Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebook
Czytając Polskę - Kinga Dunin - ebook
1.
2. Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
e-booki .
3. w serii ukaza³y siê:
CUDOWNE I PO¯YTECZNE
Bruno Bettelheim
SPÓR O DZIEDZICTWO EUROPEJSKIE
Ewa Bieñkowska
ANATOMIA UCZUÆ
Boris Cyrulnik
DROGA SERCA
Dalaj Lama, Eugen Drewermann
ISTOTNEGO NIE WIDAÆ
Eugen Drewermann
HISTORIA CHORÓB U ZARANIA CYWILIZACJI ZACHODNIEJ
Mirko D. Grmek
GENDER DLA ŒREDNIO ZAAWANSOWANYCH
Inga Iwasiów
¯YJ¥C TRACIMY ¯YCIE
Maria Janion
JAKIEJ CYWILIZACJI POLACY POTRZEBUJ¥
Jerzy Jedlicki
POWTÓRZENIE. PRZEDMOWY
Soren Kierkegaard
/
WIEDEÑSKA APOKALIPSA
Ewa Kuryluk
¯YWOTY ŒWIÊTYCH POPRAWIONE
Zbigniew Miko³ejko
WENECKIE TÊSKNOTY
Joanna Pollakówna
SEKS I ŒMIERÆ
Jacques Ruffié
HISTORIA EPIDEMII
Jacques Ruffié, Jean Charles Sournia
MORALNA I NIEMORALNA HISTORIA PIENI¥DZA
René Sédillot
CHCIEÆ I MIEÆ
Ma³gorzata Szpakowska
HISTORIA STROJU
Maguelonne Toussaint-Samat
HISTORIA NATURALNA I MORALNA JEDZENIA
Maguelonne Toussaint-Samat
CZYSTOή I BRUD
Georges Vigarello
INTYMNA HISTORIA LUDZKOŒCI
Theodore Zeldin
4. KINGA DUNIN
CZYTAJ¥C POLSKÊ
Literatura polska po roku 1989
wobec dylematów nowoczesnoœci
WARSZAWA
5. Krótkie wprowadzenie
Literatura staje siÅ tym, czym zechcemy jâ uczyniå. Ja zamie-
rzam uczyniå z niej bodziec do refleksji nad wspóûczesnym spoûe-
czeºstwem polskim, spoûeczeºstwem, któremu nie zakreÀlam granic
geograficznych ani chronologicznych, poniewaÒ jest ono zanurzone
w przeszûoÀci, ale takÒe w globalizujâcym siÅ Àwiecie, otwarte na
przyszûoÀå.
W Prawieku i innych czasach Olga Tokarczuk przypomniaûa nam
mityczne doÀwiadczenie Òycia w Àwiecie zamkniÅtym; poza granicami
wioski koºczyû siÅ on i znikaû. Ten, kto jâ opuszczaû, przenosiû siÅ do
innej rzeczywistoÀci. Granice Prawieku, który byû takÒe centrum
wszechÀwiata, axis mundi, pokrywaûy siÅ z granicami realnych do-
Àwiadczeº mieszkaºców, a jedyne otwarcie prowadziûo w górÅ,
poprzez religiÅ i symbole do sfery transcendencji. Dzisiaj inaczej
doÀwiadczamy rzeczywistoÀci spoûecznej. Jest ona bardziej rozlegûa,
otwarta i zdecentrowana, czûowiek czuje siÅ w niej wolny, ale i nie-
pewny. Nie bardzo wiadomo wiÅc, gdzie owej Polski szukaå, skoro
kaÒdy z nas nosi swój Àwiat ze sobâ, jak Àlimak skorupÅ.
Odnoszâc najnowszâ, wydanâ po 1989 roku, prozÅ polskâ do
problemu nowoczesnoÀci, nie moÒemy pozostawaå jedynie w krÅgu
polskich symboli i historycznych punktów milowych. NowoczesnoÀå
jest doÀwiadczeniem caûego Àwiata zachodniego. Jej poczâtki wiâzaûy
siÅ z kapitalizmem i rozwojem liberalnej demokracji, a takÒe nieza-
chwianâ wiarâ w nieskoºczone moÒliwoÀci rozumu ludzkiego, wia-
râ w szanse na uwolnienie ludzkoÀci od wszelkich plag dziÅki ra-
cjonalnemu urzâdzeniu spoûecznego bytu. Prawdy wiary i tradycji,
arbitralne hierarchie pragnÅûa ona zastâpiå jednoznacznâ i po-
5
6. wszechnie obowiâzujâcâ prawdâ nauki. Wszystkie te optymistyczne
zûudzenia spûonÅûy w piecach OÀwiÅcimia albo zamarzûy w lodach
Guûagu. Procesy modernizacyjne trwaûy jednak nadal, choå moderni-
zatorzy nigdy nie odzyskali oÀwieceniowej pewnoÀci siebie. Nowo-
czesnoÀå osiâgnÅûa punkt, w którym juÒ nie tylko moralnie zakwes-
tionowaûa samâ siebie. Oczekiwana uniwersalna ludzka jednoÀå
okazaûa siÅ wieloÀciâ kultur i nieprzekûadalnoÀciâ jÅzyków. Rozum
doszedû do swego kresu i zdekonstruowaû swoje wûasne podstawy.
Dziaûania majâce porzâdkowaå Àwiat okazaûy siÅ Îródûem nowych
niebezpieczeºstw i ryzyka, którego nie potrafimy przewidzieå ani mu
przeciwdziaûaå. NiepewnoÀå nie jest juÒ wyûâcznie wrogim innoby-
tem rozumu, ale jego nieodrodnym dzieckiem. Niektórzy — ci, co
ostatecznie zwâtpili — nazywajâ ten stan ponowoczesnoÀciâ, widzâc
w nim nowâ epokÅ. Mnie bliÒsza jest inna perspektywa, posûugujâca
siÅ pojÅciem póÎnej nowoczesnoÀci. Charakterystyczne cechy wspóû-
czesnego Àwiata traktowane sâ tutaj jako dalsza faza rozwoju nowo-
czesnoÀci, jej radykalizacja. CoÀ, z czym potrafimy sobie poradziå,
jeÀli bÅdziemy podâÒali rozsâdnie do przodu, nie pozwalajâc nowo-
czesnoÀci — jak powiedziaû znany niemiecki socjolog Ulrich Beck — za-
dusiå siÅ wûasnymi anomaliami. Zygmunt Bauman, prorok ponowo-
czesnoÀci, radzi nam zrezygnowaå ze zûudzeº, Òe moÒna dziÀ byå
,,prawodawcâ”, i poprzestaå na trudnej roli ,,tûumacza”. Zamiast usta-
nawiania standardów prawdy i dobra zajâå siÅ poÀredniczeniem miÅ-
dzy rozmaitymi innoÀciami. Ja próbujÅ odmiennej drogi. Z peûnâ
ÀwiadomoÀciâ, Òe nie moÒna juÒ byå prawodawcâ, staram siÅ wykro-
czyå poza rolÅ poÀrednika w kierunku projektu. Zobaczyå PolskÅ,
jakâ mogûaby siÅ staå. WciâÒ jest to jednak Polska, kraj, który póû wie-
ku spÅdziû w komunistycznej poczekalni, aby wreszcie skonfronto-
waå siÅ nie tylko z objawami klasycznej nowoczesnoÀci, ale jedno-
czeÀnie z jej póÎnomodernistycznâ rewizjâ. Kraj, który wciâÒ nie
rozegraû do koºca swojej gry z tradycjâ.
Zanim jednak zacznÅ o tym pisaå, przedstawiÅ teoretyczne
zaplecze i zaûoÒenia, a takÒe doÀwiadczenia, które okreÀlajâ mój spo-
sób korzystania z literatury.
7. I. Czego moÒemy dowiedzieå siÅ
o spoûeczeºstwie z literatury?
Poznawcza funkcja literatury? Czy coÀ takiego w ogóle istnieje?
OdpowiedÎ na to pytanie wymaga rozwaÒenia zarówno tego, czym
jest spoûeczeºstwo, jak i tego, czym jest (lub nie jest) literatura. Za-
nim jednak do tego przystâpiÅ, chciaûabym rozpoczâå od przywoûa-
nia potocznej i bardzo podstawowej intuicji oraz wskazania zwiâza-
nych z niâ paradoksów.
Nawet ograniczona do przymusu szkolnego znajomoÀå literatu-
ry jest w zdroworozsâdkowym odbiorze Îródûem wiedzy o historii,
zwyczajach rozmaitych warstw spoûecznych, wartoÀciach i ideach,
o splatajâcych siÅ z dziaûaniami zbiorowymi ludzkich losach i charak-
terach. Czasami o prawdach egzystencjalnych albo psychologicz-
nych, wreszcie o samej literaturze — ksiâÒki sâ o innych ksiâÒkach, ale
takÒe mogâ odnosiå siÅ do siebie w zabiegach metafikcji. JakÒe mog-
libyÀmy w poznawcze (wzglÅdem spoûeczeºstwa) funkcje literatury
wâtpiå, skoro dziÅki Balzakowi znamy francuskie mieszczaºstwo,
dziÅki Jane Austen konwenanse angielskiej arystokracji, dziÅki Llosie
anatomiÅ poûudniowoamerykaºskich dyktatur, dziÅki Naipaulowi
wyspÅ Trynidad, dziÅki Rushdiemu stosunki miÅdzy muzuûmanami
i hinduistami w Indiach, a Toni Morrison zawdziÅczamy wiedzÅ o lo-
sach amerykaºskich czarnych kobiet — moÒna tak wymieniaå w nie-
skoºczonoÀå.
A jednak musimy spojrzeå w oczy zwâtpieniu, nie dlatego, Òe
jest to w i e d z a nieobiektywna, tylko dlatego, Òe literatura jest
fundamentalnie nieobiektywna, jest fikcjâ.
9
8. Zadajmy zatem pytanie, tak jak zadaû je na wstÅpie swoich Reguû
sztuki Pierre Bourdieu:
Zmusza to do postawienia problemu ,,realizmu” oraz ,,desygnatu” dys-
kursu literackiego w kategoriach mniej zdroworozsâdkowych niÒ przyjÅte
powszechnie. Czym jest, ostatecznie, ten dyskurs, który mówi o Àwiecie (spo-
ûecznym bâdÎ psychicznym) tak, jakby o nim nie mówiû; który moÒe mówiå
o tym Àwiecie tylko pod warunkiem, Òe mówi o nim tak, jakby o nim nie mó-
wiû, to jest w formie, która zarówno dla czytelnika, jak i dla autora dziaûa
jako zaprzeczenie (we freudowskim sensie Verneinung) tego, co wyraÒa
wprost? 1
SiÅgajâc po inny freudowski termin, moÒemy powiedzieå, Òe
istotâ aktu lekturowego, przynajmniej w przypadku czytelnika nie-
profesjonalnego, jest wyparcie. Czytajâc, zapominamy o fikcyjnoÀci
Àwiata przedstawionego, sûowa prowadzâ nas prosto do rzeczy. Nad
wytworzeniem w nas tego zûudzenia, a przeciwko formalnym wûas-
noÀciom fikcji, pracuje czÅsto takÒe sam autor. Przypomnijmy naj-
starsze zabiegi narracyjne sûuÒâce przedstawieniu zmyÀlenia jako
prawdy: rozpoczÅcie opowieÀci od poÀwiadczenia autentycznoÀci
opisywanych wydarzeº, narracja epistolograficzna lub w postaci
,,odnalezionych dokumentów”. DziÀ sûuÒy temu zacieranie granic ga-
tunków, dominacja narracji pierwszoosobowej, rozmywajâcej róÒni-
cÅ miÅdzy autorem, narratorem i bohaterem. TakÒe w dobie post-
modernistycznych autoodniesieº literatura, przynajmniej w pew-
nych momentach, daje nam zûudzenie autentyzmu, uczestniczenia
w historiach prawdziwych, nawet jeÀli potem z rozmysûem zûudzenie
to burzy.
I wypada zgodziå siÅ z Paulem Ricoeurem, Òe jest to doÀwiad-
czenie pierwotne. Powoûuje siÅ on na Fregego, który powiadaû,
Òe nigdy nie zadowalamy siÅ samym sensem, zawsze zakûadamy refe-
rencjÅ i w ten sposób stajemy po stronie semantyki, a nie semiotyki.
1 Pierre Bourdieu, Reguûy sztuki, przeû. Andrzej Zawadzki, Kraków 2001,
s. 17—18.
10
9. Najbardziej konkretnâ definicjÅ semantyki stanowiå bÅdzie teoria od-
noszâca wewnÅtrznâ, immanentnâ konstytucjÅ sensu do zewnÅtrznej i tran-
scendentnej intencji referencyjnej.2
Dyskurs zawsze transcenduje opisane w nim zdarzenia i kaÒe
nam szukaå znaczeº poza jÅzykiem. Wynika to z samej istoty jÅzyka,
który jest genetycznie i w najbardziej podstawowym sensie narzÅ-
dziem komunikacji i dziaûania, a dopiero póÎniej semiotycznâ struk-
turâ projektujâcâ nasze Àwiaty. I nawet jeÀli jest prawdâ, Òe pozostaje-
my w wiecznej niewoli naszych sûowników, jÅzyków i dyskursów,
to i tak, uÒywajâc ich, nie potrafimy pozbyå siÅ naturalnej intuicji
uÒytkownika, Òe zawsze to k t o À mówi d o k o g o À o c z y m À.
W tym sensie w dziele literackim zawsze obecny jest autor, za-
wsze teÒ obecna jest referencja automatycznie utoÒsamiana z egzys-
tencjâ. T o, o c z y m c z y t a m y, ,,j e s t”. Literatura zawsze
zatem speûnia funkcjÅ poznawczâ. Zawsze o czymÀ nam opowiada,
w kraºcowych przypadkach o moÒliwoÀciach literatury albo jÅzyka.
(CzyÒ jÅzyk i literatura nie naleÒâ do dziedziny spoûecznej?) I jedno-
czeÀnie, t e g o, o c z y m c z y t a m y, ,,n i e m a”, bo przecieÒ
literatura jest fikcjâ i zawsze nas okûamuje. Ale dlatego teÒ jest zawsze
prawdziwa — poniewaÒ wcale nie opisuje Àwiata, tylko go dla nas
tworzy. WûaÀnie dziÅki takiemu konstruktywistycznemu podejÀciu
moÒemy poradziå sobie z paradoksem kûamcy, który jest istotâ lite-
rackiego przekazu.
Pytanie o prawdziwoÀå wiedzy dostarczanej nam przez literatu-
rÅ zazwyczaj bezrefleksyjnie odwoûuje siÅ do klasycznej, korespon-
dencyjnej koncepcji prawdy, za którâ stoi przekonanie, Òe istnieje
odpowiednioÀå miÅdzy Àwiatem a jÅzykiem. JeÀli chcielibyÀmy szukaå
takiej odpowiednioÀci miÅdzy literaturâ a spoûecznâ rzeczywistoÀciâ,
okaÒe siÅ, Òe nie tylko literatura jest tu problemem, choå tworzy nie-
odparte zûudzenie opisywania Àwiata, ale takÒe przedmiot owego
poznania, czyli spoûeczeºstwo, równieÒ nie ma realnej egzystencji.
2Paul Ricoeur, JÅzyk, tekst, interpretacja, przeû. Piotr Graff i Katarzyna
Rosner, Warszawa 1989, s. 92.
11
10. Czy istnieje spoûeczeºstwo?
Pytanie, czego moÒna dowiedzieå siÅ o spoûeczeºstwie z litera-
tury, poza zaûoÒeniem, Òe literatura moÒe byå czymÀ w rodzaju wie-
dzy, a wiÅc narzÅdzia poznania, zawiera drugie jeszcze, lepiej ukryte
zaûoÒenie: istnieje spoûeczeºstwo i jest ono poznawalne, moÒe zatem
staå siÅ przedmiotem owej wiedzy. Najdoskonalszâ formâ wiedzy jest
zaÀ wiedza naukowa. W takim kanonie jesteÀmy ksztaûceni i naleÒy
to do naszego podstawowego wyposaÒenia intelektualnego. Oto,
w przeciwieºstwie do literatury, która prawdzie swojej sama zaprze-
cza, istnieje opis naukowy, który prawdziwoÀå swâ podkreÀla. Mógû-
by on zatem stanowiå wzorzec i miarÅ oceny ,,obiektywizmu”
i ,,prawdziwoÀci” literatury. NastÅpnie zaÀ odpowiedzi na tytuûowe
pytanie.
Nie ma chyba lepszego sposobu zaprezentowania tego wzorca
niÒ powoûanie siÅ na wspóûczesny akademicki podrÅcznik socjologii.
Piotr Sztompka w swojej Socjologii, w pierwszym rozdziale,
poÀwiÅconym spoûeczeºstwu i naukowej wiedzy o nim, pisze:
Czym cechuje siÅ przed-socjologiczna wiedza o spoûeczeºstwie? WystÅ-
puje ona w trzech postaciach: wiedzy potocznej, wraÒliwoÀci artystycznej
i refleksji filozoficznej.3
Literatura zostanie tu przez niego omówiona jako rodzaj wraÒ-
liwoÀci artystycznej, rzecz jasna, ze szczególnym podkreÀleniem po-
znawczych zalet powieÀci realistycznej.
Socjologia wyûania siÅ z tych trzech odmian myÀli przed-socjologicznej,
jest kontynuacjâ i zarazem odmiennâ postaciâ wiedzy potocznej, twórczoÀci
artystycznej i filozofii spoûecznej. OczywiÀcie, nie wypiera tamtych form myÀ-
li ludzkiej, dodaje siÅ do nich, istnieje obok nich, wyróÒniajâc siÅ jednak
pod istotnymi wzglÅdami. Momentem przeûomowym jest spostrzeÒenie, Òe
3 Piotr Sztompka, Socjologia. Analiza spoûeczeºstwa, Kraków 2002,
s. 18—19.
12
11. spoûeczeºstwo nie jest chaosem ludzkich przypadków, lecz posiada swoiste,
powtarzalne cechy i prawidûowoÀci, a zatem moÒe byå przedmiotem nowej,
rozwijajâcej siÅ od epoki OÀwiecenia perspektywy poznawczej, a mianowicie
nowoczesnej, empirycznej i eksperymentalnej nauki...4
Nauka tworzy wûasny jÅzyk oraz posûuguje siÅ metodâ naukowâ
i, przypomnijmy, kreowane przez niâ sâdy podkreÀlajâ swojâ praw-
dziwoÀå, a nie fikcyjnoÀå. Mamy tu wiÅc do czynienia z dobrze
ugruntowanâ konwencjâ, której gotowi jesteÀmy przyznaå status bez-
stronnego narzÅdzia, a w konsekwencji uzyskanâ w ten sposób wie-
dzÅ o spoûeczeºstwie uznaå za obiektywnâ, lepszâ od innych. Za
,,spoûeczeºstwo” zaÀ to, co zostanie nam przez niâ przedstawione.
Tym samym ûatwo zapominamy o konwencjonalnym charakterze
nauki. I o tym, Òe — jak twierdzi na przykûad Bourdieu — Àwiat spoûecz-
ny jest walkâ o to, czym jest Àwiat spoûeczny, a nauki spoûeczne sâ tylko
jednâ ze stron tej walki.5
PodâÒajâc dalej za Sztompkâ, dowiemy siÅ, Òe skrystalizowaûo siÅ
siedem punktów widzenia tego, czym jest spoûeczeºstwo. Sâ to perspekty-
wy, czy teÒ orientacje: demograficzna, grupowa, systemowa, struktu-
ralna, aktywistyczna, kulturalistyczna i w koºcu zdarzeniowa.6
I tu pojawia siÅ w podrÅczniku Sztompki okreÀlenie, dopisujâce
do wszystkich tych aspektów naszego widzenia spoûeczeºstwa kon-
kretny desygnat.
Spoûeczeºstwo to wszystko to razem, byt wielowymiarowy, wieloaspek-
towy, istniejâcy na wszystkich siedmiu poziomach.7
Czy istotnie uda nam siÅ bytu tego dotknâå, zobaczyå go inaczej
przez pryzmat naszych kategorii analitycznych?
4 TamÒe, s. 20.
5 Za: Maûgorzata Jacyno, Iluzje codziennoÀci. O teorii socjologicznej Pierre’a
Bourdieu, Warszawa 1997, s. 85.
6 Piotr Sztompka, Socjologia, s. 32.
7 TamÒe, s. 33.
13
12. Spróbujmy rozszyfrowaå, co kryje siÅ pod tymi terminami na-
ukowej dyscypliny i co ukaÒe siÅ naszym oczom, kiedy uÒyjemy
owych punktów widzenia.
Po pierwsze wiÅc, spoûeczeºstwo to — jak pisze Sztompka
— zbiór jednostek, populacja, my zaÀ powiedzmy: ludzie, konkretne
cielesne jednostki, formy oÒywionej materii, i skoro juÒ przy materii
jesteÀmy — takÒe przetworzona przez nich materia, czyli caûa nasza
materialna cywilizacja, ûâcznie z przedmiotami, jakimi sâ ksiâÒki.
Ten moment jest dla mnie bardzo waÒny, bo tu wûaÀnie chciaûa-
bym z caûâ mocâ podkreÀliå, Òe konstruktywizm nie prowadzi, moim
zdaniem, do Òadnego rodzaju solipsyzmu, zaprzeczenia realnoÀci ma-
terialnego Àwiata.
KaÒe nam jedynie od razu zauwaÒyå, Òe ludzie, podobnie jak
wszystkie wytwory cywilizacji, pojawiajâ siÅ przed naszymi oczami
w formie przetworzonej. Ich ciaûa sâ nienaturalne i ,,obrobione”.
Miny, gesty, dziaûania, wyglâd — wszystko to jest ,,nienaturalne”,
a jednak w naturze osadzone. Mimo to, w tym wûaÀnie punkcie spo-
ûeczeºstwo wydaje siÅ najbardziej realne. Materia stawia opór — za-
równo nasza podatna na choroby i cierpienie cielesnoÀå, jak i Àmier-
telnoÀå sâ nieprzezwyciÅÒalne. Rzeczy bywajâ trwalsze od ludzi, ale
jeÀli ktoÀ uzna je tylko za puste miejsca koncentracji sensów, ûatwo
moÒe nabiå sobie guza. I do owej realnoÀci literatura czÅsto nas od-
syûa — przypomnijmy tu choåby dûugie listy rozmaitych, z pietyzmem
przedstawianych przedmiotów, które moÒna by sporzâdziå na pod-
stawie powieÀci Stefana Chwina. NiedostatecznoÀå takiego konkret-
nego i materialnego widzenia spoûeczeºstwa wydaje siÅ jednak oczy-
wista. W tekÀcie Rzecz w literaturze: wyzwanie mimetyczne Przemysûaw
Czapliºski dokonuje drobiazgowej analizy wszystkich znaczeº i funk-
cji, jakie peûni materialny szczegóû w literaturze, by w koºcu dopro-
wadziå nas do konkluzji, Òe ,,andromimetyzm” — zawsze przynaleÒna
komuÀ rzecz zobrazowana w literaturze — Àwiadczy o caûoÀci ludzkiego
doÀwiadczenia. Jest teÒ przewodnikiem po historii i geografii, tworzy
wiÅÎ z innymi.8
8 Przemysûaw Czapliºski, Œwiat podrobiony. Krytyka i literatura wobec no-
wej rzeczywistoÀci, Kraków 2003, s. 80—124.
14
13. Rzeczy, podobnie jak demograficznie rozumiane zbiorowoÀci,
Àwiadczâ o spoûeczeºstwie, czyli o czymÀ, co je przekracza, lecz prze-
cieÒ spoûeczeºstwem nie sâ. Musimy zatem rozwinâå nastÅpne punk-
ty wyliczenia. Perspektywa grupowa kaÒe nam patrzeå na spoûe-
czeºstwo jako na byt ponadjednostkowy. JuÒ nie jednostki, ale zin-
tegrowane caûoÀci, spoiste zbiorowoÀci, wspólnoty, skoordynowane
systemy, organizmy, w których czûowiek jest tylko komórkâ, albo
mechanizmy, w których jest jednym z trybów. Naród, paºstwo, ro-
dzina, partia, ale takÒe grupa przyjacióû brnâca razem przez zaÀnie-
Òone góry w Biaûym kruku Andrzeja Stasiuka — byty pochûaniajâce
naszâ jednostkowoÀå z pewnoÀciâ takÒe pojawiajâ siÅ w literaturze.
I zwykle zostajâ natychmiast przez jednostkowoÀå zakwestionowane.
Jak uchwyciå taki zbiorowy byt? Stanisûaw Ossowski w Wielogûowym le-
wiatanie i grupie spoûecznej zanalizowaû rozmaite perypetie pojÅcia
,,grupa spoûeczna” na gruncie filozofii i socjologii. Ostatecznie Òadne
z klasycznych pojÅå nie ostaje siÅ tu krytyce, okazujâc siÅ fikcjâ, kon-
struktem. Choå intuicyjnie wiemy, czym jest grupa, nie potrafimy
znaleÎå — przynajmniej w nauce — Òadnego adekwatnego aparatu po-
jÅciowego, dziÅki któremu moglibyÀmy jâ uchwyciå. I ostatecznie
rozwiâzanie zaproponowane przez Ossowskiego (klasyka polskiej
socjologii, dziaûajâcego, kiedy nikt jeszcze nie sûyszaû o postmoder-
nizmie) jest juÒ tylko gestem bezradnoÀci:
Gdy idzie o aparaturÅ pojÅciowâ, najszersze pojÅcie grupy spoûecznej,
takie, które pozwala traktowaå jako grupÅ spoûecznâ kaÒdy zbiór ludzi,
jeÀli badacz lub obserwator dostrzega wÀród
nich stosunki dostatecznie waÒne z punktu
w i d z e n i a j e g o p r o b l e m a t y k i [podkreÀlenie moje — K.D.],
wydaje siÅ najdogodniejsze, poniewaÒ nadaje siÅ do róÒnych uÒytków na
drodze róÒnych relatywizacji...9
Tak wiÅc, im bardziej oddalamy siÅ od stawiajâcej opór materii,
tym wiÅksze znaczenie zyskuje obserwator i tym bardziej wâtpliwe
9 Stanisûaw Ossowski, Dzieûa, t. IV: O nauce, Warszawa 1967, s. 171.
15
14. staje siÅ realne istnienie badanego przedmiotu. Jest on taki, jakim
zechcemy go zobaczyå, ze wzglÅdu na n a s z e cele. JuÒ tylko krok
dzieli nas od caûkowitego wyabstrahowania siÅ z materialnej rzeczy-
wistoÀci. W ujÅciu systemowym pozostaje nam ze spoûeczeºstwa
jedynie ukûad pozycji, ról, statusów. Generaûowie, tancerki, kobiety,
mÅÒczyÎni, teatrzyk marionetek — czy nie tak zgryÎliwi krytycy ko-
mentowali powieÀå Magdaleny Tulli W czerwieni, narzekajâc na
schematyzm, czyli... brak prawdziwego spoûeczeºstwa. A przecieÒ
prawdziwe spoûeczeºstwo to takÒe te schematy oraz sama sieå relacji
miÅdzyludzkich, formy. Przyjaκ, wojna, rynek.
Ale wciâÒ moÒemy spojrzeå na spoûeczeºstwo z innych punk-
tów widzenia, kolejno: przyjmujâc perspektywÅ aktywistycznâ, sku-
piajâcâ siÅ na interakcji, czyli wzajemnie na siebie zorientowanych
ludzkich dziaûaniach. Literatura wûaÀciwie nie potrafi siÅ bez nich
obyå, ale raz jeszcze Magdalena Tulli moÒe posûuÒyå nam za przy-
kûad, a wûaÀciwie kontrprzykûad. W Snach i kamieniach interakcji
takich nie ma. I to budzi nasze zdziwienie, bo to wûaÀnie relacje z in-
nymi sâ najbardziej widocznym sposobem spoûecznego uczestnictwa.
NastÅpnie — moÒemy przyjâå perspektywÅ kulturalistycznâ, czyli spoj-
rzenie przez pryzmat wspólnych znaczeº, symboli, historii, obycza-
jów, reguû. I tu juÒ kontrprzykûadu nie znajdujÅ. Szczególnie, jeÀli
za podstawowy wyznacznik kultury uznamy jÅzyk.
Mówiâc o doÀå abstrakcyjnych ujÅciach spoûeczeºstwa, celowo
przytaczam konkretne przykûady ze wspóûczesnej literatury polskiej.
ChcÅ pokazaå, jak wybierajâc dowolne narzÅdzie z arsenaûu teorii
socjologicznych, moÒna uporzâdkowaå materiaû literacki. I kaÒde
z takich uporzâdkowaº wydaje siÅ równie uzasadnione. W polskim
literaturoznawstwie znakomitym przykûadem takiego zastosowania
socjologii moÒe byå ksiâÒka Zdzisûawa òapiºskiego Ja Ferdydurke,
w której koncepcja Ervinga Goffmana spoûeczeºstwa jako teatru sta-
ûa siÅ kluczem do odczytania twórczoÀci Gombrowicza.10
10 Zdzisûaw òapiºski, Ja Ferdydurke. Gombrowicza Àwiat interakcji, Lublin
1985.
16
15. Na koniec — moÒemy siÅ posûuÒyå perspektywâ socjologicznâ —
podejÀciem zdarzeniowym albo polowym. Ïyjemy wÀród zdarzeº
spoûecznych, które tworzymy i którym ulegamy. Ta mglista, zdarze-
niowa perspektywa zdaje siÅ juÒ zupeûnie nie przypominaå bytu, jest
raczej procesem, który zaczyna umykaå naszej uwadze, ilekroå mówi-
my o populacjach, grupach, strukturach, normach czy wartoÀciach.
Wreszcie okazuje siÅ, Òe socjologia, czyli nauka o spoûeczeºstwie,
mówi nam o ludziach dziaûajâcych w polu wzajemnych relacji (w ,,prze-
strzeni miÅdzyludzkiej”), którzy nadajâ temu polu nieustannâ dynamikÅ
funkcjonowania i stawania siÅ (podtrzymujâ ,,Òycie spoûeczne”), a utrwalo-
ne, czÅsto niezamierzone efekty swoich dziaûaº pozostawiajâ jako ramy
strukturalne i kulturowe kolejnych dziaûaº nastÅpujâcym po sobie pokole-
niom.11
To wciâÒ Sztompka i podrÅcznik wprowadzajâcy nas w elemen-
tarne podstawy nauki o spoûeczeºstwie. O spoûeczeºstwie, czyli
czymÀ, co rozpûynÅûo nam siÅ w rÅkach. Zamiast twardego desygna-
tu mamy pûynnâ rzeczywistoÀå, stajâcâ siÅ, nieustannie podtrzymy-
wanâ, konstruowanâ, a jednoczeÀnie podtrzymujâcâ i konstruujâcâ.
I tu nadszedû moment, kiedy trzeba juÒ sobie otwarcie powie-
dzieå, Òe spoûeczeºstwo poza fundamentalnym, fizyczno-material-
nym wymiarem istnienia jest bytem fikcyjnym. Pochodnâ wielora-
kich i czynionych z róÒnych pobudek interpretacji. To, co istnieje, to
jego interpretacje socjologiczne, interpretacje dokonywane w dys-
kursie publicznym w jÅzykach polityki, ideologii, publicystyki, a tak-
Òe interpretacje dokonywane przez literaturÅ. Wszystkie te systemy
interpretacyjne pozostajâ ze sobâ w wielorakich relacjach, wpûywajâ
na siebie, a jednoczeÀnie starajâ siÅ od siebie odróÒniå. Ich moc prze-
konywania zaleÒy od mocy wyparcia wiedzy o ich fikcyjnym/konwen-
cjonalnym charakterze; od tego, jak bardzo wierzymy w egzystencjal-
nâ realnoÀå desygnatu. Wbrew pozorom, moc przekonywania nauki
jest ograniczona do doÀå wâskich kontekstów, a znacznie wiÅkszâ siûâ
perswazji dysponujâ inne jÅzyki.
11 Piotr Sztompka, Socjologia, s. 36.
17
16. Eliot Aronson, zajmujâc siÅ mechanizmami wiedzy potocznej,
przywoûuje taki oto eksperyment. Badanych proszono o przeczyta-
nie artykuûu prasowego, który w obrazowy i negatywny sposób
przedstawiaû Òycie konkretnej rodziny korzystajâcej z zasiûku socjal-
nego. Dodawano do tego obiektywnâ, popartâ badaniami statystycz-
nymi informacjÅ, Òe jest to rodzina nietypowa, niereprezentatywna
dla ogóûu pobierajâcych zasiûki. Mimo to tekst ten wpûywaû na nasta-
wienie badanych, pobudzaû niechÅå do klientów opieki spoûecznej.12
Wynik ten nie wydaje siÅ zaskakujâcy. Konkretna opowieÀå
dostarcza nam zastÅpczego przeÒycia, pozwala doÀwiadczaå, a nasza
potoczna wiedza spoûeczna w jakiejÀ przynajmniej czÅÀci pochodzi
z uogólnionych doÀwiadczeº; we wspóûczesnym Àwiecie na ogóû
z doÀwiadczeº zastÅpczych, odrealnionych, pozbawionych czÅsto
egzystencjalnej bazy. Jak mówi Jean Baudrillard, Òyjemy w Àwiecie
symulakrów. Obrazy, wraÒenia, informacje docierajâce do nas z me-
diów (a literatura to przecieÒ teÒ Àrodek przekazu) nie podlegajâ we-
ryfikacji empirycznej, która w ogromniejâcym Àwiecie jest zresztâ
niemoÒliwa. Nie oznacza to jednak, Òe nad przeÒycie, choåby sztucz-
ne, gotowi jesteÀmy przedkûadaå dyskursywny jÅzyk nauki i abstrak-
cyjne dane. I tu przywoûajmy kolejnâ dobrze znanâ tezÅ, tym razem
pochodzâcâ od Williama Thomasa, twórcy amerykaºskiej socjologii:
to, co jest uznawane za realne, ma realne konsekwencje. Czytelnicy
artykuûu o naduÒywajâcej Àwiadczeº socjalnych rodzinie zapewne bÅ-
dâ gûosowali przeciwko zwiÅkszaniu funduszy na pomoc spoûecznâ,
przez co wpûynâ na caûkiem juÒ realnâ sytuacjÅ caûkiem ,,nieteksto-
wych” rodzin. W tym ûaºcuchu pokarmowym, w którym rzeczywis-
toÀå poÒywia siÅ sûowem, a sûowa interpretowanâ nieustannie rzeczy-
wistoÀciâ, ma swoje miejsce takÒe literatura, dziÅki której nie tylko
poznajemy rzeczywistoÀå, ale takÒe — wûâczajâc jâ w strukturÅ naszych
motywacji — tworzymy owâ rzeczywistoÀå i zmieniamy.
Sûowa i rzeczy tworzâ przestrzenie symbiotyczne, jak grzyby i brzozy.
Sûowa wyrastajâ na rzeczach i dopiero wtedy sâ dojrzaûe w sens, gdy rosnâ
12 Eliot Aronson i in., Psychologia spoûeczna, Poznaº 1997, s. 157—158.
18
17. w krajobrazie. [...] Takie sûowa nigdy nie umrâ, bo potrafiâ uruchomiå in-
ne swoje znaczenia, rosnâå w stronÅ Àwiata; chyba Òe umrze caûy jÅzyk.13
Koºczâc tym porównaniem zaczerpniÅtym z prozy Olgi Tokar-
czuk, chcÅ raz jeszcze podkreÀliå, Òe p r z y j Å t y t u p u n k t
widzenia w Òaden sposób nie odcina nas
o d r z e c z y w i s t o À c i, n i e l i k w i d u j e z a a n g a Ò o-
w a n i a w c o À w i Å c e j n i Ò g r y j Å z y k o w e.
Czy istnieje literatura?
JeÒeli ,,nie istnieje” spoûeczeºstwo, lecz tylko rozmaite jego od-
czytania, to dlaczego mielibyÀmy sâdziå, Òe istnieje literatura, dzieûo
literackie, mocâ swojej spójnoÀci i systemu oznaczania narzucajâce
okreÀlone odczytanie?
W zbiorze esejów Stanleya Fisha moÒemy przeczytaå takâ oto
anegdotkÅ. Na zajÅcia do nieznanego sobie wykûadowcy zgûasza siÅ
byûa studentka Fisha. (Fish — w najwiÅkszym skrócie — uwaÒa, Òe
wszystko jest interpretacjâ.) Zadaje pytanie: ,,Czy na tych zajÅciach
jest tekst?” Nauczyciel odpowiada: ,,Tak, jest to Norton Anthology of
Literature”. ,,Nie, nie — powiada na to studentka. — Chodzi mi o to,
czy na tych zajÅciach wierzy siÅ w wiersze i takie róÒne rzeczy, czy
moÒe tylko w nas?”14
Anegdotka ta wzruszyûa mnie dodatkowo, gdyÒ od lat, koºczâc
pierwsze zajÅcia w semestrze, na których wprowadzam podstawowe
pojÅcia dotyczâce socjologii i spoûeczeºstwa, sama zadajÅ zgroma-
dzonym wokóû stoûu studentom pytanie: ,,Gdzie na tej sali jest spoûe-
czeºstwo?” Po rozwaÒeniu szeregu moÒliwoÀci ostateczna konkluzja
brzmi: w nas, w naszych interpretacjach.
13
Olga Tokarczuk, Dom dzienny, dom nocny, Waûbrzych 1998, s. 168.
14
Stanley Fish, Interpretacja, retoryka, polityka, przekûad zbiorowy, Kra-
ków 2002, s. 61.
19
18. Tu trzeba bardzo wyraÎnie zdaå sobie sprawÅ, iÒ poczucie, Òe
nie ma spoûeczeºstwa, nie ma tekstu literackiego, sâ tylko nasze in-
terpretacje, jest sprzeczne z naszymi podstawowymi intuicjami,
sprzeczne teÒ z referencjalnym charakterem jÅzyka, który wrÅcz wy-
musza wiarÅ w desygnaty. Sprzeczne w koºcu ze zdrowym rozsâd-
kiem, a takÒe z naszym — bardzo powszechnym i dobrze uzasadnio-
nym — materializmem, a w przypadku jÅzyka z przekonaniem, Òe
konkretne sûowa majâ konkretne i niezmienne znaczenia. Chciaûa-
bym jednak pozostaå w krÅgu poczynionych wyÒej ustaleº: nie mamy
dostÅpu do Òadnego ,,prawdziwego” spoûeczeºstwa, jednej ,,prawdzi-
wej” wersji tekstu literackiego. Co wiÅcej, nie ma teÒ ,,prawdziwego”
podmiotu, gdyÒ sami jesteÀmy procesem nieustannych interpretacji,
autointerpretacji, reinterpretacji. Nie warto wiÅc szukaå ani pierw-
szej przyczyny, ani punktu omega. Dzieûo literackie, podobnie jak
spoûeczeºstwo, pojawia siÅ nam zawsze w jakiejÀ formie i nie istnieje
taki punkt widzenia, z którego patrzâc, moglibyÀmy oceniå zgodnoÀå
naszego poznania z rzeczywistoÀciâ. Nasza niemoc ma charakter
metodologiczny — nie pociâga wiÅc za sobâ mocnych twierdzeº
o nieistnieniu literatury czy spoûeczeºstwa — kaÒe siÅ jedynie pogo-
dziå z tym, Òe nie warto podejmowaå prób ustalania ostatecznych
prawd. Nie ma teÒ nadziei na spójne uzasadnienie przyjÅtej zasady
interpretacji, na Òadnâ n i e p r z e w r o t n â (dwuznacznoÀå za-
mierzona) teoriÅ. MoÒna jedynie przekonywaå do swojego punktu
widzenia. Czyli uprawiaå retorykÅ.
W tym miejscu naleÒy wyraÎnie powiedzieå, Òe neopragma-
tyzm, tak jak go tutaj rozumiem i uÒywam, nie jest teoretycznâ ramâ
odniesienia, spójnym systemem uzasadnieº, ale raczej polem podzie-
lanych praktyk. I tylko przez retorycznâ praktykÅ moÒe zyskaå legity-
mizacjÅ. Jest antyfundamentalistyczny i antyteoretyczny. Pozwala na
uÒywanie dowolnych jÅzyków, domagajâc siÅ jedynie samoÀwiado-
moÀci, zdawania sobie sprawy z tego, co siÅ robi. I tu zresztâ popada
w sprzecznoÀå. Bo ten rodzaj samoÀwiadomoÀci tworzy ,,podmiot
naukowy”, odmienny od empirycznego. Stwarza pozór, Òe ktoÀ, kto
analizuje reguûy wûasnego poznania, a wiÅc skupia siÅ na metodzie,
20
19. jest obiektywny, w przeciwieºstwie do bezrefleksyjnych uÒytkowni-
ków dyskursów. Przy czym takim bezrefleksyjnym uÒytkownikiem
moÒe byå teÒ profesjonalista, niezdajâcy sobie sprawy z tego, Òe jego
podejÀcie jest jedynie punktem widzenia. Rozwiâzaniem tej sytuacji
jest uznanie wyróÒnionego charakteru poznania refleksyjnego, ale
jednoczeÀnie traktowanie go jako czÅÀci procesu obiektywizacji,
który nigdy nie zostanie zakoºczony.15
Z pragmatycznego podejÀcia do teorii i metafizyki wynika
równieÒ mój stosunek do ,,hermeneutycznego bûÅdnego koûa”.
Jak to nieraz zauwaÒano, w naukach humanistycznych podmiot
i przedmiot zakûadajâ siÅ nawzajem. Podmiot wnosi sam siebie do wiedzy
o przedmiocie, z kolei zaÀ jego wûasna subiektywnoÀå jest determinowa-
na przez moc, jakâ miaû nad nim przedmiot, zanim jeszcze podmiot
zaczâû go poznawaå. Koûo hermeneutyczne przedstawione w terminach
podmiotu i przedmiotu moÒe siÅ wydawaå jedynie bûÅdnym koûem. To jed-
nak, co w analizie metodologicznej jawi siÅ jako bûÅdne koûo, ontologia
fundamentalna objaÀnia, wydobywajâc na jaw strukturÅ, na jakiej siÅ ono
opiera
— pisze Ricoeur, by dalej pogrâÒyå siÅ w analizie Heideggerowskiego
Desein.16
15 Podmiot naukowy, wûaÀnie dlatego, Òe sam daje sobie do rÅki naukowe
Àrodki do obrania za przedmiot wûasnego, naiwnego punktu widzenia na przed-
miot, prawdziwie odcina siÅ od podmiotu empirycznego i, tym samym, od innych
podmiotów, czy to profesjonalistów, czy teÒ laików, tkwiâcych jak w zamkniÅciu przy
okreÀlonym punkcie widzenia, którego nie dostrzegajâ jako takiego. I skoro tak
trudno jest niekiedy przekazaå wyniki badaº prawdziwie refleksyjnych, to powinno
siÅ wyjednaå u czytelnika, by zrezygnowaû z dopatrywania siÅ ,,ataku” bâdÎ ,,krytyki”
w sensie potocznym w tym, co chce byå analizâ, by zaakceptowaû przyjÅcie za swój
wûasny punkt widzenia punktu widzenia obiektywizujâcego, stanowiâcego pod-
stawÅ analiz, by przyûâczyû siÅ do wyzwalajâcego wysiûku — zwûaszcza poddajâc go
krytyce, opartej na zgodzie co do jego przesûanek — którego celem jest obiektywiza-
cja wszystkich obiektywizacji, miast odrzucaå samâ jego zasadÅ, sprowadzajâc go
do próby nadania pozorów uniwersalnoÀci naukowej indywidualnemu punktowi
widzenia.
16 Paul Ricoeur, JÅzyk, tekst, interpretacja, s. 212—213.
21
20. Ja, zamiast poszukiwania gûÅbszej zasady istnienia, umoÒliwiajâ-
cej przekroczenie sprzecznoÀci, wolÅ pozostaå w ,,bûÅdnym kole”.
Oznacza to rezygnacjÅ z wszelkich fundamentów, takich czy innych
filozoficznych lub teoretycznych odpowiedzi. Pozwala za to — zgod-
nie zresztâ z duchem hermeneutycznym — na zatarcie róÒnicy miÅdzy
poznajâcym i poznawanym, ale jednoczeÀnie dopuszcza odwoûywa-
nie siÅ do tych pojÅå. Kiedy przenosimy nasze zainteresowanie z dy-
lematów epistemologicznych i filozoficznych na Àwiat i dziaûanie
w nim, terminy takie, jak czytelnik, literatura, spoûeczeºstwo, wciâÒ
okazujâ siÅ cudownie uÒyteczne. Musimy jednak zawsze mieå Àwiado-
moÀå, Òe sâ to jedynie artefakty, zawsze dialektycznie zawierajâce
swoje dopeûnienie. PodejÀcie takie powinno nas równieÒ skûaniaå do
ujawniania wûasnej pozycji poznawczej i niepoprzestawania na tym,
Òe jest ona juÒ zawarta w naszej interpretacji. Pozwala to innym
na rozpoczÅcie procesu dalszych odczytaº, na interpretacjÅ naszej
wypowiedzi jako naszej, a nie uniwersalnie prawdziwej.
Z Ricoeura — z którym nie tyle siÅ zgadzam, co wykorzystujÅ go
do wûasnych celów i interpretujÅ — zacytujmy: ...tekst literacki roz-
poÀciera potencjalny horyzont znaczenia, który moÒe byå aktualizowany
w róÒnoraki sposób.17 To, jak i ostatnie, puentujâce ksiâÒkÅ zdania:
Konflikt miÅdzy interpretacjami jest nieprzezwyciÅÒalny i nieuchronny, po-
niewaÒ wiedza absolutna jest niemoÒliwa. Musimy wybieraå miÅdzy wiedzâ
absolutnâ a hermeneutykâ18 — nie wydajâ siÅ sprzeczne z banaûem
Fisha: wszystko jest interpretacjâ. JeÀli bowiem Ricoeur mówi o obiek-
tywnoÀci znaczenia, to nie chodzi tu o jednâ obiektywnâ prawdÅ za-
wartâ w dziele, tylko o to, Òe tekst jest zawsze dla nas obiektywnie
znaczâcy. Spotykamy siÅ dziÅki niemu z obiektem naszego zaintere-
sowania.
17 TamÒe, s. 165.
18 TamÒe, s. 289.
22
21. Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
e-booki .