SlideShare une entreprise Scribd logo
1  sur  9
Télécharger pour lire hors ligne
Kwantologia stosowana - kto ma rację?
Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).
Część 2.8 - Wielki wybuch zmodernizowany.
Jest sobie obserwator...
Taki, wiecie, zwyczajny, człowieczy i przyspawany do teleskopu czy
podobnego narzędziowego przyrządu. Znacie to, oglądaliście mnogość
razy w telewizyjnym okienku. Siedzi albo stoi przy tym sprzęcie i
popatruje w dal świata, albo i głębię, jego sprawa. - I jest temat,
co on takiego widzi, co w swoich zmysłowych wtyczkach podłączonych
do okolicy postrzega? Niby wszystko jasne i widoczne, jakieś takie
gwiazdki na ten przykład są widoczne, większe i małe elementy tu i
tam się pokazują - znacie to. Podobno to zbadane i nazwane, jakieś
tam wzorki to opisują, nawet którąś cyferkę wyznaczają, ale sprawa
dalej jest - a wręcz z całą mocą się pokazuje: co widać?
Jest sobie wszechświat...
Taki, wiecie, wybuchowy, z oddalającymi się od siebie elementami w
nieskończoność. Znacie to, oglądaliście to mnogość razy zestawione
lepiej lub gorzej. - Niby wszystko jasne, tu nazwane, tam opisane,
a nawet poniektóre miejsca w okolicy osobiście zwiedzone. Czyli to
tak już pospolite.
Cóż, nie do końca. Bo to, widzicie, sprawa jest, pytanie jest: co w
tej uczestniczącej obserwacji wszechświata, ten tam obserwator, co
on widzi? Co w swoje zmysłowe końcówki łapie i co może złapać? To
może nie jest tematyka do analizowania przy śniadaniu, jednak jest
na pewno ważną. W końcu dobrze wiedzieć, co i jak - i kiedy się tego
tutejszego finał zadzieje.
Jest sobie obserwacja...
Taka, wiecie, zwyczajna, żadne skomplikowane oprzyrządowanie tutaj
nie jest potrzebne. Siedzi sobie albo stoi, jego sprawa, osobniczy
byt człowieczy i rejestruje. Znajduje się w tej swojej okolicy, tu
i teraz swoje obserwacje prowadzi, wszystko wokół zabudowane - a to
atom, a to planeta, a to inny wszechświat. Obserwuje i wyciąga tak
po całości wnioski. Że atom to taki, że tyle a tyle atomów to jest
pierwiastek, a mnogość pierwiastków to planeta. A wiele planet już
buduje poziom wszechświata. Znacie to, oglądaliście wielokrotnie i
podziwialiście.
Niby znane, niby oswojone - a jednak nie do końca. Bo i tu pytanie
o sedno widocznego i o samo postrzeganie jest, pytanie głębokie i
pytanie natrętne w swoim znaczeniu. Co widać i jak widać?
Jest sobie okoliczność...
Taka, wiecie, niezwyczajna, wyjątkowa - i w ogóle środkowa. Przecie
byt przychodzi na świat (czyli tu i teraz pojawia się obserwator) -
on pojawia się w chwili niecodziennej, można nawet powiedzieć, że w
szczególnej. W chwili, kiedy wszystko wokół zabudowane, zapełnione
i ustalone. Rozumiecie?
Spójrzcie na to w normalnym toku jakiejś tam ewolucyjnej zmiany. W
niej zawsze ustalicie, że jest początek, środek i zakończenie, tak
to się zgodnie z logiką i porządną literaturą dzieje. Jak jest dom
i jego przeszłościowa historia, to było tak, że początkiem zjawiła
się w konkretnej okolicy sterta cegieł, z niej reguły budowania w
mury się oblekały, został położony dach - później jeszcze elementy
wyposażenia się dokupiło. Słowem, wszystko szło w ustalonym rytmie
i przewidywalnym tempie.
A teraz spójrzcie na tę człowieczą bytowość obserwacyjną, na jego
zaistnienie w tym wszystkim. Przecież tu już i dom gotowy, i plany
do jego wznoszenia od zawsze aktualne, i każdy element w środku po
całości zabudowany i po kątach rozstawiony. Jak zawierucha, to się
tylko w nowym rozstawianiu sprzętów objawia, niczego nie brakuje i
niczego więcej tu się nie wepchnie.
Czyli, widzicie, jest pytanie o to zabudowanie, takie zestrojenie i
dostrojenie do obserwacji. Nie żeby o nieskończoną losowość tu się
dopytywać, ale też nie o pozalogiczną intencjonalną ingerencję. To
pytanie o regułę budowania się "domu" - tylko tyle i aż tyle.
Jest sobie postrzeganie...
Takie, wiecie, dwutorowe. Czyli prowadzone z zewnątrz zjawiska lub
z wnętrza. Takie, gdzie obserwator rejestruje początek oraz etapy
pośrednie, aż po koniec - a też takie, w którym uczestniczy i widzi
tylko fakty odległe od momentu zaistnienia i zakończenia.
Sprawa, rozumiecie, banalna - pozornie oczywista. W każdym naszym
ułożeniu w świecie albo widzimy całość zmiany, albo uczestniczymy
w niej i żadnym sposobem brzegów procesu nie sięgamy. - Niby idzie
to tak zawsze i wszędzie, jednak wnioski z tego niekiedy trudno na
postrzegane przenieść. A warto.
Na ten przykład jest jaki sportowiec łuczniczy i on sobie celuje i
dalej strzela do tarczy. Absolutna pospolitość przykładowa, żadnej
niezwykłości. I teraz zanalizujcie sobie, co postrzega ulokowany w
lecącej do celu strzale osobnik (tożsamy z nią i zachodzącą zmianą)
- a co stojący z boku.
Macie w swoich oczkach i umyśle obraz (wizję) takiego eksperymentu?
Przecież to oczywiste, w pierwszym przypadku, dla bytu związanego na
zawsze ze zmianą, w jego odbieraniu żadnego początku ani końca być
nie może - nie może, ponieważ to stany-punkty osobliwe, brzegowe tej
ewolucji. Moment startu oraz moment wbicia się w tarczę są poza tą
(ograniczoną do lotu strzały) ewolucją - z zasady nie mogą wejść w
ten opis.
Kiedy jestem, nie ma narodzin i śmierci - kiedy mnie nie ma, jest
wiodący do narodzin proces albo zjawiska po śmierci biegnące. Ja to
zmiana w toku - obserwator to zmiana w przebiegu i jej etapy.
Moje postrzeganie wszechświata zawsze, zawsze jest rejestrowaniem
z wnętrza. Brzegowe odcinki zmiany z oczywistych powodów nie mogą
być zaobserwowane - są do logicznego wypracowania.
Co innego dla obserwatora z boku. Widzi początek, środek i koniec,
wszystko. Dla niego zmiana postrzegana od środka jako nieskończona
- taka zmiana jest w sobie mgnieniem, przelotem strzały na krótkim
dystansie; kiedy proces definiować z zewnątrz, zawiera wszystkie w
sobie elementy i jest chwilowy - i skończony.
Ten sam przebieg, dokładnie ten sam przebieg, ale rejestrowany oraz
opisywany z różnych punktów widzenia (w innym układzie odniesienia)
- to wygląda inaczej, skrajnie inaczej. - Od wewnątrz przebieg ma
charakter nie-skończony (nie kończy się), z zewnątrz jest skończony
i mgnieniowy (było, minęło).
Gdybym więc mógł znaleźć się poza wszechświatem, zobaczę to, co w
tej zmianie było początkiem, co jest momentem środkowym i dlaczego
jest tu tak, jak jest - oraz koniec. Gdybym mógł, ale nie mogę. W
fizycznym przebiegu nigdy tego nie dokonam. Fizycznie nie, ale na
fizycznym fundamencie mogę logicznie (filozoficznie) zrekonstruować
zdarzenia, które zachodziły "przed" i które będą "po" wybudowaniu
się "domu".
I warto to przeprowadzić.
Jest sobie Kosmos...
Taki, wiecie, banalny. Nieskończoność, wieczność, COŚ i NIC - plus
ruch tego czegoś w tym niczym.
A też na początek tej analizy jest jakiś tam wszechświat. Nie ten i
tutejszy - dowolny. Wszak w nieskończoności taki fakt to banał, nic
tam zaskakującego.
Więc ten tam wszechświat lokalny się w tej nieskończoności Kosmosu
rozpada - po tutejszemu i w aktualnej nowomowie wybucha. Tak jego z
brzegu warstwy kwantowe (czyli zbudowane z jednostek elementarnie w
pojmowaniu niepodzielnych), te warstwy się oddalają. W tę, co jasne
i zrozumiałe, bezkresną dal. Taka, widzicie, ewolucja tego układu
się dzieje. - Ona oczywiście się kiedyś zaczęła, osiągnęła środek i
teraz się warstwa po warstwie złuszcza.
I, widzicie, najciekawsze jest to, że w pewnym oddaleniu od tamtej
wszechświatowej ewolucji (ale nieprzypadkowo, to nie może być czysta
losowość) - tworzy się w bezkresie sfera, następna sera zjawisk. Po
prostu kolejny wszechświat z jego regułami, z lokalnym rozkładem, z
być może obserwatorem.
Jak to się dzieje, spytacie. W sumie prosto, choć i skomplikowanie
- tak to trzeba powiedzieć.
Ot, jest sobie ten wcześniej wzmiankowany wszechświat. A jego brzeg
to stan jeden kwant czegoś, jeden kwant pustki, jeden czegoś - tak
w całości sfery. Krok dalej, czyli o jednostkę zmiany później, ta
warstwa się rozerwie, przestanie być w łączności. W brzegu jest ta
ostatnia chwila, w której ten wszechświat jeszcze istnieje, dalej
już zaczyna się "życie po życiu", ewolucja rwana. To dalej nie jest
stan absolutnej pustki, ale to już nie jest stan łączny - tutaj ma
miejsce pierwszy etap "po" ewolucji połączonej, ale to jednak jest
dalej ewolucja i zmiana. Kosmiczna zmiana ewolucyjna.
I ważne - kiedy w takiej oddalającej się warstwie odległość między
elementami osiągnie wartość równą rozmiarowi tej byłej ewolucji w
postaci wszechświata, kiedy osiągnie wartość jednostki równej tej
ewolucji i jej gabarytom, wówczas może się wytworzyć sfera. Ale w
takim uwarunkowaniu, w takich okolicznościach, że obok w Kosmosie
jest jeszcze siedem podobnych światów i one się również rozpadają.
Żeby powstał nowy wszechświat, taki nam tutejszy, musi zaistnieć w
jednostkowej bliskości osiem podobnych - i na przecięciu warstw w
oddalaniu się może wówczas zaistnieć coś do obecnego podobne. Dla
niepełnego zestawu czy pod innym kątem, czy w innym oddaleniu - w
tym procesie też coś powstanie, ale będzie niestabilne, będzie się
spełniało tymi wszelkimi możliwymi okolicznościami, które badanie
matematyczne wykrywa. A jak taka warstwa nie napotka nic, to się w
nieskończoność teoretycznie oddali. Oczywiście tylko teoretycznie,
bo skoro nieskończoność jest nieskocznie zapełniona, to musi się w
tym kosmicznym bezkresie co rusz coś o coś potykać. I skończoność
się tym albo innym wszechświatem pokazywać.
Czyli, widzicie, kiedy jest w okolicy osiem takich światów i one w
tym ważnym ześrodkowaniu o jednostkę się spotykają, to tworzy się
nowy wszechświat - zaczyna się tworzyć nowa stabilna konstrukcja o
cechach wszechświata i jego ewolucyjnej zmiany. Na zewnątrz panuje
"pole rodzicielskie", czyli z każdej strony docierające warstwy w
postaci jednostek kwantowych - i jest to nieustający dopływ, ale i
zarazem nacisk, bo to jest ciśnienie zewnętrzne. Dlatego w punkcie
przecięcia tych strumieni energii od ośmiu poprzednich światów, w
miejscu przez to szczególnym - tu tworzy się, wykreśla się, rysuje
się w nieskończoności skończony fakt. Tworzy się sfera, na chwilę
pierwszą sfera jednokwantowa. O gabarytach również jednostkowych,
to kwant liczenia dla Kosmosu. Na dole kosmosu jest jedynka, taka
niepodzielna już do niczego jedynka czegoś, energii - ale na drugim
końcu analizy, maksymalnie w górze, jest również kwant. Tym razem
w postaci wszechświata, to jednostka obrachunkowa nieskończoności.
Zawsze jest jednostka i kwant, ale jego gabaryty różne.
I co dalej? Jak to co? Jest nacisk zewnętrzny, warstwa za warstwą
dociera w ten rejon, kwanty uciec w bok nie mogą, ponieważ jest z
każdej strony docisk, cofnąć się też nie mogą - to jedyna droga do
przodu jest taka, że kierują się "w dół". Czyli do wnętrza sfery.
I zaczyna się zapełnianie, takie można powiedzieć "pompowanie" tej
nowej wszechświatowej ewolucji.
W sumie to nawet jest dosłownie pompowanie, przecież we wnętrzu to
pustka, niczego jeszcze nie ma. Z pola rodzicielskiego docierają w
kolejnych warstwach kwanty i one są wciskane, wpychane - dosłownie
dopełniają i zapełniają wnętrze nowego świata. Że to ogromna sfera
i dopływ z daleka się poczyna, to zmiana trwa i trwa - i trwa. Nim
coś w środku osiągnie poziom zagęszczenia umożliwiający powstanie
czegoś... ech, sporo zmian zajdzie.
I znów ważne - w tym procesie "pompowania" są liczne etapy wiodące
do stanu środka, najważniejszego momentu ewolucji. Skoro ciśnienie
zewnętrzne się utrzymuje, skoro docierają kolejne kwanty, to w tej
sferze rośnie zagęszczenie - oczywistość. Czyli element od elementu
dzieli coraz mniejsza odległość. Jeżeli wcześniej spotkać się było
można wielkim przypadkiem, a i to na chwilkę, obecnie, w pewnym już
momencie zagęszczenia, staje się to nieuniknione.
A kiedy odległość od drugiego kwantu jest równa jednostce - równa
rozmiarowi kwantu, to z tego musi, po prostu musi coś fizycznie się
zbudować.
Co się zbuduje? Na początek jaki tam foton, później, jak gęstość w
zbiorze się zwiększy, jaki atom, może komórka życia. Słowem, tak w
sferze wszechświatowej się zadzieje, że zabłyśnie światło. Musi. W
tej gęstwinie kwantowej i zapchanym już bardzo mocno stanie, takie
zjawisko musi zajść. Może nie od razu w formie blasku, ale podobne
fotony zaczną się tu i tam, i siam pokazywać.
Cała sfera ma już w sobie takie zagęszczenie, że widać fotony.
A przecież to jeszcze nie środek, to jeszcze nie "dom" z jego już
wszystkimi elementami, jeszcze zagęszczenie się powiększa, przecież
zewnętrzne pole rodzicielskie działa.
Jak długo taki idący z zewnątrz nacisk oddziałuje na tutejszy stan
sferycznej ewolucji? Do środka, do momentu, aż wszechświat uzyska
połowiczne istnienie. To z tą chwilą ustaje docisk, a zaczyna się
wybuch. Bo przecież nic tego teraz w nieskończonej oraz kosmicznej
pustce nie hamuje. A jak nie ma zewnętrznego nacisku, to jedynym w
zmianie możliwym kierunkiem "do przodu" jest oddalanie się warstw.
Do tego momentu był docisk i kierunek "w głąb", teraz zmienia się w
kierunek "w dal" - w nieskończoność.
I te same kwanty, które ten świat tworzyły, w tej samej kolejności,
teraz się oddalają. Punkt środkowy, czyli "punkt dorosłości" został
osiągnięty, "rodziców" już nie ma, dlatego zmiana toczy się stąd do
wieczności.
I biegnie coraz szybciej... W końcu to wybuch.
Z punktu widzenia mieszkańca tego domu istotne jest to, że ten ważny
środkowy punkt zaistniał - i że miał maksymalnie możliwe wewnątrz
zapełnienie.
Bo co tworzy się w tym środku? Jakby tego nie opisywać, obserwator
i jego możliwości postrzegania świata. Nigdy wcześniej, nigdy też
później - wyłącznie w środku takiej wszechświatowej zmiany może się
pojawić świadomy siebie i otoczenia obserwator. Tylko w takiej chwili
może wybudować się komórka rozumu - dopełniona maksymalnie z każdej
strony fizyczna i wielowymiarowa konstrukcja ewolucyjna. Może się
to później zmieniać, oblekać w kolejne ciała, może dochrapać się i
poziomu myślenia o wszystkim - jednak początek tej ewolucji może i
musi - musi zajść w tej środkowej chwili. Jeżeli nie zajdzie, to w
sferze nie zajdzie już nigdy. I warto to docenić. Ponieważ nawet w
skali nieskończoności nie jest to codzienne zdarzenie. Pojawi się
i zniknie nieskończenie wiele razy, to prawda, jednak odległość od
drugiego podobnego faktu może również być nieskończona...
Z punktu widzenia bytu zaistniałego nieskończenie wielka odległość
jest nieskończenie małą odległością, ale mimo wszystko robi spore
wrażenie, kiedy się nad tym zastanowić.
Istotne w tym ujęciu jest to, że w środku zmiany jest stan, gdzie
mam wszelkie elementy tworzące, całą piramidę możliwości - nic się
więcej tu nie zmieści. Mam jednostki absolutnie logiczne, które w
maksymalny sposób zapełniają sferę, tu już nie ma miejsca na nic,
to stan pełnego "napompowania". A skutkiem tego jest również cała
mozaika stanów fizycznych.
Warto podkreślić, że choć w środku ciśnienie jest takie, że można
już wszystko obserwować i że może zaistnieć obserwator, to etapy
wcześniejsze też są już fizyczne, dzieją się realnie. Choć nie ma
kto tego stwierdzić.
Przekroczenie kolejnych poziomów gęstości to zaistnienie elementów,
fizyka wyłania się w miarę wzrastania stanu wewnętrznego ciśnienia
sfery. A w środku osiąga maksimum. I tylko w środku (oraz ze środka)
można ten fakt stwierdzić.
Teoretycznie osiąga maksimum. Fakt, w takim momencie jest wszystko
- ale w chwili, kiedy obserwator zaczyna aktywnie się przyglądać i
analizować, tego wszystkiego już od pewnego okresu nie ma. Było na
czas jego zaistnienia, a teraz już przeszło do historii. Wówczas po
kątach było wszystko rozstawione i brzmiała harmonia sfer - dziś to
stan miniony i już nigdy nie do odtworzenia. Dziś brakuje jednego
odcinka w górnym rejestrze częstotliwości, orkiestra traci słuch o
pełną jednostkę możliwości. Do środka zmiany ewolucyjnej brakowało
części dolnej widma, obecnie wypada góra. Wszechświat zaczyna już
"basować", a elementy oddalają się od siebie - świat rozrasta się i
w efekcie kwant oddala się od kwantu. I... Wiadomo, koniec widać na
horyzoncie.
Jest sobie wnętrze sfery...
I jest obserwator w tym wnętrzu. Taki, wiecie, pospolity, niczym się
nie wyróżniający. I on siedzi przy jakimś teleskopie albo też innym
przyrządzie, czyli przy takim oknie w świat. I zerka w to i tamto. I
widzi, że wszystko się od wszystkiego oddala - widzi, że w badaniu
ma punkt początkowego zbiegnięcia, że światło (i wszystko) tam się w
drgawkach pojawiło i że to szybko się zadziało. Tak nagle, że w sumie
inflacyjnie - że wybuchło w każdym kierunku. I że wszelakie, co się
w obserwacji pokazuje, jednorodne i zadziwiająco zgodne.
Ten taki tam obserwator to takie sobie notuje i wzorkami wyjaśnia, i
nawet mu się to generalnie zgadza. Acz czasami to lub tamto z takiego
i innego wzorku trzeba cichcem wyrzucić, żeby się bardziej godziło.
I jest fajnie, i jest w temacie wyjaśnienie.
Cóż, jakby nie do końca - prawda?
A spójrzcie wy na powyższy opis zmiany w toku zachodzenia, którą w
tej zmianie ustala obserwator zewnętrzny. Wszystko banalnie, nic w
tym zadziwiającego - banalne pompowanie kwantami zachodzi. Sfera w
sobie się dopełnia, ciśnienie narasta i zagęszczenie - a efektem w
tym ujęciu jest wszystko, co fizyczni dziś obserwują. A co więcej,
nawet ów proces można policzyć, wyznaczyć punkty węzłowe.
I jest super, i jest w temacie wyjaśnienie. - Ech, jakby taż nie do
końca. Prawda?
Dlaczego? Ponieważ do pełnego opisu potrzeba dwu ujęć - dwu stron.
Czyli tego, który dostarcza fizyka oraz tego, który wypracowuje, na
bazie fizyki, filozofia.
W każdym jednostronnym ujęciu (i pojęciu) musi - po prostu musi się
pojawić błędne zobrazowanie. I w efekcie błędne postrzeganie zmian
tworzących świat, ich niezrozumienie. I obserwatora, co oczywiste.
Bo co postrzega umieszczony w zmianie obserwator?
W każdym szczególe to, co prezentuje fizyka. To poprawne ujęcie, i
nie może być inne. Ale przecież widać wyraźnie, że ten sam proces,
z takimi samymi skutkami, aż po detal i ostatni szczegół - że to w
ujęciu zewnętrznym przedstawia się znacznie spokojniej i zarazem w
każdym kroku jako oczywistość. Tu nic nie wybucha z nagła i nie ma
powodu wprowadzać żadnej niezwyczajnej logicznie przyczyny. Proces
biegnie, jest policzalny i przewidywalny - a przecież diametralnie
inny od tego, który wnosi fizyka. Tylko że jego wypracowanie byłoby
nie do przeprowadzenia bez fizycznej wiedzy, to punkt odniesienia,
na którym można to zrobić.
Dla obserwatora fizycznego, od środka notującego fakty, musi, musi
się to objawić jako "wybuch" - bo tak mówi pomiar. Kiedy warunki w
sferze osiągają "moment zapłonu", kiedy jest do tego odpowiednie w
każdym kierunku ciśnienie, to po prostu, i jako tego skutek, może w
układzie pojawić się światło. W opisie z zewnątrz jest to kolejny
i w sumie mało istotny fakt - w opisie od wewnątrz wyznacza całość
obserwacji, ponieważ zaczyna możliwość obserwacji.
Od środka nie może być w pomiarze brzegu zmiany - ponieważ nie ma,
nie istnieje element umożliwiający pomiar (tu: foton); poniżej zmiana
się toczy (i toczy szybko), ten brzeg się tworzy, jednak kiedy nie
ma jednostki do wykorzystania (kiedy nie ma takiego "zbrylenia"),
to nie ma pomiaru jako takiego. - Czyli cały i wielki odcinek zmian
ulega tym samym zatarciu (oraz wyparciu) - on się nie może w badaniu
(obserwacji) pojawić, bo go nie ma w tej pomiarowej akcji badawczej.
I dotyczy to dowolnie już pojętego brzegu zmiany.
Dla obserwatora wewnętrznego rzeczywiście to jest "wybuch" idący w
całości sfery, a przez to rozmiary tej sfery (w takim opisie) muszą
się rozrastać "mgnieniowo" oraz wszechkierunkowo. - Zewnętrznie jest
banalnie proste dopełnianie (pompowanie) jednostkami-kwantami czegoś
wszechświata i efekt zmian, ale dla obserwatora wewnętrznego to sama
zmiana, nic poza nią nie istnieje. I od razu w całej pełni, i w każdą
stronę - i obejmująca całość fizycznie dostępnego zakresu.
Jest sobie były środek...
I po środku, chciałoby się powiedzieć. Było, minęło. Nastała taka w
sferze chwila, kiedy środek zmiany jest już historią, a obserwator
to odnotowuje.
A jak punkt środkowy minął, to tym samym skończył się zewnętrzny i
skierowany w sferę docisk. Już w okolicy nie ma żadnej hamującej i
warunkującej stabilną zmianę ewolucji. I zaczyna się wspomniany w
powyższym opisie wybuch do nieskończoności. Skutek? W efekcie, byt
znajdujący się w środku, obserwator wewnątrz świata rejestruje (ku
swojemu zaskoczeniu) oddalania się wszelakich elementów od siebie -
i to coraz szybciej.
Tylko że, widzicie, we wnętrzu - mimo narastania odległości między
faktami - jednak ciśnienie dramatycznie nie spada, ciepłota jeszcze
taka, że nie można tego określić wartością trupią. Słowem, jest po
całości obserwowana stabilizacja warunków. I jest pytanie: co taką
stabilność zapewnia? Już jest wiadome, że zaobserwowane to zaledwie
cztery procent z całości, już wiadome, że się wszystko oddala, i to
dynamicznie, jednak dlaczego to się tak w ryzach utrzymuje, to jest
zagwozdka.
Ha, dlaczego?
Odpowiedź jest oczywista: "czarne dziury". O ile w pierwszej części
wszechświat był "pompowany" zewnętrznie i "z góry", o tyle w części
drugiej jest "pompowany" "z dołu", jest zasilany rozpadem struktur
w formule "czarna dziura". - Plus, co zrozumiałe, rozpada się całość
konstrukcji, wszelka materialność, jednak to drobnica bez znaczenia
w odniesieniu do czarnych dziur.
Przecież narastający do środka stan zagęszczenia musi wytworzyć w
sferze osobliwości, kolejne zakręty zmiany i przechodzenie warstw w
sferze od brzegu do środka i znów do brzegu - i to wielokrotne - to
musi wytworzyć punkty maksymalnego zagęszczenia. Jak również punkty
maksymalnego rozrzedzenia w takiej sferze. Czyli właśnie osobliwości
- skrajne fakty zmiany ewolucyjnej.
A to dalej oznacza, że kiedy ustaje nacisk zewnętrzny, że kiedy w
sferze narasta oddalanie się elementów, takie osobliwości nie tyle
parują, co wręcz wybuchają wewnątrz tej sfery strumieniami kwantów
- tych samych jednostek kantowych, które znajdowały się u początku
zmiany. I tak samo warstwa po warstwie oddalają się w nieskończoność
kosmosu. Tylko że mają jeszcze przed sobą do pokonania wielokrotne
zapętlenie wewnątrz wszechświata.
Zanim uciekną z układu (do wieczności), to zasilą niezliczoną ilość
razy konkretne byty i dowolne ciała.
Te warstwy zawsze dążą "do przodu", przed siebie, ale że dzieje się
to w sferze, linia prosta zmiany przekształca się w zapętlenia, w
zawirowania - w fizykę. I obserwatora. To nie jest ciśnienie jakoś
tam ujemne, to jest normalne ciśnienie. Tylko że idzie z dołu - dla
fizyka jest "spod podłogi". Skoro fizyk obserwuje to od wewnątrz, w
jego postrzeganiu taki do niego zewnętrzny fakt, ale dziejący się w
ramach świata - on musi prezentować się jako sprzeczny i "ujemny".
W szerszym ujęciu jest przebiegiem oczywistym, jednak dla fizyka ma
formułę niezwykłą.
Zwłaszcza, co trzeba podkreślić, że fizyk takiego poziomu badaniem
i żadną obserwacją nie sięga. Ponieważ nie może. To są jednostki, z
czarnej dziury oddalają się jednostki kwantowe, dlatego nie mogą być
zaobserwowane. Dlaczego? Ponieważ dopiero mogą wejść w obserwację,
dopiero będą w konstrukcjach, które obserwację zbudują - to "zasób"
do wykorzystania. Ale dla fizyka to przedział w ewolucji wszechświata
spoza - brzegowy, to nieobserwowalne tło. Można to uchwycić wzorami
i skutkami, można postulować jako konieczność - to te wszelkie i z
wzorów wynikające (i odrzucane) nieskończoności, jednak tego żadnym
badaniem się nie uchwyci. Nie można.
Słowem, pompowanie wszechświata przebiega efektywnie, niezależenie
czy zachodzi "z góry" czy "z dołu" - a fizyczny pomiar ustala zawsze
w sferze świata stabilizację warunków. W zakresie dostępnym takiemu
badaniu, więc w środku i niebywale krótkotrwałego wobec poznawanego
procesu, panują sprzyjające okoliczności - które to badanie tworzą
i warunkują. Ale zakresy spoza tego odcinka, zakresy zmiany, które
prowadziły do zaistnienia i które będą później - te brzegowe fakty
ewolucji są poza rejestracją. A wiedzę o ich koniecznym istnieniu
można wypracować tylko z poziomu zewnętrznego - a więc jako namysł
filozoficzny. I dotycz to obu zakresów brzegowych.
W części pierwszej wszechświat zasilany jest z zewnątrz, od góry -
w części drugiej z wnętrza, od dołu. Ale w obu częściach zasilany
jest takimi samymi kwantami, w tym samym rytmie i według tej samej
zasady. I w rezultacie jest ten sam zbiór możliwych konstrukcji, te
same elementy budują się w obserwacji.
Filozoficznie widać wszystko, fizycznie tylko część wewnętrzną, bez
brzegów - ale dopiero oba ujęcia łącznie pozwalają zrozumieć, o co
tu chodzi.
Jest sobie fizyka i filozofia...
Po pierwsze i najważniejsze: nie ma podziału na fizykę i logiczny,
filozoficzny punkt obserwacyjny. To jedność. Funkcjonalna jedność.
Podział na wewnętrzny i na zewnętrzny zakres jest stanem na teraz
i chwilowym. W końcu trzeba świat posmakować we wszelkich faktach
i zebrać to w tabelki, a to może fizyka w jej zmysłowym poznawaniu
i procedurach. Że wymaga to następnie obróbki, to oczywistość - że
wymaga to filozofii, to oczywista oczywistość.
Fizyk w swoim zapale wyjaśniania wielokrotnie przekracza granicę,
za którą jest już filozofem, obrabiając w dowolny sposób dane jest
daleko poza obrabianym faktem - jest na zewnątrz procesu. I stara
się ten konieczny tok działania przenieść na jedyny dostępny jemu
w obserwacji obiekt, wszechświat - i popełnia błąd. Ponieważ widzi
świat w niepełnym wymiarze, to po pierwsze, a po drugie, nigdy nie
wyjdzie swoim pomiarem poza zaobserwowane; bierze to za wszystko,
kiedy to dalece nie wszystko.
To zawsze jest proces Fizyczny, ale że jest taki, to może ustalić
tylko filozofia. Na bazie fizyki może filozof wypracować ujęcie w
postaci Fizyki.
Fizyk sprawdza tu i teraz - filozof ustala zawsze i wszędzie.
cdn.
Janusz Łozowski

Contenu connexe

Tendances

Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.
Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.
Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.Łozowski Janusz
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8SUPLEMENT
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8kwantologia2
 
Kwantologia 4.9 nic, fundament.
Kwantologia 4.9   nic, fundament.Kwantologia 4.9   nic, fundament.
Kwantologia 4.9 nic, fundament.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 3.4 ile istnieje wszechświatów.
Kwantologia 3.4   ile istnieje wszechświatów.Kwantologia 3.4   ile istnieje wszechświatów.
Kwantologia 3.4 ile istnieje wszechświatów.Łozowski Janusz
 
ewolucja (kwantów).
ewolucja (kwantów).ewolucja (kwantów).
ewolucja (kwantów).kwantologia2
 
Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).
Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).
Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).Łozowski Janusz
 
Kwantologia 8.1 abstrakcje to ja.
Kwantologia 8.1   abstrakcje to ja.Kwantologia 8.1   abstrakcje to ja.
Kwantologia 8.1 abstrakcje to ja.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 1.5 atom i okolice.
Kwantologia 1.5   atom i okolice.Kwantologia 1.5   atom i okolice.
Kwantologia 1.5 atom i okolice.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 3.6 osobliwość niejedno ma imię.
Kwantologia 3.6   osobliwość niejedno ma imię.Kwantologia 3.6   osobliwość niejedno ma imię.
Kwantologia 3.6 osobliwość niejedno ma imię.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.Łozowski Janusz
 

Tendances (16)

Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.
Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.
Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8
 
Kwantologia 4.9 nic, fundament.
Kwantologia 4.9   nic, fundament.Kwantologia 4.9   nic, fundament.
Kwantologia 4.9 nic, fundament.
 
NIC, fundament.
NIC, fundament.NIC, fundament.
NIC, fundament.
 
Kwantologia 3.4 ile istnieje wszechświatów.
Kwantologia 3.4   ile istnieje wszechświatów.Kwantologia 3.4   ile istnieje wszechświatów.
Kwantologia 3.4 ile istnieje wszechświatów.
 
ewolucja (kwantów).
ewolucja (kwantów).ewolucja (kwantów).
ewolucja (kwantów).
 
Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).
Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).
Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).
 
Kwantologia 8.1 abstrakcje to ja.
Kwantologia 8.1   abstrakcje to ja.Kwantologia 8.1   abstrakcje to ja.
Kwantologia 8.1 abstrakcje to ja.
 
Kwantologia 1.5 atom i okolice.
Kwantologia 1.5   atom i okolice.Kwantologia 1.5   atom i okolice.
Kwantologia 1.5 atom i okolice.
 
Kwantologia 3.6 osobliwość niejedno ma imię.
Kwantologia 3.6   osobliwość niejedno ma imię.Kwantologia 3.6   osobliwość niejedno ma imię.
Kwantologia 3.6 osobliwość niejedno ma imię.
 
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
 
pionowo-poziome.
pionowo-poziome.pionowo-poziome.
pionowo-poziome.
 
Zbrylenia.
Zbrylenia.Zbrylenia.
Zbrylenia.
 
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
 

Similaire à Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.

Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.
Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.
Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.Łozowski Janusz
 
początek-środek-koniec.
początek-środek-koniec.początek-środek-koniec.
początek-środek-koniec.kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4SUPLEMENT
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4kwantologia2
 
Kwantologia 5.6 rytm zmiany.
Kwantologia 5.6   rytm zmiany.Kwantologia 5.6   rytm zmiany.
Kwantologia 5.6 rytm zmiany.Łozowski Janusz
 
Wielowymiarowa płaszczyzna.
Wielowymiarowa płaszczyzna.Wielowymiarowa płaszczyzna.
Wielowymiarowa płaszczyzna.kwantologia2
 
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.Łozowski Janusz
 
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.SUPLEMENT
 
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
Kwantologia 7.9   meta-fizyka.Kwantologia 7.9   meta-fizyka.
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.Łozowski Janusz
 
Jedność wszędzie.
Jedność wszędzie.Jedność wszędzie.
Jedność wszędzie.kwantologia2
 
Kwantologia 10.9 – eter, itp.
Kwantologia 10.9 – eter, itp.Kwantologia 10.9 – eter, itp.
Kwantologia 10.9 – eter, itp.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 5.4 podprogowy – nadprogowy.
Kwantologia 5.4   podprogowy – nadprogowy.Kwantologia 5.4   podprogowy – nadprogowy.
Kwantologia 5.4 podprogowy – nadprogowy.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.Łozowski Janusz
 

Similaire à Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany. (18)

Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
 
Abstrakcje to ja.
Abstrakcje to ja.Abstrakcje to ja.
Abstrakcje to ja.
 
Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.
Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.
Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.
 
początek-środek-koniec.
początek-środek-koniec.początek-środek-koniec.
początek-środek-koniec.
 
Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4
 
Kwantologia 5.6 rytm zmiany.
Kwantologia 5.6   rytm zmiany.Kwantologia 5.6   rytm zmiany.
Kwantologia 5.6 rytm zmiany.
 
Wielowymiarowa płaszczyzna.
Wielowymiarowa płaszczyzna.Wielowymiarowa płaszczyzna.
Wielowymiarowa płaszczyzna.
 
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
 
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
 
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
Kwantologia 7.9   meta-fizyka.Kwantologia 7.9   meta-fizyka.
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
 
Jedność wszędzie.
Jedność wszędzie.Jedność wszędzie.
Jedność wszędzie.
 
Kwantologia 10.9 – eter, itp.
Kwantologia 10.9 – eter, itp.Kwantologia 10.9 – eter, itp.
Kwantologia 10.9 – eter, itp.
 
Eter, itp.
Eter, itp.Eter, itp.
Eter, itp.
 
Kwantologia 5.4 podprogowy – nadprogowy.
Kwantologia 5.4   podprogowy – nadprogowy.Kwantologia 5.4   podprogowy – nadprogowy.
Kwantologia 5.4 podprogowy – nadprogowy.
 
Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.
 

Plus de Łozowski Janusz

Kwantologia ... 0 czyli 1.
Kwantologia ...   0 czyli 1.Kwantologia ...   0 czyli 1.
Kwantologia ... 0 czyli 1.Łozowski Janusz
 
Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.
Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.
Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.Łozowski Janusz
 
Kwantologia ... - "grawitacja" (mamy cię).
Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię).Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię).
Kwantologia ... - "grawitacja" (mamy cię).Łozowski Janusz
 
Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.
Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.
Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 12.7 – pole energii.
Kwantologia 12.7 – pole energii.Kwantologia 12.7 – pole energii.
Kwantologia 12.7 – pole energii.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.
Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.
Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 12.1 – obserwator.
Kwantologia 12.1 – obserwator.Kwantologia 12.1 – obserwator.
Kwantologia 12.1 – obserwator.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.
Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.
Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.9 – matematyka.
Kwantologia 11.9 – matematyka.Kwantologia 11.9 – matematyka.
Kwantologia 11.9 – matematyka.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.
Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.
Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.
Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.
Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.
Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.
Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.
Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.
Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.1 – x-y-z.
Kwantologia 11.1 – x-y-z.Kwantologia 11.1 – x-y-z.
Kwantologia 11.1 – x-y-z.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.7 – ciemna energia.
Kwantologia 10.7 – ciemna energia.Kwantologia 10.7 – ciemna energia.
Kwantologia 10.7 – ciemna energia.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.
Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.
Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.
Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.
Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.6 – wszechświat.
Kwantologia 10.6 – wszechświat.Kwantologia 10.6 – wszechświat.
Kwantologia 10.6 – wszechświat.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.2 – COŚ.
Kwantologia 10.2 – COŚ.Kwantologia 10.2 – COŚ.
Kwantologia 10.2 – COŚ.Łozowski Janusz
 

Plus de Łozowski Janusz (20)

Kwantologia ... 0 czyli 1.
Kwantologia ...   0 czyli 1.Kwantologia ...   0 czyli 1.
Kwantologia ... 0 czyli 1.
 
Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.
Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.
Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.
 
Kwantologia ... - "grawitacja" (mamy cię).
Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię).Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię).
Kwantologia ... - "grawitacja" (mamy cię).
 
Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.
Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.
Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.
 
Kwantologia 12.7 – pole energii.
Kwantologia 12.7 – pole energii.Kwantologia 12.7 – pole energii.
Kwantologia 12.7 – pole energii.
 
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
 
Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.
Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.
Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.
 
Kwantologia 12.1 – obserwator.
Kwantologia 12.1 – obserwator.Kwantologia 12.1 – obserwator.
Kwantologia 12.1 – obserwator.
 
Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.
Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.
Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.
 
Kwantologia 11.9 – matematyka.
Kwantologia 11.9 – matematyka.Kwantologia 11.9 – matematyka.
Kwantologia 11.9 – matematyka.
 
Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.
Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.
Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.
 
Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.
Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.
Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.
 
Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.
Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.
Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.
 
Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.
Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.
Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.
 
Kwantologia 11.1 – x-y-z.
Kwantologia 11.1 – x-y-z.Kwantologia 11.1 – x-y-z.
Kwantologia 11.1 – x-y-z.
 
Kwantologia 10.7 – ciemna energia.
Kwantologia 10.7 – ciemna energia.Kwantologia 10.7 – ciemna energia.
Kwantologia 10.7 – ciemna energia.
 
Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.
Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.
Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.
 
Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.
Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.
Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.
 
Kwantologia 10.6 – wszechświat.
Kwantologia 10.6 – wszechświat.Kwantologia 10.6 – wszechświat.
Kwantologia 10.6 – wszechświat.
 
Kwantologia 10.2 – COŚ.
Kwantologia 10.2 – COŚ.Kwantologia 10.2 – COŚ.
Kwantologia 10.2 – COŚ.
 

Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.

  • 1. Kwantologia stosowana - kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 2.8 - Wielki wybuch zmodernizowany. Jest sobie obserwator... Taki, wiecie, zwyczajny, człowieczy i przyspawany do teleskopu czy podobnego narzędziowego przyrządu. Znacie to, oglądaliście mnogość razy w telewizyjnym okienku. Siedzi albo stoi przy tym sprzęcie i popatruje w dal świata, albo i głębię, jego sprawa. - I jest temat, co on takiego widzi, co w swoich zmysłowych wtyczkach podłączonych do okolicy postrzega? Niby wszystko jasne i widoczne, jakieś takie gwiazdki na ten przykład są widoczne, większe i małe elementy tu i tam się pokazują - znacie to. Podobno to zbadane i nazwane, jakieś tam wzorki to opisują, nawet którąś cyferkę wyznaczają, ale sprawa dalej jest - a wręcz z całą mocą się pokazuje: co widać? Jest sobie wszechświat... Taki, wiecie, wybuchowy, z oddalającymi się od siebie elementami w nieskończoność. Znacie to, oglądaliście to mnogość razy zestawione lepiej lub gorzej. - Niby wszystko jasne, tu nazwane, tam opisane, a nawet poniektóre miejsca w okolicy osobiście zwiedzone. Czyli to tak już pospolite. Cóż, nie do końca. Bo to, widzicie, sprawa jest, pytanie jest: co w tej uczestniczącej obserwacji wszechświata, ten tam obserwator, co on widzi? Co w swoje zmysłowe końcówki łapie i co może złapać? To może nie jest tematyka do analizowania przy śniadaniu, jednak jest na pewno ważną. W końcu dobrze wiedzieć, co i jak - i kiedy się tego tutejszego finał zadzieje. Jest sobie obserwacja... Taka, wiecie, zwyczajna, żadne skomplikowane oprzyrządowanie tutaj nie jest potrzebne. Siedzi sobie albo stoi, jego sprawa, osobniczy byt człowieczy i rejestruje. Znajduje się w tej swojej okolicy, tu i teraz swoje obserwacje prowadzi, wszystko wokół zabudowane - a to atom, a to planeta, a to inny wszechświat. Obserwuje i wyciąga tak po całości wnioski. Że atom to taki, że tyle a tyle atomów to jest pierwiastek, a mnogość pierwiastków to planeta. A wiele planet już buduje poziom wszechświata. Znacie to, oglądaliście wielokrotnie i podziwialiście. Niby znane, niby oswojone - a jednak nie do końca. Bo i tu pytanie o sedno widocznego i o samo postrzeganie jest, pytanie głębokie i pytanie natrętne w swoim znaczeniu. Co widać i jak widać? Jest sobie okoliczność... Taka, wiecie, niezwyczajna, wyjątkowa - i w ogóle środkowa. Przecie byt przychodzi na świat (czyli tu i teraz pojawia się obserwator) - on pojawia się w chwili niecodziennej, można nawet powiedzieć, że w szczególnej. W chwili, kiedy wszystko wokół zabudowane, zapełnione i ustalone. Rozumiecie? Spójrzcie na to w normalnym toku jakiejś tam ewolucyjnej zmiany. W niej zawsze ustalicie, że jest początek, środek i zakończenie, tak
  • 2. to się zgodnie z logiką i porządną literaturą dzieje. Jak jest dom i jego przeszłościowa historia, to było tak, że początkiem zjawiła się w konkretnej okolicy sterta cegieł, z niej reguły budowania w mury się oblekały, został położony dach - później jeszcze elementy wyposażenia się dokupiło. Słowem, wszystko szło w ustalonym rytmie i przewidywalnym tempie. A teraz spójrzcie na tę człowieczą bytowość obserwacyjną, na jego zaistnienie w tym wszystkim. Przecież tu już i dom gotowy, i plany do jego wznoszenia od zawsze aktualne, i każdy element w środku po całości zabudowany i po kątach rozstawiony. Jak zawierucha, to się tylko w nowym rozstawianiu sprzętów objawia, niczego nie brakuje i niczego więcej tu się nie wepchnie. Czyli, widzicie, jest pytanie o to zabudowanie, takie zestrojenie i dostrojenie do obserwacji. Nie żeby o nieskończoną losowość tu się dopytywać, ale też nie o pozalogiczną intencjonalną ingerencję. To pytanie o regułę budowania się "domu" - tylko tyle i aż tyle. Jest sobie postrzeganie... Takie, wiecie, dwutorowe. Czyli prowadzone z zewnątrz zjawiska lub z wnętrza. Takie, gdzie obserwator rejestruje początek oraz etapy pośrednie, aż po koniec - a też takie, w którym uczestniczy i widzi tylko fakty odległe od momentu zaistnienia i zakończenia. Sprawa, rozumiecie, banalna - pozornie oczywista. W każdym naszym ułożeniu w świecie albo widzimy całość zmiany, albo uczestniczymy w niej i żadnym sposobem brzegów procesu nie sięgamy. - Niby idzie to tak zawsze i wszędzie, jednak wnioski z tego niekiedy trudno na postrzegane przenieść. A warto. Na ten przykład jest jaki sportowiec łuczniczy i on sobie celuje i dalej strzela do tarczy. Absolutna pospolitość przykładowa, żadnej niezwykłości. I teraz zanalizujcie sobie, co postrzega ulokowany w lecącej do celu strzale osobnik (tożsamy z nią i zachodzącą zmianą) - a co stojący z boku. Macie w swoich oczkach i umyśle obraz (wizję) takiego eksperymentu? Przecież to oczywiste, w pierwszym przypadku, dla bytu związanego na zawsze ze zmianą, w jego odbieraniu żadnego początku ani końca być nie może - nie może, ponieważ to stany-punkty osobliwe, brzegowe tej ewolucji. Moment startu oraz moment wbicia się w tarczę są poza tą (ograniczoną do lotu strzały) ewolucją - z zasady nie mogą wejść w ten opis. Kiedy jestem, nie ma narodzin i śmierci - kiedy mnie nie ma, jest wiodący do narodzin proces albo zjawiska po śmierci biegnące. Ja to zmiana w toku - obserwator to zmiana w przebiegu i jej etapy. Moje postrzeganie wszechświata zawsze, zawsze jest rejestrowaniem z wnętrza. Brzegowe odcinki zmiany z oczywistych powodów nie mogą być zaobserwowane - są do logicznego wypracowania. Co innego dla obserwatora z boku. Widzi początek, środek i koniec, wszystko. Dla niego zmiana postrzegana od środka jako nieskończona - taka zmiana jest w sobie mgnieniem, przelotem strzały na krótkim dystansie; kiedy proces definiować z zewnątrz, zawiera wszystkie w sobie elementy i jest chwilowy - i skończony.
  • 3. Ten sam przebieg, dokładnie ten sam przebieg, ale rejestrowany oraz opisywany z różnych punktów widzenia (w innym układzie odniesienia) - to wygląda inaczej, skrajnie inaczej. - Od wewnątrz przebieg ma charakter nie-skończony (nie kończy się), z zewnątrz jest skończony i mgnieniowy (było, minęło). Gdybym więc mógł znaleźć się poza wszechświatem, zobaczę to, co w tej zmianie było początkiem, co jest momentem środkowym i dlaczego jest tu tak, jak jest - oraz koniec. Gdybym mógł, ale nie mogę. W fizycznym przebiegu nigdy tego nie dokonam. Fizycznie nie, ale na fizycznym fundamencie mogę logicznie (filozoficznie) zrekonstruować zdarzenia, które zachodziły "przed" i które będą "po" wybudowaniu się "domu". I warto to przeprowadzić. Jest sobie Kosmos... Taki, wiecie, banalny. Nieskończoność, wieczność, COŚ i NIC - plus ruch tego czegoś w tym niczym. A też na początek tej analizy jest jakiś tam wszechświat. Nie ten i tutejszy - dowolny. Wszak w nieskończoności taki fakt to banał, nic tam zaskakującego. Więc ten tam wszechświat lokalny się w tej nieskończoności Kosmosu rozpada - po tutejszemu i w aktualnej nowomowie wybucha. Tak jego z brzegu warstwy kwantowe (czyli zbudowane z jednostek elementarnie w pojmowaniu niepodzielnych), te warstwy się oddalają. W tę, co jasne i zrozumiałe, bezkresną dal. Taka, widzicie, ewolucja tego układu się dzieje. - Ona oczywiście się kiedyś zaczęła, osiągnęła środek i teraz się warstwa po warstwie złuszcza. I, widzicie, najciekawsze jest to, że w pewnym oddaleniu od tamtej wszechświatowej ewolucji (ale nieprzypadkowo, to nie może być czysta losowość) - tworzy się w bezkresie sfera, następna sera zjawisk. Po prostu kolejny wszechświat z jego regułami, z lokalnym rozkładem, z być może obserwatorem. Jak to się dzieje, spytacie. W sumie prosto, choć i skomplikowanie - tak to trzeba powiedzieć. Ot, jest sobie ten wcześniej wzmiankowany wszechświat. A jego brzeg to stan jeden kwant czegoś, jeden kwant pustki, jeden czegoś - tak w całości sfery. Krok dalej, czyli o jednostkę zmiany później, ta warstwa się rozerwie, przestanie być w łączności. W brzegu jest ta ostatnia chwila, w której ten wszechświat jeszcze istnieje, dalej już zaczyna się "życie po życiu", ewolucja rwana. To dalej nie jest stan absolutnej pustki, ale to już nie jest stan łączny - tutaj ma miejsce pierwszy etap "po" ewolucji połączonej, ale to jednak jest dalej ewolucja i zmiana. Kosmiczna zmiana ewolucyjna. I ważne - kiedy w takiej oddalającej się warstwie odległość między elementami osiągnie wartość równą rozmiarowi tej byłej ewolucji w postaci wszechświata, kiedy osiągnie wartość jednostki równej tej ewolucji i jej gabarytom, wówczas może się wytworzyć sfera. Ale w takim uwarunkowaniu, w takich okolicznościach, że obok w Kosmosie jest jeszcze siedem podobnych światów i one się również rozpadają. Żeby powstał nowy wszechświat, taki nam tutejszy, musi zaistnieć w
  • 4. jednostkowej bliskości osiem podobnych - i na przecięciu warstw w oddalaniu się może wówczas zaistnieć coś do obecnego podobne. Dla niepełnego zestawu czy pod innym kątem, czy w innym oddaleniu - w tym procesie też coś powstanie, ale będzie niestabilne, będzie się spełniało tymi wszelkimi możliwymi okolicznościami, które badanie matematyczne wykrywa. A jak taka warstwa nie napotka nic, to się w nieskończoność teoretycznie oddali. Oczywiście tylko teoretycznie, bo skoro nieskończoność jest nieskocznie zapełniona, to musi się w tym kosmicznym bezkresie co rusz coś o coś potykać. I skończoność się tym albo innym wszechświatem pokazywać. Czyli, widzicie, kiedy jest w okolicy osiem takich światów i one w tym ważnym ześrodkowaniu o jednostkę się spotykają, to tworzy się nowy wszechświat - zaczyna się tworzyć nowa stabilna konstrukcja o cechach wszechświata i jego ewolucyjnej zmiany. Na zewnątrz panuje "pole rodzicielskie", czyli z każdej strony docierające warstwy w postaci jednostek kwantowych - i jest to nieustający dopływ, ale i zarazem nacisk, bo to jest ciśnienie zewnętrzne. Dlatego w punkcie przecięcia tych strumieni energii od ośmiu poprzednich światów, w miejscu przez to szczególnym - tu tworzy się, wykreśla się, rysuje się w nieskończoności skończony fakt. Tworzy się sfera, na chwilę pierwszą sfera jednokwantowa. O gabarytach również jednostkowych, to kwant liczenia dla Kosmosu. Na dole kosmosu jest jedynka, taka niepodzielna już do niczego jedynka czegoś, energii - ale na drugim końcu analizy, maksymalnie w górze, jest również kwant. Tym razem w postaci wszechświata, to jednostka obrachunkowa nieskończoności. Zawsze jest jednostka i kwant, ale jego gabaryty różne. I co dalej? Jak to co? Jest nacisk zewnętrzny, warstwa za warstwą dociera w ten rejon, kwanty uciec w bok nie mogą, ponieważ jest z każdej strony docisk, cofnąć się też nie mogą - to jedyna droga do przodu jest taka, że kierują się "w dół". Czyli do wnętrza sfery. I zaczyna się zapełnianie, takie można powiedzieć "pompowanie" tej nowej wszechświatowej ewolucji. W sumie to nawet jest dosłownie pompowanie, przecież we wnętrzu to pustka, niczego jeszcze nie ma. Z pola rodzicielskiego docierają w kolejnych warstwach kwanty i one są wciskane, wpychane - dosłownie dopełniają i zapełniają wnętrze nowego świata. Że to ogromna sfera i dopływ z daleka się poczyna, to zmiana trwa i trwa - i trwa. Nim coś w środku osiągnie poziom zagęszczenia umożliwiający powstanie czegoś... ech, sporo zmian zajdzie. I znów ważne - w tym procesie "pompowania" są liczne etapy wiodące do stanu środka, najważniejszego momentu ewolucji. Skoro ciśnienie zewnętrzne się utrzymuje, skoro docierają kolejne kwanty, to w tej sferze rośnie zagęszczenie - oczywistość. Czyli element od elementu dzieli coraz mniejsza odległość. Jeżeli wcześniej spotkać się było można wielkim przypadkiem, a i to na chwilkę, obecnie, w pewnym już momencie zagęszczenia, staje się to nieuniknione. A kiedy odległość od drugiego kwantu jest równa jednostce - równa rozmiarowi kwantu, to z tego musi, po prostu musi coś fizycznie się zbudować.
  • 5. Co się zbuduje? Na początek jaki tam foton, później, jak gęstość w zbiorze się zwiększy, jaki atom, może komórka życia. Słowem, tak w sferze wszechświatowej się zadzieje, że zabłyśnie światło. Musi. W tej gęstwinie kwantowej i zapchanym już bardzo mocno stanie, takie zjawisko musi zajść. Może nie od razu w formie blasku, ale podobne fotony zaczną się tu i tam, i siam pokazywać. Cała sfera ma już w sobie takie zagęszczenie, że widać fotony. A przecież to jeszcze nie środek, to jeszcze nie "dom" z jego już wszystkimi elementami, jeszcze zagęszczenie się powiększa, przecież zewnętrzne pole rodzicielskie działa. Jak długo taki idący z zewnątrz nacisk oddziałuje na tutejszy stan sferycznej ewolucji? Do środka, do momentu, aż wszechświat uzyska połowiczne istnienie. To z tą chwilą ustaje docisk, a zaczyna się wybuch. Bo przecież nic tego teraz w nieskończonej oraz kosmicznej pustce nie hamuje. A jak nie ma zewnętrznego nacisku, to jedynym w zmianie możliwym kierunkiem "do przodu" jest oddalanie się warstw. Do tego momentu był docisk i kierunek "w głąb", teraz zmienia się w kierunek "w dal" - w nieskończoność. I te same kwanty, które ten świat tworzyły, w tej samej kolejności, teraz się oddalają. Punkt środkowy, czyli "punkt dorosłości" został osiągnięty, "rodziców" już nie ma, dlatego zmiana toczy się stąd do wieczności. I biegnie coraz szybciej... W końcu to wybuch. Z punktu widzenia mieszkańca tego domu istotne jest to, że ten ważny środkowy punkt zaistniał - i że miał maksymalnie możliwe wewnątrz zapełnienie. Bo co tworzy się w tym środku? Jakby tego nie opisywać, obserwator i jego możliwości postrzegania świata. Nigdy wcześniej, nigdy też później - wyłącznie w środku takiej wszechświatowej zmiany może się pojawić świadomy siebie i otoczenia obserwator. Tylko w takiej chwili może wybudować się komórka rozumu - dopełniona maksymalnie z każdej strony fizyczna i wielowymiarowa konstrukcja ewolucyjna. Może się to później zmieniać, oblekać w kolejne ciała, może dochrapać się i poziomu myślenia o wszystkim - jednak początek tej ewolucji może i musi - musi zajść w tej środkowej chwili. Jeżeli nie zajdzie, to w sferze nie zajdzie już nigdy. I warto to docenić. Ponieważ nawet w skali nieskończoności nie jest to codzienne zdarzenie. Pojawi się i zniknie nieskończenie wiele razy, to prawda, jednak odległość od drugiego podobnego faktu może również być nieskończona... Z punktu widzenia bytu zaistniałego nieskończenie wielka odległość jest nieskończenie małą odległością, ale mimo wszystko robi spore wrażenie, kiedy się nad tym zastanowić. Istotne w tym ujęciu jest to, że w środku zmiany jest stan, gdzie mam wszelkie elementy tworzące, całą piramidę możliwości - nic się więcej tu nie zmieści. Mam jednostki absolutnie logiczne, które w maksymalny sposób zapełniają sferę, tu już nie ma miejsca na nic, to stan pełnego "napompowania". A skutkiem tego jest również cała mozaika stanów fizycznych. Warto podkreślić, że choć w środku ciśnienie jest takie, że można
  • 6. już wszystko obserwować i że może zaistnieć obserwator, to etapy wcześniejsze też są już fizyczne, dzieją się realnie. Choć nie ma kto tego stwierdzić. Przekroczenie kolejnych poziomów gęstości to zaistnienie elementów, fizyka wyłania się w miarę wzrastania stanu wewnętrznego ciśnienia sfery. A w środku osiąga maksimum. I tylko w środku (oraz ze środka) można ten fakt stwierdzić. Teoretycznie osiąga maksimum. Fakt, w takim momencie jest wszystko - ale w chwili, kiedy obserwator zaczyna aktywnie się przyglądać i analizować, tego wszystkiego już od pewnego okresu nie ma. Było na czas jego zaistnienia, a teraz już przeszło do historii. Wówczas po kątach było wszystko rozstawione i brzmiała harmonia sfer - dziś to stan miniony i już nigdy nie do odtworzenia. Dziś brakuje jednego odcinka w górnym rejestrze częstotliwości, orkiestra traci słuch o pełną jednostkę możliwości. Do środka zmiany ewolucyjnej brakowało części dolnej widma, obecnie wypada góra. Wszechświat zaczyna już "basować", a elementy oddalają się od siebie - świat rozrasta się i w efekcie kwant oddala się od kwantu. I... Wiadomo, koniec widać na horyzoncie. Jest sobie wnętrze sfery... I jest obserwator w tym wnętrzu. Taki, wiecie, pospolity, niczym się nie wyróżniający. I on siedzi przy jakimś teleskopie albo też innym przyrządzie, czyli przy takim oknie w świat. I zerka w to i tamto. I widzi, że wszystko się od wszystkiego oddala - widzi, że w badaniu ma punkt początkowego zbiegnięcia, że światło (i wszystko) tam się w drgawkach pojawiło i że to szybko się zadziało. Tak nagle, że w sumie inflacyjnie - że wybuchło w każdym kierunku. I że wszelakie, co się w obserwacji pokazuje, jednorodne i zadziwiająco zgodne. Ten taki tam obserwator to takie sobie notuje i wzorkami wyjaśnia, i nawet mu się to generalnie zgadza. Acz czasami to lub tamto z takiego i innego wzorku trzeba cichcem wyrzucić, żeby się bardziej godziło. I jest fajnie, i jest w temacie wyjaśnienie. Cóż, jakby nie do końca - prawda? A spójrzcie wy na powyższy opis zmiany w toku zachodzenia, którą w tej zmianie ustala obserwator zewnętrzny. Wszystko banalnie, nic w tym zadziwiającego - banalne pompowanie kwantami zachodzi. Sfera w sobie się dopełnia, ciśnienie narasta i zagęszczenie - a efektem w tym ujęciu jest wszystko, co fizyczni dziś obserwują. A co więcej, nawet ów proces można policzyć, wyznaczyć punkty węzłowe. I jest super, i jest w temacie wyjaśnienie. - Ech, jakby taż nie do końca. Prawda? Dlaczego? Ponieważ do pełnego opisu potrzeba dwu ujęć - dwu stron. Czyli tego, który dostarcza fizyka oraz tego, który wypracowuje, na bazie fizyki, filozofia. W każdym jednostronnym ujęciu (i pojęciu) musi - po prostu musi się pojawić błędne zobrazowanie. I w efekcie błędne postrzeganie zmian tworzących świat, ich niezrozumienie. I obserwatora, co oczywiste. Bo co postrzega umieszczony w zmianie obserwator?
  • 7. W każdym szczególe to, co prezentuje fizyka. To poprawne ujęcie, i nie może być inne. Ale przecież widać wyraźnie, że ten sam proces, z takimi samymi skutkami, aż po detal i ostatni szczegół - że to w ujęciu zewnętrznym przedstawia się znacznie spokojniej i zarazem w każdym kroku jako oczywistość. Tu nic nie wybucha z nagła i nie ma powodu wprowadzać żadnej niezwyczajnej logicznie przyczyny. Proces biegnie, jest policzalny i przewidywalny - a przecież diametralnie inny od tego, który wnosi fizyka. Tylko że jego wypracowanie byłoby nie do przeprowadzenia bez fizycznej wiedzy, to punkt odniesienia, na którym można to zrobić. Dla obserwatora fizycznego, od środka notującego fakty, musi, musi się to objawić jako "wybuch" - bo tak mówi pomiar. Kiedy warunki w sferze osiągają "moment zapłonu", kiedy jest do tego odpowiednie w każdym kierunku ciśnienie, to po prostu, i jako tego skutek, może w układzie pojawić się światło. W opisie z zewnątrz jest to kolejny i w sumie mało istotny fakt - w opisie od wewnątrz wyznacza całość obserwacji, ponieważ zaczyna możliwość obserwacji. Od środka nie może być w pomiarze brzegu zmiany - ponieważ nie ma, nie istnieje element umożliwiający pomiar (tu: foton); poniżej zmiana się toczy (i toczy szybko), ten brzeg się tworzy, jednak kiedy nie ma jednostki do wykorzystania (kiedy nie ma takiego "zbrylenia"), to nie ma pomiaru jako takiego. - Czyli cały i wielki odcinek zmian ulega tym samym zatarciu (oraz wyparciu) - on się nie może w badaniu (obserwacji) pojawić, bo go nie ma w tej pomiarowej akcji badawczej. I dotyczy to dowolnie już pojętego brzegu zmiany. Dla obserwatora wewnętrznego rzeczywiście to jest "wybuch" idący w całości sfery, a przez to rozmiary tej sfery (w takim opisie) muszą się rozrastać "mgnieniowo" oraz wszechkierunkowo. - Zewnętrznie jest banalnie proste dopełnianie (pompowanie) jednostkami-kwantami czegoś wszechświata i efekt zmian, ale dla obserwatora wewnętrznego to sama zmiana, nic poza nią nie istnieje. I od razu w całej pełni, i w każdą stronę - i obejmująca całość fizycznie dostępnego zakresu. Jest sobie były środek... I po środku, chciałoby się powiedzieć. Było, minęło. Nastała taka w sferze chwila, kiedy środek zmiany jest już historią, a obserwator to odnotowuje. A jak punkt środkowy minął, to tym samym skończył się zewnętrzny i skierowany w sferę docisk. Już w okolicy nie ma żadnej hamującej i warunkującej stabilną zmianę ewolucji. I zaczyna się wspomniany w powyższym opisie wybuch do nieskończoności. Skutek? W efekcie, byt znajdujący się w środku, obserwator wewnątrz świata rejestruje (ku swojemu zaskoczeniu) oddalania się wszelakich elementów od siebie - i to coraz szybciej. Tylko że, widzicie, we wnętrzu - mimo narastania odległości między faktami - jednak ciśnienie dramatycznie nie spada, ciepłota jeszcze taka, że nie można tego określić wartością trupią. Słowem, jest po całości obserwowana stabilizacja warunków. I jest pytanie: co taką stabilność zapewnia? Już jest wiadome, że zaobserwowane to zaledwie cztery procent z całości, już wiadome, że się wszystko oddala, i to
  • 8. dynamicznie, jednak dlaczego to się tak w ryzach utrzymuje, to jest zagwozdka. Ha, dlaczego? Odpowiedź jest oczywista: "czarne dziury". O ile w pierwszej części wszechświat był "pompowany" zewnętrznie i "z góry", o tyle w części drugiej jest "pompowany" "z dołu", jest zasilany rozpadem struktur w formule "czarna dziura". - Plus, co zrozumiałe, rozpada się całość konstrukcji, wszelka materialność, jednak to drobnica bez znaczenia w odniesieniu do czarnych dziur. Przecież narastający do środka stan zagęszczenia musi wytworzyć w sferze osobliwości, kolejne zakręty zmiany i przechodzenie warstw w sferze od brzegu do środka i znów do brzegu - i to wielokrotne - to musi wytworzyć punkty maksymalnego zagęszczenia. Jak również punkty maksymalnego rozrzedzenia w takiej sferze. Czyli właśnie osobliwości - skrajne fakty zmiany ewolucyjnej. A to dalej oznacza, że kiedy ustaje nacisk zewnętrzny, że kiedy w sferze narasta oddalanie się elementów, takie osobliwości nie tyle parują, co wręcz wybuchają wewnątrz tej sfery strumieniami kwantów - tych samych jednostek kantowych, które znajdowały się u początku zmiany. I tak samo warstwa po warstwie oddalają się w nieskończoność kosmosu. Tylko że mają jeszcze przed sobą do pokonania wielokrotne zapętlenie wewnątrz wszechświata. Zanim uciekną z układu (do wieczności), to zasilą niezliczoną ilość razy konkretne byty i dowolne ciała. Te warstwy zawsze dążą "do przodu", przed siebie, ale że dzieje się to w sferze, linia prosta zmiany przekształca się w zapętlenia, w zawirowania - w fizykę. I obserwatora. To nie jest ciśnienie jakoś tam ujemne, to jest normalne ciśnienie. Tylko że idzie z dołu - dla fizyka jest "spod podłogi". Skoro fizyk obserwuje to od wewnątrz, w jego postrzeganiu taki do niego zewnętrzny fakt, ale dziejący się w ramach świata - on musi prezentować się jako sprzeczny i "ujemny". W szerszym ujęciu jest przebiegiem oczywistym, jednak dla fizyka ma formułę niezwykłą. Zwłaszcza, co trzeba podkreślić, że fizyk takiego poziomu badaniem i żadną obserwacją nie sięga. Ponieważ nie może. To są jednostki, z czarnej dziury oddalają się jednostki kwantowe, dlatego nie mogą być zaobserwowane. Dlaczego? Ponieważ dopiero mogą wejść w obserwację, dopiero będą w konstrukcjach, które obserwację zbudują - to "zasób" do wykorzystania. Ale dla fizyka to przedział w ewolucji wszechświata spoza - brzegowy, to nieobserwowalne tło. Można to uchwycić wzorami i skutkami, można postulować jako konieczność - to te wszelkie i z wzorów wynikające (i odrzucane) nieskończoności, jednak tego żadnym badaniem się nie uchwyci. Nie można. Słowem, pompowanie wszechświata przebiega efektywnie, niezależenie czy zachodzi "z góry" czy "z dołu" - a fizyczny pomiar ustala zawsze w sferze świata stabilizację warunków. W zakresie dostępnym takiemu badaniu, więc w środku i niebywale krótkotrwałego wobec poznawanego procesu, panują sprzyjające okoliczności - które to badanie tworzą i warunkują. Ale zakresy spoza tego odcinka, zakresy zmiany, które
  • 9. prowadziły do zaistnienia i które będą później - te brzegowe fakty ewolucji są poza rejestracją. A wiedzę o ich koniecznym istnieniu można wypracować tylko z poziomu zewnętrznego - a więc jako namysł filozoficzny. I dotycz to obu zakresów brzegowych. W części pierwszej wszechświat zasilany jest z zewnątrz, od góry - w części drugiej z wnętrza, od dołu. Ale w obu częściach zasilany jest takimi samymi kwantami, w tym samym rytmie i według tej samej zasady. I w rezultacie jest ten sam zbiór możliwych konstrukcji, te same elementy budują się w obserwacji. Filozoficznie widać wszystko, fizycznie tylko część wewnętrzną, bez brzegów - ale dopiero oba ujęcia łącznie pozwalają zrozumieć, o co tu chodzi. Jest sobie fizyka i filozofia... Po pierwsze i najważniejsze: nie ma podziału na fizykę i logiczny, filozoficzny punkt obserwacyjny. To jedność. Funkcjonalna jedność. Podział na wewnętrzny i na zewnętrzny zakres jest stanem na teraz i chwilowym. W końcu trzeba świat posmakować we wszelkich faktach i zebrać to w tabelki, a to może fizyka w jej zmysłowym poznawaniu i procedurach. Że wymaga to następnie obróbki, to oczywistość - że wymaga to filozofii, to oczywista oczywistość. Fizyk w swoim zapale wyjaśniania wielokrotnie przekracza granicę, za którą jest już filozofem, obrabiając w dowolny sposób dane jest daleko poza obrabianym faktem - jest na zewnątrz procesu. I stara się ten konieczny tok działania przenieść na jedyny dostępny jemu w obserwacji obiekt, wszechświat - i popełnia błąd. Ponieważ widzi świat w niepełnym wymiarze, to po pierwsze, a po drugie, nigdy nie wyjdzie swoim pomiarem poza zaobserwowane; bierze to za wszystko, kiedy to dalece nie wszystko. To zawsze jest proces Fizyczny, ale że jest taki, to może ustalić tylko filozofia. Na bazie fizyki może filozof wypracować ujęcie w postaci Fizyki. Fizyk sprawdza tu i teraz - filozof ustala zawsze i wszędzie. cdn. Janusz Łozowski