2. Miejscowość Goszyce położona jest około
20 km na północny-wschód od Krakowa.
W średniowieczu była zapewne własnością
rycerską, później należała do dóbr królew-
skich, a wreszcie do kapituły krakowskiej.
Od XVI do XVIII w. Goszyce dość często
zmieniały właścicieli; pozostał po nich
XVII-wieczny dwór modrzewiowy. Majątek
goszycki kupił na początku XIX w. Wojciech
Boduszyński, lekarz i profesor Uniwersy-
tetu Jagiellońskiego. Przekazał go swojemu
synowi Feliksowi, a ten z kolei córce Józefie,
która wyszła za mąż za Antoniego Zawiszę.
Ich starszy syn, Artur, wzniósł niedaleko
starego, drewnianego dworu nową siedzibę.
Murowany, parterowy dwór z piętrowym
skrzydłem, wraz z otaczającym go par-
kiem krajobrazowym powstał na przełomie
XIX i XX w. Goszyce pozostawały w rękach cór-
ki Artura, Zofii Zawisza-Kernowej, do reformy
rolnej w 1945 r. Wówczas goszycki majątek
z dworami przeszedł na własność państwa.
Oddano go w użytkowanie Akademii Górni-
czo-Hutniczej w Krakowie, a później Stacji
Hodowli Roślin w Skrzeszowicach. W latach
80. drewniany dwór sprzedano, a zdewa-
stowany, murowany dwór starała się od
1989 r. odzyskać Anna Turowiczowa, córka
Zofii. Pod koniec 2002 r. dwór odsprzedano
spadkobiercom zmarłej Anny Turowiczowej.
Obecnie w goszyckim dworze mieszka wnuk
Anny – Michał Smoczyński – z rodziną.
Dwór goszycki, lata międzywojenne
Murowany dwór w Goszycach
3. Murowany, parterowy dwór położony
jest w parku, na wzniesieniu. Zbudowany
z cegły, tynkowany, posadowiony został na
wysokich piwnicach. Składa się z wydłużo-
nego, prostokątnego korpusu i szerszego,
przylegającego doń od wschodu skrzydła
z narożnym, ukośnym ryzalitem. Skrzydło
to było pierwotnie piętrowe, z wysokim,
ozdobnym szczytem oraz balkonem; uległo
zniszczeniu w czasie pierwszej wojny
światowej. W elewacji północnej, tuż przy
wschodnim skrzydle znajdują się schody i ta-
ras wejściowy z ażurową balustradą o wzorze
czteroliścia. Od strony ogrodu umieszczony
jest taras ze schodami, zadaszony wysuniętą
połacią dachu, a także wspomniany ryzalit
skrzydła wschodniego oraz balkon pokoju
na poddaszu. Prostokątne dwu- i trójdzielne
okna ujęte są ozdobnymi obramieniami z pa-
rapetem i bocznymi listwami, zamkniętymi
profilowanym gzymsem kostkowym na kon-
solkach. Wejście z tarasu prowadzi do sieni,
z której na wprost jest przejście do jadalni.
Stąd można wyjść na taras południowy i do
ogrodu, wprost na aleję różaną. Z dawną
jadalnią sąsiaduje salon z ryzalitem, gdzie
zachował się ozdobny gzyms. Pomieszczenie
po prawej stronie sieni to dawny kredens.
W ścianie pomiędzy nim a holem zachował
się szyb windy kuchennej, którą z kuchni
w piwnicach transportowano jedzenie na
górę. Dalej na prawo od sieni usytuowane
były dwa rzędy pokoi rozdzielonych wąskim
korytarzem, na końcu którego znajdowały
się schody prowadzące na poddasze i do
piwnicy oraz łazienka. Po lewej stronie
sieni mieścił się dawniej gabinet; obecnie
jest tutaj przechowywane archiwum Jerzego
Turowicza. Pierwotny układ pomieszczeń
i ich przeznaczenie zostały zaburzone przez
przebudowy z lat powojennych, jednak wła-
ściciele dworu powoli i cierpliwie przywraca-
ją im dawny wygląd.
4. Letni dzień 3 sierpnia 1914 r. Nowy dwór w Goszy-
cach jeszcze w pierwotnym, zaplanowanym przez
architekta kształcie, dopiero jesienią artyleryjski
pocisk zniszczy piętro. Na ganku stoi siedmiu mło-
dych mężczyzn w mundurach. Żołnierze to słynna
siódemka Beliny-Prażmowskiego, patrol rozpo-
znawczy, wysłany przez komendanta Legionów
Józefa Piłsudskiego przed wymarszem Pierwszej
Kompanii Kadrowej. „Stłoczeni na kamiennych
schodkach – pisał później Jan Józef Szczepański
– wsparci niedbale o żelazną poręcz lub przechy-
leni przez balustradę, wyglądający spoza ramion
kolegów, rozbawieni, szczęśliwi chłopcy, którzy
– nie wiedząc o niczym – wyruszyli przeciw złym
mocom”. Gotowi na śmierć – przekroczyli przecież
granicę zaborów. Goszyce to już zabór rosyjski.
Poza kadrem znalazła się – może to ona jest
autorką zdjęcia? – Zofia Zawiszanka, córka właści-
cielki dworu, Marii z Wolskich. Gorąca patriotka
i wytrawna konspiratorka, działaczka organizacji
niepodległościowych i ruchu chłopskiego, pro-
wadząca wojskowe kursy dla dziewcząt, jako wy-
wiadowczyni Legionów ubezpieczać będzie marsz
Kadrówki; aresztowana, otrze się o śmierć. Swoją
pracę wywiadowczą, trwającą do maja 1916 r.,
opisze w książce Poprzez fronty. W 1915 r. wyjdzie za
mąż za towarzysza broni, Janusza Gąsiorowskiego,
w przyszłości generała i szefa sztabu Marszałka
Piłsudskiego.
Małżeństwo dwojga konspiratorów nie
okazało się trwałe; rozpadło się niedługo po
przyjściu na świat córki Anny. Drugim mężem
Zofii Zawiszanki został Romuald Kern, absolwent
Politechniki Lwowskiej, trzeźwy realista i świetny
gospodarz, znający przy tym biegle język nie-
miecki. Wszystkie te cechy okażą się szczególnie
przydatne, gdy nadejdzie kolejna wojna.
Nim to się jednak stanie – jeszcze jeden obra-
zek. Znów ganek w Goszycach, przed nim miesz-
kańcy dworu i uczestnicy historycznego patrolu,
starsi jednak o dziesięć lat. Wśród nich – sam
Marszałek. U jego stóp dwie dziewczynki – jedną
z nich jest Anna Gąsiorowska, chrzestna córka
Józefa Piłsudskiego, w przyszłości żona Jerzego
Turowicza, twórcy „Tygodnika Powszechnego”.
Goszyce, 3 sierpnia 1914 r. Pierwszy Patrol (Siódemka)
Beliny wysłany z Oleandrów 2 sierpnia 1914 r. do
Jędrzejowa z zadaniem przeszkodzenia w mobilizacji
rosyjskiej. Stoją od lewej na górze: Ludwik Kmicic
Skrzyński, Władysław Belina-Prażmowski, pod nimi:
Zygmunt Bończa Karwacki, Stanisław Grzmot Skotnicki,
Janusz Głuchowski, Antoni Zdzisław Jabłonowski, leży:
Stefan Hanka Kulesza
Zofia z Zawiszów i Janusz Gąsiorowscy, 1915 r.
Goszyce 3 sierpnia 1924 r. – 10. rocznica postoju w Goszycach Pierwszego Patrolu Beliny-Prażmowskiego; stoją od góry: Kazimierz
Stamirowski, Ludwik Kmicic Skrzyński, Janusz Głuchowski, Władysław Belina-Prażmowski, Antoni Zdzisław Jabłonowski,
Wanda Szczepanowska, Stefania Flekówna-Krasowska, Zofia Zawiszanka, Wanda Marokini; siedzą od lewej: Bolesław
Wieniawa-Długoszowski, Anna Kuhn, Maria Dargunówna, Józef Piłsudski, Klara Schrenzel, Alicja Wentkowska; na ziemi: Janka
Lenartówna, Anna Gąsiorowska; stoją po lewej stronie: Leon Kozłowski (w cywilu), Edward Dzik Kleszczyński, Michał Galiński
5. W chwili wybuchu wojny Goszyce były dosko-
nale prosperującym majątkiem. Na szczęście
– bowiem dom państwa Kernów szybko zaczął
się zmieniać w prawdziwą arkę, przygarniającą
kolejnych gości. W pierwszych dniach września
zamieszkali na piętrze młodzi małżonkowie
oczekujący pierwszego dziecka – Anna i Jerzy
Turowiczowie. Później przybyli ze wschodu
krewni pani Zofii – córka i synowa poetki Mary-
li Wolskiej z dziećmi. To właśnie córce Wolskiej,
malarce Leli (Anieli) Pawlikowskiej zawdzięcza-
my cykl scenek z codziennego życia wojennych
Goszyc, zdobiący rękopiśmienną księgę zwaną
nie przypadkiem „Arką Noego”.
W Goszycach ukrywała się rodzina Aleksan-
dra Glücksmanna, kolegi z gimnazjum Romual-
da Kerna. W spisanym po wojnie świadectwie
Wanda Glücksmann wspomina niezwykłą
serdeczność obojga Kernów i ich opiekę, która
trwała także wtedy, gdy trzeba było zmienić
kryjówkę. Dwór goszycki przeżył bowiem najazd
żandarmów – podczas rewizji nie znaleziono na
szczęście ani broni, choć mieszkająca tu mło-
dzież zawzięcie konspirowała, ani też mnóstwa
podziemnych gazetek, które Jerzy Turowicz
przechowywał pod warstwą słomy i suchych
łodyg, wyściełających strych... Innym razem
Niemcy aresztowali Kerna i Turowicza; spokój
i nienaganna niemczyzna gospodarza Goszyc
okazała się jednak na tyle przekonująca, że obu
wkrótce zwolniono.
Pod rządami Romualda Kerna gospodarstwo
sprawnie funkcjonowało, a podział ról – praca
w kuchni czy ogrodzie, pranie, prasowanie,
sprzątanie – obejmował zarówno służbę, jak
i gości. Mleko goszyckich krów dostarczano
dzieciom profesorów Uniwersytetu Jagielloń-
skiego. Wspierano działające w okolicy oddziały
partyzanckie. Sieć porozumienia obejmowała
wszystkie okoliczne dwory: Luborzycę Kozłow-
skich, Wilków Zubrzyckich... W 1943 r. Zofia
Kernowa podjęła się nawet, choć bez powodze-
nia, pracy łączniczki konspiracyjnej we Lwowie.
To jednak, co robiła w Goszycach, zmieniając
swój dom w przystań dla potrzebujących pomo-
cy, było chyba ważniejsze.
Rysunek Anieli Pawlikowskiej z „Arki Noego” przedstawiający gości goszyckich, w środku jako pogromca gospodarz Romuald
Kern, na balkoniku Anna i Jerzy Turowiczowie
Romuald Kern z dziećmi goszyckimi na ganku północnym, około 1943 r.
6. Kazimierz Wyka, Elżbieta Turowiczówna i Jerzy Andrzejewski na ganku południowym, lipiec 1942
Dwór w Goszycach był podczas wojny nie tylko
azylem – dla uciekinierów ze wschodu, party-
zantów, Żydów, dla krewnych gospodarzy i ludzi
całkiem obcych. Był także miejscem spotkań.
W księdze domu znajdziemy wpisy twórcy
teatru Reduta, Juliusza Osterwy, i jego żony
Matyldy, bratanicy kardynała Adama Stefana
Sapiehy. Gościem Goszyc był mieszkający pod-
czas wojny w Krzeszowicach Kazimierz Wyka,
historyk literatury i krytyk, uczestniczący,
podobnie jak Jerzy Turowicz, w podziemnym
życiu kulturalnym. W księdze wpisał zabawny
wiersz, w listach wymieniają się z Turowiczem
uwagami na temat lektur, pożyczają też sobie
książki i konspiracyjne druki przywożone z War-
szawy – wiersze Baczyńskiego, Borowskiego,
Gajcego, Stroińskiego. Inny wiersz – romantycz-
na ballada o goszyckich pannach – wyszedł spod
pióra początkującego pisarza i żołnierza Armii
Krajowej, Jana Józefa Szczepańskiego. Autor
jeszcze wtedy nie wiedział, że wśród tych panien
jest jego przyszła żona – ciemnowłosa Danuta
Wolska o brwiach jak „skrzydła jaskółki”, osie-
rocona przez oboje rodziców wychowanica pani
Kernowej.
Na piętrze, w pokoiku zwanym „rezerwo-
arem”, bo tuż obok znajdował się duży zbiornik
bulgocącej cicho wody, Jerzy Turowicz urządzał
wieczory literackie, podczas których „miękkim,
starannie kontrolowanym barytonem” czytał
swoje ulubione wiersze albo na przykład króla
Ubu, sławną groteskę napisaną przez francuskie-
go nastolatka Alfreda Jarry’ego, która dzieje się
„w Polsce czyli nigdzie”. „Pokraczny, sztubacki
humor Jarry’ego – wspominał po latach Szcze-
pański – okazywał się znakomitym zaklęciem
przeciwko absurdom i grozom otaczającej nas
rzeczywistości”. I tylko Zofia Kernowa, wycho-
wana na wielkich romantykach, sama pisząca
młodopolskie z ducha wiersze – nie mogła się
pogodzić z tak nonszalanckim stosunkiem do
tradycji.
7. Bywają wydarzenia, które z czasem nabierają
wagi symbolu. Uwiecznione przez literaturę,
zmieniają się w zwierciadło epoki. Tak się stało,
dzięki Wyspiańskiemu, z pewnym bronowickim
weselem na początku XX w. Podobnie – z ostat-
nim wojennym Sylwestrem w Goszycach. Front
już się zbliżał, gdy podczas szalonej kostiumowej
zabawy spotkali się mieszkańcy dworu i goście
z rozmaitych stron. Byli wśród nich Czesław
Miłosz, uciekinier z Warszawy, zaprzyjaźniony
z Turowiczem; Jan Józef Szczepański, młody par-
tyzant z lasów na Kielecczyźnie; Stefan Szuman
i Mieczysław Choynowski, dwaj psychologowie,
wybitni uczeni.
W opowiadaniu koniec legendy Szczepań-
ski opisał tę zabawę, podczas której nie tylko
się tańczy, ale też toczy dramatyczny spór
o przeszłość i przyszłość. O sens romantycznych
zrywów, zwłaszcza zakończonego straszliwą
klęską powstania warszawskiego. Spór pragma-
tyków i realistów z idealistami, czy może tylko –
ludźmi broniącymi swoich osobistych wyborów,
przedkładającymi wierność sobie nad wykalku-
lowane racje.
Spór partyzanta Szarego – to autoportret
autora opowiadania – z poetą Wielgoszem, czyli
Miłoszem, był wielokrotnie analizowany. Trzeba
na niego patrzeć z perspektywy tego, co zda-
rzyło się później. Miłosz przeżył już katastrofę
swojego świata i rozumiał, że to samo spotka
za chwilę Goszyce, w których tak serdecznie go
przygarnięto i w których napisał kilka pięknych
wierszy. Wydawało mi się – opowiadał po latach
– że to jest Nawłoć z Przedwiośnia Żeromskiego,
że oni niczego nie rozumieją, że są nieświadomi
tego, co nadchodzi.
Było chyba inaczej – wszyscy już pewnie
rozumieli, że to koniec starego świata. Wkrótce
trzeba było opuścić dwór, Zofia i Romuald
Kernowie zamieszkali w niewielkim mieszkaniu
na krakowskiej Olszy. W 1955 r. zmarł pan Kern,
w 1971 – jego żona. Trzy lata później ukazała
się Rafa – tom opowiadań Jana Józefa Szczepań-
skiego, wśród których najdłuższe, Trzy czerwone
róże, jest wspaniałym, ciepłym, pełnym humoru
i wzruszenia portretem Zofii z Zawiszów Kerno-
wej. Niezłomnej idealistki, która do końca po-
została wierna wartościom przyjętym za swoje,
anachroniczna – i godna podziwu.
Anna i Jerzy Turowiczowie na ganku południowym