Lipińskiego Kondukt pogrzebowy, ul. Cmentarna (obecnie Szkolna), prawd. lata 30. XX w.; fot. z archiwum Marii Kalinowskiej Na Krzywdach kiedyś był bagni- sty teren, ludzie łowili piskorze. Pamiętam z dzieciństwa, że gdy kosiło się łąkę - mieliśmy ją tam – siano trzeba było wynosić, aby wyschło. Gdy powstała kopalnia siarki w Piasecznie, teren się osu- szył, bo wypompowywali wodę. ze wspomnień Krystyny Bokwy Kondukt pogrzebowy otwierał krzyż i sztandar, dalej szedł ksiądz, za nim dwa rzędy mężczyzn, ewentualnie nieśli wień- ce. Za nimi była trumna niesiona przez znajomych, przyjaciół. Pogrzeb był zawsze trzeciego dnia. Wcześniej, w dniu śmierci, było nocne czuwanie i modlitwy przy trumnie, okna i lustra w domu były zasłonięte, paliły się tylko świeczki. Jeśli było gorąco stawiano miednice z wodą pod trumną i wrzucano do niej żelastwo np. młotki – by chłodziła pomieszczenie. ze wspomnień Marii Kalinowskiej
  • 40. 38 Józef Misiak nad rzeką Koprzywianką, przełom lat 60./70. XX w.; fot. z archiwum Urszuli Misiak Po lewej Jerzy Zwolski z kolegami nad Koprzywianką, przełom lat 60./70. XX w., Zarzecze; fot. z archiwum Luizy Kurosad Zygmunt Lipiński i Mieczysław Starzyński nad rzeką Koprzywianką, niedziela, lata 40. XX w.; fot. z archiwum Jana Lipińskiego W 1938 roku zmieniali koryto, pamiętam to, uroczystość była na Zarzeczu, Koprzy- wianka została skierowana na Sando- mierz, bo tu wioski zawsze były zalane, nie mogli się ludzie budować. ze wspomnień Jana Materkowskiego Koprzywianka była niejednolita, kręta, dopiero przed wojną ją wyprostowali od Zarzecza do Wisły. To było kopane rękami, nie koparką. Taka praca sezonowa, letnią porą, w zimie była przerwa. Przy tym wykopie pracował Maciąg, miał na okrągło pracę przy kopaniu. Jak kopali, to płynęła starym korytem, a jak przekopali całość, to puścili rzekę na nowe koryto. W brzegi wbijane były pale i było faszyną wykładane z jednej i drugiej strony. Ale już spróchniała i już jej nie ma. Oprócz wyprostowania, trzeba ją było jeszcze obwałować, gro ludzi pracowało przy tym wale, furmanka- mi dowożowo ziemię. Jak puścili wodę na nowe koryto, Nowińscy zlikwidowali młyn na łąkach dworskich, bo już było po interesie. ze wspomnień Alfreda Knapa Nad rzekę się chodziło tu koło rynku, na Zarzecze, bo koryto tędy szło, na Tarnobrzeg, na łąki. Na Łysą Górę się chodziło, tam była rzeka, tam był piasek. Ale ta rzeka bardzo zalewała, mój tata przy tej rzece robił, jak przekopywali koryto, koniem woził. Potem było poświęcenie tej rzeki, oj taka babcia szła, mówiła: Będziecie pamiętać to wykręcenie tej rzeki! i grała muzyka, było przyjęcie, dawali bułeczki dzieciom. I tacy panowie puścili tę wodę w nowe koryto i popłynęli. ze wspomnień Kazimiery Modras
  • 41. 39 Kąpiel w Koprzywiance, druga z lewej Marianna Kosińska, lata 40. XX w.; fot z archiwum Janiny Materkowskiej Od lewej: Marian Gawroński, Marian Stylski, Kazimierz Sroczyński, w rzece Koprzywiance, lata 40. XX w.; fot z archiwum Beaty Sarzyńskiej Dwie rzeki były, młyn szedł na jednej rzece. Ludzie się kąpali i tu i tu. Jak byłam starsza to się kąpałyśmy w Koprzywiance, a jako dzieci w tej Młynów- ce. Ona była szeroka i tam dalej była taka wysokość i ta woda szła na młyn, potem skasowali to po wojnie. Ta woda była zamykana, nie zawsze płynęła, wtedy tworzyło się rozlewisko. Pamiętam jak na Zarzeczu wyłączali wodę, przenosili koryto rzeki. ze wspomnień Marianny Antończyk Tu koło nas, na Cegielni, Młynówka była, taki piach. Tu się kąpaliśmy, plażowaliśmy, dalej łąki były. Zawsze na jesieni Żydzi oczyszczali tę rzekę, szlamowali, by woda lepiej na stawek podchodziła przed młynem. ze wspomnień Jana Ordona Most był drzewiany, później przerobili na cementowy. Kąpaliśmy się koło mostu, skakaliśmy z niego do wody. Koło młyna była rzeczka od Beszyc, co poruszała walce. Ta rzeka Koprzywianka, która teraz jest, to ona była i jest. A tamtą rzeczkę zlikwidowali. Rzeczkę wykopali Żydzi, najmowali chłopów, płacili im za kopanie. To był wysoki koszt. ze wspomnień Józefa Starzyńskiego Jak były wakacje, to cały dzień siedziałyśmy nad rzeką, przy tym moście na Zarzeczu. Pamiętam jak był drewniany, tam był obniżony teren, ludzie tam konie i krowy poili. I tam siedziałyśmy nad tą rzeką, teraz jest zarośnięte, nikt nad rzekę nie chodzi, tylko nad zalew. ze wspomnień Marii Płanety
  • 42. 40 Przy zmianie koryta w 1938 r. zlikwidowali parę młynów, m.in. Skrzeka, oprócz tego młyn wodny Nowińskich na łąkach tzw. dworskich, kilometr od Koprzywnicy i taki na Sperandzie, też wodą poruszany, Piotrowicz chyba był właścicielem. Tych młynów trochę było... Nowych młynów już nie robili, bo musi być różnica terenu. Tu w Koprzywnicy, to jeszcze Cystersi robili, tu było wzniesienie, spadek, ze 3-4 metry wody, w Trzykosach rozdzielili rzeki. Młyn był duży, na 4 pary walców, żuber, kamień, turbina wodna była. Kąpaliśmy się koło tej turbiny. Most był, pod mostem woda szła i zaraz był młyn. Tam stawy były. Ten młyn kamienny postawili Żydzi w międzywojniu, bo był kiedyś jeszcze młynek za Cystersów, stawidła, takie pale drewniane wbite, jeszcze są ze 200 metrów od tego młyna w dół. Teraz pewnie zamulone. Nowińscy kupili potem od Żydów ten dom drewniany, plac, młyn. Jak Żydów wypędzili, właściciele po wojnie się zgłosili i na tej podstawie mogli kupić. Tu przenieśli swoje maszyny. Turbina została po Żydach. W Trzykosach kupił młyn Skrzek, z Błonia, co stracił młyn po zmianie koryta, też przewieźli maszyny. Tu był taki wodospad, puszczało się wodę na młyn, a jak jej za dużo było, to taką rynną wodę puszczali i spadała do rzeki. Tu były dwa stawy takie duże, one gromadziły wodę na turbiny. Na tych stawach była łódka. Żydzi mieli na stawach ryby, to tam gdzie to kąpielisko dzisiaj jest. Zboże na ospę, na mąkę się mieliło, ze 2-3 metry zboża, jak się zrobiło to już swoje było. Na ospę to dla bydła, dla świni, takie gorsze zboże, jęczmień. Mąkę to z żyta, z pszenicy. Kaszę z jęczmienia się robiło, najpierw na żuber, łuskało, potem z tego był pęczak, potem przez obroty, przetrącone i kasza wychodziła, mąka jęczmienna. Później, w latach 50, szosę zbudowali, zlikwidowali turbinę i zrobili młyn na silnik elektryczny. ze wspomnień Jana Materkowskiego Czesław Nowiński, brat Wacława, przy młynie w Koprzywnicy, lata 40. XX w.; fot. z archiwum Stefanii Nowińskiej Wacław Nowiński – powojenny właściciel młyna w Koprzywnicy, przy zaporze wodnej, lata 50. XX w.; fot. z archiwum Stefanii Nowińskiej Ten młyn, Nowińskich, w 1944 r. był spalo- ny. Po wyzwoleniu odbudowali tylko jedną część i uruchomili. Na kamieniu ospę się ro- biło, był żuber, oczyściło się, potem na wal- ce szło i mąka się robiła. Na jesieni i zimą młyn miał najwięcej roboty. Za Niemców komisarz tam rządził, od każdego przemiału zboża trzeba było oddać kontyngent. Młyn był wodny, dopiero potem elektryczny, to wszystko żydowskie było przed wojną, i te łąki, te stawy. ze wspomnień Jana Ordona
  • 43. 41 Stanisław Żołądek na tle stawu i młyna w Koprzywnicy, lata 40. XX w.; z archiwum Marii Tokarskiej Łódka Wacława Nowińskiego (ostatni, z tyłu łódki) na stawie w Koprzywnicy, z kijkiem Marian Dziubek, początek lat 40. XX w.; fot. z archiwum Janiny Materkowskiej Były dwa stawy, jeden mniejszy, za nim był wałek, dopiero za nim był drugi. Oba stawy były po zachodniej stronie drogi. Koło stawów szła rzeka. nie było szosy jak dzisiaj, był mostek. Za rzeką mieszkało wielu Żydów. Młyn należał do Żydów, robili mąkę, byli bogaci. ze wspomnień Józefa Starzyńskiego Nowińscy mieli tzw. zagórny młyn, ale jak wyprostowali Koprzywiankę, nie było wody i zrezygnowali. Po froncie kupili ruiny młyna przy drodze Krakowskiej, a jak już go uruchomili, to im go upaństwowi- li... W latach 90 odkupili z powrotem, swój młyn odkupili od państwa! Teraz stoi, ale nieczynny. Tu gdzie jest zalew, cała ta połać, to był zbiornik wody, jak zastawił stawidła, ta woda nie szła pędem, tylko gdzieś pomiędzy deskami, wstrzymywali wodę, żeby była na młyn. I woda zasilała młyn. ze wspomnień Alfreda Knapa Janina Marczewska (po mężu Uchańska) z Barbarą Zachary na łódce na stawach, ok. 1941 r.; fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej
  • 44. 42 Łąka przy stawach, od lewej: siostry Marczewskie: Krystyna Ciecierska i Wiktoria Zachary z córką Barbarą oraz Maria Ostrowska z synem Arkiem, ok. 1941 r.; fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej Wiktoria Marczewska na tle domu Marczewskich (Marców) na stawach, ok. 1941 r.; fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej Zaraz za stawami mieszkał Marczewski, miał brata na ulicy Kopra, cała rodzina tu mieszkała. Miał dwie córki, które bawiły się na łąkach, bo tam dookoła były łąki, potem wyjechały. Bardzo ładne były. Zuch dziewu- chy były. Ich dom w 1944 r. się spalił. ze wspomnień Józefa Starzyńskiego Na stawach, pomiędzy obecnym brodzi- kiem a zalewem, mieszkał Marczewski, on tu pilnował tych żydowskich stawów, mie- li tam Żydzi karpie, był stróżem, by nikt nie wykradał tych ryb. Mówili na niego Marzec, a pewnie był Marczewski, bo tak wołali na to nazwisko. ze wspomnień Alfreda Knapa Pamiętam jak cór- ka jednej z sióstr Marczewskich, po latach, wróciła na stawy, wtedy już był tu zalew. Bie- gała i opowiadała: „Tu gdzie teraz brzeg małego za- lewu, były kwia- ty, tu malwy, tam piękne drzewo ro- sło – morwa”. ze wspomnień Krystyny Drzałowskiej Tam gdzie teraz jest zalew, był dom Marców, Marczewskich, tam był też fotograf. Miałam tam zdjęcie z siostrą robione, on potem się ożenił i wyjechał. ze wspomnień Marianny Antończyk
  • 45. 43 Janina Rączkowska nad rzeką Koprzywianką, ok. 1940 r., Cegielnia; fot. z archiwum Krystyny Chodyry Józef Rączkowski, Zarzecze, ok. 1949 r.; fot. z archiwum Krystyny Chodyry Moja ciocia – Janina Rączkow- ska – ok. roku 1942 została za- brana na przymusowe roboty do Niemiec, miała wówczas 16 lat. Najpierw pracowała u bauera – niemieckiego gospodarza, później w fabryce żelaza, tam pracowała 8 godzin dziennie ręcznie kręcąc maszyną, dostawała za to połowę chleba. Z Niemiec wyjechała do Kanady, już tam została. To zdję- cie jest z początku lat 40, może 15 lat tu ma. Dzieci chodziły nad Koprzywiankę, wtedy stare kory- to jeszcze było, niesprostowane, były rozlewiska. Jak miała 5 lat, to mama ją zabierała ze sobą do dziedzica do Łoniowa, gdzie cho- dziła pielić. ze wspomnień Krystyny Chodyry Pamiętam, że ojciec miał gramo- fon, słuchał z niego muzyki, ro- biło się potańcówki, po domach młodzież się zbierała i bawiła. Popularny był wtedy Mieczysław Fogg. Bawiono się również przy dźwiękach harmonijki ustnej. Oj- ciec umiał na niej grać „Głęboką studzienkę”. ze wspomnień Krystyny Chodyry
  • 46. 44 Majówka w lasku chobrzańskim, lata 30. XX w., m.in. nauczyciele: Maria i Władysław Dobijowie, pani Zięć; fot. z archiwum Krystyny Bokwy Prawdopodobnie lasek chobrzański, ok. 1942 r., drugi z lewej Władysław Śliwiński; fot. z achiwum Marii Płanety Ojciec mi opowiadał, że pod Choinami - między Koprzywnicą a Chobrzanami - w wiosenne niedziele bar- dzo często odbywały się majówki, na które zjeżdżała młodzież z okolicy. Jeśli jechano wozem, to zakłada- no plecionkę, aby było odświętnie. Siedziało się, jadło, rozmawiało, tańczyło, śpiewało się przy dźwiękach harmonii – ojciec na niej grał. Zawsze był drożdżowy placek, mleko, robiło się czarną zbożową kawę, cza- sem ktoś przyniósł wino. Piwa i wódki na majówkach raczej się nie piło. Tam było ładnie, drzewa, piasek. ze wspomnień Krystyny Bokwy
  • 47. 45 Orkiestra Knapów na czele pochodu weselnego z panem młodym Janem Ordonem na ul. Krakowskiej, 23.10.1954 r.; fot. z archiwum Jana Ordona Orkiestra Knapów na ślubie Marianny i Jana Ordonów, Cegielnia, 23.10.1954 r.; fot. z archiwum Jana Ordona W zespole Knapów grało dwóch braci Knapów, Niziołek, Bryliński, nieraz grał z nimi i Bargiel. Grali i śpiewali różne ka- wałki, były też przyśpiewki - na zabawach inne, na weselu inne. Tańczyliśmy walczy- ki, polki, fokstroty… Dobrą muzykę grali, oprócz nich na za- bawach grali też Paruchowie ze Krzcina i mój chrzestny Ostrowski. Załatwienie orkiestry na wesele należało do pana mło- dego. ze wspomnień Marianny Ordon Orkiestra Paruchów z Krzcina, lata 50/60 XX w.; fot. z archiwum Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej w Koprzywnicy W orkiestrze Paruchów grali m.in. Michał Paruch (ojciec) – saksofon, Marek Pa- ruch (syn) i Ryszard Zdunek – saksofon, Bernyś – perkusja, Władysław Knap – trąbka, Stanisław Wiśniewski i Knap – akordeon. ze wspomnień Jana Lipińskiego Gra w zespole muzycznym to dla niektórych była dodatkowa, poza rolnictwem, praca. Grywali głównie na zabawach, festynach, weselach – oberki, polki, czasem śpiewali, ale zazwyczaj była tylko muzyka. Niekiedy kogoś najmowano do śpie- wania przyśpiewek. Mój teść, Władysław Ostrowski, grał w orkiestrze górniczej z Machowa na puzonie. Z Knapami też grywał i jak czasem nad ranem wracał i zagrał na cały głos na ulicy! ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej
  • 48. 46 Orszak ślubny Marianny i Adama Antończyków, Cegielnia, ul. Sportowa, czerwiec 1950 r.; fot. Józef Antończyk, z archiwum Marianny Antończyk Fotografia ślubna Marii i Mariana Starzyńskich, na lewo od nich świadkowie: Julia Kurosad i Adam Bartosik, Skrzypaczowice, 1951 r.; fot. z archiwum Julii Kurosad Do ślubu miałam długi welon i suknię ozdobioną asparagusem – taki zielony kwiatek. Niektóre panny młode miały i cały dół sukni zielony, a ja chciałam, aby było skromnie. To było zamiast kwiatów. Wesele było przy naszym domu – obecnie to ulica Sportowa, pod- łoga do tańczenia zbita była z desek. Zdjęcia robił stryj męża, ten z Tarnobrzega, co u niego się uczył. ze wspomnień Marianny Antończyk Do sukni ślubnej przyczepiało się asparagus - na znak niewinności. ze wspomnień Małgorzaty Sarzyńskiej Panna młoda pochodziła ze Skrzypaczowic, tam było wesele u nich w domu. W trakcie ktoś wpadł na pomysł, aby zrobić sobie zdjęcie w kapuście. ze wspomnień Julii Kurosad
  • 49. 47 Na zimę przy ścianach domów układano zagaty - wbijane były pale, które przytrzy- mywały słomę, trzcinę lub siano, którymi ocieplano domy. Chroniło to przed mro- zem, a najbardziej przed wiatrem. Mówiło się na to: ogacanie domu. ze wspomnień Małgorzaty Sarzyńskiej Ślub Rozalii Twaróg i Jana Kapuścińskiego, w tle widoczne słomiane ocieplenie domu, Trzykosy, ok. 1940 r.; fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej. Ślub Rozalii Twaróg i Jana Kapuścińskiego, Trzykosy, styczeń ok. 1940 r.; fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej.
  • 50. 48 Zaczęłam pracę w aptece mając 14-15 lat. Moich rodziców nie stać było na gimnazjum, to była wojna i dom spalony, więc doktór Zarodziński i moja wychowawczyni znaleźli mi pracę w aptece. Kiedyś leki robiło się w aptece, a że ja byłam bystra, szybko nauczyłam się tych łacińskich nazw. W aptece był magazynek ze słojami i jak była recepta, to pan Maliński mi ją dawał i ja ją odczytywałam i z magazynku przynosiłam leki. Pan Ma- liński je ważył, a ja potem je mieszałam, ucierałam proszki, ukręcałam maści. Po 10-12 porcji robiłam zazwyczaj, każda osobno w papier zapakowana. Robiliśmy też wodę utlenioną, borową. Tam na korytarzu był piecyk i ta parowana woda ściekała do naczynia i myśmy utleniali tę wodę, ona była do lekarstw używana. Na lekarstwa w płynie były butelki, ludzie butelki przynosili, myśmy je po naszemu myły i suszyły. W czwartki był targ w Koprzywnicy i dużo ludzi przychodziło do apteki. Najbardziej popularne lekarstwa: maść ichtiolowa, maść cynkowa, maść do oczu albo wywar do picia - zaparzaliśmy zioła i do buteleczek. Nie było elektryczności, apteka była na lampę naftową, wisiała przy suficie. Lubiłam tam pracować, to była ciekawa praca, byłam zadowolona, że mogłam takie rzeczy robić, że potrafiłam, ze Malińscy mieli dla mnie takie uznanie. Parę lat tam pracowałam. Przestałam pracować, jak wyszłam za mąż. ze wspomnień Kazimiery Drzałowskiej Apteka w Koprzywnicy istniała od 1876 roku. Jest jeszcze dzwonek do apteki. Wi- siał w środku, przechodził drut za zewnątrz i pociągając dzwoniło się. W drzwiach był zamykany lufcik, przez który nocą wydawa- ło się leki. To była jedyna apteka w Ko- przywnicy. Najbliższe w Sandomierzu i Tar- nobrzegu. Przed Jerzym Malińskim aptekę prowadziła Helena Wieczorek. Maliński był tu od lat 30 do 60. XX w. Po wojnie apte- ka należała do Cefarmu, była państwowa. Potem aptekę do 1989 r. prowadził Mieczy- sław Bień. ze wspomnień Marka Majkowskiego Apteka przy ul. 11 Listopada w Koprzywnicy, Jerzy Maliński z rodziną i pracownicami apteki, ok. 1939 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej Aptekarz Jerzy Maliński z pracownicą Kazimierą Lipińską, ok. 1939 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej Od prawej: aptekarz Jerzy Maliński, Kazimiera Lipińska z pieskiem, Jadwiga Malińska z siostrą i siostrzenicą Hanią i sprzątaczka Stasia z Gnieszowic, ok. 1939 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej
  • 51. 49 Chrzest Władysława Durdy, na zdjęciu z babcią Katarzyną Kowalską, z tyłu chrzestni Anna Szwed i Piotr Kowalski, zdjęcie zrobione w zakładzie fotograficznym przy ul. 11 Listopada w Koprzywnicy, 1935/1936 r.; fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej Janina Skrzypczak z synem Kazimierzem, porodówka w Koprzywnicy przy ul. 11 Listopada, 1951 r.; fot. z archiwum Jana Ordona Katarzyna Kowalska była akuszerką, przyjmowała wszystkie porody w okolicy. Odbierała je w domach, bo jeszcze wtedy nie było porodówki. W razie potrzeby przyjeżdżano po nią wozem, nawet w nocy. Odebrała wszystkie swoje wnuki. ze wspomnień Małgorzaty Sarzyńskiej W miejscu, gdzie teraz jest urząd gminy, kiedyś była porodówka w mieszkaniu, pracowały tam dwie położne, to było już państwowe. To zdjęcie siostrze na pewno zrobił Antończyk! ze wspomnień Marianny Ordon
  • 52. 50 Szkolne Kółko P.C.K. w szkole w Koprzywnicy, na zdjęciu m.in. Stanisława Jasińska, Kazimiera Lipińska, Halina Kicińska, Henryk Zwolski, Tadeusz Marczewski, nauczycielka Maria Dobija, ok. 1937 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej Wszystkich ich pamiętam – ta była Żydóweczka, ta Stasia, ta Kazia, pani Dobijowa, ta Zo- sia, ta Krysia, ta Irena, ta Halina, a chłopcy to Zwolski Heniek, Tadek Marczewski. Nie przypominam sobie imienia Żydóweczki, ona taka kulturalna była, fajna, mądra, zawsze taka ładnie ubrana, lubiana była przez wszystkich, to była ulubiona nasza koleżanka. I stro- jem i rozmową i nauką się wyróżniała. Nie wiem, co się z nią stało, jakoś nie zapamiętałam. Ona się nie wyróżniała, że jest Żydówka, ona raczej pasowała do nas. A na tym zdjęciu, to wszystko, to nasza klasa, ponad 40 osób, dużo nas było. O, ta jest Żydóweczka, ta, ta, to są... A ten Żyd i ten i chyba ten. Moja matka była krawcową, zawsze ładnie byłam ubrana, jak usłyszałam, że będzie zdję- cie, poleciałam do domu się przebrać. Później żałowałam, mogłam na lekko się ubrać, bo wszystkie są w letnich sukieneczkach, a ja w tej granatowej. ze wspomnień Kazimiery Drzałowskiej Najpierw Żydów z wiosek pozganiali do Koprzywnicy i coraz to większe getto robili. Tu była tablica na początku Cegielni, że nie wolno dalej Żydom wchodzić. Zanim Niemcy Żydów wygnali jesienią 1942 r., to Żydzi chodzili z brodami, z opaskami. Ale jechał Niemiec na koniu, wziął bagnet i złapał Żyda za brodę i siup. Potem wszyscy się golili. ze wspomnień Jana Ordona Zdjęcie klasowe przy kościele pw. św. Floriana, na zdjęciu m.in. Stanisława Jasińska, Kazimiera Lipińska, nauczyciele Maria i Władysław Dobijowie, pani Zięć, ok. 1931 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej Pamiętam dobrze tych nauczycieli: pani Dobijowa i jej mąż, kierownik szkoły, pan Władysław Dobija - przyjechali tu po I wojnie światowej z Galicji. Tam była lepsza edukacja podczas zaborów. Tu przed I wojną światową, pod zabo- rem rosyjskim, była raptem jedna klasa. Mój ojciec uczył się tylko 3 miesiące, podczas zimy. ze wspomnień Kazimiery Modras
  • 53. 51 Koleżanki z 5 klasy, od lewej: Kazimiera Lipińska, Krystyna Zięć, Stanisława Jasińska, ok. 1936 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej Przedstawienie w szkole podstawowej w Koprzywnicy, ok. 1930 r., na zdjęciu m.in. nauczyciele Bazyli Pazdrij, Maria i Władysław Dobijowie, na dole po prawej: Kazimiera Lipińska i Stanisława Jasińska; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej Z moją koleżanką Stasią siedziałyśmy w jednej ławce, w pierwszej ławce. Bardzo się lubiłyśmy, razem na spacery chodziłyśmy, bawiłyśmy się. A Krysi Zięciówny mama była nauczycielką. W szkole miałyśmy granatowe mundurki, ale nie jednakowe. Nauczycielka, pani Dobijowa, bardzo lubiła robić przed- stawienia. Tu byłyśmy przebrane za kwiatki, pamiętam, że to był słonecznik. ze wspomnień Kazimiery Drzałowskiej
  • 54. 52 Tadeusz Jaczkowski na tle starej szkoły i wikariatu, początek lat 40. XX w.; fot. z archiwym Teresy Kwaseckiej Na zdjęciu widoczne są niemieckie znaki drogowe – na Sandomierz, Jarosław, Lubliniec, Jędrzejów. Na placu leży kamień, pewnie do brukowania dróg. Tadeusz Jaczkowski na- leżał do partyzantki, ale nie wiem jakiej, wyjechał z Koprzywnicy chyba w 1945 roku. Kochał się w Zosi Kosińskiej. Mieszkał w domu, w którym ja obecnie mieszkam, stąd to zdjęcie. ze wspomnień Teresy Kwaseckiej W starej szkole kwaterowali Niemcy, więc podczas okupacji w naszym domu na Cegielni, na Górkach była szkoła. Aby było ciepło w zimie, to każde dziecko 2, 3 drewienka przy- nosiło z sobą i był piec z cegły i to było ogrzewane. Potem szkoła została przeniesiona do Ślimakowskich, na ul. 11 Listopada, tam koło starej apteki i tam była dłuższy czas. Potem była tam za mostem, za młynem, w pożydowskim domu, ale kolejności nie pomnę. Jak Niemcy Żydów wygnali, to został budynek drewniany, potem został rozebrany po froncie. Były dwa pomieszczenia w tym pożydowskim, kuchnia, pokój i drugi pokój. Tam chodziłem do szkoły. ze wspomnień Alfreda Knapa Zdjęcie szkolne Jana Materkowskiego, nauczyciel Antoni Żgutowicz, 1947 r.; fot. z archiwym Jana Materkowskiego Niemcy zajęli szkołę i my w takim prywatnym domu się uczyliśmy. Na podło- dze był piasek, ławki były. Nauczyciel był co drugi dzień, dwie godziny mieli- śmy, to tak przez dwa lata trwało. Pierwszą klasę miałem jeszcze za sanacji, przed wojną, to było w tej starej szkole. Jan Bokwa był wójtem, był taki dom po wartowni austriackiej, potem tam gmina była - wójt, sekretarz i stójka. Żydzi byli, udzielali się, pamiętam ich, bo jako lokatorzy byli w naszym domu. Były trzy dziewczyny, dwóch mężczyzn i kobieta, ale jak się nazywali, nie wiem. Jeden z nich, młody Żyd ze Staszo- wa, szył cholewki do sandałków, wyrabiał sam skóry. Śmierdziało strasznie, bo to w chlewiku naszym robił, kwas siarkowy - używał tego do wyrabiania tych skór. Dwie izby mieli, oddzielne wejście z ulicy, już przed wojną u nas mieszkali, parę lat. Potem ich Niemcy wygnali. ze wspomnień Jana Materkowskiego
  • 55. 53 Stara szkoła w Koprzywnicy, sala lekcyjna na górze, nauczycielka Kazimiera Nowakowska, lata 50. XX w.; fot. z archiwum Mirosławy Ostrowskiej Kazimiera Nowakowska ze swoimi uczniami z klasy 4 na placu przed budynkiem starej szkoły w Koprzywnicy, 1963 r.; fot. z archiwum Krystyny Bokwy Moja mama, Kazimierza Nowakowska uczyła klasy 1-4. Poszła do pracy w szkole w Koprzywnicy, mając 19 lat, zaraz po skończeniu liceum na- uczycielskiego. Potem robiła jeszcze studium w Busku. W szkole paliło się w piecu, na dole była tzw. duża sala, na górze mieszkał kierownik szkoły – Antoni Żgutowicz i tam były jeszcze dwie sale. Na stole widocz- ny jest dzwonek, którym ogłaszano koniec lekcji. ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej Każdego roku do szkoły przyjeżdżał fotograf spoza Ko- przywnicy, ponieważ potrzebne były zdjęcia do legity- macji. Przy okazji robiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia grupowe i klasowe. ze wspomnień Krystyny Bokwy
  • 56. 54 Dziewczynki w strojach krakowskich przy kościele pw. św. Floriana, Boże Ciało, ok. 1967 r.; fot. z archiwum Anny Ćwiertniewskiej Rynek w Koprzywnicy, od lewej: Alicja Bochyńska, Mirosława Nowakowska, Elżbieta i Małgorzata Kurosad, ok. 1960 r.; fot. z archiwum Mirosławy Ostrowskiej Przedszkolaki w strojach krakowskich, stare przedszkole przy ul. 11 Listopada w Koprzywnicy, od lewej: Maria Toś, Adam Łopatka, Zofia Kurosad, Grażyna Zawada (w środku), pierwszy z prawej: Jacek Ostrowski, ok. 1958 r.; fot. z archiwum Mirosławy Ostrowskiej Strój krakowski – to było niemal obowiązkiem, aby córki występowały w takim stroju. Nie było uroczystości, żeby nie było stroju krakowskie- go i tańca krakowiaka. Występowanie w takim stroju było zaszczytem. Kupowało się stroje, haftowało, dopinało wstążki. Teraz już tego nie ma. ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej
  • 57. 55 Ośrodek Nowoczesna Gospodyni, ul. 11 Listopada róg Miodowej, od lewej: Monika Toś (krawcowa), Janina Liśkiewicz, Barbara Stylska, 1968/69 r.; fot. z archiwum Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej w Koprzywnicy Ośrodek Nowoczesna Gospodyni, ul. 11 Listopada róg Miodowej, pierwsza z lewej: Anna Gawrońska, 1968/69 r.; fot z archiwum Anny Ćwiertniewskiej W Koprzywnicy, przy dzisiejszej ul. 11 Listopada, w prywatnym domu pani Liśkiewicz, mieścił się Ośrodek Praktyczna Gospodyni. Odbywały się w nim cotygodniowe popołudniowo-wie- czorne zajęcia dla dzieci i młodzieży. Przychodziły na nie dziewczyny, ja też w nich uczestni- czyłam. Na zajęciach było nas zawsze ponad dziesięć. Uczyłyśmy się gotować. Przyrządzały- śmy potrawy na podstawie konkretnych przepisów, były zupy, drugie dania, czasem ciasta, pączki. Zajęcia prowadziła pani Liśkiewicz. Na koniec wszystko zjadałyśmy, wspólny posiłek był bardzo przyjemny. Pamiętam, że na zajęcia chodziłyśmy bardzo chętnie i zawsze było ciekawie. Uczyłyśmy się również szyć. ze wspomnień Anny Ćwiertniewskiej
  • 58. 56 Czwartkowy targ na rynku w Koprzywnicy, lata 50./60. XX w.; fot. Włodzimierz Susfał, z archiwum Agnieszki Żwirek Na rynku w Koprzywnicy, od lewej: Elżbieta Lipczyńska z mamą Marianną, 1958 r.; fot. z archiwum Elżbiety Głąb Moi dziadkowie Wincenty i Waleria Gawrońscy mieszkali w Rynku. Tu odbywały się targi. Ta drewniana konstrukcja - to stragany do handlowania z zadaszeniem. ze wspomnień Elżbiety Głąb Przed II wojna światową w Koprzywnicy były wielkie targi, rynek był zastawio- ny furmankami, było dużo Żydów, którzy mieli własne stragany. Do Koprzywnicy przyjeżdżali handlować klimontowscy Żydzi szyjący czapki, sprzedawali też futra. Żydzi, właściciele zakładów, byli bogaci, ale była też biedota żydowska. Żydzi nie jedli razowego chleba, chleb musiał być pytlowy, mieli własne piekarnie, również sklepy, gdzie sprzedawali pieczywo. ze wspomnień Józefa Starzyńskiego Na przedmieściu był targ drzewem, po wojnie Galicjaki przywoziły na wozach długie takie drzewo. Na rynku handlowało się zbożem, wszystko kto, co miał, spożywcze, rolnicze płody tam były sprzedawane. ze wspomnień Jana Materkowskiego W rynku znajdowały się żydowskie sklepy, pamiętam, że niedaleko dzi- siejszej ul. Sandomierskiej znajdował się sklep z guzikami. ze wspomnień Edwarda Tokarskiego
  • 59. 57 Rynek w Koprzywnicy, południowa pierzeja, Zygmunt Lipiński i Mieczysław Starzyński, lata 40. XX w.; fot. z archiwum Jana Lipińskiego Niedziela na rynku w Koprzywnicy, północna pierzeja, z prawej Antoni Siwecki; fot. z archiwum Teresy Kwaseckiej W latach 50 na rynku był targ, pod remizą były na- biały, owoce, warzywa, handel taki ciuchami, straganiki, konie były, na wozach towar. Na koniec był taki, co zamiatał ry- nek. A  na targowicy koło cmentarza handlowano krowami, końmi, świniami. Targ był co czwartek, duże jarmarki były. ze wspomnień Kazimiery Modras Targi na rynku zakończyły się około 1965 roku, chyba ze względów sanitarnych. Pamiętam, bo mieszkałam przy rynku. ze wspomnień Teresy Kwaseckiej Na rynek czasami się przychodziło. Była tu kawiarnia, chyba nie miała nazwy, po prostu Kawiarnia. Kierowniczką była Danuta Stylska. Nie sprzedawano piwa, była kawa, były gry stołowe, np. warcaby. Był też adapter i płyty, można było włączyć muzykę, posłuchać, po- tańczyć. Z mężem bardzo lubiliśmy tańczyć, więc dużo czasu tu spędzaliśmy, było wesoło. ze wspomnień Marii Tokarskiej Mój dziadek, Antoni Jasiński, często zabierał mnie w czwartek na targ, poniżej cmentarza. Jak dochodziło do zakupu konia, to odbywała się tzw. próba siły konia. Koń był zaprzęgany do wozu, wszyscy chętni trzymali za sprychy kół, natomiast woźnica robił wszystko, by koń zwyciężył. Batożył go, by pokonał opór, poka- zał siłę, by go sprzedać. Mężczyźni blokowali wóz, koń stawał dęba, zapierał się, próbował iść. Tam pod górkę był próbowany, tam był piasek, grząski teren, musiał wyciągnąć ten wóz. Ważnym elementem było też dobijanie targu - faceci się klepali w dłonie na zgodę zawarcia kontraktu. Ten mówił, że dwa tysią- ce, tamten że tysiąc osiemset. I dopóki się nie klepnęli po rękach, targu nie było. Zazwyczaj były to trzykrotne klepnięcia dłoni. ze wspomnień Franciszka Rożka
  • 60. 58 Rynek, przed kościołem pw. Matki Bożej Różańcowej, drugi lewej: Marian Gawroński, od prawej: Gach, Józef Stylski, Jan Bochyński, lata 40. XX w.; fot. z archiwum Beaty Sarzyńskiej Teren kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej, od prawej: Edward i Kazimierz Tokarscy, Kazimierz Klubiński, lata 40./50. XX w.; fot. z archiwum Marii Tokarskiej W czasach gdy nie było parafii na rynku, w niedziele ksiądz przychodził do kościoła Matki Bożej Różańcowej odprawiać wieczorną mszę. Tradycją było, że odbywały się tu śluby okolicznych mieszkańców. Kościółek otaczany był czcią, nikt nie minął go obojętnie. Były oczywiście bziuki w czasie sobotniej rezurekcji. Mawiano w Koprzywni- cy: „Kiedy zmartwychwstał Pan Jezus? W niedziele rano? A nieprawda, bo na rynku w Koprzywnicy już w sobotę”. ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej Przed laty w kościele Matki Bożej Różańcowej, w święto patronki były wielkie odpusty. Ludzie oczywiście nie mieścili się w kościele, dlatego ksiądz kazanie wygłaszał na zewnątrz ze specjalnie ustawio- nej ambony, po czym wracał do kościoła i kończył odprawiać mszę. Zawsze byli kramarze, stragany. Mężczyźni obowiązkowo szli do knaj- py, a kobiety w swoim gronie jadły placek, plotkowały. ze wspomnień Krystyny Bokwy Święto Najświętszej Maryi Panny Różańcowej przypada 7 październi- ka, ale odpust przenoszo na niedzielę. ze wspomnień Marii Tokarskiej
  • 61. 59 Strażacy pozują do zdjęcia, lata 30. XX w., prawdopodobnie Gnieszowice; fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej Marianna Bargiel z koleżankami: Kasprzycką i Ostrowską, rynek w Koprzywnicy, w tle widoczna wieża strażacka, pocz. lat 50. XX w.; fot. z archiwum Marianny Ordon Przy rynku stała wieża – tzw. patrolka. Konstrukcję miała drewnianą, na górę prowadziła drabinka podzielona na trzy części, rozdzielone pomostami. Można z niej było prowadzić obserwacje, ale pamiętam też, że suszono na niej węże strażackie. W młodości często wchodzi- łem na górę, nawet na samych rękach, przez co stałem się bardzo sprawny. ze wspomnień Edwarda Tokarskiego Dawniej strażacy byli bardzo liczni, eleganccy kawalerowie w mundurach. Było ich tylu, że gdy maszerowali, to kolumna rozciągała się od kościoła św. Floriana prawie do rynku. ze wspomnień Józefa Starzyńskiego Mój ojciec był w straży. W czasie wojny wielu się zapisało, ponie- waż strażak nie był zagrożony wyjazdem na roboty do Niemiec. ze wspomnień Edwarda Tokarskiego Mój ojciec, Stanisław Lipczyński miał 14 lat jak wstąpił. Tu jak się rynek palił, za Niemców, to jak strażacy gasili, to Niemcy klepali ich po ramionach i mówili: cha- raszo, że gaszą. Cały ten rynek był spalony. Ojciec przez wiele lat puszczał ognie podczas rezurekcji w sobotę. Też Zawłocki, Cichoń. Pili naftę, trzymali ją w ustach, w rękach mieli pochodnie i na te pochodnie naftę wypuszczali. Ojciec zazwyczaj był przy ołtarzu, prowadzili księdza, dla nas to było coś, bo mój tato dmuchał te ognie, dla niego też to było ważne, że Bogu okazywał wdzięczność. ze wspomnień Stanisławy Beksińskiej
  • 62. 60 Kino Jutrzenka na rynku w Koprzywnicy, prawdopodobnie lata 60. XX w.; fot. z archiwum Doroty Milarskiej Z prawej Florian Marczewski, który prowadził kino Jutrzenka, Maria Turbak, Stefania Kalinowska, Irena Marczewska i Franciszek Turbak, lata 40. XX w.; fot. Jan Wolanin, z archiwum Danuty Turbak Tu na rynku od prawej patrząc była straż pożarna, sklep metalowy, klub rolnika i na- sze kino Jutrzenka. W niedzielę z kościoła się biegiem leciało na poranki, był duży ekran. Kino było czynne popołudniami i w niedziele: o 9 poranek, a potem jakieś filmy, „Czterech Pancernych”. To prowadził pan Marczewski, ale na niego wszyscy mówili Salceson. Wchodziło się do kina i mówiło: Panie Salcesonie, poproszę bilet. A on odpowiadał: Ja wiem dziecko, że ty nie wiesz, ale nazywam się Marczewski. A on bardzo lubił salceson, a że był grubasek... Ale nie obrażał się. Bilet na poranek był za 2 złote, bardzo dużo ludzi chodziło do kina. ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej
  • 63. 61 Przy kościele pw. św. Floriana, na zdjęciu m.in. Maria Stylska, lata 40. XX w.; fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej Kiermasz koło młyna na kościół pw. św. Floriana, po lewej Florian Materkowski w czapce, koniec lat 40. XX w.; fot. z archiwum Julii Kurosad Między kościołem św. Floriana a młynem odbywały się kiermasze, zabawy, loterie z fantami. Mój tata, Florian Materkowski, tam często chodził. ze wspomnień Julii Kurosad W niedzielę, po sumie, koło Nowińskich, zagrała muzyka. Wyznaczone były takie okazje, kiermasze: strażacki, szkolny, loteria była, były fanty, króliki, gołębie, a pod wieczór muzyka grała. ze wspomnień Kazimiery Modras Tutaj, gdzie Nowińscy mieszkają, było kiedyś boisko szkolne, tam gdzie bar był, koło rzeki. Tam robiono kiermasze, zabawy. Na początku lat 60 - sensacja na Koprzywnicę! Z mamą poszłam tam na wyświetlanie „Krzyżaków”. Płótno było takie wielkie, taki panoramiczny ekran. Zaczęło się po zmierzchu, każdy ze swoim stołkiem przyszedł, wrażenie było ogromne. ze wspomnień Marii Płanety W Koprzywnicy zabawy były najczęściej nad rzeką, przy młynie, na placu, który był miejski. Najczęściej młodzież się zbierała i szła grupą. Była orkiestra, obowiązkowo harmonia. Jesienią już nie było zabaw, za chłodno. ze wspomnień Krystyny Bokwy
  • 64. 62 Podwórze domu rodzinnego Majkowskich przy ul. 11 Listopada 42, ok. 1957 r., od lewej: Genowefa, Zygmunt, Danuta, Marianna, Stanisław, Marian, Henryka Majkowscy; fot. z archiwum Marka Majkowskiego Po wojnie moja rodzina przeniosła się z ul. Miodo- wej na 11 Listopada (wów- czas 1 Maja). Pierwotnie ten dom należał do Maj- kowskich, jednak w okresie zaboru rosyjskiego został im odebrany za niepłacenie po- datków. Dom odkupili Żydzi i mieszkali tam aż do wy- pędzenia w czasie II wojny światowej. Po wojnie stał się mieniem opuszczonym. Specjalna rozprawa o mie- nie odbywała się w Łodzi, w jej wyniku Majkowscy dom odkupili i otrzymali prawo własności. ze wspomnień Marka Majkowskiego
  • 65. 63 Skup owoców w Koprzywnicy, w środku, w chustce Julia Kurosad, ok. 1947 r.; fot. z archiwum Julii Kurosad Podwórze domu Marianny i Mariana Lipczyńskich z widocznym suszącym się tytoniem, ul. Błonie 28, ok. 1969 r.; fot. z archiwum Elżbiety Głąb W Koprzywnicy zaraz po wojnie otwarto skup owoców, czynny sezonowo, od maja do grudnia, pracowałam w nim. Prowadziła go Spółdzielnia Owocarska. ze wspomnień Julii Kurosad Kiedyś bardzo popularną uprawą w gminie Koprzywnica był ty- toń, sadzili go prawie wszyscy. Po zbiorze liście nawlekane były na druty i suszone na słońcu. Tytoń rozwieszało się na płotach i na budynkach. ze wspomnień Elżbiety Głąb Pamiętam, jak chodziłam do Misiaków na Cegielnię i tam ten ty- toń nabijaliśmy na druciki. Mieli murowaną suszarnię, tam suszyli tytoń. Nabijało się na drucik, tak pykały te liście, jak się nabijało! Tytoń zostawiał takie czarne ślady na dłoniach, jak sok puszczał, trudno było domyć. ze wspomnień Mirosławy Krawczyk
  • 66. 64 Budowa drogi w czynie społecznym, ul. Szkolna, 1955 r., pierwszy z lewej: Franciszek Bajorski, z przodu stoi Florian Gorycki, po prawej: Marian Chamerski, Stanisław Pawlikowski, Marian Toś, jest też m.in. Danuta Modras; fot. z archiwum Kazimiery Modras Budowa drogi w czynie społecznym z okazji święta 22 lipca, ul. Floriańska, Cegielnia, 1957 r.; fot. z archiwum Jana Ordona Przy ul. Szkolnej kiedyś był zakład szewski, ale nie było drogi. Tam- tejsi szewcy zorganizowali czyn społeczny i razem z brukarzami wybudowali drogę. Mój ojciec też tam pracował. ze wspomnień Kazimiery Modras Jeden odcinek drogi na Cegielni był piaszczysty, trudno było prze- jechać. Mój ojciec, Jan, zrobił naradę mieszkańców, zebrano pie- niądze, zakupiono bruk i czynem społecznym wybudowano szosę. ze wspomnień Jana Ordona
  • 67. 65 Tata, Józef Misiak, miał takie radyjko, wszędzie z nim chodził. Jesz- cze na strychu długo to radyjko było, dopiero brat je rozebrał na zajęcia w szkole. ze wspomnień Justyny Oleksiak Na placu przed kościołem pw. św. Floriana, od prawej: Józef Nowakowski, Stanisław Bochyński, przyjezdny z Kielc, Bogdan Tokarski, weterynarz z Kielc, między 1957 a 1959 r.; fot. z archiwum Mirosławy Ostrowskiej Józef Misiak, Jerzy Niekurzak i Wiesław Lichtoń na placu kościelnym, przełom lat 60/70 XX w.; fot. z archiwum Urszuli Misiak Jak byłam mała, nie było posadzki w kościele, tylko piach. Lubiłam to, bo w piachu można się było bawić. To za księdza Jana Wiącka było, więc możliwe, że ten piach był ze względu na jakiś remont, bo on dużo remontował w kościele. ze wspomnień Marii Płanety Jeszcze w latach 1955/56 samochód - to była sensancja. Mało kto miał auto, jeszcze furmankami do kościoła przyjeżdżali. I ksiądz Wią- cek zrobił takie metalowe barierki, by nie niszczyli ogrodzenia, bo okręcali wodze wokół sztachet. ze wspomnień Jana Ordona
  • 68. 66 Od lewej: Józef Kwasecki, Władysław Bochyński, dr Zdzisław Kapka, 10.06.1959 r. koło młyna, na wprost kościoła pw. św. Floriana, przy sklepiku p. Lisa; fot z archiwum Teresy Kwaseckiej Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Koprzywnicy przy wozie strażackim - Star, od lewej u góry: kierowca Tadeusz Podlewski, komendant Skrzypczyński, Jan Materkowski, Ostrowski, Józef Starzyński, Stanisław Gorycki, Antoni Łopatka, Władysław Jasiński, Kalinowski; od lewej po środku: Edward Gorycki, Lucjan Jasiński, Stanisław Lipczyński, Stanisław Modras, Krupa; od lewej na dole: Marian Zawłocki, Zaręba (z Cegielni), Wacław Bzduch, Józef Bochyński, Władysław Modras, Zbigniew Cichoń, Kazimierz Gawroński, Mieczysław Klubiński; chłopcy: Aleksander i Kazimierz Kitlińscy, lata 60. XX w.; fot z archiwum Stanisławy Beksińskiej Teść, Józef Kwasecki, od 1952 r. jeździł na ambulansie, praco- wał w szpitalu w Sandomierzu, który był wtedy przy bramie Opatowskiej. Kochał samochody, skończył szkołę samochodową w Kielcach, nawet odpoczywał w aucie. W nim spał, w nim rozwiązywał krzyżówki. Tu prawdopodobnie, jako pogotowie, obstawiają wyścig kolar- ski, który co roku przejeżdżał przez Koprzywnicę, ku czci płk. Skopenki. Z lewej jest widoczny sklep Stefana Lisa, to był taki spożywczy, robiłam tam remanenty, ale najczęściej panowie tam pili piwo. Po prawej, koło młyna, widoczny jest transformator, była już elektryczność zrobiona. ze wspomnień Teresy Kwaseckiej Ten napis na samochodzie, ja kredą napisałem do zdjęcia, dopiero dostaliśmy ten samochód, to ok. 1962/3 rok. Wcześniej były tylko drabiny Szczerbowskiego, lekkie, ciężkie. Do poża- rów jeździło się wozami zaprzęgniętymi w konie i w galop! Konie brało się od miejscowych gospodarzy, tacy ochotnicy, to nie było wtedy płatne. Na zdjęciu jest sprzęt: toporki, gaśni- ce, prądownica, wąż... ze wspomnień Jana Materkowkiego
  • 69. 67 Andrzej Tokarski i Jacek Stylski na motorze, na podwórku przy ul. Tarnobrzeskiej 13, ok. 1973 r.; fot. z archiwum Marii Tokarskiej Mieliśmy z mężem - Edwardem motor, WSK. Niedługo po zakupie pojechaliśmy do Klimon- towa na Jacki, budziliśmy zainteresowanie, bo motocykli było mało. Miałam prawo jazdy, prowadziłam motor, samochód też. ze wspomnień Marii Tokarskiej Kierowca autobusu - Jan Surowiecki (po prawej) i Zygmunt Gawroński w czasie postoju między kursami, ul. Piaskowa w Koprzywnicy, koniec lat 60. XX w.; fot. z archiwum Anny Ćwiertniewskiej Jan Surowiecki był zawodowym kierowcą PKS, prowadził auto- bus kursowy marki Jelcz. Jeździł również autobusem pracowni- czym wożącym pra- cowników do i z ko- palni siarki. ze wspomnień Anny Ćwiertniewskiej Stałe połączenia autobusowe do Sandomierza powstały w latach 60. Wtedy jeździło się czerwonym autobusem, zwanym stonką. Na rynku Starego Miasta był postój, poczekalnia. Z dzieciństwa pamiętam jedną taką podróż, gdy wracałyśmy z mamą z Sandomierza. Tłok był potworny, zaduch, mężczyźni palili papierosy – Sporty. Mama, która nie znosiła dymu tytoniowego, umierała, ale jakoś dojechałyśmy. Samochód miał z tyłu drabinki, ponieważ na dachu przewożone były zakupy. ze wspomnień Krystyny Bokwy Nie było skąd wziąć samochodu, więc jak PKS przyjeżdżał na rynek (kursował do Sandomierza), to ludzie kości łamali, by się dostać do środka. To była katorga, kto pierwszy ten lepszy, pchali się na siłę. Gienek Zawada był tu pierwszym kierowcą, pierwszy miał pry- watną taksówkę, jeździł na zamówienia. ze wspomnień Alfreda Knapa
  • 70. 68 Boże Narodzenie, przy choince Jan i Maria Ordonowie z wnukami: Jadzią, Kazikiem, Mietkiem i Walkiem, 1957 lub 1958 r., Cegielnia; fot. z archiwum Jana Ordona Marian Gawroński, dom Marczewskich przy ul. Sandomierskiej, lata 60. XX w., Koprzywnica; fot. z archiwum Anny Ćwiertniewskiej Początkowo każdą wigilię spędzaliśmy u dziadków, przy ul. Sandomierskiej, bywały tam też siostry mojej mamy. Pamiętam długi wigilijny stół z sianem pod obrusem. Choinka stała w drugim pokoju, była żywa, ozdobiona bombkami, ręcznie ro- bionymi łańcuchami, jabłkami, orzechami… ze wspomnień Anny Ćwiertniewskiej Choinkę kupowało się zawsze w czwartek na jarmarku. Czasami kupowało się po kryjomu. Prezentów nie było. Kogo było na to stać? Prezentem była choinka ozdobiona cukierkami, ciastkami, jabłkami i łańcuchami, które sami robiliśmy z bibuły zwijanej na nożyczkach, z watą, ze słomą. Choinkę ubierało się przed Wigilią i stała do Trzech Króli. ze wspomnień Marianny Ordon Na choinki dopinało się świecz- ki. Tych choinek tyle się przez to napaliło! Wieszało się ozdo- by z  waty, jabłka, orzechy w  złotkach, łańcuchy z papieru, z bibuły. Choinki się brało z lasu, ale to była nielegalna sprzedaż, więc trzeba się było dowiady- wać. Zazwyczaj to był świerk. Raz miałam sosnę, pachniała tak pięknie, namówiłam tatę, bo ni- gdzie nie można było kupić. Ach, jaka była piękna! ze wspomnień Marii Płanety Mama na wigilię zawsze przygo- towywała 12 potraw, a w każde święta jedliśmy indyka pieczone- go w piecu chlebowym. Pamię- tam, że stół był zastawiony przez całe święta, przy nim zasiadała cała rodzina. ze wspomnień Marii Tokarskiej
  • 71. 69 Boże Narodzenie, w domu u Kalinowskich na Przedmieściu, ul. 11 Listopada, od lewej: Krzysztof Marzec, Andrzej Kalinowski, Jadwiga Kalinowska, Janina Dziubek, Barbara Pietrzyk, 1966/1967 r.; fot. z archiwum Janiny Materkowskiej Od lewej: jedna z sióstr Stylskich, Maria Beksińska i Dorota Zawada, 1969 r., ul. Krakowska, Zarzecze; fot. z archiwum Marii Płanety U Jagodzi był telewizor, chodziliśmy tam oglą- dać serial „Czterej pan- cerni i pies” oraz dobra- nocki: „Jacek i Agatka”, „Reksio”. ze wspomnień Janiny Materkowskiej Tu od Zawadów szłyśmy, może to była niedziela, bo jesteśmy tak względnie ubrane? Do Zawadów na telewizję chodziłam, bo nikt nie miał telewizora, nigdzie w okolicy nie było. Jak samochód jechał, to go było słychać z daleka, wtedy schodziłyśmy, a tak to na asfalcie w klasy grałyśmy. W rzece się kąpały- śmy, miałyśmy takie dętki od furmanek napompowane, jak nie raz woda była wysoka, na nich pływa- łyśmy. Jak był tytoń, to z niego się strzałki robiło i ganiałyśmy po polach, w podchody się bawiłyśmy. Łyżwy wtedy były takie dokręcane do butów, mąż z Sośniczan jeździł zimą na łyżwach do szkoły w Koprzywnicy ul. Krakowską, tam jak nawiało tego śniegu..! Koniec lat 50, wtedy nie było takiego ruchu, rzadko jakiś samochód jechał, zasypane ulice były, czasami w czynie społecznym się je łopatami oczyszczało. ze wspomnień Marii i Ignacego Płanetów
  • 72. 70 Dzieci na odbudowanej w latach 1959/60 wieży kościoła pw. św. Floriana, m.in. Anna Zwolska, Barbara Stylska, Jarosz, Mirosława Bokwa, Krystyna Uchańska, lata 60. XX w.; fot. z archiwum Beaty Sarzyńskiej Siostry zakonne mieszkały na celach przy kościele św. Floriana, tam dzieci, zawsze w niedziele, chodziły na religię. Była też scena i kurtyna, robiliśmy tam przedstawienia, jasełka. ze wspomnień Jana Ordona W roku 1953/54 razem z Józefem Sulickim z Zarzecza występowaliśmy w jasełkach. Z księdzem Kotlarzem graliśmy „Wodę życia”, a inny zespół, m.in. Jan Ordon, Henryk Skrzypczak, grał „Świętą Genowefę”. To było grane na celach, jak w teatrze. ze wspomnień Alfreda Knapa Członkowie orkiestry Knapów zawsze w maju o szóstej rano wchodzili na wieżę kościo- ła św. Floriana i grali pieśni maryjne. Pięknie grali. ze wspomnień Krystyny Drzałowskiej
  • 73. 71 Drodzy mieszkańcy i sympatycy Koprzywnicy! Ta publikacja nie powstałaby bez Waszej otwartości i uczynności. Rozmowy z Wami to była ogromna przyjemność i radość. Dziękujemy za zaufanie, za wypożyczanie Waszych archiwalnych fotografii, za dzielenie się wspomnieniami. Dziękujemy wszystkim, któ- rzy nas wspierali, doradzali, pomagali szukać odpowiedzi na pojawiające się pytania. Dzięki temu projektowi lepiej pozna- liśmy historię Koprzywnicy, nie tylko miasta, ale i okolicznych miejscowości. Dziękujemy za trzy lata współpracy. Osoby i instytucje z którymi mieliśmy przyjemność współpra- cować: Marianna Antończyk, Anna Babiak, Joanna Beksińska, Stani- sława Beksińska, Jan Beksiński, Janusz Błachowicz, Krystyna Bokwa, ks. Jerzy Burek z parafii pw. św. Floriana w Koprzywni- cy, Krystyna Chodyra, Anna Ćwiertniewska, Kazimiera Drza- łowska, Krystyna Drzałowska, Elżbieta Floras, Wiktor Fudala, Adam Gawroński, Elżbieta Głąb, Balbina Gorycka, Agnieszka i Szymon Jasińscy, Maria i Tadeusz Jasińscy, Maria Kalinow- ska, Małgorzata Kępa, Alfred Knap, Mirosława Komaniecka z Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej w Koprzywnicy, Iwona Kopeć, Janina Kosińska, Władysław Kosiński, Dawid Kozioł, Mirosława Krawczyk, Daria Kurosad, Julia Kurosad, Luiza Kuro- sad, Teresa Kwasecka, Jan Lipiński, Walenty Lipczyński, Teresa Majczak, Marek Majkowski, Marian Marzec, Janina Materkow- ska, Kazimiera Materkowska, Grzegorz Materkowski, Jan Ma- terkowski, Dorota Milarska, Urszula Misiak, Kazimiera Modras, Anna Motyl, Tomasz Niezgoda, Stefania Nowińska, Jan Lipiń- ski, Justyna Oleksiak, Julia Olszewska, Maria Olszewska, Ma- rianna i Jan Ordonowie, Halina Ostrowska, Mirosława Ostrow- ska, Ochotnicza Straż Pożarna w Koprzywnicy, Ewa i Zygmunt Partykowie, Maria i Ignacy Płanetowie, Dorota i  Franciszek Rożkowie, Beata Sarzyńska, Małgorzata Sarzyńska, Spółka Wspólnoty Gruntowej w Koprzywnicy, Państwo Sroczyńscy, Maria Starzyńska, Józef Starzyński, Antonina Staszczak, Wa- cława Stelmach, Józef Stylski, ks. Wiesław Surma z parafii pw. Matki Bożej Różańcowej w Koprzywnicy, Maria i Edward To- karscy, Anna Toś, Danuta Turbak, Teresa Wach, Zespół Placó- wek Oświatowych w Koprzywnicy, Agnieszka Żwirek. Jeśli kogoś przypadkowo pominęliśmy, to przepraszamy i pro- simy, aby ta osoba również czuła się wyróżniona. W albumie nazwiska kobiet zapisane są dwojako. W opisie zdjęć zazwy- czaj używamy ówcześnie przez nie noszonych, zaś wspomnie- nia i archiwalia podpisujemy ich obecnymi nazwiskami. Dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Koprzywnicy Alicja Stępień wraz z pracownikami i współpracownikami: Kazimierzem Brzezińskim, Aleksandrą Olszewską, Polą Rożek, Małgorzatą Sarzyńską, Lucyną Zwolską.
  • 74. 72 Chciałabym na koniec wspomnieć te osoby, których już z nami nie ma, a które były moimi pierwszymi rozmówcami, moją inspiracją do tego trzyletniego projektu: moje babcie Annę Zawadę i Stanisławę Rożek, moją wielokrotną rozmówczynię Stefanię Nowińską, Aleksandrę Wąsik, z którą miałam okazję rozmawiać raz, ale była to dla mnie bardzo ważna rozmowa oraz nasze rozmówczynie z 2016 roku Balbinę Goryc- ką oraz Julię Kurosad. Dziękuję, Pola Rożek
  • 75. 8