Podczas 14. spotkania w ramach #digitalkod miałam przyjemność opowiedzieć jego uczestnikom o tym, jakie błędy popełniliśmy w Prowly, wchodząc na zagraniczne rynki, oraz jakie wnioski wyciągnęliśmy, by ostatecznie zakończyć cały proces sukcesem. Łapcie, ku przestrodze ;) [Polecam wczytać się w Notatki]
19. Stephen Waddington
• Uznany PR-owiec
• były prezes CIPR
• Chief Engagement Officer: Ketchum
• wykładowca PR-u na Uniwersytecie
w Newcastle
• bloger i keynote speaker
• twórca wielu inicjatyw branżowych
26. 26
Co z tego mamy?
• Wspólne akcje
• Stała się aktywnym
użytkownikiem Prowly!
27. 27
Nie ograniczamy się:
• Andy Bull – były dziennikarz,
dziś bloger i propagator brand
journalizmu
• Gini Ditrich – szefowa Spin
Sucks
• Amy Higgins i Lee Odden –
wspólnie prowadzą duży portal
TopRank Marketing
• Rich Leigh – PR-owiec, pisarz
35. Wszystko w swoim
czasie:
• Poznaj rynek i potrzeby klientów
• Dostosuj cenę, ofertę i produkt
• Zaplanuj procesy sprzedażowe
• Zacznij budować markę
• Daj sobie i contentowi czas
• Wait for it…
• Zacznij sprzedawać!
Sprzedam Wam dziś historię o dorastaniu – pełną błędów młodości, ale z happy endem.
To nasza misja – przez nasze narzędzie chcemy uwalniać supermoce PR-owców w ich codziennej pracy. W Prowly zajmuję się content marketingiem i od ponad dwóch lat uwalniam swoje supermoce w tym zakresie ;) W mojej dzisiejszej opowieści o naszych doświadczeniach we wchodzeniu na zagraniczne rynki oprę się głównie o działania content marketingowe, m.in. dlatego, że u nas właśnie content i związana z nim edukacja oraz relacje z influencerami są podstawą działań marketingowych. Będzie jednak też trochę szerszej perspektywy.
Znacie Prowly? Z czym Wam się kojarzy? W Polsce Prowly to mocny brand i wyrazista komunikacja. Dowodem jest tych kilka projektów:
Mistrzowie Drugiego Planu, czyli szybka odpowiedź na pewien duży branżowy konkurs (który nie uznał zgłoszenia Prowly) i budowa na tej bazie bloga o tej samej nazwie.
#PRWebinarDay – jedyna konfa PR-owa przeniesiona całkowicie do online-u + Prowly Taksówka, czyli zupełnie nowy wymiar pitchowania swoich odbiorców w ich naturalnym środowisku – w drodze do pracy lub kleinta. Koniec końców Prowly sprzedawało się w Polsce samo, głównie za sprawą dobrego PR-u. Nic dziwnego, że w pewnym momencie pojawił się kolejny inwestor
I wyłożył kupę hajsu na stół. I naturalnie chciał, żeby inwestycja mu się jak najszybciej zwróciła.
Decyzja zapadła. Idziemy na Stany. Jaka była nasza pozycja wyjściowa w USA? Zupełnie inna niż w Polsce. Zero marki. Zero znajomości rynku. Praca u podstaw. Prowly Magazine rozwijany pod odbiorcę anglojęzycznego (blog edukacyjny, nie produktowy) był dopiero w powijakach. Postanowiliśmy cisnąć głównie na sprzedaż. KPI-e były jasne: X klientów zagranicznych w X czasu. (Dużo klientów w bardzo krótkim czasie)
To była zła decyzja. Cała reszta to jej konsekwencje. Efekt domina.
Znacie to: „Kochanie, pojedziemy na pół godziny do Ikei?” 4 godziny później…. Tylko że dla nas to nie było 4 h tylko 4-5 miesięcy ciężskiej pracy.
Wtedy jeszcze tego nie wiedzieliśmy. Bo nagle okazało się, że chce z nami współpracować człowiek, który wcześniej pracował dla naszej największej konkurencji. Znał rynek, specyfikę branży i specyfikę narzędzia takiego jak nasze. Myśleliśmy, że złapaliśmy Boga za nogi.
Nazwijmy go na potrzeby tej prezentacji 50 Cent [Kolega rapował po godzinach]. Otóż nasz 50 Cent nie sprzedał nic. Nawet za 50 centów :) Mało tego, rzadko kiedy stawiał się na statusy firmowe (a kosztowało nas to trochę zachodu, bo g. 20:00 w USA to nie g. 20:00 w Polsce). O ironio, nie udało nam się nic sensownego sprzedać nawet wtedy, gdy mieliśmy tam 3 osoby na pokładzie, w tym Community Manadżerkę, która… nie stworzyła tam nam żadnego community. Do dziś mam ciarki na plecach, gdy słyszę #HappyFriday – bo nasza specjalistka od community tak właśnie zaczynała każdy piątkowy status marketingowy. Co Wam to przypomina?
Mi przychodzi na myśl tylko ten Pan. Nie wiem, może to jakieś spaczenie – mój facet jest fanem piłki nożnej – polskiej piłki nożnej – i sporo mi takich tematów sprzedaje. Czy byliśmy zatem jak polscy skauci, którzy zamiast pojechać i sprawdzić, jak dany zawodnik gra, oglądają filmik z nim na YouTubie i mówią na jego podstawie: „Kupuję”? No trochę tak…
Co zrobiliśmy źle? Wszystko :)
Co mogliśmy stracić, skupiając się na USA?
Wstrzymaliśmy aktywności sprzedażowe na polskich rynku. Zamknęliśmy Mistrzów Drugiego Planu. Prawie 3K czytelników dostało wiadomość w stylu: „Dzięki za wspólną przygodę, ale idziemy global i teraz piszemy po angielsku, dlatego zapraszamy Cię na Prowly Magazine”. Na efekt tej decyzji nie musieliśmy długo czekać. W 3 tygodnie z 3K osób zapisanych na nasz newsletter zostało nam 1K. Wszystko poszło do piachu…
Co z KPI-ami? Dowieźliśmy je - przecież jesteśmy Prowly! Nie było łatwo, pod koniec stawaliśmy na głowie i domykaliśmy sprzedaże za 19 dolarów, byle tylko liczba klientów się zgadzała. Tylko co z tego?
Na szczęście w porę się ogarnęliśmy i wyciągnęliśmy kilka wniosków.
Ponieważ w tym czasie w rękawie mieliśmy w zasadzie 2 sexy tematy, z którymi mogliśmy wyjść szeroko i liczyć na jakiś rozgłos za granicą [jednym była kolejna runda finansowania – dostaliśmy 4,5 mln PLN…
…drugim Joanna i mega wdzięczny temat kobiet w technologiach, ale takich tematów nie było za wiele], tym, co nam na maksa wtedy pomogło, był content i Prowly Magazine, który powoli wyrabiał sobie markę.
Przez merytoryczne i jakościowe treści byliśmy w stanie docierać do branżowych influencerów. Nasze nazwiska nie otwierały za granicą żadnych drzwi (jeszcze) – Kowal, Sałak, Drabent, Przyborowski :D No nie ;) ale nazwiska speców, którzy robią tam wiele dobrego – tak, te nazwiska działały na wyobraźnię tych, których chcieliśmy przyciągnąć do naszego narzędzia. I tak, oni zdecydowanie mogli nam pomóc. Oto, jak „zaraziliśmy” ich Prowly…
Poznajcie Stephena Waddingtona – PR-owiec z krwi i kości, doradca strategiczny w Ketchum, wykładowca PR-u na Uniwersytecie w Necastle, bloger i keynote speaker, twórca wielu inicjatyw branżowych, były prezes CIPR-u (polski ZFPR), aktywny w SM: prowadzi kilka grup tematycznych, głównie związanych z nowymi technologiami w PR, 22 K followersów na Twitterze. Wymarzony influencer.
Co robimy? Joanna wysyła do niego mejla, potem gadają na Skype’ie i zapraszamy Stephena do przetestowania Prowly.
Stephen okazuje się być fajnym gościem, Joanna to fajna kobieta – dogadują się w mig, Stephen wkrótce po rozmowie wrzuca na swoje socjale screana z Joanną i zachwala nasz startup do tego stopnia, że Joannie nie przeszkadza nawet to, że fotografia, która idzie w świat, mogłaby być nieco bardziej ułożona if you know what I mean :)
Znajomość kontynuujemy podczas Twitter chata #PRtalk, w którym biorą udział twórcy takich narzędzi jak nasze. Rozmawiamy o nowoczesnym biznesie i technologiach, które mogą mu pomóc. Rozmowa idzie niezwykle gładko…
Więc idziemy o krok dalej, prosimy go o wypowiedź do pierwszego ego-baitowego artykułu o trendach w PR na rok 2016. Godzi się bez wahania, bo lubi temat tech w komunikacji. Artykuł robi świetne wyniki i rozchodzi się szeroko – głównie dzięki udostępnieniom wspomnianych w tekście influencerów.
Co z tego mamy? Stephen sporo publikuje, nie tylko na swoim blogu. Wkrótce po naszej publikacji pisze tekst o narzędziach, bez których nie mogą żyć PR-owcy i publikuje go amerykański serwis Spin Sucks, o którym do tej pory mogliśmy tylko marzyć. Aktywny link przy naszej wzmiance przekierowuje czytelników Spin Sucks na naszą stronę produktową.
Iliyana Stareva: marketerka w HubSpocie, blogerka, która pisze o typowej dla HubSpota niszy – o inbound PR-ze, prelegentka na wielu ważnych dla nas konferencjach. Z Illianą poznałam się na Twitterze. Jak do tego doszło? Ja pisałam tekst o nowej funkcji w Prowly, która pozwalała zbierać kontakty chcące śledzić daną markę na naszym Brand Journalu, ona mówiła o tym, że PR-owcy, żeby przeżyć i nie wymrzeć jak dinozaury, muszą zmienić mindset na inboundowy. Pasowało to do siebie okrutnie, więc powołałam się na nią w tekście. I oznaczyłam ją w moim tweecie, gdy tekst poszedł live.
Dziś Iliyana pisze dla nas regularnie, właśnie planujemy wspólną kampanię promocyjną jej książki na temat Inbound PR-u, w ramach której Iliyana poprowadzi dla naszych czytelników i klientów webinar o inbound PR-ze, rozda kilka książek, udzieli nam wywiadu.
Najlepsze jednak w tym jest to, że w ramach współpracy Iliyana będzie promowała swoją książkę na naszym Brand Journalu. I wiecie co? Wszystko wskazuje na to, że mega jej się to podoba:
Takich nazwisk udało się nam przyciągnąć znacznie więcej:
Andy Bull – były dziennikarz, dziś bloger i propagator brand journalizmu. Komentował dla nas nie raz, przetestował Prowly i popełnił dwie przychylne nam recenzje.
Gini Ditrich – szefowa Spin Sucks. Dzięki regularnej wymianie wiedzy i wspólnej edukacji branży, ona publikuje u nas, ja dostałam zaproszenie na łamy Spin Sucksa. Win-win. Ale umówmy się, to my potrzebujemy jej zasięgu.
Amy Higgins i Lee Odden – wspólnie ogarniają duży marketingowy portal TOPRank Marketing. Twórcy znanych w branży rankingów najlepszych specjalistów od contentu. Kiedy światło dzienne ujrzał ich ostatni ranking o top 50 kobietach w content marketingu, uderzyłam do tych uplasowanych najwyżej i podpytałam je o to, co robić/jak pokierować swoją karierą, by za kilka lat znaleźć się w tym samym miejscu co one. Materiał udostępnili na swoim Facebooku, podchwycił go potem Public Relations Today i puścił jako news dnia w swoim newsletterze dziennym i tygodniowym. Dziś Amy wspiera mnie swoja wiedzą – regularnie piszemy na LinkedInie. Ostatnio na swojej stronie polecili nasze contentowe podsumowanie roku.
Rich Leigh – PR-owiec, pisarz. Jego „Mity w PR” to bestseller. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie popełnili recenzji. To był pierwszy punkt styku z Richem. Potem komentarz do zbiorczego materiału o skillach, jakie każdy PR-owiec powinien posiąść w 2018 roku, a ostatnio krótka wymiana wiedzy bezużytecznej o tym, jak grać w drewnianą koszykówkę, by wygrać i nie stracić przy tym żony, firmy i klientów.
Efekt? Właśnie czekam na jego pierwszy gościnny post na prowly Magazine.
Jeśli zapytacie mnie o kanały, które sprawdziły się w przypadku influencer marketingu, to powiem tak: Twitter do inicjowania kontaktu, LinkedIn do rozwijania relacji i Facebook - do dystrybucji treści, które uwiaryganiają Twoją eksperckość. BTW: Jak myślicie? Ile wydaliśmy na współprace z tymi ekspertami? Ich artykuły u nas, nasze arty u nich, ich polecenia? Zero Prowly bitcoinów :D
Oprócz influencerów w mojej działce ważne jest też to, by podejmować tematy ważne dla Twojej publiki. Często są to tematy inne niż te, które są popularne u nas w Polsce. Przykład?
W Polsce PR-owcy uparcie mierzą efektywność swoich działań za pomocą AVE. Klient tego oczekuje, a agencja nie widzi powodów, by go edukować, skoro klient gotów za to płacić. I nasze stowarzyszenia branżowe robią niewiele, by to zmienić. W UK jest inaczej. Tam CIPR wspólnie z AMEC-iem wymógł na agencjach, by w rok uporały się z tym problemem. Temat mierzenia PR-u był naprawdę na topie przez cały 2017. Dlatego zdecydowaliśmy się do tej inicjatywy przyłączyć, zwłaszcza, że w Prowly stale rozwijamy moduł analityczny. Udało mi się ogarnąć AMEC, PRCA i ICCO jako partnerów i wspólnie wydaliśmy e-booka o tym, jak dziś mierzyć PR. Live poszedł też cały cykl tekstów na ten temat, oczywiście autorstwa najlepszych speców w tym zakresie.
Jeden tekst w e-booku miał być przedrukiem z PR Week-a (kolejny duży tytuł w branży). Kiedy Richard sprawdzał mi finalną wersję, wychwycił kilka rażących błędów i nieprawdziwych faktów, które w tym tekście padły. Dzięki niemu i jego znajomości rynku, uniknęliśmy negatywnego odzewu, a e-book rozszedł się jak ciepłe bułeczki – z Prowly jako jednym z tych narzędzi, które pomogą ci mierzyć PR prawilnie. PR Week wdzięczny za podesłane uwag, poprawił tekst w onlinie. It’s all about relations!
Tak czy siak, e-booki zaczęły nam się pobierać w kilku tysiącach. Z różnych względów nie potrafiliśmy ich obrobić
Lekcja 2: Gdy osiągasz skalę, bądź pewny, że masz opracowane procesy pomiędzy marketingiem, contentem a sprzedażą.
My nie mieliśmy rozpracowanych Buyer Person.
Mam na myśli tu coś więcej niż takie rozgryzienie tematu:
Mam na myśli raczej coś na takim poziomie:
Nasze pierwsze BP opracowaliśmy w oparciu o nasze wyobrażenia. Dopiero potem w ruch poszły ankiety i prawilna analiza zachowań użytkowników na stronie produktowej i na Magazynie.
Ba, nie mieliśmy nawet systemu scoringowego, który pozwalałaby przekazywać sprzedaży dobrze rozgrzane leady. Takie, które nie tylko czytają nasz content, ale odwiedziły treści produktowe, cennik czy weszły na stronę z DEMO.
Dziś nasza wiedza na temat klienta/czytelnika jest dużo większa.
Całość działań opieramy o słynny lejek inboundowy, i marketing i sprzedaż pracują razem na HubSpocie, dzięki czemu wszyscy mamy dostęp do informacji o kontaktach, które stykają się z naszą marką.
Przede wszystkim jednak spotykamy się regularnie i przegadujemy najważniejsze tematy. Również te contentowe. Ja dzięki temu mam od sprzedaży i customer servisu z pierwszej linii frontu informacje na temat potrzeb/obaw/pytań naszych klientów i jestem w stanie dać im do ręki argumenty w postaci contentu. Oni mają świadomość tego, co i dlaczego planujemy na promocji. Każdy team ma jasno określone cele, które stale monitorujemy. Wiemy też, jak je mierzyć.Proces jest żywy i najlepsze, co z niego wynika to stała optymalizacja.
Podsumowując to nasze domino: najpierw wybraliśmy mały lokalny rynek, by porzucić go na rzecz wejścia w anglojęzyczny global. Global, na który nie byliśmy przygotowani ani jako produkt, ani jako organizacja, ani jako marketing. Ekstrapolowaliśmy potrzeby polskich klientów na rynki USA i UK, nie mieliśmy opracowanych procesów mierzenia contentu i wsparcia sprzedaży, byliśmy zupełnie anonimowi jako brand i jako specjaliści.
Suma sumarum do naszych odbiorców z PL szybko wróciliśmy. Od niedawna Prowly Magazine serwujemy w dwóch językach. Styczeń, między innymi dzięki czytelnikom z Polski, na contencie okazał się być najlepszym miesiącem od roku. Newslettery także wysyłamy w dwóch językach. Ale 3K kontaktów nie zbiorą się same
Dzisiaj, przygotowując się do wejścia do Hiszpanii, działamy według tej checklisty. Czy jest bezbłędna? Nie wiemy tego na 100 proc. Ale tym razem mamy doświadczenie. Na razie jesteśmy na 1 etapie tej drogi i skrupulatnie podchodzimy do sprawdzenia rynku. Wiemy, że jest na maksa analogowy i ceni bezpośrednie relacje.
Morał? Nie bądź taki hop do przodu, bo ci z tyłu zabraknie.